ZolV 10 Napisano 6 grudnia 2011 Znalazłem fajny wywiad z prof. Krzysztofem Rybińskim, który jest moim guru ekonomicznym. Polecam. "... Pewien etap się kończy. Krótki okres 200 lat dominacji zachodu się kończy. Powraca normalność... Normalna sytuacja jest taka, gdzie centrum świata, centrum finansów, centrum gospodarki, centrum nawet możę postępu jest w Azji. ..." http://www.tvn24.pl/14070,2,inny_punkt_widzenia.html Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Mariusz Błoński 195 Napisano 6 grudnia 2011 Osobiście wolę Gwiazdowskiego. A co do etapu.... Huntington w "Zderzeniu cywilizacji" pisze, że jakoś tak od niemal 100 lat cywilizacja Zachodu (definiowana jako zachodnie chrześcijaństwo - protestantyzm+katolicyzm) traci względną przewagę do innych cywilizacji. Gdzieś spotkałem się też z opinią, że do, bodajże, XVIII wieku Chiny były największą potęgą gospodarczą. Pytanie brzmi: czy odzyskują swoją dawną pozycję? Nie byłbym pewien, że odpowiedź brzmi: tak. Pod względem technologicznym i naukowym bardzo od nas odstają (nas, czyli w praktyce USA), co do rozwoju gospodarczego zaś, to po pierwsze chińskie społeczeństwo coraz silniej domaga się konsumpcji wzrostu gospodarczego, więc powoli może kończyć się epoka chińskiej taniej siły roboczej, która jest jedną z przyczyn przewagi gospodarczej. Po drugie, parę miesięcy temu pojawiły się informacje o problemach ze sztandarową chińską inwestycją - superszybkimi kolejami. Okazało się, że pewne linie zostały spartolone i są niebezpieczne. Nasuwa się zatem pytanie, na ile ten wzrost ma silne/stabilne podstawy, skoro sztandarowa inwestycja takich nie ma. Myślę, że czas pokaże, jak się sytuacja rozwinie. Na razie nasza cywilizacja odchodzi od tego, co przez kilka ostatnich wieków zapewniało jej przewagę nad innymi - indywidualizmu, wolności, liberalizmu - na rzecz tzw. bezpiecznego "państwa dobrobytu socjalnego". A jak mówił Thomas Jefferson "ci, którzy rezygnują z wolności w imię bezpieczeństwa, nie zasługują na żadne z nich". 1 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
waldi888231200 9 Napisano 6 grudnia 2011 Kolejna "gadająca głowa" o niczym. Zrobiono gospodarcze piekło milionom ludzi a dobra rada brzmi "nie rób drugiemu co tobie nie miłe" dotarto do dna, jeszcze trzeba chwilę poczekać aby ostatni idioci dopisali się listy zatracenia. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
este perfil es muy tonto 9 Napisano 7 grudnia 2011 szeroka demokracja zapewne będąca wynikiem wzrostu zamożności spowodowanego kapitalizmem, spowodowała rozwój socjalizmu, który to spowodował spadek zamożności, który zapewne spowoduje upadek demokracji-koło się zamyka. Jestem ciekawy czy to prawo historyczne i czy Chiny dzięki bogactwu wywołanemu kapitalizmem ostatnich dziesięcioleci, ulegną demokratyzacji, by potem ulec socjalizmowi (bo ciemna większość lepiej reaguje na obietnice zabrania bogatym), a potem popadną w stagnację i dogoni je reszta świata Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
romero 25 Napisano 10 grudnia 2011 Chyba prof. Rybiński ma problem zwany sinofobią. W sumie dość stary bo pamiętam moją babkę jak mówiła, że żółta rasa nas zaleje. No i zalała ale swoimi wyrobami a nie sobą. Takie przepowiednie mają to do siebie że praktycznie wcale się nie spełniają. Za dużo zmiennych wpływa na wynik ostateczny. A tu była laurka pod adresem chińczyków, a o zagrożeniach mało. Pochwała gospodarki centralnie sterowanej jak najefektywniejszej metody rządzenia zdziwiło mnie najbardziej. Jasne, że mądra dyktatura jest o wiele lepsza od wiecznie kłócących się demokracji. Problem jest jednak taki, że mądre dyktatury nie istnieją. I cisza w tym wywiadzie o korupcji, a ta w Chinach jest gigantyczna, a to skutecznie osłabia gospodarkę. Inne problemy to oczywiście chęć demokratyzowania się społeczeństwa, chęć życia na odpowiednim poziomie czyli wzrost płac, nierynkowy kurs yuana. Pytanie czy chinskie społeczeństwo będzie miało szeroką klasę średnią napędzającą popyt wewnętrzny - czy w pewnym momencie wszyscy nie zechcą żyć na kredyt, czy gospodarka w pewnym momencie nie zatka się tak jak to stało się w Japonii, w latach '90tych. Dla mnie jest to niewiadome co się stanie dalej. Z tym prawie półtora miliardem obywateli mogą być i największą gospodarką świata, ale dochód liczony na mieszkańca będzie niewielki. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
mikroos 70 Napisano 10 grudnia 2011 Zrobiono gospodarcze piekło milionom ludzi a dobra rada brzmi "nie rób drugiemu co tobie nie miłe" http://www.youtube.com/watch?v=Cw2iHSQP21g 1 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
ZolV 10 Napisano 10 grudnia 2011 Wywiad z Rybińskim jest owocem moich poszukiwań. Po prostu muszę wiedzieć na czym stoję. W przyszłym roku czeka mnie wiele kluczowych, dla przyszłości mojej oraz rodziny, decyzji. Czyli jak w końcu zorganizować mieszkanie. Mam dość już czekania na spadek cen w Wwie. Wyprowadzam się, pytanie gdzie i jak. Muszę mieć na to jakiś kredyt więc ważny jest stan gospodarki w najbliższych latach, oraz choćby inflacji. Mam firmę i muszę wiedzieć na ile się rozwijać a na ile być zachowawczym. Znać koszty prowadzenia działalności to podstawa. Mam oszczędności, muszę wiedzieć ile mi będą chcieli zabrać. Ubezpieczenie i emerytura to kolejny temat. Jak w ciągu 30 lat zrobią inflację i zabiorą część podatkami, to po kiego mi oszczędzanie? Nie czas na gorzkie żale, bo każdy w Polsce ma podobnie. Po prostu chciałbym móc przewidzieć przyszłość i podjąć dobre decyzje. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
waldi888231200 9 Napisano 11 grudnia 2011 Mam dość już czekania na spadek cen w Wwie. Wyprowadzam się, pytanie gdzie i jak. Po prostu chciałbym móc przewidzieć przyszłość i podjąć dobre decyzje. Kilka rad z obserwacji siebie i znajomych: Kilku znajomych próbowało odskoczyć pod miasto i niestety wracali bo nie spodziewali takich prostych a jednocześnie absorbujących czas problemów: dzieci muszą mieć na tyle blisko do szkoły aby nie trzeba było ich podwozić, dojazd do głównych dróg krótki (śnieg) , sąsiedzi (nic fajniejszego jak po.....ny sąsiad tambylec który całą wieś właściwie do ciebie ustawi), żona musi mieć zacięcie do kwiatków ogródków itd. inaczej zwieje do mamy (no i koniecznie prawko i samochód), przy większych dzieciach jest bunt przed zmianą kolegów , środowiska itp. , trzeba uważnie się rozglądać przy zakupie działki (domu) bo występują takie niespodzianki jak przy zmianie kierunku wiatru śmierdzi np:wysypisko śmieci albo taki zimą smog (gumiaki w piecach) że okna nie otworzysz, sprawdzić czy teren nie osuwiskowy albo zalewowy, kanalka zbiorcza czy też co sobotę pompują szamba do rowu. Najpewniejsze są takie nowe jednorodzinne osiedla (20domów) wtedy stać was na poprawę infrastruktury (drogi, ochronę, mała architektura). Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
ZolV 10 Napisano 12 grudnia 2011 Kilka rad z obserwacji siebie i znajomych: ... Dzięki za konkrety. Zdecydowanie wybór miejsca zamieszkania jest najważniejszą z decyzji. Problemy są już na wstępie. Żona chce żyć w centrum, ja wolę otwartą przestrzeń i ziemię. I bądź tu mądry. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
mikroos 70 Napisano 12 grudnia 2011 Czy Twojej żonie zależy na mieszkaniu w centrum ze względu na charakter (dynamika, mnóstwo ludzi itd.) czy funkcjonalność (wszędzie blisko, wiele firm pod ręką itd.) miejsca ? Warto odpowiedzieć sobie najpierw na to pytanie. Mało kto lubi żyć w smrodzie i hałasie, więc przypuszczam, że Twojej żonie zależy na funkcjonalności mieszkania w centrum, a nie na samej lokalizacji czy na charakterze miejsca - w tej sytuacji warto naciskać na to, że w przyszłości dla dzieci będzie bezpieczniej gdzieś poza ścisłym centrum, a jest wiele dzielnic, z których do centrum dojedziesz w kilkanaście minut, a taki czas nikogo nie zbawi. Myślę, że warto byłoby zacząć od takiej argumentacji. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Mariusz Błoński 195 Napisano 12 grudnia 2011 Skoro już jesteśmy przy mądrych ludziach, to Gwiazdowski wydał książkę "A nie mówiłem? Skąd się wziął kryzys i jak najszybciej z niego wyjść" (http://multibook.pl/2571,robert-gwiazdowski-a-nie-mowilem-skad-wzial-sie-kryzys-i-jak-najszybciej-z-niego-wyjsc-.html). Ja sobie na pewno kupię, bo to bardzo mądry człek jest. W podanym linku można pobrać PDF-a ze spisem treści i przedmową (uwaga, powoli się pobiera, wygląda tak, jakby się nic nie działo). Warto najpierw przeczytać. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
waldi888231200 9 Napisano 12 grudnia 2011 Moja też wolała miasto i tak kwitniemy tu 20lat , teraz ją ciągnie do działki domu tylko że dzieci się buntują i jest pat. Jeśli macie się wynieść pod miasto (jest taniej i zdrowiej) to teraz, potem będzie po ptokach. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
ZolV 10 Napisano 13 grudnia 2011 Jeśli macie się wynieść pod miasto (jest taniej i zdrowiej) to teraz, potem będzie po ptokach. Też tak to czuję. Teraz to dzieciaki bardzo chciały by się wynieść. Zresztą od nich się zaczął pomysł przenioski. Raz jak wracaliśmy do stolicy z fajnego plenerowego spotkania z rodziną, Paula (córa lat 7) spytała się "Tato, a czemu mieszkamy w Wwie?" Odpowiedziałem, że w sumie to nie wiem Czy Twojej żonie zależy na mieszkaniu w centrum ze względu na charakter czy funkcjonalność miejsca ? Głównym argumentem żony jest praca. Ja sobie wszystko ułożyłem zdalnie, więc miejsce prowadzenia działalności nie ma aż takiego znaczenia. No i jeszcze przez jakieś 2 lata się dokształca, ale to z założenia kiedyś minie. Się zastanawiałem, czy da się wybudować dom w innej lokalizacji niż się mieszka. Czyli bez możliwości osobistego codziennego nadzoru. Czy też lepiej nie brać pod uwagę takiego rozwiązania? Bardzo obawiam się tutaj czynnika ludzkiego. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
mikroos 70 Napisano 13 grudnia 2011 Przy budowie możesz zatrudnić inspektora. Tak naprawdę będąc na miejscu w najlepszym wypadku zapobiegniesz piciu na budowie, bo procesu technologicznego i tak nie będziesz w stanie nadzorować. A inspektorowi zapłacisz maksymalnie kilka tysięcy, za to będziesz miał 100% pewności, że dom jest stawiany zgodnie z wszystkimi regułami. Ty w tym samym czasie będziesz mógł zajmować się tym, czym zajmujesz się na bieżąco, co oznacza jednocześnie możliwość zarabiania, a przecież jest to bardzo ważna rzecz. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
waldi888231200 9 Napisano 14 grudnia 2011 Się zastanawiałem, czy da się wybudować dom w innej lokalizacji niż się mieszka.Czyli bez możliwości osobistego codziennego nadzoru. Nawet nie kombinuj samemu , projekt - mała doświadczona firma - najlepiej pogadać z kimś komu już zbudowała dom (referencje) - inspektora i tak musisz mieć (uwaga na łapówki wykonawcy dla niego) - oszczędzają na zbrojeniu (najlepiej bez drutu i flaszka dla inspektora) i jakości instalacji sanitarnych (instalacja c.o. na wężykach jak do dymiona , gówniane gnijące po 5latach grzejniki, tandetny noname kocioł) i elektrycznych (mało pkt , byle jak kable ułożone, wszystko na jednym obwodzie). Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach