Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Co za dużo (higieny), to niezdrowo

Rekomendowane odpowiedzi

Medycyna, choć ma wiele cech sztuki, jest przede wszystkim niezwykle precyzyjną nauką. W ostatnich dniach Amerykańska Akademia Otolaryngologii wydała szczegółowe zalecenia dotyczące pozornie błahej sprawy, jaką jest... usuwanie wosku wytwarzanego w uszach. Wynika z nich, że poziom higieny wielu współczesnych ludzi może znacznie szkodzić organowi słuchu.

Wosk uszny, zwany też woskowiną (łac. cerumen), to mieszanina złożona z wody, substancji tłuszczowych oraz resztek martwych włosów i naskórka. Jego główne zadania to usuwanie ciał obcych oraz obumarłych komórek z zewnętrznej części przewodu słuchowego, toteż wiele osób (nad?)gorliwie usuwa go z głębi ucha. Jak się okazuje, robią to niesłusznie i mogą zaszkodzić sami sobie.

Jak zaznaczają lekarze, higiena narządu słuchu jest istotna, lecz używanie wacików do usuwania woskowiny z głębi przewodu słuchowego zewnętrznego to niepotrzebny zabieg. Na dodatek może on dawać wyłącznie pozorne uczucie oczyszczenia ucha. W rzeczywistości może dojść do stopniowego "upychania" wydzieliny na powierzchni błony bębenkowej, co może prowadzić do upośledzenia słyszenia oraz do rozwoju zakażeń. Często potrzebna jest wówczas interwencja lekarza, którego zadaniem jest usunięcie złogów cerumen i przywrócenie naturalnego trybu jego wydzielania. Choć problem wydaje się błahy i być może niewarty poruszania, co roku aż 12 milionów Amerykanów (czyli ok. 4% populacji) potrzebuje opieki medycznej w efekcie tego przykrego zdarzenia. Nic więc dziwnego, że Akademia wydała i nagłośniła swoje zalecenia.

Lekarze wyróżnili specyficzną grupę pacjentów, którzy mogą pozwolić sobie na dogłębne czyszczenie przewodu słuchowego. Chodzi przede wszystkim o osoby używające aparatów słuchowych, których uszy są przez większość dnia zatkane. Jak tłumaczy otolaryngolog dr Peter Roland, osoby takie są znacznie bardziej narażone na rozwój problemów związanych z woskiem usznym. Jego zdaniem aparat słuchowy upośledza naturalny proces usuwania nadmiaru woskowiny na tyle poważnie, że oczyszczanie wnętrza przewodu słuchowego jest w tej sytuacji wręcz wskazane. Warto jednak, by tę czynność wykonywał lekarz lub pielęgniarka.

Jak więc myć uszy? Odpowiedź jest banalna: myć je tylko na tyle głęboko, na ile można swobodnie dosięgnąć bez używania przyrządów. Resztą zajmie się sam organizm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nowa metoda próbkowania woskowiny może być tanią i skuteczną techniką mierzenia poziomu hormonu stresu kortyzolu. Odkrycia zespołu z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL) i King's College London, które ukazały się w piśmie Heliyon, mogą wskazywać na nowe metody monitorowania depresji i zaburzeń lękowych.
      Nowe urządzenie można stosować w domu bez nadzoru, co ułatwia kontrole medyczne. Naukowcy wspominają też o potencjale metody w zakresie mierzenia np. poziomu glukozy.
      Próbkowanie kortyzolu jest trudne, gdyż poziom hormonu może się wahać, dlatego próbka nie będzie dokładnym odzwierciedleniem wartości występujących w dłuższym okresie. Co więcej, sama metoda pobierania próbki może wywoływać stres i wpływać na wyniki - opowiada dr Andres Herane-Vives.
      Poziom kortyzolu w wosku usznym wydaje się bardziej stabilny, a z naszym urządzeniem łatwo pobrać próbkę i szybko, tanio oraz skutecznie ją przetestować.
      Kortyzol uznawano za potencjalny biomarker depresji, ale naukowcy mieli problemy z dokładnym pomiarem jego poziomu. Brytyjczycy wspominają o badaniu włosów, ale jak zaznaczają, nie każdy ma ich np. wystarczająco dużo, by uzyskać odpowiednią próbkę. Poza tym, w porównaniu do woskowiny, analiza włosów jest bardziej czasochłonna i droższa. Niestety, dotąd nie było wiarygodnej i niestresującej metody próbkowania wosku usznego.
      Pracując nad urządzeniem, dr Herane-Vives inspirował się innym naturalnym woskiem - plastrem pszczelim, który jest oporny na zanieczyszczenie bakteryjne. Ponieważ woskowina ma podobne właściwości, nadaje się do próbkowania w domu; próbki mogą być wysłane do laboratorium pocztą bez większego ryzyka skażenia.
      Urządzenie Brytyjczyków przypomina patyczek higieniczny. Znajduje się w nim ogranicznik, który zapobiega zbyt głębokiemu wsadzaniu do przewodu słuchowego. Czubek jest pokryty celulozową gąbeczką (impregnowaną roztworem oleju mineralnego z MgCl2).
       W pilotażowym badaniu Herane-Vives i współpracownicy z Wielkiej Brytanii, Chile i Niemiec zebrali grupę 37 ochotników, aby przetestować różne metody pobierania próbek kortyzolu. Najpierw próbki woskowiny pobierano, wykorzystując strzykawki uszne (zabieg ten bywa bolesny). Badanych instruowano, by przez miesiąc nie używali patyczków higienicznych ani  w żaden sposób nie czyścili ucha zewnętrznego. Dzięki temu podczas kolejnej wizyty w laboratorium można było zebrać standaryzowaną ilość wosku (wcześniej ustalono, że w zdrowym uchu przez 4 tygodnie powstaje ok. 3-8 mg woskowiny).
      Miesiąc później tę samą procedurę stosowano w jednym uchu (lewym), podczas gdy w drugim wykorzystywano nową metodę (ochotnicy sami pobierali próbki z prawego ucha zgodnie z instrukcją producenta). Akademicy analizowali także próbki włosów i krwi od tych samych osób.
      Naukowcy odkryli, że woskowina zawierała więcej kortyzolu niż próbki włosów i że nowa technika była najszybszą i potencjalnie najtańszą metodą. W najmniejszym stopniu wpływały też na nią czynniki zaburzające działające w ciągu poprzedniego miesiąca.
      W innym badaniu ochotnicy ocenili nowe urządzenie jako wygodniejsze od tradycyjnych metod.
      Dr Herane-Vives założył firmę Trears, która pomoże w komercjalizacji rozwiązania. Jego zespół sprawdza także, czy urządzenie może być przydatne np. do pomiaru poziomu glukozy w woskowinie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Potrząsanie głową w celu pozbycia się wody, która nalała się do ucha, może prowadzić do... uszkodzenia mózgu. Do takich wniosków doszli naukowcy z Cornell University i Virginia Tech, którzy zbadali przyspieszenie potrzebne do wyrzucenia wody z kanału słuchowego. O wynikach swoich badań poinformowali podczas odbywającego się właśnie 72. Dorocznego Spotkania Wydziału Dynamiki Płynów Amerykańskiego Towarzystwa Fizycznego.
      W opublikowanym abstrakcie pracy czytamy: jeden z końców zamkniętej szklanej hydrofobowej tuby o różnej średnicy został użyty jako uproszczony model kanału słuchowego. Tuba została umieszczona na strunie i symulowaliśmy potrząsanie głowy. Badania wykazały, że krytyczne przyspieszenie potrzebne do pozbycia się wody zależy w dużej mierze od ilości wody i jej pozycji w kanale. Stwierdziliśmy, że krytyczne przyspieszenie dochodzi do 10g, co może spowodować poważne uszkodzenie ludzkiego mózgu. Krytyczne przyspieszenie jest znacznie wyższe w tubach o małym przekroju, co oznacza, że pozbycie się wody z ucha poprzez potrząsanie jest trudniejsze dla dzieci niż dla dorosłych.
      To właśnie w przypadku dzieci do wytrząśnięcia wody potrzebne jest przyspieszenie nawet 10-krotnie przekraczające przyspieszenie ziemskie.
      Na potrzeby badań naukowcy wykorzystali druk 3D za pomocą którego stworzyli model ludzkiego kanału słuchowego opierając się przy tym na danych z tomografu komputerowego. Szklany model został pokryty od wewnątrz krzemowodorem, który dobrze symuluje stopień hydrofobowości jaki panuje wewnątrz ludzkiego ucha.
      Z naszych eksperymentów oraz modelu teoretycznego wynika, że jednym z czynników decydujących o wypłynięciu płynu z ucha jest jego napięcie powierzchniowe, mówi Baskota. Zamiast więc potrząsać głową można do ucha wprowadzić coś, co obniży napięcie powierzchniowe. Prawdopodobnie wpuszczenie kilku kropli płynu u niższym napięciu powierzchniowym niż woda, takiego jak alkohol czy ocet, pozwoli zmniejszyć napięcie powierzchniowe i spowoduje wypłynięcie wody z ucha, stwierdził Baskota.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dwie uczennice jednego z irlandzkich koledżów odkryły skuteczny sposób na zwalczenie tymczasowego dzwonienia lub szumu w uszach (tinnitus), powstającego np. po przebywaniu w miejscach o wysokim natężeniu hałasu. Jeżeli dalsze testy potwierdzą skuteczność nowej metody, może się ona okazać przełomem, z którego osiągnięciem nauka nie mogła poradzić sobie od wielu lat.
      Eimear O’Carroll i Rhona Togher, uczennice Koledżu Urszulanek w hrabstwie Sligo, opracowały nową terapię wspólnie z nauczycielem fizyki, Anthonym Carolanem. Ich pomysł na walkę z szumem w uszach został nagrodzony podczas wystawy tegorocznej BT Young Scientist and Technology Exhibition.
      Opracowana metoda walki z tinnitus polega na zastosowaniu łagodnych dźwięków o niskiej częstotliwości. Jak uważają autorzy, słuchanie nagrania z odpowiednio dobranymi tonami pozwala na przywrócenie równowagi i prawidłowej akcji neuronów odpowiedzialnych za słyszenie. Zgodnie z aktualną wiedzą, właśnie zaburzenie funkcji tych komórek jest przyczyną powstawania nierzeczywistych wrażeń dźwiękowych objawiających się właśnie jako szum lub dzwonienie.
      Skuteczność leczenia dźwiękiem przetestowano na 250 osobach cierpiących na tymczasową formę tinnitus, rozwijającą się najczęściej w wyniku ekspozycji na hałas. Jak twierdzą młode badaczki, terapia trwa zaledwie minutę, lecz wystarcza to, by osiągnąć 99-procentową skuteczność. Dane te bez wątpienia wymagają jednak weryfikacji przez niezależnych badaczy.
      Chętni do przetestowania innowacyjnej terapii mogą to uczynić za pośrednictwem strony http://www.restoredhearing.ie/ . Niestety, pobranie leczniczych dźwięków jest płatne.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ludzie wolą, by zwracać się do nich, wybierając prawe ucho i chętniej wykonają jakieś zadanie czy zastosują się do prośby, gdy "wnioskodawca" skieruje się raczej do prawego niż do lewego ucha. Doktorzy Luca Tommasi i Daniele Marzoli z Università G. d'Annunzio - Chieti e Pescara wykazali, że istnieje naturalne odchylenie stronne, podyktowane asymetrią funkcjonalną półkul mózgu (Naturwissenschaften).
      Jedną z najlepiej poznanych asymetrii jest dominacja prawego ucha w zakresie bodźców słownych. Ma to zapewne podłoże w specjalizacji językowej lewej półkuli. Większość badań w tym zakresie to typowe eksperymenty laboratoryjne, mało kto sprawdzał jednak, które ucho rzeczywiście dominuje w codziennym życiu.
      Tommasi i Marzoli obserwowali preferencję w zakresie ucha podczas kontaktów społecznych w hałaśliwych klubach nocnych. W pierwszym studium przyglądano się 286 klubowiczom, którzy rozmawiali, podczas gdy w tle grała głośna muzyka. W 72% sytuacji partner interakcji znajdował się po prawej ich stronie. Spostrzeżenie to potwierdza wyniki badań laboratoryjnych i kwestionariuszy.
      W ramach drugiego studium psycholodzy podchodzili do 160 imprezujących osób i mamrotali. Wypowiadali pozbawione sensu, niesłyszalne kwestie i czekali, którą stroną dany człowiek się do nich zwróci. Potem prosili o papierosa. Pięćdziesiąt osiem procent klubowiczów nastawiało prawe ucho, a 42% lewe. Tylko kobiety wykazywały konsekwentną preferencję prawego ucha. W tym przypadku nie zaobserwowano związku między liczbą otrzymanych papierosów a uchem, do którego dotarło pytanie.
      W ostatnim eksperymencie naukowcy celowo wypowiadali prośbę o papierosa do lewego lub prawego ucha 176 gości klubów nocnych. Okazało się, że dostawali więcej papierosów, kierując słowa do ucha prawego.
      Zdaniem Włochów, udało się potwierdzić, że prawe ucho/lewa półkula dominują w komunikacji werbalnej, a półkule specjalizują się w emocjach o różnych znakach: prawa w negatywnych (unikaniu), a lewa w pozytywnych (zbliżaniu).
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zgodnie z oficjalną wersją wydarzeń, Vincent van Gogh obciął sobie lewą małżowinę uszną po gwałtownej kłótni z przyjacielem Paulem Gauguinem. Panowie malowali razem w wynajętym przez autora słynnych "Słoneczników" Żółtym Domu. Niemieccy historycy sztuki przekonują jednak, że Vincent wymyślił historię z uchem, by chronić Paula, bo w rzeczywistości to on okaleczył go za pomocą szpady.
      Prawda nigdy nie wyszła na jaw, ponieważ malarze zawiązali zmowę milczenia. Gauguin chciał uniknąć oskarżenia, a van Gogh pragnął zatrzymać przy sobie Paula, w którym był zadurzony.
      Hans Kaufmann i Rita Wildegans uważają, że to nie choroba psychiczna i coraz częstsze załamania nerwowe skłoniły postimpresjonistę do popełnienia dwa lata później samobójstwa. Wg nich, chodziło raczej o nieszczęsny atak bronią białą.
      Badacze z Hamburga przypominają, że Gauguin był świetnym szermierzem. Po nieudanym pobycie w Żółtym Domu w Arles zamierzał wyjechać. Wyszedł z bagażem w jednej i bronią w drugiej ręce, a van Gogh cały czas za nim podążał (wcześniej rzucił w niego szklanką). Koło domu publicznego ich kłótnia się nasiliła i wtedy Paul odciął Vincentowi ucho. Niemcy twierdzą, że była to zbrodnia w afekcie, a nie akt samoobrony. Potem przestraszył się i wrzucił szpadę do Rodanu. Van Gogh wręczył małżowinę prostytutce i udał się do domu, gdzie następnego dnia znalazła go policja.
      Paul na pewno przebywał razem z przyjacielem, większość ekspertów uważa jednak, że ulotnił się jeszcze przed wypadkiem. Kaufmann i Wildegans nie dysponują co prawda mocnymi dowodami, ale upierają się przy swojej wersji wydarzeń. Powołują się przy tym na ostatnie udokumentowane słowa, którymi Vincent zwrócił się do Paula: Jeśli ty będziesz cicho, ja też.
      W listach do brata Theo nie napisał wprost, co zaszło, ale wskazał na pewien trop. Ujawnił, że Gauguin poprosił o przesłanie rękawic oraz maski do fechtunku, nie prosił jednak o zwrot szpady. Wspominał też, że dobrze, że Paul nie miał przy sobie broni palnej i że jest silniejszy, a także bardziej emocjonalny od niego. Nikt nie widział mnie popełniającego tę zbrodnię i nic nie może mnie powstrzymać przed wymyśleniem historii ukrywającej prawdę. Kaufmann wspomina też o szkicu ucha, na którym widnieje łacińskie słowo "ictus" – oznaczające w fechtunku uderzenie. Dziwne zygzaki nad uchem miały zaś, wg Niemców, odzwierciedlać ruch szpady Gauguina.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...