Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Alek

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    258
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Odpowiedzi dodane przez Alek


  1. Mooly Eden z Intela wyjaśnia, że Sandy Bridge nie obsługuje DirectX 11, gdyż jeszcze na to zbyt wcześnie. Bardzo mało programów korzysta z tych bibliotek.

     

    Dobry kit ;). Brzmi jak: "mamy to, ale nie dodamy dla dobra użytkowników, żeby ich nie obciążać czyś aż tak nowym".


  2. Nie wiem, ale w mojej rodzinie dużo osób ma wątrobę na granicy normy stłuszczenia (ze mną włącznie, jako pozostałość po dawnej nadwadze - chyba). W tej rodzinie choroby układu krążenia z wiekiem są oczywistością. Natomiast nikt nie ma cukrzycy i nie słyszałem, żeby kiedykolwiek, nawet w dalszej rodzinie lub w przeszłości ktoś ją miał.

     

    Są jakieś metody spalenia tego tłuszczyku wątrobianego? Z tego, co wiem sprzyja temu ciemne pieczywo i unikanie fruktozy, ale efekty i tak są raczej kosmetyczne. 


  3. Z szyfrowaniem jest ten problem, że po ewentualnej awarii odzyskanie danych jest niepomiernie trudniejsze, o ile w ogóle możliwe...

     

    Miałem tak raz, że zgasło mi nagle światło, a potem system już nie wstał. Partycja główna przestała działać. Pojawił się komunikat o braku czegoś tam. Linux z płytki live CD nie widział moich danych z jednej z partycji ... Musiałem ją sformatować, ale na szczęście dzięki programowi do odzyskiwania plików ze sformatowanej partycji odzyskałem 95 % tego, co chciałem. Gdybym miał tę partycję zaszyfrowaną plułbym sobie w brodę. Poza tym szyfrowanie chroni głównie przed osobami mającymi fizyczny dostęp do kompa, bo gdy już korzystamy z danych plików podczas pracy i ktoś by się włamał w tym czasie z sieci, to i tak miałby je odkodowane.


  4. Ci który kupili ledy mówią, że ich światło jest bardziej skupione i sprawia wrażenie mniej intensywnego niż deklarowane na żarówce - nawet o połowę. Poza tym są nietrwałe w sensie awaryjności.

     

    Niestety ich czas jeszcze nie nadszedł. Mam nadzieję, że nadejdzie zanim skończą mi się zapasy starych dobrych żarówek (czyli jeszcze kilka lat) ;).

     

    PS. Nawiasem mówiąc po przeczytaniu samego tytułu pomyślałem, że chodzi o monitory.


  5. A czy ktoś twierdzi, że są?

     

    Nie rozumiem tylko czemu bronione jest coś, co można poprawić. Jeśli, coś poprawić można to, to poprawić trzeba. Nie zapominajcie, że użytkownik ma zawsze rację i nie przekonujcie, że to się da zrobić. Nawet 30 sekund, to 30 sekund za dużo. Jeśli powodem niedodawania linków precyzyjnych jest obawa o zmianę lokalizacji w źródle, to można dać 2 linki lub jakość zmyślnie (w .js?) skonstruować link inteligentny, który w przypadku np. błędu 404, ale dopiero wtedy, przełącza na main page serwisu źródłowego.


  6. Oczywiście nie warto. Lepiej przejść do porządku nad zasadą źródłowości. Szkoda, że nie wpadłem na to przy pracy magisterskiej by zamiast wklepywać numer strony wpisać w przypis: "sprawdź se w spisie treści, albo se jakoś poszukaj, na pewno dasz radę".

     

    Np. poniższy artykuł jest niekonkretny. Nie wiadomo co tym eliksirem miałoby być. Nowy napój ze smerfojagód?

     

    http://kopalniawiedzy.pl/choroby-neurodegeneracyjne-mozgu-alzheimer-parkinson-polaczenia-neuronalne-estrogen-aromataza-Deepak-Srivastava-Northwestern-University-11870.html

     

    Wszedłem w link źródłowy. Nie znalazłem tego artykułu. W końcu przez słowa kluczowe odszukałem go, ale nie w waszym źródle, tylko gdzie indziej.

     

    Poradziłem sobie, ale to jest toporna robota. Moderator serwisu naukowego po źródła odsyła do słów kluczowych i wyszukiwarki ...

     

    O tempora, o mores!


  7. Nie wiemy, dlaczego Google nagle zakończyło współpracę. Teraz nie możemy działać jako firma" - czytamy w liście.

    Przedsiębiorstwa domagają się przeprosin i wypłaty 7 milionów dolarów tytułem odszkodowania.

     

    A ja żądam od Google 8 milionów dolarów i przeprosin, bo ze mną nawet nie zaczęli współpracy!

     

    W proteście nie zjadłem lunchu!


  8. Nie rozumiem czemu McDonald robi za "zuo tego świata". Hamburgery i inne tego typu potrawy sprzedaje cała masa sieci restauracyjnych i co niby Burger Kingi czy inne są niby zdrowsze? Wobec McDonalda stosuje się jakiś czarny PR, a ten śmieszny koleś z pozwem, to kim on był? Niewolnikiem zmuszonym pod karabinem do pracy w McDonaldzie czy menadżerem? Herszt mafii McDonalda - "WIELKI MAK" łaził za nim i pilnował by ten nie był aktywny fizycznie, tylko siedział i patrzył jak mu d*pa rośnie? Rozumiem, że go też oślepili i biedak zorientował się dopiero po 30 kilogramach.

     

    PS. Ktoś powinien oskarżyć też krzesła za siedzący tryb życia.


  9. taka jest rzeczywistość. komunizm nie ma z tym nic wspólnego tylko czysta ekonomiczna kalkulacja.

    Wycofuję nazewnictwo OC.

     

    Właśnie napisałem, że nie mam zamiaru Cię obrazić. Niestety mamy wielu kryptokomunistów, którzy głoszą poglądy tego typu, a uważają się za wolnościowców. Napisałem Ci, że z łaciny "communis", a z angielskiego "common" to wspólny. Komuniści chcą by wszystko było wspólne, czyli państwowe, czyli ... urzędnicze. Przedsiębiorstwa komunistyczne, to przedsiębiorstwa państwowe. Służba zdrowia komunistyczna, to NFZ. Polega to na tym, że kilka tysięcy z moich pieniędzy państwo uznaje za niemoje i je sobie przywłaszcza na wspólne potrzeby zdrowotne, skutkiem czego może mi ich zbraknąć, gdy będę chory, a w kolejce 2 letniej na zabieg z tych moich uwspólnionych pienniędzy mogę wykorkować.

     

    Komunizm to wspólnota. Brzmi dobrze, a wygląda fatalnie. Widzisz można uznać, że coś jest wspólne, ale nie da się zarządzać wspólnie. Dysponentem wspólnego zawsze jest urzędnik, który uwzględnia zawsze najpierw swoje własne interesy, dlatego siedziby NFZ zawsze będą wyższej jakości niż gabinety. Dysponent wspólnego jak właściciel przede wszystkim dbao o siebie.

     

    Wprowadzam inną propozycję - rozwaliłeś sobie głowę - policja stwierdza, że nie miałeś kasku - koszty leczenia pokrywasz z własnej kieszeni; miałeś kask - jesteś leczony przez NFZ. może być?! świat nie jest idealny. płacimy podatki i jest wystarczająco wiele wydatków by jeszcze marnować kasę na leczenie rozbitych baniaków na których ich posiadaczom najwyraźniej nie zależy !

     

    A czy umiesz pojąć, że ktoś może nie chcieć płacić za leczenie za pośrednictwem bandy darmozjadów: (poborcy podatkowi, kontrolerzy, ministrestwo, fundusz zdrowia) tylko chce płacić sam? Oczywiście komuniści nie pytają, tylko pod przymusem zabierają kasę, bo przecież to są totalitaryści. Najgorsze jest, że przez brak buntu wobec komunizmu w służbie zdrowia doprowadzono do jej niewydolności i teraz kryptokomuniści domagają się uwspólnotowienia decyzji o tym co wkładam na głowę, bo taki jest interes okradających mnie rzekomo na moje własne leczenie?

     

    Nawiasem mówiąc kolego, WIĘKSZOŚĆ  chorób jest zupełnie zawiniona. Proszę bardzo: rak płuc, to w 90 kilku % skutek dymu papierosowego - nie leczmy palaczy z NFZ! Otyli sami proszą się o choroby układu krążenia - nie leczmy ich z NFZ! Prowadzący siedzący tryb życia (zero ruchu) też ponoszą winę. Dieta powodująca wzrost złego cholesterolu, to też rzecz zawiniona. Brak czapki na mrozie, to też zawiniona rzecz. Leczenie narkomanów - znam gościa, który 2 lata siedzi na odwyku z moich pieniędzy, a po wyjściu jest 95% szansy, że znowu będzie brał. Cukrzyca - z braku umiaru z cukrami w diecie + nadwaga. Anemia może być z braku b12 i żelaza. Nie leczmy też tych, którzy przekroczyli prędkość na drodze lub jechali po pijanemu. Tych którzy skakali na główkę. Tych którzy podłapali francę w burdelu. Tych, którzy zachorowali na typową chorobę z brudu. Tych pakerów, którzy rozwalili sobie układ hormonalny sterydami. Tych, których wypadki przy pracy były wynikiem złamania zasad BHP. A najlepiej zlikwidujmy NFZ w ogóle i przejdźmy na dobrowolność ubezpieczeń!

     

    Nawiasem mówiąc czy wiesz, że w jednym z uniwersytetów w USA rektor jest kryptokomunistą (oczywiście sam się nie uważa) i zmusza do ubezpieczenia medycznego studentów (nie wykupisz - nie studiujesz)? Po podliczeniu tego, na co idą te polisy, okazało się, że 80 % idzie na usuwanie ciąż u studentek (na choroby u 20 latków idzie drobny ułamek). Do tego prowadzi uwspólnienie cudzej forsy!

     

    I jeszcze mi mówi koleś taki jak Ty, że w interesie systemu jest, żeby to system decydował, co wkładam na głowę. Ale co najciekawsze, oburza się, gdy nazwać jego pogląd komunistycznym. Co za czasy ...

     

    PS. W Arabii Saudyjskiej też to państwo decyduje co kobieta wkłada na głowę, gdy wychodzi z domu ... To taki inny wolnościowy kraj.


  10. No tak, mogą się zdezaktualizować, a mogą się i nie zdezaktualizować. Czyli sposobem na ryzyko wystąpienia problemu jest uczynienie problemu pewnikiem.

     

    Hm, a może można byłoby kopiować obcojęzyczny lead artykułu i gdzieś go umieszczać. Można by link do podstrony z leadem w KW umieszczać obok linku do źródła.

     

    Inny wariant to podstrona z leadem jako coś w stylu ramki z wyszukiwarek obrazków w linku źródłowym. Po kliknięciu przechodziłoby się na stronę przypominającą ramkę z kopią fotki np. jak w Bingu. W tym przypadku w górnej części byłby lead, a w dolnej ramka ze stroną źródłową. W razie zmiany lokalizacji artykułu docelowego lead pozwoliłby na wyszukanie tekstu źródłowego  wyszukiwarką.


  11. Szkoda. Miałem nadzieję, że Kopalnię Wiedzy czytają ludzie o szerokim horyzoncie myślowym.

     

    Szkoda, że dyskutujemy o gustach, ale science-fiction, które miałem okazję oglądać bardzo przypominało filmy o magii z czarodziejskimi zaklęciami i różdżką w stylu dla starszych dzieci z Disney Channel. Myślę, że filmy o dzieciach czarodziejach i latającym dywanie też rozwijają horyzonty i wyobraźnię. Ja tak to odbieram, ale nie posunąłbym się do podsumowania kogoś, kto ma inny gust tekstem sugerującym, że ma wąskie horyzonty. S/F lubi wielu ludzi, których cenię.


  12. od 18 lat jeżdżę, czasem dość ostre XC; widziałem wystarczająco dużo by się z Tobą nie zgodzić. w końcu rowerzyści to uczestnicy ruchu; prędkość robi swoje - a za skutki lekkomyslności (leczenie) - płacimy my. coś jak pajace chodzący w góry w złych warunkach lub trampkach. Znają ryzyko, ale godzą się na skutki myśląc: "a może się uda", "mnie to nie dotyczy". uwerz mi, widziałem wielu ludzi z rozwalonymi głowami, a mogli tego uniknąć...

    A dzieciaki - tu bym wręcz pod karą grzywny nakazał..

    no, ale to moje zdanie.

     

    Rozumiem Twój komunistyczny tok myślenia. Wszak uważasz, że moja głowa to wspólna sprawa i dlatego więcej do powiedzenia w jej sprawie mają mieć urzędnicy państwa niż ja sam. Mam nadzieję, że jako komunista nie obrazisz się na to określenie, wszak z łaciny "communis", a z angielskiego "common" to wspólny, powszechny. Widzisz ja uważam, że moja głowa to moja sprawa indywidualna. Nie przekonuje mnie argument, że skoro w państwie półsocjalistycznym, jakim jesteśmy od 20 lat, w służbie zdrowia panuje nadal komunizm ze wszystkimi jego "urokami w postaci kolejek, stosunku do klienta-pacjenta", to należy tenże komunizm przenieść w dalsze dziedziny życia. Przeciwnie uważam, że leczenie mojej głowy, to powinna być moja sprawa i nie powinienem odprowadzać tych kilku tysięcy zł z podatków rocznie na nowe siedziby oddziałów NFZ, które w leczeniu są średnio skuteczne. Wolę płacić lekarzowi bezpośrednio. Fakt, że w lecznictwie mamy komunę, nie może pociągać upaństwowienia decyzji o tym, co wkładam lub niewkładam na głowę.

     

    @Alek jeszcze do mojej wypowiedzi: byłbym w stanie się nie zgodzić - ale za to wprowadzić - chodźby niewielkie - obowiązkowe OC. - dla zrónoważenia kosztów lekkomyslności.

    Propozycja ubezpieczeń od odpowiedzialności OC z tytułu braku kasku, którą zgłaszasz jest dla mnie kompletnie nielogiczna, gdyż szkodę to wyrządzić mógłbym ewentualnie samemu sobie, a nie komuś przed kim miałbym odpowiadać z tytułu odpowiedzialności cywilnej. Być może kolega po prostu nie rozumie co znaczy OC.


  13. Proponuję by linki źródłowe prowadziły do konkretnego artykułu, a nie do głównych stron serwisów. Owszem sprawdzając aktualnego newsa, gdy klikniemy na główną stronę źródła możemy zazwyczaj łatwo dotrzeć do artykułu źródłowego. Gorzej jednak, gdy ktoś  postanowi pokopać w archiwum kopalni. Wtedy taki link do głównej strony źródła nie pomaga w znalezieniu artykułu np. sprzed roku czy 2.


  14. suplementy mające faktyczny wpływ są nazywane lekami... :)

     

    Takie ujęcie w ogóle kasuje pojęcie suplementu. No bo czym są suplementy, które nie mają faktycznego wpływu?

     

    Ja widzę to tak. Suplement, to coś, co nie leczy a wzmacnia. Dam przykład abstrakcyjny, bo gdybym dał praktyczny, to dyskusja mogłaby pójść w niego ; )

     

    Mamy normę wytrzymałości kości. Stan powyżej 3 jednostek, to norma. Ale w ramach normy jedni mają 4, a inni 8. Jeśli Jasio wywali się na rowerze, a ma 4, to złamie nogę. Jeśli wywali się majac 8, to wstanie, otrzepie się z kurzu i pojedzie dalej.

     

    Substancją zwiększającą wytrzymałość kości, ale nie leczącą złamań, (ani w ogóle niczego nie leczącą) jest smerfoza. Badania nie wykazują by smerfoza była toksyczna. Taka jest dla mnie różnica pomiędzy lekiem, a suplementem. Suplement ma być przede wszystkim dla ludzi zdrowych (Stąd pytanie czy wuj się skarży jest bezprzedmiotowe dla suplementu. Ono miałoby zastosowanie tylko do leku). Suplement ma przede wszystkim pozwolić zmniejszyć skutki działań czynników ryzyka.

     

    sądzisz, że jak dodasz dodatkową porcję Q10 to ona nagle cudownie zostanie w pełni wykorzystana?

     

    Ależ nie jestem na tyle wymagający, żeby żądać cudu i pełnego wykorzystania. Zupełnie wystarczyłoby wykorzystanie sporej części.

     

    tam nadal są te statyny

    Statyny zmniejszają poziom, a nie unicestwiają w pełni, bo gdyby unicestwiały zupełnie q10, to by zabijały człowieka.

     

    no i musiał byś przekonać wujka, aby brał te q10 mniej więcej 2h przed statynami...

     

    Statyny bierze się na wieczór, więc to nie problem.

     

    (o słusznym wieku i życiu wiecznym) A pisałem, że taki jest cel?

    No jeżeli taki nie jest twój cel, to po co w ogóle pytałeś?

     

    Bo nie rozpatruję wszystkiego w kategoriach: wszystko albo nic? Wieczne załatwia się, gdzie indziej i innymi metodami. Mi chodzi o to by opóźnić moment, w którym opieka nad grobami przejdzie na mnie ; ). (i nie jestem zainteresowany obejściem tego problemu, bo już czuję, że ktoś genialny napisze jak to zrobić).

     

    to nie są sterydy, aby poprawa była "namacalna".

     

    Nie tylko sterydy dają "namacalne efekty".

     

    Mój stosunek do życia jest na zasadzie "co do cholery ja tu jeszcze robię" i "długo jeszcze?". Więc tak - pogardziłbym idąc nawet w drugą stronę.

     

    To wiele wyjaśnia. Tylko ja z takim nastawieniem nie szedłbym w kierunku medycznym. Może filozofia? Może teologia? Może jakiś Irak?

     

    No, chyba, że planujesz leczyć innych z "bólu istnienia" ; ) Bo w sumie, żeby życzyć im czegoś, co uważa się za niezbyt fajne, to już jakby sadyzm ; )

     

    Odnoszę wrażenie, że nawet zmieniając dietę o 180 stopni, po 50 latach marnego odżywiania to co uzyskasz to dni, Q10 da ci pewnie godziny

     

    A ja czytałem, że zdrowy tryb życia stosowany ciągle przez wiele lat może dać spokojnie +20 lat. Więc jeśli zdefiniujemy, że na zdrowy tryb składa się właściwa dieta, ćwiczenia i dobrana suplementacja (bo jak pisałem z pożywienia nie da się uzyskać wszystkiego w optymalnych ilościach) i uwzględnimy czynnik wieku, a także to, że w diecie i ćwiczeniach dużych zmian nie spowoduję, liczyłbym, że do wzięcia jest 10-15% z tych 20 lat ; ) Oczywiście wiem, że nie zawahasz się wbić tu szpilę, bo zdaję sobie sprawę, że przeprowadziłem rozumowanie mocno uproszczone ; )

     

    człowiek to nie zegarek - inaczej nikt by w Oświęcimiu nie przetrwał dłużej niż tydzień

     

    A dużo dłuższa ta średnia tam była? ; ) Ja tam bym się nie wzorował na tamtejszej diecie, ale przetwać można - zgoda. Człowiek ma zapasy tego i owego w wątróbce, ale i to się kiedyś kończy.

     

    ja tam stosuję dietę "na posiłek do 34gr białka, a reszta mało istotna"

     

    Ale Ty chyba masz inne cele ; )

     

    A czy ci sami naukowcy już wykryli jaki jest optymalny poziom q10, czy czegokolwiek innego dla 70 latka w porównaniu z 30 latkiem?

     

    Piszą, że w przypadku osób biorących statyny: "nie są ustalone rekomendowane dzienne dawki CoQ, ale racjonalna dawka stosowana celem uzupełnienia niedoborów, to 60 mg CoQ10 dziennie. Preparaty z CoQ10 należy zażywać bezpośrednio po posiłkach zawierających tłuszcze."

     

    Metabolizm organizmu się z wiekiem zmienia i ewolucja aż za dobrze radziła sobie przez te wszystkie wieki, teraz nagle "jak nie dam mu tabletki, to będzie cierpiał niedobór".

     

    Ale milcząco przyjmujesz tu założenie o pełnej harmonii celów ewolucji i jednostki. W interesie ewolucji (jeśli proces ma interesy i jeśli prawdą jest ewolucja, a nie np. dewolucja czy jeszcze coś innego) jest: wybierz partnera, rozmnóż się, wychowaj i spadaj ; )

     

    "luźny stolec" może zostać wywołany już przy zdecydowanie mniejszej niż końskiej dawce i wtedy więcej pożytku będzie z odstawienia niż brania - przynajmniej jelito zdąży więcej białka z pokarmu wyciągnąć, które się bardziej przyda niż modne w dzisiejszych czasach antyoksydanty.

     

    To dlatego dbasz by nie przekroczyć 34 g białka? (niby harmonia celów i działań, ale przecież są skuteczniejsze sposoby)

     

    przesadzenie z żelazem przez dłuższy czas może być przyczyną raka jelita... ale przecież to jest "witaminka"... więc nie groźne i tak dalej.

     

    Pisałem, że czytałem o żelazie.

     

    Tak, tym razem było merytoryczniej i dzięki za to.

     

    Nawiasem mówiąc role się odwróciły. Niecały rok temu napisałem tu o z sukcesem przeprowadzonej u siebie diecie MŻ. Od razu poleciały na mnie gromy (i to od mikroosa i od Ciebie chyba też), że nie zdaję sobie sprawy ile krzywdy mogłem sobie narobić takim podejściem "na luzaka". Że te wszystkie witaminy mi mikroelementy takie ważne są. Ja nawet napisałem, że jak dotąd nie umarłem, to teraz przetrwam i stopniowe zmiany, że nie wszystko naraz. Ktoś z was mi napisał w stylu, że nigdy nie wiadomo, kiedy ucho się urwie ; ) No i sięgnąłem do literatury, przebudowałem nie tylko ilość żarełka, ale i jakość, odstawiłem enerdżajzery, dodałem herbatę białą, witaminy, omegę 3, chelat magnezu, a teraz słyszę, że w Oświęcimiu też da się przeżyć i że ewolucja dobrze radziła sobie przez wszystkie wieki z niedoborami ; ). Niezła wymiana stanowisk.


  15. Kiedy widzisz te suplementy nic nie dadzą

     

    Hm, ciekawa teza. Jakieś merytoryczne uzasadnienie?

     

    Q10 jest przede wszystkim myślany dla sercowców.

     

    Czyż nie pisałem, że moja rodzina jest sercowa, a wuj zażywa statyny (simratio) na obniżenie cholesterolu?

    Czyż nie jest prawdą, że statyny obniżają poziom q10 i nawet w niektórych krajach jest wymóg ostrzegania przed tym? Więc jak się ma to do tezy, że te suplementy nic nie dadzą?

     

    Twój wuj ma już słuszny wiek i siłą rzeczy nawet jakbyś nagle zaczął go super idealnie odżywiać nie będzie żył wiecznie

     

    A pisałem, że taki jest cel?

     

    w tym momencie jego dotychczasowa dieta miała większy wpływ na oczekiwaną długość życia niż jakiekolwiek suplementy są w stanie wydłużyć.

     

    Jasne, ale mniejszym wpływem też bym nie pogardził. A Ty?

     

    Odnośnie idealnej diety - daj spokój, głównym źródłem potasu są kartofelki, albo niech sobie banana dziennie zje - będzie miał więcej z tego niż z *suplementów*.

     

    Czyż o potasie nie pisałem jedynie przykładowo w dygresji do mikroosa?

     

    Żeby było śmieszniej - błędna suplementacja może jedynie zaszkodzić, zamiast pomóc.

     

    Dzięki za tę informację. Jestem w szoku!

     

    Tak ogólnie to po co chcesz uzupełniać niedobory czegokolwiek bez badań krwi

     

    Bo wyczytałem, że serce każdego 70 latka ma połowę mniej koenzymu q10 niż serce tego samego osobnika, gdy miał 30 lat i nie potrzeba do tego badań krwi, bo to jakby naturalny proces. Poza tym statyny go podobno nasilają. Owszem zbadać nie zawadzi, ale szczerze wątpię, by wynik pokazał w tym przypadku nadmiar. Ty podejrzewasz, że jest takie ryzyko?

     

    A co do antocyjanów aroniowych, to czy mógłbyś podać czym grożą efekty uboczne i ewentualne szkody? Literatura, do której dotarłem podała, że brak jest doniesień o efektach ubocznych nawet w przypadku słoniowych dawek - co najwyżej luźny stolec po owocach :).

     

    Poczytaj instrukcję do żelaza, bądź dolomitu

     

    Czytałem. Co żelazo ma do rzeczy?

     

    PS. Dzięki za merytoryczne wypowiedzi i niezwykle cenne, wręcz odkrywcze rady. Przede wszystkim doceniam trzymanie się tematu, rzeczowość, wręcz fachowość uzasadnień. Prawdę mówiąc bałem się, że padną ogólniki i nikt nie napisze nic treściwego. Jako niefachowiec jestem pod wrażeniem!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...