Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Do zoo w Edynburgu przybyły niedawno dwie pandy wielkie - Tian Tian i Yang Guang. By uczcić to wydarzenie, dyrekcja zdecydowała się na coś kojarzonego ze Szkocją: specjalny tartan o nawiązującym do ubarwienia pand biało-czarnym wzorze.

Zamówienie złożono w miejscowej firmie Kinloch Anderson, która działa od 1868 r. Wzór zyskał aprobatę Szkockiego Rejestru Tartanów. Choć lot dla dwóch misiów wyczarterowano 4 grudnia, premiera zaprojektowanego dla nich materiału miała miejsce dopiero 23 stycznia, kiedy rozpoczął się Chiński Nowy Rok. Wybrano termin ważny także dla Szkotów, którzy 25 stycznia obchodzą Noc Burnsa, święto związane z Robertem Burnsem, narodowym wieszczem.

Wzór jest, oczywiście, czarno-biały z łagodzącą kontrasty domieszką szarości. Zielone linie reprezentują ulubiony pokarm pand - bambus. Trzy czerwone linie nawiązują za to do ich chińskiej ojczyzny (w Państwie Środka trójka jest uznawana za szczęśliwą cyfrę). Design kojarzy się także z tartanem Gillespiego, ponieważ zarządzające zoo Królewskie Stowarzyszenie Zoologiczne Szkocji zostało założone w 1909 r. przez edynburskiego prawnika Thomasa Gillespiego.

Tian Tian i Yang Guang są parą. Mają zostać w stolicy Szkocji na 10 lat. Wszyscy mają nadzieję, że doczekają się tu potomstwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Najnowsze badania wykazały, że fragment tartanu znaleziony przed około 40 laty w torfowisku w dolinie Glen Affric powstał w XVI wieku, jest zatem najstarszym zachowanym tartanem w Szkocji. Badaniem zajęli się najpierw eksperci z National Museums Scotland, którzy na podstawie mikroskopii cyfrowej wyróżnili w tartanie cztery kolory: zielony, brązowy oraz prawdopodobnie czerwony i żółty. Kolor zielony został uzyskany m.in. za pomocą urzetu barwierskiego. Składników innych barw nie udało się określić, ale naukowcy stwierdzili, że do ich produkcji nie wykorzystano barwników syntetycznych, co wskazywało na powstanie tartanu przed rokiem 1750.
      Następnie przystąpiono do badań metodą radiowęglową, która wymagała dokładnego oczyszczenia materiału z pozostałości torfu, którego obecność zafałszowałaby wyniki. Badanie to wykazało, że tartan powstał w latach 1500–1655, a najbardziej prawdopodobnym zakresem dat jest 1500–1600. Tym samym mamy tu do czynienia z najstarszym szkockim tartanem.
      Badania trwały aż pół roku, a prowadzący je eksperci są niezwykle zadowoleni z wyników. W Szkocji stare tekstylia rzadko się zachowują ze względu na tamtejsze warunki naturalne. W tym przypadku w zachowaniu materiału pomógł fakt, że trafił on do torfowiska.
      Eksperci nie są w stanie określić, do kogo tartan mógł należeć. Co prawda znaleziono go na terenach kontrolowanych przez klan Chisholm, jednak to zbyt mało, by jednoznacznie określić pochodzenie materiału. Tartan, który tak bardzo kojarzy nam się obecnie ze Szkocją, jest nowożytnym wynalazkiem. Jednoznaczne odniesienia pisane do tartanu pojawiają się dopiero w XVII wieku. Najstarsze znane przedstawienie w sztukach wizualnych to obraz „Highland Chieftain” Johna Michaela Wrighta, z którego możemy się dowiedzieć, że podobny do współczesnego wzór był stosowany około 1660 roku. Pochodzące z późniejszych wieków obrazy wskazują, że stosowano przypadkowe wzory krat i dowolnie je mieszano. Dopiero pod koniec XVIII wieku tartan stał się symbolem narodowego stroju Szkocji, a w XIX wieku konkretne wzory tartanów zaczęły być kojarzone z konkretnymi klanami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W spowitych mgłą górach Qin Ling po raz pierwszy nagrano rytuał godowy i spółkowanie dzikich pand wielkich. Dzięki filmowi można próbować wnioskować, czemu pandy tak trudno rozmnożyć w niewoli. Autorami nagrania są chińscy filmowcy Yuanqi Wu i Jacky Poon. Stanowi ono część nowego dokumentu PBS pt. „Pandas: Born to be Wild”. To odcinek otwierający 39. sezon serialu dokumentalnego „Nature”.
      W ciągu 3 lat filmowania Poon i Wu przemieszczali się po stromych leśnych szlakach gór Qin Ling. Przy pomocy naukowców i strażników uwiecznili nieznane dotąd zachowania.
      Na wspomnianym nagraniu widać, że jeden z samców (dominujący) znajduje się pod drzewem, a drugi ukrywa się wśród bambusów. Na drzewie siedzi samica, prawdopodobnie jedyna w okolicy. Niedźwiedzie wydają z siebie pomruki, wreszcie rywal się oddala. Samice są płodne jedynie przez kilka dni, dlatego wszystkie walki między samcami muszą się odbywać we właściwym miejscu we właściwym czasie.
      Po godzinie samica zaczyna schodzić z drzewa. Samiec powinien się mieć na baczności, bo jeśli wybranka serca nie chce spółkować, może zaatakować i zranić. Para chwilę się przepycha, potem oboje się wycofują. Samce będą podążać za samicą, aż wejdzie ona w estrus (ruję właściwą). Z upływem czasu wymiana zawołań między rywalami staje się coraz częstsza. Rozstrzygające starcie wydaje się nieuniknione.
      W pewnym momencie młodszy konkurent zajął pozycję na wyżej położonym fragmencie stoku. Starszy (dominujący) samiec najpierw się wycofał, ale potem zebrał siły i wrócił. Stresujący okres przygotowań trwał naprawdę długo. Gdy filmowcy ujrzeli po jakimś czasie siedzącą na drzewie samicę, poniżej znajdował się wyłącznie młody samiec. Młodość wygrała.
      Zwycięzca węszył, lizał ziemię i ślinił się. Ponieważ samica weszła w okres rui, doszło do spółkowania. Naukowcy podejrzewają, że ryki, znakowanie zapachem, walki itp. mogą odgrywać pewną rolę w wyzwalaniu owulacji.
      Gdy Poon zapytano, co ją najbardziej zdziwiło po latach filmowania dzikich i trzymanych w niewoli pand, powiedziała, że zaskoczyło ją, jak daleko pandy się przemieszczają, zwłaszcza w okresie godowym. Z książek i badań dowiedziałam się, że pandy są samotnikami i trzymają się jednego obszaru, by żerować na bambusie. W okresie godowym ich terytoria się jednak nakładają i dziennie przebywają dziesiątki kilometrów w poszukiwaniu właściwej "partii".
      Warto przypomnieć spostrzeżenia odnośnie do zachowań seksualnych pand wielkich, poczynione przed laty przez legendarnego zoologa George'a Schallera. W 1981 r. podążał on śladem samicy o imieniu Zhen-Zhen oraz dwóch samców: dużego i małego. Jak napisał Schaller w książce "The Giant Pandas of Wolong", mały samiec podszedł bliżej, pojękując i natychmiast ponownie zaatakował. Ja słyszałem tylko pomruki, ryki i skowyt, tak jakby walczyła tu sfora psów. Widać też było trzęsące się gwałtownie bambusy.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nuru, co w suahili oznacza "urodzony w dzień", jest zaledwie 10. mrównikiem (Orycteropus afer), który przyszedł na świat w zoo przez ponad 50 lat. Szóstego stycznia dołączył lub dołączyła - na razie jest zbyt wcześnie, by określić płeć - do zwierząt mieszkających w ogrodzie zoologicznym w Antwerpii.
      Młode skończyło 2 tygodnie i właśnie zadebiutowało w mediach jako bohater(ka) nagrania z kamery do monitoringu. To czwarte dziecko Curly. Żadne z poprzednich nie żyło dłużej niż miesiąc. Rozmnażanie mrówników jest trudne, ponieważ matki często mają zbyt mało mleka.
      W przypadku Nuru wszystko układa się, odpukać, dobrze. W pierwszych dniach życia młode przystawiano co dwie godziny do sutka matki (po uprzednim masażu gruczołów mlecznych). Gdy było trzeba, opiekunowie dokarmiali malucha z butelki. Po 2 tygodniach Nuru ma się świetnie. Odruch ssania się rozwinął, a waga zwierzęcia wzrosła do 2,351 kg.
      W naturze ciąża O. afer trwa ok. 243 dni. Miot składa się z 1-2 młodych o wadze do 1,7 kg. Mrówniki są aktywne nocą. Żywią się, jak wskazuje ich nazwa, mrówkami, a gdy tych brakuje - termitami.
       
       
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Młody pingwin cesarski, odnaleziony 20 czerwca na nowozelandzkiej plaży Peka Peka, został przetransportowany do zoo w Wellington i przeszedł do tej pory dwie operacje, a w poniedziałek (27 czerwca) czeka go następne płukanie jelit. Próbując się nawodnić i utrzymać prawidłową temperaturę ciała, ptak jadł bowiem piasek, który wcale nie działał jak śnieg i zablokował jego przewód pokarmowy.
      Biznesmen Gareth Morgan oświadczył, że przetransportuje zwierzę do ojczyzny, ale dopiero w lutym, ponieważ wtedy rozpoczyna się jego antarktyczna ekspedycja. Tymczasem Happy Feet, który zaczął być ospały, trafił do ogrodu zoologicznego i znajduje się pod doskonałą opieką. Przypomnijmy, że początkowo wydawało się, że pingwin jest w dobrej kondycji.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jak we wszystkich niemal ogrodach zoologicznych na świecie także i w pekińskim nie można karmić zwierząt, o czym informują specjalne tabliczki. Nikt jednak nie zabrania zjadania mieszkających tam gatunków, co widać już po pierwszym rzucie oka na menu zlokalizowanej na terenie zoo restauracji Bin Feng Tang: po zakąsce z nogi hipopotama można zjeść zupę z mrówek i zakończyć posiłek daniem głównym z ogona kangura bądź penisa jelenia.
      Fenomen lokalu opisano w zeszłym tygodniu w gazecie Legal Daily. Jak można się domyślić, publikacja wywołała gorącą dyskusję, przy czym sporo komentujących wyraziło swoją dezaprobatę. Ge Rui z International Fund for Animal Welfare uważa, że takie przedsięwzięcie jest sprzeczne z ideą ogrodu zoologicznego, który ma pełnić funkcje edukacyjne oraz zachęcać do ochrony zwierząt. Sprzedając mięso demonstrowanych na wybiegach bestii, to zoo stymuluje konsumpcję oraz zwiększa presję na zwierzęta żyjące na wolności. Takie postępowanie jest społecznie nieodpowiedzialne. Inni wspominają, że choć wszystko odbywa się zgodnie z prawem, trudno mówić o humanitaryzmie i moralności.
      Właściciele restauracji powiedzieli lokalnym mediom, że serwowane mięso pochodzi z farm egzotycznych zwierząt, a handel odbywa się już od kilku lat, co więcej, władze go aprobują. Wszystko wskazuje jednak na to, że kierownictwo Bin Feng Tang ponownie przyjrzy się karcie dań i odpowiednio ją zmodyfikuje.
      Chiny, w których zwierzęta od wielu wieków wykorzystuje się w tradycyjnej medycynie, przechodzą chyba przemianę światopoglądową. Podczas gdy Chang Jiwen z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych chce wprowadzenia ustawy o prawach zwierząt, z klatek i wybiegów ogrodów zoologicznych Państwa Środka znikają tabliczki informujące, które części ich ciała są najsmaczniejsze i przy leczeniu czego się je wykorzystuje.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...