Nowozelandzka wieś chce wprowadzić zakaz trzymania kotów
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Nauki przyrodnicze
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Koty to jedne z najpopularniejszych zwierząt domowych, towarzyszą ludziom od tysięcy lat, wydawałoby się więc, że powinniśmy wiedzieć o nich wszystko. Jednak dopiero teraz naukowcy dowiedzieli się, jak koty... mruczą. Dotychczas sposób wydawania tego dźwięku stanowił zagadkę, gdyż zwierzęta o krótkich strunach głosowych rzadko wydają niskie dźwięki. Tymczasem u kotów niskie mruczenie (w zakresie 20-30 Hz) jest czymś powszechnym. Okazało się, że posiadają one w krtani inne struktury, umożliwiające mruczenie.
Rodzaj dźwięku, do wydawania którego zdolne jest zwierzę, zwykle zależy od rozmiarów strun głosowych. Zwykle im większe zwierzę, tym dłuższe struny głosowe, a co za tym idzie – możliwość wydawania niższych dźwięków. Kot domowy należy do niewielkich zwierząt, ma więc krótkie struny głosowe. Za ich pomocą wydaje wysokie dźwięki, miauczenie czy skrzeczenie. Jednak potrafi też nisko mruczeć.
Obowiązująca obecnie hipoteza – zwana hipotezą AMC – mówiła, że zdolność kotów do mruczenia jest całkowicie uzależniona od „aktywnego kurczenia mięśni”. Christian T. Herbst z Uniwersytetu Wiedeńskiego i jego koledzy z Austrii, Szwajcarii i Czech postanowili przetestować tę hipotezę. Przeprowadzili więc sekcję tchawic ośmiu kotów domowych, które zostały uśpione z powodu różnych chorób. Odkryli, że z tchawicy można uzyskać niski dźwięk, gdy przechodzi przez nią powietrze, zatem skurcze mięśni nie są tutaj potrzebne. Naukowcy zauważyli, że powstanie niskich dźwięków (25-30 Hz) jest możliwe dzięki obecności tkanki łącznej w kocich strunach głosowych. Tkanka ta była znana już wcześniej, ale dotychczas nikt nie łączył jej z mruczeniem. Herbst nie wyklucza jednak, że skurcze mięśni są potrzebne do wzmocnienia pomruku.
Teraz, skoro już dowiedzieliśmy się, jak koty mruczą, do rozwiązania zostaje zagadka, po co to robią.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Na Uniwersytecie w Białymstoku rozpoczęły się testy specjalnej folii mającej chronić ptaki przed kolizjami ze szklanymi powierzchniami. W ramach badań, współorganizowanych przez UwB, Fundację Szklane Pułapki, austriacką organizację BirdShades i dewelopera Unidevelopment SA, niewidoczną dla człowieka folią pokryto 300 m2 szklanych ścian budynków na uniwersyteckim kampusie. Folia, niewidoczna dla ludzkiego oka, zawiera regularnie powtarzający się wzór, który widać w ultrafiolecie. A ptasie oczy odbierają ten zakres fal.
Wielkie powierzchnie szklane coraz częściej pojawiają się na budynkach. Są one jednak śmiertelnym zagrożeniem dla ptaków, które często giną po zderzeniu z nimi. Choć zdarza się, że świeżo umyta szyba w oknie czy drzwiach jest tak przejrzysta, że jej nie widzimy, ludzki mózg, dzięki różnym wskazówkom w postaci klamek czy cieni, jest w stanie ją „zobaczyć”. Podobnie rozróżniamy ścianę lasu od jego odbicia w lustrzanej elewacji budynku. Ptaki trochę inaczej widzą świat i prawdopodobnie również odmiennie pojmują jego elementy. Swoje lustrzane odbicie traktują jako rywala, odbicie skupiska krzewów - jako ciągłość środowiska, a zacienione elementy szyb jako szczeliny, w których - ku swojej zgubie - próbują się schować przed drapieżnikiem. Ów efekt lustra, czy sama przezroczystość przeszklonych powierzchni, jest ogromnym zagrożeniem i szacuje się, że w samych Stanach Zjednoczonych Ameryki na skutek kolizji z takimi powierzchniami ginie nawet do miliarda ptaków rocznie, mówi doktor Krzysztof Deoniziak z Wydziału Biologii UwB.
Studenci z Koła Naukowego Biologów UwB oraz pracownicy Wydziału Biologii od ponad 2 lat prowadzą monitoring śmiertelności ptaków na skutek kolizji ze szklanymi powierzchniami. Dzięki temu dysponowali danymi, które pozwoliły na wytypowanie powierzchni najlepiej nadających się do przeprowadzenia testów. Jedną z nich jest szklana ściana budynku Wydziału Matematyki znajdująca się w bliskim sąsiedztwie zieleni otaczającej kampus, mówi Anna Winiewicz z Koła Naukowego Biologów. Latem pod tą ścianą ginie kilka ptaków tygodniowo.
Gdy przed kilkunastoma laty projektowano kampus uniwersytecki, nikt nie brał pod uwagę zagrożenia, jakie dla ptaków będą stanowiły szklane powierzchnie. Dziś wiemy, że niektóre ściany budynków warto zabezpieczyć, aby harmonia z naturą, która jest wpisana w założenia kampusu, była pełniejsza. Musimy jednak robić to w taki sposób, by jednocześnie nie ingerować w zamysł artystyczny projektantów, by nie zmieniły się walory wizualne obiektów, mówi rektor UwB, profesor Robert Ciborowski.
Idealnym rozwiązaniem może być folia stworzona przez organizację BirdShades. W przeciwieństwie do innych tego typu rozwiązań jest ona całkowicie niewidoczna dla ludzkiego oka, widzą ją za to ptaki. Dotychczasowe testy folii, w tunelu aerodynamicznym i na dolnośląskich wiatach przystankowych, wypadły bardzo pozytywnie. Zaczęto więc poszukiwania dużych powierzchni, gdzie można będzie ją testować. Aby to zrobić, trzeba było nie tylko znaleźć właściciela takich powierzchni, ale musiała być to instytucja zdolna do prowadzenia profesjonalnego monitoringu śmiertelności ptaków i porównania danych z latami poprzednimi. Uniwersytet w Białymstoku idealnie spełnia te warunki. Z inicjatywą przeprowadzenia tam testów wyszła Fundacja Szklane Pułapki. BirdShades nieodpłatnie przekazała folię, a firma Unidevelopment SA przekazała 20 000 zł. na koszty pokrycia nią uniwersyteckich budynków.
Pierwsze wyniki badań skuteczności folii poznamy już za kilka miesięcy.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Naukowcy opisali nową jednostkę chorobową u ptaków. Plastikoza jest powodowana przez niewielkie kawałki plastiku, które wywołują stan zapalny w przewodzie pokarmowym. Została opisana u ptaków morskich, ale odkrywcy nie wykluczają, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Na zewnątrz ptaki te wyglądają na zdrowe, jednak nie jest z nimi dobrze, mówi doktor Alex Bond z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Ciągły stan zapalny prowadzi do bliznowacenia i deformacji tkanki, co negatywnie wpływa na rozwój i szanse przeżycia ptaków.
To pierwsze przeprowadzone w ten sposób badania. Wykazały one, że spożywanie plastiku może poważnie uszkodzić przewód pokarmowy ptaków, dodaje uczony. Chorobę zidentyfikowano dotychczas u jednego gatunku, burzyka bladodziobego. Biorąc jednak pod uwagę stopień zanieczyszczenia środowiska naturalnego plastikiem, nie można wykluczyć, że dotyka ona też innych gatunków.
Autorzy badań opisanych na łamach Journal of Hazardous Materials przez ponad 10 lat badali ptaki na wyspie Lord Howe. Zauważyli, że przebywające tam burzyki są najbardziej zanieczyszczonymi plastikiem ptakami na planecie. Zjadają plastik unoszący się na powierzchni wody, myląc go z pożywieniem. Naukowcy postanowili bliżej się temu przyjrzeć. W ten sposób odkryli nową jednostkę chorobową powodującą zwłóknienia tkanki i na wzór podobnych chorób – jak azbestoza – nadali jej nazwę plastikozy.
Choroba ta, wywoływana przez ciągły stan zapalny spowodowany obecnością kawałków plastiku, prowadzi do formowania nadmiernego bliznowacenia i włóknienia tkanki, co zmniejsza jej elastyczność i prowadzi do zmiany struktury. Okazało się, że wśród burzyków na Lord Howe takie zwłóknienie żołądka gruczołowego jest czymś powszechnym. Dlatego też uznano to za nową jednostkę chorobową.
Bliznowacenie tkanki narusza strukturę fizyczną żołądka gruczołowego. W miarę zwiększania się ekspozycji na plastik, tkanka poddana jest coraz poważniejszemu stanowi zapalnemu, aż do wystąpienia poważnych uszkodzeń. Dobrym przykładem plastikozy jest jej wpływ na gruczoły wydzielające soki trawienne. W miarę, jak ptak połyka kolejne kawałki plastiku, funkcje tych gruczołów ulegają coraz większemu upośledzeniu, aż w końcu dochodzi do całkowitej utraty struktury tkanki, mówi Bond. W wyniku utraty tych gruczołów, ptaki są bardziej podatne na infekcje oraz pasożyty, dochodzi również do zmniejszenie wchłaniania witamin.
Bliznowacenie powoduje też, że żołądek staje się twardszy i sztywniejszy, co upośledza trawienie. Jest to szczególnie niebezpieczne dla piskląt i młodych ptaków, które mają mniejsze żołądki. Obecność plastiku zauważono w odchodach aż 90% młodych karmionych jeszcze przez rodziców. W ekstremalnych przypadkach prowadzi to do śmierci głodowej ptaka, którego żołądek zostaje całkowicie zapchany plastikiem. Plastikoza może mieć też wpływ na rozwój ptaków. Zauważono bowiem, że długość skrzydeł ptaków oraz waga zwierząt jest skorelowana z ilością plastiku w organizmach.
Ptaki w sposób naturalny spożywają materię nieorganiczną, na przykład kamyki. Jednak naukowcy nie zauważyli, by prowadziło to do bliznowacenia w układzie pokarmowym. Za to obecnie w żołądku kamyki mogą rozbijać plastik na mniejsze kawałki, przez co jest on jeszcze bardziej niebezpieczny dla ptaków.
Bond i jego zespół już wcześniej znaleźli mikroplastik w nerkach i śledzionie ptaków, gdzie również wywoływał stany zapalne, włóknienie i utratę struktury tkanki. Nie można wykluczyć, że w podobny sposób plastik wpływa na wiele innych gatunków zwierząt.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Zepchnęliśmy setki gatunków ssaków na obszary, na których grozi im wyginięcie, informują naukowcy z University of Manchester. Zespół prowadzony przez doktora Jake'a A. Britnella i profesor Susanne Shultz przeprowadził badania, z których dowiadujemy się, że wiele z 627 gatunków ssaków o udokumentowanych zasięgach historycznych, żyje obecnie na marginesach swoich dawnych terytoriów, a 66 do 75 procent z nich zepchnęliśmy na tereny, gdzie ekstrema temperaturowe lub opadowe powodują, że gatunki te mogą nie przetrwać.
Presja ze strony człowieka spowodowała, że gatunki straciły swoje dawne tereny. Przez to ich nisze ekologiczne drastycznie się skurczyły i zmusiliśmy zwierzęta do życia w mniej zróżnicowanych habitatach. Ludzie zajęli dla siebie najlepsze tereny, zabierając je zwierzętom. Mówimy tutaj o ekologicznej marginalizacji gatunków, a wzięcie tego zjawiska pod uwagę pozwala wyjaśnić, dlaczego niektóre obszary chronione lepiej się sprawdzają niż inne. Tam, gdzie gatunek miał szczęście i ludzie pozostawili mu bardziej zróżnicowane środowisko, ma on większa szansę na przetrwanie. Jeśli zaś pozostawimy zwierzętom słabej jakości tereny, gdzie nie mogą one znaleźć odpowiednich warunków do życia oraz wystarczającej ilości odpowiedniego pożywienia, to fakt, iż obejmiemy te tereny ochroną – czyli uznamy, że ich nie zabierzemy – nie wystarczy, by gatunek przetrwał.
Dlatego też autorzy badań podkreślają, że konieczne jest zidentyfikowanie – między innymi na podstawie informacji historycznych – odpowiednich terenów dla danych gatunków i objęcie ich ochroną. Wówczas możemy liczyć na to, że rzeczywiście gatunek będzie miał szansę się rozwijać. Jeśli próbujemy chronić gatunek, który zepchnęliśmy na teren dla niego niekorzystny, to nasze wysiłki nie dadzą optymalnych wyników, ryzykujemy też poniesieniem całkowitej klęski, mówi profesor Shultz.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Niedawne badania wykazały, że koty udomowiono na terenie Żyznego Półksiężyca przed około 10 000 lat, a ich przodkiem jest Felis sylvestris lybica. Jak jednak rozprzestrzeniły się po świecie i trafiły do Europy Centralnej i Polski? Wstępne odpowiedzi na te pytania uzyskał zespół naukowy z Polski, Słowacji, Serbii, Węgier, Czech, Mołdowy i Belgii.
W 2016 roku zespół Magdaleny Krajcarz z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu potwierdził, że w okresie rzymskim koty były zadomowione na terenie współczesnej Polski. Następnie uczeni wykazali, że koty z Bliskiego Wschodu pojawiły się w Europie Centralnej już we wczesnym neolicie. Cztery lata później stwierdzono, że istnieje silny związek pomiędzy pojawieniem się myszy domowej i kotów w Europie Wschodniej późnego neolitu. To sugeruje, że rozprzestrzeniania się myszy doprowadziło do wzrostu popularności kotów i ich rozprzestrzeniania przez ludzi po świecie. Historię podboju świata przez koty trudno jest jednak badać, gdyż ich szczątki stosunkowo rzadko znajduje się w materiale archeologicznym z okresów sprzed późnego średniowiecza. W Europie wyraźny wzrost popularności kotów widoczny w danych zooarcheologicznych nastąpił dopiero w drugiej połowie XIII wieku.
Dlatego też międzynarodowy zespół specjalistów, w skład którego weszła m.in. Magdalena Krajcarz, Péter Csippán z Eötvös Loránd University w Budapeszcie czy Danijela Popović z Uniwersytetu Warszawskiego, rozpoczął projekt badań genetycznych, który ma wyjaśnić drogi rozprzestrzeniania się kotów w Europie Wschodniej.
Podczas najnowszych badań pod uwagę wzięto materiał pozyskany od ponad 200 kotów ze 102 stanowisk archeologicznych datowanych od późnego plejstocenu po okres współczesny. Wstępne analizy mitochondrialnego DNA pokazały, że koty z haplogrupą A1 dzikich kotów bliskowschodnich były obecne w Europie Centralnej przed neolitem. Dotychczas najstarsze odkryte w Europie ślady tej haplogrupy pochodziły z Rumunii z ok. 7700 r. p.n.e. Nowe badania sugerują, że była one znacznie szerzej rozpowszechniona. Ich autorzy mają nadzieję, że kolejne przeprowadzone przez nich analizy pozwolą odpowiedzieć na pytanie, czy zasięg A1 to skutek naturalnego przepływu genów pomiędzy populacjami bliskowschodnią a europejską, czy też skutek powiększania zasięgu przez populację bliskowschodnią.
Skoncentrowane na Polsce pomiary morfometryczne wskazują również, że pomiędzy neolitem a średniowieczem widoczny jest trend zmniejszania rozmiarów ciała kotów. Jeszcze w neolicie koty udomowione miały rozmiary podobne do europejskich dzikich kotów, których wielkość jest stabilna w czasie. Podobny trend widoczny jest wśród kotów z epok brązu i żelaza w Danii. Autorzy nowych badań wciąż zbierają dane z Bałkanów i Karpatów, regionów północnych zasięgów występowania bliskowschodnich dzikich kotów. Liczą się z tym, że zauważą tutaj bardziej złożone trendy.
Na podstawie najstarszych kocich kości z Polski i Serbii oraz wcześniejszych badań, Krajcarz i jej zespół doszli do wniosku, że w Polsce występują trzy linie genetyczne kotów. Część z nich przybyła wraz z neolitycznymi rolnikami z Anatolii przez Bałkany. Najstarsze takie szczątki pochodzą z jaskini Jasna Strzegowska sprzed niemal 8000 lat, znacznie więcej materiału pochodzi natomiast z okresu od 5300 do 6300 lat temu. Druga z linii genetycznych zaczęła rozprzestrzeniać się w V wieku p.n.e z Italii, wędrując wraz z handlarzami bursztynem. Ostatnia zaś dotarła na przełomie er, przebywając długą drogę na statkach przez Morze Śródziemne po Kanał La Manche i przywędrowała do nas z zachodu i północy z Germanami.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.