Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Wyhodowali posiłek zauropoda i stwierdzili, że miał większą wartość odżywczą, niż sądzono

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy zmierzyli wartość odżywczą diety roślinożernych dinozaurów, hodując ich pokarm w warunkach atmosferycznych zbliżonych do tych sprzed 150 mln lat.

Wcześniej wielu specjalistów uważało, że rośliny wyhodowane w atmosferze o dużej zawartości dwutlenku węgla mają niską wartość odżywczą. Nowe podejście eksperymentalne zespołu dr. Fiony Gill z Uniwersytetu w Leeds pokazało jednak, że to niekoniecznie prawda.

Brytyjczycy hodowali pokarm dinozaurów, np. skrzyp czy miłorząb, w warunkach wysokiego poziomu CO2. Sztuczny system fermentacyjny pozwalał symulować trawienie liści w żołądkach zauropodów. Dzięki temu autorzy publikacji z pisma Palaeontology stwierdzili, że wiele roślin miało o wiele wyższą wartość energetyczną i zawartość składników odżywczych niż dotąd sądzono.

To z kolei oznacza, że wbrew wcześniejszym przypuszczeniom, megaroślinożercy nie musieli wcale tak dużo jeść i że ekosystem mógł utrzymać znacznie większą gęstość populacji (+20%).

W mezozoiku, gdy żyły olbrzymie brachiozaury czy diplodoki, klimat był zupełnie inny, z prawdopodobnie o wiele wyższym poziomem CO2. Zakładano, że skoro rośliny rosły w takich warunkach szybciej i/lub stawały się wyższe, spadała ich wartość odżywcza. Uzyskane wyniki pokazują, że [przynajmniej] w przypadku niektórych roślin to nieprawda.

Nasze badania nie dają pełnego obrazu diety dinozaurów. Nie obejmują też [całego] zakresu występujących wtedy roślin, ale lepsze zrozumienie, jak te zwierzęta jadły, może naukowcom pomóc w zrozumieniu [trybu] ich życia.

Akademicy z Leeds dodają, że dzięki ich nowemu podejściu eksperymentalnemu będzie można symulować inne ekosystemy i diety innych prehistorycznych megaroślinożerców, np. mioceńskich ssaków będących przodkami wielu współczesnych ssaków.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Już neandertalczycy i mezolityczni łowcy-zbieracze wywierali znaczący wpływ na środowisko przyrodnicze Europy – ogłosił międzynarodowy zespół badaczy z Danii, Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch i Holandii. Ich praca rzuca wyzwanie powszechnemu przekonaniu, że przed pojawieniem się rolnictwa ludzie wywierali jedynie minimalny wpływ na środowisko naturalne. Wynika z nich bowiem, że już pod koniec plejstocenu ludzie odgrywali znaczącą rolę w kształtowaniu szaty roślinnej.
      Po raz pierwszy przeprowadziliśmy symulacje wpływu łowców-zbieraczy na krajobraz Europy. Nasze podejście jest unikatowe, gdyż użyty model komputerowy integruje wyjątkowo duży zestaw danych obejmujących tysiące lat i cały kontynent. Stworzyliśmy tez nowy model, gdyż dotychczasowe nie uwzględniały jednocześnie wpływu pożarów naturalnych i wywoływanych przez człowieka, presji myśliwskiej na zwierzęta oraz zmian klimatu zarówno w odniesieniu do neandertalczyków, jak i mezolitycznych łowców-zbieraczy. Za pomocą algorytmów sztucznej inteligencji przeanalizowaliśmy tysiące możliwych scenariuszy i wybraliśmy te najbardziej prawdopodobne, mówi Anastasia Nikulina z Uniwersytetu w Lejdzie.
      Uczeni próbowali odpowiedzieć na pytanie, jak wiele z prehistorycznych zmian środowiska naturalnego można przypisać klimatowi, naturalnym pożarom i zwierzętom, a ile ludzkiej aktywność. Badacze najpierw przeanalizowali modele klimatyczne i porównali ich wyniki z modelami rekonstruującymi szatę roślinną na podstawie pyłków roślin z ostatniego interglacjału (130–116 tysięcy lat temu) z pyłkami z wczesnego holocenu 11 700 – 8000 lat temu). Wyraźne różnice w uzyskanych wynikach wskazywały, że same zmiany klimatu nie mogły odpowiadać za obserwowane zmiany w szacie roślinnej.
      Naukowcy postanowili więc przeprowadzić bardziej szczegółową analizę. Wykorzystali udoskonaloną wersję modelu HUMLAND, który symuluje interakcje człowieka ze środowiskiem naturalnym. Dodali doń algorytm sztucznej inteligencji i stworzyli liczne scenariusze, sprawdzając, który najlepiej pasuje do wzorców widocznych w pyłkach roślin.
      Dzięki tak przeprowadzonym badaniom zauważyli, że czynniki naturalne, jak zjadanie roślin przez zwierzęta oraz zmiany klimatu, nie tłumaczą w pełni zmian w roślinności. Natomiast jednym z głównych czynników napędzających te zmiany były pożary, głównie pożary wywoływane przez ludzi. Polowania miały pośredni wpływ poprzez zmianę zagęszczenia roślinożerców i ich zachowanie.
      Jednak najbardziej zaskakujące było spostrzeżenie, że neandertalczycy i mezolityczni H. sapiens wpływali na podobny obszar wokół obozowiska i wykazywali podobne preferencje do otwartych przestrzeni. To zaś wskazuje, że łowcy-zbieracze nie byli mieszkańcami dziewiczych terenów, ale sami kształtowali środowisko, w którym żyli.
      Szczegóły badań zostały opublikowane na łamach PLOS One.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania przeprowadzone przez doktora Pawła Wąsowicza, dyrektora Działu Botaniki w Islandzkim Instytucie Nauk Przyrodniczych, Andy'ego J. Greena z Estación Biológica de Doñana i Ádáma Lovasa-Kissa i Nándora Szabó z Uniwersytetu w Debreczynie, zmieniają poglądy na temat sposobu kolonizacji wysp przez rośliny. Badania prowadzone były w wyjątkowym miejscu, na najmłodszej wyspie Europy, Surtsey, która wyłoniła się z oceanu w 1963 roku, stając się naturalnym laboratorium badawczym.
      Od dziesięcioleci uważano, że za kolonizację wysp przez rośliny odpowiada głównie morfologia nasion – obecność skrzydełek, pozwalających na unoszenie ich przez wiatr, włosków, którym mogą przyczepić się do sierści czy też owoców, zachęcających do zjedzenia ich wraz z nasionami. Tymczasem, jak dowiadujemy się z artykułu Putative ‘Dispersal Adaptations’ Do Not Explain the Colonisation of a Volcanic Island by Vascular Plants, but Birds Can, większość z 78 gatunków roślin naczyniowych, które pojawiły się na Surtsey, nie posiada takich cech adaptacyjnych. Mimo to, ich nasiona dotarły na wyspę. A zaniosły je na nią ptaki.
      Doktor Wąsowicz i jego koledzy stwierdzili, że wiele z tych roślin rośnie w miejscach, w których ptaki odpoczywają lub gniazdują, na przykład. Zwierzęta połykają nasiona przypadkiem, wraz z innym pokarmem roślinnym czy błotem. Następnie wydalają je w innym miejscu, wiele kilometrów dalej. Okazuje się zatem, że przypadkowe podróże nasion w przewodach pokarmowych ptaków, pełnią ważną rolę w rozprzestrzenianiu się roślin na nowe tereny. Przez długi czas ten sposób kolonizacji był niedoceniany.
      Zainteresowanych niezwykłą wyspą Surtsey zapraszamy do przeczytania naszego niedawnego wywiadu z doktorem Wąsowiczem.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ćmy decydują o tym, gdzie złożyć jaja na podstawie... dźwięków wydawanych przez rośliny – donoszą naukowcy z Uniwersytetu w Tel Awiwie. Okazuje się zatem, że nie tylko rośliny modyfikują swoje zachowanie, odbierając dźwięki wydawane przez owady – o czym pisaliśmy niedawno – ale również zwierzęta reagują na dźwięki wydawane przez rośliny. I podejmują na tej podstawie jedne z najważniejszych decyzji w ich życiu.
      Izraelscy naukowcy z laboratoriów profesora Yossiego Yovela i profesor Lilach Hadany już przed dwoma laty odkryli, że zestresowane w wyniku niekorzystnych warunków środowiskowych rośliny emitują ultradźwięki. Wiele gatunków zwierząt jest w stanie je usłyszeć. Odkrycie to otworzyło nowe pole badawcze dotyczące akustycznej interakcji pomiędzy roślinami a zwierzętami.
      Profesor Yovel i jego zespół wysunęli hipotezę że skoro rośliny wydają dźwięki słyszalne przez zwierzęta, to być może zwierzęta reagują na te dźwięki i odpowiednio się zachowują. Naukowcy skupili się więc na samicach ciem składających jaja na roślinach. Założyli, że owady będą chciały składać jaja na zdrowych roślinach, by larwy po wykluciu się miały dostęp do jak najlepszego pożywienia. Postanowili więc sprawdzić, czy owady złożą jaja na roślinach, które wydają dźwięki świadczące o tym, iż brakuje im wody.
      W pierwszym eksperymencie, chcąc wyizolować element akustyczny od optycznego i zapachowego, naukowcy skonfrontowali ćmy z dwoma pudełkami. W jednym znajdował się głośnik odtwarzający dźwięk odwodnionego krzaku pomidora, z drugiego pudełka nie wydobywały się żadne dźwięki. Ćmy wyraźnie wybierały pudełko z głośnikiem, interpretując je jako żywą roślinę. To wskazało, że zwierzęta odbierają dźwięki wydawane przez rośliny i reagują na nie. Gdy bowiem naukowcy zneutralizowali organy ciem odpowiadające za odbieranie dźwięków, zwierzęta zaczęły traktować oba pudełka jednakowo, co pokazało, że ich preferencje opierały się właśnie na dźwięku, a nie innych sygnałach.
      W drugim eksperymencie ćmy miały do czynienia z dwoma zdrowymi krzakami pomidorów. Przy jednym z nich ustawiono głośnik wydający dźwięki zestresowanej rośliny, drugi krzak nie wydawał dźwięków. Ćmy wybierały cichą roślinę. Najwyraźniej uznały ją za zdrową, a więc lepsze miejsce do złożenia jaj.
      Podczas trzeciego eksperymentu samice znowu miały do czynienia z dwoma pudełkami. W jednym znajdował się samiec, który emituje ultradźwięki podobne do tych emitowanych przez rośliny. W tym przypadku samice nie wykazywały żadnych preferencji i składały jaja na obu pudełkach.
      Na podstawie tak przeprowadzonych badań naukowcy stwierdzili, że samice reagują na dźwięki wydawane przez rośliny i na tej podstawie decydują o miejscu złożenia jaj. Jesteśmy przekonani, że to dopiero początek. Interakcje akustyczne pomiędzy roślinami a zwierzętami są bez wątpienia znacznie bardziej bogate, stwierdzają badacze.
      Źródło: Female Moths Incorporate Plant Acoustic Emissions into Their Oviposition Decision-Making Process, https://elifesciences.org/reviewed-preprints/104700

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na łamach Cancer Prevention Research ukazały się wyniki badań klinicznych, które wskazują, że orzechy włoskie działają przeciwzapalnie i przeciwnowotworowo. Naukowcy z Wydziału Medycyny University of Connecticut wykazali, że wytwarzanie w jelitach dużych ilości urolityny A ma pozytywny wpływ na obecność markerów stanu zapalnego we krwi, moczu i kale. Może też pozytywnie wpływać na komórki nowotworowe w polipach jelita grubego.
      Podczas testów klinicznych prowadzonych na naszych pacjentach zaobserwowaliśmy, że elagotaniny obecne w orzechach włoskich mają właściwości przeciwzapalne i przeciwnowotworowe. Szczególnie ważna jest jest tutaj zamiana elagotanin w potężną przeciwzapalną urolitnę A przez bakterie jelit, donoszą autorzy badań, którzy pracowali pod kierunkiem doktora Daniela W. Rosenberga. Rosenberg jest specjalistą od biologii nowotworów i onkologii molekularnej. Od ponad 10 lat bada właściwości przeciwzapalne orzechów włoskich.
      Teraz prowadzony przez niego zespół zauważył, że wysoki poziom urolityny A w jelitach – a związek ten jest produktem metabolizmu elagotanin przez mikrobiom jelit – powoduje spadek poziomu markerów stanu zapalnego.
      W badaniach klinicznych wzięło udział 39 pacjentów w wieku 40–65 lat, z których każdy był narażony na zwiększone ryzyko nowotworu jelita grubego. Badanych poproszono, by przez tydzień unikali pożywienia i napojów zawierających elagotaniny, by sprowadzić ich poziom urolityny A do zera lub wartości bliskiej zeru. Następnie, w ramach ściśle kontrolowanej diety, pacjenci jedli między innymi orzechy włoskie. Po trzech tygodniach przeprowadzono u nich kolonoskopię o wysokiej rozdzielczości.
      Jednym z kluczowych wyników badań było stwierdzenie istnienia korelacji pomiędzy poziomem urolityny A w moczu i poziomem peptydu YY w serum. Proteina ta jest wiązana z hamowaniem rozwoju nowotworu jelita grubego. Stwierdzono również, szczególnie u pacjentów otyłych, spadek poziomu licznych markerów stanu zapalnego, który był skorelowany z poziomem urolityny.
      Naukowcy zbadali też komórki polipów jelita grubego, które zostały usunięte pacjentom pod koniec testów klinicznych. Okazało się, że zwiększony przez konsumpcję orzechów włoskich poziom urolityny A był bezpośrednio związany ze zmniejszonym poziomem różnych białek, które zwykle są obecne w polipach. W ten sposób po raz pierwszy wykazano, że orzechy włoskie mogą bezpośrednio wpływać na zdrowie jelita grubego.
      Jakby jeszcze tego było mało, u pacjentów z największym poziomem urolityny A występował najniższy poziom wimentyny, białka powiązanego z zaawansowanym rakiem jelita grubego.
      Urolityna A ma bardzo pozytywny wpływ na stan zapalny, a być może nawet zapobiega nowotworom. Nasze badania dowodzą, że dodanie orzechów włoskich do diety może zwiększyć poziom urolityny i jednocześnie znacząco zmniejszyć stan zapalny, szczególnie u otyłych pacjentów, mówi Rosenberg.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na zbyt wysokie ciśnienie cierpi ponad 30% dorosłych ludzi. Nadciśnienie jest główną przyczyną niedokrwiennej choroby serca, udarów, bierze udział w rozwoju wielu innych chorób. Chorzy biorą leki, zaleca się im ograniczenie spożycia soli (sodu). Tymczasem wyniki badań przeprowadzonych na kanadyjskim University of Waterloo sugerują, że utrzymanie w diecie odpowiedniego stosunku potasu do sodu może być lepszym sposobem na obniżenie ciśnienia krwi, niż samo ograniczenie spożywania sodu.
      Nasze badania wskazują, że dodanie do diety większej ilości pokarmu zawierającego potas, jak banany czy brokuły, ma większy pozytywny wpływ na ciśnienie, niż samo tylko ograniczenie sodu, mówi doktor Anita Layton, wykładowczyni matematyki stosowanej, informatyki, farmacji i biologii.
      Sód i potas to elektrolity, pomagają w przesyłaniu sygnałów elektrycznych w organizmie, wpływają na ilość wody i spełniają wiele innych istotnych funkcji. Wcześni ludzie jedli dużo warzyw i owoców, więc nasz organizm mógł ewoluować tak, że najlepiej działa na diecie zawierającej dużo potasu i mało sodu. Dzisiejsza dieta zachodnia jest pełna sodu i uboga w potas. To może wyjaśniać, dlaczego problem nadciśnienia dotyczy przede wszystkim krajów uprzemysłowionych, dodaje główna autorka badań, doktorantka Melissa Stadt.
      Nie od dzisiaj wiadomo, że zwiększenie spożycia potasu może pomóc w kontrolowaniu ciśnienia krwi. Uczeni z Kanady opracowali model matematyczny, który pokazuje, jak stosunek potasu do sodu wpływa na organizm. Ich model uwzględnia też różnice pomiędzy płciami. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się, że co prawda u mężczyzn nadciśnienie rozwija się łatwiej niż u kobiet przed menopauzą, ale jednocześnie mężczyźni z większym prawdopodobieństwem reagują pozytywnie na zwiększenie stosunku potasu do sodu.
      Ze szczegółami można zapoznać się w artykule Modulation of blood pressure by dietary potassium and sodium: sex differences and modeling analysis, opublikowanym na łamach American Journal of Physiology.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...