Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Na terenie płaskowyżów wschodniego Surinamu odkryto aż 24 nowe gatunki zwierząt, w tym czarną żabę z fluorescencyjnymi fioletowymi esami-floresami. Ekspedycja naukowa była sponsorowana przez 2 kompanie górnicze (Suriname Aluminum Company LLC oraz BHP Billiton Maatschappij Suriname), którym zależało na odnalezieniu złóż boksytu, rudy bogatej w tlenek glinu. Nie wiadomo, czy sensacyjne odkrycie biologiczne nie pokrzyżuje ich planów rozwoju i wydobycia.

Nieznane dotąd gatunki odkryto w 2005 roku na terenie lasów deszczowych i bagien, oddalonych o jakieś 129 km od stolicy państwa Paramaribo. Wyprawę poprowadziła organizacja nonprofit Conservation International. Jak poinformował jej rzecznik Tom Cohen, natrafiono na 1 gatunek żaby, 12 gatunków żuków gnojarzy, 6 gatunków ryb oraz jeden gatunek mrówek.

Naukowcy zaapelowali o lepszą ochronę lasów państwowych, gdzie polowania i górnictwo na małą skalę znajdują się na porządku dziennym.

Firma Suriname Aluminum, która dysponuje zezwoleniem na wydobycie złota w tym rejonie, obiecała, że uwzględni zdobyte dane w swojej dokumentacji.

Zdjęcia zwierząt można zobaczyć na stronie internetowej Conservation International.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Western Australia University poinformowali właśnie o sfilmowaniu i złapaniu ryby na największej głębokości w historii. To efekt ekspedycji podjętej we wrześniu 2022 roku przez jednostkę DSSV Pressure Drop, której celem było zbadanie Rowu Japońskiego, Rowu Izu-Ogasawara oraz Rowu Ryukyu.
      Naukowcy używali podczas badań kamer z przynętami, które przyciągają zwierzęta w pole widzenia. Najpierw w Rowie Izu-Ogasawara sfilmowano rybę na rekordowej głębokości 8336 metrów. Był to przedstawiciel rodzaju dennikowatych (Pseudoliparis). Kilka dni później w Rowie Japońskim na głębokości 8022 metrów złapano dwie dennikowate z gatunku Pseudoliparis belyaevi. To pierwsze ryby schwytane na głębokości ponad 8000 metrów. Dotychczas nie wiedziano też, że Pseudoliparis belyaevi występują tak głęboko. W 2008 roku kamery zarejestrowały je na głębokości 7703 metrów.
      Badamy dennikowate od ponad 15 lat. Głębokość, na jakiej występują, zapiera dech w piersiach, mówi profesor Alan Jamieson. W innych rowach oceanicznych, jak na przykład w Rowie Mariańskim, widujemy je na coraz większych głębokościach. Widzieliśmy je już nieco poniżej 8000 metrów, ale jest ich tam coraz mniej i mniej. W rowach wokół Japonii występują zaś znacznie bardziej obficie, dodaje Jamieson.
      Ryba sfilmowana na rekordowej głębokości to niezwykle mały młody przedstawiciel gatunku. U dennikowatych, w przeciwieństwie do innych ryb głębinowych, to młode żyją na większych głębokościach niż dorosłe.
      Na pierwszych ujęciach filmu widać rybę sfilmowaną na rekordowej głębokości.


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jak się okazuje, przekonanie, że „ryby głosu nie mają” wynika wyłącznie z naszej niewiedzy i niezrozumienia świata zwierząt. Nowe badania przeprowadzone na Cornell University dowodzą, że ryby znacznie częściej komunikują się za pomocą dźwięku niż sądzimy. A niektóre z nich robią to od co najmniej 155 milionów lat. Używały dźwięku do komunikacji na długo przed pojawieniem się naszego praszczura.
      Od dawna było wiadomo, że niektóre ryby wydają dźwięki. Jednak zjawisko to było uważane za coś wyjątkowego. Chcieliśmy się dowiedzieć, czy to rzeczywiście jakaś aberracja czy też może szerszy fenomen, mówi główny autor badań, Aaron Rise z K. Lisa Yang Center for Conservation Bioacoustics na Cornell Lab of Ornithology.
      Naukowcy przyjrzeli się promieniopłetwym. To gromada ryb kostnoszkieletowych, do której należy 99% znanych gatunków ryb. Okazało się, że komunikacją głosową posługuje się lub prawdopodobnie się posługuje 175 rodzin obejmujących 3/4 gatunków promieniopłetwych. Natomiast analiza drzewa ewolucyjnego wykazała, że głos jest dla ryb tak istotny, że wyewoluował niezależnie co najmniej 33 razy.
      Dzięki dekadom podstawowych badań z zakresu ewolucji, które określiły pokrewieństwo pomiędzy gatunkami ryb, możemy teraz odpowiedzieć na wiele pytań o funkcjonowanie i zachowania u około 35 000 gatunków ryb. Jesteśmy w stanie odejść od antropocentrycznego sposobu myślenia. To, czego się nauczyliśmy, daje nam wgląd w komunikację dźwiękową oraz jej ewolucję", mówi współautor badań, profesor William E. Bemis z College of Agriculture and Life Sciences.
      Naukowcy wykorzystali trzy źródła informacji: istniejące nagrania dźwięków wydawanych przez ryby, dane dotyczące anatomii ryb, w których poszukiwali informacji o obecności u poszczególnych gatunków organów potrzebnych do wydawania dźwięków – jak pewnych kości, pęcherza pławnego czy pewnych mięśni – oraz informacji z XIX-wiecznej literatury, z czasów sprzed pojawienia się podwodnych mikrofonów.
      Nie zwracamy uwagę na komunikację głosową u ryb. A przecież stanowią one ponad połowę wszystkich żyjących gatunków kręgowców. Prawdopodobnie nie zwracamy na to uwagi, gdyż ryby trudno jest zauważyć czy usłyszeć, a naukowcy zajmujący się akustyką podwodną skupiali się przede wszystkim na waleniach. A ryby również mają głos, stwierdza profesor Andrew Bass.
      Naukowcy dodają, że za pomocą głosu ryby próbują przyciągnąć partnera, informować o swoim położeniu oraz bronić terytorium czy źródeł żywności. Zauważają, że niektóre z angielskich nazw ryb odnoszą się do wydawanych przez nie dźwięków. Są to na przykład grunts (łuszczowate, od: chrząkać), croakers (kulbinowate, od: krakać), trumpeters (Latridae, od: trębacz).
      Rice ma zamiar kontynuować pracę nad tworzeniem bazy danych dźwięków wydawanych przez ryby. To pokazuje, że komunikacja dźwiękowa jest znacznie bardziej rozpowszechniona, niż to sobie wyobrażaliśmy. Ryby robią wszystko. Oddychają powietrzem, latają, jedzą wszystko... już nic mnie u nich nie zdziwi. Również wydawane przez nie dźwięki, stwierdza Rice.
      Z artykułem Evolutionary Patterns in Sound Production across Fishes możemy zapoznać się na łamach pisma Ichthyology and Herpetology.
      Posłuchajcie ryby, o której tak pisano w artykule Dziwolągi wśród ryb. Ryby, które śpiewają i ryby, które fruwają w wydawanej w Łodzi „Ilustrowanej Republice” z 19 sierpnia 1934 roku: gnieździec (porichtys notatus) melodyjną mieszanką gruchania i skrzeczenia śpiewa swoim młodym kołysanki.

      Takie dźwięki wydaje hajduk rdzawy (Holocentrus rufus).


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jeszcze 200 lat temu ryby z gatunku Sympterichthys unipennis były tak rozpowszechnione w wodach wokół Tasmanii, że stały się jednym z pierwszych gatunków naukowo opisanych morskich ryb. Teraz są pierwszym gatunkiem morskiej ryby, który wyginął w czasach współczesnych.
      W 1802 roku francuski naturalista Francois Peron złowił i opisał Sympterichthys unipennis. Obecnie jest to jedyny przedstawiciel tego gatunku, którym dysponuje nauka. Pomimo intensywnych poszukiwań prowadzonych wzdłuż australijskiego wybrzeża, nie udało się napotkać żadnego żyjącego Sympterichthys unipennis. W 2017 roku na łamach pisma Biological Conservation poinformowano, że od ponad 200 lat nie widziano Sympterichthys unipennis. Teraz gatunek został oficjalnie uznany za wymarły. Po raz pierwszy w historii zadeklarowano wyginięcie morskiej ryby w czasach współczesnych.
      Nie wiadomo, kiedy Sympterichthys unipennis wyginął, ani co było przyczyną zagłady gatunku.
      Sympterichthys unipennis należał do niewielkiej rodziny Brachionichthyidae z rzędu żabnicokształtnych. To endemity zasiedlające wody południowo-wschodniej Australii, od Wielkiej Zatoki Australijskiej po Tasmanię. Obecnie istnieje 13 ich gatunków. Ryby zamieszkują obszary przy dnie, na głębokości do 60 metrów. Wykorzystują płetwy do „chodzenia” po dnie. Niegdyś były bardzo rozpowszechnione, obecnie są rzadkie. Na tyle rzadkie, że w 2018 roku ekolodzy z radością powitali informację o odkryciu nieznanej populacji Thymichthys politus składającej się z 20–40 osobników. Ten gatunek jest obecnie krytycznie zagrożony.
      Brachionichthyidae są niezwykle mocno związane z terenem, na którym występują. Jeśli ich habitat zostaje zniszczony, giną razem z nim. Większość czasu spędzają nieruchomo na dnie. Gdy im coś przeszkodzi, przemieszczają się o kilka metrów. Jako, że w ich rozwoju nie ma stadium larwalnego, nie są w stanie rozprzestrzenić się na inne tereny. Przez to są bardzo podatne na czynniki niszczące ich habitat, mówi ekolog Graham Edgar z University of Tasmania.
      Brachionichthyidae zagrażają rybołówstwo, zanieczyszczenia, inwazyjne gatunki i niszczenie habitatów. Bardzo szkodliwy jest dla nich połów ostryg. Wspomniany już tutaj gatunek Thymichthys politus jest krytycznie zagrożony. Podobnie zresztą jak Brachiopsilus ziebelli, którego nie widziano od 2007 roku.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W odległości zaledwie 900 kilometrów od Bieguna Południowego odkryto pozostałości lasu deszczowego sprzed 90 milionów lat. Analiza znalezionej tam gleby z okresu kredy wykazała obecność korzeni, pyłków i zarodników. To dowodzi, że klimat był wówczas znacznie cieplejszy niż dotychczas sądzono.
      Odkrycia dokonał niemiecko-brytyjski zespół naukowy z Centrum Badań Polarnych i Morskich w Niemczech oraz Imperial College London. Współautorka badań profesor Tina van de Flierdt z Imperial, powiedziała: zachowanie pozostałości po lesie sprzed 90 milionów lat jest czymś wyjątkowym, jednak jeszcze bardziej zaskakujące jest to, czego się dowiadujemy. Nawet w czasie nocy polarnej bagniste lasy deszczowe mogły rosnąc w pobliżu Bieguna Południowego, pokazując nam, ze klimat był wówczas cieplejszy niż sądziliśmy.
      To również sugeruje, że poziom CO2 w atmosferze był w tym okresie wyższy, niż przypuszczano, co może być przyczynkiem do zmian w modelach klimatycznych dla tamtego okresu. Środkowy okres kredy (115–80 milionów lat temu) to okres największego rozkwitu dinozaurów i jednocześnie najgorętszy okres ostatnich 140 milionów lat. Poziom oceanów był wówczas o 170 metrów wyższy niż obecnie, a średnie temperatury w tropikach mogły sięgać 35 stopni Celsjusza.
      Niewiele jednak wiemy o warunkach, jakie wówczas panowały w okolicach bieguna południowego. Teraz naukowcy odkryli tam pozostałości lasu deszczowego, który mógł być podobny do lasów występujących obecnie na Nowej Zelandii. I to mimo faktu, żę przez cztery miesiące w roku panuje na tym terenie mrok. Obecność lasu deszczowego sugeruje że średnie temperatury wynosiły tam około 12 stopni Celsjusza. Mało prawdopodobne, by był tam jakikolwiek lód.
      Pozostałości gleby z tropikalnego lasu pochodzą z osadów pobranych w pobliżu lodowców Pine Island i Thwaites w Zachodniej Antarktyce. Uwagę naukowców przykuła część osadów o nietypowym kolorze. Przeprowadzili więc skanowanie tomografem komputerowym i ujawnili gęstą siec korzeni, które były tak dobrze zachowane, iż można było zobaczyć strukturę poszczególnych komórek. Próbka zawierała też olbrzymią ilość pyłków i zarodników, w tym pierwsze znalezione na tej szerokości geograficznej pozostałości roślin kwitnących.
      Wykonana przez naukowców rekonstrukcja klimatu wykazała, że średnia roczna temperatura na tamtym obszarze wynosiła około 12 stopni Celsjusza, czyli była sporo wyższa niż w Polsce. Z kolei średnia temperatura w miesiącach letnich to około 19 stopni Celsjusza. Temperatura wody w rzekach i bagnach dochodziła do 20 stopni Celsjusza, a ilość opadów dorównywała obecnej ilości opadów w Walii.
      Przed naszymi badaniami uznawano, że w kredzie koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze wynosiła około 1000 ppn. Jednak z modeli uwzględniających zdobyte przez nas dane wynika, że taka jak opisywana temperatura na Antarktyce może być osiągnięta przy koncentracji CO2 rzędu 1120–1680 ppm, mówi główny autor badań, doktor Johann Klages z Centrum Badań Morskich i Polarnych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Tropikalne lasy deszczowe odgrywają kluczową rolę w globalnym systemie klimatycznym (są największym lądowym pochłaniaczem CO2). Ponieważ zajmują dużą powierzchnię i są produktywne przez cały rok, mają też olbrzymi wpływ na globalny cykl obiegu węgla. Choć w ostatnich latach zlewnię Amazonki nawiedziły ciężkie susze, czynniki wpływające na wrażliwość lasu deszczowego na suszę nie są zbyt dobrze poznane.
      W najnowszym studium prof. Pierre Gentine z Uniwersytetu Columbia wykazał, że fotosynteza w wysokich lasach amazońskich (o wysokości powyżej 30 m) jest 3-krotnie mniej wrażliwa na zmienność opadów niż w lasach nieprzekraczających 20 m.
      Wyższe lasy okazały się starsze. Miały też większą biomasę i głębsze systemy korzeniowe, które dając dostęp do wilgoci zgromadzonej w niższych warstwach gleby, zapewniały większą odporność na suszę.
      Choć starsze i wyższe lasy wykazują mniejszą wrażliwość na zmienność opadów (susze), silniej reagują na fluktuacje temperatury i wilgotności powietrza, a te będą narastać wraz ze zmianą klimatu. Nasze badania pokazują, że las amazoński nie reaguje jednorodnie [...].
      Podczas badań zespół Gentine'a posłużył się zdalną obserwacją fluorescencji chlorofilu (fluorescencja chlorofilu służy do usuwania nadmiaru pochłoniętej energii świetlnej). Amerykanie zbierali też dane nt. opadów, niedosytu wilgotności, a także wysokości drzew. Oprócz tego szacowali wiek lasu i biomasę nadziemnej części drzew.
      Autorzy publikacji z pisma Nature Geoscience podkreślają, że uzyskane wyniki pokazują, że np. wylesienie może zwiększyć wrażliwość lasów na suszę (drzewostany staną się wtedy bowiem młodsze).

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...