Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy
Sign in to follow this  
KopalniaWiedzy.pl

Europa w oparach wulkanicznego pyłu

Recommended Posts

Islandzki wulkan o pięknej nazwie Eyjafjallajökull spłatał brzydkiego figla całej północnej Europie. Na co dzień pokryty lodowcem, obudził się 20 marca tego roku, a w środę rozruszał się na dobre. Woda ze stopionego lodowca spowodowała lokalne powodzie i zniszczenia, zmuszając mieszkańców do ewakuacji. Bijący na jedenaście kilometrów w górę słup pyłu i dymu zwiewany jest przez wiatry nad północną Europę.

Na wyspach Brytyjskich i w Skandynawii odwołano w ciągu dnia większość połączeń lotniczych. Wieczorem pył dotarł nad północną Polskę, gdzie też wstrzymano do odwołania ruch lotniczy.

Wulkaniczny pył jest niebezpieczny dla samolotów z dwóch powodów. Po pierwsze, nie tylko ogranicza widoczność niemal do zera, ale oblepiając szyby powoduje, że nawet po wyjściu z chmury piloci niemal nic nie widzą. Drugim zagrożeniem jest uszkodzenie silników spowodowane przez grubsze cząstki pyłu. Obok można zobaczyć zdjęcie Wysp Brytyjskich, wykonane przez europejskiego satelitę Envisat w czwartek przed południem: nie widać nawet zarysów wysp. Wulkaniczne wyziewy zasłoniły całe niebo. W takich warunkach ruch lotniczy nie jest możliwy. Szczegółowe zdjęcie w wysokiej rozdzielczości można zobaczyć tutaj.

Poniżej film nakręcony amatorsko, pokazujący erupcję wulkanu  Eyjafjallajökull, widać bijący w górę ogień i spływające języki lawy. Na niewielkiej Islandii znajduje się wiele wulkanów, gejzerów i źródeł geotermalnych.

 

Share this post


Link to post
Share on other sites

Najpierw Haiti, potem Chile i Chiny. Teraz do tego wulkan Islandzki i ogólne zwiększenie ruchów tektonicznych. Toż grozi nam GLOBALNE ROZTRZĘSIENIE. Trzeba pilnie zebrać bilion dolców, żeby odwrócić ten okropny trend.

Share this post


Link to post
Share on other sites

To wszystko jest wynikiem przesunięcia toru lotu kuli ziemskiej o 0,1mm  :D przez ruch płyt tektonicznych

Share this post


Link to post
Share on other sites

Co wy, nie słyszeliście, że to Putina wina? Ze Stalinem się dogadał, żeby nikt na pogrzeb nie przyleciał :D

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ciocia twierdzi, że to palec boży, ostrzegający przed wiadomym pogrzebem na Wawelu.

 

Dla ambitnych: na stronie NASA dokopałem się, jak się wymawia tę cholerną nazwę. "Aya-fyatla-jo-kutl".

Share this post


Link to post
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now
Sign in to follow this  

  • Similar Content

    • By KopalniaWiedzy.pl
      Obserwujący niebo średniowieczni mnisi wnieśli udział do współczesnej wulkanologii. Międzynarodowy zespół badawczy, pracujący pod kierunkiem uczonych z Uniwersytetu w Genewie, przeanalizował średniowieczne kroniki, rdzenie lodowe i pierścienie drzew, co pozwoliło na precyzyjne datowanie jednych z największych erupcji wulkanicznych w historii ludzkości. W ten sposób uzyskali nowe informacje dotyczące jednego z najbardziej aktywnych wulkanicznie okresów na Ziemi.
      Naukowcy ze Szwajcarii, Francji, USA, Kanady, Wielkiej Brytanii i Irlandii przez pięć lat analizowali setki kronik i annałów pochodzących z Europy i Bliskiego Wschodu. Wielkie erupcje wulkaniczne wyrzucają do atmosfery duże ilości związków siarki, które zaburzają budżet energetyczny Ziemi, powodując sezonowe i regionalne zmiany temperatury oraz opadów. Zmiany takie, w połączeniu z czynnikami społecznymi wiążą się z historycznymi deficytami w produkcji wolnej, niepokojami społecznymi i politycznymi, epidemiami i migracjami.
      Podstawowym narzędziem datowania wybuchów wulkanów są dowody geologiczne. Dzięki nim wiemy, że w XII-XIII wieku doszło do wzmożonego wulkanizmu zapoczątkowanego przez szereg erupcji z lat ok. 1108–1110, a w 1257 roku miał miejsce wybuch wulkanu Salamas, jedno z największych tego typu wydarzeń epoki holocenu. Jednak geologiczne datowanie erupcji nie jest łatwe i niesie ze sobą wiele wyzwań.
      Naukowcy z Genewy i ich koledzy postanowili skorzystać z faktu, że wielkie erupcje mogą prowadzić do widocznych zmian w atmosferze. Rozpoczęli więc poszukiwanie w kronikach opisów takich zmian.
      Obecność aerozoli w atmosferze ma bardzo duży wpływ na jasność Księżyca podczas zaćmienia. Im więcej aerozoli, tym ciemniejszy wydaje się wówczas Księżyc. Naukowcy przejrzeli imponującą liczbę źródeł, poszukując tych, których kontekst historyczny był znany, a w których opisano całkowite zaćmienia Księżyca wraz z informacjami o kolorze ziemskiego satelity.
      W Europie głównymi źródłami na temat takich wydarzeń są annały i kroniki tworzone w klasztorach i miastach. W źródłach arabskich informacje znajdziemy najczęściej w kronikach uniwersalnych, w Chinach i Korei ich odnotowywaniem zajmowali się oficjalni astronomowie, a w Japonii obserwacje zaćmień rejestrowano w licznych źródłach, jak dzienniki dworzan, kroniki czy zapiski świątynne.
      Z badań astronomicznych wiemy, że pomiędzy 1100 a 1300 rokiem – o ile pogoda pozwoliła – ludzie w Europie mogli obserwować 64 całkowite zaćmienia Księżyca, mieszkańcy Bliskiego Wschodu mogli widzieć ich 59, a mieszkańcy Azji Wschodniej – 64. Badacze znaleźli 180 europejskich źródeł z opisami 51 z tych zaćmień, 10 bliskowschodnich z opisami 7 zaćmień, oraz 199 wschodnioazjatyckich, w których opisano 61 zaćmień. Liczba doniesień na temat zaćmień jest bardzo różna. Na przykład na terenie Europy 12 zaćmień opisano tylko w jednym źródle, ale np. zaćmienie z 11 lutego 1161 roku zostało opisane w aż 16 zachowanych do dzisiaj źródłach.
      Chrześcijańskie źródła europejskie przynoszą informacje o kolorze i jasności Księżyca podczas 36 zaćmień. Danych takich brakuje w źródłach azjatyckich, z których tylko jedno opisuje kolor. Kronikarze chrześcijańscy interesowali się kolorem ziemskiego satelity prawdopodobnie pod wpływem Apokalipsy św. Jana, gdzie znajdziemy wzmiankę o księżycu w kolorze krwi (Ap 6:12). Biblia miała więc wpływ na obserwacje zjawisk naturalnych, co jednak nie znaczy, że ówczesna europejska nauka nie znała ich fizycznych przyczyn. Wręcz przeciwnie, ze średniowiecznych traktatów astronomicznych wiemy, że wiedza babilońskich czy greckich astronomów była w Europie dostępna. Jednocześnie zatem istniała interpretacja naturalna i nadprzyrodzona zaćmień.
      Po przeprowadzeniu analizy naukowcy stwierdzili, że wśród 64 całkowitych zaćmień opisanych przez europejskich kronikarzy, w przypadku 37 z nich mamy informacje o jasności i kolorze. Uczeni uszeregowali je na skali Danjona, wedle której wartość L=0 oznacza bardzo ciemne zaćmienie, gdy Księżyc jest niemal niewidoczny, a L=4 to bardzo jasne zaćmienie, z Księżycem w kolorze miedzianoczerwonym lub pomarańczowym. Tylko sześć wydarzeń zostało zakwalifikowanych jako L=0. Były to zaćmienia z nocy z 5/6 maja 1110, 12/13 stycznia 1172, 2/3 grudnia 1229, 18/19 maja 1258, 12/13 listopada 1258 oraz 22/23 listopada 1276. Wyjątkowe świadectwo znaleziono też w źródle japońskim. Mimo że azjatyckie źródła rzadko wspominają o kolorze, to jednak autor Meigetsuki, Fujiwara no Teika, odnotował wyjątkowo ciemny Księżyc podczas zaćmienia 2 grudnia 1229 roku. Wspomina, że Księżyc całkowicie zniknął na długi czas, nikt z żyjących nie pamiętał takiego wydarzenia, a astronomowie mówili o nim z obawą.
      Wszystkie wspomniane zaćmienia L=0 są zbieżne z 5 z 7 największych erupcji wulkanicznych, o których wiemy z rdzeni lodowych. Mowa tutaj o erupcjach UE1 (rok 1108 według danych geologicznych), UE2 (1171), UE4 (1230), Salamas (1257) oraz UE5 (1276). To bardzo silna wskazówka, że za taki a nie inny kolor i jasność ziemskiego satelity odpowiadało zanieczyszczenie atmosfery przez wulkany.
      Dzięki połączeniu danych z rdzeni lodowych, pierścieni drzew, obserwacji całkowitych zaćmień Księżyca oraz modelowania transportu aerozoli w atmosferze, naukowcy stwierdzili, że do wielkiej erupcji wulkanicznej dochodziło na 3 do 20 miesięcy przed obserwacjami całkowitego zaćmienia L=0. I tak na przykład można stwierdzić, że data erupcji UE2, która według datowania geologicznego nastąpiła prawdopodobnie w 1171 roku, została uściślona – dzięki średniowiecznym kronikom i badaniom pierścieni drzew – na maj/sierpień 1171. Podobnie uściślono inne daty. UE1 miała miejsce zimą na przełomie lat 1108/1109, UE4 nastąpiła wiosną/latem 1229, a erupcja Salamas to wiosna lub lato 1257 roku, co pozwala odrzucić proponowaną alternatywną datę 1256. W przypadku UE5 datę udało się ustalić jedynie na okres między wrześniem 1275 a lipcem 1276, a dalsze uściślenie było niemożliwe, gdyż w pierścieniach drzew brak oczywistego sygnału ochłodzenia.
      Wielkie erupcje wulkaniczne prowadziły do przejściowego ochłodzenia, które mogło trwać dłużej niż rok. Takie wydarzenia odbijały się niekorzystnie na zbiorach, powodując niedobory żywności czy klęski głodu. Jednak ludzie nie łączyli wulkanów ze słabymi zbiorami. W starych dokumentach rzadko wspomina się erupcje wulkaniczne. A były to wydarzenia o olbrzymim znaczeniu. Erupcja Salamas była równie potężna, co słynny wybuch wulkanu Tambora z 1815 roku. Rok 1816 okrzyknięto rokiem bez lata. Nic dziwnego, gdyż średnie globalne temperatury na półkuli północnej spadły wówczas o 0,53 stopnia Celsjusza i szacuje się, że spowodowało to śmierć około 90 000 ludzi. Salamas wybuchł 550 lat wcześniej, gdy ludzkość była znacznie bardziej wrażliwa na takie wydarzenia, a z obecnie dostępnych danych wynika, że anomalia temperaturowa po jego erupcji wyniosła nie -0,5, ale -2 stopnie Celsjusza.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Na Islandii trwa najdłuższa erupcja wulkaniczna od ponad pół wieku. Rozpoczęła się 19 marca, gdy ze szczeliny w pobliżu wulkanu Fagradalsfjall na półwyspie Reykjanes zaczęła wypływać lawa. Widowiskowe zjawisko przyciągnęło do tej pory około 300 000 turystów.
      Dotychczas na powierzchnię wydobyły się 142 miliony metrów sześciennych lawy, która pokryła 4,6 km2 i utworzyła pole lawowe Fagradalshaun. Nazwę, nawiązującą do góry Fagradalsfjall, można przetłumaczyć jako „piękna dolina lawy”.
      W ciągu ostatnich 20 lat na Islandii miało miejsce 6 erupcji wulkanicznych. Najdłuższa z nich, spowodowana przez wulkan Holuhraun, trwała od 31 sierpnia 2014 do 27 lutego 2015. Ten rekord został właśnie pobity. Jednak z Holuhraun wypłynęło 10-krotnie więcej – 1,4 km3 – lawy, najwięcej od 230 lat.
      Specjaliści zauważają, że obecnie trwająca erupcja jest nie tylko bardzo długa, ale też wyjątkowa pod tym względem, że wypływ jest stabilny. Wulkany na Islandii zwykle na początku są bardzo aktywne, a z czasem lawy płynie coraz mniej, aż erupcja się zatrzymuje, mówi Halldor Geirrson z Instytutu Nauk o Ziemi. Obecnie ze szczeliny wypływa około 8,5 m3 lawy na sekundę.
      Zdaniem specjalistów, nie można przewidzieć, jak długo erupcja jeszcze potrwa. Nic nie wskazuje, by się miała ona skończyć, dodaje geofizyk Pall Einarsson. Przypomina, że w pewnym momencie lawa przestała wypływać i sądzono, że to koniec. Jednak po 9 dniach erupcja powróciła z tą samą siłą co wcześniej.
      Einarsson mówi, że specjaliści wiele już się nauczyli z najnowszej erupcji. Jednocześnie przyznaje, że wydarzyła się ona w najmniej prawdopodobnym miejscu półwyspu Reykjanes. Jeszcze rok temu nikt by nie przypuszczał, że dojdzie tutaj do czegoś takiego. Geofizyk zauważa, że wokół znajdują się znacznie bardziej aktywne tereny wulkaniczne. To pokazuje, że od czasu do czasu mają miejsce najmniej prawdopodobne wydarzenia.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Popiół wulkaniczny może mieć większy wpływ na klimat niż dotychczas sądzono. Do takich wniosków doszli naukowcy z University of Colorado Boulder, którzy badali skutki erupcji wulkanu Mount Kelut na Jawie, który wybuchł w 2014 roku. Na podstawie obserwacji oraz symulacji komputerowych uczeni stwierdzili, że popiół może pozostawać w atmosferze przez wiele miesięcy po erupcji.
      Odkrycia dokonano przypadkiem. Uczeni pilotowali drona w pobliżu Mount Kelut. Badania prowadzili po erupcji, która zmusiła tysiące ludzi do ewakuacji.
      Zauważyli duże kawałki unoszące się w powietrzu miesiąc po erupcji. Wyglądało to jak popiół, mówi główna autorka najnowszych badań, Yunqian Zhu z Laboratory for Atmospheric and Space Physics na CU Boulder.
      Naukowcy od dawna wiedzą, że erupcje wulkaniczne, które wyrzucają w powietrze olbrzymie ilości siarki blokującej dostęp promieni słonecznych do Ziemi, przyczyniają się do schładzania planety. Nie sądzili jednak, że i popiół odgrywa w tym procesie dużą rolę. Uważano bowiem, że jest on na tyle ciężki, iż szybko opada.
      Zhu i jej zespół chcieli dowiedzieć się, dlaczego popiół był obecny w powietrzu jeszcze miesiąc po erupcji. Okazało się, że składa się on z małych lekkich fragmentów, które z łatwością unoszą się w powietrzu. Dotychczas sadzono, że popiół jest podobny do szkła wulkanicznego. Tymczasem odkryliśmy, że to, co unosiło się w powietrzu ma gęstość bardziej zbliżoną do pumeksu, stwierdza uczona.
      Wydaje się też, jak mówi profesor Brian Toon, że te podobne do pumeksu cząstki zmieniają chemię całego pióropusza dymu i popiołu nad wulkanem. Wiemy, że wulkany wyrzucają duże ilości dwutlenku siarki. Wielu naukowców sądziło, że różne składniki dymu wulkanicznego wchodzą ze sobą w interakcje i w serii reakcji chemicznych powstaje kwas siarkowy. Jego formowanie się w powietrzu może trwać przez wiele tygodni. Jednak obserwacje wskazywały, że reakcje zachodzą szybciej. Nie potrafiono wyjaśnić tego fenomenu.
      Toon sądzi, że znalezione cząstki popiołu mogą rzucić nieco światła na tę kwestię. Wydaje się molekuły dwutlenku siarki przyczepiają się do popiołu, który długo krąży w powietrzu. Reakcje mogą zachodzić na powierzchni cząstek popiołu, na których może się gromadzić nawet 43% siarki z erupcji. Innymi słowy, popiół może znacząco przyspieszać reakcje, w wyniku których powstaje kwas siarkowy.
      Nie jest jasne, na ile ten krążący w atmosferze popiół wpływa na klimat. Teoretycznie długo utrzymujące się w powietrzu cząstki powinny schładzać powierzchnię planety. Mogą też trafiać na bieguny gdzie mogą przyczyniać się do powstawania reakcji niszczących warstwę ozonową. Tak czy inaczej, wszystko wskazuje na to, że należy lepiej przyjrzeć się temu, co dzieje się w popiołem w atmosferze po erupcji wulkanu. Myślę, że odkryliśmy coś ważnego. Takiego popiołu jest niewiele, ale może on robić sporą różnicę, mówi Toon.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Największa od 50 lat chmura saharyjskiego pyłu przebyła Atlantyk, pojawiła się nad Karaibami i zmierza w kierunku USA. W regionie, w którym obecnie się znajduje, wydano ostrzeżenie o niebezpiecznym poziomie zanieczyszczeń powietrza. Eksperci radzą mieszkańcom wysp, by nie wychodzili z domu.
      To największa taka chmura od 50 lat. Na wielu wyspach na zewnątrz panują niebezpieczne dla zdrowia warunki, mówi Pablo Mendez Lazaro z University of Puerto Rico, który współpracuje z NASA nad systemem wczesnego ostrzegania przed chmurami pyłu.
      „Godzilla”, bo tak nazwano chmurę, najbardziej zagraża osobom z problemami oddechowymi. Eksperci szczególnie martwią się o chorych na COVID-19. Jednak nawet zdrowi ludzie mogą ucierpieć, gdyż wysokie stężenie pyłów w powietrzu utrzymuje się przez wiele dni.
      Najgorsze warunki wraz z ograniczeniem widoczności panują obecnie pomiędzy Antiguą a Trynidadem i Tobago. Mogą się one utrzymać jeszcze do dzisiejszego wieczora. Meteorolodzy przewidują, że na terytorium USA najcięższe warunki pojawią się w poniedziałek i wtorek nad południowo-wschodnim wybrzeżem.
      Jak informuje NOAA (U.S. National Oceanic and Atmospheric Administration) masa ekstremalnie suchego i zapylonego powietrza – zwana Saharan Air Layer (SAL) – formuje się i przemieszcza przez Atlantyk co 3-5 dni pomiędzy późną wiosną a wczesną jesienią. Jej szczyt przypada na koniec czerwca do połowy sierpnia. SAL może mieć grubość do 3 kilometrów.
      „Godzilla” uformowała się 13 czerwca. Pył znad Sahary odgrywa ważną rolę po drugiej stronie Atlantyku. To on tworzy plaże Karaibów i nawozi glebę Amazonii. Wpływa też niekorzystnie na jakość powietrza. SAL tłumi też burze tropikalne.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Przeprowadzone na wschodzie Islandii wykopaliska z epoki wikingów pokazują, że historia zasiedlenia wyspy była bardziej złożona niż uważamy. Na stanowisku Stöð w fjordzie Stöðvarfjörður znaleziono ślady sezonowego osadnictwa, bogatych długich domów i polowania na na morsy. A wszystko to na dziesięciolecia przed rokiem 874, który jest uznawany za datę założenia pierwszej stałej osady na wyspie.
      Wykopaliska w Stöð prowadzone są od 2015 roku. Obecnie odkrywamy struktury, które są pozostałościami po wikińskiej farmie. Wstępnie szacujemy, że pochodzi ona z lat 860–870, mówi kierownik wykopalisk Bjarni F. Einarsson.
      Znaleziony właśnie długi dom należy do największych tego typu struktur na Islandii. Jego długość wynosi 31,4 metra. To jednocześnie najbogatszy długi dom z Islandii. Znaleźliśmy tam 92 koraliki i 29 srebrnych obiektów, w tym rzymskie i bliskowschodnie srebrne monety, dodaje Einarsson. Zbiór koralików jest nie tylko dwukrotnie większy od dotychczas największego takiego zbioru w Islandii, ale jest jednym z największych w Skandynawii.
      Jednak co najbardziej interesujące, odkrywana właśnie farma powstała na ruinach jeszcze starszego i jeszcze większego długiego domu. Zbudowano ją wewnątrz zawalonej starszej struktury, która musiała być ogromna. Miała co najmniej 40 metrów długości. Wydaje się również, że jest ona równie stara co najstarsze dotychczas znalezione struktury na Islandii. Bazując na datowaniu radiowęglowym i innych dowodach, szacuję, że struktura ta powstała około 800 roku. Warto tutaj zauważyć, że największy długi dom z terenu Skandynawii liczy sobie 50 metrów. Ten z Islandii może mu więc dorównywać rozmiarami.
      Einarsson sądzi, że ten olbrzymi budynek mógł służyć jako sezonowy obóz myśliwski. Jego zdaniem podobne struktury istniały w wielu innych miejscach. Znaleźliśmy inne miejsca, gdzie widać ślady ludzkiej obecności przed rokiem 874. Jednym z nich jest Aðalstræti na przedmieściach Reykjaviku. Inne to Vogur w Hafnir.
      Sezonowe obozy myśliwskie mogły odegrać ważną rolę w osadnictwie na Islandii. Pozwalały eksplorować zasoby i finansować dalszą eksplorację i osadnictwo. Najcenniejszym, czego poszukiwano na Islandii, były kły morsów. W Europie w IX wieku istniał na nie olbrzymi popyt. Jak się niedawno okazało, zamieszkujące Islandię morsy należały do odrębnego, nieznanego wcześniej podgatunku. Podgatunek ten zamieszkiwał na Islandii od co najmniej 8. tysiąclecia przed naszą erą. Wyginął wkrótce po osiedleniu się ludzi na wyspie.
      Sezonowe obozy myśliwskie były kluczowym elementem ekspansji wikingów na zachód. Osada wikingów w Nowej Funlandii, w L’Anse aux Meadows, była właśnie obozem tego typu, bardzo podobnym do obozu ze Stöð. Należała ona do wodzów z Islandii lub Grenlandii. Najnowsze badania wskazują, że była używana przez 150 lat.

      « powrót do artykułu
  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...