Wg teorii super strun, materia to drgania strun w innych wymiarach które się z jakiegoś powodu zapadły do małych rozmiarów. A jeśli te drgające struny są tymi właśnie wymiarami, które wciąż się zapadają? Oddziaływania pomiędzy cząsteczkami trzyma materię "w kupie" ale w skali kosmicznej to ciągłe zapadanie się wymiarów jest obserwowane jako rozszerzanie się wszechświata. Innymi słowy materia ma coraz mniejsze rozmiary, ale nie sposób to zmierzyć bo jednostki miary oparte na materii również się zmniejszają. Co więcej, Wielki Wybuch nie przypominałby wybuchu np bomby z materią rozchodzącą się promieniście od jakiegoś centrum, ale to zjawisko zachodziłoby w całej objętości wszechświata (mniej-więcej równomiernie + fluktuacje kwantowe) . Ta "teoryjka" powoduje, że materia nie jest już aktorem a czasoprzestrzeń sceną, ale są przejawem istnienia i wzajemnie oddziałujących ze sobą wymiarów. Wielki Wybuch był "tylko" przejściem fazowym pomiędzy jedną a inną formą oddziaływania.