Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

W porządku. Tylko pamiętaj, że jeśli chcesz się ustrzec posądzenia o hipokryzję i naiwność musisz zaproponować jakąś realną alternatywę.

W takim razie proponuję zacząć od tego, żeby wprowadzono w Tybecie prawo zabraniające takich praktyk lub, jeśli takie prawo już istnieje, by było ono należycie respektowane. Zadowolony? :)

 

tybetańczycy jakiś wybór podjąć muszą i nikt nie mówi, że musi to być najwygodniejszy i najpoprawniejszy z wyborów. O to mi chodziło.

Czyli uważasz, że wprowadzanie przemocy w społeczeństwie i konfliktów wewnętrznych wspomoże ten naród w walce z Chińczykami? A może chodzi o to, że rządzący tym krajem wcale nie są tak wspaniali, jak się wydaje, i zwyczajnie ulegli pokusie władzy i wsadzenia sobie drugiego człowieka pod podeszwę?

 

"Prawo" to pojęcie zawierające zbiór regulacji ograniczających naszą swobodę, w każdym kraju mające inny wymiar.

Ale pojęcie "prawa obywatela" ma charakter uniwersalny. I ja właśnie o tym mówię, że powinny te prawa obowiązywać również tam.

 

Dlaczego media mają nam obok relacji z tybetu robić wykład o ich systemie feudalnym z przed dziesięcioleci?

Nie sprzed dziesięcioleci, tylko obowiązujący do dziś. Dlaczego miałyby to robić? Żeby dać ludziom pełny obraz sytuacji. Spróbuj wyobrazić sobie np. sytuację, że USA napadają na Koreę Płn., a nikt w mediach nie mówi, że Kim Dzong Il jest dyktatorem, albo że nikt w mediach nie mówi o jakichkolwiek przyczynach ataku. W takiej sytuacji, w związku z brakiem kontekstu, miałbyś zupełnie inne spojrzenie na fakty i uważałbyś agresję za nieuprawnioną. Powtarzam to, co pisałem wcześniej: rozumiem postawę Tybetańczyków (choć jej nie popieram), ale media moim zdaniem nie spełniają prawidłowo swojej roli.

 

To tak jakbyś oczekiwał, że obok relacji z kuwejtu najeżdżanego przez irak, wykładu o prawach kobiet w kuwejcie i ich wykorzystania przez mężczyzn.

Wiesz, chciałbym mieć możliwie pełny obraz sytuacji. Takie informacje, z pozoru nieistotne, mogą sporo wyjaśnić. Ale oczywiście możesz sobie siąść przed telewizorem i łykać bezmyślnie opinie podawane Tobie przez dzienikarzy. W końcu to Twoje prawo, jesteś konsumentem. A telewizja będzie tylko szczęśliwa, bo nie musiała się napracować nad wiarygodnym materiałem, a ludzie i tak jej słuchają. Swoją drogą uzupełnienie materiału o takie dodatkowe informacje byłoby ważne z jeszcze jednego powodu - nie trzeba by było słuchać po raz pięćdziesiąty tego samego, że Chiny złe, że prawa człowieka, że Tybet dobry i pokojowy, że to i tamto. Im więcej różnorodnych informacji, tym lepiej dla myślącego człowieka chcącego wyrobić sobie własną opinię. Ale oczywiście nie każdy musi mieć takie potrzeby.

 

Przypomniał mi się doskonały przykład na to, jak ważny jest kontekst historyczny i społeczny wydarzeń. Przypomnij sobie niedawną rewolucję na Ukrainie. Pierwsze dni: media podają, że ludzie zbierają się na placu i chcą obalić Kuczmę. Myślisz sobie: "super, będzie demokracja". Dopiero w kolejnych dniach(!) media ochłonęły i zaczęły dostrzegać, że cały wschód Ukrainy jest tak naprawdę prorosyjski, a poparcie dla Juszczenki (i w ogóle dla przechylenia polityki w kierunku Europy zamiast Rosji) wcale nie jest tak wielkie, jak się wydawało. A jeśli dorzucisz do tego informacje o tym, jak bardzo Ukraina jest uzależniona od Rosji, oraz te z pozoru nieistotne, jak to, że niemal połowa Ukraińców używa języka rosyjskiego zamiast ukraińskiego, zaczynasz nieco zmieniać swoje spojrzenie na sprawę. A dziennikarze mogli przecież równie dobrze relacjonować na żywo wiece Juszczenki i Tymoszenko! Właśnie dlatego uważam, że wyczerpujące przedstawienie kontekstu wydarzeń jest niezwykle istotne. Jest potrzebne po to, żeby sam odbiorca wiadomości ruszył mózgiem zamiast otrzymywać od telewizji gotowe przekazy, w których sam dziennikarzyna wydaje wyrok na jedną ze stron.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Guardian

Rozumiem mikroos o co Ci chodzi, ale już ostatnia rzecz - nie ma ludzi bezstronnych, jak napisałeś, każdy wyrabia w jakiś sposób swoją opinię, a dziennikarze też są ludźmi. I nie istnieje w naszej rzeczywistości coś takiego jak dziennikarz bezstronny i można o tym słyszeć czy też przeczytać w wielu miejscach. I nie odnoszę się tu stricto do sprawy Tybetu, bo jest zauważalny pewien trend w tej sprawie, ale nie ma się co łudzić, że media będą przytaczały nam pełny zakres informacji na jakiś temat. I zawsze będą opowiadać się po którejś ze stron, bo leży to raczej w ludzkiej naturze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I właśnie w tym jest problem, że bardzo mocno zaciera nam się granica między dziennikarzem-reporterem i dziennikarzem-felietonistą. Ten drugi ma prawo wyrażać swoją opinię, a nawet powinien to robić. Dla pierwszego jest to zakazane. Nie podoba mi się to i tyle.

 

Pozdrawiam i dzięki za owocną dyskusję :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co miałem dopisać do poprzedniej wypowiedzi:

 

Wprost przeciwnie. Jeżeli w licznych notkach prasowych opisuje się Chiny jako kraj komunistyczny, w którym łamane są prawa człowieka, to wypadałoby - dla równowagi - opisać także ustrój Tybetu

 

Na temat wyzysku w Chinach piszę się najwięcej ponieważ jest to kraj bardzo duży. Małych krajów z podobnym ustrojem w Azji jest więcej, ale pisząc o Chinach zwróci się uwagę na ogólny problem. Ponadto więcej zwraca się uwagi na problem szanowania praw ludzkich, ponieważ Chiny same kreują się na wolny kraj i w przeciwieństwie do Tybetu nie robią tego w obronie własnej.

 

http://www.dziennik.pl/swiat/article144836/Wszystkie_tajemnice_Dalajlamy.html?service=printA tu jeszcze artykuł na którym oparłem kilka ze swoich przemyśleń. Może skrajnie krytyczny nie jest ale według mnie obiektywny. Masz też dokładnie opisane, że to nie media zwróciły się w stronę tybety tylko Dalajlama latami swojej pracy wywalczył zaistnienie tybetu w głowach ludzi na całym świecie.

 

Zabieram się za czytanie waszych odpowiedzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Chiny same kreują się na wolny kraj i w przeciwieństwie do Tybetu nie robią tego w obronie własnej

SŁUCHAM?! Ależ oczywiście, że Chiny to robią w celu poprawy własnej reputacji.

 

Artykuł jest naprawdę niezły, muszę przyznać. Jedno chciałbym jednak sprostować:

Masz też dokładnie opisane, że to nie media zwróciły się w stronę tybety tylko Dalajlama latami swojej pracy wywalczył zaistnienie tybetu w głowach ludzi na całym świecie.

To w żaden sposób nie zwalnia mediów z obowiązku przekazywania racji obu stron.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i przekazują. Powyższy artykuł jest chociażby tego przykładem.

 

Po części mógłbym się z tobą zgodzić, ale nie do końca. Twój przykład z koreą np. To jest inna sytuacja. Porównywalna raczej do inwazji usa na irak a nie do sytuacji w tybecie. Akurat jeśli korea była by zaatakowana przez usa to oczywiście było by to uzasadnione "zagrożeniem" jakie korea stanowi dla reszty świata (inna sprawa czy się z tym zgodzić) natomiast Chiny nie wyjaśniły dlaczego zajęły tybet. Z pewnością nie dla tego by zakończyć panujący tam feudalizm (który jak sam twierdzisz nadal tam panuje). Ale takie wnioski może wysunąć każdy, więc media chyba spełniają swoją rolę, nawet jeśli czasem coś podkolorują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wychodziłoby na to, że Dziennik jest chlubnym wyjątkiem. Podoba mi się to, bo ostatnio przestałem ich czytać. Trzeba będzie to przemyśleć.

 

Przykład z Koreą to wcale nie jest inna sytuacja, bo nie mówię tutaj o konkretnym konflikcie, tylko o kontekście wydarzeń. Mówisz mi o Korei, bo wiesz, o co tam chodzi. A co by było, gdybyś nie wiedział, gdyby dziennikarz nie przekazał kontekstu? Zapewne uważałbyś agresję za nieuprawnioną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak to kończąc tą dyskusję pozostaje mi tylko powiedzieć, że czuję się przez media na tyle poinformowany by być stu procentowo przekonanym, że agresja ze strony Chin jest nieuprawniona. EOT.

 

ps. Aha i dzięki za pasjonującą dyskusję  ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To w żaden sposób nie zwalnia mediów z obowiązku przekazywania racji obu stron.

Tak być powinno i często jest.

Ale jak nie przekżą, to co im zrobisz? :-\

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W takiej sytuacji, w związku z brakiem kontekstu, miałbyś zupełnie inne spojrzenie na fakty i uważałbyś agresję za nieuprawnioną.

A że media ryją mózgi, to ludzie myślą, że okupowanie Iraku czy Afganistanu przez Amerykę jest słuszne.

że cały wschód Ukrainy jest tak naprawdę prorosyjski, a poparcie dla Juszczenki (i w ogóle dla przechylenia polityki w kierunku Europy zamiast Rosji) wcale nie jest tak wielkie

Już lepiej w stronę Rosji i zdala od nędznej Europy zachodniej i UE.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale jak nie przek[a]żą, to co im zrobisz? :-\

Jak to co? Wyłączę telewizor :) Nie będą się karmić z mojej frekwencji przed telewizorem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A że media ryją mózgi, to ludzie myślą, że okupowanie Iraku czy Afganistanu przez Amerykę jest słuszne.

 

Ja swoją wiedzę na ten temat czerpię wyłącznie z mediów i wcale tak nie uważam. I ponadto jestem przekonany, że każdy średnio rozgarnięty człowiek jest w stanie roztrzygnąć na podstawie tego co podają w mediach czy ich inwazja była uzasadniona i jakie faktycznie intencje nimi kierowały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Czynniki ryzyka chorób układu krążenia, jak otyłość, powiązane są z przyspieszonym zmniejszaniem się objętości mózgu. Dotyczy to szczególnie tych obszarów płatów skroniowych, które są kluczowe dla pamięci i przetwarzania impulsów. Długoterminowe studium obserwacyjne pokazało właśnie, że u mężczyzn z czynnikami ryzyka rozwoju chorób układu krążenia, negatywne skutki dla mózgu pojawiają się o całą dekadę wcześniej (w połowie 6. dekady życia), niż u kobiet (w połowie 7. dekady życia).
      Dotychczas nie wiedzieliśmy, że u mężczyzn związek chorób układu krążenia z demencją pojawia się o dekadę wcześniej. To bardzo ważna odkrycie dla leczenia tych chorób w zależności od płci, mówi główny autor badań, profesor Paul Edison z Imperial College London (ICL).
      O tym, że takie czynniki ryzyka jak cukrzyca typu 2., otyłość czy wysokie ciśnienie powiązane są też z większym ryzykiem demencji, wiadomo było nie od dzisiaj. Uczeni ICL chcieli zrozumieć, kiedy jest najlepszy czas podjęcia leczenia w celu zapobiegania rozwojowi demencji i czy istnieją jakieś różnice między płciami. Dlatego też przyjrzeli się danym 34 000 osób z UK Biobank, u których wykonano obrazowanie tkanki tłuszczowej brzucha oraz skany mózgu.
      Badania pokazały, że im więcej tkanki tłuszczowej pod skórą brzucha oraz otaczającej organy wewnętrzne, tym mniejsza jest objętość istoty szarej w mózgach kobiet i mężczyzn. Jednak negatywne skutki tego zjawiska pojawiają się u mężczyzn aż dekadę wcześniej, utrzymują się przed dwa dziesięciolecia i są niezależne od występowania genu APOE ε4, który jest powiązany z wyższym ryzykiem występowania choroby Alzheimera.
      Badacze uważają, że sposobem na zapobieżenie wystąpienia neurodegeneracji jest zdecydowane zmniejszenie czynników ryzyka, a działania w tym celu powinno się podjąć przed 5. rokiem życia. Zajęcie się ryzykiem chorób układu krążenia i otyłością o dekadę wcześniej u mężczyzn niż u kobiet może być kluczowym elementem zapobiegania takich chorobom jak alzheimer. Niewykluczone, że sposobem na podjęcie takiej walki może być zmiana przeznaczenia już istniejących leków przeciwko otyłości i chorobom układu krążenia, dodaje Edison.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 2016 roku w Pförring na południu Niemiec odkryto grób młodej kobiety z późnego okresu imperialnego. W pochodzącym z V wieku pochówku znaleziono liczne dobra grobowe. Część z nich znajdowało się w pobliżu jej lewego uda, w jednym bloku ziemi. Blok wydobyto więc w całości i zajęli się nim konserwatorzy. Prześwietlenie promieniami rentgenowskimi wykazało, że znajduje się w nim znacznie więcej przedmiotów, niż było widać na powierzchni bloku. Specjaliści rozpoczęli więc żmudny proces wydobywania przedmiotów, ich badania i konserwacji. Teraz dowiadujemy się, że to zestaw praktycznych i ozdobnych przedmiotów, które zmarła nosiła zawieszone u pasa.
      Archeolodzy znaleźli resztki rzemyków, którymi przedmioty były przywiązane do paska. Były wśród nich dwa klucze z brązu, kościany pojemniczek na igłę, liczne pierścienie z brązu, trzy rzymskie monety, muszla ślimaka morskiego, wisiorek z orzecha włoskiego ozdobiony brązem oraz starannie wykonany ozdobny dysk inkrustowany szkłem. Uwagę zwraca różnorodność przedmiotów oraz fakt, że część z nich to przedmioty użytkowe, część zaś to ozdoby lub talizmany. Zdaniem naukowców, ich noszenie u pasa było nie tylko przejawem ówczesnej mody, ale również oznaką statusu społecznego.
      Odkrycie daje nam interesujący wgląd w kulturę późnego okresu imperialnego na znajdującej się na Dunaju granicy Imperium Romanum oraz na ówczesną symbolikę i sposób używania biżuterii. Zestaw znaleziony u młodej kobiety pochowanej w Pförring jest nietypowy. Pozwala nam na wysunięcie ekscytujących wniosków na temat społecznego i kulturowego środowiska, w którym obracała się zmarła, mówi profesor Mathias Pfeil, główny konserwator w Bawarskim Krajowym Biurze Ochrony Zabytków.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wspaniały galeon Vasa, wybudowany na polecenie Gustawa Adolfa na wojnę z I Rzeczpospolitą, zatonął w 1628 roku podczas dziewiczego rejsu po przepłynięciu zaledwie 1300 metrów. Wrak odnaleziono ponad 300 lat później, wydobyto, a okręt zrekonstruowano. Można go podziwiać w specjalnie zbudowanym muzeum. Jednak prace badawcze nad okrętem i tym, co wraz z nim znaleziono, wciąż trwają i wciąż przynoszą niespodzianki. Właśnie okazało się, że na pokładzie w chwili zatonięcia jednostki znajdowała się kobieta.
      Wraz z Vasą zginęło około 30 osób. Ze źródeł historycznych znamy tylko nazwisko jednej z nich. Archeolodzy wydobyli liczne szkielety, które również są przedmiotem badań. Analiza osteologiczna wiele zdradza na temat tych ludzi, ich wieku, wzrostu czy historii chorób. Specjaliści, na podstawie budowy miednicy, od niedawna podejrzewali, że szkielet G należał do kobiety. Analizy DNA ujawniły nam jeszcze więcej informacji, mówi doktor Fred Hocker, dyrektor ds. badawczych w Vasamuseet.
      Muzeum on niemal 20 lat współpracuje z Wydziałem Immunologii, Genetyki i Patologii na Uniwersytecie w Uppsali. Akademicy prowadzą badania wszystkich ludzkich szczątków znalezionych wraz z Vasą, by jak najwięcej dowiedzieć się o każdym zmarłym. Badanie szkieletów z Vasy to dla nas to i interesujące, i wymagające wyzwanie. Bardzo trudno jest uzyskać DNA z kości, które przez 333 lata leżały na dnie morskim. Ale nie jest to niemożliwe, mówi profesor genetyki sądowej Marie Allen. Już kilka lat temu podejrzewaliśmy, że szkielet G należał do kobiety. W materiale genetycznym nie znaleźliśmy chromosomu Y. Ale nie mogliśmy być do końca pewni i chcieliśmy potwierdzić wyniki naszych badań, dodaje.
      Szwedzi nawiązali więc współpracę z doktor Kimberly Andreaggi z należącego do Pentagonu laboratorium AFMES-AFDIL (Armed Forces Medical Examiner System’sArmed Forces DNA Identification Laboratory), które specjalizuje się w testowaniu DNA szczątków, o których przypuszcza się, że należą do zaginionych amerykańskich żołnierzy.
      Pobraliśmy nowe próbki z kości, co do których chcieliśmy poznać odpowiedzi na dodatkowe pytania. AFMES-AFDIL przeanalizowało próbki i dzięki swoim metodom mogło potwierdzić, że G to kobieta, cieszy się Marie Allen.
      Wyniki badań bardzo ucieszyły doktor Annę Marię Forssenberg. Jest ona historykiem w Vasamuseet i od pewnego czasu zajmuje się badaniami nad żonami marynarzy. To odkrycie jest dla mnie szczególnie ekscytujące, gdyż zony marynarzy są często zapomniane przez historię, a odegrały ważną rolę w historii marynarki wojennej.
      To jednak nie koniec badań. Wkrótce powinniśmy dowiedzieć się jeszcze więcej. Allen i Adreaggi uważają, że będą mogły określić przybliżony wygląd poszczególnych osób, kolor ich oczu i włosów, być może nawet DNA zdradzi, skąd pochodziły rodziny zmarłych. Obecnie jesteśmy w stanie wydobyć z historycznego DNA więcej informacji niż wcześniej, a metody badawcze ciągle są udoskonalane. Możemy na przykład stwierdzić, czy dana osoba miała predyspozycje do jakichś chorób, a nawet określić takie szczegóły jak posiadanie piegów oraz czy woskowina w ich uszach była sucha czy wilgotna.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Predyspozycja kobiet do odkładania się większej ilości większej ilości podskórnej tkanki tłuszczowej na biodrach, pośladkach i z tyłu ramion, chroni panie przed stanami zapalnymi mózgu, które mogą prowadzić do demencji czy udarów. Ochrona taka trwa co najmniej do menopauzy, informują naukowcy z Augusta University.
      Mężczyźni w każdym wieku wykazują większą od kobiet tendencję do odkładania się tłuszczu wokół organów w jamie brzusznej, co zwiększa ryzyko stanów zapalnych. Gdy myśli się o tym, co przede wszystkim chroni kobiety, na myśl przychodzi estrogen. Jednak powinniśmy wyjść poza uproszczenie sugerujące, że każda różnica pomiędzy płciami jest zależna od hormonów. Musimy sięgnąć głębiej i lepiej poznać mechanizmy różnic międzypłciowych. Bo dzięki temu będziemy mogli skuteczniej leczyć ludzi i przyznać, że różnice pomiędzy płciami mają wpływ na przebieg chorób i ich leczenie, mówi doktor Alexis Stranahan. Uczona zauważa, że wiele różnic międzypłciowych przypisywanych estrogenowi możne był skutkiem różnic dietetycznych i genetycznych.
      Stranahan wraz z zespołem chcąc zbadać, jak dochodzi do stanów zapalnych w mózgu, przyjrzeli się lokalizacji i ilości tkanki tłuszczowej oraz poziomom różnych hormonów u samic i samców myszy karmionych dietą wysokotłuszczową. Otyłe myszy, podobnie jak otyli ludzie, różnie gromadzą tłuszcz w zależności od płci. W miarę, jak myszy tyły, naukowcy nie zauważyli żadnych śladów stanów zapalnych w mózgu czy insulinooporności. W wieku około 48 tygodni u myszy rozpoczęła się menopauza. Wtedy u samic doszło do zmian rozkładu tłuszczu na bardziej podobny do rozkładu u samców. Wówczas naukowcy przeprowadzili u obu płci zabiegi podobne do liposukcji, w czasie których usunęli tłuszcz podskórny. Nie robili niczego, co wpłynęłoby bezpośrednio na poziom estrogenu. Okazało się, że utrata tłuszczu podskórnego zwiększyła u samic ryzyko wystąpienia stanów zapalnych mózgu. Nie zaobserwowano zmian w poziomach hormonów. Szczegółowe badania pokazały, że stany zapalne mózgów samic były podobne do stanów zapalnych mózgów samców.
      Gdy usunęliśmy podskórną tkankę tłuszczową, nagle mózgi samic zaczęły wykazywać podobne stany zapalne do mózgów samców i u samic pojawiło się więcej tłuszczu brzusznego, mówi Stranahan. Cała zmiana zaszła w ciągu ponad 3 miesięcy, co odpowiada kilkunastu latom u ludzi.
      W grupie kontrolnej myszy podobne zmiany zaszły u tych samic, u których nie usunięto podskórnej tkanki tłuszczowej, ale które po menopauzie pozostawały na diecie wysokotłuszczowej. Z kolei u myszy, którym w młodym wieku usunięto tłuszczową tkankę podskórną, ale które pozostawały na diecie niskotłuszczowej, pojawiło się co prawda nieco więcej tłuszczu brzusznego i nieco więcej stanów zapalnych w tkance tłuszczowej, ale nie zauważono stanów zapalnych w mózgu.
      Doktor Stranahan mówi, że z eksperymentów wynikają dwa podstawowe wnioski. Po pierwsze, nie należy robić sobie liposukcji, a następnie spożywać diety bogatej w tłuszcze. Po drugie, współczynnik BMI prawdopodobnie nie jest dobrym wskaźnikiem zwiększonego ryzyka chorób. Bardziej dokładnym wskaźnikiem jest łatwy do obliczenia stosunek bioder do pasa. Nie wystarczy stwierdzić, że ktoś jest otyły. Trzeba zbadać, gdzie tłuszcz się znajduje. To kluczowa sprawa, stwierdza uczona.
      Stranahan nie zaprzecza, że większa ilość podskórnej tkanki tłuszczowej u kobiet ma na celu zapewnienie energii na potrzeby reprodukcji. Jednak trzeba odpowiedzieć tutaj na wiele pytań, na przykład o to, ile tłuszczu potrzeba, by utrzymać odpowiedni poziom płodności, a jaki jego poziom zaczyna negatywnie wpływać na metabolizm.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Długie życie kobiet po menopauzie to zagadka. Zgodnie z obowiązującym poglądem, selekcja naturalna promuje tych, którzy mogą się rozmnażać. Dlatego w pierwszych dekadach życia nasze organizmy lepiej radzą sobie z pojawiającymi się mutacjami. Jednak po okresie reprodukcyjnym, mechanizm ochronny zostaje wyłączony, po menopauzie komórki stają się bardziej podatne na mutacje. Dla większości zwierząt oznacza to szybką śmierć. Wyjątkiem są tu ludzie i niektóre walenie.
      Z ewolucyjnego punktu widzenia długie życie po menopauzie to zagadka. Nie zyskujemy bowiem kilku lat. Mamy cały długi etap życia po przekroczeniu zdolności do reprodukcji, mówi profesor antropologii Michael Gurven z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara. Naukowiec przywołuje tutaj przykład naszych bliskich krewnych, szympansów, u których dobrze widać związek pomiędzy płodnością a zdolnością do przeżycia, a długość życia tych zwierząt spada wraz ze spadkiem zdolności reprodukcyjnych.
      Gurven we współpracy z ekologiem populacyjnym Razielem Davisonem opublikowali artykuł, w którym rzucają wyzwanie przekonaniu, że po okresie reprodukcyjnym ochronne mechanizmy doboru naturalnego u ludzi zostają wyłączone. Obaj uczeni stwierdzają, że długie życie po utracie zdolności do reprodukcji nie jest u ludzi tylko i wyłącznie zasługą postępów medycyny i opieki zdrowotnej.
      Wyewoluowaliśmy możliwość długiego życia, stwierdza Gurven. A długie życie wynika z wartości, jakie niesie ze sobą obecność starszych dorosłych. Taki pomysł krążył wśród naukowców już od pewnego czasu. My go sformalizowaliśmy i zadaliśmy pytanie, jakie wartości – z ewolucyjnego punktu widzenia – wnoszą starsi dorośli.
      Jeną z prób wyjaśnienia tego fenomenu jest hipoteza babki, mówiąca, że kobieta po menopauzie, pomagając swojej córce w wychowaniu dzieci, wpływa na polepszenie jej kondycji fizycznej, dzięki czemu córka może mieć więcej dzieci, co z kolei zwiększa szanse przetrwania genów matki. Zatem nie chodzi tutaj o reprodukcję, a rodzaj pośredniej reprodukcji. Możliwość wykorzystania całej puli zasobów, a nie tylko zasobów własnych, zupełnie zmienia reguły gry wśród zwierząt społecznych, wyjaśnia Davison.
      Gurven i Davison przyjrzeli się elementowi, który jest motywem centralnym hipotezy babki, czyli transferom międzygeneracyjnym, a mówiąc prościej – dzieleniem się zasobami pomiędzy młodszym a starszym pokoleniem.
      Najbardziej widocznym przejawem takiego dzielenia się zasobami jest podział pożywienia wśród społeczności nieuprzemysłowiony. Od chwili urodzin muszą minąć mniej więcej 2 dekady, by człowiek zaczął wytwarzać więcej pożywienia, niż sam konsumuje, mówi Gurven, który badał demografię i gospodarkę boliwijskiego ludu Tsimane i innych rdzennych mieszkańców Ameryki Południowej. Zanim dzieci dorosną, będą w stanie o siebie zadbać i stać się produktywnym członkiem społeczności, dorośli muszą włożyć dużo wysiłku w zdobycie i przygotowanie dla nich żywności. Jest to możliwe dlatego, że dorośli są w stanie wytworzyć więcej żywności niż tylko na własne potrzeby. Ta zdolność pojawiła się w naszej ewolucji już dawno i jest obecna też w wysoko rozwiniętych społeczeństwach przemysłowych.
      W naszym modelu duże nadwyżki wytwarzane przez dorosłych pozwalają poprawić szanse na przeżycie i płodność krewniaków oraz innych członków grupy, którzy również dzielą się swoimi nadwyżkami. Patrząc tylko z punktu widzenia produkcji żywności widzimy, że najwyższą wartość mają tutaj ludzie w wieku rozrodczym. Gdy jednak wykorzystaliśmy dane demograficzny i gospodarcze z wielu różnych społeczności łowiecko-zbierackich i rolniczych okazało się, że nadwyżki dostarczane przez starszych dorosłych, również mają pozytywny wpływ na grupę. Obliczyliśmy, że dłuższe życie starszych osób ma wartość kilku dodatkowych dzieci, mówi Davison.
      Okazuje się jednak, że osoby starsze mają swoją wartość, ale tylko do pewnego wieku. Nie wszystkie babki są cenne. Mniej więcej w połowie 7. dekady życia w społecznościach łowiecko-zbierackich i rolniczych starsze osoby zaczynają zużywać więcej zasobów, niż dostarczają. Ponadto w tym czasie większość ich wnuków już ich nie potrzebuje, więc grupa krewnych, która korzysta z ich pomocy jest mała.
      Żywność to jednak nie wszystko. Starsze osoby uczą i socjalizują dzieci. To właśnie na tym polega ich największa wartość. Nie dostarczają już tak dużych nadwyżek żywności, jak kiedyś, ale dzielą się z wnukami swoimi umiejętnościami i doświadczeniem oraz odciążają rodziców od opieki nad dziećmi. Gdy zdasz sobie sprawę z tego, że starsi pomagają młodszemu pokoleniu w utrzymaniu kondycji pozwalającej mu na wytwarzanie dużych nadwyżek, łatwo zauważysz, że to spora korzyść z obecności starszych aktywnych osób. Starsi nie tylko dają coś grupie, ale ich użyteczność dla grupy powoduje, że i oni coś od niej otrzymują. Czy to nadwyżki żywności, czy to ochronę i opiekę. Innymi słowy, współzależności występują w obie strony, od starszych do młodszych i od młodszych do starszych, wyjaśnia Gurven.
      Zdaniem obu badaczy, w toku ludzkiej ewolucji stosowane przez naszych przodków strategie i długoterminowe inwestycje w kondycję grupy skutkowały zarówno wydłużonym dzieciństwem jak i niezwykle długim życiem po okresie rozrodczym. Dla kontrastu możemy się tutaj przyjrzeć szympansom, które są w stanie zadbać o siebie już przed osiągnięciem 5. roku życia.
      Jednak zdobywanie przez nie pokarmu wymaga mniejszych umiejętności i wytwarzają one niewielkie nadwyżki. Mimo to, jak sugerują Gurven i Davison, gdyby przodek szympansa szerzej dzielił się żywnością z grupą, także i u nich pojawiłyby się mechanizmy preferujące długowieczność. To pokazuje, że naszą długowieczność zawdzięczamy współpracy. Szympansie babki rzadko robią coś dla swoich wnucząt, dodaje Gurven.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...