Sign in to follow this
Followers
0

O łacinie, prawach zwierząt, starożytności i komputerach
By
KopalniaWiedzy.pl, in Wywiady
-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
Chińczycy wykonali kolejny ważny krok w kierunku stworzenia kwantowego internetu – przesłali splątane fotony pomiędzy dwoma dronami znajdującymi się kilometr od siebie. Jak już wcześniej informowaliśmy, naukowcy z Państwa Środka potrafią przesłać kwantowy klucz szyfrujący na odległość liczoną w tysiącach kilometrów i wysyłają splątane fotony pomiędzy stacją naziemną a satelitą. W ich osiągnięciach swój udział ma Polak, profesor Artur Ekert. Tym razem pokazali, że można je przesłać na nieduże odległości pomiędzy niedrogimi urządzeniami i – po raz pierwszy – pomiędzy poruszającymi się urządzeniami.
Autorami najnowszego osiągnięcia są Zhenda Xie i jego koledzy w Uniwersytetu w Nankinie.
Na pokładzie jednego z dronów znajdował się laser, który stworzył parę splątanych fotonów rozdzielając pojedynczy foton za pomocą kryształu. Jeden z tych fotonów został wysłany do stacji naziemnej, a drugi do innego drona. Dzięki splątaniu można zmierzyć stan jednego fotonu badając foton z nim splątany. Pomiar odbywa się natychmiast i jest niezależny od odległości. To właśnie natychmiastowy pomiar spowodował, że Albert Einstein nazwał splątanie kwantowe „upiornym działaniem na odległość”.
Na pokładzie obu dronów znajdowały się urządzenia, których zadaniem było dbanie, by nadajnik i odbiornik były przez cały czas ustawione w jednej linii. Stan każdego z fotonów mierzyła stacja naziemna, a uzyskane wyniki dowodzą, że fotony były splątane.
Chińczycy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Xie uważa, że za pomocą bardziej zaawansowanych dronów umieszczonych wyżej, z dala od zanieczyszczeń powietrza i przy dobrej pogodzie, można będzie przesyłać splątane fotony na odległość ponad 300 kilometrów. Z kolei tańsze mniejsze drony posłużą do nawiązywania łączności na krótszych dystansach. A nawet zapewnienia łączności pomiędzy pojazdami.
Osiągnięcie Chińczyków to bardzo ważny krok w kierunku powstania kwantowego internetu, uważa Siddarth Joshi z Uniwersytetu w Bristolu. Dony mogą stać się ostatnim elementem takiego internetu, przekazując sygnał ze stacji nadawczej do naszych domów czy samochodów. Wyobraźmy sobie, że jedziemy samochodem i potrzebujemy bezpiecznego łącza komunikacyjnego. Mogą je zapewnić drony latające wokół pojazdu, mówi Joshi.
Zdaniem Myunghika Kima z Imperial College London, umieszczenie tak złożonych elementów optycznych na poruszających się dronach i utrzymanie pomiędzy nimi łączności to dowód na wysoki stopień zaawansowania technicznego chińskich naukowców.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Pochówek rocznego dziecka sprzed 2000 lat, któremu towarzyszył pogrzebany z nim szczeniak, zwierzęce ofiary oraz zabawki to wyjątkowe znalezisko, donoszą francuscy archeolodzy. Dziecko zmarło w rządzonej przez Rzymian Galii i zostało pochowane w drewnianej 80-centymetrowej trumnie umieszczonej w grobie o wymiarach 2x1 metr.
Trumna otoczona była licznymi przedmiotami. Archeolodzy znaleźli m.in. miniaturowe terakotowe wazy i szklane misy, które prawdopodobnie zawierały olejki i leki, pół świni, trzy szynki, inne fragmenty ciała świni oraz dwa kurczaki bez głów. Wśród innych zabytków była też ozdobna miedziana szpila używana do przymocowania całunu oraz 30-centymetrowy metalowy pierścień połączony z zagiętym metalowym prętem. To prawdopodobnie zabawka. Koniec pręta znajdował się między nogami szczeniaka umieszczonego poza trumną u stóp zmarłego. Szczeniak miał na szyi obrożę z dekoracjami z brązu, do której przymocowany był dzwoneczek.
Naukowców biorących udział w wykopaliskach szczególnie poruszył mleczny ząb starszego dziecka – być może kogoś z rodzeństwa zmarłego – umieszczony na muszli.
W rzymskiej Galii dorośli byli zwykle kremowani. Dzieci jednak chowano na terenie należącym do rodziców. Znaleziony pochówek sugeruje, że w pobliżu mogą znajdować się pozostałości dużego budynku mieszkalnego.
"Przedmioty, które towarzysz zmarłemu są wyjątkowe, zarówno jeśli chodzi o ich liczbę, jak i jakość. Tak dużo naczyń i ofiar zwierzęcych oraz przedmioty osobiste wskazują, że rodzina dziecka należała do wyższej klasy społecznej. Wcześniej wielokrotnie znajdowano psy pochowane z małymi dziećmi, jednak tutaj mamy wyjątkową obrożę i dzwonek", mówią przedstawiciele francuskiego Narodowego Instytutu Archeologii Ratunkowej (Inrap).
Pochówek znaleziony na lotnisku w Clermont-Ferrand jest najstarszym i najważniejszym pochówkiem dziecka na terenie Francji. Znaleziono już grób wcześniejszy o kilkadziesiąt lat, pochodzący z okresu podboju Galii przez Rzymian, jednak złożona w nim liczna broń sugeruje, że spoczął tam żołnierz.
Laurence Lautier, która kieruje wykopaliskami w Clermont-Ferrand podkreśla, że ze względu na liczbę naczyń i innych ofiar mamy tu do czynienia z czymś wyjątkowym. W tego typu grobach zwykle znajdujemy 1-2 naczynia u stóp zmarłego. Tutaj jest ich około 20 oraz dużo żywności. Jej zdaniem rodzice dziecka byli bardzo bogaci, a umieszczone w grobie misy i dzbany mogły być dziecięcą zastawą ze stypy".
Obecnie trwają badania naczyń, które mają dać odpowiedź na pytanie, co się w nich znajdowało.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Na północnych terenach hiszpańskiej prowincji Kastylia i Leon znaleziono 66 obozów rzymskich legionów. Obozy, datowane na koniec republiki i początek istnienia cesarstwa, były zakładane przez oddziały, które szły walczyć z asturyjskimi plemionami, zdusić rewolty Kantabryjczyków, zabezpieczać drogi czy kopalnie. Odnalezienie tak dużej liczby obozów znakomicie zwiększy naszą wiedzę na temat rzymskiej obecności na Półwyspie Iberyjskim.
Obozy udało się zidentyfikować za pomocą wielu połączonych technik badawczych. Głównie wykorzystano fotografię lotniczą i satelitarną oraz LIDAR w połączeniu z Google Maps i Bing Maps. Gdy już zauważono strukturę wskazującą na istnienie rzymskiego obozu wojskowego, wysyłano archeologów, którzy rozpoczynali badania terenowe.
Większość ze znalezionych stanowisk archeologicznych to obozy tymczasowe, które rzymska armia zakładała podczas przemieszczania się po wrogim terytorium lub podczas manewrów w pobliżu dużych baz. Duża liczba znalezionych obozów potwierdza to, co wiemy już z innych źródeł – góry północno-zachodniej Hiszpanii były dla legionistów bardzo niebezpiecznym miejscem, gdyż przeciwnik łatwo mógł przygotować zasadzkę. Sytuacja była tam do tego stopnia złożona, że podczas wojny kantabryjskiej (lata 29–19 przed naszą erą) – która stanowiła ostatni element podboju Półwyspu przez Rzymian – na miejsce przyjechał sam cesarz Oktawian August, który osobiście poprowadził kampanię przeciwko Iberom.
Odkrywcy informują, że 25 zidentyfikowanych obozów znajduje się pomiędzy Palencią a Burgos oraz w południowej Kantabrii. W kolei w prowincji Leon w różnych dolinach rzecznych znaleziono 41 obozów. Są wśród nich zarówno małe forty o powierzchni kilkuset metrów kwadratowych, jak i olbrzymie 15-hektarowe obozowiska, gdzie mógł się zmieścić cały legion wraz z oddziałami pomocniczymi.
Odkrycie dwóch dużych obozów w pobliżu miasta Astorga czy koncentracja małych obozów w pobliżu Leon jest znaczące. Niektóre z tych miejsc mają prawdopodobnie związek z podbojem dokonywanym pod koniec pierwszego wieku przed Chrystusem, a inne spełniały różne funkcje w czasie pokoju, stwierdzają autorzy badań.
Rzymski podbój dzisiejszej Hiszpanii rozpoczął się w 218 roku p.n.e. Legiony walczyły tam z Kartagińczykami, Iberami, Luzytanami, Kantabryjczykami i innymi plemionami celtyckimi. Na ternie Półwyspu walczyli najwybitniejsi rzymscy wodzowie i politycy, jak Scypion Afrykański, Kato Starszy, Gajusz Mariusz czy Gajusz Juliusz Cezar.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Chrzest Mieszka I w obrządku rzymskim na trwałe związał Polskę ze światem łacińskim. Jest to fakt powszechnie znany, natomiast relacje Polski ze światem greckim są dużo słabiej zbadane. A przecież język grecki obecny był w Polsce od czasów pierwszych Piastów, osiągając apogeum swojego znaczenia pod koniec XVI w. i na początku XVII w., w czasach Zygmunta III Wazy. Chociaż nigdy nie mogli się równać liczebnie z diasporą żydowską, włoską czy ormiańską, Grecy podróżowali po dawnej Polsce i osiedlali się w niej już od czasów Bolesława Chrobrego, dopełniając z czasem obrazu wielokulturowej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Celem tej książki jest przypomnienie i odkrycie greckich kart w dziejach Polski we wszelkich możliwych historycznych aspektach poprzez niemal 200 "miniatur", czyli case studies zogniskowanych na jednej osobie, jednym zjawisku, jednym artefakcie, tak aby z tych oderwanych faktów i zjawisk mógł powstać spójny zbiorowy obraz grecko-polskich relacji w przeszłości.
Fragment Przedmowy
Monografia Gościwita Malinowskiego podtrzymuje najlepsze wzorce pisarstwa historycznego. Mam tu na myśli zdecydowanie deskryptywny charakter Jego wywodów. Nawet tam, gdzie wydawałoby się, że poniosą go emocje, zachowuje spokój i rzeczowo kontrargumentuje. Książka ma charakter interdyscyplinarny. Wszystkie dziedziny (historia z geografią, archeologia z językoznawstwem i filologią, etnografia z heraldyką itd.) współistnieją ze sobą, a autor w umiejętny i warsztatowo finezyjny sposób zestraja je, tworząc w konsekwencji spójny i czytelny dyskurs. Praca Malinowskiego jest dziełem nowatorskim i prekursorskim nie tylko na gruncie polskim. Nie znam autora polskiego czy zagranicznego, który podjąłby się tematu paranteli między Grecją i swoim krajem, obejmującego okres od czasów najdawniejszych do naszych dni.
Prof. nadzw. dr hab. Ilias Wrazas
Zamówienia można składać pod adresem: sekretariat.ik@uwr.edu.pl
-
By KopalniaWiedzy.pl
Chińska sonda Chang'e 5 wystartowała z powierzchni Księżyca i wiezie na Ziemię pobrane przez siebie próbki gleby. To pierwsza taka misja od dziesięcioleci. Ostatnią, która przywiozła z Księżyca próbki była radziecka Łuna 24 w 1976 roku.
Lądownik wystartował z powierzchni Księżyca wczoraj o godzinie 16.10 czasu polskiego. Sześć minut później osiągnął orbitę Księżyca, gdzie ma się spotkać z oczekującym na niego pojazdem powrotnym. Próbki zostaną następnie przeniesione do kapsuły lądującej.
Najbardziej krytycznym momentem misji będzie zaplanowane na sobotę spotkanie i połączenie się lądownika z pojazdem. Całość musi odbyć się automatycznie, gdyż oba pojazdy dzieli od Ziemi 380 000 kilometrów, więc opóźnienia w przesyłaniu danych uniemożliwiają kontrolowanie operacji w czasie rzeczywistym.
Operacja dokowania ma zająć około 3,5 godzin i rozpocznie się, gdy pojazdy zbliżą się do siebie na orbicie. Jeśli się ona uda, rozpocznie się kolejny etap misji – powrót na Ziemię. Jednak nie nastąpi on od razu. Chang'e 5 musi poczekać kilka dni na orbicie okołoziemskiej, na otwarcie się okienka, kiedy to będzie mógł uruchomić silniki i ruszyć w kierunku naszej planety. To właśnie precyzyjne zgranie wszystkiego w czasie umożliwi wylądowanie w wybranym miejscu w Mongolii Wewnętrznej. Miejscu, w którym lądowali już chińscy astronauci podróżujący w pojeździe Shenzhou.
Cała podróż powrotna, przed próbą wejścia w atmosferę Ziemi, potrwa 112 godzin. Jako, że pojazdy powracające z Księżyca poruszają się szybciej, niż te powracające z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, Chang'e 5 najpierw odbije się od atmosfery, co pomoże spowolnić pojazd przed ostatecznym zaurzeniem się w atmosferze.
Misja Chang'e 5 rozpoczęła się 23 listopada. Cztery i pół dnia później pojazd znalazł się na orbicie Księżyca. Lądowanie na Srebrnym Globie odbyło się 1 grudnia. Próbki zostały zebrane w ciągu 19 godzin.
Lądownik waży kilkaset kilogramów i musiał osiągnąć prędkość 6011 km/h (1,67 km/s), by dostać się na orbitę Księżyca. Teraz oczekuje na orbicie na spotkanie z pojazdem powrotnym. Zsynchronizowanie orbit obu pojazdów na tyle, by można było rozpocząć zbliżanie i dokowanie zajmie 2 dni.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.