Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

jendrysz

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    68
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Odpowiedzi dodane przez jendrysz


  1. A nie magazynuje? Ależ owszem, magazynuje i to u zawodowców nawet do 2500-3000 kcal, a do tego dochodzi rezerwa mięśniowa :P

    ...ciach...

    Najbardziej radykalni zawodowcy schodzą do 4%,

    Podkreślam: nie jest to zdrowe, ale daje korzyść na podjazdach i nie zaprzeczysz temu,

    Nie zaprzeczam, tylko uściślam. Ta rezerwa starcza najwyżej na kilka godzin, następnie muszą się doładować i na dodatek w tym pomagają inni. Niech zawodnik spróbuje walczyć przez tydzień bez tego wspomagania. Wtedy okaże się jaki zapas tłuszczu jest potrzebny.

    No błagam Cię, liście koki i Red Bull na trasie Tour de France w XXI wieku? :D Nie obraź się, ale chyba nie doczytałeś czegoś na temat kolarstwa.

    Nie chodzi ni tylko o kolarstwo, nie chodzi mi tez, czy to jest radykalne, zabronione, łagodne, przyjęte w jakiejkolwiek dziedzinie. Nawet wypicie piwa, śmietany jest doładowaniem. samo ciepłe ubranie, nakładanie kocyków na plecy jest wspomaganiem.

    I w efekcie trudno określić czy decydują możliwości organizmu, czy zakres doładowania.

    Bo to jeden jechał za drugim i korzystał z ciągu aerodynamicznego, a to inny nie złapał gumy i przez to zyskał w nieuczciwy sposób, a jeszcze innemu wiatr zawiał w inną stronę,

    to są warunki niezależne, losowości do końca nie da się wykluczyć, ale wspomaganie można.

    możesz oglądać kolarstwo torowe, gdzie wpływ sprzętu jest na dobrą sprawę minimalny,

    O... I do tego jeszcze, przy temperaturze 0 stopni, bez ciepłych ubrań, bez jedzenia, uczestnicząc codziennie (przez tydzień) w kilku startach, powinni być odizolowani od innych ludzi, zamknięci na tym torze. To, by były równe warunki dla każdego. Wówczas, okazałoby się kto byłby lepszy. Eskimos z "balastem", czy Etiopczyk bez tego "balastu"?

    Gdyby nie dostawał pomocy na najlepszym poziomie, wówczas wysiłek całej drużyny zostałby zmarnowany.

    Wygrywa zespół, a oficjalnie podają, że zawodnik. Tu jest ta zmyłka.

    są w stanie przejechać 3300 km po górach w ciągu 3 tygodni,

    Pozdrawiam

    Ale nie robią tego samodzielnie, mają wspomaganie i przez to nie jest ich zasługą. Dla wychuchanego, wygrzanego zawodnika znaczne ograniczenie tłuszczu jest korzystne. natomiast dla przeciętnego człowieka takie ograniczenie tłuszczu, bez tamtego wspomagania, byłoby szkodliwe. Równie szkodliwe jak nadmiar tłuszczu.

    Dlatego marzą mi się turnieje, w których warunki, byłyby podobne do tych jakie czasem spotykają zwykłych ludzi. Bez tego chuchania, głaskania. W ciężkich warunkach, ale przez tydzień, nie przez jedną godzinkę, czy dwie.


  2. Ależ nie :P Żadnego dopingu nie potrzeba, bo wystarczy, żeby zawodnik miał mniej balastu do podciągnięcia pod górę i już jedzie szybciej lub przynajmniej wolniej się męczy przy tej samej szybkości, a to da mu szansę w pojedynku na finiszu.

    Czyli najlepiej by było bez balastu (zero tłuszczu)? To skąd zawodnik miałby wziąć energie na przejechanie nawet jednego kilometra? Człowiek magazynuje (w wątrobie) cukry?

    Mam rozumieć, że przez pojęcie dopingu rozumiesz dojadanie żelu energetycznego, bananów i wafelków oraz zapijanie ich izotonikiem?

    Redbul-ów, lisci koki, czymkolwiek podawanym z zewnątrz. Od początku do końca zawodów, zawodnik powinien opierać się na własnych możliwościach, bez wpływów zewnętrznych.

    Wszystkie teamy mają bardzo podobny sztab, więc szanse są wyrównane i na górze i tak wygrywa ten, kto był najsilniejszy (no dobra, rower ma trochę wpływu).

    Dokładniej, to czołowe drużyny mają podobne sztaby i te sztaby wspomagając biorą udział w tej walce.

    Poza tym, te sztaby nie zajmują się tylko sprzętem, leczą, regenerują, ale tylko czołowych zawodników. Część zawodników takich możliwości nie ma. Łamie to zasadę równych szans. Jest to też forma faworyzującego dopingu.

    Wracając do tematu tłuszczu, człowiek musi mieć zapas tłuszczu, bo na co dzień nie ma sztabu, który by go "wspomagał".


  3. Na 5-km podjeździe o nachyleniu 24% (co wcale nie jest rzadkością w Alpach) zyskuje się aż 5 sekund za każde 100 g masy. A więc jest to OGROMNA różnica.

    Ale tylko pod warunkiem, że ten kolarz dostarczy sobie energie z innego źródła. A to też forma dopingu. Wówczas przy takim dopingu ten zapas 8%, czyli 5kg. tłuszczu rzeczywiście jest tylko balastem. Gdyby ten kolarz przez tydzień nie jadł, pił tylko wodę z górskich potoków i miałby do przejechania 200km. dziennie, bez tych 8% tłuszczu długo by nie pociągnął. Chciałbym zobaczyć taki kilkudniowy wyścig (1000km), bez jakiegokolwiek dopingu energetycznego, bez całego sztabu wspierającego, regenerującego, itd.  Dopiero, to by pokazało, jaki kolarz jest najbardziej sprawny i jaki zapas tłuszczu jest optymalny.


  4. Trudno by było organizmom, bez możliwości decydowania, aktywować jedne geny, blokować inne. Jeśli by te organizmy nie potrafiły cokolwiek decydować, to też nie potrafiły by uruchamiać mechanizmu usuwania genów. Kopiowanie genów, aktywowanie genów, usuwanie genów nie jest procesem ciągłym, tylko odbywa się w określonych sytuacjach i w pewnej kolejności. Ne da się tego wytłumaczyć tylko zdarzeniami losowymi.

    Gepardy są organizmami bardzo złożonymi i ewolucja tu może iść krętymi drogami. Oczywiście, szczególnym przypadkiem jest Człowiek.

    Odnośnie mutacji. Zmienność genetyczna to nie tylko (błędna) mutacja, jest jeszcze poziome przekazywanie genów. Czy tylko wirusy potrafią przenosić geny? Ne zdziwiłbym się gdyby, oprócz mechanizmu budowania kopii genów, odkryto mechanizm budowania nowych genów.

    Każdy organizm musi dopasować się do zastanych warunków i to te warunki zmuszają ten organizm do określonego zestawu genów. Czyli niezmieniane, istniejące warunki zmuszają organizm do niezmieniania, utrzymania tego samego zestawu. Dlatego, organizmy są ustawione na utrzymanie (kopiowanie) tego samego zestawu genów. I organizm nie będzie próbował się zmienić. Wręcz wszelkie zmiany będą ograniczane np. mikroorganizmy stają się łagodne.

    Natomiast, jeśli warunki ulegną zmianie to i organizmy mogą (muszą) się zmienić. I dziwne by było, gdyby organizmy wolały ginąć - zdając się na losowość, niż się trochę zmienić. Losowość, to olbrzymia ilość kombinacji i szanse na przeżycie mogą być takie jak w totku. I jakikolwiek żyjący organizm miałby się na takie coś godzić? Nie próbowłby znaleźć odpowiednie dopasowanie?


  5. Gdyby organizmy nie potrafiły przewidywać i tylko pozbywały się wszystkiego co jest im zbyteczne, to pozbyły by się też możliwości dokonywania zmienności genetycznej. Przy dopasowaniu się do określonego środowiska, utrzymywanie zmienności genetycznej byłoby zbyteczne i ta możliwość też powinna być usunięta. Jednak inne możliwości genetyczne są usuwane, a możliwość zmieniania się zostaje, to świadczy o jakimś uniwersalnym przewidywaniu. Pod hasłem "utrzymać zdolność do zmian, bo to może być potrzebne".


  6. Czyli każdy się uczy, nawet jak myśli że sie nie uczy. 8)

    Nie uczy się, nie, nie.

    To, że kilka neuronów potrafi coś rozpoznać, zapamiętać nie oznacza, że umysł jako całość potrafi to zanalizować, czy też nauczyć się.

    Neurony mogą uczyć się rozpoznawania książek, ale to wcale nie znaczy, że uczą się z tych ksiażek.


  7. Następny, chybiony test.

    Okazuje się bowiem, że <strong>jawnie dyskryminujące lub obrażające kobiecą dumę otoczenie poprawia uzyskiwane przez nie wyniki

    Oczywiście, podrażnienie czyjejś dumy zawsze pobudza i dziwne by było, gdyby nie poprawiło to wyników.

    Losowo wysyłano je do jednego z 3 pokoi:

    1) postępowego, a więc w domyśle prokobiecego <ciach>,

    2) jawnie seksistowskiego, obwieszonego plakatami z wizerunkami kobiet

    Może, powinno byc jeszcze jedno pomieszczenie szowinisty z plakatami kobiet starych, zgrzybiałych, schorowanych, by oddzielić wpływ samych plakatów na wojowniczość studentek.

    I wtedy oceniać skutki szowinizmu. Czy to by pobudzało, czy może, dołowało?


  8. Naukowcy uznali bowiem, że jedynym logicznym wytłumaczeniem przesunięcia na południe diamentów, złota i srebra jest ich wyrzucenie w wyniku silnej eksplozji.

     

    najprościej rzecz biorąc to nie rozumiem jak kometa miałaby eksplodować(?) i tym samym przenieść ziemskie pokłady srebra (tu: z dalszej północy) w inne miejsce (?)

    Jeśli by to był ostrosłup, to tylko wbiłby się w Ziemię, ale gdyby ten  asteroid był w miarę płaski, to wytworzył by pod sobą poduszkę powietrzną o olbrzymim ciśnieniu, która przy powierzchni Ziemi nie miała by innego wyjścia niż wybuchnąć.


  9. Ale na dłuższą metę organizm zauważy, że ubywa mu zapasowych kalorii. Tymczasem jego ewolucyjnym przystosowaniem do naturalnego przez miliony lat głodu jest raczej zbieranie, niż usuwanie zapasów energii.

    Tak, ale wykształcił też sobie drugi mechanizm - uczucie sytości, który ma przeciwdziałać tamtemu "zbieraniu".

    I właśnie mówimy o tym jak uruchamiać to "uczucie sytości".

    Natomiast, pobór witamin zależy od np. zagrożeń bakteryjnych itd. Z reguły wystarczy kilka miligramów, ale czasem trzeba potrzeba nawet 2gram witamin. Tego, nawet organizm, nie potrafi ustalić.


  10. No i niestety organizm wykrywa, ile otrzymuje energii (na podstawie ilości glukozy we krwi, tempa uwalniania kwasów tłuszczowych i glikogenu itp.). Na dłuższą metę nie da się go oszukać,

    To nie jest kwestia oszukiwania. Uczucie sytości jest po to by wyhamowywać łapczywość organizmu i jeśli, będzie się pojawiało we właściwych chwilach, to owszem coś się zje, ale nie będzie w tym przesady.


  11. Posolona starta bułka z kilkoma łyżkami oleju, dodana np. do kaszy gryczanej, fasoli, obkleja ściany żołądka, dając uczucie sytości (mimo że żołądek będzie prawie pusty) na wiele godzin. Niestety organizm potrafi analizować nie tylko to co ma w żołądku ale i to co dostał w ciągu ostatnich kilku dni i mimo uczucia sytości, będzie się domagał tego co mu brakuje. Dlatego oprócz wywołania uczucia sytości należy podać w niewielkich ilościach wszystko co organizm potrzebuje. Stąd, te kilka łyżek kaszy gryczanej, fasoli jest niezbędnych. Pamiętać należy, że wszelkie napoje wypłuczą ścianki i należy je spożywać znacznie wcześniej, tak by zdążyły opuścić żołądek przed suchym pokarmem.


  12. Jeśli kiełkującej roślince odbierzemy światło, to roślinka przyspieszy swój wzrost w górę, jeśli korzonki tej roślinki trafią na kamienie, to też przyspieszą swój wzrost. W sytuacjach trudnych dla niej jedyne co może zrobić roślinka to przyspieszyć. Wstrzymanie wzrostu ma sens tylko w przypadku braków pokarmowych.

    W przypadku braku grawitacji roślina traci orientację, w którą stronę ma rosnąc i  po powrocie do grawitacji, w obawie przed ponowną utratą tejże grawitacji, nie będzie się ociągać.


  13. To nie jest żaden organizm złożony, bo ma wciąż tylko jedną komórkę, w której czynny jest cały komplet genów.

    Zazwyczaj komórka składa się z jednego kompletu genów otoczonego błoną komórkową, której to zadaniem jest osłona, obrona, itd. tego kompletu DNA. Ale jeden komplet genów nie musi odgradzać się od drugiego kompletu, jakąś błoną, by istnieć. Jeśli te geny nie będą się zwalczać, to wystarczy im wspólna błona. W organizmach złożonych geny łatwiej by się komunikowały między sobą gdyby tych błon nie było. Zdaje się, że ta  złożona z wielu kopii DNA "bakteria" pozbyła się tych zbytecznych błon. I najciekawsze jest, czy w tej komórce jest jakaś współpraca tych kopii? Czy np: lewa kopia DNA może produkować związek A, prawa kopia produkować związek B, środkowa kopia związek C, itd?


  14. Jeśli, te kopie komunikują się między sobą, to to jest organizm złożony. Podobnie jak organizmy wielokomórkowe i jedyną różnicą jest wspólna błona komórkowa i wspólne mitochondria.

    Jest to ciekawsze rozwiązanie niż zlepek komórek (zwany organizmami wielokomórkowymi). Istotą potęgi organizmów wielokomórkowych (złożonych) jest wydajny podział zadań. Część komórek może tworzyć np: kości, włosy, soczewki, itd.

    To właśnie ten podział zadań daje przewagę organizmów wielokomórkowych nad jednokomórkowymi.

    Jeśli by geny, w tej "bakterii", potrafiły komunikować się między sobą i ustalać jakiś podział zadań, to mamy nową jakość w powstawaniu Życia.


  15. Wątpię, czy by go te wyniki zainteresowały.

    Długowieczność zawdzięczał raczej odpowiedniemu trybowi życia w niezatrutym środowisku. Wyspa z najczystszym powietrzem, bez spalin. Jedzone tam ryby, jeszcze nie są hodowane przez rolników (producentów), to i nie są zatrute. Dodatkowo, jeśli unikali obciążeń biologicznych (grypa, przeziębienia, itd.), to spokojnie mogą dożyć setki i nie potrzeba do tego specjalnych genów.

    Natomiast istotniejsze jest, czy opublikowano, jaka jest zawartość trucizn w organizmach tych ludzi.


  16. Na drugi dzień głodowania ssanie znika. Organizm przechodzi w stan przeszukiwania i reorganizacji własnych zapasów, odpuszcza sobie gnębienie właściciela, za to podwaja ilość hormonów itd. Z braku świeżego pokarmu organizm pobiera też, wszystko co chowa się w jelitach, a z reguły są to stare, zepsute, resztki, które potrafią silnie zatruć i dlatego przy głodówce trzeba bardzo dużo pić (oczywiście) czystą wodę, by przepłukiwać organizm. Bardzo wskazane są lewatywy. Bardzo ważnie jest umiejętne wejście (kilkudniowe przygotowanie) do głodówki i spokojne wyjście z głodówki. Nawet po tygodniu głodowania i przepłukiwania, ciągle jeszcze, z człowieka wychodzi brudny kał. Nie wykonywać ciężkich prac. Jeśli Matuzalem żył grubo ponad 100 lat to tylko dzięki głodówkom. Nie ma lepszej metody na odnowienie, reorganizację, przebudowę i oczyszczenie organizmu. I ta lekkość na duchu!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...