Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Szwajcarski anatom i paleopatolog Frank Ruhli z powodzeniem zabalsamował kobiecą nogę za pomocą metody starożytnych Egipcjan. Ich wzorem wykorzystał natron – sodę naturalną. W ramach ponad 4-miesięcznego eksperymentu starał się m.in. określić, w jakim stopniu mumifikacja uszkadza DNA.

Szefa Szwajcarskiego Projektu Mumia z Uniwersytetu w Zurychu zainspirował eksperyment Ronalda Wade'a i Boba Briera sprzed 15 lat. W 1994 r. ci dwaj panowie jako pierwsi powtórzyli egipską procedurę mumifikacji, posługując się narzędziami i preparatami z epoki. Amerykanie zabalsamowali wtedy kompletne ciało.

Szwajcarzy postanowili dodać do tego nowoczesną technologię, rezonans magnetyczny i tomografię komputerową. Jedną nogę wykorzystano w tzw. studium kontrolnym. Włożono ją do piecyka ustawionego na 40 stopni Celsjusza. Zadbano też o niską wilgotność powietrza, by wiernie odtworzyć warunki naturalnej mumifikacji na egipskiej pustyni. Drugą obłożono natronem, uwodnionym węglanem sodu.

Egipcjanie usuwali wszystkie narządy wewnętrzne z wyjątkiem serca. Po wyciągnięciu mózgu przez nos w oczyszczonej jamie ciała umieszczono pakieciki natronu. Na końcu białym proszkiem obsypywano też skórę. Przypominającą sól substancją obkładano usunięte uprzednio organy. Gdy wyschły, wkładano je do słojów.

Początkowo w starożytnym Egipcie zmarłych mumifikowano poprzez zakopanie na pustyni. Potem zaczęto stosować inne techniki, doprowadzone do perfekcji między 1576 a 1200 r. p.n.e. Lniane tkaniny nasycano wtedy olejami roślinnymi i żywicami. Miały one właściwości antybakteryjne i chroniły przed wilgocią podziemnych grobowców. Mimo doskonalenia metod balsamowania, najistotniejszym składnikiem wciąż pozostawał jednak natron.

Eksperyment sprzed 15 lat wykazał, że ciało naprawdę można zmumifikować natronem. Potrzeba go naprawdę dużo, co oznacza, że w starożytnym Egipcie musiał się rozwinąć całkiem spory przemysł sodowy. Amerykanie zużyli ok. 273 kg Na2CO3•10H2O, a Szwajcarzy aż 60 kilo na jedną zaledwie nogę. Jak zauważa Ruhli, wyciągnięcie z tkanek wody trwało w laboratorium dłużej niż 30-40 dni, o których wspominali Herodot i inni starożytni kronikarze. "Po 3 miesiącach rezonans magnetyczny wykazał, że w nodze nadal znajdują się wilgotne obszary". Kończyna do złudzenia przypominała mumie sprzed tysięcy lat, co oznacza, że nie tylko czas, ale i sam natron powodował, że wyglądały one w taki, a nie inny sposób. Noga jest sztywna, zwłaszcza w okolicy stopy.

Noga kontrolna nie uległa odwodnieniu i po tygodniu zaczęła się rozkładać. W odróżnieniu od Wade'a i Briera, Ruhli nie zamierza przejść teraz do bandażowania. Uważa on, że sprzyjało ono konserwowaniu ciała, a nie samej mumifikacji. Nie wyklucza jednak, że jego ekipa spróbuje z powrotem nasycić kończynę wodą, by sprawdzić, czy i ewentualnie w jakim stopniu odzyska swoje dawne kształty.

Natron jest rzadkim minerałem, występuje tylko w niektórych rejonach naszej planety. W Egipcie można go znaleźć w Wadi Natrum – oazie położonej na drodze z Kairu do Aleksandrii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, ale jaki cel miało owe badanie? Sprawdzić prawdomówność kronikarzy / historyków? Zaimplementować tą wiedzę w medycynie? Czy dla fanu: "Patrzcie! Zabalsamowaliśmy nogę!"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Badanie miało zapewnic dobra zabawe wyciagajac wode z kobiecej nogi a nastepnie w druga strone... aby sobie porownac.  Ja zastanawiam sie teraz nad eksperymentem w ktorym bede walil glowa w drabine drewniana. Wg moich wstepnych zalozen.. gdy bede walil glowa to zrobie sobie kuku.... ale gdy nastepnie drabina bedzie walila mnie....hmmm.... moze kuku zniknie? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie ma pieniędzy na rzeczowe badania a tu marnują tyle kasy. Nie powinno tak być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A po co komu bułki, jak ja wcinam tylko makaron ? Powinni ich w ogóle nie piec, bo mi się wydaje że jestem pępkiem świata i mam rację w tematach o których za dużo nie wiem...

 

Zapytaj egiptologów, czy takie badania nic im nie dają. Czy wiedza na temat w jaki sposób balsamowano zwłoki faraonów jest do niczego. Oczywiście można by zaufać pradawnym kronikarzom, ale można też sprawdzić czy mieli rację/czy posiadali wszystkie informacje na dany temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To nie ma pieniędzy na rzeczowe badania a tu marnują tyle kasy. Nie powinno tak być.

Niekoniecznie marnują. Metody konserwacji materiału biologicznego wciąż są dalekiego od ideału, więc poszukiwanie nowych metod (w tym inspiracja metodami doskonalonymi przez dawne cywilizacje przez tysiące lat i skutecznymi pomimo niskiego kosztu procedury) jest potencjalnie bardzo pożyteczne.

 

Nie wspomnę już o tym, że wszelkie badania nad sposobem rozkładu zwłok oraz wpływającymi na ten proces czynnikami są bardzo cenne m.in. dla ekspertów z zakresu kryminalistyki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(...)bo mi się wydaje że jestem pępkiem świata i mam rację w tematach o których za dużo nie wiem...

Jakież to szczęście i dar od bogów! Oto nastał dzień chwały! Zawżdy dane nam było dowiedzieć się, iż nie jesteśmy najważniejszymi ludźmi na świecie. Niestety... niektórzy z nas śmią w swej nikczemności wypowiadać się na tematy, w których nie są ekspertami. Zabłysło jednak jasne światło w tunelu! Oto ONI- zbawcy, którzy znając się na rzeczy wszelakiej wskazują nam drogę ku oświeceniu. Ze stoickim spokojem pragną podzielić się z nami swoją wiedzą szerząc ład i pokój :P

 

W artykule jest mowa, że doświadczenie owo zostało zainspirowane podobnym, wcześniejszym wydarzeniem. Inspiracja fajna sprawa... (Mnie osobiście zawsze inspirowali Niemieccy naukowcy. Szczególnie ci tworzący w trakcie wojen światowych. Swoją drogą ciekawe czy... powinniśmy zaufać zapisom z przeprowadzonych doświadczeń czy też sprawdzić ich wiarygodność...) ;)

 

wszelkie badania nad sposobem rozkładu zwłok oraz wpływającymi na ten proces czynnikami są bardzo cenne m.in. dla ekspertów z zakresu kryminalistyki.

Badania nad rozkładem i czynnikami na nie wpływającymi były i są przeprowadzane (tu polecam zapoznanie się z zagadnieniami entomologi sądowej. Kto by pomyślał, że owad może przyczynić się do rozpoznania czasu zgonu-interesujące). No, ale może współczesna kryminalistyka nie miała jeszcze styczności z ciałem zakonserwowanym przez natron. Kto wie może jakiś morderca zamiast zwyczajnie zakopać albo porzucić zwłoki zastosuje ów środek...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

true true, Vampir ma racje, na potwierdzenie tego co napisał/a wstawiam teks z archiwum medycyny sądowej i kryminologii

 

A. Ogniwa sukcesji owadów na zwłokach nie pogrzebanych i wyeksponowanych.

W warunkach klimatu umiarkowanego obserwuje się osiem ogniw sukcesji owadów.

1-sze ogniwo sukcesji stanowią muchówki reprezentujące rodzinę Calliphoridae, takie jak Calliphora vicina, Calliphora vomitoria, Lucilla spp. oraz Musca domestica, Musca autumnalis i Muscina stabulans z Muscidae. Pojawianie się tych owadów odpowiada rozpoczęciu procesów litycznych zwłok.

2-gie ogniwo sukcesji stanowią muchy z rodzaju Lucilla, Protophormia i Cynomyia mortuorum (Calliphoridae) oraz Sarcophaga spp. (Sarcophagidae), które pojawiają się w momencie rozpoczęcia procesów gnilnych.

Oba ogniwa występują w ciągu trzech pierwszych miesięcy od momentu zgonu.

3-cie ogniwo sukcesji, związane jest z fermentacją masłową tłuszczów, podczas której uwalnia się kwas masłowy, przywabiający chrząszcze z rodzaju Dermestes (Coleoptera, Dermestidae) oraz motyle Aglossa (Lepidoptera, Pyralidae).

4-te ogniwo sukcesji wiąże się z rozkładem białek i wydzielaniem tyraminy. Przywabia ona muchy Piophila casei, Madiza glabra (Piophilidae), Fannia (Fannidae), Eristalis (Syrphidae), Teichomyza fusca (Ephydridae), przedstawicieli rodzin Drosophilidae, Sepsidae, Sphaeroceridae oraz chrząszczy z rodzajów Corynes i Necrobia (Cleridae).

Ogniwa 3 i 4 pojawiają się pod koniec trzeciego miesiąca i mogą trwać do szóstego miesiąca.

5-te ogniwo sukcesji stanowią owady, które jako ostatnie korzystają z rozkładających się zwłok. Części miękkie ciała denata są w postaci czarnej papki, a jako jeden z końcowych produktów rozkładu wydziela się amoniak. Na podsychających zwłokach żerują muchówki zaliczane do rodzin Muscidae (Ophyra) i Phoridae oraz chrząszcze z rodzajów Nicrophorus, Silpha (oba Silphidae), Hister i Saprinus, zaliczane do rodziny Histeridae. Etap ten trwać może od 4 do 8 miesiąca od czasu zgonu.

6-go ogniwa sukcesji wyjątkowo nie stanowią owady, a drobne roztocza (Acarina), które pojawiają się, gdy zwłoki zaczynają wysychać. Roztocza te reprezentowane są przez rodzaje Uropoda, Trachynotus, Glacyphagus i Serator. Czas tego ogniwa trwa od 6 do 12 miesiąca od momentu śmierci.

7-me ogniwo sukcesji następuje, gdy zwłoki są kompletnie wysuszone. Następuje to po roku od daty zgonu. Na resztkach ciała pojawiają się wtedy owady uważane jako szkodniki produktów zmagazynowanych i okazów muzealnych. Spotkać można chrząszcze Attagenus pellio, Anthrenus museorum i Dermestes maculatus (Dermestidae) oraz mole Tineola biselliella i Tineola pellionella (Tineidae).

8-me ogniwo sukcesji rozpoczyna się po trzech latach od zgonu. Pojawiają się wtedy chrząszcze z rodzin Ptinidae i Tenebrionidae, likwidujące szczątki pozostawione przez poprzedników (8).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale co to ma do samego badania ? Mieli pewne spostrzeżenia (nie że się tak wyrażę laboratoryjne) i chcieli je zweryfikować. Otrzymali jakiś wynik badań, wyciągnęli wnioski - są wyniki.

Tu chyba się ze mną zgodzicie.

Jeśli wyniki nie są nikomu potrzebne, to tak - jest to marnowanie pieniędzy. Jednak jeśli dla kogoś przedstawiają one ważne źródło wiedzy to nie można umniejszać wagi takiego badania.

Jeśli którykolwiek/którakolwiek z was jest jakimś specem z archeologii to wypowiadajcie się do woli o sensie lub jego braku takich badań. Jeśli nie jesteście, to możecie tylko gdybać tak samo jak ja na podstawie obejrzanego w młodości Indiany Jonesa czy troszkę później Mumii...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy odtworzyli zapach balsamu do mumifikacji. Pochodzi on z wykopalisk grobowca KV42 z Doliny Królów. Ponad 100 lat temu prowadził je słynny Howard Carter. Resztki balsamu pozyskano z urn kanopskich, w których umieszczono wnętrzności kobiety o imieniu Senetnay. Żyła ona za czasów XVIII dynastii. Odtworzony zapach - nazywany wonią wieczności - ma być prezentowany na wystawie w Moesgaard Museum w Aarhus w Danii.
      Zespół pracujący pod kierownictwem Barbary Huber z Instytutu Geoantropologii Maxa Plancka zastosował różne metody, w tym chromatografię gazową sprzężoną ze spektrometrią mas (GC–MS) czy chromatografię cieczową połączoną z tandemową spektrometrią mas (LC-MS-MS).
      Zbadano pozostałości balsamu z 2 kanop; w jednej znajdowały się niegdyś płuca Senetnay, w drugiej zmumifikowana wątroba. Obecnie oba rytualne naczynia znajdują się w zbiorach Museum August Kestner w Hanowerze.
      Wykryto mieszaninę wosku pszczelego, olejów roślinnych, innych tłuszczów, substancji bitumicznej, żywicy przedstawiciela rodziny sosnowatych (najprawdopodobniej jest to żywica modrzewia), substancji balsamicznej oraz damary lub żywicy z pistacji  terpentynowej, ewentualnie kleistej - mastyks). Te zróżnicowane składniki [...] zapewniają nowe rozumienie złożonych praktyk mumifikacyjnych, a także egipskich szlaków handlowych - podkreśla Christian E. Loeben, egiptolog i kurator z Museum August Kestner. Dzięki zastosowanym metodom można było poznać kluczowe składniki balasamu; w egipskich źrodłach pisanych z epoki znajduje się niewiele informacji na ich temat - dodaje Huber.
      Uzyskane wyniki pozwalają poznać egipskie szlaki handlowe z 2. tysiąclecia p.n.e. Liczba importowanych składników w balsamie Senetnay wskazuje na jej pozycję; była ważną członkinią wewnętrznego kręgu faraona - tłumaczy prof. Nicole Boivin. Spośród importowanych składników warto wymienić żywicę modrzewiową, która prawdopodobnie pochodziła z północnego Śródziemiomorza. Jeśli zaś uda się potwierdzić obecność damary, którą niedawno zidentyfikowano w balsamach z naczyń z warsztatu z Sakkary z I tysiąclecia p.n.e., będzie to sugerować, że starożytni Egipcjanie mieli dostęp do żywicy z drzew dwuskrzydlcowatych (Dipterocarpaceae) z Azji Południowo-Wschodniej niemal tysiąc lat wcześniej niż sądzono. Byłby to bowiem pierwszy przypadek znalezienia damary na mumii z II tysiąclecia p.n.e.
      Zapach, dzięki któremu zwiedzający Moesgaard Museum będą mieli okazję zetknąć się z zapachem starożytności i zaciągnąć się wonią procesu mumifikacji, powstał we współpracy z francuską perfumiarką Carole Calvez i muzeolożką sensoryczną Sofią Collette Ehrich. Zespół naukowców ma nadzieję zapewnić chętnym doświadczenie immersyjne i umożliwić osobom z niepełnosprawnością wzrokową pełniejsze uczestnictwo w wystawie.
      Grobowiec KV42 stanowi zagadkę dla ekspertów. Jest jednym z dwóch grobowców (obok KV20), które proponuje się jako miejsca pochówku przewidziane dla Totmesa II. Jednak w żadnym z nich – ani żadnym innym znanym grobowcu – nie znaleziono imienia faraona. Grobowiec posiada cechy typowe dla pochówków królewskich. Na zewnątrz znaleziono depozyt fundacyjny z imieniem Meryetre, żony Totmesa III. Jednak królewski sarkofag nie nosi żadnych śladów zamknięcia, zatem królowa nie została tam pochowana. Wiemy natomiast, że spoczęła tam Senetnay, mamka długo oczekiwanego syna Totmesa III, przyszłego faraona Amenhotepa II.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W jednym z największych znalezionych meteorytów – 15-tonowym El Ali z Somalii – zidentyfikowano dwa nowe minerały. Gdy znajdujesz nowy minerał, oznacza to, że warunki geologiczne i skład chemiczny skał był różny od wszystkiego, co wcześniej znaliśmy. I to właśnie jest tak ekscytujące. A w tym meteorycie mamy dwa nieznane dotychczas nauce minerały, mówi profesor Chris Herd, kurator Kolekcji Meteorytów na University of Alberta. To właśnie Kanadyjczycy odkryli nowe minerały w przysłanej im do klasyfikacji 70-gramowej próbce. Co więcej, trwają badania nad potencjalnie trzecim nieznanym minerałem. Herd nie wyklucza, że gdyby dostali więcej próbek, odnaleźliby kolejne minerały.
      Nowe minerały otrzymały swoje nazwy. Jeden z nich to elalit (elaliite), nazwany tak od samego meteorytu. Drugi to elkinstantonit (elkinstantonite). Nazwano go tak na cześć profesor Lindy Elkins-Tanton ze School of Earth and Space Exploration na Arizona State University, która jest wiceprezydentem ASU Interplanetary Initiative i główną badaczką przygotowywanej przez NASA misji Psyche. Lindy wykonała olbrzymią pracę nad poznaniem formowania się niklowo-żelaznych jąder planet, których najbliższymi analogami są meteoryty żelazne. Dlatego też chcieliśmy uczcić jej wkład w naukę, mówi Herd.
      Kanadyjczyk, we współpracy z kolegami z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA) i California Institute of Technology (CalTech), zaklasyfikował meteoryt El Ali do najliczniejszej wśród meteorytów żelaznych grupy IAB. Obecnie znamy ponad 350 tego typu obiektów.
      Gdy Herd analizował dostarczoną próbkę, zauważył coś szczególnego. Poprosił o pomoc Andrew Lococka z Electron Microprobe Laboratory. Już w pierwszym dniu analiz powiedział mi, że są tutaj co najmniej dwa minerały. To coś niesamowitego. Zwykle trzeba znacznie więcej czasu, by zauważyć jeden nowy minerał, cieszy się Herd. Tak szybka identyfikacja była możliwa, gdyż... już wcześniej uzyskano te minerały w sposób sztuczny. Locock porównał to, co widział w próbce z syntetycznymi minerałami.
      Obecnie nie wiadomo, co stanie się z samym meteorytem. Pojawiły się pogłoski, że został przewieziony do Chin i szuka się tam dla niego kupca. W tej chwili nie wiadomo, czy naukowcy będą mieli okazję zbadać kolejne próbki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Skanując okaz długowąsa Clarias stappersii, dr Maxwell Bernt z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej natknął się na coś w rodzaju matrioszki. Los bowiem chciał, że długowąs zjadł żabę, która wcześniej spożyła przedstawiciela rzędu karpiokształtnych (Cypriniformes).
      Długowąs został złowiony w 2014 r. w dopływie rzeki Nyanga w Kongu.
      Zjedzona ryba jest w dużym stopniu strawiona, dlatego nie mogłem jej dokładniej zidentyfikować. Żaba jest w lepszym stanie, ale nie jestem herpetologiem [trudno mi więc wyrokować o jej przynależności gatunkowej] - powiedział nam Bernt.
      Bernt jest biologiem badającym długowąsowate (Clariidae). Moje badania koncentrują się na pochodzeniu i zależnościach ewolucyjnych w obrębie tej grupy. Wykorzystuję dane genetyczne. Zbieram też dane morfologiczne ze skanów z tomografii komputerowej. Przeważnie skupiam się na głowie, gdyż ryby te wykazują duże zróżnicowanie w zakresie kształtów i funkcji czaszki. Skanując ten okaz długowąsa z Konga, zauważyłem w jamie brzusznej coś dziwnego. Stopniowo docierało do mnie, co to takiego [...].

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rezonans magnetyczny i tomografia komputerowa to często zalecane metody badań obrazowych, które mimo pewnych podobieństw odpowiadają na inne medyczne pytania. Jeśli chcemy się dowiedzieć, na czym dokładnie polegają i jakie występują między nimi różnice, zapraszamy do artykułu!
      Nowoczesne technologie obrazowania
      Zarówno rezonans magnetyczny (RM), jaki i tomografia komputerowa (TK), wykorzystują nowoczesne technologie obrazowania, które z niebywałą dokładnością pozwalają odwzorować struktury znajdujące się wewnątrz ludzkiego ciała. Badaniu mogą być poddane poszczególne części ciała, konkretne narządy lub w razie potrzeby całe ciało - np. w celu wykrycia ewentualnych przerzutów nowotworowych. Pełną listę badań z zakresu RM i TK można znaleźć pod adresem Badania.znanylekarz.pl - po wybraniu konkretnego badania można wyszukać oferujące je placówki diagnostyczne, porównać ceny i od razu umówić się na wykonanie badania w dogodnym terminie.
      W obu przypadkach przebieg badania wygląda bardzo podobnie. Pacjent układa się na specjalnym stole, który wsuwany jest automatycznie do urządzenia z okrągłym otworem, przypominającym tunel. Technik, który nadzoruje badanie przebywa w osobnym pomieszczeniu i zdalnie wydaje pacjentowi polecenia dotyczące np. wstrzymania oddechu w odpowiednim momencie. Na tym kończą się jednak podobieństwa.
      Istotną różnicę stanowi technologia stosowana podczas badania. We wnętrzu tomografu zainstalowane są lampy rentgenowskie odpowiedzialne za wykonywane serii prześwietleń pod różnymi kątami. W rezonansie zaś to zadanie spoczywa na falach radiowych i wytworzonemu w tych specyficznych warunkach polu magnetycznemu. Towarzyszą temu głośne dźwięki, czego absolutnie nie zaobserwujemy podczas tomografii.
      Kiedy tomografia? Kiedy rezonans?
      To, na jakie badanie zostaniemy wysłani, zależy od decyzji lekarza, między innymi z tego powodu, że tomografia - ze względu na szkodliwe promieniowanie rentgenowskie - wymaga skierowania. W małej ilości nie jest ono szkodliwe, ale jeśli to badanie jest wykonywane zbyt często, może prowadzić do nieodwracalnych zmian w organizmie, uszkadzając DNA w komórkach, co w konsekwencji przyczynia się nawet do rozwoju nowotworów. Lekarz więc musi ocenić, czy przyczyna medyczna wymaga wykonania tomografii, czy raczej nie jest to konieczne.
      Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku rezonansu magnetycznego, gdyż wykorzystywane w czasie tego badania fale radiowe nie są niebezpieczne dla tkanek. Oczywiście z pewnymi wyjątkami, które dotyczą osób, którym wszczepiono na przykład rozrusznik serca czy pompę insulinową. Rezonans może zaburzyć ich działanie.
      Czym jeszcze różnią się oba badania?
      Ważną różnicą jest także czas badania. Rezonans potrafi trwać nawet dwa razy dłużej od tomografii, co sprawia, że w przypadku nagłego zdarzenia (jak wypadek) przeprowadza się tomografię, by szybko przekonać się, z jakimi zmianami w organizmie mamy do czynienia. Tomografia to jednocześnie tańsza i powszechniejsza metoda badania.
      Co istotne, mimo że obie metody są bardzo dokładne, to jednak rezonans zapewnia większe możliwości, pozwalając zobaczyć także tkanki, których nie da się sprawdzić podczas tomografii. Często więc rezonans jest ważnym uzupełnieniem tomografii, zapewniając uzyskanie dokładniejszej diagnozy.
      Podsumowując, zarówno rezonans magnetyczny, jak i tomografia komputerowa są niezbędnymi badaniami, by precyzyjnie sprawdzić stan organizmu. Konieczność ich wykonania warto jednak skonsultować z lekarzem, który oceni, czy nie ma żadnego ryzyka dla zdrowia w związku z technologią stosowaną w każdym z nich. 

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Doktorantka z kanadyjskiego University of Alberta odkryła nieznany dotychczas minerał. Został on znaleziony wewnątrz diamentu wydobytego w RPA. Minerał nazwany goldschmidtytem – na cześć Victora Gomeza Goldschmidta, ojca nowoczesnej geochemii – posiada nietypową sygnaturę chemiczną jak na minerał pochodzący z ziemskiego płaszcza, wyjaśnia Nicole Meyer.
      Goldschmidtyt zawiera dużo niobu, potasu, lantanu i ceru, podczas gdy w płaszczu dominują inne pierwiastki, jak magnez czy żelazo, dodaje uczona. Musiał tam zajść wyjątkowy proces, który spowodował, że niob i potas stanowią większość minerału.
      Naukowcy sądzą, że diament zawierający goldschmidtyt powstał około 170 kilometrów pod powierzchnią Ziemi, w temperaturze około 1200 stopni Celsjusza. Jako, że nie potrafimy dowiercić się na taką głębokość, musimy korzystać np. z inkluzji wewnątrz diamentów, by dowiedzieć się więcej o procesach zachodzących w głębi Ziemi.
      Promotor pani Meyer, Graham Pearson, przypomina, że było już wiele prób nazwania minerałów goldschmidtytem, ale szybko okazywało się, że nie mamy do czynienia z nowymi minerałami. Tutaj z pewnością mamy do czynienia z nowym minerałem, mówi Pearson.
      Nicole Meyer podkreśla, że odkrycie nowego minerału to praca zespołowa. Współpracowałam z mineralogiem Andrew Locockiem, krystalografami z Northwestern University, moimi promotorami Thomasem i Grahamem oraz z technikami.
      O odkryciu szczegółowo poinformowano na łamach American Mineralogist.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...