Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' sprzedaż' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 12 wyników

  1. Jedenastego maja w Genewie zostanie zlicytowany The Red Cross Diamond. Dom aukcyjny Christie's podkreśla, że część zysku ze sprzedaży żółtego diamentu zostanie przekazana Międzynarodowemu Komitetowi Czerwonego Krzyża. Dom aukcyjny Christie's po raz trzeci w ciągu stu lat może zaprezentować ten wspaniały żółty diament o wadze 205,07 karata. To bardzo szczególna więź i wielki zaszczyt [...] - podkreślił François Curiel. Surowy diament został znaleziony w 1901 r. w należącej do De Beers kopalni w RPA. Miał on ważyć ok. 375 karatów. Charakterystyczną cechą The Red Cross Diamond jest szlif podstawy - fasety tworzą kształt krzyża maltańskiego. Dziesiątego kwietnia 1918 r. kamień został po raz pierwszy wystawiony w Christie's przez Diamond Syndicate. Aukcja (Red Cross Auction) odbywała się na rzecz brytyjskiego Czerwonego Krzyża i zakonu szpitalników. Całkowita wartość sprzedaży wyniosła 50 tys. funtów (obecnie byłaby to równowartość ponad 3 mln GBP). Sam Diament Czerwonego Krzyża osiągnął cenę 10 tys. funtów (ok. 600 tys. GBP); został kupiony przez słynną londyńską firmę S.J. Phillips. Ponownie diament został wystawiony 55 lat później w genewskim oddziale Christie's. Dwudziestego pierwszego listopada 1973 r. uzyskano za niego 1,8 mln franków szwajcarskich. Trafił w ręce prywatnego kolekcjonera. « powrót do artykułu
  2. Dziennik "Le Parisien" poinformował, że dom letniskowy Marii i Piotra Curie w Saint-Rémy-lès-Chevreuse w podparyskim departamencie Yvelines został wystawiony na sprzedaż za 790 tys. euro. Choć agencja Stéphane Plaza ma go w ofercie już od kilku tygodni, na razie kupiec się nie znalazł. Nie powinno to dziwić, bo zaniedbany dom o powierzchni 120 m2 wymaga remontu, którego koszt szacuje się na 200 tys. euro. [Dom] trzeba wyremontować od piwnic po strych, wliczając w to fasadę, dach oraz izolację. To duże przedsięwzięcie - podkreśla dyrektor agencji Daniel Cazou-Mingot. Dom zbudowano ok. 1890 r. z materiału wydobytego w kamieniołomach departamentu. Nieruchomość była kilkakrotnie nielegalnie zamieszkiwana. Otacza ją ogród o powierzchni 926 m2. Dom znajduje się blisko stacji kolejowej. Zachowały się stare elementy wystroju, w tym tapety, podłogi czy kafle. Gdy się tam wchodzi, ma się ponoć wrażenie przeniesienia w czasie. Wg obecnego właściciela, sufit w salonie pomalowała sama Maria. Ten dom ma duszę, ale biorąc pod uwagę jego stan, nie wszystkim będzie odpowiadać. By go kupić, trzeba specjalnej wrażliwości. Był to dom letniskowy, do którego Maria i Piotr przyjeżdżali odpocząć. Wykorzystywali go między 1904 a 1906 r. Jak podkreślono w "Le Parisien", państwo Curie jeździli wtedy na rowerach, spacerowali i odwiedzali działającą do dziś Ferme de Coubertin. Po śmierci Piotra wdowa przyjechała tu jeszcze tylko parę razy. Z szczegółami oferty można się zapoznać na witrynie agencji. « powrót do artykułu
  3. Apple ogłosiło, że ostatni kwartał był najbardziej zyskownym w całej historii firmy. Koncern osiągnął wielomiliardowe zyski dzięki gwałtownie rosnącej sprzedaży smartfonów, tabletów i laptopów. W ciągu ostatnich trzech miesięcy ubiegłego roku firma sprzedała towary i usługi o łącznej wartości 111,4 miliarda USD, osiągając zysk w wysokości 28,7 miliarda dolarów. To o 29% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Do osiągnięcia rekordowych wyników przyczyniła się świetna sprzedaż w okresie świątecznym napędzana w dużej mierze przez najnowszy model iPhone'a. W ciągu trzech miesięcy klienci kupili iPhone'y o łącznej wartości 65,6 miliarda USD. Oznacza to 17-procentowy wzrost rok do roku. Świetne wyniki zanotował też wydział usługowy, w skład którego wchodzi AppStore oraz jednostki zajmujące się udzielaniem licencji. Tutaj przychody wyniosły 15,76 miliarda USD, czyli były o 24% wyższe, niż przed rokiem. Wartość sprzedaży Apple Watch i produktów domowych wzrosła o 29% do kwoty 12,97 miliardów USD, a na komputery Mac klienci wydali 8,86 miliarda dolarów, czyli o 21% więcej niż przed rokiem. Dyrektor firmy, Tim Cook, powiedział, że sprzedaż byłaby jeszcze wyższa gdyby nie pandemia, z powodu której czasowo zamknięto niektóre firmowe sklepy. Apple nie jest jedynym przedsiębiorstwem z branży IT, które pochwaliło się świetnymi wynikami. Microsoft poinformował, że w ciągu ostatniego kwartału wartość jego sprzedaży wyniosła 43,1 (wzrost rdr o 17%) miliardów USD, a firma osiągnęła zysk netto w wysokości 15,5 miliarda USD (wzrost o 33%). O bardzo dobrym kwartale poinformował też Facebook, do którego kasy wpłynęło 28 miliardów dolarów. « powrót do artykułu
  4. Jedna z najpopularniejszych obecnie aplikacji, Tik Tok, może paść ofiarą wielkiej polityki, a konkretnie wojny handlowej i sporów o bezpieczeństwo pomiędzy USA a Chinami. Najpierw administracja prezydenta USA zapowiedziała blokadę Tik Toka jeśli firma pozostanie w rękach chińskich, a gdy rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania nabywcy, okazało się, że nie wiadomo, czy na sprzedaż firmy pozwalają chińskie przepisy. Problemy Tik Toka zaczęły się w chwili, gdy Biały Dom zaczął wysyłać sygnały, że z obawy o bezpieczeństwo narodowe może zakazać używania aplikacji. Tik Toka pobrano w USA dziesiątki milionów razy i administracja prezydencka zaczęła obawiać się, iż dane jej użytkowników trafiają do rządu w Pekinie, a sama aplikacja wykorzystywana jest do szpiegowania użytkowników. Po groźbach przyszedł czas na czyny i 6 sierpnia prezydent Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze, w którym nakazał zablokowanie Tik Toka w dniu 20 września. Tydzień później okres ten przedłużono do początku października. Zatem za około 3 tygodnie Tik Tok albo zostanie sprzedany przedsiębiorstwu, które nie budzi zastrzeżeń Białego Domu, albo zostanie zablokowany w USA. Jako, że wartość Tik Toka jest szacowana nawet na 30 miliardów USD, wiadomym było, że zainteresowane mogą być tylko wielkie koncerny. Swoje oferty złożyły podobno Microsoft z Walmartem oraz Oracle z jeszcze jedną, nieujawnioną z nazwy, firmą z USA. Podobno pod koniec sierpnia niemal osiągnięto porozumienie o sprzedaży, gdy nagle na przeszkodzie stanęły nowe chińskie przepisy. Rząd w Pekinie przyjął otóż rozwiązania, zgodnie z którymi na sprzedaż technologii wykorzystujących sztuczną inteligencję, a z takich technologii korzysta Tik Tok, zgodę musi wyrazić chiński rząd. To stanowi olbrzymią przeszkodę, gdyż obecnie nie wiadomo, ani czy technologie Tik Toka są objęte tymi przepisami, ani czy rząd w Pekinie wyrazi zgodę na sprzedaż. A jeśli nawet tak, to jak szybko taką zgodę można zdobyć. Tymczasem prezydent Trump zapowiedział właśnie, że nie przewiduje kolejnego wydłużenia terminu, w którym Tik Tok zostanie zablokowany. Obecnie nie wiadomo, jak cała sytuacja wpłynie na wycenę rynkową aplikacji i na chęci ewentualnych kupujących. Jednocześnie w sprawie tej złożono dwa pozwy sądowe. Jeden przeciwko rządowi USA złożył właściciel Tik Toka, firma ByteDance. Twierdzi ona, że rząd Chin nie ma dostępu do danych użytkowników, zatem całe postępowanie Białego Domu jest nieuzasadnione. Drugi pozew to pozew jednego z pracowników Tik Toka, w którym oskarża on prezydenta Trumpa oraz sekretarza ds. handlu Wilbura Rossa, że swoimi działania odbierają mu źródło utrzymania. « powrót do artykułu
  5. Ósmego lipca poinformowano, że prowincja Siĕm Réab jako pierwsza w Kambodży całkowicie zakazuje zabijania i sprzedaży psiego mięsa. Każdy, kto zostanie przyłapany na sprzedaży psiego mięsa, będzie musiał podpisać zobowiązanie, że więcej tego nie zrobi. Za recydywę przewidziano surowe kary. Za nieprzestrzeganie nowych zapisów grozi od 2 do 5 lat więzienia lub grzywna w wysokości do 50 mln rieli kambodżańskich (12 tys. dol.). Jak podkreślają władze prowincji, zabijanie psów jest niedozwolone, bo są one lojalnymi zwierzętami, zdolnymi do ochrony domów, farm i asystowania wojsku. Wg organizacji Four Paws, spożycie psiego mięsa nie jest w Kambodży rozpowszechnione (regularnie jada je mniej niż 12% osób), ale prowincja Siĕm Réab jest kluczowym ośrodkiem handlu i przemytu. Tea Kimsoth, dyrektor Wydziału Rolnictwa, Leśnictwa i Rybołówstwa Siĕm Réab, powiedział Reuterowi, że do wzrostu popytu na psie mięso w regionie przyczynili się cudzoziemcy. Psie mięso stało się o wiele bardziej popularne po pojawieniu się cudzoziemców, zwłaszcza wśród Koreańczyków. Oni je lubią, przez co restauracje zaczęły je serwować. Teraz wprowadzamy zakaz. Kimsoth dodaje, że jedzenie psów wskazuje na spadek morale i nieposzanowanie wartości, a także grozi rozprzestrzenianiem wścieklizny. Urzędnik wyjaśnił, że o zmianie prawa poinformowano znanych handlarzy mięsem psów z prowincji. Wspomniał, że osoby, które się nie podporządkują, poniosą konsekwencje. To nie jest problem wyłącznie Siĕm Réab. Handlarze transportują psy także do Phnom Penh i za granicę. W Kambodży danie z mięsem psa i ryżem kosztuje średnio ok. 5 tys. rieli. Zwykle mięso to jada się do alkoholu. Przeważnie spożywają je mężczyźni, wierząc, że zwiększy ono ich tolerancję na alkohol. Z tego powodu psina stała się popularną przekąską w barach w niektórych częściach Kambodży. Four Paws opublikowało w lutym br. raport, w którym stwierdzano, że w sierpniu 2019 r. w Siĕm Réab istniało 21 restauracji aktywnie serwujących psie mięso. Wspominano też o 5 miejscach, gdzie potajemnie przetrzymywano psy i o jednej rzeźni. Osiem restauracji działało w promieniu 5 km od kompleksu Angkor Wat. Organizacja odkryła 110 restauracji podających mięso psów w stolicy (każda serwowała 4-6 psów dziennie, co daje ok. 200 tys. psów rocznie). Mamy nadzieję, że Siĕm Réab będzie modelem do naśladowania dla reszty kraju i że w ten sposób uda się ocalić miliony psów - podkreśla dr Katherine Polak, szefowa Four Paws na południowo-wschodnią Azję. Wysłaliśmy ekipę, która miała sprawdzić, co się stało w czasie pandemii COVID-19. Okazało się, że w dużej mierze handel się po prostu dostosował - dodaje dr Polak. Four Paws odkryło, że kambodżańskie restauracje zaczęły oferować mięso na wynos [...]. Co jednak bardziej zatrważające, wielu sprzedawców wspominało o wzroście popytu i klienteli; ma to związek z mitycznymi własnościami leczniczymi przypisywanymi temu mięsu. Zgodnie z danymi Humane Society International (HSI), rokrocznie na mięso zabija się w Azji ok. 30 mln psów. Dane Four Paws pokazują, na przykład, że w jakimś momencie swojego życia mięso psa jadło 53,6% Kambodżan. Wspominało o tym 72,4% mężczyzn i 34,8% kobiet. Warto przypomnieć, że kwietniu Shenzhen zostało pierwszym chińskim miastem, które zakazało jedzenia kotów i psów. Przed paroma dniami indyjski stan Nagaland zakazał z kolei handlu i spożycia psiego mięsa. « powrót do artykułu
  6. Władzom Nigerii nie udało się powstrzymać sprzedania w Paryżu świętych figur, które – jak twierdzą – zostały ukradzione w tym kraju podczas wojny domowej. Nigeryjska Narodowa Komisja Muzeów i Zabytków domagała się od domu aukcyjnego Christie odwołania aukcji zbytków, które były własnością byłego doradcy ds. sztuki prezydenta Jacquesa Chiraca. Dwie figurki Igbo „muzealnej jakości” zostały sprzedane za 212 500 euro. Nabywców nie znalazła natomiast duża figura Urhobo, której wartość jest szacowana na 900 000 euro. Dyrektor Muzeum Narodowego w Benin City twierdzi, że figurki zostały ukradzione i zaapelował do Christie's i innych domów aukcyjnych, by nie sprzedawały tego typu obiektów. Muszą oddać takie dzieła sztuki i wypłacić rekompensatę, powiedział Theophilus Umogbai. Przedstawiciele Christie's odmówili odwołania aukcji twierdząc, że wszystkie wystawione obiekty były wcześniej sprzedawane na dużych międzynarodowych targach dzieł sztuki. Wszystkie obiekty sprzedajemy zgodnie z prawem, czytamy w oświadczeniu domu aukcyjnego. Christie's informuje, że w przeszłości figurki były własnością Jacquesa Kerchache'a, francuskiego handlarza dziełami sztuki, kóry odegrał kluczową rolę w powstaniu muzeum Quai Branly w Paryżu. Kerchache był też doradcą prezydenta Chiraca, który również kolekcjonował afrykańską i azjatycką sztukę. Christie's przyznaje, że toczy się złożona debata na temat własności kulturalnej i historii, jednak ważnym jest, by działał legalny rynek, stwierdzili przedstawiciele firmy. Jak dodali, posiadają autentyczne dokumenty, z których wynika, iż wspomniane obiekty zostały wywiezione z Nigerii przed rokiem 2000. Taki warunek stawia francuskie prawo. Zdaniem Christie's statuetki były prawdopodobnie przedmiotem handlu pomiędzy lokalnymi agentami, zanim w Kamerunie lub Paryżu kupił je Kerchache. Sądzimy, że tego typu dzieła sztuki nie zostałyby sprzedane bez zgody lokalnych przywódców, dodają pracownicy Christie's. Jednak Mallam Abdu Aliyu z nigeryjskiej komisji muzeów, mówi, że jej członkowie są przekonani, iż statuetki zostały nielegalnie wywiezione z Nigerii w czasie wojny domowej pod koniec lat 60. Od lat bezskutecznie domagaliśmy się zwrotu tych dzieł sztuki. Od dawna prowadzimy negocjacje w sprawie zwrotu figurek ich prawowitym właścicielom. Złożyliśmy protest to Christies i mamy zamiar poinformować też muzea w Wielkiej Brytanii, Niemczech i innych krajach, gdzie prawdopodobnie trafiają nasze zabytki, mówi Abdu Aliyu. Wiele krajów, szczególnie w Afryki i Azji, domaga się od Europy zwrotu zabytków ukradzionych w epoce kolonialnej. Nie tylko zresztą one. Znana jest sprawa marmurów Elgina, bezcennych rzeźb, które zdobiły niegdyś Partenon, a które za pomocą łomów, pił i materiałów wybuchowych zostały zdjęte z Partenonu i obecnie znajdują się w British Museum. Również Polska na przestrzeni dziejów została okradziona z olbrzymiej liczby bezcennych dzieł sztuki, które obecnie znajdują się w Niemczech, Szwecji czy Rosji. « powrót do artykułu
  7. Izraelska CGI Group poinformowała, że skontaktowały się z nią osoby proponujące sprzedaż za równowartość 9 mln euro (10 mln dol.) w bitcoinach 2 klejnotów skradzionych w listopadzie ubiegłego roku z Grünes Gewölbe, muzeum jubilerstwa i złotnictwa założonego jako skarbiec elektorów saskich przez Augusta II Mocnego. Miało chodzić o Drezdeński Biały Diament i gwiazdę orderową polskiego Orderu Orła Białego. Dyrektor wykonawczy CGI Group Zvika Nave powiedział agencji informacyjnej DPA, że jego firma na bieżąco dzieliła się informacjami z prokuraturą w Dreźnie. CGI Group ujawniła, że wysłano jej wiadomość w darkwebie. Przestępcy mieli podkreślać, że zastosowali różne techniki szyfrowania, tak by nie dało się ich wyśledzić. Przedstawiciele firmy twierdzą, że została ona wynajęta przez muzeum, by znaleźć skradzione klejnoty i przeanalizować system zabezpieczeń instytucji. Dresden State Art Collections (SKD) zareagowała sceptycznie na rewelacje CGI Group. Nikt z CGI się z nami nie kontaktował - podkreśla rzecznik SKD Stephan Adam. Zaprzeczono też udziałowi CGI w dochodzeniu. Niemieckie władze nie odniosły się do twierdzeń CGI, nie wiadomo więc, jak poważnie do tego podchodzą. W tym momencie nie możemy powiedzieć niczego nowego ws. śledztwa - oświadczył rzecznik prokuratury. Obawiano się, że klejnoty zostaną rozłożone i złodzieje będą próbowali sprzedawać pojedyncze kamienie. Gwiazda orderowa polskiego Orderu Orła Białego miała być jednak np. oferowana w całości. AKTUALIZACJA: Policja i prokuratura oficjalnie stwierdziły, że brak dowodów, by złodzieje rzeczywiście zaproponowali sprzedaż klejnotów. Stwierdziły tez, że muzeum nie wynajmowało firmy CGI Group. « powrót do artykułu
  8. Watykan zakazuje sprzedaży plastikowych przedmiotów jednorazowego użytku. Na terenie państwa tego typu przedmioty można będzie sprzedawać wyłącznie do wyczerpania obecnych zapasów w sklepach. Poczas gdy Unia Europejska zapowiedziała, że chce wprowadzić zakaz sprzedaży jednorazowych przedmiotów plastikowych od roku 2021 Watykan już od pewnego czasu ogranicza użycie takich przedmiotów, a wkrótce w ogóle nie będą one sprzedawane, poinformował Rafael Ignacio Tornini, szef wydziału odpowiedzialnego w Watykanie za utrzymanie ogrodów i sprzątanie odpadów. Próbujemy poddawać recyklingowi jak najwięcej plastiku, a obecnie ograniczamy sprzedaż plastikowych przedmiotów jednorazowego użytku, powiedział Tornini w wywiadzie dla agencji ANSA. Wśród przedmiotów, których sprzedaży zakazano znajdują się torby, butelki na wodę, plastikowe sztućce, słomki czy balony. Watykan od dawna dba o ekologię. Najbardziej znanym tego przejawem stało się zainstalowanie w 2008 roku panel słonecznym na Auli Pawła VI. W tym samym roku ruszył też program segregowania odpadów. Obecnie 55% odpadów z Watykanu jest odpowiednio segregowanych i poddawanych recyklingowi. Celem władz Watykanu jest osiągnięcie w ciągu 2-3 lat zalecanego przez UE poziomu 70–75 procent segregowanych i przetwarzanych odpadów. Watykan ma mniej niż 1000 obywateli, jednak do tego należy doliczyć kilka tysięcy pracowników oraz miliony turystów rocznie. Rocznie w Watykanie zbieranych jest około 1000 ton śmieci. Przed pięcioma miesiącami rozpoczęto tam specjalny program zbierania odpadów organicznych. Są one zbierane z gospodarstw i domów Watykanu, miesza się je z odpadami zielonymi i tworzy kilkaset ton nawozu, który jest wykorzystywany w ogrodach Watykanu oraz papieskiej rezydencji w Castel Gandolfo. « powrót do artykułu
  9. Pojawiły się doniesienia, jakoby procesor Intela Core i9-9990XE miał być sprzedawany poza tradycyjnym kanałem detalicznym. Z dokumentów, do których dotarli dziennikarze, wynika, że układ będzie dostępny wyłącznie na zamkniętych online'owych aukcjach dla firm budujących systemy komputerowe. Core i9-9990XE to 14-rdzeniowy, 28-wątkowy procesor taktowany zegarem o częstotliwości od 4 do 5 GHz. Jego TDP wynosi 255 watów. Układ ma być oferowany wybranym klientom na aukcjach. Te zaś mają odbywać się raz na kwartał. Pierwszą z nich zaplanowano na trzeci tydzień bieżącego roku. To zaś oznacza, że cena procesora nie jest stała i z góry ustalona, a będzie uzależniona od tego, na ile kość wycenią potencjalni klienci. W pierwszej aukcji wezmą udział tylko 3 wybrane przez Intela firmy. Taki a nie inny system sprzedaży oznacza, że Intelowi nie zależy na tym, by Core i9-9990XE trafił na masowy rynek. Jako, że procesory te będą niezwykle precyzyjnie sortowane podczas produkcji, by odrzucić wszelkie elementy zawierające jakiekolwiek wady, można spodziewać się, że co kwartał na aukcje trafi zaledwie kilkaset sztuk. Niewykluczone, że cena pojedynczego i9-9990XE przekroczy 2000 USD. « powrót do artykułu
  10. W Chinach oficjalnie stwierdzono, że pstrąg tęczowy może funkcjonować w handlu jako łosoś. Stało się tak po majowych doniesieniach Centralnej Telewizji Chińskiej (CCTV), że przez lata pstrągi były oznaczane i sprzedawane jako łososie. Wg nadawcy, aż 1/3 ryb sprzedawanych w Chinach jako łososie to de facto pstrągi z prowincji Qinghai. Zamiast zakazać tej praktyki, CAPPMA (China Aquatic Products Processing and Marketing Alliance), organizacja non-profit działająca pod egidą Ministerstwa Rolnictwa, orzekła jednak, że by ujednolicić przemysł, nazwę "łosoś" uznaje się za termin ogólny, obowiązujący w odniesieniu do wszystkich ryb z rodziny łososiowatych (Salmonidae). Zewnętrznie pstrąg tęczowy i łosoś nie są do siebie podobne, ale ich czerwonawe mięso trudno już odróżnić. Wiadomość podana przez CCTV rozjuszyła konsumentów, którzy zaczęli podnosić, że pstrąg uchodzi za rybę bardziej podatną na zakażenie pasożytami. Jedzenie jego surowego mięsa zwiększa więc ryzyko parazytozy. Krótko po doniesieniach medialnych w Sieci pojawiły się wpisy, że pstrągi z prowincji Qinghai są nie tylko zapasożycone, ale i często malowane, by bardziej przypominały łososie. Twierdzenia te zostały odrzucone przez China Fisheries Association (CFA), które oświadczyło, że krajowe pstrągi są higienicznie karmione i hodowane w warunkach kwarantannowych. CAPPMA uprasza firmy związane z rybołówstwem/przetwórstwem i restauracje, żeby oznaczały produkty, tak by konsumenci wiedzieli, skąd pochodzi ryba i jaki gatunek reprezentuje. « powrót do artykułu
  11. Firma analityczna Gartner informuje, że I kwartał 2018 roku był 14. z kolei kwartałem, w którym sprzedaż pecetów spadała. W ciągu pierwszych trzech miesięcy bieżącego roku sprzedano 61,7 miliona pecetów, czyli o 1,4% mniej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Producentów komputerów może pocieszyć fakt, że ich średnia cena rośnie. Najwięcej maszyn sprzedało HP, do którego w I kwartale bieżącego roku należało 20,8% rynku pecetów. Na drugiej pozycji (20,0%) uplasowało sie Lenovo. Na miejscu trzecim (16,0%) znajdziemy Della, a na czwartym Apple'a (6,9%). Te cztery pierwsze firmy zanotowały wzrosty sprzedaży w porównaniu z rokiem ubiegłym. O największym sukcesie może mówić Dell, który sprzedał o 6,5% maszyn więcej. Sprzedaż HP wzrosła o 2,8%, Apple'a o 1,5%, a Lenovo o 0,3%. Największe spadki odnotował za to Asus. Sprzedaż komputerów tej firmy zmniejszyła się o 12,5%, a jego udział w rynku wyniósł 6,3%, wobec 7,1% w roku ubiegłym. Powodów do radości nie ma też Acer. Tutaj spadek sprzedaży to 8,6%, a udziały rynkowe zmniejszyły się z 6,7 do 6,2%. Za spadki odpowiedzialne są rynku Azji/Pacyfiku i USA. W innych regionach miały miejsce minimalne wzrosty, ale nie były one na tyle duże, by utrzymać sprzedaż. Rośnie średnia cena pecetów. Producenci komponentów, wobec spowolnienia na rynku smartfonów i niepewnej przyszłości rynku komputerów osobistych nie zwiększają swoich możliwości produkcyjnych. Przez to co jakiś czas dochodzi do niedoborów, co w połączeniu z rosnącą ceną materiałów prowadzi do podniesienia cen podzespołów. W obliczu rosnących cen komponentów producenci komputerów nie zmniejszają zamówień, a przerzucają ceny na konsumentów. Jako, że mniej ludzi kupuje nowe komputery, ich producenci muszą osiągnąć maksymalny zysk z każdej sprzedanej sztuki. Zwiększają więc cele sprzedażowe i starają się skupić nie na niskich cenach, a na postrzeganej przez konsumenta wartości sprzętu, mówi analityk Mikako Kitagawa. « powrót do artykułu
  12. Jeśli trzeba dłużej czekać na wydanie przez automat kuszących wysokokalorycznych produktów, ludzie zaczynają się bardziej skłaniać do wyboru mniej popularnych, ale za to zdrowszych opcji. Naukowcy badali zachowanie ludzi korzystających w pracy z automatów z przekąskami. Sprawdzali, czy na wybór zdrowszych produktów silniej wpłynie odroczenie w wydawaniu kalorycznych smakołyków, czy promocja produktów zdrowych. Gdy trzeba na coś czekać, spada atrakcyjność tego produktu. Badania pokazują, że ludzie silnie preferują natychmiastową nagrodę [nawet jeśli jest mniejsza od tej, na którą trzeba poczekać] i że ta preferencja oddziałuje na codzienne wybory i zachowanie - wyjaśnia dr Brad Appelhans z Centrum Medycznego Rush University. Stąd pomysł Amerykanów, by sprawdzić, czy wykorzystując tzw. negatywne dyskontowanie czasowe (ang. delayed discounting), da się wpłynąć na wybory ludzi kupujących w automatach z przekąskami. Zespół Appelhansa opracował nowy rodzaj automatu i technologię DISC (od ang. Delays to Improve Snack Choices). Kiedy ktoś zamawia w nim mniej odżywczą rzecz, system wdraża 25-s odroczenie, zanim maszyna wyda produkt. Na ekranie LED wyświetla się czas odroczenia i odliczanie. Dzięki temu można zmienić wybór na zdrowszy. Produkty zdrowe i niezdrowe są kodowane innymi kolorami. Odroczenie skutkowało 2-5% wzrostem odsetka zdrowych zakupów. Zauważyliśmy także, że zabieg ten nie prowadził do spadku ogólnej wielkości sprzedaży czy przychodu, co z oczywistych względów ma znaczenie dla operatorów. W okresie od czerwca 2015 r. do sierpnia 2016 r. autorzy publikacji z pisma Appetite prowadzili badania z wykorzystaniem 3 automatów (w sumie monitorowano 32.019 zakupów w ciągu 602 dni). Czasem nic nie zmieniano, a innym razem wdrażano jedną z pięciu interwencji: 1) 25-s odroczenie wydawania mniej zdrowych produktów, 2) 25-centową zniżkę na zdrowsze produkty, 3) 25-centowy podatek od mniej zdrowych przekąsek, 4) 25-s odroczenie wydawania niezdrowych produktów i 25-centową zniżkę na zakup zdrowego jedzenia lub 5) 25-s odroczenie połączone z 25-centowym podatkiem od niezdrowych przekąsek. Okazało się, że sprzedaż zdrowych produktów rosła w okresach odroczonego wydawania niezdrowych przekąsek, a także gdy automaty ustawiano na 25-centową obniżkę ceny produktów zdrowych lub 25-centowy podatek od rzeczy niezdrowych. Co Amerykanie rozumieli pod pojęciem zdrowej przekąski? Musiała ona spełniać 5 z 7 kryteriów: 1) zawierać poniżej 250 kalorii na porcję, 2) zawierać poniżej 350 mg sodu na porcję, 3) z tłuszczu mogło pochodzić 35% lub mniej kalorii, 4) tłuszcze trans były niedozwolone, 5) w porcji nie mogło się znaleźć więcej niż 5% dziennej dozwolonej ilości tłuszczów nasyconych, 6) ilość cukrów dodanych nie mogła przekroczyć 10 g, 7) w porcji można było znaleźć ponad gram błonnika. Naukowcy analizowali sprzedaż w różnych lokalizacjach: w rejonach uczęszczanych przez pracowników biurowych i niebiurowych. Okazało się, że nawet bez odroczenia sprzedaż zdrowych produktów była znacząco większa w okolicach typowych dla tzw. białych kołnierzyków i stanowiła 47,3% ogólnej sprzedaży (vs. 36,6%). Połączenie odroczenia wydawania niezdrowych produktów z promocją na produkty zdrowe dawało lepsze wyniki w lokalizacji wybranej dla pracowników niebiurowych (niebieskich kołnierzyków). « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...