Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Nowojorczyk pobił rekord Guinnessa, jedząc w 18 restauracjach z gwiazdką Michelina w ciągu 24 godzin
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Ciekawostki
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Biuro Prokuratora Okręgowego dla Manhattanu zwróciło państwu włoskiemu 14 ukradzionych dzieł sztuki. To już czwarty w ciągu 7 miesięcy zwrot zabytków przeprowadzony przez biuro prowadzone przez Alvina L. Bragga Jr. W ten sposób od lipca ubiegłego roku do prawowitych właścicieli trafiło 214 artefaktów o łącznej wartości 35 milionów dolarów.
Wśród zwróconych właśnie zabytków znajdowała się warta 500 000 USD srebrna moneta z miasta Naxos na Sycylii z IV wieku p.n.e. z portretami Dionizjosa i Sylena, marmurowa głowa cesarza Hadriana z 200 roku n.e. wyceniana na 250 000 USD czy też czarnofigurowa hydria – naczynie na wodę – z 510 roku p.n.e. autorstwa Malarza Priama, jednego z największych mistrzów greckiego malarstwa wazowego z końca VI wieku przed Chrystusem. Szacunkowa rynkowa wartość hydrii to 900 000 dolarów.
Te i wcześniej zwrócone zabytki trafiły do USA w wyniku działania wysoko wyspecjalizowanych sieci fałszerzy i handlarzy dziełami sztuki. Wynajmowali oni gangi tak zwanych tombaroli, złodziei grobów. To wyspecjalizowani złodzieje stanowisk archeologicznych, którzy kradną konkretne, szczególnie interesujące zabytki. Po kradzieży zabytki były profesjonalnie czyszczone, poddawano je renowacji i wyposażano w fałszywe dokumenty. Tak przygotowane artefakty były sprzedawane albo przed domy aukcyjne, albo oferowane bezpośrednio muzeom i galeriom.
Na przykład wspominana hydria została ukradziona na zlecenie Giovanniego Franco Becchiny. Urodzony na Sycylii Becchina już w latach 70. założył w Szwajcarii firmę Palladion Antike Kunst. Po kilku dekadach okazało się, że jest on powiązany z włoską mafią, zatrudniał gangi tombaroli i przez dziesięciolecia dostarczał na rynek ukradzione dzieła sztuki, które uwiarygadniał zarówno za pomocą fałszywych dokumentów, jak i poprzez wystawianie ich w renomowanych muzeach oraz prywatnych kolekcjach. Hydria, ukradziona na zlecenie Becchiny, trafiła do współpracującego z nim amerykańskiego handlarza dziełami sztuki Roberta Hechta, który swoją pozycję na rynku dzieł sztuki w Paryżu zaczął budować już w latach 50. ubiegłego wieku. Hecht „wyprał” zabytek i w 1989 roku sprzedał go Shelby White, amerykańskiej inwestorce, filantropce i kolekcjonerce dzieł sztuki. Około dekadę później pani White wypożyczyła zabytek nowojorskiemu Metropolitan Museum of Art, w którego radzie nadzorczej zasiada.
Po wyjściu na jaw prawdziwego pochodzenia hydrii Met Museum usunęło ze swojej online'owej kolekcji informacje na temat zabytku, co spotkało się z krytyką ze strony ekspertów. Zauważają oni, że w ten sposób historia pochodzenia zabytku zostaje dodatkowo zaciemniona.
Równie dramatyczna historia wiąże się ze wspomnianą marmurową głową Hadriana. W 1995 roku włoskie władze prowadzące śledztwo przeciwko dealerowi dzieł sztuki, Giacomo Mediciemu, znalazły w jednym z jego magazynów wykonane Polaroidem zdjęcie rzeźby pokrytej mułem i organizmami morskimi. Poszukiwania zabytku trwały dwie dekady. Teraz wiemy, że Medici i jego wspólnicy przemycili zabytek poza Włochy, a został on „wyprany” przez brytyjskiego dealera Robina Symesa. W 1990 roku zabytek, już po oczyszczeniu, konserwacji i ze sfałszowanymi dokumentami, został sprzedany Royal-Athena Galleries w Nowym Jorku. Dwa lata później galeria, za pośrednictwem domu Sotheby's, sprzedała zabytek filantropowi z San Antonio, Gilbertowi Denmanowi, który podarował rzeźbę San Antonio Museum of Art.
Zabytki zostały odzyskane dzięki pracy Antiquities Trafficking Unit. Ta wyspecjalizowana jednostka powołana przy Biurze Prokuratora Okręgowego dla Manhattanu powstała w grudniu 2017 roku. W ciągu zaledwie 5 lat doprowadziła odzyskała niemal 4500 zabytków o wartości ponad 300 milionów USD, które ukradziono z 28 krajów. Dotychczas właścicielom zwrócono 2400 przedmiotów o wartości 180 milionów USD.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Jeden z gości wypatrzył na kamiennym podwórku restauracji w Leshanie w prowincji Syczuan ślady dinozaurów sprzed 100 mln lat. Jak wyjaśnia dr Lida Xing, paleontolog z Chińskiego Uniwersytetu Geonauk, są to tropy 2 zauropodów. Jego zespół potwierdził odkrycie na podstawie pomiarów (dodatkowo posłużono się skanerem 3D i sporządzono dokumentację zdjęciowo-filmową z wykorzystaniem drona). Zauropody, które zostawiły ślady, miały prawdopodobnie ok. 8 m długości.
Specjalista podkreśla, że o ile w Syczuanie znajdowano sporo skamieniałości dinozaurów z jury, o tyle tych z okresu kredy było o wiele mniej. Odkrycie w restauracji postrzega jako uzupełnianie układanki i dołożenie elementu dokumentującego syczuańską kredę i różnorodność dinozaurów.
Szybki rozwój Chin w ostatnich dekadach utrudnia prowadzenie badań paleontologicznych. Rzadko znajduje się skamieniałości w miastach, ponieważ kryją się one pod budynkami.
Nim na terenie, gdzie dokonano odkrycia, założono restaurację, działała tu ferma kur. Tropy dinozaurów przykrywały warstwy piasku, co zabezpieczyło je przed erozją.
Piach usunięto mniej więcej rok temu, gdy otwarto restaurację. Właściciel lubi naturalny wygląd nierównych kamieni, dlatego zachował je nietknięte (podłoża nie zalano betonem). Szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że tropy się zachowały. Gdy tam weszliśmy, tropy okazały się bardzo głębokie [...], ale [wcześniej] nikt się nad nimi nie zastanawiał.
Obecnie miejsce znalezienia śladów jest ogrodzone, tak by goście po nich nie chodzili. W przyszłości zostaną one prawdopodobnie dodatkowo zabezpieczone.
Xing dodaje, że dziś zainteresowanie nauką w społeczeństwie jest o wiele większe niż kiedyś. Dziesięć lat temu nikt nie przesłałby mi żadnych dinozaurzych zdjęć [...]. Teraz dostaję ich trochę od zwykłych ludzi i każdego roku potwierdzam parę odkryć.
Spostrzegawczy Ou Hongtao odwiedził restaurację Yuanyi Senlin 10 lipca. Ou interesuje się paleontologią ze względu na swój zawód. Przypadkowo zauważył zagłębienia w kamieniach w ogródku; skojarzyły mu się z tropami dinozaurów. Jeszcze tego samego wieczoru skontaktował się z dr. Lidą.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Atak Rosji na Ukrainę oznaczał nie tylko początek wojny konwencjonalnej, ale i wojny w sieci. To nie tylko cyberataki, ale i wojna informacyjna. Rosyjscy najeźdźcy szykowali się na nią od dawna, a Kreml i jego machina propagandowa od lat przygotowywali grunt pod pomoc swojej machnie wojennej. Anonimowi, hakerski kolektyw, który prowadzi przeciwko Rosji cyberataki, podchwycili pomysł pewnego Polaka, dzięki któremu każdy z nas może poinformować przeciętnych Rosjan o tym, co naprawdę dzieje się na Ukrainie.
Rosyjska propaganda wmawia swoim obywatelom, że napaść na Ukrainę to „operacja specjalna”, a żołnierzom mówi się, że jadą, by walczyć z „bandą faszystów i narkomanów”, a Ukraińcy mają rzekomo witać najeźdźców kwiatami. Dlatego też ważne jest, by prawdziwy obraz tego, co robi Rosja dotarł do przeciętnego Rosjanina.
Anonimowi poprosili więc o pomoc internautów. Wejdź na Google Maps. Przejdź do Rosji. Znajdź jakąś restaurację i napisz opinię. Pisząc, poinformuj, co dzieje się na Ukrainie, czytamy na Twitterze Anonimowych. Nie chodzi przy tym o wystawianie restauracjom ocen negatywnych. Wręcz przeciwnie, należy nawet dać pozytywne. Ważne, żeby do przeciętnego Rosjanina mogła dotrzeć informacja, że Rosja zaatakowała Ukrainę, jest napastnikiem, niszczy kolejny kraj i zabija cywilów, w tym dzieci. Napisany prostymi zdaniami tekst można przetłumaczyć na rosyjski za pomocą Google Translate. Wówczas dotrze też do osób, które nie znają języków obcych.
Akcja Anonimowych to nie jedyny przykład cyberwojny prowadzonej przeciwko Moskwie. Wiemy o wyłączanych rosyjskich stronach rządowych, cyberatakach na infrastrukturę gazową czy kolejową Rosji. Tym razem jednak, by pomóc napadniętemu krajowi, nie trzeba być hakerem. Wystarczy napisać opinię i poinformować potencjalnych klientów restauracji, co dzieje się tuż za granicami Rosji.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Wczoraj nad ranem pracownicy Ravensbeard Wildlife Center wypuścili na wolność sowę, znalezioną w drzewku bożonarodzeniowym przywiezionym do nowojorskiego Rockefeller Center. W międzyczasie okazało się, że zwierzę to samiczka, więc zmieniono jego imię z Rockefeller na Rocky.
Przypomnijmy, że przed kilkoma dniami w drzewku bożonarodzeniowym, które trafiło do Nowego Jorku, znaleziono włochatkę małą, najmniejszą sóweczkę zamieszkującą północno-wschodnie obszary USA. Zwierzę trafiło do niewielkiej niedochodowej organizacji Ravensbeard Wildlife Center, gdzie sprawdzono jego stan zdrowia, nakarmiono je i napojono. Okazało się, że sóweczka nie odniosła żadnych obrażeń podczas ścinania drzewa i jego transportu. Kilkudniowy odpoczynek oraz podanie jej pożywienia i wody okazały się wystarczającą rehabilitacją.
Wczoraj nad ranem sóweczkę wypuszczono na wolność. Wybrano taką a nie inną porę dnia, by do wieczora ptak zdążył znaleźć sobie bezpieczne schronienie.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Jackson Oswalt jest oficjalnie – czego dowodzi wpis do Księgi rekordów Guinnessa 2021 – najmłodszą osobą w historii, która przeprowadziła fuzję jądrową. Mieszkaniec Memphis w stanie Tennessee dokonał tego na kilka godzin przed swoimi... 13. urodzinami.
Osiągnięcie nastolatka zostało zweryfikowane przez Fusor.net, The Open Source Fusor Research Consortium oraz Richarda Hulla, który zajmuje się fuzją jądrową i prowadzi listę naukowców-amatorów, którzy przeprowadzili fuzję jądrową w domu.
Jackson zainteresował się fuzją w wieku 12 lat, gdy przeczytał o niej w internecie. Zainteresowała go też postać Taylora Wilsona, samouka w dziedzinie fizyki jądrowej, który przeprowadził fuzję w wieku 14 lat. W końcu nastolatek postanowił samodzielnie zbudować fuzor. Samodzielnie zaprojektował i zbudował odpowiednie urządzenie, fuzor, i połączył w nim dwa atomy deuteru.
Młody człowiek przyznaje, że czasami ogarniało go zwątpienie, a rodzina i przyjaciele nie do końca rozumieli, co robi i jak planuje przeprowadzić syntezę jądrowa w domu. W końcu jednak się udało i wydane na fuzor 10 000 dolarów nie poszło na marne. Dnia 19 stycznia 2018 roku na kilka godzin przed swoimi 13 urodzinami Oswalt wykorzystał napięcie 50 000 woltów i połączył dwa atomy deuteru. Kolejne miesiące zajęło mu sprawdzanie wszystkiego i potwierdzanie swojego osiągnięcia. Musiał czekać kolejne miesiące, zanim wyniki jego pracy zostały niezależnie zweryfikowane.
Obecnie Jackson ma 15 lat i – jak sam przyznaje – nie ma już tyle czasu co kiedyś. Rozgląda się jednak za kolejnym ambitnym celem naukowym do osiągnięcia.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.