Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Niezwykłe odkrycie astronomiczne

Rekomendowane odpowiedzi

Astronomowie odkryli, że młoda (ma zaledwie 2-4 milionów lat) gwiazda AB Aurigae, znajdująca się w obłoku Byk-Woźnica w odległości około 460 lat świetlnych od Ziemi, charakteryzuje się niezwykle silnym polem magnetycznym. Według współczesnej wiedzy pole to nie powinno być tak silne. To jedno z najbardziej zadziwiających odkryć astronomicznych ostatnich lat.

Dotychczas uważano, że silne pola magnetyczne tworzą się jedynie wokół olbrzymich bardzo gorących gwiazd. AB Aurigae jest zaledwie 2,7 raza cięższa od naszego Słońca. Jest więc zbyt mała i zimna, by wytworzyć silne pole magnetyczne.

Badacze ze szwajcarskiego Instytutu Paula Scherrera w Villigen odkryli jednak, że wysyła ona promienie X, co jest dowodem na silny magnetyzm. W toku badań wykazano, że źródłem promieniowania może być tylko gwiazda, a nie jakiś inny, pobliski obiekt.

Manuel Guedel, szef szwajcarskiego zespołu astronomów, mówi, że być może wyjaśnieniem zagadki jest zjawisko zwane skamieniałymi polami magnetycznymi. Naukowcy już wcześniej podejrzewali, że pole magnetyczne może powstawać w chmurach, z których powstają gwiazdy. Gdy w pobliżu takiego pola narodzi się gwiazda, może ona "przejąć” istniejące pole magnetyczne.

Nie możemy udowodnić, że tak było w przypadku AB Aurigae – mówi Guedel. Jednak jest to jedyne logiczne wytłumaczenie na gruncie dzisiejszej wiedzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
charakteryzuje się niezwykle silnym polem magnetycznym. Według współczesnej wiedzy pole to nie powinno być tak silne

 

Jeszcze 20 lat temu nikt nie podejrzewał że magnesy neodymowe mogą mieć takie silne pole,

a magnesy z nadprzewodnika ??

a może kolejny pierwiastek z super ciężkich sztucznie wytworzonych będzie miał takie                  właściwości??  8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali
Nie możemy udowodnić, że tak było w przypadku AB Aurigae - mówi Guedel. Jednak jest to jedyne logiczne wytłumaczenie na gruncie dzisiejszej wiedzy.

kolejny raz potwierdza się że wiemy jeszcze wiele mniej, niż byśmy chcieli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir
kolejny raz potwierdza się że wiemy jeszcze wiele mniej, niż byśmy chcieli

 

Byłoby jeszcze śmieszniej gdyby się okazało, że wiemy więcej niż się nam wydaje tylko nie potrafimy tego udowodnić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zależy od interpretacji. Równie dobrze można stwierdzić, że skoro nie potrafisz czegoś udowodnić, to jest to przypuszczenie, a nie wiedza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Czy wiedzą jest tylko to co potrafię udowodnić? Zdajesz sobie sprawę z tego, że aby dobrze zaplanować eksperyment muszę najpierw wiedzieć co chcę udowodnić. Przecież teorię względności najpierw chyba poznano a potem udowodniono?.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybyś miał już wiedzę, nie byłby potrzebny eksperyment. Przeprowadzasz go właśnie po to, by udowodnić przypuszczenie, czyli zamienić je na wiedzę.

 

A teoria z definicji jest teorią, czyli uporządkowanym ciągiem myśli prowadzącym do wniosków, ale wciąż obraca się to wszystko wyłącznie w sferze idei. Poza tym teorii względności do dziś nie udowodniono na 100% - specjalistą w tej dziedzinie nie jestem, ale o ile się orientuję, są w niej "dziury", co nie pozwala uczynić z niej prawdy naukowej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Mam pytanie do mikroosa:

Czy uważasz za prawdę że bańki, takie stawiane na plecach podczas przeziębienia mogą cię wyleczyć? W sumie, ja nie mam żadnej wiedzy teoretycznej, ale to faktycznie działa, potwierdziłem tego działanie na sobie wielokrotnie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie czuję się kompetentny, by odpowiedzieć na to pytanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali
Nie czuję się kompetentny, by odpowiedzieć na to pytanie.

;)

???

But why?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo nigdy się nie interesowałem tym tematem?

Bo nie miałem potrzeby korzystania z tej techniki ani doraźnej potrzeby zdobycia informacji na temat jej skuteczności?

Bo to, że studiuję na Medyku, nie oznacza automatycznie, że jestem lekarzem i pasjonatem wiedzy klinicznej?

Bo nie mam wiedzy na ten temat?

 

Wolę nie odpowiedzieć, niż odpowiedzieć źle albo chlapnąć cokolwiek bez przekonania. Proste? Proste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir
Gdybyś miał już wiedzę, nie byłby potrzebny eksperyment.

 

Wiedza, teoria, idea, prawda naukowa. Wszystko to bardzo interesujące. Moglibyśmy poszukać definicji w filozofii ale oni także prawdopodobnie nie definiują tego jednoznacznie. Pozostaje nam oprzeć się na intuicji.

 

Moim zdaniem naukowiec najpierw wie, potem eksperymantalnie sprawdza czy jest to prawda naukowa. Prawda jest prawdą do czasu, aż kolejny eksperyment nie wykaże, że nie jest tak jak wie. Wówczsa pojawia się nowa idea, nowa teoria, nowa prawda naukowa i tak w kółko. Ale można to opisać inaczej. Najpierw "naukowiec" eksperymentuje. Wytwarza się ogromna ilość wyników eksperymentów. Potem jakiś wybitny naukowiec robi z tego wszystkiego "tablicę mendelejewa" czyli wszystko to podporządkowuje pewnej idei która w nim powstała ni z tego ni z owego nie wiadoma jak,a najczęsciej we śnie. Dla mnie między wiedzą "naukowca" i "wybitnego naukowca" jest taka różnica jak między niewiedzą i wiedzą.

 

Nauka jest wielka a ja malutki. Więc na własny użytek stosuję podobne zasady:

1.najpierw w coś wierzę [ n.p. ...wszystkie dodatki do żywności są szkodliwe..]

2.potem śledzę różne doniesienia najchętniej popularno-naukowe,

3.doniesienia potwierdzające to w co wierzę utwierdzają moje przekonanie że wiem jak jest,

4.doniesienia przeczące mojej wierze traktuję jako wyjątki [n.p. zbadano, że 2 barwniki spożywcze zapobiegają nowotworom ]

5.gdy tracę wiarę, zaczynam wierzyć w coś innego [ n.p. wszystkie dodatki do żywności są pożyteczne] i wracam do p.2

 

Przy tym co gorsza, pożyteczne jest to co jest dla mnie dobre, a szkodliwe to co jest dla mnie niedobre.

Oczywiście odwrotnie może to oceniać ktoś inny [ na przykład sprzedawca, czy wytwórca żywności ]

 

Co zyskuję przy tym podejściu:

-możliwość szybkiej oceny informacji,

-możliwość praktycznego wykorzystnia wiedzy.

 

Jak można zauważyć moja wiedza jest bardzo subiektywna i opiera się głównie na wierze. Nie tworzę nauki. Ja ją konsumuję. Nie jestem naukowcem ale konsumentem wiedzy. Muszę uważać aby nie przykładać sobie magnesów, okadzać skaleczeń, leczyć torfem nowotwory. Wierzę że tak postępuje wiele ludzi.

 

Jak moglem się zorientować wiedza dla Ciebie jest czymś zupełnie innym. Jest w niej coś z Prawdy a nie tylko w najlepszym przypadku poszukiwaniem prawdeczki. Nie ma tam także miejsca na wiarę. Chciałbym wierzyć, że naukowcy chcą odkryć Prawdę, że są bezinteresowni, bezkompromisowi i uczciwi.

 

Przekonaj mnie. Wiedza o wiedzy w kopalniwiedzy jest sprawą istotną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Moim zdaniem naukowiec najpierw wie, potem eksperymantalnie sprawdza czy jest to prawda naukowa.

U la la, to raczej kiepski naukowiec, który z góry zakłada, jak powinien wyjść eksperyment. To bardoz mocno grozi dwiema rzeczami: naginaniem wyników dla potrzeb tezy lub nawet powtarzaniem eksperymentu tak długo, aż uzyska się "poprawny" wynik (w imię zasady, że wynik nieoczekiwany to na pewno artefakt, błąd metody czy coś w tym stylu). Choć sam muszę przyznać, że ciężko jest to przyzwyczajenie pokonać, gdy np. na przygotowanie kluczowego eksperymentu poświęciło się parę miesięcy.

 

1.najpierw w coś wierzę [ n.p. ...wszystkie dodatki do żywności są szkodliwe..]

Dość normalne, w sumie masz do tego prawo.

 

2.potem śledzę różne doniesienia najchętniej popularno-naukowe,

Fajnie, poszukiwanie nowej wiedzy z rzetelnych źródeł to bardzo dobra rzecz.

 

3.doniesienia potwierdzające to w co wierzę utwierdzają moje przekonanie że wiem jak jest,

Ok.

 

4.doniesienia przeczące mojej wierze traktuję jako wyjątki [n.p. zbadano, że 2 barwniki spożywcze zapobiegają nowotworom ]

Okej, ale tylko wtedy, kiedy zmienisz dzięki temu opinię na "generalnie barwniki są złe, ale teraz wierzę, że są dwa wyjątki od tej reguły"

 

Co zyskuję przy tym podejściu:

-możliwość szybkiej oceny informacji,

Szybka nie zawsze jest rzetelna. Talidomid (lek) był zbadny szybko, a jak się skończyła jego kariera, pewnie wiesz (a jeśli nie wiesz, polecam lekturę ku przestrodze)

 

-możliwość praktycznego wykorzystnia wiedzy.

Nie widzę najmniejszego powodu, dla którego moje podejście miałoby nie dawać możliwości zastosowania wiedzy w praktyce.

 

Jak moglem się zorientować wiedza dla Ciebie jest czymś zupełnie innym. Jest w niej coś z Prawdy a nie tylko w najlepszym przypadku poszukiwaniem prawdeczki. Nie ma tam także miejsca na wiarę. Chciałbym wierzyć, że naukowcy chcą odkryć Prawdę, że są bezinteresowni, bezkompromisowi i uczciwi.

Wiesz co, odpowiem Tobie prostym przykładem. Człowiek choruje na nowotwór i trzeba go wyleczyć. Jak myślisz, co lepiej zadziała (dla uproszczenia zakładamy ślepą próbę, czyli pacjenta, który nie wie, co dostał): lek, w który co najwyżej wierzysz, choć nie widać w badaniach jego skuteczności (czyli np. zabijania kom. nowotworowych i utrzymywania przy życiu tych zdrowych), czy lek, którego skuteczność możesz obiektywnie potwierdzić?

 

Drugi przykład: kładziesz się na tory kolejowe, po których za 5 minut przejedzie pociąg. Wierzysz, że przeżyjesz. Jak myślisz, pozwoli Tobie to przeżyć?

 

Ja osobiście myślę, że odpowiedzi na oba przykłady są dość jasne.

 

Moim zdaniem wiara bardzo mocno zakrzywia zdolność do prowadzenia badań. Sam to po sobie widzę, że czasem wszelkie oczekiwania są zupełnie inne, niż rzeczywiste wyniki, a ja przeżywam znaną doskonale wątpliwość: czy nieoczekiwany wynik jest wiarygodny? Przecież w teorii miało byc inaczej. Jeśli go zaakceptujesz, ryzykujesz, że przyczyną tego niespodziewanego wyniku był jedynie błąd metody (ot choćby błąd pipety albo niedodanie do roztworu jednego z reagentów - to się zdarza). Jeśli go odrzucisz i powtórzysz doświadczenie, możesz z kolei stać się ofiarą oskarżenia z cyklu "robisz tak długo, aż wyjdzie to, co chcesz". Tak źle i tak niedobrze. Właśnie dlatego wiara moim zdaniem potrafi sporo schrzanić w badaniach.

 

Przekonaj mnie.

Do czego dokładnie miałbym Ciebie przekonać?

 

Wiedza o wiedzy w kopalniwiedzy jest sprawą istotną.

Zgadzam się. Miejmy nadzieję, że dokopiemy się do czegoś naprawdę wartościowego - Ania i Mariusz dzielnie nad tym pracują ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aha, jeszcze jedno.

 

Dla mnie między wiedzą "naukowca" i "wybitnego naukowca" jest taka różnica jak między niewiedzą i wiedzą.

A moim zdaniem jeżeli obaj kierują się śledzeniem faktów, ich wyniki są tak samo wartościowe.

 

Wspaniale ujęła to kiedyś jedna pani doktor, z którą miałem zajęcia: "Jesteś tym, czym jest twoja ostatnia publikacja". W ogóle była całkowicie przeciwna ustanawianiu tytułów naukowych, za to proponowała jedynie ocenę osiągnięć badacza na podstawie jego bieżących badań. Z jednej strony motywowałoby to "wielkich profesorów" to ciągłej pracy i podnoszenia kwalifikacji, a z drugiej dawałoby szansę szybkiego wybicia się dla naprawdę wybitnych umysłów pomimo niedużego doświadczenia. Tylko z drugiej strony powstaje taki problem, że doświadczenie bywa rzeczą niezastąpioną, której nie znajdziesz w książce ani nikt Ci tego nie przekaże w słowach - to po prostu trzeba sobie wypracować poprzez tysiące powtórzeń czynności, na ogół arcynudnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Co sądzisz o poglądach takich  filozofów nauki  jak Karl Popper i  Thomas Kuhn. Jakie eksperymenty były dla Demokryta podstawą do twierdzenia, że cały wszechświat jest zbudowany z atomów?. Spróbujmy o tym podyskutować.

 

A co do przykładów to rozumiem że chodzi o rozstrzygnięcie następującej hipotezy – czy można w coś wierzyć, czy też nie warto wierzyć. / Odniosę się do drugiego przykładu bo jest klarowniejszy./

 

Zaproponowałeś eksperyment polegający na tym, że kładziemy człowieka, wierzącego że nie zostanie przejechany, nas torach i przepuszczamy pociąg.  Jeśli wynik eksperymentu będzie pozytywny to nie należy wierzyć, a jeśli nic mu się nie stanie to można wierzyć.

 

Ja proponuję inny eksperyment. Połóżmy na torach człowieka nie wierzącego. I podobnie, jeśli zostanie przejechany to należy wierzyć, a jeśli nic mu się nie stanie to można nie wierzyć.

 

Ja osobiście myślę, że wnioski z obu eksperymentów są oczywiste. Problemu czy należy czy nie należy wierzyć nie da się rozstrzygnąć na torach. Cokolwiek położymy na torach to zostanie przejechane.

Natomiast trzymając się tego przykładu ja nie znam człowieka który wierzy że zostanie przejechany przez pociąg, podobnie jak takiego który nie wierzy, że nie zostanie przejechany jak się położy na torach. Wierzyć i nie wierzyć można tylko w coś co nie jest oczywiste!

 

Przyznaję, że używam prowokacyjnie terminu „wiara” w kontekście metody naukowej, żeby nie uciekać od problemu stosując na przykład termin „paradygmat” nie kojarzący się tak bardzo z religią. Nie myli mi się nauka z religią „ale w kominie coś czasem załka”.  ;)

 

Pozdrawiam.

 

PS Z panią doktor zgadzam się całkowicie. A doświadczenie w nauce jest szkodliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem uczciwie:  nie znam się dobrze na filozofii. Ale, jak rozumiem, chodzi Tobie o ten fragment poglądów Poppera, który mówi np., że żadnej teorii nie można uznać za stuprocentowo pewną? Jak najbardziej się z tym zgadzam, podobnie, jak nowoczesna nauka. Historia wiele razy pokazała, że rzeczy pozornie oczywiste okazały się być nieprawdą (choć z drugiej strony pokazała też, jak bardzo ciężko zmienić czasem skostniałe poglądy ludzi - patrz: temat o Prozaku jakiś czas temu). Zgadzam się całkowicie z kryterium falsyfikowalności - zgodnie ze starym powiedzeniem, że "prawdziwa cnota krytyki się nie boi". Skoro miałaby się nie bać, bo jest prawdziwą cnotą (czyli w tym kontekście: prawdą), to nie powinna się niczego bać. Z kolei prawdziwy naukowiec moim zdaniem powinien na swój sposób nawet cieszyć się z obalenia swojej teorii, i to podwójnie: raz, że korzystając z dostępnych możliwości przybliżył ludzi w najlepszy możliwy sposób do wiedzy, i drugi raz, gdy okazuje się, że czyjś wysiłek pomógł odkryć rzeczywistość jeszcze lepiej.

 

Wierzyć i nie wierzyć można tylko w coś co nie jest oczywiste!

A co to znaczy "oczywiste"? Dla mnie oczywistym jest, że pola morfogenetyczne nie istnieją, dla waldiego jest to - przynajmniej wedle moich obserwacji - niemal podstawa poglądów na świat. Przykłady możnaby mnożyć.

 

A doświadczenie w nauce jest szkodliwe.

Chyba wiem, do czego dążysz, i jeśli dobrze to odczytałem Twoje słowa, to chyba źle mnie zrozumiałeś ;) Chodziło mi o coś innego. Jeżeli pod pojęciem doświadczenia rozumiesz stopniowe zakładanie klapek na oczy w wyniku zdobywanej wiedzy, to rzeczywiście, takie doświadczenie jest szkodliwe. Ale ja miałem na myśli trochę inny typ doświadczenia. Głupi przykład: robię obecnie doświadczenia na myszach, które raz na jakiś czas trzeba zaszczepić podskórnie. Jak wiadomo, mysz to małe stworzonko i - jak się zapewne domyślasz - nie zawsze jest to takie proste, by trafić igłą tam, gdzie się chce. A do tego zwierzak może Cię dziabnąć w palec. Osoba doświadczona będzie miała dużo lepszy odsetek poprawnie wykonanych szczepień, przez co jej wyniki będą bardziej wiarygodne. Taki typ doświadczenia miałem na myśli.

 

A tym bardziej doświadczenie przydaje się w sytuacjach podbramkowych. Podręczniki na przykład rzadko mówią o rozwiązywaniu problemów, wiec trzeba się opierać na ustalonych empirycznie rozwiązaniach. W tej sytuacji niemal pewnym jest, że np. pracująca od dobrych 15 lat pani doktor z mojego laboratorium poradzi sobie w sytuacji, gdy nie wszystko idzie dobrze, znacznie lepiej ode mnie.

 

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A co to znaczy "oczywiste"? Dla mnie oczywistym jest, że pola morfogenetyczne nie istnieją, dla waldiego jest to - przynajmniej wedle moich obserwacji - niemal podstawa poglądów na świat. Przykłady możnaby mnożyć.

 

 

prawdziwy naukowiec moim zdaniem powinien na swój sposób nawet cieszyć się z obalenia swojej teorii, i to podwójnie: raz, że korzystając z dostępnych możliwości przybliżył ludzi w najlepszy możliwy sposób do wiedzy, i drugi raz, gdy okazuje się, że czyjś wysiłek pomógł odkryć rzeczywistość jeszcze lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir
....nie znam się dobrze na filozofii

 

Tak chodzi mi o to i o różnicę pomiędzy poznaniem pierwotnym, chaotycznym,  opartym o  doświadczenie i poznaniem wyższym, pochodzącym z rozumu.  Także o to, że cechą charakterystyczną każdej dyscypliny naukowej jest to,”iż rządzona jest ona przez znaczną część swoich dziejów przez paradygmat” / rozumiany jako „powszechnie uznawane osiągnięcia naukowe” czyli coś oczywistego czego już nie trzeba udowadniać bo wszyscy to wiedzą i w to wierzą/.

Także o to że umysł konstruuje pojęcia, domysły, hipotezy i teorie, które później poddaje krytycznej obróbce.”  i t.p i t.d.

 

Nikt z nas nie zna się dobrze na filozofii. Jednak Ty, ja i wielu innych stale poruszamy przy okazji każdego prawie artykułu, właśnie problemy stanowiące domenę filozofii nauki.

 

A doświadczenie. Tu także wchodzimy w filozofię. Oczywiście doświadczenie jest niezbędne w tej podstawowej sferze nauki – poznania pierwotnego. I tu ze wszystkim masz rację. Ale w poznaniu wyższym rozumowym doświadczenie jest przeszkodą. Nie twierdzę, że tylko ludzie młodzi bez doświadczenia dokonali wielkich odkryć. Ale Einstein, Niuton  byli młodzi, pracowali samotnie i bez żadnego doświadczenia dokonali wielkich rewolucji naukowych. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Einstein, Niuton  byli młodzi, pracowali samotnie i bez żadnego doświadczenia dokonali wielkich rewolucji naukowych

 

Ten pierwszy skompilował dwa zgłoszone patenty, i uśpił naukę na 50lat.

Ten drugi babrał się doświadczeniami i naprawdę coś odkrył.

 

Żeby coś odkryć trzeba obserwować i ekperymentować (prowadzi do pogłębienia PM w kierunku nowych rzeczy , innej drogi brak. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do filozofii: nie trzeba się na filozofii "znać". Każdy ma swoją fiilozofię i tyle. Czy muszę znać poglądy średniowiecznych oszołomów, by być dla siebie filozofem? IMO nie ;)

 

Waldi: dlaczego twoim zdaniem Einstein uśpił naukę na 50 lat? Podaj jakieś argumenty ;)

 

U la la, to raczej kiepski naukowiec, który z góry zakłada, jak powinien wyjść eksperyment. To bardoz mocno grozi dwiema rzeczami: naginaniem wyników dla potrzeb tezy lub nawet powtarzaniem eksperymentu tak długo, aż uzyska się "poprawny" wynik (w imię zasady, że wynik nieoczekiwany to na pewno artefakt, błąd metody czy coś w tym stylu). Choć sam muszę przyznać, że ciężko jest to przyzwyczajenie pokonać, gdy np. na przygotowanie kluczowego eksperymentu poświęciło się parę miesięcy.

U la la, to w takim razie mamy dziś kiepskich kiepskich naukowców, np fizyków zajmujących się fizyką cząstek, modelem standardowym itd. Może lepiej w ogóle nie powinni budować LHC, skoro zakładali, że istnieje coś takiego jak bozon Higgsa i że prawdopodobnie zostanie on zaobserwowany podczas eksperymentów. W ogóle te wszystkie kwarki, bozony, neutrina czy miony to jakaś jedna wielka mistyfikacja :)

 

A tak na poważnie: bez takiego "zakładania" i teoretycznych rozważań, fizyka zatrzymałaby się pewnie na Newtonie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A co to znaczy "oczywiste"? Dla mnie oczywistym jest, że pola morfogenetyczne nie istnieją, dla waldiego jest to - przynajmniej wedle moich obserwacji - niemal podstawa poglądów na świat. Przykłady możnaby mnożyć.

prawdziwy naukowiec moim zdaniem powinien na swój sposób nawet cieszyć się z obalenia swojej teorii, i to podwójnie: raz, że korzystając z dostępnych możliwości przybliżył ludzi w najlepszy możliwy sposób do wiedzy, i drugi raz, gdy okazuje się, że czyjś wysiłek pomógł odkryć rzeczywistość jeszcze lepiej.

Tylko problem jest w tym, że prawdziwy naukowiec w celu udowodnienia swojej tezy (w tym wypadku: istnienia PM) będzie używał konkretów.

 

 

 

Sebaci - co do LHC, to mów co chcesz, ale dla mnie to jest mało istotny projekt. Sorry, ale jeśli ma on kosztować tyle samo, co Human Genome Project, a nie jest nawet znane potencjalne zastosowanie tych odkryć poza wartością czysto poznawczą, to dla mnie to nie jest gra warta świeczki. Myślę, że nauka ma większe i ważniejsze wyzwania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir
Co do filozofii: nie trzeba się na filozofii "znać". Każdy ma swoją fiilozofię i tyle. Czy muszę znać poglądy średniowiecznych oszołomów, by być dla siebie filozofem?

 

A na czym trzeba ? Czy fizykę też każdy powiniem mieć dla siebie. Twórcą atomistyki na której się jak widzę znasz był filozof i to starożytny ale masz rację też śmieszny oszołom. ;)

 

Z drugiej strony może faktycznie masz rację. Każdy człowiek powiniem mieć swoją własną wiedzę i ją w zasadzie ma. Wiedza którą mam jest przecież moja. ;)

 

Chociaż z trzeciej strony może warto czytać kopalniewiedzy  :D bo a nóż da się uzupełnić tą swoją wiedzę. I to robimy.  ;D

A może także warto tych oszołomów poczytać.  :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Waldi: dlaczego twoim zdaniem Einstein uśpił naukę na 50 lat? Podaj jakieś argumenty

 

Skompilował dwa zgłoszone patenty i wyprowadził e=mc2 , światu był potrzebny prosty wzór na wszystko a media okrzyknęly go guru, ale brak właściwego PM do tych odkryć uniemożliwiło mu posunięcie tego dalej, a ci którzy zgłosili patenty (mieli właściwe PM po temu) zamilkli, a świat ruszył w poszukiwanie czegoś co nie istniało (to tak jakby zacząć badać szalenie ważną informację z telewizji że jasio pierdnął a on pierdnął i to wszystko) tymczasem to z czego kompilował zawierało czynniki (związki)elektryczne  i wyraźnie wskazywało że wszechświat i oddziaływania w nim mają naturę elektryczną ( inaczej grawitacja jest zjawiskiem elektrycznym) , Jego wzór jest prawdziwy ale odwraca uwagę (obcina) inne możliwości wskazanene w tamtych patentach kierując setki następnych naukowców w pustkę umysłowych poszukiwań (poszukiwań przyczyn pierdnięcia) wśród skomplikowanej matematyki (równania schredingera, hiptetyczne cząstki itd.) gdy tymczasem podchodząc do tematów od strony elektrycznej można byłoby już być o wiele dalej (zamiast teraz z obciachem przyznawac że neutrina mają masę - ale show musi trwać), Tesla zoriętował się w temacie jako pierwszy , tyle że jego poglądy o darmowej energi dla wszystkich naruszały interes gości co zainwestowali w elektrownie nad niagarą (dostał w czambuł) a dokumentacja została wyniesiona i ukryta (co nie oznacza że w tajemnicy technologia nie rozwijana). Wiesz że do obliczeń przy wystrzeliwaniu misji np. na marsa wogóle nie korzysta się z pomysłu enstaina , bo wszędzie występują potężne pola elektryczne a jego wzorek o napięciu ani słowa nie mówi. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tesla to ten kolo co ponoć ze 100 lat temu wymyślił technologię komunikacji bezprzewodowej? Mógłbyś powiedzieć (lub podać linki) coś więcej o nim i o tej "darmowej energii"?

 

Skoro grawitacja ma być zjawiskiem elektrycznym, to znaczy że co, jakieś ładunki elektryczne przepływają między przyciągającymi się ciałami? ;)

 

Fakir: filozofia != wiedza.

 

Mikroos: a ten Projekt Poznania Genomu Człowieka (dobrze napisałem? 8) to już został ukończony, czy nie :>

 

A korzyści z fizyki? Na myśl przychodzą mi podróże międzygwiezdne, albo tworzenie wormholi, co pozwoliłoby przenosić się w baaaaaaaardzo odległe miejsca ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Fakir: filozofia != wiedza.

 

:)Filozofia = "poszukiwanie mądrości". A między wiedzą i mądrością jest jednak różnica. ;)

 

Ale nie chcę się czepiać  ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po dziesięcioleciach udało się odkryć ambipolarne (dwukierunkowe) pole elektryczne Ziemi. To słabe pole elektryczne naszej planety, które jest tak podstawową jej cechą jak grawitacja czy pola magnetyczne. Hipoteza o istnieniu takiego pola pojawiła się ponad 60 lat temu i od tamtego czasu poszukiwano tego pola. Jest ono kluczowym mechanizmem napędzającym „wiatr polarny”, czyli ucieczkę naładowanych cząstek z ziemskiej atmosfery w przestrzeń kosmiczną. Ma ona miejsce nad ziemskimi biegunami.
      „Wiatr polarny” został odkryty w latach 60. XX wieku. Od samego początku naukowcy uważali, że jego siłą napędową jest nieznane pole elektryczne. Uważano, że jest ono generowane w skali subatomowej i jest niezwykle słabe. Przez kolejnych kilkadziesiąt lat ludzkość nie dysponowała narzędziami, które mogły zarejestrować takie pole.
      W 2016 roku Glyn Collinson i jego zespół z Goddars Space Flight Center zaczęli pracować nad instrumentami zdolnymi do zmierzenia ambipolarnego pola elektrycznego. Stworzone przez nich urządzenia oraz metoda pomiaru zakładały przeprowadzenie badań za pomocą rakiety suborbitalnej wystrzelonej z Arktyki. Badacze nazwali swoją misję Endurance, na cześć statku, którym Ernest Shackleton popłynął w 1914 roku na swoją słynną wyprawę na Antarktykę. Rakietę postanowiono wystrzelić ze Svalbardu, gdzie znajduje się najbardziej na północ wysunięty kosmodrom. Svalbard to jedyny kosmodrom na świecie, z którego można wystartować, by przelecieć przez wiatr polarny i dokonać koniecznych pomiarów, mówi współautorka badań, Suzie Imber z University of Leicester.
      Misja Endurance została wystrzelona 11 maja 2022 roku. Rakieta osiągnęła wysokość 768,03 km i 19 minut później spadła do Morza Grenlandzkiego. Urządzenia pokładowe zbierały dane przez 518 kilometrów nabierania wysokości i zanotowały w tej przestrzeni zmianę potencjału elektrycznego o 0,55 wolta. Pół wolta to tyle co nic, to napięcie baterii w zegarku. Ale to dokładnie tyle, ile trzeba do napędzenia wiatru polarnego, wyjaśnia Collinson.
      Generowane pole elektryczne oddziałuje na jony wodoru, które dominują w wietrze polarnym, z siłą 10,6-krotnie większą niż grawitacja. To więcej niż trzeba, by pokonać grawitację. To wystarczająco dużo, by wystrzelić jony z prędkością naddźwiękową prosto w przestrzeń kosmiczną, dodaje Alex Glocer z NASA. Pole napędza też cięższe pierwiastki, jak jony tlenu. Z badań wynika, że dzięki obecności tego pola elektrycznego jonosfera jest na dużej wysokości o 271% bardziej gęsta, niż byłaby bez niego. Mamy tutaj rodzaj taśmociągu, podnoszącego atmosferę do góry, dodaje Collinson.
      Pole to nazwano ambipolarnym (dwukierunkowym), gdyż działa w obie strony. Opadające pod wpływem grawitacji jony ciągną elektrony w dół, a w tym samym czasie elektrony – próbując uciec w przestrzeń kosmiczną – ciągną jony w górę. Wskutek tego wysokość atmosfery zwiększa się, a część jonów trafia na wystarczającą wysokość, by uciec w przestrzen kosmiczną w postaci wiatru polarnego.
      Odkrycie ambipolarnego pola elektrycznego otwiera przed nauką nowe pola badawcze. Jest ono bowiem, obok grawitacji i pola magnetycznego, podstawowym polem energetycznym otaczającym naszą planetę, wciąż wpływa na ewolucję naszej atmosfery w sposób, który dopiero teraz możemy badać. Co więcej, każda planeta posiadająca atmosferę powinna mieć też ambipolarne pole elektryczne. Można więc będzie go szukać i badać na Marsie czy Wenus.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Międzynarodowy zespół astronomów poinformował o odkryciu jednych z najgorętszych gwiazd we wszechświecie. Temperatura powierzchni każdej z 8 gwiazd wynosi ponad 100 000 stopni Celsjusza. Są więc one znacznie gorętsze niż Słońce.
      Autorzy badań przeanalizowali dane pochodzące z Southern African Large Telescope (SALT). Ten największy na Półkuli Południowej teleskop optyczny posiada heksagonalne zwierciadło o wymiarach 10x11 metrów. Naukowcy przeprowadzili przegląd danych pod kątem bogatych w hel karłów i odkryli niezwykle gorące białe karły oraz gwiazdy, które się wkrótce nimi staną. Temperatura powierzchni najbardziej gorącego z nich wynosi aż 180 000 stopni Celsjusza. Dla porównania, temperatura powierzchni Słońca to „zaledwie” 5500 stopni Celsjusza.
      Jedna ze zidentyfikowanych gwiazd znajduje się w centrum odkrytej właśnie mgławicy o średnicy 1 roku świetlnego. Dwie inne to gwiazdy zmienne. Wszystkie z gorących gwiazd znajdują sie na zaawansowanych etapach życia i zbliżają do końca etapu białch karłów. Ze względu na niezwykle wysoką temperaturę gwiazdy te są ponadstukrotnie jaśniejsze od Słońca, co jest niezwykłą cechą jak na białe karły.
      Białe karły to niewielkie gwiazdy, rozmiarów Ziemi, ale o olbrzymiej masie, porównywalnej z masą Słońca. To najbardziej gęste z gwiazd wciaż zawierających normalną materię. Z kolei gwiazdy, które mają stać się białymi karłami są od nich kilkukrotnie większe, szybko się kurczą i w ciągu kilku tysięcy lat zmienią się w białe karły.
      Gwiazdy o temperaturze powierzchni 100 000 stopni Celsjusza lub więcej są niezwykle rzadkie. Byliśmy bardzo zdziwieni, gdyż znaleźliśmy ich aż tak wiele. Nasze odkrycie pomoże w zrozumieniu ostatnich etapów ewolucji gwiazd, mówi Simon Jeffery z Armagh Observatory and Planetarium, który stał na czele grupy badawczej.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Intensywność pola magnetycznego Ziemi zmniejsza się od około 200 lat. Proces ten przebiega na tyle szybko, że niektórzy naukowcy ogłosili, iż w ciągu 2000 lat dojdzie do zamiany biegunów magnetycznych. Przebiegunowanie mogłoby spowodować, że przez kilka tysięcy lat Ziemia byłaby gorzej chroniona przed szkodliwym promieniowaniem kosmicznym i słonecznym. To z kolei doprowadziłoby do poważnych zakłóceń i awarii sprzętu elektronicznego, wzrostu przypadków zachorowań na nowotwory i zwiększenia się liczby mutacji genetycznych. Niewykluczone, że ucierpiałyby też te gatunki zwierząt, które w swoich migracjach orientują się wedle pola magnetycznego.
      Naukowcy z MIT-u opublikowali na łamach PNAS artykuł opisujący wyniki ich badań nad stanem pola magnetycznego planety. Ich zdaniem przebiegunowanie nie grozi nam w najbliższym czasie. Uczeni obliczyli średnią intensywność stabilnego ziemskiego pola magnetycznego na przestrzeni ostatnich 5 milionów lat i odkryli, że obecnie pole to jest dwukrotnie bardziej intensywne niż średnia z tego okresu. To oznacza, że minie jeszcze sporo czasu, zanim pole magnetyczne planety stanie się niestabilne i dojdzie do przebiegunowania. To olbrzymia różnica, czy dzisiejsze pole magnetyczne jest takie jak średnia długoterminowa czy też jest powyżej średniej. Teraz wiemy, że nawet jeśli intensywność pola magnetycznego Ziemi się zmniejsza to jeszcze przez długi czas będzie się ono znajdowało w bezpiecznym zakresie - mówi Huapei Wang, główny autor badań.
      Z innych badań wiemy, że w przeszłości wielokrotnie dochodziło do przebiegunowania naszej planety. Jest to jednak proces bardzo nieregularny. Czasami przez 40 milionów lat nie było przebiegunowania, a czasem bieguny zmieniały się 10-krotnie w ciągu miliona lat. Średni czas pomiędzy przebiegunowaniami wynosi kilkaset tysięcy lat. Ostatnie przebiegunowanie miało miejsce około 780 000 lat temu, zatem średnia już została przekroczona - dodaje Wang.
      Sygnałem nadchodzącego przebiegunowania jest znaczący spadek poniżej średniej długoterminowej intensywności pola magnetycznego. To wskazuje, że stanie się ono niestabilne. Zarówno z badań terenowych jak i satelitarnych mamy dobre dane dotyczące ostatnich 200 lat. Mówiąc o przeszłości musimy opierać się na mniej pewnych szacunkach.
      Grupa Wanga zdobywała informacje o przeszłości ziemskiego pola magnetycznego badając skały wyrzucone przez wulkany na Galapagos. To idealne miejsce, gdyż wyspy położone są na równiku. Stabilne pole magnetyczne jest dipolem, jego intensywność powinna być taka sama na obu biegunach, a na równiku powinna być o połowę mniejsza. Wang stwierdził, że jeśli pozna historyczną intensywność pola magnetycznego na równiku i na biegunach uzyska dokładne dane na temat średniej historycznej intensywności. Sam zdobył próbki z Galapagos, a próbki z Antarktyki dostarczyli mu naukowcy ze Scripps Institution of Oceanography. Naukowcy najpierw zmierzyli naturalny magnetyzm skał. Następnie podgrzali je i ochłodzili w obecności pola magnetycznego i zmierzyli ich magnetyzm po ochłodzeniu. Naturalny magnetyzm skał jest proporcjonalny do pola magnetycznego, w którym stygły. Dzięki eksperymentom naukowcy byli w stanie obliczyć średnią historyczną intensywność pola magnetycznego. Wynosiła ona około 15 mikrotesli na równiku i 30 mikrotesli na biegunach. Dzisiejsza intensywność wynosi zaś, odpowiednio, 30 i 60 mikrotesli. To oznacza, że dzisiejsza intensywność jest nienormalnie wysoka i jeśli nawet ona spadnie, to będzie to spadek do długoterminowej średniej, a nie ze średniej do zera, stwierdza Wang.
      Uczony uważa, że naukowcy, którzy postulowali nadchodzące przebiegunowanie opierali się na wadliwych danych. Pochodziły one z różnych szerokości geograficznych, ale nie z równika. Dopiero Wang wziął pod uwagę dane z równika. Ponadto odkrył, że w przeszłości źle rozumiano sposób, w jaki w skałach pozostaje zapisana informacja o ziemskim magnetyzmie. Z tego też powodu przyjęto błędne założenie. Uznano, że gdy poszczególne ferromagnetyczne ziarna w skałach ulegały schłodzeniu spiny elektronów przyjmowały tę samą orientację, z której można było odczytać intensywność pola magnetycznego. Teraz wiemy, że jest to prawdą ale tylko do pewnej ograniczonej wielkości ziaren. Gdy są one większe spiny elektronów w różnych częściach ziarna przyjmują różną orientację. Wang opracował więc metodę korekty tego zjawiska i zastosował ją przy badaniach skał z Galapagos.
      Wang przyznaje, że nie wie, kiedy dojdzie do kolejnego przebiegunowania. Jeśli założymy, że utrzyma się obecny spadek, to za 1000 lat intensywność pola magnetycznego będzie odpowiadała średniej długoterminowej. Wówczas może zacząć się zwiększać. Tak naprawdę nie istnieje sposób, by przewidzieć, co się stanie. Proces magnetohydrodynamiczny ma bowiem chaotyczną naturę".

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcom z University of Massachusetts w Amherst udało się rozwiązać jedną z podstawowych zagadek astronomii, na którą odpowiedzi szukano od lat. Dzięki ich pracy, opublikowanej na łamach Nature, wiemy, dlaczego niektóre z najstarszych i najbardziej masywnych galaktyk bardzo szybko przestały być aktywne i nie pojawiają się w nich już nowe gwiazdy.
      Najbardziej masywne galaktyki we wszechświecie powstały niezwykle szybko, krótko po Wielkim Wybuchu sprzed niemal 14 miliardów lat. Jednak z jakiegoś powodu przestały działać. Już nie powstają w nich nowe gwiazdy, mówi profesor Kate Whitaker. To właśnie formowanie się nowych gwiazd jest jednym z procesów umożliwiających wzrost galaktyk. Od dawna wiemy, że wczesne masywne galaktyki stały się nieaktywne, ale dotychczas nie wiedzieliśmy dlaczego.
      Zespół Whitaker połączył dane z teleskopu Hubble'a i ALMA. Pierwszy z nich obserwuje wszechświat w zakresie od ultrafioletu do bliskiej podczerwieni – w tym część zakresu widzialnego dla ludzkiego oka – drugi zaś pracuje w spektrum pomiędzy 0,32 do 3,6 mm, którego nasze oczy nie widzą.
      Naukowcy poszukiwali za pomocą ALMA niewielkich ilości zimnego gazu, który stanowi główne źródło energii dla procesu tworzenia się nowych gwiazd. We wczesnym wszechświecie, a więc i w tych galaktykach, było bardzo dużo tego gazu. Skoro galaktyki te przestały szybko tworzyć nowe gwiazdy, to powinno im sporo takiego gazu pozostać", spekulowali uczeni. Jednak okazało się, że w badanych galaktykach pozostały jedynie śladowej ilości zimnego gazu znajdujące się w okolicach ich centrów. To zaś oznacza, że w ciągu kilku pierwszych miliardów lat galaktyki te albo zużyły cały gaz, albo go wyrzuciły. Niewykluczone też, że istnieje jakiś mechanizm, który blokuje uzupełnianie gazu przez galaktyki.
      W następnym etapie badań naukowcy chcą sprawdzić, jak bardzo zagęszczony jest ten pozostały w starych galaktykach gaz i dlaczego znajduje się wyłącznie w pobliżu ich centrum.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na obrzeżach Drogi Mlecznej znajduje się stara gwiazda, która prawdopodobnie zawiera pozostałości po kolosalnej eksplozji hipernowej, do której doszło w okresie, gdy nasza galaktyka tworzyła swoje gwiazdy. Do takich wniosków doszli astronomowie z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego. Ich zdaniem wysoka zawartość ciężkich pierwiastków we wspomnianej gwieździe może być wyłącznie wynikiem syntezy na drodze wysokoenergetycznego procesu r.
      Zdaniem specjalistów, około połowy wszystkich jąder ciężkich pierwiastków we wszechświecie musiało powstać w wyniku wychwytu szybkich neutronów przez nuklidy, czyli w procesie r. Nie do końca wiadomo, gdzie proces r się odbywał, jednak jedna z hipotez mówi o połączeniach gwiazd neutronowych. Tymczasem zgodnie z nowymi modelami chemicznej ewolucji galaktykach, w ten sposób nie mogło powstać aż tak dużo ciężkich pierwiastków, jak jest ich obecnie.
      Dlatego też David Yong i jego koledzy przyjrzeli się halo Drogi Mlecznej, które zawiera wiele starych gwiazd. W jednej z nich, SMSS J200322.54−114203.3, zauważono olbrzymią liczbę pierwiastków, które mogły powstać w drodze procesu r: cynk, uran, europ, a nawet złoto. Stwierdzili jednocześnie, że poza tym gwiazda jest niezwykle uboga w metale w porównaniu z gwiazdami w podobnym wieku.
      Po przeanalizowaniu różnych scenariuszy naukowcy doszli do wniosku, że taki skład SMSS J200322.54−114203.3 mógł pojawić się wyłącznie w wyniku magnetorotacyjnej hipernowej. Zgodnie z modelami – bo zjawiska takiego nigdy nie zaobserwowano – magnetorotacyjna hipernowa pojawia się, gdy jądro szybko obracającej się wysoce namagnetyzowanej gwiazdy o masie 25-krotnie większej niż masa Słońca, zapada się w czarną dziurę, uwalniając 10-krotnie więcej energii niż supernowa. Wyliczyliśmy, że 13 miliardów lat temu SMSS J200322.54−114203.3 utworzyła chemiczną zupę, która zawierała resztki takiej hipernowej. Dotychczas nikt nie znalazł śladów tego zjawiska, mówi Yong.
      Australijczycy uważają, że początek SMSS J200322.54−114203.3 dała krótko żyjąca gwiazda, która zaledwie 1 miliard po powstaniu wszechświata zamieniła się w magnetorotacyjną hipernową.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...