Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0

Za tydzień wyjątkowe wielkie zbliżenie Jowisza. Ostatni raz taki widok mieliśmy 70 lat temu
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Astronomia i fizyka
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Jony wystrzeliwane podczas rozbłysków słonecznych są 6,5-krotnie cieplejsze niż dotychczas sądzono, donoszą naukowcy z Wielkiej Brytanii i USA. Ich odkrycie stanowi jednocześnie rozwiązanie zagadki, która od lat 70. XX wieku trapiła specjalistów zajmujących się badaniem naszej gwiazdy. Wówczas zauważono, że linie spektralne promieniowania słonecznego są szersze niż spodziewane w zakresie ekstremalnego ultrafioletu i promieniowania rentgenowskiego. Przez 50 lat uważano, że ma to związek z turbulencjami, jednak nikt nie potrafił zidentyfikować natury tych turbulencji, co stawiało całą hipotezę pod znakiem zapytania.
Rozbłyski słoneczne to skutek gwałtownego uwolnienia energii z zewnętrznych warstw atmosfery Słońca, w wyniku której jej fragmenty są podgrzewane do temperatury ponad 10 milionów stopni Celsjusza. Badanie tych wydarzeń ma jak najbardziej praktyczny wymiar. Gwałtowne skoki promieniowania związane z rozbłyskami zagrażają satelitom, astronautom, zaburzają górne warstwy atmosfery Ziemi.
Badacze chcieli poznać mechanizm, za pomocą którego rozbłyski podgrzewają plazmę – złożoną z jonów i elektronów – do ponad 10 milionów stopni Celsjusza. W trakcie swych badań zauważyli, że jony, stanowiące nawet połowę plazmy, są podgrzewane znacznie silniej niż elektrony. Okazało się, że ich temperatura sięga 60 milionów stopni Celsjusza.
Jesteśmy niezwykle podekscytowani spostrzeżeniem, że w wyniku rekoneksji magnetycznej jony osiągają 6,5-krotnie wyższą temperaturę niż elektrony. Wydaje się to uniwersalną zasadą, którą potwierdza to, co dzieje się w pobliżu Ziemi, badania wiatru słonecznego i symulacje komputerowe. Dotychczas jednak nikt nie łączył tego z rozbłyskami słonecznymi. Przyjmowano, że jony i elektrony muszą mieć tę samą temperaturę. Jednak gdy obliczyliśmy wszystko ponownie, korzystając z nowych danych, okazało się, że w wielu istotnych fragmentach rozbłysków słonecznych różnice temperatur pomiędzy jonami i elektronami mogą utrzymywać się przez dziesiątki minut, mówi główny autor badań, doktor Alexander Russell z University of St Andrews.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Koala to jedne z najbardziej rozpoznawalnych i lubianych zwierząt na Ziemi. Te niewielkie ssaki są jednak zagrożone w wyniku utraty i fragmentacji siedlisk oraz trapiących je chorób. Wiemy, że niemal całe życie spędzają na drzewach, schodzą z nich tylko, by przemieścić się na inne drzewo. I pomimo tego, że na gatunek ten zwraca się dużo uwagi, nauka niewiele wie o tych nielicznych chwilach, które zwierzęta spędzają na ziemi. Tymczasem z najnowszych badań wynika, że właśnie to zabija koale.
Już poprzednie badania zgonów koali pokazały, że do 66% zgonów wśród nich dochodzi w momencie, gdy są na ziemi. Są tam głównie zabijane przez psy oraz samochody. Nie wiemy, jak często koala schodzą z drzew, jak daleko i jak szybko się przemieszczają, jak długo pozostają na ziemi, dlaczego schodzą z drzew. To niezwykle ważne informacje, których potrzebujemy, jeśli chcemy zidentyfikować najbardziej zagrożone obszary lub pory dnia i opracować strategie zmniejszenia zagrożeń czyhających na te zwierzęta, mówi doktorantka Gabriella Sparkes z University of Queensland.
Uczona wraz z zespołem wyposażyła dzikie koale w nadajniki GPS oraz akcelerometry. Urządzenia założono zwierzętom żyjącym na obszarach, na których wiele drzew wycięto na potrzeby rolnictwa. Pozycję koali rejestrowano co 5 minut, a gdy znalazły się na ziemi, była ona odnotowywana co 5 sekund. Dzięki temu możliwe było precyzyjne określenie zachowań zwierząt.
Tym, co zaszokowało naukowców, był fakt, jak wiele czasu zwierzęta spędzają na drzewach. Okazało się, że schodzą one z nich zaledwie 2-3 razy w ciągu nocy, a łączny czas przebywania na gruncie wynosi zaledwie około 10 minut. Z badań wynika też, że przebywające na ziemi zwierzę porusza się naprawdę powoli. Niemal tyle samo czasu spędzały na siedzeniu i staniu, co na przemieszczaniu się, a szybciej poruszają się jedynie przez 7% czasu spędzanego na gruncie. To może oznaczać, że zwierzęta bardzo szczegółowo oceniają otocznie, być może starannie wybierają drzewa, na które chcą wejść, a być może szybszy ruch wiąże się z olbrzymim wydatkiem energetycznym.
Dokonane odkrycie przynosi niezwykle ważne informacje i pokazuje, jak wielkim zagrożeniem jest wycinka drzew. Skoro w ciągu tych zaledwie 10 minut przebywania na gruncie, ginie aż 2/3 zwierząt, a fragmentacja siedlisk powoduje, że koala zmuszone są przebywać na gruncie coraz więcej czasu, dalsze niszczenie środowiska może przynieść gatunkowi zagładę.
Teraz autorzy badań oceniają te cechy habitatów koali, które decydują, jak długo zwierzęta pozostają na drzewach. Jeśli zidentyfikujemy gatunki drzew lub warunki środowiskowe powodujące, że zwierzęta dłużej zostają na drzewach, być może będziemy w stanie tak zarządzać krajobrazem, że rzadziej będą musiały schodzić z drzew, mówi Sparkes.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
W ciągu ostatnich 200 lat ludzkość wybudowała tyle zapór wodnych, że masa nagromadzonej wody doprowadziła do przesunięcia się skorupy Ziemi w stosunku do osi obrotu naszej planety. Pierwsza ze zmian została wywołana przez zapory wybudowane w Amerykach, drugą zaś spowodowało budowanie zapór w Afryce i Azji.
Skorupa Ziemi leży na plastycznej, częściowo stopionej górnej części płaszcza planety. Może się więc względem niego przesuwać. I przesuwa się w wyniku zmiany rozkładu masy. Wówczas zmienia się też położenie punktów na skorupie, które wcześniej stanowiły bieguny planety.
Geolodzy z Uniwersytetu Harvarda opublikowali na łamach Geophysical Research Letters artykuł, w którym ocenili wpływ 6862 zapór wodnych wybudowanych przez człowieka w latach 1835–2011 na położenie skorupy.
Pomiędzy rokiem 1835 a 1954 w Ameryce Północnej i – w znacznie mniejszym stopniu – w Europie wybudowano tak wiele zapór wodnych, że w wyniku zmian dystrybucji masy na planecie dotychczasowy punkt wyznaczający biegun północny przesunął się 20,5 centymetra w kierunku 103. południka na wschód od Greenwich, który przechodzi przez Rosję, Mongolię, Chiny, Wietnam, Laos i Indonezję. Z tych ponad 20 centymetrów ruchu na wiek XIX przypadało jedynie 0,7 cm. Następnie w latach 1954–2011 tamy wybudowane w Afryce Wschodniej i Azji spowodowały, że doszło do przesunięcia o 57,1 cm w kierunku południka 117. zachodniego, przebiegającego przez zachodnie części Kanady i USA.
Uwięzienie tak wielkich ilości wody w zaporach spowodowało, że w badanym okresie poziom oceanów spadł o 21 milimetrów. A raczej nie zwiększył się o te 21 mm. W badanych zaporach znajduje się około 8000 kilometrów sześciennych wody.
W sumie, z różnych przyczyn, w latach 1835–2011 skorupa ziemska przesunęła się o około 113 centymetrów, z czego 104 centymetry przypadają na wiek XX.
Źródło: True Polar Wander Driven by Artificial Water Impoundment: 1835–2011, https://agupubs.onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1029/2025GL115468
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Odkrycie nowej komety poruszyło środowisko astronomów, gdyż istnieje prawdopodobieństwo, że pochodzi ona spoza Układu Słonecznego. Jeśli tak, to jest ona drugim, po słynnym 1I/Oumuamua, obiekt, który odwiedził Układ Słoneczny.
Kometę odkrył 30 sierpnia 2019 roku Gienadij Borisow w obserwatorium MARGO na Krymie. Na razie oznaczono ją jako C/2019 Q4. Jeśli się potwierdzi, że pochodzi spoza Układu Słonecznego zostanie nazwany zgodnie z nomenklaturą stworzoną przy okazji Oumuamua, gdzie „I” oznacza „Interstellar” (Międzygwiezdny), a „1” jest liczbą porządkową przypisaną pierwszemu takiemu obiektowi.
C/2019 Q4 wciąż porusza się w kierunku Słońca, jednak wstępne badania trajektorii wskazują, że nie zbliży się do naszej gwiazdy na odległość mniejszą niż Mars, a do Ziemi podleci nie bliżej niż 300 milionów kilometrów.
Wkrótce po odkryciu komety używany przez NASA system Scout automatycznie zakwalifikował ją jako obiekt o możliwym pochodzeniu pozasłonecznym. Davide Farnocchia z należącego do NASA Center for Near-Earth Object Studies nawiązał współpracę z europejskim Near-Earth Object Coordination Center w celu wykonania dodatkowych obserwacji, a następnie przeanalizował je ze specjalistami z Minor Planet Center. Dzięki temu wiemy, że obecnie kometa znajduje się w odległości 420 milionów kilometrów od Słońca, a 8 grudnia bieżącego roku osiągnie peryhelium w odległości 300 milionów kilometrów.
Obecnie kometa porusza się z dużą prędkością, wynoszącą 150 000 km/h, co jest wartością znacznie wyższą od prędkości typowych komet okrążających Słońce i znajdujących się w takiej właśnie odległości. Ta wielka prędkość wskazuje, że kometa prawdopodobnie pochodzi spoza Układu Słonecznego oraz że go opuści i poleci w przestrzeń międzygwiezdną, mówi Farnocchia.
Eksperci wyliczyli też, że 26 października kometa przetnie płaszczyznę ekliptyki planet słonecznych pod kątem 40 stopni. C/2019 Q4 będzie widoczny jeszcze przez wiele miesięcy, jednak do jego obserwacji potrzebny będzie profesjonalny sprzęt. "Obiekt osiągnie najwięszą jasność w połowie grudnia i będzie go można obserwować za pomocą średniej wielkości urządzeń do kwietnia 2020 roku. Użytkownicy dużych profesjonalnych teleskopów będą mogli prowadzić obserwacje do października 2020", mówi Farnocchia.
Astronomowie z Uniwersytetu Hawajskiego określili wielkość jądra komety na 2–16 kilometrów średnicy.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Przez ostatnich 540 milionów lat zmiany w sile pola magnetycznego Ziemi były skorelowane z poziomem atmosferycznego tlenu, donosi amerykańsko-brytyjski zespół naukowy. Wyniki badań sugerują, że procesy zachodzące głęboko wewnątrz naszej planety mogły mieć wpływ na organizmy żywe na powierzchni Ziemi. O swoim odkryciu uczeni poinformowali na łamach Science Advances.
Historia ziemskiego magnetyzmu zapisana jest w skałach. Gdy rozgrzane minerały znajdujące się magmie stygną, mogą zapisać stan lokalnego pola magnetycznego. I zapis ten pozostanie w nich dopóty, dopóki nie zostaną ponownie silnie rozgrzane. Również ze skał i minerałów można odczytać poziom tlenu w atmosferze, gdyż ich skład chemiczny zależy od ilości tlenu w czasie, gdy się tworzyły. I jeden, i drugi zapis jest od dawna używany w nauce, informacje takie można znaleźć w olbrzymiej liczbę baz danych utworzonych na potrzeby badań geofizycznych i geochemicznych. Jednak, jak twierdzą autorzy nowych badań, dotychczas nikt nie wpadł na pomysł, by dokładnie porównać ze sobą oba zapisy.
Zadania takiego podjęli się Weijia Kuang i Ravi Kopparapu z NASA Goddard Space Flight Center, Joshua Krissansen-Totton z University of Washington oraz Benjamin J. W. Mills z University of Leeds. Te dwa zestawy danych są bardzo podobne. Ziemia to jedyna znana nam planeta, która podtrzymuje złożone formy życia. Korelacja, którą znaleźliśmy, pozwoli nam lepiej zrozumieć ewolucję oraz jak jest ona powiązana z procesami zachodzącymi wewnątrz planety, mówi Weijia Kiang.
Uczeni prześledzili zmiany siły pola magnetycznego i poziomu tlenu w atmosferze aż do czasów eksplozji kambryjskiej, w czasie której nagle pojawiło się wiele złożonych form życia. Istnienie korelacji pomiędzy siłą pola magnetycznego, a poziomem tlenu sugeruje, że oba te zjawiska mogą być reakcją na ten sam proces, na przykład na ruch kontynentów, uważa Benjamin Mills.
Naukowcy mają nadzieję, że uda im się prześledzić jeszcze dłuższy okres historii Ziemi. Chcą sprawdzić, czy znaleziona korelacja się utrzyma. Planują też poddać analizie inne pierwiastki niezbędne do istnienia życia, by przekonać się, czy i w ich przypadku widać taki sam schemat.
Źródło: Strong link between Earth’s oxygen level and geomagnetic dipole revealed since the last 540 million years, https://www.science.org/doi/10.1126/sciadv.adu8826
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.