Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Pośmiertna profesura
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Ciekawostki
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Splątanie kwantowe to zdumiewające zjawisko, w którym dwie cząstki elementarne (elektrony lub fotony) są tak ze sobą wirtualnie połączone, że zawsze posiadają taki sam stan, przy czym nie ma dla nich znaczenia odległość. Choć wydaje się to przeczyć rozsądkowi, efekt ten nie tylko jest potwierdzony, ale i wykorzystywany w kwantowej kryptografii, może także znaleźć zastosowanie w budowie kwantowych superkomputerów. Ze splątaniem wiąże się zjawisko nazywane kwantową teleportacją, czyli przeniesienie kwantowej informacji w przestrzeni.
Dwaj australijscy uczeni z University of Queensland: S. Jay Olson i Timothy Ralph dołożyli kolejną cegiełkę do niesamowitości tego efektu, publikując teorię, że kwantowe splątanie rozciąga się nie tylko w przestrzeni, ale i czasie. Oznacza to, że można kwantową informację „wysłać" w przyszłość z pominięciem czasu pomiędzy. Tym samym wszystkie obserwowane efekty tego stanu i zastosowania mogą zostać wykorzystane na nowe, zaskakujące sposoby.
Wyjaśnienie ich teorii jest zaskakująco intuicyjne: jeśli nie można opisać jednej cząstki bez uwzględnienia drugiej, to musi to dotyczyć nie tylko przestrzeni, ale także czasu. Koncepcja ta jest oczywiście mocno podparta odpowiednim aparatem matematycznym, zresztą, według słów autorów - z punktu widzenia matematyki nie ma różnicy, czy opisujemy przestrzeń, czy czas. Koncepcja spotkała się z przychylnym przyjęciem innych naukowców, w tym uczonych z University of Nottingham, którzy mieli okazję oglądać prelekcję Olsona i Ralpha na konferencji.
Nie należy oczywiście rozumieć tego zjawiska jako prawdziwego przeskoku w czasie, a raczej jako „pominięcie" pewnego wycinka czasu.
Naukowcy już zastanawiają się, jak zweryfikować ponadczasowe splątanie kwantowe i jakie praktyczne zastosowania mogłoby ono mieć. Najodważniejsze pomysły mówią o zastosowaniach typu przechowywania danych w czarnych dziurach. Weryfikacja tej koncepcji będzie jednak przede wszystkim kamieniem milowym fizyki kwantowej w wielu dziedzinach, jak na przykład przetestowanie efektu Unruha-Daviesa (dotychczas istniejącego tylko teoretycznie), wreszcie powie wiele na temat trafności kwantowych teorii pola. Jeśli koncepcja się nie potwierdzi, uważają naukowcy, będzie to równie znaczące dla naszego rozumienia świata materii.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Niewłaściwe wychowywanie dzieci odruchowo kojarzone jest z gorszymi wynikami w nauce. Badanie australijskich naukowców pokazuje, że zarówno zaniedbywanie, jak i maltretowanie dzieci powoduje i nich spadek IQ i gorsze wyniki w nauce w okresie dojrzewania.
Przekrojowe badanie, przeprowadzone przez zespół doktora Ryana Millsa z University of Queensland dostarczyło pierwszy wyników potwierdzających oddzielnie negatywny wpływ zaniedbywania i wykorzystywania dzieci na ich inteligencję. Długofalowe studium wykorzystało dane z bazy projektu MUSP (Mater-University Study of Pregnancy) - siedem tysięcy przypadków (dzieci i ich matek) urodzonych w latach 1981-1983 w szpitalu w Brisbane. W badaniu wykorzystano także poufnie dane z Department of Families, Youth and Community Care, zawierające informacje o rodzinach z kłopotami wychowawczymi. Prawie cztery tysiące dzieci z bazy MUSP wypełniało w wieku 14 lat test badający umiejętności liczenia, czytania i ogólnego rozumowania. Niemal 300 spośród nich (niecałe 8%) doświadczało w dzieciństwie zaniedbywania lub przemocy w różnej formie (fizycznej, emocjonalnej, seksualnej).
Spośród ofiar przemocy aż 74% wykazywało wyraźnie słabsze wyniki, zaś średni wynik ofiar przemocy ogółem był o trzy punkty IQ niższy od grupy mającej zdrowe dzieciństwo. Badanie pokazało, że zarówno zaniedbywanie, jak i przemoc w podobny sposób upośledzają rozwój dzieci, te z nich, które doświadczyły obu tych nieszczęść, są również podwójnie dotknięte.
Studium publikowano w grudniowym numerze miesięcznika Pediatrics.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Wizjonerzy mamią nas wizjami komputerów kwantowych od dobrych dwudziestu lat. I pomimo nieustannego postępu w tej dziedzinie, w zasadzie wciąż jedyne osiągnięcia to laboratoryjne przykłady, a największy zbudowany „komputer" składał się z... aż trzech qubitów, czyli kwantowych bitów. Największym problemem, jak się uważa, będzie niezawodność takich konstrukcji i odporność na błędy, trudno bowiem zapanować nad stanem każdego pojedynczego atomu czy elektronu. Jak uważają angielscy i australijscy naukowcy, sprawa niekoniecznie musi być aż tak trudna.
Doktor Sean Barrett z Imperial College London i Thomas Stace z University of Queensland w australijskim Brisbane sugerują dość proste rozwiązanie problemu błędów - korekcję. Korekcja błędów stosowana jest dzięki odpowiednim algorytmom w dzisiejszej elektronice, a wykorzystywana jest zwykle przy korzystaniu z pamięci masowych. Same programy korygujące muszą jednak działać niezawodnie...
Korekcja błędnych danych w komputerze kwantowym musi jednak dotyczyć samego procesu przetwarzania, powinna zatem być jakoś powiązana z samym sposobem działania kwantowego mechanizmu. Taki sposób właśnie zaprojektował zespół pod kierunkiem dra Barreta. To system kontekstowego kodowania danych, który pozwala poprawnie działać algorytmom nawet w przypadku ubytku lub przekłamania 25% qubitów. Polega on na rozmieszczeniu elementów na trójwymiarowej matrycy, podczas odczytu z której brane są pod uwagę również sąsiadujące elementy.
Taki kwantowy komputer byłby, zdaniem angielsko-australijskiego zespołu, znacznie łatwiejszy do skonstruowania. Tym niemniej, to wciąż są na razie prace teoretyczne i do pojawienia się komercyjnych konstrukcji może upłynąć kolejnych dwadzieścia lat.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Krokodyl różańcowy, największy współcześnie żyjący gad, surfuje pomiędzy wyspami. Naukowcy z University of Queensland, którzy przeprowadzili eksperyment częściowo zaprojektowany i sfinansowany przez tragicznie zmarłego Steve'a Irwina, ustalili, że Crocodylus porosus przemieszczają się nawet o 10 km, ale będąc krótkodystansowcami, a nie wytrzymałościowcami, wyprawę rozpoczynają tylko wtedy, gdy prąd powierzchniowy może je zanieść w kierunku obranego celu.
To wyjaśniałoby, jak krokodyle, których habitat rozciąga się na wiele tysięcy kilometrów w obrębie południowo-wschodniego Pacyfiku, opanowały tak duże terytorium i dlaczego gady z grup zamieszkujących różne wyspy nie stały się odrębnymi gatunkami jak np. zięby Darwina. Ich pula genetyczna pozostaje dobrze wymieszana właśnie dzięki surfowaniu.
Krokodyle różańcowe, które spędzają większość życia w słonej wodzie, nie są uznawane za zwierzęta morskie, ponieważ polegają na wodzie i pokarmie z lądu. W ramach eksperymentu dr Hamish Campbell złapał 20 okazów zamieszkujących rzekę pływową North Kennedy w Queensland.
Dzięki nadajnikom GPS Australijczycy ustalili, że w czasie trwania studium 8 krokodyli różańcowych wybrało się na otwarte wody oceanu. Jeden minął ujście North Kennedy i dotarł do zachodniego brzegu półwyspu Jork. Po podliczeniu daje to 590 km w ciągu 25 dni. Aby tego dokonać, surfer musiał skorzystać z usług prądu występującego jedynie w okresie letnich monsunów w obrębie Zatoki Karpentaria.
Inny wielki samiec (4,84 m) przebył w 20 dni ponad 411 km ze wschodniego wybrzeża półwyspu Jork, przez Cieśninę Torresa, do rzeki Wenlock na zachodnim brzegu półwyspu Jork. Kiedy krokodyl znalazł się w cieśninie, silne prądy płynęły w kierunku przeciwnym do obranego, dlatego zwierzę poczekało na ich zmianę.
Poza 20 wspomnianymi wyżej krokodylami zespół Campbella oznakował też 27 kolejnych okazów. Gady zostały wyposażone w nadajniki akustyczne wielkości małego palca oraz czujniki utrwalające temperaturę i głębokość wody. W rzece umieszczono odbiorniki, które umożliwiały śledzenie poczynań wybranych krokodyli. Dane zbierano przez rok. Okazało się, że regularne wyprawy w dół i w górę rzeki odbywały zarówno samce, jak i samice. C. porosus oddalały się nawet o 50 km "domu". Początek podróży zbiegał się w czasie ze zmianą pływu, gdyż najprawdopodobniej pozwalało to gadom złapać falę. Gdy warunki stawały się niekorzystne, zwierzęta wychodziły na brzeg i czekały na lepsze czasy.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Strzykawka to dla wielu osób koszmar. A na pewno dla większości dzieci, zwłaszcza tych małych, którym trudno wytłumaczyć konieczność kłucia. Na horyzoncie pojawił się jednak nowy sposób, który ma szansę odesłać strzykawkę i igłę do lamusa, przynajmniej w przypadku podawania szczepionek. To oczywiście zasługa nanotechnologii, a wynalazek, nazwany „nanołatką" jest dziełem Marka Kendalla, wykładowcy w Australijskim Instytucie Bioinżynierii i Nanotechnologii na Uniwersytecie w Queensland.
Nanołatka ma wielkość znaczka pocztowego i jest zupełnie bezbolesna; eliminuje konieczność kłucia - co ma niebagatelne znaczenie w przypadku szczepień dzieci, upraszcza i przyspiesza aplikację do maksimum i - co ważne - pozwala na zastosowanie sto razy mniejszej ilości preparatu! Nanołatka działa na specyficzne komórki uruchamiające antygeny, znajdujące się w cienkiej warstwie tuż pod powierzchnią skóry, w rezultacie potrzeba nam jedynie jednej setnej dawki stosowanej przy tradycyjnym zastrzyku, a uzyskujemy porównywalną reakcję odpornościową - mówi prof. Kendall. - Nasze wyniki są dziesięciokrotnie lepsze niż jakakolwiek inna znana metoda aplikacji szczepionek i nie wymaga ani użycia dodatkowych substancji wzmacniających reakcję (adiuwantów), eliminuje też konieczność powtarzania szczepień. Nanołatka nie wymaga ani wykwalifikowanego personelu do aplikowania, nie wymaga przechowywania w lodówkach. To niewiarygodny potencjał taniego szczepienia ludzi w krajach rozwijających się.
Sekretem małej nanołatki są tysiące mikroskopijnych, niewidocznych gołym okiem aplikatorów. Podczas testów szczepionki przeciwko grypie pokrywano na sucho te aplikatory preparatem i przykładano na skórę myszy na dwie minuty. Wynalazek jest prosty i tańszy w produkcji od zestawi igła + strzykawka, wydajność i brak wymagań czynią z niego idealny środek aplikowania szczepionki na przykład w przypadku pandemii. Można sobie wyobrazić nawet rozsyłanie szczepionej pocztą. Kiedy wynalazek zostanie wprowadzony na rynek, jeszcze nie wiadomo, ale na pewno będzie to przełom w leczeniu i profilaktyce chorób.
W zespole profesora Marka Kendalla współpracowali naukowcy z Instytutu Badań Raka, Immunologii i Medycyny Metabolicznej Uniwersytetu w Queensland oraz Fakultetu Nauk o Zdrowiu oraz Uniwersytetu w Melbourne. Praca powstała przy wsparciu instytucji rządowych: Australian Research Council, the National Health and Medical Research Council oraz Queensland Government's Smart State Scheme.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.