Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Z badań RAND Corporation wynika, że wystarczy zbadać umiejętność liczenia małżonków, by dobrze przewidzieć ich zdolność do gromadzenia bogactwa. Naukowcy odkryli, że pary, w których oboje małżonkowie dobrze odpowiedzieli na trzy pytania związane z umiejętnością liczenia zgromadziły w wieku średnim majątek w wysokości 1,7 miliona USD. W parach, gdzie żadne z małżonków nie odpowiedziało na żadne z pytań zgromadzony majątek miał wartość jedynie 200 000 dolarów.

"Sprawdziliśmy różne zdolności poznawcze i odkryliśmy, że prosty test sprawdzający umiejętność liczenia to dobry predyktor pozwalający na określenie zdolności do podejmowania właściwych decyzji finansowych" - mówi James P. Smith z RAND Corporation. Badania prowadził razem z Johnem McArdle z University of Southern California i Robertem Willisem z University of Michigan.

Z badań wynika również, że jeśli rodzina wybierze złą osobę do podejmowania decyzji finansowych, może to mieć dla niej bolesne konsekwencje. Co prawda w tylko 20% przypadków za decyzje finansowe w rodzinie odpowiadała osoba, która liczy słabiej, jednak wówczas zawsze niekorzystnie odbijało się to na dobrobycie rodziny.

Do testów wybrano reprezentatywna grupę Amerykanów, którzy ukończyli 50. rok życia i wykorzystano przy tym wielokrotnie sprawdzony Health and Retirement Survey.

Naukowcy zauważają, że z wiekiem decyzje dotyczące finansów stają się coraz bardziej istotne oraz wymagające większego wysiłku intelektualnego, gdyż Amerykanie zyskują coraz większą kontrolę nad swoimi finansami osobistymi, składkami ubezpieczenia zdrowotnego i planami emerytalnymi.

Uczeni dowiedzieli się również, że w 62% rodzin decyzje finansowe podejmują mężczyźni, a odsetek ten jest tym wyższy, im mężczyzna jest lepiej wykształcony oraz im większa liczba lat dzieli go od żony. Ponadto wybór mężczyzny jako osoby podejmującej decyzję jest bardziej brzemienny w skutki, gdyż nawet w tych parach, w których mąż nie potrafił odpowiedzieć na żadne pytanie dotyczące umiejętności liczenia, istniała aż 50-procentowa szansa, że to właśnie on będzie podejmował decyzje. U młodszych par proporcja ta zaczyna zmieniać się na korzyść pań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to właśnie ilość gotówki trenuje liczenie w myślach u bogaczy?  :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wynikałoby z tego, chociaż w kilku procentach, że ludzie biedni są bardzo często sami winni swojej biedy. Moje osobiste obserwacje ludzi, prawdę mówiąc to potwierdzają. Bardzo często jest tak, np. że biedny człowiek, który ma jakiś problem, pierwsze co zrobi, to sięgnie po paczkę papierosów, które dodatkowo będą uszczuplać jego budżet. Inny przykład, to ludzie biedni, którzy sami nigdy nie nauczyli się podstaw ekonomicznego życia, kupują więcej, niż są w stanie przejeść, zapożyczają się w bankach na procent by kupić nowy tv, zamiast uzbierać.

Przypomina mi się niechlubna sytuacja mojego sąsiada, trzydzieści-kilka lat, dwoje dzieci, skrajnie nieodpowiedzialny, a co najgorsze alkoholik. Kilka razy mnie pytał, czy nie mam "pożyczyć" mu 10 zł na mleko dla dziecka, co mnie irytowało, bo jakoś na odurzanie się ma. Cóż... może jestem podły, ale nigdy mu nie dałem. Strasznie mnie denerwuje fakt, że taki człowiek dostaje pieniądze z opieki społecznej, niestety pieniądze nasze, podatników. Szkoda w tym tylko dzieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strasznie mnie denerwuje fakt, że taki człowiek dostaje pieniądze z opieki społecznej, niestety pieniądze nasze, podatników. Szkoda w tym tylko dzieci.

 

Niepotrzebnie. Zwykle jest to refundacja. Przynosi fakturę za zeszyt czy buty dla dziecka i dostaje zwrot. Czyli zasadniczo nie dostaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takim ludziom należałoby pomagać inaczej niż poprzez zwykłe dawanie pieniędzy z opieki społecznej. Lepiej dać takiej osobie "wędkę, a nie rybę". To jak z uczeniem swoich dzieci, nie nauczymy ich samodzielności jeśli będziemy ich przez cały czas utrzymywać. Nawet ptaki jak przychodzi odpowiedni czas wyrzucają swoje pisklęta z gniazd, żeby nauczyły się latać.

W sumie pomoc z opieki społecznej jest plasterkiem na ranę i rozgrzeszeniem tych, którym się powodzi lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niepotrzebnie. Zwykle jest to refundacja. Przynosi fakturę za zeszyt czy buty dla dziecka i dostaje zwrot. Czyli zasadniczo nie dostaje.

Obawiam się, że w tym przypadku tak nie jest, po prostu dostają pieniądze na dzieci. Nie byłoby w tym nic nagannego, gdyby nie fakt, że on sam przepija zarobione przez siebie pieniądze.

Takim ludziom należałoby pomagać inaczej niż poprzez zwykłe dawanie pieniędzy z opieki społecznej. Lepiej dać takiej osobie "wędkę, a nie rybę".

Przecież on ma pracę, obawiam się że gdybyś mu dał tą "wędkę", to byś jeszcze nią dostał po plecach. Wiem też, że był na terapii aa, tylko żeby terapia pomogła człowiekowi się zmienić, trzeba chcieć dokonać tych zmian.

To jak z uczeniem swoich dzieci, nie nauczymy ich samodzielności jeśli będziemy ich przez cały czas utrzymywać. Nawet ptaki jak przychodzi odpowiedni czas wyrzucają swoje pisklęta z gniazd, żeby nauczyły się latać.

Obawiam się, że w obecnych czasach jest to raczej niemożliwe, tak już abstrahując od przykładu mojego sąsiada. Uniezależnienie się jest tragiczne, chociażby ze względu na rynek mieszkaniowy.

W sumie pomoc z opieki społecznej jest plasterkiem na ranę i rozgrzeszeniem tych, którym się powodzi lepiej.

Widzisz, mnie boli w tym fakt, że ludzie którzy naprawdę potrzebują, to nie dostaną takiej pomocy, bo nie spełnią jakiś wymogów. Ciekawi mnie dlaczego uważasz, że ludzie bogatsi "rozgrzeszają się", za to że jest im lepiej, przecież wielu z nich ciężko pracowało by było im lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Związek pomiędzy bogactwem a długością życia jest widoczny nawet wśród rodzeństwa i bliźniąt, informują naukowcy z Northwestern University. Po przeanalizowaniu danych dotyczących dorosłych w średnim wieku (mediana 46,7 lat) okazało się, że osoby, które zgromadziły większy majątek zwykle żyją dłużej.
      Naukowcy wykorzystali dane z projektu Midlife in the United States (MIDUS), którego celem było zbadanie procesów starzenia się społeczeństwa. Informacje zostały zebrane w latach 1994–1996, a później wrócono do tych samych osób w roku 2018. Uczeni z Northwestern wykorzystali modele komputerowe do zbadania związku pomiędzy zamożnością a przeżyciem osób badanych.
      Badania próbka obejmowała 5400 osób dorosłych. Znajdowało się w niej 2490 par rodzeństwa oraz bliźniąt. Zarówno wśród osób niespokrewnionych, jak i u rodzeństwa zauważono prawidłowość polegającą na tym, że osoby, które w latach 1994–1996 były w średnim wieku i posiadały większy majątek, z większym prawdopodobieństwem dożyły do roku 2018 niż ich rówieśnicy posiadający mniejszy w średnim wieku. To zaś sugeruje istnienie związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy zamożnością i długością życia.
      Porównanie rodzeństwa i bliźniąt pozwoliło nam wykluczenie czynników genetycznych czy doświadczeń z dzieciństwa z badań nad związkiem zamożności z długością życia, mówi Eric Finegood.
      Uczeni uwzględnili w swoich badaniach również fakt, że wcześniejsza poważna choroba, jak np. nowotwór czy choroba serca, może uniemożliwić zgromadzenie większego majątku, czy to z powodu gorszego stanu zdrowia czy z powodu kosztów opieki zdrowotnej. Dlatego też przeprowadzili ponowną analizę, wykluczając z niej tym razem osoby, które wcześniej doświadczyły nowotworów i chorób serca. Ponowna analiza nadal wykazała istnienie związku pomiędzy zamożnością w wieku średnim a długością życia.
      Wyniki naszych badań wskazują, że gromadzenie majątku jest istotnym czynnikiem dla zdrowia. Z tej perspektywy trzeba więc powiedzieć, że z punktu widzenia polityki zdrowotnej istotne są inicjatywy wspierające możliwość osiągnięcia bezpieczeństwa finansowego i stabilności, stwierdzili autorzy badań.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Sędzia Judith Potter orzekła, że sądowy nakaz zajęcia pieniędzy, pojazdów i posiadłości Kima Dotcoma jest nieważny,i nie powinien zostać wydany i nie niesie ze sobą skutków prawnych.
      Właściciel Megaupload może zatem spodziewać się, że jego własność zostanie mu zwrócona, a konta odblokowane, gdyż policja i prawnicy z rządowego biura prawnego popełnili poważny błąd proceduralny.
      Sędzie Potter stwierdziła, że komisarz Peter Marshall złożył do sądu wniosek o taki typ nakazu zajęcia majątku, który nie dawał Dotcomowi możliwości przygotowania obrony. Już po policyjnej akcji i aresztowaniu Dotcoma Marshall zorientował się, że popełnił pomyłkę i wystąpił o właściwy nakaz. Został on wydany, ale tylko tymczasowo. Dlatego też sędzia Potter wkrótce będzie musiała orzec, czy błąd policji oznacza, iż Dotcomowi należy zwrócić majątek.
      Już 30 stycznia do sądu trafiła informacja z rządowego biura prawnego, które przygotowuje takie wnioski, iż popełniono błąd proceduralny.
      Jako, że sąd wydał wspomniany już właściwy nakaz, śledczy twierdzą, że dowodzi to, iż pierwotna pomyłka niczego nie zmienia. Innego zdania są obrońcy Dotcoma. Ich zdaniem majątek mężczyzny powinien zostać mu zwrócony, gdyż został zajęty bezprawnie.
      Profesor Ursula Cheer z Canterbury University mówi, że prawo dopuszcza pomyłki, a powyższa sprawa może stać się drugim poważnym zwycięstwem Dotcoma - pierwszym było jego zwolnienie z aresztu - pod warunkiem, iż jego prawnicy udowodnią policji złą wolę.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Specjaliści od dawna obawiają się, że na zmianach klimatycznych i związanych z nimi gwałtownych zjawiskach pogodowych ucierpią przede wszystkim najubożsi mieszkańcy Ziemi. Tymczasem badania przeprowadzone w ubogiej wiosce w Hondurasie sugerują, że czasami biedni wzbogacają się dzięki... katastrofom naturalnym.
      Naukowcy z Ohio State University (OSU) odkryli, że najubożsi mieszkańcy pewnej wioski w północno-wschodnim Hondurasi poprawili swój byt po tym, jak w październiku 1998 roku huragan Mitch zdewastował ich miejscowość.
      Biedni nie są skazani na jeszcze większą nędzę wskutek katastrof naturalnych - mówi Kendra McSweeney, profesor z OSU. Inny rozwój wypadków jest co najmniej możliwy. Biedni mogą poprawić swój byt, jeśli wskutek katastrofy będą mogli radzić sobie z nią we własny sposób - dodaje uczona.
      McSwweney i jej zespół w latach 1994-2002 przyglądali się życiu 600 osób z miejscowości Krausirpi zamieszkanej przez indian Tawahka. Większość z nich zarabia na życie uprawiając pobliskie obszary zalewowe. Jednak w 1998 roku Mitch zniszczył 95% pól zalewowych na których uprawiano kakao oraz poczynił olbrzymie szkody w wyżej położonych uprawach manioku, bananów i ryżu, pozbawiając miejscowych źródła utrzymania.
      Naukowcy, aby zbadać sytuację ludności po przejściu huraganu, podzielili mieszkańców na trzy grupy. Kryterium podziału była ilość posiadanej ziemi. Odkryli, że przedstawiciele najbiedniejszej grupy stracili średnio 59% posiadanych areałów. Tymczasem posiadacze największych pól utracili średnio tylko 36% posiadanej ziemi.
      Okazało się jednak, że nawet ci najbardziej doświadczeni przez huragan, bardzo szybko odrabiali straty. Do roku 2002 osoby biorące udział w badaniu nie tylko odrobiły straty, ale potroiły areał swoich upraw ze średnio 13 do średnio 42 hektarów. Ci, którzy posiadali najwięcej przed huraganem, najwięcej też zyskali w liczbach bezwzględnych. Jednak największy wzrost areałów zanotowali najbiedniejsi. W ich przypadku ilość posiadanej ziemi zwiększyła się średnio aż o 296 procent. Po huraganie podział ziemi wśród członków społeczności był bardziej równy niż przed nim - mówi McSweeney.
      Zwiększyli oni nie tylko stan posiadania, ale też i dochody. Grupa najbiedniejszych przed huraganem była w posiadaniu 18% dochodów całej społeczności. W roku 2002 ich własnością było 41% dochodu.
      Większość z dochodów pochodziła z pracy zawodowej, związanej z likwidacją skutków huraganu. Szczególnie poprawiła się sytuacja młodych, z których wielu znało hiszpański i którzy nie musieli opiekować się starszymi członkami rodzin. Nie musieli zatem ciągle przebywać w domu i mogli podjąć pracę zawodową.
      Jednak największe korzyści przyniosła biednym zmiana sposobu pozyskiwania nowej ziemi. Przed huraganem, aby powiększyć stan swojego posiadania trzeba było wykarczować las, oczyścić teren i go zagospodarować. To faworyzowało bogatszych, których stać było na wynajęcie robotników. Biedni nie mogli ani wynająć pomocników, ani pozwolić sobie na samodzielne karczowanie, gdyż nie stać ich było na poświęcanie czasu na prace, które nie przynoszą zarobku.
      Po huraganie jednak niektórzy ludzie zaczęli otaczać palikami obszary ziemi i przejmować je bez karczowania czy oczyszczania. Później za pieniądze zarobione przy likwidacji skutków huraganu wynajmowali ludzi do karczowania przejętych przez siebie terenów. Ta niewielka zmiana w myśleniu o sposobie pozyskiwania nowej ziemi przyniosła ze sobą olbrzymie pozytywne efekty. Co więcej, zmiana nie była odgórną decyzją. Ktoś przejął w ten sposób grunt, a potem zrobił to jego sąsiad. Szybko taki sposób pozyskiwania ziemi stał się popularny w społeczności. To było oddolne rozwiązanie problemu całej społeczności - mówi McSweeney.
      Sądziliśmy, że elity będą dominowały i wykorzystają katastrofę na swoją korzyść. Jednak nie stało się tak, ponieważ biedni znaleźli swoje własne rozwiązanie i przeprowadzili je spokojnie. Postawili elity przed faktem dokonanym - dodaje uczona. Podkreśla przy tym, że ubodzy nie postrzegali tego za jakąś rewolucję. Po prostu mieli problem i znaleźli rozwiązanie. Co więcej, nabyli pożytecznych doświadczeń. Gdy w roku 2008 tropikalne deszcze przyniosły olbrzymią powódź i zniszczenia takie, jak Mitch, miejscowi bardzo szybko odbudowali swoje majątki.
      Nie powinniśmy nie doceniać możliwości mieszkańców regionów dotkniętych klęskami żywiołowymi związanymi ze zmianami klimatu. Nie znaczy to, że nie potrzebują oni pomocy. Jednak potrzebują też czasu i możliwości, by znaleźć najlepsze dla siebie rozwiązania - podsumowuje profesor McSweeney.
      Oczywiście przykład Krausirpi to coś wyjątkowego, jednak pewne mechanizmy można generalizować. W odbudowie i wzbogaceniu się społeczności olbrzymią rolę odegrało pojawienie się ludzi z zewnątrz, którzy zaoferowali pracę przy usuwaniu skutków kataklizmu, ale jednocześnie nie wtrącali się w sposób podziału ziemi i nie pouczali miejscowych, co jest dla nich najlepsze.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niewykluczone, że Bill Gates na dobre utracił miano najbogatszego człowieka świata. Jutro ukaże się kolejna lista Forbesa i już wiadomo, że założyciel Microsoftu nie trafi na pierwsze miejsce.
      Od 1995 roku Gates tylko raz nie został uznany za najbogatszego na świecie. Stało się tak w 2010 roku, gdy z majątkiem 53 miliardów USD musiał ustąpić miejsca Carlosowi Slimowi wycenionemu przez Forbesa na 53,5 miliarda USD.
      Z najnowszej listy dowiemy się, że najbogatszy pozostanie Slim, którego majątek powiększył się do 60 miliardów USD. Gates, z fortuną wartą 49 miliardów dolarów trafi na drugie miejsce. Przyczyną takiego stanu rzeczy nie jest nagłe odwrócenie się szczęścia od Gatesa, ale jego coraz mocniejsze zaangażowanie się w działalność charytatywną. Twórca Microsoftu przekazał bowiem Fundacji Billa i Melindy Gatesów kwotę 28 miliardów dolarów, pozbywając się w ten sposób części majątku. "Tu nie ma mowy o współzawodnictwie, Gates niekwestionowanym liderem, gdyby nie odkrył filantropii" - stwierdza David Lincoln, dyrektor firmy Wealth-X, która specjalizuje się w analizie majątków bogaczy.
      Trzecie miejsce zajmie znany inwestor i przyjaciel Gatesa Warren Buffett, który również przekazuje kolosalne kwoty na działalność dobroczynną. Obaj panowie są też autorami ciekawej inicjatywy Giving Pledge, do której przystąpiło dotychczas 59 miliarderów.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ludzie o nasilonym poczuciu bezpieczeństwa interpersonalnego – doświadczający miłości i akceptacji ze strony innych – przypisują swojemu majątkowi niższą wartość pieniężną.
      Psycholodzy z University of New Hampshire (UNH) oraz Yale University przeprowadzili eksperymenty, podczas których sprawdzali, na ile badani cenią konkretne przedmioty, np. koc czy ołówek. W pewnych przypadkach osoby nieczujące się bezpiecznie ceniły dany obiekt 5-krotnie wyżej od ochotników wspominających o większej akceptacji/miłości ze strony otoczenia.
      Częściowo ludzie cenią swój majątek, ponieważ dzięki niemu zyskują poczucie bezpieczeństwa, pewności i otuchy. Odkryliśmy jednak, że jeśli doświadczają miłości i akceptacji ze strony innych, co również może zapewnić ochronę, pewność i spokój, wartość majątku spada – tłumaczy prof. Edward Lemay z UNH.
      Naukowcy uważają, że opisywane odkrycia przydadzą się w terapii pacjentów z syllogomanią, którzy odczuwają przymus zbierania zbędnych przedmiotów i zagracania nimi domu. Wyniki są szczególnie istotne dla zrozumienia, czemu ludzie przywiązują się do przedmiotów, które nie są już użyteczne. Mogą być także przydatne w stwierdzeniu, dlaczego członkowie rodziny walczą o różne przedmioty [...]. Przedmioty odziedziczone bywają szczególnie cenne, gdyż skojarzenie ze śmiercią zagraża osobistemu poczuciu bezpieczeństwa.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...