Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Wielki Zderzacz Hadronów ruszy, ale na pół gwizdka

Rekomendowane odpowiedzi

CERN poinformował, że Wielki Zderzacz Hadronów, który uległ awarii wkrótce po uruchomieniu, ponownie ruszy w październiku. Urządzenie będzie wykorzystywało jednak połowę swoich możliwości. Podczas eksperymentów cząstki będą rozpędzane tylko do 50% możliwego maksimum. To z kolei oznacza, że najdroższe urządzenie w historii badań fizycznych ma poważne problemy. Miną lata zanim LHC będzie pracował z pełną mocą. O ile w ogóle kiedykolwiek to nastąpi.

Zmniejszenie energii oznacza, że trudniej będzie znaleźć np. bozon Higgsa, którego odkrycie jest jednym z głównych zadań akceleratora. Nie wiadomo, czy naukowcy będą w stanie badać ewentualne istnienie innych wymiarów, prowadzić eksperymenty z ciemną materią.

LHC miał przyspieszać protony do energii 7 teraelektronowoltów (TeV). W pierwszym roku działania urządzenie będzie w stanie nadać protonom energię nie większą niż 4 TeV. W kolejnych latach będzie ona zwiększana.

LHC był budowany przez 15 lat, a obecna awaria jeszcze bardziej wydłużyła czas oczekiwania na nowy instrument. Europa w pewnym stopniu już odczuła jej negatywne następstwa. Część naukowców, szczególnie młodych, którym akcelerator jest potrzebny np. do doktoratu, chciała przenieść się z USA na Stary Kontynent, by móc pracować na LHC. Teraz zdecydowali się na skorzystanie z wiekowego Tevatronu, który pracuje w Fermilab już od końca lat 80. ubiegłego wieku.

Podczas trwającego od września ubiegłego roku remontu LHC wymieniono 5000 połączeń kablowych. Największe problemy stwarzają jednak magnesy. Każdy z nich musi być "wytrenowany" do pracy z coraz większym natężeniem. Dopiero po odpowiednim "treningu" mógł trafić do akceleratora. Każdy z zainstalowanych magnesów został przygotowany tak, by wytrzymywał natężenia wyższe, niż te, które są potrzebne do rozpędzenia protonów do 7 TeV. Jednak po włączeniu LHC doszło do awarii 49 magnesów w jednym z sektorów. Nie wiadomo, ile wadliwych magnesów jest w całym akceleratorze. CERN wyjaśnia, że wszystkie magnesy przed zamontowaniem spełniały stawiane wymagania, ale zanim je zainstalowano i uruchomiono, minął rok. Problem mógł więc wyniknąć z faktu, że pomiędzy "treningiem" a wykorzystaniem w Zderzaczu były one bezczynne przez 12 miesięcy. Ponowne "trenowanie" magnesów jest długotrwałe i kosztowne, nie ma więc sensu, by je powtarzać tylko po to, by LHC mógł pracować z energią 7 TeV. CERN uważa, że stosunkowo łatwo uda się uzyskać energię 6,5 TeV.

Fizycy nie są tym jednak zmartwieni. Mówią, że będą zadowoleni nawet wówczas, gdy LHC nie uda się osiągnąć energii wyższej niż 5 TeV.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chrysopoeia to używany przez alchemików termin na transmutację (przemianę) ołowiu w złoto. Alchemicy zauważyli, że tani i powszechnie występujący ołów ma podobną gęstość do złota i na tej podstawie próbowali opracować metodę zamiany jednego materiału w drugi. Po wielu wiekach badań i rozwoju nauki ludzkość dowiedziała się, że ołów i złoto to różne pierwiastki i metodami chemicznymi nie uda się zamienić jednego w drugi.
      Dopiero na początku XX wieku okazało się, że pierwiastki mogą zmieniać się w inne, na przykład drogą rozpadu radioaktywnego, fuzji jądrowej czy też można tego dokonać bombardując je protonami lub neutronami. W ten sposób dokonywano już w przeszłości zamiany ołowiu w złoto.
      Teraz w eksperymencie ALICE w Wielkim Zderzaczu Hadronów zarejestrowany nowy mechanizm transmutacji ołowiu w złoto. Doszło do niej podczas bardzo bliskiego minięcia się atomów ołowiu. W LHC naukowcy zderzają ze sobą jądra ołowiu, uzyskując plazmę kwarkowo-gluonową. Jednak interesują ich nie tylko bezpośrednie zderzenia jąder atomowych. Z punktu widzenia fizyki niezwykle ciekawe są też sytuacje, gdy do zderzeń nie dochodzi, ale jądra mijają się w niewielkiej odległości. Intensywne pola elektromagnetyczne otaczające jądra mogą prowadzić do interakcji, które są przedmiotem badań.
      Ołów, dzięki swoim 82 protonom, ma wyjątkowo silne pole elektromagnetyczne. Co więcej w Wielkim Zderzaczu Hadronów jądra ołowiu rozpędzane są do 99.999993% prędkości światła, co powoduje, że linie ich pola elektromagnetycznego zostają ściśnięte, przypominając naleśnik. Układają się poprzecznie do kierunku ruchu, emitując krótkie impulsy fotonów. Często dochodzi wówczas do dysocjacji elektromagnetycznej, gdy wskutek interakcji z fotonem w jądrze zachodzi oscylacja, w wyniku której wyrzucane są z niego protony lub neutrony. By w ten sposób ołów zmienił się w złoto (które posiada 79 protonów), jądro ołowiu musi utracić 3 protony.
      To niezwykłe, że nasz detektor jest stanie analizować zderzenia, w których powstają tysiące cząstek, a jednocześnie jest tak czuły, że wykrywa procesy, w ramach których pojawia się zaledwie kilka cząstek. Dzięki temu możemy badać elektromagnetyczną transmutację jądrową, mówi rzecznik prasowy eksperymentu ALICE, Marco Van Leeuwen.
      Uczeni wykorzystywali kalorymetry do pomiarów interakcji fotonów z jądrami, w wyniku których dochodziło do emisji 0, 1, 2 lub 3 protonów z towarzyszącym co najmniej 1 neutronem. W ten sposób jądra ołowiu albo pozostawały jądrami ołowiu, albo zamieniały się w tal, rtęć lub złoto.
      Złoto powstawało rzadziej niż tal czy rtęć. Maksymalne tempo jego wytwarzania wynosiło około 89 000 jąder złota na sekundę. Analiza danych z ALICE wykazała, że w całym LHC w latach 2015–2018 powstało 86 miliardów atomów złota. Współcześni fizycy są więc bardziej skuteczni niż alchemicy. Podobnie jednak jak oni, nie obsypią swoich władców złotem. Te 86 miliardów atomów to zaledwie 29 pikogramów (2,9x10-11 grama).

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Spotkanie, o którym poinformowaliśmy, nigdy nie miało miejsca. To żart primaaprilisowy. :)
      Ostatnie działania administracji prezydenta Trumpa wywołały spory niepokój w amerykańskim środowisku naukowym. Biały Dom, chcąc rozpoznać i załagodzić sytuację, zorganizował nieformalne spotkanie prezydenta z przedstawicielami Narodowej Fundacji Nauki (NSF). To niezależna agenda rządu federalnego, której zadaniem jest wspieranie badań i edukacji na wszystkich pozamedycznych polach nauki i inżynierii. Z budżetem sięgającym 10 miliardów dolarów NSF finansuje około 25% badań podstawowych wspieranych z budżetu federalnego.
      Z nieoficjalnych doniesień wynika, że spotkanie przebiegało w bardzo dobrej atmosferze, prezydent wypytywał o największe wyzwania i potrzeby amerykańskiej nauki. Ku zdziwieniu zebranych miał też ze spokojem i zrozumieniem przyjmować – lekką co prawda i kulturalną – krytykę swoich dotychczasowych działań. Jeden z biorących w nim udział naukowców zdradził redakcji PNAS (Proceedings of the National Academy of Sciences), pod warunkiem zachowania anonimowości, że rozmowa z gospodarzem Białego Domu przebiegała znacznie lepiej, niż sobie wyobrażał. Wydawało się, że prezydent rozumie obawy naukowców i rzeczywiście się nimi przejmuje.
      Sytuacja uległa zmianie, gdy Donald Trump zapytał o amerykańską fizykę. Naukowcy powiedzieli mu m.in. o amerykańskim udziale w Wielkim Zderzaczu Hadronów (LHC) i w innych międzynarodowych projektach związanych z akceleratorami. Prezydent spytał o amerykańskie akceleratory i dowiedział się, że USA nie posiadają równie dużego co LHC. Gdy zaczął wypytywać o szczegóły, uczeni wyjaśnili mu, że budowa takiego akceleratora trwa wiele lat i jest niezwykle kosztowna. Wówczas Donald Trump powiedział coś, co niemal przyprawiło mnie o zawał, stwierdził rozmówca PNAS. Prezydent stwierdził, że USA powinny wycofać się z Wielkiego Zderzacza Hadronów, zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na budowę amerykańskiego akceleratora i... zabrać amerykańskie części z LHC. Dodał, że zleci administracji odpowiednie działania i analizy prawne, a jeśli są jakieś umowy, to Stany Zjednoczone je wypowiedzą.
      Naukowcy próbowali wyperswadować mu ten pomysł, jednak Donald Trump upierał się, że pieniądze amerykańskich podatników powinny być przeznaczane na rozwój amerykańskiej nauki i zapewniać naukowcom miejsca pracy w USA, a nie za granicą. Spotkanie, jak łatwo się domyślić, nie zakończyło się w równie dobrej atmosferze, w jakiej się toczyło.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Wielkim Zderzaczu Hadronów przeprowadzono pierwsze badania, których celem było sprawdzenie, czy najcięższe cząstki elementarne – kwarki t (wysokie, prawdziwe) – zachowują się zgodnie ze szczególną teorią względności Einsteina. Eksperyment, wykonany przy użyciu CMS, miał sprawdzić prawdziwość kluczowego elementu teorii względności, czyli symetrii Lorenza. Zgodnie z nią prędkość światła jest identyczna we wszystkich kierunkach.
      Istnieją pewne teorie, jak np. niektóre modele teorii strun, zgodnie z którymi przy wysokich energiach szczególna teoria względności nie działa i wyniki eksperymentu będą zależały od jego orientacji w czasoprzestrzeni. Ślady takiego złamania symetrii Lorenza powinny być tez widoczne przy niższych energiach, jakie są wykorzystywane w Wielkim Zderzaczu Hadronów.
      Dlatego też naukowcy pracujący przy CMS postanowili poszukać złamania symterii Lorenza wykorzystując w tym celu pary kwarków t. W prowadzonych przez nich eksperymentach zależność ich wyniku od orientacji w czasoprzestrzeni oznaczałaby, że tempo wytwarzania par kwarków t w zderzeniach protonów zmieniałoby się wraz z porą dnia.
      Skoro bowiem Ziemia obraca się wokół własnej osi, zmienia się położenie Wielkiego Zderzacza Hadronów, a zatem i kierunek strumieni protonów oraz orientacja miejsca, w którym dochodzi do zderzeń protonów i pojawiania się kwarków. Jeśli zatem symetria Lorenza zostaje złamana, to wraz ze zmianą pory dnia powinna zmieniać się liczba kwarków t pojawiających się w wyniku zderzeń.
      Analiza danych z CMS z drugiej kampanii badawczej LHC (lata 2015–2018), wykazała, że tempo produkcji kwarków t w urządzeniu jest stałe. Symetria Lorenza nie jest więc naruszana, a szczególna teoria względności się broni. Uzyskane wyniki posłużą jako wstęp do poszukiwań naruszenia symetrii Lorenza w danych z trzeciej kampanii naukowej (2022–2026). Będzie można je wykorzystać też do bardziej szczegółowego przyjrzenia się innym procesom zachodzącym w akceleratorze, w których biorą udział bozon Higgsa czy bozony W i Z.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Głównym powodem wybudowania Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC) były poszukiwania bozonu Higgsa. Urządzenie wywiązało się z tego zadania w 2012 roku i od tej pory poszerza naszą wiedzę o świecie. Teraz naukowcy z eksperymentów CMS i ATLAS w CERN poinformowali o znalezieniu pierwszych dowodów na rzadki rozpad bozonu Higgsa do bozonu Z i fotonu. Jeśli ich spostrzeżenia się potwierdzą, może być to pośrednim dowodem na istnienia cząstek spoza Modelu Standardowego.
      Model Standardowy przewiduje, że jeśli bozon Higgsa ma masę ok. 125 gigaelektronowoltów – a z ostatnich badań wiemy, że wynosi ona 125,35 GeV – to w około 0,15% przypadków powinien się on rozpadać na bozon Z – elektrycznie obojętny nośnik oddziaływań słabych – oraz foton, nośnik oddziaływań elektromagnetycznych. Niektóre teorie uzupełniające Model Standardowy przewidują inną częstotliwość dla takiego rozpadu. Zatem sprawdzenie, które z nich są prawdziwe, daje nam ważny wgląd zarówno w samą fizykę spoza Modelu Standardowego, jak i na bozon Higgsa. A mowa jest o fizyce poza Modelem Standardowym, gdyż modele przewidują, że bozon Higgsa nie rozpada się bezpośrednio do bozonu Z i fotonu, ale proces ten przebiega za pośrednictwem pojawiających się i znikających cząstek wirtualnych, które trudno jest wykryć.
      Uczeni z ATLAS i CMS przejrzeli dane z 2. kampanii badawczej LHC z lat 2015–2018 i zdobyli pierwsze dowody na rozpad bozonu Higgsa do bozonu Z i fotonu. Istotność statystyczna odkrycia wynosi sigma 3,4, jest więc mniejsza od sigma 5, kiedy to można mówić o odkryciu. Dlatego też na na razie do uzyskanych wyników należy podchodzić z ostrożnością, wymagają one bowiem weryfikacji.
      Każda cząstka ma specjalny związek z bozonem Higgsa, zatem poszukiwanie rzadkich dróg rozpadu bozonu Higgsa jest priorytetem. Dzięki drobiazgowemu połączeniu i analizie danych z eksperymentów ATLAS i CMS wykonaliśmy krok w kierunku rozwiązania kolejnej zagadki związanej z bozonem Higgsa, mówi Pamela Ferrari z eksperymentu ATLAS. A Florencia Canelli z CMS dodaje, że podczas trwającej właśnie 3. kampanii badawczej LHC oraz High-Luminosity LHC naukowcy będą w stanie doprecyzować obecnie posiadane dane oraz zarejestrować jeszcze rzadsze rodzaje rozpadów Higgsa.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Fizycy potrzebują coraz potężniejszych narzędzi, by prowadzić swoje badania. Dlatego przed 2 laty Rada CERN przyjęła plan dotyczący strategii rozwoju badań nad fizyką cząstek w Europie. Zakłada on m.in. wybudowanie 100 kilometrowego akceleratora Future Circular Collider (FCC). Fizycy z CERN – Patrick Janot i Alain Blondel – argumentują, że w związku z olbrzymim zapotrzebowaniem akceleratorów na prąd, pod uwagę należy brać również ślad węglowy tych urządzeń.
      Na świecie rozważanych jest kilka projektów budowy potężnych akceleratorów, jednak prawdopodobnie żaden kraj nie porwie się samodzielnie na realizację takiego przedsięwzięcia. Potrzebna jest współpraca międzynarodowa i przekonanie partnerów, że to właśnie ten a nie inny projekt wart jest realizacji.
      Międzynarodowa społeczność fizyków zastanawia się obecnie nad budową trzech akceleratorów liniowych – International Linear Collider (ILC) w Japonii, Cool Copper Collider (C3) w USA oraz Compact Linear Collider w CERN – i dwóch kołowych – FCC i China Electron Positron Collider (CEPC) w Chinach. Naukowcy podają argumenty za konkretnymi rozwiązaniami, a Janot i Blondel postulują, by "w przyszłych projektach z dziedziny fizyki wysokich energii uwzględniać nie tylko koszt i wydajność akceleratora, ale również jego ślad węglowy na każdy uzyskany wynik naukowy", stwierdzają naukowcy.
      Uczeni przeprowadzili analizę postulowanych akceleratorów i stwierdzili, że najbardziej „zielonym” z nich byłby FCC. Uzyskanie w nim jednego bozonu Higgsa wymagałoby zużycia 3 MWh. Drugim najlepszym byłby CEPC z wynikiem 4,1 MWh/bozon, natomiast najgorzej wypadł C3, który do wytworzenia jednego bozonu Higgsa zużyłby aż 18 MWh. Na tym jednak analiza się nie skończyła. Naukowcy przyjrzeli się też, jak dany kraj, w którym miałby znaleźć się akcelerator, uzyskuje energię. W tej konkurencji również wygrał FCC, w którym uzyskanie pojedynczego bozonu Higgsa wiązałoby się z wyemitowaniem 0,17 tony CO2. Z kolei ILC wyemituje 9,4 tony CO2 na każdy bozon. Niska emisja z FCC wiąże się z faktem, że we Francji niemal 80% energii elektrycznej pozyskiwane jest z elektrowni atomowych.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...