Hehe, wyciągać z efektu Casimira - rzeczywistość istnienia cząstek wirtualnych jest równie uprawnione jak z promieniowania Hawkinga.
Tam też żeby nie mieszać dziennikarzom to się mówi: powstaje wirtalna para - jedna cząstka wpada do CD a druga opuszcza CD. I to jest dowód że przecież one istnieją
d*pa nie dowód. Już Hawking mówił że to sformułował tak żeby więcej osób rozumiało o co chodzi a w rzeczywistości trzeba by mówić o obcięciu niektórych modów fluktuacji pól kwantowych ale to by ciężko było komukolwiek wyjaśnić.
I dokładnie ten sam proces zachodzi w efekcie Casimira. Zbliżanie się dwóch przeszkód przy bardzo małej odległości powoduje podobny efekt. Wycięcie niektórych modów fluktuacji pól kwantowych, co w efekcie powoduje pojawienie się cząstek - realnych nie żadnych tam wirtualnych.
Rachunek perturbacyjny - to jest jedyny powód powstania cząstek wirtualnych w powszechnej świadomości.
Ale ten rachunek perturbacyjny żeśmy zastosowali - bo nic lepszego nie wymyślili matematycy. I ten rachunek jest przybliżeniem.
Chyba rozumiecie co to jest rachunek perturbacyjny? Przybliżone a nie ścisłe rozwiązanie.
Więc teraz tworzenie nieistniejących bytów w oparciu o matematykę która jest przybliżeniem - jak to brzmi?
W sumie jest to fascynujące jak cząstki wirtualne przebiły się do popscience jako pojęcie po prostu prostsze w percepcji.
Na naszej wiki efekt Casimira jest opisany jak jest, ubogo i dla ubogich
Ale na angielskiej jest już lepiej opisany:
Tam gdzie musimy korzystać z rachunku perturbacyjnego i przybliżeń - to korzystamy bo musimy, ale to przybliżenia i natura wcale nie musi z nich korzystać. Gdzie możemy liczyć prezycyjnie tam liczymy - i tam nie ma cząstek wirtualnych.
Ja też kiedyś wierzyłem w wirtuale i pisałem tu o nich entuzjastycznie. Ale trzeba jednak wiedzę swoją rozwijać.
A sam temat z KW - powinni się tu już grzać entuzjaści teorii strun - bo z tego się ona między innymi wzięła na samym początku z tych dikwarków
Który to koncept (bo teoria strun nie jest żadną teorią) też kiedyś lubiłem.
Zawsze dostaniesz efekt cząstek wirtualnych wszędzie bo rzeczywistość QFT jest taka że w przybliżeniu produkuje właśnie ten efekt. Jeśli są fluktuujące pola kwantowe to jest w przybliżeniu równoważne istnieniu cząstek wirtualnych. Ale to dalej jest przybliżenie nie dowodzące żadnej rzeczywistości danego zjawiska.
Bo nawet standardowe cząstki fundamentalne jak elektron - których to punktowości zaprzeczasz w co trzecim poście - są punktowe jeśli chcesz podchodzić do fizyki korpuskularnie.
I tu jak pamiętam zawsze Ci się włączało święte oburzenie że przecież punkty istnieć nie mogą
No nie mogą. Wyłącz cząstkowe myślenie i zniknie konieczność ich istnienia. Ale dopóki myślisz korpuskularnie o rzeczywistości to zawsze musi być punkt inaczej musi mieć strukturę wewnętrzną
I z tego też powodu struny sucks Struny są taką ostatnią szansą uratowania wizji świata korpuskularnego :), czyli wizji naszego świata w mikroświecie.