Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego przygotowali raport o konsumpcji informacji przez Amerykanów w 2008 roku [PDF]. Wynika z niego, że mieszkańcy USA w ciągu 12 miesięcy "użyli" 3,6 zettabajtów (1021, bilion gigabajtów) informacji i niemal 11 biliardów wyrazów. Oznacza to, że przeciętny mieszkaniec tego kraju "konsumował" każdego dnia 34 gigabajty informacji i 100.500 wyrazów. Dane takie uzyskano na podstawie analizy ponad 20 źrodeł informacji. Od książek i gazet po przenośne gry komputerowe, radio satelitarne i internetowy przekaz wideo. W badaniach nie uwzględniono informacji "konsumowanej" w czasie pracy.

Uczeni zdefiniowali "informację" jako przepływ danych docierających do ludzi i policzyli bajty, słowa oraz czas spędzany na konsumpcji.

Najbardziej rozpowszechnionym sposobem korzystania z informacji jest przekaz obrazkowy. Około 2 zettabajtów pozyskano z gier wideo, a 1,3 ZiB z telewizji. Widać tutaj wyraźny wzrost w porównaniu z poprzednimi badaniami z roku 2000 i 2003.

Uczeni zauważają, że liczba godzin spędzanych na konsumpcji informacji rośnie w latach 1980-2008 w tempie 2,8% rocznie. Przed 28 laty przeciętny Amerykanin "konsumował" informacje średnio przez 7,4 godziny na dobę. Obecnie jest to 11,8 godziny.

Wśród źródeł informacji nadal dominuje radio i telewizja. Naukowcy wyliczyli, że 60% czasu konsumpcji jest związane właśnie z tymi mediami. Amerykanie spędzają przy źródłach nie związanych z komputerem ponad 75% czasu związanego z konsumpcją informacji.

Jednocześnie jednak widać, że komputery zmieniają sposób przyswajania informacji. Przed ich pojawieniem się jedynym interaktywnym źródłem informacji był telefon. Dzięki komputerom 33% słów i ponad 50% bitów jest odbieranych w sposób interaktywny. Komputery przyczyniły się też do zwiększenia, zagrożonego przez telewizję, czytelnictwa, gdyż słowo pisane jest głównym sposobem komunikacji z maszyną.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W artykule nawet nie jest napisane „przyswaja”, a „konsumuje”. Pewnie liczone jest jak leci. Moje ~400 newsów dziennie z czytnika RSS, z których 90% nie otwieram nawet, tylko przelatuję nagłówki, pewnie też byłoby wliczone przy ich metodyce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli najwięcej informacji przyswaja (no niech będzie - konsumuje; jednak ten drugi termin nie jest wcale tak daleki od pierwszego) człowiek, który cały czas ma odpalone torrenty, albo lepiej - odpaloną kablówkę w HD. Nawet nie musi wiedzieć co ściąga, ani nic oglądać. Ciekawie też się w tym paradygmacie słucha muzyki: co inna kompresja bezstratna utworu, to inna ilość przyswojonych informacji. Ciekawe w jakiej najłatwiej przyswajać Bacha...  ;) ... no dobra, konsumować :D

 

To nie można pisać o pobieraniu danych, transferze danych itp.? Jak widać - nie. Trzeba koniecznie wymyślić jakiś chwytliwe słówko i sugerować skojarzenia z przyswajaniem wiedzy. Proponuję pomysłodawcom "przeczytać" te 34 gigabajty w ciągu dnia i uwzględnić również każdy bit informacji konsumowany przy parzeniu porannej herbaty  ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można godzinami oglądać słaby serial w HD, a i tak nie przebije to np. 876 KB darmowego oraz wspaniałej treści tekstu jak i stracić czas na durną czy niedopracowaną grę, która może zajmować 8 GB przestrzeni płytowej/dyskowej w dodatku zabierając czas, a nawet uwsteczniając mózg przekazem miernym. Ale już take Final Fantasy 6/78 na 3 CD to polecam ze względu na rozbudowaną fabułę i możliwośc podszlolenia języka ENG jak i rozwinie wrażliwość. To już lepsza inwestycja, niż najnowsza strzelaninka Halo/Quake/CoD/Unreal i w dodatku starsza. Przyswajanie, konsumpcja czy bierne oglądanie bez wyłapania czegokolwiek to tak sami jak czytanie ze zrozumieniem i archiwizacja przydatnych rzeczy w pamięci długotrwałej. Dane można dzielić na cyfrowe jak i 'realne' na to wychodzi. My tutaj na KW to cyfrowo konsumukemy wiedzę, jeśli spotkamy się na zlocie to już pod temat tego topic'u 'konsumpcja informacji' nie podejdzie, lecz i tak najwięcej jedni będą wiedzieli ze szkoły, a drudzy z medium 0101010.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Sprawa Rosenbergów to jedna z najgłośniejszych afer szpiegowskich w dziejach. Julius i Ethel Rosenberg zostali w 1951 roku uznani winnymi szpiegostwa na rzecz ZSRR. Wykradli USA tajemnice dotyczące m.in. radarów, sonarów, silników rakietowych, a przede wszystkim – broni atomowej. Dostarczone przez nich informacje znacząco przyspieszyły prace ZSRR nad taką bronią. Małżonków skazano na śmierć i stracono. Obecnie wiemy, że Julius rzeczywiście był szpiegiem, chociaż istnieją wątpliwości, czy wykradł tajemnice atomowe, a Ethel mogła jedynie wiedzieć o działalności męża, ale nie brać w tym udziału.
      Bez wątpienia wiemy jednak, co najmniej trzech szpiegów działało w Los Alamos National Laboratory, gdzie w ramach supertajnego Manhattan Project pracowano nad bronią atomową. Byli to David Greenglass (brat Ethel Rosenberg), Klaus Fuchs i Theodore Hall.
      Okazuje się jednak, że był jeszcze jeden „atomowy” szpieg, o którym opinia publiczna nie miała pojęcia. Na jego ślad wpadli dwaj historycy, emerytowany profesor Emory University John Earl Haynes oraz były pracownik Biblioteki Kongresu USA Harvey Klehr.
      Panowie współpracują ze sobą od dłuższego czasu. Wspólnie piszą książki o szpiegostwie epoki Zimnej Wojny. Wydali m.in. Venona: Decoding Soviet Espionage in America czy Spies: the Rise and Fall of the KGB in America. Gdy w 2011 roku FBI odtajniło dziesiątki tysięcy stron dokumentów, Klehr i Haynes zabrali się za ich analizę. Teraz, na łamach wydawanego przez CIA pisma Studies in Intelligence obaj naukowcy informują, że zidentyfikowanym przez nich szpiegiem o pseudonimie „Godsend” był Oscar Seborer, pracownik Los Alamos National Laboratory.
      Już na początku lat 90. ubiegłego wieku, bazując na wspomnieniach byłych oficerów radzieckiego wywiadu, pojawiły się przesłanki, kto mógł być czwartym szpiegiem. Jednak w 1995 roku okazało się, że była to część kampanii dezinformacji prowadzonej przez Rosjan w celu ochrony aktywnego agenta.
      Klehr i Haynes wskazali na Seborera zarówno na podstawie wspomnianych odtajnionych dokumentów, jak i częściowo odtajnionych dokumentów dotyczących Operation SOLO. Była to prowadzona przez FBI w latach 1952–1980 operacja wokół dwóch braci, członków Partii Komunistycznej USA, którzy byli informatorami FBI. Dotychczas odtajniono dokumenty Operacji SOLO jedynie do roku 1956. Jak więc piszą Klehr i Haynes, bez odpowiedzi pozostaje wiele pytań dotyczących zarówno działalności Seborera oraz jego losów po tym, jak uciekł do ZSRR.
      Jak się okazuje, Seborera bardzo łatwo było przeoczyć, gdyż jego nazwisko pojawia się zaledwie na kilkudziesięciu stronach wśród dziesiątków tysięcy dokumentów. Klehrowi i Haynesowi udało się jednak ustalić, że pochodził on z żydowskiej rodziny emigrantów, którzy do USA przybyli z Polski, że był częścią siatki osób powiązanych z radzieckim wywiadem, a niektórzy z tych ludzi byli członkami Partii Komunistycznej.
      Wiemy tez, że Seborer był z wykształcenia inżynierem, w 1942 roku zaciągnął się do US Army, a w 1944 roku został przeniesiony do Los Alamos National Laboratory w Nowym Meksyku i przez dwa lata pracował przy Projekcie Manhattan. Po wojnie pracował jako inżynier-elektryk w US Navy. W tym czasie jego przełożeni informowali, że Seborer stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa, ale wydaje się, że ich opinia była raczej związana z tym, iż był on powiązany ze znanymi komunistami niż z podejrzeniami o szpiegostwo. Wiemy też, że w 1952 roku Seborer wraz z bratem, szwagierką i teściową uciekł z USA. Z czasem zamieszkał w Moskwie, gdzie zmarł w 2015 roku.
      Z dokumentów związanych z Operacją SOLO wynika, że Seborer był szpiegiem. Oskar był w Nowym Meksyku – wiesz, co mam na myśli. [...] Nie narysuję ci schematu, takie słowa, według odtajnionych dokumentów, skierował członek Partii Komunistycznej prawnik Isidore Needleman do jednego z informatorów. Needleman był na tyle nieostrożny, że napisał do informatora notatkę, w której czytamy: On [Seborer] przekazał im [Rosjanom] formułę bomby „A”.
      Dokumenty KGB ujawnione w 2009 roku poszerzają naszą wiedzę o działalności szpiega. Dowiadujemy się z nich, że KGB miało w Los Alamos szpiega o pseudonimie „Godsend”, który przekazał tajemnice atomowe, a później zmienił pracę. Zgadza się to z tym, co wiemy o Seborerze. Z dokumentów wynika też, że „Godsend” nie działa sam. Wspomagali go „Godfather”, „Relative” i „Nata”. To pseudonimy dwóch braci i siostry Seborera, którzy byli aktywnymi komunistami i mieli powiązania z radzieckim wywiadem.
      Naukowcy wciąż nie wiedzą, jakie konkretnie sekrety przekazał Seborer i czy członkowie jego rodziny byli bezpośrednio zaangażowani w działalność szpiegowską. Wiemy bardzo dużo o tym, do jakich informacji mieli dostęp Fuchs, Hall i Greenglass i częściowo wiemy też, co przekazali Rosjanom. Na temat Seborera wiemy tylko, że coś przekazał, napisali Klehr i Haynes.
      Nie wiadomo zatem, jakie znaczenie dla radzieckiego wywiadu miały informacje od „Godsenda”. Warto jednak zauważyć, jak stwierdzają badacze, że w jego pogrzebie – 60 lat po ucieczce Seborera z USA – uczestniczył przedstawiciel rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa.
      Z całym artykułem na temat Seborera można zapoznać się na stronach CIA [PDF].

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W miejscu dawnej faktorii handlowej Michilimackinac w cieśninie Mackinac, która łączy jeziora Michigan i Huron, archeolodzy znaleźli wykonany z białej gliny fragment główki fajki. Zabytek odkryto podczas wykopalisk w piwnicy jednego z domów. To nie pierwsze znalezisko archeologiczne w XVIII-wiecznym forcie, ale jedno z najbardziej wyjątkowych. Na fajce widać bowiem odcisk pieczęci przedstawiającej skaczącego jelenia. Takimi znakami posługiwali się w latach 1660–1776 fajkarze z Goudy w Republice Zjednoczonych Prowincji (Holandii).
      To kolejny przykład międzynarodowych sieci handlowych, których częścią był Michilimackinac, mówią archeolodzy pracujący przy wykopaliskach.
      Badania w Michilimackinac rozpoczęto w 1959 roku. To jeden z najdłużej trwających projektów archeologicznych w Ameryce Północnej. Pierwszym właścicielem domu E, w którym znaleziono fajkę, był handlarz futrami Charles Henri Desjardins de Rupallay de Gonneville. Mieszkał tam do połowy XVIII wieku. Później w domu zamieszkał niezidentyfikowany angielski kupiec.
      W 2015 roku pod domem E znaleziono świetnie zachowany różaniec z kości słoniowej. W forcie znaleziono też m.in. kostkę do gry, mosiężny guzik z intaglio, ozdobę z broni, którą sprzedawano rdzennym mieszkańcom, ceramikę i wiele innych zabytków.
      Pierwszym Europejczykiem, o którym wiemy, że zawitał w okolice późniejszego Michilimackinac był Jean Nicolet, który w 1634 roku przebył cieśninę Mackinac w poszukiwaniu Przejścia Północnego. W roku 1671 jezuita ojciec Jacques Marquette przybył nad cieśninę wraz z Huronami i w pobliżu istniejącej tam wioski Odawów założył Misję św. Ignacego. W kolejnych latach wokół misji zaczął kwitnąć handel futrami. Misja przetrwała do 1705 roku wówczas, dwa lata po tym, jak większość Huronów i Odawów odeszła na południe, jezuici opuścili i spalili misję. Jednak ojciec Joseph Marest wracał tam co roku, by nauczać Odawów. W 1712 roku przybyli tam Francuzi, którzy założyli obóz wojskowy, przygotowując się do walki z plemieniem Foxów, a trzy lata później Francuzi zbudowali Fort Michilimackinac. Przez kilka dziesięcioleci odgrywał on znaczącą rolę w lokalnej polityce oraz działaniach wojennych na większa i mniejszą skalę. W roku 1781 został przeniesiony na wyspę Mackinac, a porzucone budynki fortu spalono. Budynki cywilne z czasem przykrył piach. Prace archeologiczne rozpoczęły się tam 170 lat później.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dwie kalifornijskie firmy, Upside Foods oraz Eat Just, dostały od Departamentu Rolnictwa zgodę na sprzedaż kurzego mięsa pochodzącego z hodowli tkankowych. Tym samym mogą rozpocząć komercyjną produkcję i sprzedaż takiego mięsa na terenie USA. To niezwykle istotne wydarzenie dla całego przemysłu zainteresowanego produkcją mięsa z tkanek, gdyż Stany Zjednoczone to jeden z najważniejszych, o ile nie najważniejszy, rynek na świecie. Pierwszym krajem, który dopuścił sprzedaż takiego mięsa był Singapur. W 2020 roku odpowiednie zezwolenie otrzymała tam firma Good Meat, która jest wydziałem Eat Just.
      O dopuszczeniu produktu żywnościowego na rynek USA decydują dwie agendy rządowe – Administracja ds. Żywności i Leków (FDA) oraz Departament Rolnictwa (DoA). FDA odpowiada za zbadanie bezpieczeństwa samego produktu, rolą DoA jest sprawdzenie całego ciągu produkcyjnego pod kątem bezpieczeństwa i spełniania odpowiednich wymagań. Zgody od FDA obie firmy otrzymały w ciągu ostatnich miesięcy.
      Upside Foods i Eat Just – oraz inne podobne im firmy – produkują swoje mięso używając komórek zwierzęcych, które namnażają w bioreaktorach. Teraz takie mięso można będzie sprzedawać w USA jako „kurczaka z hodowli komórkowych”.
      Oba wspomniane przedsiębiorstwa planują najpierw sprzedaż swojego mięsa do restauracji. Na sprzedaż detaliczną klientom indywidualnym przyjdzie pora w następnej kolejności. Na razie wiadomo, że mięso Eat Just w pierwszej kolejności trafi do nieujawnionej jeszcze restauracji w Waszyngtonie, natomiast kurczaka z Upside Foods można będzie spróbować już pod koniec lata w lokalu Bar Crenn w San Francisco.
      Uzyskane przez nas zezwolenie zupełnie zmieni sposób, w jaki mięso trafia na nasze stoły. To wielki krok w kierunku bardziej zrównoważonej przyszłości, takiej, która szanuje wybór i życie. Nie możemy się doczekać, aż konsumenci skosztują przyszłości, mówi doktor Uma Valeti, dyrektor Upside Foods.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prezydent Biden zatwierdził przeznaczenie 900 milionów dolarów na budowę stacji ładowania samochodów elektrycznych. Podczas North American International Auto Show w Detroit prezydent stwierdził, że niezależnie od tego czy będziecie jechali wybrzeżem autostradą I-10 [prowadzi z Kalifornii na Florydę - red.] czy I-75 [wiedzie z Michigan na Florydę] stacje do ładowania będą wszędzie i można je będzie znaleźć równie łatwo jak stacje benzynowe.
      Wspomniane 900 milionów USD będą pochodziły z zatwierdzonego w ubiegłym roku planu infrastrukturalnego na który przewidziano bilion dolarów, z czego 550 miliardów na transport czy internet szerokopasmowy i infrastrukturę taką jak np. sieci wodociągowe.
      W 2020 roku amerykański transport odpowiadał za 27% amerykańskiej emisji gazów cieplarnianych. To najwięcej ze wszystkich działów gospodarki. Władze Stanów Zjednoczonych chcą, by do roku 2030 samochody elektryczne stanowiły połowę całej sprzedaży pojazdów w USA. Poszczególne stany podejmują własne, bardziej ambitne inicjatywy. Na przykład Kalifornia przyjęła przepisy zgodnie z którymi od 2035 roku zakaże sprzedaży samochodów z silnikami benzynowymi.
      Obecnie pojazdy elektryczne stanowią jedynie 6% sprzedaży samochodów w USA. Jedną z najważniejszych przyczyn, dla których Amerykanie nie chcą kupować pojazdów z silnikiem elektrycznym jest obawa o łatwy dostęp do punktów ładowania. Obecnie w całym kraju takich punktów jest poniżej 47 000. Biden chce, by do roku 2030 ich liczba wzrosła do 500 000.
      W dokumencie zatwierdzającym wspomniane 900 milionów USD znalazła się też propozycja, by narzucić stanom obowiązek zakładania stacji ładowania pojazdów elektrycznych do 50 mil na głównych drogach stanowych i autostradach. Stany o dużym odsetku społeczności wiejskich już wyraziły obawę, że z takim obowiązkiem sobie nie poradzą. Dlatego też dla takich stanów oraz na potrzeby centrów miejskich i ubogich społeczności przygotowano program grantowy o łącznej wartości 2,5 miliarda USD.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kolekcja PlayStation Plus zawiera gry, które dostarczają wiele godzin rozrywki. Dzięki nim dobrze bawią się amatorzy różnych typów gier. Można wybrać spośród nich tytuły do rozgrywki single player i multi player w zależności od własnych preferencji. Jakie są najpopularniejsze gry dostępne w abonamencie PlayStation Plus? Poznaj tytuły, na które warto zwrócić uwagę.
      Assassin's Creed Valhalla
      Kolejna odsłona kultowej gry. Jest dostępna w PlayStation Plus Extra i Premium. Gracz wciela się w niej w Eiviora, członka klanu wikingów. Wyrusza wraz z nim w podróż po Anglii w IX wieku. Po drodze musi stawić czoła wrogom.
      Więcej o grach na konsolę PlayStation przeczytasz na gaming.komputronik.pl
      Death Stranding: Director's Cut
      Gracz przenosi się do postapokaliptycznego świata na terenie dawnych Stanów Zjednoczonych. Zmienia się w nim w kuriera, którego zadaniem jest przewożenie ładunków pomiędzy koloniami. Kolonie znajdują się w izolacji i potrzebują pomocy w odzyskaniu łączności ze sobą. Gracz musi stawić czoła niewidzialnym istotom, które nazywano Wynurzonymi.
      Pełna kolekcja gier PlayStation Plus: https://gaming.komputronik.pl/g/playstation-plus-collection-gry-ps5/
      Children of Morta
      Gracz poznaje historię rodziny, która przemierza świat zamieszkiwany przez różne potwory. Przez otwarte tereny przemieszcza się jedną, wybraną postacią. Każdy z członków rodziny ma inny styl walki i odmienne umiejętności, dlatego rozgrywka jest ciekawa i wciągająca.
      Final Fantasy XV
      Seria Final Fantasy cieszy się niesłabnącą popularnością od lat. W Polsce popularna jest zwłaszcza jej XV odsłona, która trafiła do kolekcji PlayStation Plus.
      Ghost of Tsushima: Director's Cut
      Akcja gry toczy się na japońskiej wyspie Tsushima. Gracz wciela się w samuraja, który walczy z najeźdźcami z Mongolii. Gra cechuje się znakomitą dynamiką walk i oryginalnym klimatem, który bez reszty wciąga w fabułę. Dodatek Director’s Cut zawiera atrakcyjne ulepszenia graficzne.
      God of War
      Gra okrzyknięta najlepszą produkcją 2018 roku. Produkcja jest prawdziwym must have — każdy gracz powinien choć raz w nią zagrać. God of War kontynuuje opowieść o Kratosie, który bierze udział w imponujących walkach i przemierza niesamowity świat.
      Celeste
      Gra platformowa, która zebrała ponad 50 tysięcy opinii pozytywnych. Większość graczy przyznała jej maksymalną liczbę punktów 10/10. Na uwagę zasługuje pixel-artowy styl grafiki połączony ze świetną ścieżką dźwiękową. Fabuła jest głęboka, a poziom trudności wysoki, dlatego gra zapewnia wielogodzinną rozgrywkę.
      Shadow of the Colossus
      Remake jednej z najsłynniejszych gier wydanych na PlayStation 2. Gracz wciela się w nim w chłopca, który chce przywrócić do życia enigmatyczną dziewczynę. Rozgrywkę urozmaicają oczywiście Kolosy, a świetne sceny walki i zróżnicowane scenerie sprawiają, że tytuł wciąga na wiele godzin.
      Hollow Knight: Voidheart Edition
      Gracz wciela się w rycerza, który przemierza świat owadów na skraju upadku. Jego zadaniem jest pokonywanie wrogów, którym przewodzą wyjątkowo silni bossowie z szeregiem unikatowych zdolności. Grę uzupełniają świetne dialogi oraz wciągająca fabuła.
      Spider-Man: Miles Morales
      Znakomita odsłona przygód Spider-Mana. Gracz wciela się w człowieka-pająka i podejmuje walkę ze złoczyńcami, którzy chcą przejąć kontrolę nad Nowym Jorkiem. Kompletna fabuła zapewnia znakomitą zabawę zarówno dla fanów Spider-Mana, jak i graczy, którzy pierwszy raz wcielają się w postać Petera Parkera.
      Uncharted 4: Kres Złodzieja
      Gra przygodowa, która od długiego czasu należy do czołówki gier na PlayStation. Gracz wciela się w Nathana Drake’a, który jest poszukiwaczem przygód. Jego zadaniem się rozwiązywanie zagadek, ale nie tylko — musi również skradać się i zabijać wrogów. Gra pozwala poczuć się niczym Indiana Jones bez opuszczania domowego zacisza i wygodnego fotela przed telewizorem.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...