Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Szukanie źródeł życia w zimnym kosmosie
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Ciekawostki
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Dwudziestego czwartego kwietna br. minie 30 lat od wyniesienia na orbitę Kosmicznego Teleskopu Hubble'a. Z tej okazji Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) przygotowała kalendarz z wybranymi zdjęciami wykonanymi przez Hubble'a.
Pod koniec 2019 roku ESA/Hubble rozpoczęło kampanię w mediach społecznościowych. Od września do listopada na profilach ESA/Hubble na Facebooku oraz Instagramie zaprezentowano 30 nieznanych szerszemu gremium perełek z archiwum zdjęć wykonanych przez teleskop (#Hubble30). Dwanaście fotografii z największą liczbą polubień na obu platformach trafiło do rocznicowego kalendarza.
Agencja dała dostęp do kalendarza w formie elektronicznej. Jakość umożliwia wydrukowanie własnego egzemplarza.
Na okładkę kalendarza trafiło zdjęcie NGC 3256, czyli galaktyki spiralnej znajdującej się w Gwiazdozbiorze Żagla. NGC 3256 powstała w wyniku połączenia dwóch galaktyk.
Na styczeń wybrano ultrafioletowy obraz Ultragłębokiego Pola Hubble'a. Zdjęcie jest wynikiem 841 obiegów teleskopu po orbicie; widać na nim ok. 10 tys. galaktyk.
W lutym oko właściciela kalendarza będzie cieszyć wykonane w 2015 r. zdjęcie NGC 6960 (jest ona również znana jako Mgławica Miotła Wiedźmy lub Welon Zachodni).
Fotografia marca przedstawia młody obiekt gwiazdowy IRAS 14568-6304; połączono obrazy w świetle widzialnym (kolor niebieski) oraz podczerwieni (złotopomarańczowy). Ciemne plama, która przecina zdjęcie, to obłok molekularny w Cyrklu. Jest on na tyle gęsty, że przesłania gwiazdy tła.
W 2016 r. Hubble wykonał zdjęcie gromady otwartej Trumpler 14. Znajduje się ona w mgławicy Carina w konstelacji Kila w odległości ok. 8000 lat świetlnych od Ziemi. To ją można podziwiać w wyborze na kwiecień.
W maju przychodzi czas na NGC 634 (znaną też jako PGC 6059 lub UGC 1164). To galaktyka spiralna, znajdująca się w Gwiazdozbiorze Trójkąta w odległości 250 mln lat świetlnych od Ziemi.
"Stronę" czerwcową zdobi wykonane w 2011 r. zdjęcie mgławicy dwubiegunowej Sharpless 2-106 z konstelacji Łabędzia, a lipcową fotografia kompozytowa Saturna z 6 z 82 znanych księżyców: Dione, Enceladusem, Tetydą, Janusem, Epimeteuszem oraz Mimasem.
Sierpień także zachwyca. Tym razem zdjęciem NGC 5189, mgławicy planetarnej położonej w Gwiazdozbiorze Muchy. Hubble zrobił je w 2012 r. Cztery lata później powstała fotografia Drogi Mlecznej (obiektywy Hubble były wtedy zwrócone ku Gwiazdozbiorowi Strzelca) i to ona zdobi wrześniową stronę kalendarza.
W styczniu 2002 r. gwiazda zmienna V838 Monocerotis z Gwiazdozbioru Jednorożca po raz pierwszy stała się 600.000 razy jaśniejsza od Słońca. Energia wyemitowana podczas jej wybuchów rozświetliła i uwidoczniła otoczki wcześniej odrzuconej materii. Zjawisko uwiecznione przez teleskop zdobi październikową kartę kalendarza.
W 2011 r. Hubble wykonał piękne zbliżenie części Mgławicy Tarantuli, mgławicy w Wielkim Obłoku Magellana. Można się nim będzie cieszyć w listopadzie. Na grudzień przewidziano mającą 18 lat fotografię IC 4406 – mgławicy planetarnej znajdującej się w Konstelacji Wilka (jest ona prawdopodobnie pustym cylindrem).
Pliki PDF z kalendarzem znajdują się na stronie Spacetelescope.org.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Europejska Agencja Kosmiczna poinformowała, że musiała przesunąć jednego ze swoich satelitów, by uniknąć zderzenia z satelitą Starlink firmy SpaceX. Jak poinformowano na Twitterze, konieczne było wykonanie manewru unikania kolizji, by zapobiec zderzeniu satelitą należącym do megakonstelacji Starlink.
ESA musiała uruchomić silniki manewrowe satelity Aeolus i wprowadzić go na większą wysokość, by mógł on przelecieć nad jednym ze Starlinków.
Aeolus to satelita naukowy wystrzelony w sierpniu 2018 roku. Jego głównym zadaniem jest poprawa jakości prognoz meteorologicznych. ESA informuje, że bardzo rzadko zdarza się konieczność przemieszczania satelitów, by uniknęły one zderzenia z innymi satelitami. Znacznie częściej zdarza się konieczność manewrowania, by uniknąć kosmicznych śmieci.
Orbita Aeolusa znajduje się niżej niż orbity satelitów konstelacji Starlink, jednak Starlink 44 znalazł się na kursie kolizyjnym z Aeolusem, gdyż SpaceX ćwiczyło techniki dezorbitacji satelity.
Konstelacja Starlink to zespół satelitów komunikacyjnych firmy SpaceX. Firma Muska chce za ich pomocą zapewnić łączność sateliterną na całym świecie. Konstelacja ma zostać uruchomiona, gdy na orbicie znajdzie się 800 satelitów Starlink. Docelowo zaś ma być ich 12 000.
Plany SpaceX i podobne zamiary innych firm, które łącznie chcą na orbicie okołoziemskiej umieścić dziesiątki tysięcy satelitów, niepokoją naukowców. Obawiają się oni, że tak olbrzymia liczba satelitów, przede wszystkim zaś satelitów komunikacyjnych, ciągle wysyłających i odbierających sygnały, utrudni lub wręcz uniemożliwi prowadzenie wilu badań. "Ostatnie postępy radioastronomii, takie jak stworzenie pierwszego obrazu czarnej dziury były możliwe tylko dzięki temu, że nieboskłon jest wolny od interferencji sztucznych sygnałów radiowych" – oświadczyła Międzynarodowa Unia Astronomiczna. Oczywiście właściciele firm, tacy jak Elon Musk, chcących robić biznes na satelitach, twierdzą, że nie będą one w żaden sposób zakłócały badań naukowych. Nie wyjaśniają jednak, jak tysiące takich obiektów miałyby pozostać bez wpływu na astronomię.
Jak zresztą widzimy, obawy naukowców były jak najbardziej uzasadnione. W przyszłości jednak ręczne unikanie kolizji może nie wystarczyć. Dlatego też ESA pracuje nad zautomatyzowanym systemem, który pozwoli na uchronienie satelitów przed zderzeniami. Agencja musi się pospieszyć, gdyż dziesiątki tysięcy nowych satelitów może trafić na orbity już w ciągu najbliższych 5–7 lat.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) „zaatakuje" w bieżącym roku ze zdwojoną siłą, poszerzając wachlarz użytkowanych rakiet i kontynuując wiele projektów. Dotąd „koniem roboczym" ESA była potężna rakieta Ariane 5, mogąca przenosić ładunki aż do 9,5 tony. W 2011 roku do jej floty, startującej z kosmodromu Kourou w Gujanie Francuskiej, dołączą jeszcze dwie: rosyjski Sojuz z ładownością trzech ton i mniejsza Vega, przenosząca do półtorej tony. Posiadanie trzech rakiet o różnym tonażu znacząco rozszerzy możliwości i elastyczność oferty agencji, jak mówi jej dyrektor, Jacques Dordain. Poszerzy to także ofertę Arianespace - połączonej spółki, będącej największym na świecie komercyjnym przedsiębiorstwem zajmującym się wynoszeniem satelitów na orbitę. W tej chwili Sojuz i Vega oczekują jedynie na odpowiednie certyfikaty współpracy z ESA, sama agencja musi też opanować logistykę operowania trzema typami rakiet jednocześnie.
Istotą są jednak nie same rakiety, ale ich ładunki. Już w lutym na Międzynarodową Stację Kosmiczną uda się automatyczny frachtowiec ESA: Johannes Kepler (Automated Transfer Vehicle, ATV-2). Zawiezie on na ISS pokaźny ładunek, a jego cumowanie do stacji odbędzie się w pełni automatycznie (choć pod kontrolą naziemnego centrum znajdującego się w Tuluzie). Późnym latem na orbitę mają zostać wyniesione dwa satelity systemu Galileo - europejskiego systemu nawigacji satelitarnej, mającego być konkurencją dla amerykańskiego GPS.
Do zadań ESA należy również obsadzanie załogi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, w tym przepadku jednak agencja korzysta z usług Ameryki lub Rosji, nie posiada bowiem żadnego kosmicznego pojazdu załogowego.
Budżet ESA na ten rok osiągnie niemal cztery miliardy euro, do grona członków Europejskiej Agencji Kosmicznej dołączy Rumunia, współpracę z nią ma nawiązać ponadto Izrael.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Zanim misja satelity Planck - dokładny pomiar anizotropowego promieniowania mikrofalowego tła - zostanie w pełni wykonana, minie jeszcze kilka lat. Ale już teraz dane z sondy dostarczają nam danych na temat kolejnych, coraz bardziej odległych, warstw wszechświata.
Promieniowanie mikrofalowe tła to szum, który pozostał po Wielkim Wybuchu i początkowej fazie życia naszego wszechświata. Dlatego naukowcom tak bardzo zależy na jego dokładnych pomiarach - pozwolą one na zrozumienie nie tylko jego narodzin, ale także ewolucji i ewentualnej przyszłości. Mapę tego szumu (zwanego też promieniowaniem reliktowym) tworzyły już satelity Cosmic Background Explorer (COBE) oraz Wilkinson Microwave Anisotropy Probe (WMAP). Misja Planck, operowana przez ESA (Europejską Agencję Kosmiczną) przy mocnej współpracy NASA ma jednak dokonać pomiarów o wyjątkowej dokładności, zarówno jeśli chodzi o rozdzielczość, jak i wykrywanie bardzo zimnych obiektów. Aby móc wykrywać zimne skupiska materii, same instrumenty muszą być jeszcze zimniejsze, dlatego najprecyzyjniejszy instrument schładzany jest do temperatury zaledwie 0,1 Kelwina powyżej zera absolutnego.
Szacuje się, że pełna mapa szumu tła zostanie skompletowana za jakieś dwa lata, ale już w tej chwili Planck dostarcza gigantycznych ilości nowych informacji. Informacje te, zawierające dane na temat tego, co jest pomiędzy nami a samym tłem, w przyszłości zostaną „odjęte" od sumarycznych pomiarów i posłużą do oceny samego promieniowania reliktowego. A co można z nich wywnioskować już teraz?
Planck do chwili obecnej skatalogował ponad dziesięć tysięcy formujących się „zimnych rdzeni", skupisk materii w których tworzą się nowe gwiazdy. To istne „wylęgarnie" nowych słońc, a zarazem jedne z najzimniejszych miejsc w kosmosie, z temperaturą dochodzącą do zaledwie siedmiu Kelwinów (dlatego do ich zaobserwowania potrzeba aż tak precyzyjnych i schłodzonych instrumentów). Znaczna część z nich nie była w ogóle wcześniej znana.
Znacznie bardziej kompletny stał się także katalog najmasywniejszych klastrów galaktycznych - czyli supergromad zawierających wiele galaktyk. Największe z odkrytych mają masę równą milionowi miliardów mas Słońca.
Dane na temat rozmieszczenia kosmicznej materii, w tym galaktycznych klastrów, pozwalają analizować rozmieszczenie ciemnej materii i ciemniej energii - największej obecnie zagadki kosmologicznej.
Kolejny zbiór danych tworzony dzięki danym Plancka to katalog obłoków gorącego gazu, które przenikają się z czternastoma tysiącami mniejszych galaktycznych klastrów.
Kolejne porcje danych pozwalają zatem jak ze skórki „obrać" nasz wszechświat z kolejnych warstw tajemnic. A dostarczają ich dwa instrumenty Plancka, Low Frequency Instrument (LFI, schładzany do 20 Kelwinów) oraz High Frequency Instrument (HFI, schładzany do 0,1 Kelwina), pozwalają one obserwować dziewięć zakresów promieniowania, od podczerwieni po fale radiowe (od 27 GHz do 1 THz). Całkowity koszt takiego „obierania" wyniesie 600 milionów euro.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Do wielu eksperymentów i testów przeprowadzanych na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej od 1 czerwca doszło śledzenie statków pływających po oceanach. Europejski moduł Columbus, używając systemu AIS, śledzi trasy ponad 60 tysięcy jednostek morskich.
AIS (Automatic Identification System) to powszechnie stosowany na morzu system automatycznej radiowej identyfikacji jednostek. Ułatwia on pracę portom, obsłudze kanałów żeglugowych, zwiększa bezpieczeństwo; jest obowiązkowy dla wszystkich międzynarodowych okrętów pasażerskich i towarowych powyżej 300 ton. Zaprojektowany jest do pracy na niewielkich dystansach: około 50 kilometrów lub maksymalnie do granicy horyzontu.
Moduł Columbus na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), należący do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) od czerwca prowadzi pilotażowy program śledzenia statków poprzez system AIS. Dzięki wysokiej czułości odbiornika NORAIS stosunkowo słaby sygnał nie stanowi problemu i bez trudu odbierany jest z orbity na wysokości 350 kilometrów, a zasięg może wynosić nawet 2000 kilometrów.
Jedyny kłopot sprawia śledzenie ruchu statków w zatłoczonych miejscach, jak na przykład kanał La Manche, gdzie sygnały wielu jednostek nakładają się na siebie i wytłumiają. Tam jednak orbitalne śledzenie nie jest potrzebne, gdyż sygnały są rejestrowane przez stacje naziemne. Obserwacja przy pomocy NORAIS sprawdza się doskonale w dziedzinie, do której ją przewidziano: kontroli ruchu na szerokich przestrzeniach mórz i oceanów, gdzie statki „niknęły z oczu".
Zautomatyzowany system bez trudu rejestruje drogę 60 tysięcy statków, często odbywających wielomiesięczne rejsy międzykontynentalne. Niemal każdy ruch jest zapamiętywany i można w razie konieczności odtworzyć trasę wybranej jednostki.
Norwegowie z User Support Operations Centre, którzy zarządzają eksperymentem, uważają, że system śledzenia jest bardzo przydatny i zamierzają przedstawić odpowiednie wnioski Międzynarodowemu Związkowi Telekomunikacyjnemu oraz Międzynarodowej Organizacji Morskiej. Możliwe zatem, że kosmiczne śledzenie ruchu statków stanie się w przyszłości codziennością.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.