Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Prezes Google'a doradcą Obamy
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Ciekawostki
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Organizacji Consumer Watchdog udało się doprowadzić do przesłuchania byłego prezesa Google'a, a obecnie przewodniczącego rady nadzorczej koncernu, Erica Schmidta. Schmidt będzie we wrześniu zeznawał przed Senackim Podkomitetem Antymonopolowym. Warto tutaj przypomnieć, że Federalna Komisja Handlu prowadzi przeciwko Google'owi śledztwo w sprawie domniemanych praktyk monopolistycznych.
Wysoki rangą przedstawiciel Google'a będzie w końcu musiał odpowiedzieć na pytania dotyczące zachowania jego firmy. Schmidt przez ostatnią dekadę był prezesem, więc właśnie jego należało wezwać. Teraz, jako że prezesem jest Larry Page, także i on powinien zostać przesłuchany. Biorąc pod uwagę fakt, że w przeszłości istniały rozbieżności pomiędzy czynami a słowami Google'a, mamy nadzieję, że Schmidt będzie zeznawał pod przysięgą - stwierdził John M. Simpson, jeden z dyrektorów Consumer Watchdog.
Organizacja ta to założone w 1985 roku niedochodowe stowarzyszenie, którego celem jest dbanie o interesy klientów i podatników. Od dłuższego już czasu domagało się ono, by urzędy bliżej przyjrzały się działalności Google'a.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Larry Page, jeden z założycieli Google'a, zaledwie od tygodnia jest dyrektorem wykonawczym koncernu, a już podjął dwie niezwykle istotne decyzje. Przeprowadził restrukturyzację zarządzania oraz powiązał część premii pracowników z wynikami na rynku serwisów społecznościowych.
Od stycznia, gdy zapowiedziano, że Page zastąpi Erica Schmidta, było wiadomo, że nowy dyrektor będzie chciał zmienić sposób zarządzania. Analityków zaskoczyło jednak tempo podejmowania decyzji. Już pierwszego dnia na czele każdej z grup produktowych Page postawił wiernych sobie ludzi, którzy zyskali dużą autonomię i odpowiadają bezpośrednio przed Page'em. Zdaniem analityków, to pokazuje, dlaczego Schmidt musiał odejść. Obaj panowie najwyraźniej różnili się wizją co do zarządzania firmą, Page chce, by zmiany zachodziły szybciej. Zmiana sposobu zarządzania spowodowała, że z Google'a odejdzie Jonathan Rosenberg, który dotychczas pełnił funkcję wiceprezesa ds. produktów podlegającego Schmidtowi i to przed nim odpowiadali szefowie grup produkcyjnych.
Analityk Rob Enderle z Enderle Group mówi: Firmie brakuje celu. Wizerunek marki cierpi na wielu niedoskonałych produktach, a sam koncern żyje przede wszystkim ze swojego pierwszego wielkiego pomysłu, który prawdopodobnie kiedyś przestanie przynosić takie dochody jak teraz. Google jest w gorszej kondycji niż wynikałoby z przychodów firmy. Potrzebna jest im restrukturyzacja, ale muszą ją przeprowadzić dobrze.
Dodaje, że pomysł Page'a jest ryzykowny, gdyż przy dużej autonomii różnych grup produktowych i odpowiedzialności tylko przed Page'em może pojawić się tendencja do walki pomiędzy grupami, co może zniszczyć firmę. Jeśli taki pomysł przeprowadza się prawidłowo, to widzimy, że jest to organizacja podobna do organizacji wojskowych czy też do zaleceń z podręczników MBA dla wielkich koncernów. To potężne narzędzie, o ile jest używane właściwie, ale z historii Google'a wynika, że firma uczy się na własnych błędach, ponadto może mieć problem z zachowaniem dyscypliny - mówi Enderle.
Druga kontrowersyjna decyzja Page'a to uzależnienie 25% premii pracowników od wyniku firmy na rynku portali społecznościowych. Tymczasem przedsięwzięciem tego typu zajmuje się niewielka część pracowników koncernu, a zatem ich praca będzie wpływała na zarobki wszystkich. Niewykluczone, że w ten sposób Page chce zasugerować pracownikom, by zachęcali rodziny i znajomych do korzystania z rozwiązań społecznościowych koncernu. W ostatnim czasie Google wysyła coraz silniejsze sygnały, iż ma zamiar na poważnie rozpocząć konkurowanie z Facebookiem.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Google może pochwalić się kolejnym świetnym kwartałem finansowym, jednak informacje o wynikach przyćmiła niespodziewana wiadomość, o zmianach na szczytach władzy koncernu. Ogłoszono bowiem, że zarządzający Google'em od 10 lat dyrektor wykonawczy Eric Schmidt straci stanowisko i zostanie zastąpiony przez jednego z założycieli Google'a, Larry'ego Page'a. Zmiana warty nastąpi 4 kwietnia bieżącego roku.
Drugi z założycieli, Sergey Brin, nie będzie już prezesem firmy i skupi się przede wszystkim na rozwoju nowych produktów.
Schmidt z kolei zajmie się kwestiami zewnętrznymi, takimi jak zawieranie umów czy negocjacjami z rządami. Będzie też doradcą Page'a i Brina.
W ostatnim kwartale ubiegłego roku wpływy Google'a wyniosły 8,44 miliarda USD, czyli o 26% więcej, niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Zyski firmy sięgnęły 6,4 miliarda USD, czyli o ponad 300 milionów więcej, niż przewidywali analitycy.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Szef Google'a Eric Schidt ostrzega przed używaniem serwisów społecznościowych. Jego zdaniem w przyszłości młodzi ludzie będą musieli zmieniać nazwiska, by ukryć swoją wcześniejszą aktywność online.
Schmidt uważa, że osoby intensywnie korzystające z serwisów społecznościowych nie zdają sobie sprawy z tego, jakie konsekwencje może mieć ujawnianie o sobie tak wielu informacji. "Myślę, że społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy z tego, co dzieje się, gdy wszystko o każdym jest bez przerwy zapisywane i dostępne. Uważam, że powinniśmy przemyśleć to jako społeczeństwo" - mówił Schmidt.
Jednocześnie jednak dodał, że Google będzie zapisywało jeszcze więcej informacji o użytkownikach.
Ostrzeżenia przed ujawnianiem informacji brzmią dziwnie w ustach szefa firmy, która dysponuje wyjątkowo dużą bazą danych o użytkownikach. Tym bardziej, że Google posiada dwa serwisy społecznościowe - Orkut i Google Buzz - a ostatnie przejęcia dokonane przez koncern zdają się sugerować, iż przygotowuje otwarcie kolejnego takiego serwisu.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Komitet Senatu USA przegłosował ustawę, która, jak twierdzą jej krytycy, pozwoli prezydentowi na wyłączanie części internetu. Teraz ustawa trafi pod obrady Senatu.
Zwolennicy Protecting Cyberspace as a National Asset Act mówią jednak, że nowe przepisy w rzeczywistości ograniczają władzę prezydenta nad Siecią. Obecnie obowiązująca Communications Act z 1934 roku daje bowiem prezydentowi prawo do wyłączenia każdego urządzenia lub stacji komunikacyjnej na wypadek wojny.
Nowe przepisy przewidują, że prezydent ma prawo do podjęcia natychmiastowej akcji w celu ochrony krytycznych części internetu. Wykonując je prezydent może nakazać właścicielom infrastruktury, by w szczególnych sytuacjach podjęli konkretne działania w celu obrony sieci przed cyberatakiem. Ma on też prawo ogłosić, trwający maksymalnie 120 dni stan cyberzagrożenia. Przedłużenie tego stanu będzie możliwe jedynie za zgodą parlamentu.
Krytycy twierdzą jednak, że nowe przepisy bardziej zaszkodzą niż pomogą. Zwracają uwagę na fakt, że rynek zabezpieczeń najlepiej rozwija się bez interwencji państwa, dzięki konkurencyjności i rosnącym wymaganiom. Aż 24 organizacje walczące o wolności obywatelskie skierowały do Senatu list, w którym zauważają, że ustawa przewiduje powołanie Narodowego Centrum Cyberbezpieczeństwa i Komunikacji, daje mu dużą władzę nad krytyczną infrastrukturą, ale nie definiuje, które części krytycznej infrastruktury podlegają tej władzy. Natomiast bez zdefiniowania krytycznej infrastruktury istnieje obawa, ze urzędnicy zyskają władzę nad elementami internetu, które są codziennie używane przez Amerykanów do korzystania z prawa do swobodnej wypowiedzi i dostępu do informacji. Potrzebne jest wprowadzenie zmian, które dadzą gwarancję, że cyberbezpieczeństwo nie będzie sprzeczne z wolnością słowa, prywatnością i innymi wolnościami obywatelskimi - apelują autorzy listu.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.