Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Microsoft ujawnia nazwisko podejrzanego
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Technologia
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Prokuratorzy federalni zwrócili się do sądu z wnioskiem, by nakazał FBI przedłużenie pracy serwerów zastępujących DNSChangera o kolejne 4 miesiące. Serwery mogłyby zostać wyłączone dopiero 9 lipca.
DNSChanger zainfekował około 4 milionów komputerów na całym świecie. Zmienia on konfigurację DNS zarażonych maszyn tak, by łączyły się one z serwerami cyberprzestępców, na których wyświetlane są reklamy. FBI zlikwidowało botnet DNSChanger w listopadzie ubiegłego roku i po uzyskaniu zezwolenia sądu podstawiło zań swoje własne serwery, gdyż bez nich zarażone komputery straciłyby dostęp do internetu. Biuro planuje wyłączenie serwerów 8 marca. Ci użytkownicy, a znajdują się wśród nich osoby indywidualne, firmy oraz instytucje rządowe, którzy nie wyczyścili swoich komputerów z DNSChangera nie będą mogli połączyć się z siecią. Prokuratorzy domagają się jednak, by FBI dało internautom więcej czasu na działanie.
Tymczasem FBI stara się o ekstradycję sześciu Estończyków, którym zarzuca rozpowszechnianie szkodliwego kodu. Cała szóstka została zatrzymana w październiku, w ramach prowadzonego od dwóch lat śledztwa o kryptonimie Operation Ghost Click. FBI podejrzewa, że twórcy DNSChangera zarobili 14 milionów dolarów na przekierowywaniu użytkowników na witryny z reklamami.
Szkodliwy kod kierował użytkowników do wybranych przez nich witryn poprzez serwery przestępców. Uniemożliwia on tez pobranie poprawek oraz wyłącza oprogramowanie antywirusowe.
Prokuratorzy domagający się od FBI dłuższego utrzymywania serwerów zdają sobie najwyraźniej sprawę z faktu, że użytkownicy nie spieszą się z usuwaniem DNSChangera ze swoich komputerów. Przeprowadzone dwa tygodnie temu badania wykazały, że co najmniej 250 z 500 największych firm świata wciąż posiada co najmniej 1 komputer zarażony tym szkodliwym kodem.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Ludzie z prostymi do wymówienia nazwiskami mają fory w życiu towarzyskim i zawodowym. Odnosi się to zarówno do tempa awansowania, jak i zdobywania przyjaciół (Journal of Experimental Social Psychology).
Doktorzy Simon Laham z Uniwersytetu w Melbourne i Adam Alter ze Szkoły Biznesu Leonarda Sterna na Uniwersytecie Nowojorskim analizowali, w jaki sposób wymowa nazwisk wpływa na tworzenie pierwszego wrażenia oraz podejmowanie decyzji. Zademonstrowali "efekt wymowy nazwiska", który powoduje, że osoby z prosto wymawianymi nazwiskami są oceniane bardziej pozytywnie od ludzi z nazwiskami sprawiającymi więcej problemów.
Amerykańsko-australijski duet ustalił, że jeśli polityk ma przyjazne dla użytkownika danego języka nazwisko, częściej wygrywa wybory, co ujawniły wyniki fikcyjnego głosowania na potrzeby eksperymentu. Kiedy przeanalizowano 500 imion i nazwisk amerykańskich prawników, okazało się, że łatwe w wymowie wiązały się z szybszym awansowaniem.
Wyniki studium ujawniły, że efekt nie jest skutkiem długości nazwiska lub tego, jak bardzo z cudzoziemska czy niecodziennie brzmi, ale raczej łatwości wymawiania - podkreśla Laham. Alter, który śledził ścieżki kariery prawników w kancelariach, uważa, że podobne zjawisko funkcjonuje także w innych zawodach.
Akademicy prowadzili badania w laboratorium i terenie. Wybierali nazwiska o rozmaitych korzeniach: azjatyckie, zachodnio- i wschodnioeuropejskie oraz anglosaskie.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Specjaliści ostrzegają, że 8 marca część użytkowników internetu mogą czekać poważne kłopoty. Właśnie na ten dzień FBI zapowiedziało wyłączenie swoich serwerów, które zastąpiły serwery przestępców, kierujących użytkowników na złośliwe witryny.
W listopadzie FBI zlikwidowało botnet DNSChanger. Jego twórcy infekowali komputery i manipulowali adresami internetowymi tak, że użytkownicy trafiali na witryny, których jedynym celem było wyświetlanie reklam. FBI zastąpiło serwery przestępców własnymi maszynami, dzięki czemu komputery zainfekowane przez botnet mogły bez przeszkód łączyć się z internetem. Ponadto FBI było w stanie zidentyfikować zarażone maszyny.
Jednak Biuro z góry założyło, że zastępcze serwery będą działały tylko przez jakiś czas, by użytkownicy komputerów zarażonych DNSChangerem mieli czas na wyczyszczenie komputerów ze szkodliwego kodu. „Zastępcza sieć“ FBI ma zostać wyłączona właśnie 8 marca. Oznacza to, że komputery, które nadal są zarażone, stracą dostęp do internetu, gdyż będą usiłowały łączyć się z nieistniejącymi serwerami DNS.
Eksperci ostrzegają, że wiele komputerów wciąż nie zostało wyczyszczonych ze szkodliwego kodu. Z danych firmy ID wynika, że co najmniej 250 z 500 największych światowych firm oraz 27 z 55 największych amerykańskich instytucji rządowych używa co najmniej jednego komputera lub routera zarażonego DNSChangerem. Nieznana jest liczba indywidualnych użytkowników, którzy mogą mieć kłopoty.
Zespół odpowiedzialny w FBI za zwalczanie DNSChangera rozważa przedłużenie pracy serwerów. Jednak nawet jeśli nie zostaną one wyłączone 8 marca, to niewiele się zmieni. Internauci, zarówno prywatni jak i instytucjonalni, nie dbają o to, co dzieje się z ich komputerami. Można tak wnioskować chociażby z faktu, że największa liczba skutecznych ataków jest przeprowadzonych na dziury, do których łaty istnieją od dawna, jednak właściciele komputerów ich nie zainstalowali. Przykładem takiej walki z wiatrakami może być historia robaka Conficker, który wciąż zaraża miliony maszyn, mimo, że FBI od 2009 roku prowadzi aktywne działania mające na celu oczyścić zeń internet.
Ponadto, jeśli FBI nie wyłączy swoich serwerów, to DNSChanger nadal będzie groźny. Robak uniemożliwia bowiem pobranie poprawek, co oznacza, że niektóre z zarażonych nim maszyn nie były aktualizowane od wielu miesięcy, a to wystawia je na jeszcze większe niebezpieczeństwo.
Firmy, które chcą sprawdzić, czy ich komputery zostały zarażone DNSChangerem powinny skontaktować się z witryną DNS Changer Working Group. Użytkownicy indywidualni mogą skorzystać z narzędzia do sprawdzenia komputera.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Andriej Sabelnikow zaprzecza oskarżeniom Microsoftu, jakoby był twórcą botnetu Kelihos. Nie popełniłem tego przestępstwa, nigdy nie zarządzałem botnetem ani żadnym podobnym programem i nie osiągałem z tego korzyści - oświadczył mężczyzna. Jego słowa zostały przekazane Microsoftowi oraz firmie Kaspersky Labs, która brała udział w zamknięciu botnetu.
Przed tygodniem koncern z Redmond oficjalnie oskarżył przed sądem Sabelnikowa. To już drugie nazwisko, które pojawiło się w sprawie Kelihosa. Przed kilkoma miesiącami, w oryginalnym pozwie, prawnicy Microsoft wymienili Dominque Alexandria Piattiego i jego firmę dotFREE Group SRO jako podejrzanych w sprawie. Gdy okazało się, że przestępcy wykorzystali firmę Piattiego do kontrolowania botnetu, Microsoft zawarł z nim ugodę. Koncern odstąpił od oskarżenia w zamian za co Piatti zgodził się usunąć lub przekazać koncernowi subdomeny wykorzystywane przez botnet.
To właśnie dzięki współpracy z Piattim namierzono Sabelnikowa.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.