Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Badania DNA wykazały, że osoba, której w 1950 roku zakazano udziału w zawodach sportowych z powodu wątpliwości dotyczących jej płci, naprawdę była kobietą. Niestety, sama Foekje Dillema nie może się już cieszyć z orzeczenia, bo zmarła 5 grudnia zeszłego roku w Kollum we Fryzji.

Zamieszanie, co oczywiste, źle wpłynęło na jej stan psychiczny. Dillema zamknęła się w sobie i prowadziła pustelniczy tryb życia. Przez co najmniej rok nie wychodziła z domu. Wg doktora Kamlesha Madana, naukowca z Leiden University, po głębszym namyśle Holenderka była kobietą. Z genetycznego punktu widzenia stanowiła mozaikę chromosomów męskich i żeńskich (mozaicyzm), z przewagą pierwiastka żeńskiego w stosunku 3:1. Badacz wyjaśnia, że tego typu przypadki są rzadkie, a przyczyną jest zlewanie się zarodków męskich i żeńskich w łonie matki. Ponieważ istnieje naturalny mechanizm zabezpieczający, zazwyczaj dochodzi do poronienia. Tutaj się tak jednak nie stało.

Definitywnie była kobietą i nigdy nie powinna zostać wykluczona przez Holenderski Narodowy Związek Lekkoatletyczny. Dillemę uznano za mężczyznę, ponieważ miała zmaskulinizowane rysy twarzy i potężniejsze od kobiecych mięśnie nóg. Stwierdzono u niej nienaturalnie wysoki poziom testosteronu.

Dillema stanowiła konkurencję dla innej wybitnej holenderskiej lekkoatletki Fanny Blankers-Koen, która podczas Letnich Igrzysk Olimpijskich w 1948 roku zdobyła aż 4 złote medale, a w 1999 roku Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych obwołało ją sportsmenką stulecia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I znów zaczyna się cały cyrk... Czy facet z protezami nóg może biegać? Czy stosunek komórek "żeńskich" do "męskich" równy 3:1 pozwala na start razem z kobietami? A co, gdyby było 51:50? Czy podawanie hydrokortyzonu po kontuzji to terapia, czy doping? I tak dalej, i tak dalej... Sport wyczynowy to paranoja, całkowite wypaczenie jego prawdziwej idei :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość macintosh

Einie:

"Wojsko ten najgorszy wytwór życia stadnego, napawa mnie wstrętem; (...) owa plaga cywilizowanego świata powinna być czym prędzej zniesiona. Bohaterstwo na rozkaz, bezsensowna przemoc i cała ta obmierzła paplanina, którą nazywa się patriotyzmem – jakże serdecznie tego wszystkiego nienawidzę!"

bohaterstwo na rozkaz ~ satysfakcja na rozkaz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sport wyczynowy to paranoja, całkowite wypaczenie jego prawdziwej idei :)

Naprawdę ciężko nie zgodzić się z Mikroosem. Jeśli dodamy do tego jeszcze nowoczesne techniki niewykrywalnego dopingu oraz ustawianie wyników spotkań (nie mówię tylko o piłce nożnej), dochodzimy do smutnego wniosku, że cały sport na poziomie wyższym niż podwórkowy za kilka lat nie będzie miał żadnego sensu. Smutne ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Einie:

"Wojsko ten najgorszy wytwór życia stadnego, napawa mnie wstrętem; (...) owa plaga cywilizowanego świata powinna być czym prędzej zniesiona. Bohaterstwo na rozkaz, bezsensowna przemoc i cała ta obmierzła paplanina, którą nazywa się patriotyzmem – jakże serdecznie tego wszystkiego nienawidzę!"

Odpowiem, kolejny już raz na tym forum, słowami (być może niedokładnie zapamiętanymi) arcybiskupa Życińskiego: "A czego oczekujecie? Może nasi żołnierze mieli przywitać Niemców gałązkami oliwnymi we wrześniu 1939?". Idealizm jest fajny, gdy się o nim gada. Szkoda, że mało kiedy wygrywa starcie z rzeczywistością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość macintosh

Odpowiem, kolejny już raz na tym forum, słowami (być może niedokładnie zapamiętanymi) arcybiskupa Życińskiego: "A czego oczekujecie? Może nasi żołnierze mieli przywitać Niemców gałązkami oliwnymi we wrześniu 1939?". Idealizm jest fajny, gdy się o nim gada. Szkoda, że mało kiedy wygrywa starcie z rzeczywistością.

Dlatego potrzebujemy hojnych i rozgarniętych geniuszy/miliarderów i czas na własną improwizację. Zgadzam się z Tobą w kwestii gadania, ale jak się dużo ugada i również wymyśli sposoby realizacji - subtelnych. Np.: zanim żołnierze faszystowscy, byli przywitani gałązkami - przydałoby się wysłać agenta, żeby zrobił mindfuck w głowach faszystów. Przydałoby się zacząć z 10 lat przed 1939.

Idealizm: gdyby na prawdę był(taki w wersji Eini'ego) to żadne wojska nie pojawiłyby się w 1939 z żadnej ze stron.

Można tylko dla samego siebie pamiętać o tym, ale szybko się sypie takie podejście u pojedynczej jednostki jeśli nie ma się odpowiedniego zasilania.

Np. z Harvard'u wychodzi sporo przyszłych milionerów - mają tam twórczą atmosferę, nie muszą myśleć o śniadaniu, pracy w podrzędnym markecie i użeraniem się z niekompetentnym równoległym pracownikiem + "loosing time". Chciałbym ulegać twórczej atmosferze, złe by to nie było. "Dead Poets Society"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważasz szpiegostwo/dywersję, będące formą oszustwa i napaści (choć nie z użyciem broni) za metodę pacyfistyczną i etyczną, zgodną z etosem idealisty? Bo ja nie.

 

Celowo cisnę, bo uważam, że trochę zapędzasz się w teoretyzowaniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  Reguły sportu opierają się na konwencji,jeśli więc konwencja uznała wtedy że nie może startować nie widzę problemu,jeśli uzna że sportowiec może startować używając do biegu jakichśtam tworzyw to ok. a tą konwencję tworzymy my,więc powinniśmy się o to spierać,a jak już ustalimy reguły to pogramy według nich aż do czasu kolejnej zmiany-sport służy zabawie-jeśli nie uczestników to widzów;bawi się wg. reguł które są zmienne.

  Ciekawą sprawą są idee sportowe/olimpijskie. Np. taki wrestling też służy zabawie a jest uznawany za teatrzyk nie za prawdziwy sport.Jeśli więc wyniki meczów są ustawiane nie mamy  do czynienia ze sportem ale z teatrzykiem(czasem się fajnie ogląda i teatrzyk).A co odróżnia sport od teatrzyku?Chyba to że w sporcie nie jest zaplanowane z góry i odbywa się na zasadzie autentycznej rywalizacji.Sprawa dopingu to inna sprawa i myślę że byłbym tu bardziej liberalny.Jeśli ludziska chcą się szprycować i potem uczciwie rywalizować to proszę bardzo-wszak zwykły "czysty" trening też jest formą "szprycowania się".A kupno drogich piłkarzy utrudnia rywalizację biedniejszym zespołom,ale jeśli tylko jest rywalizacja to pozostaje to wg mnie sportem.

  co do wojny to jeśli mamy na celu rozwój cywilizacyjny to dobrze jest by najwyżej rozwinięta cywilizacja pod większością względów nie zapominała o rozwoju militarnym,inaczej zaleje ją barbarzyństwo(np.Rzym,najazdy mongołów na Europę,w zależności od pkt. widzenia podboje białych).Z drugiej strony jeśli potencjalni agresorzy dostrzegliby że wojna jest "be"...ale to inna sprawa.

takie tam moje3grosiki co mi po głowie chadzały :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że sport w założeniu miał być pojedynkiem zawodników. Dziś jest przede wszystkim pojedynkiem technologii. Popatrz np. na ten rower: http://www.cyclingnews.com/tech/2008/probikes/?id=kim_kirchen_tt_tour_08 , a szczególnie spektakularne jest zdjęcie jego kierownicy i okolic: http://www.cyclingnews.com/road/2008/tour08/tech/index.php?id=/photos/2008/tech/probikes/kim_kirchen_tt_tour_08/kk_gt_head_tube (całość waży 6,8 kg, ale jest tak ciężka tylko ze względu na regulaminowe minimum). Wiesz, to może i jest widowiskowe, a maszyna jest po prostu niesamowita, ale moim zdaniem to już nie jest sport. To jest, używając Twoich definicji, teatrzyk. Mnie też nakręca rasowanie własnego roweru (rzecz jasna, nie na taką skalę :) ), ale robię to dla czystej przyjemności i nie startuję w zawodach, bo nie interesuje mnie taka forma pseudorywalizacji. Po prostu sportu wyczynowego nie powinno się już nazywać sportem. Tyle ode mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale dlaczego nazywanie go sportem jest niepoprawne? dla mnie np. F1 i w ogóle sporty motorowe gdzie rywalizuje się głównie o to kto lepszy bolid przygotuje i zależy to zasadniczo od technologii sportem jest jak najbardziej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No widzisz, a moim zdaniem sport od samego początku polegał na rywalizacji ludzi. Dziś walczą samochody, rowery, kije, tunele aerodynamiczne i rakiety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oj a kiedyś mięśnie(zresztą w Grecji też pewnie niekoniecznie wygrywał najlepszy,bo pewnie trzeba było mieć kasę na przygotowanie do treningu itp.)sport amatorski na podwórku fajna rzecz,ale nie wymagajmy tego od wyczynowego(bo będzie jak ongiś z piłkarzami-górnikami,a to fajne nie było :-\)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mówię, że optymalizacja treningu ma być czymś złym. Wiadomo, że każdy sportowiec chce biec szybciej, skakać dalej itp. - w końcu na tym polega sport. Problem w tym, że w pewnym momencie przekroczyliśmy granicę absurdu - przynajmniej ja tak uważam.

 

Dla mnie uosobieniem sportu są tacy zawodnicy, jak np. Emil Zatopek - czeski biegacz, który pojechał na igrzyska do Helsinek, gdzie wygrał wyścig na 5000 i 10000 metrów. Zadowolony z siebie pomyślał sobie, że chciałby wystartować także w maratonie, choć nigdy wcześniej nie biegł na takim dytansie. I wiesz co? Wygrał! :) To jest dla mnie prawdziwy sport. Dziś w TV mamy do dyspozycji tylko teatrzyk i zgrabne ciałka ubrane w koszulki sponsorów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tutaj jest także opis znakomitego sportowca

http://pl.wikipedia.org/wiki/Jim_Thorpe

Olimpiada 1912

wygrał cztery z pięciu konkurencji, a w piątej - rzucie oszczepem, który trenował od niedawna - zajął trzecie miejsce

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mówię, że optymalizacja treningu ma być czymś złym. Wiadomo, że każdy sportowiec chce biec szybciej, skakać dalej itp. - w końcu na tym polega sport. Problem w tym, że w pewnym momencie przekroczyliśmy granicę absurdu - przynajmniej ja tak uważam.

 

W takich komunistycznych Chinach i jeszcze w ZSRR ćwiczono na zabicie - żeby tylko zdobyć jakiś medal. Jeśli nie - to koniec, mało kto się potem takim człowiekiem przejmował. To chyba też jakiś przykład absurdu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiścnie doszliśmy w sporcie to takiego poziomu wspomagania naturalnych cech sportowców że powoli zapomina się co (a właściwie kto) jest ważne, limity takie jak np minimalna waga roweru szosowego to tylko drobne ograniczenie, pozostają jeszcze wszelkie metody "suplementacji" działające na granicy dopingu, metody treningowe narażające sportowców na utratę zdrowia, sprzęt idealnie dopasowany do dyscypliny, otoczenia i oczywiście sportowca... przykłady można by mnożyć. Aby sport był sportem ludzi a nie "wyścigiem zbrojeń" trzeba by chyba cofnąć się w czasie bo nie sądzę że wprowadzanie kolejnych ograniczeń spowoduje że wyczynowy sport stanie się "czysty".

 

ale dlaczego nazywanie go sportem jest niepoprawne? dla mnie np. F1 i w ogóle sporty motorowe gdzie rywalizuje się głównie o to kto lepszy bolid przygotuje i zależy to zasadniczo od technologii sportem jest jak najbardziej

...a powinien wygrywać nie producent bolidu tylko kierowca dysponujący doskonałą techniką jazdy

 

Popatrz np. na ten rower: http://www.cyclingnews.com/tech/2008/probikes/?id=kim_kirchen_tt_tour_08 , a szczególnie spektakularne jest zdjęcie jego kierownicy i okolic

Metoda mocowania mostka nie ma aż tak wielkiego wypływu na osiągi :) mi bardziej ciekawe wydaje sie ekstremalnie zbliżenie tylnego koła do suportu - większa efektywność pedałowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Myślę, że problem nie jest w tym ile i jakiej jest techniki w sporcie / bo sportem jednak jest tak samo bieganie boso, nago i bez treningu jak i wyścig F1/. Problemem są równe szanse zawodników rywalizujących ze sobą. Nikt nie stawia na starcie razem mężczyzn i kobiet. Bokserzy i ciężarowcy walczą w grupach o podobnej wadze i tak dalej. Kobiety ułamkowe i ułamkowi męzczyżni powinni walczyć z podobnymi sobie. Zawodnicy po dopingu nie powinni walczyć z tymi którzy dopingu nie stosują.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Metoda mocowania mostka nie ma aż tak wielkiego wypływu na osiągi ;)

Zwiększa o parę procent efektywność aerodynamiczną. W czasie TT jest to bardzo istotna różnica. Poza tym zwróciłem uwagę akurat na mostek, bo różnica w stosunku do zwykłego roweru jest wyjątkowo dobrze zauważalna nawet dla laika ;)

 

mi bardziej ciekawe wydaje sie ekstremalnie zbliżenie tylnego koła do suportu - większa efektywność pedałowania.

Zgadza się. W ogóle ciekawych pomysłów można by wymienić jeszcze kilka, kształt samej kierownicy też jest zabójczy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Guardian

Zawodnicy po dopingu nie powinni walczyć z tymi którzy dopingu nie stosują. 

Tylko kto go teraz nie stosuje? Na kontrolach wpadają Ci, którzy przesadzają i taka jest niestety prawda. Jakaś persona, wybitny ekspert w sprawach dopingu, powiedział, że jeżeli wynik sportowca na teście jest pozytywy, to znaczy, że trener jest idiotą. Czytałem ostatnio artykuł, gdzie mowa była o odsetku sportowców, u których szansa wykrycia pewnego rodzaju dopingu jest warunkowana genetycznie, więc już zupełna paranoja. Według mnie, każdy wyczynowy sportowiec jest teraz chodzącą apteką, a wpadki zdarzają się, jeżeli idą już w zupełny hardcore. I dlatego zgadzam się z mikroosem, idea sportu niestety schowała się za ideą widowiska i mamony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Przykrym jest patrzyć, jak idea, która na celu miała zrzeszać ludzi, zacierać granice narodowościowe stała się kolejnym narzędziem polityki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście wczorajszy pocałunek Gruzinki i Rosjanki na podium też był potężnym gestem. Wygląda na to, że duch sportu jednak nie umarł tak do końca :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Sympatyczne są takie sytuacje :) Ja osobiście nie oglądam sportu, nie śledzę tego co się dzieje. Jedyny sportem jaki kiedykolwiek lubiłem oglądać to Strong man. Bardzo ciekawe też się działy sytuacje  ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Guardian

Co z tego że się całują na podium, gdy Moskwa zrzuca bombki? Cwaniaki tam są - szczerze mówiąc perfekcyjne posunięcie polityczne. Skala widowiska igrzysk ładnie przykryje co tam się dzieje, a Rosja coraz bliżej nowych ziem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Nie zakryją, nie zakryją, Chińczyki też próbowały zakryć i zatuszować sprawę Tybetu, a się nie udało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Co jak co, ale Polacy (i pewnie inne narody także) potrafią dostrzec i rozgłaszać takie bestialskie działanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 2016 roku w Pförring na południu Niemiec odkryto grób młodej kobiety z późnego okresu imperialnego. W pochodzącym z V wieku pochówku znaleziono liczne dobra grobowe. Część z nich znajdowało się w pobliżu jej lewego uda, w jednym bloku ziemi. Blok wydobyto więc w całości i zajęli się nim konserwatorzy. Prześwietlenie promieniami rentgenowskimi wykazało, że znajduje się w nim znacznie więcej przedmiotów, niż było widać na powierzchni bloku. Specjaliści rozpoczęli więc żmudny proces wydobywania przedmiotów, ich badania i konserwacji. Teraz dowiadujemy się, że to zestaw praktycznych i ozdobnych przedmiotów, które zmarła nosiła zawieszone u pasa.
      Archeolodzy znaleźli resztki rzemyków, którymi przedmioty były przywiązane do paska. Były wśród nich dwa klucze z brązu, kościany pojemniczek na igłę, liczne pierścienie z brązu, trzy rzymskie monety, muszla ślimaka morskiego, wisiorek z orzecha włoskiego ozdobiony brązem oraz starannie wykonany ozdobny dysk inkrustowany szkłem. Uwagę zwraca różnorodność przedmiotów oraz fakt, że część z nich to przedmioty użytkowe, część zaś to ozdoby lub talizmany. Zdaniem naukowców, ich noszenie u pasa było nie tylko przejawem ówczesnej mody, ale również oznaką statusu społecznego.
      Odkrycie daje nam interesujący wgląd w kulturę późnego okresu imperialnego na znajdującej się na Dunaju granicy Imperium Romanum oraz na ówczesną symbolikę i sposób używania biżuterii. Zestaw znaleziony u młodej kobiety pochowanej w Pförring jest nietypowy. Pozwala nam na wysunięcie ekscytujących wniosków na temat społecznego i kulturowego środowiska, w którym obracała się zmarła, mówi profesor Mathias Pfeil, główny konserwator w Bawarskim Krajowym Biurze Ochrony Zabytków.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wspaniały galeon Vasa, wybudowany na polecenie Gustawa Adolfa na wojnę z I Rzeczpospolitą, zatonął w 1628 roku podczas dziewiczego rejsu po przepłynięciu zaledwie 1300 metrów. Wrak odnaleziono ponad 300 lat później, wydobyto, a okręt zrekonstruowano. Można go podziwiać w specjalnie zbudowanym muzeum. Jednak prace badawcze nad okrętem i tym, co wraz z nim znaleziono, wciąż trwają i wciąż przynoszą niespodzianki. Właśnie okazało się, że na pokładzie w chwili zatonięcia jednostki znajdowała się kobieta.
      Wraz z Vasą zginęło około 30 osób. Ze źródeł historycznych znamy tylko nazwisko jednej z nich. Archeolodzy wydobyli liczne szkielety, które również są przedmiotem badań. Analiza osteologiczna wiele zdradza na temat tych ludzi, ich wieku, wzrostu czy historii chorób. Specjaliści, na podstawie budowy miednicy, od niedawna podejrzewali, że szkielet G należał do kobiety. Analizy DNA ujawniły nam jeszcze więcej informacji, mówi doktor Fred Hocker, dyrektor ds. badawczych w Vasamuseet.
      Muzeum on niemal 20 lat współpracuje z Wydziałem Immunologii, Genetyki i Patologii na Uniwersytecie w Uppsali. Akademicy prowadzą badania wszystkich ludzkich szczątków znalezionych wraz z Vasą, by jak najwięcej dowiedzieć się o każdym zmarłym. Badanie szkieletów z Vasy to dla nas to i interesujące, i wymagające wyzwanie. Bardzo trudno jest uzyskać DNA z kości, które przez 333 lata leżały na dnie morskim. Ale nie jest to niemożliwe, mówi profesor genetyki sądowej Marie Allen. Już kilka lat temu podejrzewaliśmy, że szkielet G należał do kobiety. W materiale genetycznym nie znaleźliśmy chromosomu Y. Ale nie mogliśmy być do końca pewni i chcieliśmy potwierdzić wyniki naszych badań, dodaje.
      Szwedzi nawiązali więc współpracę z doktor Kimberly Andreaggi z należącego do Pentagonu laboratorium AFMES-AFDIL (Armed Forces Medical Examiner System’sArmed Forces DNA Identification Laboratory), które specjalizuje się w testowaniu DNA szczątków, o których przypuszcza się, że należą do zaginionych amerykańskich żołnierzy.
      Pobraliśmy nowe próbki z kości, co do których chcieliśmy poznać odpowiedzi na dodatkowe pytania. AFMES-AFDIL przeanalizowało próbki i dzięki swoim metodom mogło potwierdzić, że G to kobieta, cieszy się Marie Allen.
      Wyniki badań bardzo ucieszyły doktor Annę Marię Forssenberg. Jest ona historykiem w Vasamuseet i od pewnego czasu zajmuje się badaniami nad żonami marynarzy. To odkrycie jest dla mnie szczególnie ekscytujące, gdyż zony marynarzy są często zapomniane przez historię, a odegrały ważną rolę w historii marynarki wojennej.
      To jednak nie koniec badań. Wkrótce powinniśmy dowiedzieć się jeszcze więcej. Allen i Adreaggi uważają, że będą mogły określić przybliżony wygląd poszczególnych osób, kolor ich oczu i włosów, być może nawet DNA zdradzi, skąd pochodziły rodziny zmarłych. Obecnie jesteśmy w stanie wydobyć z historycznego DNA więcej informacji niż wcześniej, a metody badawcze ciągle są udoskonalane. Możemy na przykład stwierdzić, czy dana osoba miała predyspozycje do jakichś chorób, a nawet określić takie szczegóły jak posiadanie piegów oraz czy woskowina w ich uszach była sucha czy wilgotna.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Predyspozycja kobiet do odkładania się większej ilości większej ilości podskórnej tkanki tłuszczowej na biodrach, pośladkach i z tyłu ramion, chroni panie przed stanami zapalnymi mózgu, które mogą prowadzić do demencji czy udarów. Ochrona taka trwa co najmniej do menopauzy, informują naukowcy z Augusta University.
      Mężczyźni w każdym wieku wykazują większą od kobiet tendencję do odkładania się tłuszczu wokół organów w jamie brzusznej, co zwiększa ryzyko stanów zapalnych. Gdy myśli się o tym, co przede wszystkim chroni kobiety, na myśl przychodzi estrogen. Jednak powinniśmy wyjść poza uproszczenie sugerujące, że każda różnica pomiędzy płciami jest zależna od hormonów. Musimy sięgnąć głębiej i lepiej poznać mechanizmy różnic międzypłciowych. Bo dzięki temu będziemy mogli skuteczniej leczyć ludzi i przyznać, że różnice pomiędzy płciami mają wpływ na przebieg chorób i ich leczenie, mówi doktor Alexis Stranahan. Uczona zauważa, że wiele różnic międzypłciowych przypisywanych estrogenowi możne był skutkiem różnic dietetycznych i genetycznych.
      Stranahan wraz z zespołem chcąc zbadać, jak dochodzi do stanów zapalnych w mózgu, przyjrzeli się lokalizacji i ilości tkanki tłuszczowej oraz poziomom różnych hormonów u samic i samców myszy karmionych dietą wysokotłuszczową. Otyłe myszy, podobnie jak otyli ludzie, różnie gromadzą tłuszcz w zależności od płci. W miarę, jak myszy tyły, naukowcy nie zauważyli żadnych śladów stanów zapalnych w mózgu czy insulinooporności. W wieku około 48 tygodni u myszy rozpoczęła się menopauza. Wtedy u samic doszło do zmian rozkładu tłuszczu na bardziej podobny do rozkładu u samców. Wówczas naukowcy przeprowadzili u obu płci zabiegi podobne do liposukcji, w czasie których usunęli tłuszcz podskórny. Nie robili niczego, co wpłynęłoby bezpośrednio na poziom estrogenu. Okazało się, że utrata tłuszczu podskórnego zwiększyła u samic ryzyko wystąpienia stanów zapalnych mózgu. Nie zaobserwowano zmian w poziomach hormonów. Szczegółowe badania pokazały, że stany zapalne mózgów samic były podobne do stanów zapalnych mózgów samców.
      Gdy usunęliśmy podskórną tkankę tłuszczową, nagle mózgi samic zaczęły wykazywać podobne stany zapalne do mózgów samców i u samic pojawiło się więcej tłuszczu brzusznego, mówi Stranahan. Cała zmiana zaszła w ciągu ponad 3 miesięcy, co odpowiada kilkunastu latom u ludzi.
      W grupie kontrolnej myszy podobne zmiany zaszły u tych samic, u których nie usunięto podskórnej tkanki tłuszczowej, ale które po menopauzie pozostawały na diecie wysokotłuszczowej. Z kolei u myszy, którym w młodym wieku usunięto tłuszczową tkankę podskórną, ale które pozostawały na diecie niskotłuszczowej, pojawiło się co prawda nieco więcej tłuszczu brzusznego i nieco więcej stanów zapalnych w tkance tłuszczowej, ale nie zauważono stanów zapalnych w mózgu.
      Doktor Stranahan mówi, że z eksperymentów wynikają dwa podstawowe wnioski. Po pierwsze, nie należy robić sobie liposukcji, a następnie spożywać diety bogatej w tłuszcze. Po drugie, współczynnik BMI prawdopodobnie nie jest dobrym wskaźnikiem zwiększonego ryzyka chorób. Bardziej dokładnym wskaźnikiem jest łatwy do obliczenia stosunek bioder do pasa. Nie wystarczy stwierdzić, że ktoś jest otyły. Trzeba zbadać, gdzie tłuszcz się znajduje. To kluczowa sprawa, stwierdza uczona.
      Stranahan nie zaprzecza, że większa ilość podskórnej tkanki tłuszczowej u kobiet ma na celu zapewnienie energii na potrzeby reprodukcji. Jednak trzeba odpowiedzieć tutaj na wiele pytań, na przykład o to, ile tłuszczu potrzeba, by utrzymać odpowiedni poziom płodności, a jaki jego poziom zaczyna negatywnie wpływać na metabolizm.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Długie życie kobiet po menopauzie to zagadka. Zgodnie z obowiązującym poglądem, selekcja naturalna promuje tych, którzy mogą się rozmnażać. Dlatego w pierwszych dekadach życia nasze organizmy lepiej radzą sobie z pojawiającymi się mutacjami. Jednak po okresie reprodukcyjnym, mechanizm ochronny zostaje wyłączony, po menopauzie komórki stają się bardziej podatne na mutacje. Dla większości zwierząt oznacza to szybką śmierć. Wyjątkiem są tu ludzie i niektóre walenie.
      Z ewolucyjnego punktu widzenia długie życie po menopauzie to zagadka. Nie zyskujemy bowiem kilku lat. Mamy cały długi etap życia po przekroczeniu zdolności do reprodukcji, mówi profesor antropologii Michael Gurven z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara. Naukowiec przywołuje tutaj przykład naszych bliskich krewnych, szympansów, u których dobrze widać związek pomiędzy płodnością a zdolnością do przeżycia, a długość życia tych zwierząt spada wraz ze spadkiem zdolności reprodukcyjnych.
      Gurven we współpracy z ekologiem populacyjnym Razielem Davisonem opublikowali artykuł, w którym rzucają wyzwanie przekonaniu, że po okresie reprodukcyjnym ochronne mechanizmy doboru naturalnego u ludzi zostają wyłączone. Obaj uczeni stwierdzają, że długie życie po utracie zdolności do reprodukcji nie jest u ludzi tylko i wyłącznie zasługą postępów medycyny i opieki zdrowotnej.
      Wyewoluowaliśmy możliwość długiego życia, stwierdza Gurven. A długie życie wynika z wartości, jakie niesie ze sobą obecność starszych dorosłych. Taki pomysł krążył wśród naukowców już od pewnego czasu. My go sformalizowaliśmy i zadaliśmy pytanie, jakie wartości – z ewolucyjnego punktu widzenia – wnoszą starsi dorośli.
      Jeną z prób wyjaśnienia tego fenomenu jest hipoteza babki, mówiąca, że kobieta po menopauzie, pomagając swojej córce w wychowaniu dzieci, wpływa na polepszenie jej kondycji fizycznej, dzięki czemu córka może mieć więcej dzieci, co z kolei zwiększa szanse przetrwania genów matki. Zatem nie chodzi tutaj o reprodukcję, a rodzaj pośredniej reprodukcji. Możliwość wykorzystania całej puli zasobów, a nie tylko zasobów własnych, zupełnie zmienia reguły gry wśród zwierząt społecznych, wyjaśnia Davison.
      Gurven i Davison przyjrzeli się elementowi, który jest motywem centralnym hipotezy babki, czyli transferom międzygeneracyjnym, a mówiąc prościej – dzieleniem się zasobami pomiędzy młodszym a starszym pokoleniem.
      Najbardziej widocznym przejawem takiego dzielenia się zasobami jest podział pożywienia wśród społeczności nieuprzemysłowiony. Od chwili urodzin muszą minąć mniej więcej 2 dekady, by człowiek zaczął wytwarzać więcej pożywienia, niż sam konsumuje, mówi Gurven, który badał demografię i gospodarkę boliwijskiego ludu Tsimane i innych rdzennych mieszkańców Ameryki Południowej. Zanim dzieci dorosną, będą w stanie o siebie zadbać i stać się produktywnym członkiem społeczności, dorośli muszą włożyć dużo wysiłku w zdobycie i przygotowanie dla nich żywności. Jest to możliwe dlatego, że dorośli są w stanie wytworzyć więcej żywności niż tylko na własne potrzeby. Ta zdolność pojawiła się w naszej ewolucji już dawno i jest obecna też w wysoko rozwiniętych społeczeństwach przemysłowych.
      W naszym modelu duże nadwyżki wytwarzane przez dorosłych pozwalają poprawić szanse na przeżycie i płodność krewniaków oraz innych członków grupy, którzy również dzielą się swoimi nadwyżkami. Patrząc tylko z punktu widzenia produkcji żywności widzimy, że najwyższą wartość mają tutaj ludzie w wieku rozrodczym. Gdy jednak wykorzystaliśmy dane demograficzny i gospodarcze z wielu różnych społeczności łowiecko-zbierackich i rolniczych okazało się, że nadwyżki dostarczane przez starszych dorosłych, również mają pozytywny wpływ na grupę. Obliczyliśmy, że dłuższe życie starszych osób ma wartość kilku dodatkowych dzieci, mówi Davison.
      Okazuje się jednak, że osoby starsze mają swoją wartość, ale tylko do pewnego wieku. Nie wszystkie babki są cenne. Mniej więcej w połowie 7. dekady życia w społecznościach łowiecko-zbierackich i rolniczych starsze osoby zaczynają zużywać więcej zasobów, niż dostarczają. Ponadto w tym czasie większość ich wnuków już ich nie potrzebuje, więc grupa krewnych, która korzysta z ich pomocy jest mała.
      Żywność to jednak nie wszystko. Starsze osoby uczą i socjalizują dzieci. To właśnie na tym polega ich największa wartość. Nie dostarczają już tak dużych nadwyżek żywności, jak kiedyś, ale dzielą się z wnukami swoimi umiejętnościami i doświadczeniem oraz odciążają rodziców od opieki nad dziećmi. Gdy zdasz sobie sprawę z tego, że starsi pomagają młodszemu pokoleniu w utrzymaniu kondycji pozwalającej mu na wytwarzanie dużych nadwyżek, łatwo zauważysz, że to spora korzyść z obecności starszych aktywnych osób. Starsi nie tylko dają coś grupie, ale ich użyteczność dla grupy powoduje, że i oni coś od niej otrzymują. Czy to nadwyżki żywności, czy to ochronę i opiekę. Innymi słowy, współzależności występują w obie strony, od starszych do młodszych i od młodszych do starszych, wyjaśnia Gurven.
      Zdaniem obu badaczy, w toku ludzkiej ewolucji stosowane przez naszych przodków strategie i długoterminowe inwestycje w kondycję grupy skutkowały zarówno wydłużonym dzieciństwem jak i niezwykle długim życiem po okresie rozrodczym. Dla kontrastu możemy się tutaj przyjrzeć szympansom, które są w stanie zadbać o siebie już przed osiągnięciem 5. roku życia.
      Jednak zdobywanie przez nie pokarmu wymaga mniejszych umiejętności i wytwarzają one niewielkie nadwyżki. Mimo to, jak sugerują Gurven i Davison, gdyby przodek szympansa szerzej dzielił się żywnością z grupą, także i u nich pojawiłyby się mechanizmy preferujące długowieczność. To pokazuje, że naszą długowieczność zawdzięczamy współpracy. Szympansie babki rzadko robią coś dla swoich wnucząt, dodaje Gurven.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Młodzi mężczyźni o dość wysokich dochodach są grupą najbardziej podatną na manipulacje za pomocą pseudoprofesjonalnego pustosłowia dotyczącego finansów. Badamy proces decyzyjny dotyczący spraw finansowych. Wiele osób uważa, że ekonomia i rynki kapitałowe są trudne do zrozumienia. Mamy tam do czynienia z pozornie imponującą terminologią, pełną żargonu i sloganów, których w pełni nie rozumiemy, mówi profesor Gustav Tinghög z Uniwersytetu w Linköping.
      Obiektem badań były manipulacje za pomocą profesjonalnie brzmiącego pustosłowia. Niekoniecznie jest ono nieprawdziwe, ale składa się z luźno powiązanych terminów, które brzmią profesjonalnie i znacząco. W rzeczywistości takie pustosłowie nic nie znaczy. Służy ono jedynie zmyleniu słuchacza.
      Już wcześniejsze badania wykazały, że osoby podatne na takie pustosłowie mają mniej analityczne umysły i niższą inteligencję słowną. Takie osoby często wierzą w nieprawdziwe informacje i teorie spiskowe. Badania wykazały też, że osoby potrafiące dobrze wylewać z siebie takie pustosłowie są postrzegane jako bardziej inteligentne od innych. To akurat najczęściej jest prawdą.
      Gustav Tinghög. Daniel Västfjäll i Mario Kienzler skupili się na pustosłowiu dotyczącym finansów. Na przekazach brzmiących profesjonalnie, które jednak są całkowitym nonsensem. Wyniki swoich badań opublikowali właśnie w Journal of Behavioral and Experimental Finance. Uczeni skonstruowali specjalną skalę, na której badani mieli oceniać znaczenie zdań będących zarówno całkowitym nonsensem, jak i cytatami ze zdobywców Nagrody Nobla z dziedziny ekonomii. W ten sposób naukowcy sprawdzali zdolność badanych do odróżnienia sensownego przekazu ekonomicznego od pustosłowia.
      Badania przeprowaono na ponad 1000 osobach, a każda z nich miała ocenić wypowiedzi dotyczące produktów i usług finansowych, takich jak inwestycje, pożyczki czy zarządzanie pieniędzmi. Uczestników pytano m.in. czy oceniane przez nich zdania zawierają prawdę czy kłamstwo.
      Okazało się, że grupą najbardziej podatną na manipulacje dotyczące finansów są młodzi dobrze zarabiający mężczyźni. Przeceniają oni bowiem swoją wiedzę na temat finansów. Z kolei grupą, która najlepiej potrafiła wyłapać manipulacje i pustosłowie dotyczące finansów były starsze kobiety o niższych dochodach. One bowiem nie przeceniały swojego doświadczenia w finansach.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...