-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
Niektórzy odreagowują stresy czy zmęczenie w pracy podjadaniem czekolady. Psycholodzy z Uniwersytetu w Exeter wykazali, że odchodząc od biurka i udając się na 15-min przechadzkę, można o połowę zmniejszyć wagę spożywanych batoników czy pralinek.
W studium wzięło udział 78 ochotników, którzy regularnie raczyli się w pracy czekoladą. Po 2 dniach powstrzymywania się od sięgania po słodycze zostali podzieleni na 4 grupy. Dwie przez 15 minut ćwiczyły na bieżni (odbyły energiczną przechadzkę). Później jednej przydzielono łatwe, a drugiej trudniejsze zadanie. Pozostałe dwie grupy także wykonywały któreś z tych zadań, jednak najpierw miały odpocząć. Na wszystkich biurkach postawiono miseczki z czekoladą.
Okazało się, że osoby, które przed pracą ćwiczyły, zjadały o połowę mniej czekolady: 15 g, w porównaniu do 28 g. Trudność zadania nie wpływała na ilość zjadanej czekolady, co oznacza, że w rzeczywistości stres nie miał nic wspólnego z zachciankami.
Prof. Adrian Taylor podkreśla, że sięganie w pracy po wysokokaloryczne przekąski staje się z czasem automatyzmem, a nawet trudnym do zwalczenia uzależnieniem. Jak widać, można je zwalczyć ruchem, który zapewnia dopływ endorfin, o korzystnym wpływie na linię i zdrowie nie wspominając.
-
By KopalniaWiedzy.pl
Agencja reklamowa DDB z Paryża zaprojektowała billboard z neonem zasilanym prądem pozyskiwanym wyłącznie z pomarańczy. Tablicę stworzono z myślą o rynku francuskim, a reklama dotyczy napoju pomarańczowego Tropicana. Hasło Naturalna Energia (Energie Naturelle) można rozumieć dwojako – jako pochwałę napoju lub źródła energii dla billboardu.
Wydawałoby się, że by uzyskać bilboard, wystarczy wypełnić prostopadłościan z pleksi na nóżkach owocami, jednak próby konstrukcyjne zajęły aż 3 miesiące. W końcu w najeżonej kolcami, by wycisnąć sok, tablicy umieszczono ładunek z pomarańczy ponakłuwanych elektrodami z cynku i miedzi (w sumie jest ich kilka tysięcy) i, oczywiście, sporo kabla do połączenia wielu ogniw cynkowo-miedziowych. Ocynkowany gwóźdź jest tu anodą, a miedziana blaszka katodą. Atomy cynku na powierzchni pręta tracą dwa elektrony (są donorami) i powstają kationy Zn2+. W cytrusach nie ma co prawda kwasu solnego czy siarkowego, lecz łagodniejszy organiczny kwas cytrynowy, ale nadal mamy do czynienia z kationami wodorowymi H+ (tworzą się również jony cytrynianowe). Elektrony z atomów cynku łączą się z jonami H+ i powstają cząsteczki H2, czyli osiadający na elektrodach gazowy wodór. Ponieważ elektrody są połączone przewodem, elektrony zostają przyjęte przez kationy Cu2+ (akceptor). Dochodzi więc do przepływu elektronów między metalem o niższym potencjale elektrochemicznym – cynkiem – a metalem o potencjale wyższym, czyli miedzią.
Ogniwo cynkowo-miedziowe (Zn-Cu):
Zn2+ + 2e -> Zn (-0,76V)
Cu -> Cu2+ + 2e (+0,34V)
Gdy mierzono napięcie uzyskiwane z jednej pomarańczy, wynosiło ono ok. 0,06 wolta. Kiedy jednak zgromadzono i połączono wiele owoców, napięcie wynosiło już 0,86 V. Na zamówienie DDB billboard wyprodukowała firma Unit9. Krótki spot wyreżyserował Johnny Hardstaff.
http://www.youtube.com/watch?v=j_zoHUykPi4 -
By KopalniaWiedzy.pl
Na początku maja firma Mitsubishi Electric zainstalowała w nowym biurowcu w Osace (Umeda Hankyu Building) 5 wind, które mogą przewieźć naraz do 80 pasażerów lub zabrać ładunek o wadze 5.250 kg.
To największe windy w Japonii, a zapewne i na świecie. Ich wymiary wynoszą 3,4x2,8x2,6 m, a powierzchnia podłogi to 9,52 m2. Chętni mogą pooglądać z wysokości przesuwające się obok miasto, konstruktorzy nie zapomnieli bowiem o wstawieniu okien.
Olbrzymie windy bez ustanku przewożą pasażerów między częścią handlową a biurową, poruszają się więc między parterem a 15. piętrem. Tutaj, w zależności od wysokości, na jaką się chcą udać, podróżni wybierają między trzema blokami wind. Tak zwany bank A kursuje między 17. a 25. piętrem, bank B między 26. a 33., a bank C między 34. a 41. W sumie w budynku Mistsubishi zainstalowało aż 25 wind.
Japończycy przeważnie stawiają na miniaturyzację, starając się jak najlepiej zagospodarować dostępną przestrzeń. Tutaj priorytetem stała się chyba jednak wydajność.
-
By KopalniaWiedzy.pl
Dr James Levine, endokrynolog z Mayo Clinic, to autor odchudzającego biura (niedalekiej) przyszłości: bez foteli czy stojących przy biurkach krzeseł, ale za to z chodzonymi spotkaniami służbowymi i poradami dietetycznymi.
W półrocznym programie NEAT (od ang. non-exercise activity thermogenesis, czyli termogeneza niezwiązana z ćwiczeniami) wzięli udział pracownicy firmy SALO z Minneapolis. Zaczął się on we wrześniu 2007, a skończył w marcu bieżącego roku i objął 45 osób. U 18 monitorowano spadek wagi i inne parametry pozwalające ocenić stan zdrowia.
Schudła, średnio o 4 kg, cała osiemnastka, a 90% zrzucanego balastu stanowił tłuszcz. Odnotowano też 37-proc. spadek stężenia trójglicerydów. Zmiana masy ciała była wyraźniejsza u osób, które na początku eksperymentu założyły, że chcą wyszczupleć. Przeciętnie chudły one o 7 kg.
Jak wyglądało przeprojektowane biuro? Nie tylko pozbawiono je miejsc do siedzenia, ale też ułatwiono przemieszczanie, wprowadzając wygodne szlaki komunikacyjne. Odpowiednio przeszkolonych pracowników zachęcano do konferowania na stojąco lub podczas chodzenia, co nasuwa na myśl perypatetyków, czyli uczniów Arystotelesa.
Telefony stacjonarne zastąpiono komórkowymi, a do biurek dołączono bieżnie. Załoga często brała udział w grach, mogła też zasięgnąć rady dietetyka. Na podorędziu znajdowały się nowoczesne urządzenia mierzące aktywność. Jak łatwo zauważyć, pomysł Levine'a to skrzyżowanie siłowni czy klubu fitness z biurem. Trzeba zaznaczyć, że ochotnicy naprawdę tam pracowali, a ich wydajność wcale nie spadła, a wręcz przeciwnie – wzrosła. Szefostwo SALO wspomina o 10-procentowym skoku przychodu w pierwszych 3 miesiącach eksperymentu. W styczniu 2008 udało się osiągnąć najwyższy miesięczny przychód w całej historii firmy.
Uzyskane wyniki wytrącają broń z ręki przeciwnikom aktywności fizycznej w biurze, którzy uważają, że albo się wypełnia swoje obowiązki, albo koncentruje na ćwiczeniach. Bez problemu można je jednak wykonywać przy okazji, a nie w pełni intencjonalnie. Z czasem pewne czynności "wchodzą w krew" i trudno się bez nich obyć.
-
By KopalniaWiedzy.pl
Firma Hermann Miller, producent mebli biurowych, opracowała rodzaj osobistego klimatyzatora biurowego. Maszyna o nazwie C2 waży 1,1 kilograma, a jej wysokość to 25 centymetrów. Podczas testów była w stanie w promieniu 15 centymetrów podnieść temperaturę powietrza z 22 do 44 stopni Celsjusza lub obniżyć ją z 22 do 17 stopni.
Ustawienie C2 na biurku może zakończyć spory pomiędzy pracownikami w klimatyzowanych pomieszczeniach. Każdy z nich będzie mógł ustalić sobie taką temperaturę jaką lubi.
Badania wykazały, że narzekania na zbyt wysoką lub zbyt niską temperaturę w biurach są jednymi z najczęściej składanych.
Hermann Miller uważa, że w ciągu pierwszego roku uda jej się sprzedać co najmniej 10 000 osobistych klimatyzatorów, z których każdy wyceniono na 300 dolarów.
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.