Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Politechnika Białostocka odnawia zabytkowy odrzutowiec myśliwski Lim-5R. Brakujące elementy są drukowane
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Ciekawostki
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Start-up HEMAWI opracował innowacyjną klamrę, która znajdzie zastosowanie w branżach wykorzystujących pasy bezpieczeństwa. Umożliwia ona uwolnienie się jednym ruchem z zaciętych pasów. Analizę i badania wytrzymałościowe przeprowadzili specjaliści z Politechniki Białostockiej (PB).
Nowa klamra może uratować wiele osób
Obecnie z zaciętych pasów można zostać awaryjnie uwolnionym jedynie za pomocą noża do cięcia pasów. Jak podkreślono na stronie PB, innowacyjne rozwiązanie ma za zadanie zastąpić obecnie stosowane klamry, które w zasadzie nie uległy zmianie od około 50 lat.
Należy podkreślić, że klamry nie można rozpiąć przypadkowo, bo konieczne jest użycie pewnej siły.
Pomoc naukowców
Firma HEMAWI zgłosiła się do udziału w projekcie „Platforma startowa dla nowych pomysłów – Hub of Talents 2”. Jednym z jego partnerów jest PB. Start-up przekazał tutejszym naukowcom poglądowe modele.
Dr inż. Paweł Dzienis udoskonalił model i wykonał dokumentację techniczną, która stała się podstawą dla uproszczonego modelu wynalazku (uwzględniał on jedynie komponenty przenoszące obciążenie).
Za kolejny etap prac odpowiadał dr inż. Hubert Grzybowski, który przed badaniami na maszynie wytrzymałościowej wykonał analizę wytrzymałościową. Jak tłumaczył, pozwoliła ona zobrazować, w których miejscach wynalazek mógłby być narażony na zniszczenie. Przygotowałem odpowiednią siatkę, upraszczając model, żeby można było przede wszystkim przyjrzeć się wynikom i odnieść je do zachowania prototypu w maszynie niszczącej.
Badania wieńczące prace zrealizował mgr inż. Wojciech Grodzki. Prowadził je do chwili, w której pas bezpieczeństwa zostaje zniszczony, a zapięcie jest nadal nienaruszone. Okazało się, że podczas testów klamra przeniosła obciążenie ok. 7.000 N.
Odkształcenie, które powstało podczas badań wytrzymałościowych na maszynie w laboratorium, pokryło się z wynikami otrzymanymi z analizy numerycznej - cieszy się dr inż. Grzybowski.
HEMAWI dysponuje 2 prototypami klamry: jeden uzyskano na drukarce 3D, drugi, metalowy, stworzono w oparciu o poprawione modele 3D.
Ochrona patentowa i poszukiwania inwestora
Zgłosiliśmy trzy nasze rozwiązania w Europejskim Urzędzie Patentowym. Procedura jeszcze trwa. W II kwartale 2023 r. będziemy musieli wybrać kraje docelowe, w których chcemy ochronę. To wiąże się, niestety, z kosztami na poziomie 350-450 tys. zł za wszystkie zgłoszenia, dlatego staramy się pozyskać pierwszego inwestora – opowiada Mateusz Wiśniewski z HEMAWI.
Ponieważ wymagana jest certyfikacja całych systemów pasów do każdego modelu samochodu, obecnie w grę wchodzi wyłącznie model sprzedaży B2B. Dlatego też start-up kieruje swoje rozwiązanie do firm produkujących np. fotele samochodowe, które i tak muszą je certyfikować, więc mogłyby to zrobić wraz z pasami wyposażonymi w innowacyjną klamrę. Dodatkowo start-up podejmuje próby dotarcia do firm od systemów pasów i innych podzespołów motoryzacyjnych, co, niestety, nie jest łatwe - podkreślono w relacji PB.
HEMAWI chce rozbudować zespół. Szuka również dotacji na rozwój. Plany na najbliższą przyszłość to, jak wspomniano wcześniej, znalezienie klienta produkującego systemy pasów, ew. dotarcie do dużych koncernów motoryzacyjnych, a także dokończenie procedury patentowej. Firma wspomina też o własnej produkcji klamer. Chętni będą mogli wspomóc start-up na platformie Beesfund.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Podczas rekreacyjnego nurkowania w czasie urlopu Szczepan Skibicki, pracownik Muzeum Wojska w Białymstoku, znalazł średniowieczny miecz. Prawdopodobnie jest to miecz z Rusi Kijowskiej z X w. Jak podkreślono we wpisie Muzeum na Facebooku, w oczy rzucają się bogaty warsztat wytwórcy, a także materiał bardzo dobrej jakości.
Jak tylko zdałem sobie sprawę z tego, czym może być przedmiot, który mam przed sobą, niezwłocznie go wydobyłem i zabezpieczyłem, aby przekazać do Muzeum Wojska w Białymstoku. Odkrycie zostało także niezwłocznie zgłoszone do Podlaskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków oraz Miejskiego Konserwatora Zabytków, a o konsultację archeologiczną poprosiliśmy archeologów z Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
W komunikacie Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Białymstoku ujawniono, że oprócz miecza znaleziono fragmenty ceramiki, gwoździe i inne drobne elementy metalowe.
Muzeum nie ujawnia miejsca dokonania znaleziska (wiadomo, że miało to miejsce w województwie podlaskim). Na stanowisku planowane są bowiem pogłębione prace archeologiczne; wezmą w nich udział także archeolodzy podwodni.
Nie wiemy, czy to jest jednostkowy przypadek, czy jest tam więcej artefaktów. Takie cuda zdarzają się w muzeum raz na 40 lat, bowiem ponad 40 lat temu, przy pogłębianiu rzeki Supraśl, [...] też odnaleziono miecz wczesnośredniowieczny z XI wieku, który do tej pory znajduje się w naszych zbiorach - mówił na wtorkowej konferencji cytowany przez PAP dyrektor Muzeum Wojska Robert Sadowski.
Szczepan Skibicki wyjaśnił, że miecz znajdował się w takim miejscu, że trzeba go było wydobyć, bo dalsze przebywanie tam groziło zniszczeniem broni. Aby zabezpieczyć miecz przed działaniem powietrza, zabytek umieszczono w wodzie destylowanej.
Obecny na konferencji Aleksander Piasecki z Muzeum Podlaskiego w Białymstoku dodał, że jest to miecz w typie wikińskim, który datuje się prawdopodobnie na X w. Już teraz widać na głowicy miecza ślady bardzo rzadkiego zdobienia, miecz jest najpewniej wykonany z bardzo dobrej jakościowo stali, bądź w Nadrenii, bądź na Kijowszczyźnie.
Piasecki przedstawił 3 hipotezy na temat tego, w jaki sposób miecz trafił w miejsce, gdzie znalazł go Skibicki. Po pierwsze, w grę wchodzi rozmycie grobu. Po drugie, ktoś mógł go zgubić podczas potyczki przy przeprawie. Po trzecie, niewykluczone, że wrzucono go do rzeki w ramach obrzędów.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Ruszyła organizowana przez Politechnikę Białostocką Międzynarodowa Letnia Szkoła Grzybów 2022 (International Mushroom Summer School 2022, IMSS 2022). Specjaliści przybliżą młodym naukowcom bogactwo gatunków grzybów, a także nauczą, jak prawidłowo pozyskiwać oraz (oznaczać) identyfikować materiał grzybowy do badań naukowych.
Zespół organizacyjny tworzą: Marek Wołkowycki, dr Eugene Yurchanka, dr Marcin Stocki, mgr inż. Urszula Waszczuk, mgr inż. Sylwia Lewsza oraz inż. Konrad Wilamowski.
IMSS 2022 potrwa od 20 do 24 czerwca. W wydarzeniu bierze udział 19 doktorantów i 3 nauczycieli akademickich z 14 krajów: Nigerii, Gruzji, Serbii, Ukrainy, USA, Szwecji, Beninu, Włoch, Armenii, Kosowa, Macedonii, Turcji, Estonii i Czech.
Przyjeżdżają tutaj uczyć się od nas i naszych [zaproszonych] specjalistów poznawania Puszczy Białowieskiej, prawidłowego pozyskiwania materiału, oznaczania, czyli identyfikacji, prawidłowych czynności w laboratorium. Uczestnikami są doktoranci, których temat pracy doktorskiej jest związany z grzybami - opowiada dr Ewa Zapora.
Szkołę zainaugurowało spotkanie z prof. dr. hab. inż. Sławomirem Bakierem, dyrektorem Instytutu Nauk Leśnych. Od 21 czerwca IMSS 2022 przenosi się do Centrum Naukowo-Badawczego w Hajnówce.
Program Szkoły jest naprawdę bogaty. Gościmy pana profesora Jordana Zjawionego z Uniwersytetu w Mississippi, który opowie o badaniach grzybów psychoaktywnych. Profesor Maja Karaman z Uniwersytetu w Nowym Sadzie [Univerzitet u Novom Sadu] przedstawi informacje o nowych innowacyjnych biomateriałach pochodzenia grzybowego. Profesor Omoanghe Isikhuemhen z North Carolina A&T State University wyjaśni, w jaki sposób grzyby mogą być suplementem diety u zwierząt. Profesor Lusine Margaryan z Armenii opowie [zaś] o ochronie grzybów makroskopowych, czyli widzialnych gołym okiem i o właściwościach medycznych tych grzybów z perspektywy Armenii - wymienia dr Zapora.
Prof. Zjawiony podkreśla, że grzechem byłoby niezajmowanie się bioróżnorodnością i bogactwem grzybów Puszczy Białowieskiej. Cieszy go fakt, że tak wielu młodych ludzi z całego świata chce wziąć udział w spotkaniach IMSS. Chętnie naprowadzę ich na właściwy tor, jeśli są zainteresowani grzybami.
Warto przypomnieć, że naukowcy z PB odkryli we współpracy ze specjalistami z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, że ekstrakt z korzeniowca sosnowego (Heterobasidion annosum) może być aktywnym składnikiem leku przeciwnowotworowego (żywotność komórek raka jelita grubego jest ograniczana przy jednoczesnej niskiej toksyczności w stosunku do zdrowych komórek). Wynalazek pt. „Ekstrakt z grzyba poliporoidalnego, kompozycja zawierająca taki ekstrakt oraz jego zastosowanie” został doceniony i badacze otrzymali patent RP.
To jest pierwszy krok i należałoby teraz zobaczyć, jakie związki chemiczne są odpowiedzialne za takie działanie. A może metodami chemicznymi udałoby nam się zmodyfikować i zminimalizować toksyczność tego grzyba? Należałoby sprawdzić oddziaływanie tych samych ekstraktów na inne nowotwory i wtedy dopiero koncentrować badania na wybranych organizmach - sugeruje prof. Zjawiony.
Drugiego dnia Szkoły koordynatorka przedsięwzięcia, dr Zapora, opowie, jak działa i jak prowadzi badania Fungi Extract Bank - unikatowy zbiór ekstraktów grzybów tworzony na Politechnice Białostockiej.
Ze szczegółowym programem IMSS 2022 można się zapoznać tutaj.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Po kilku latach konserwacji na ASP w Krakowie do kościoła parafialnego św. Jakuba Apostoła w Rzykach (woj. małopolskie) powróciły inspirowane kompozycją Wita Stwosza z krakowskiego Ołtarza Mariackiego późnogotyckie rzeźby klęczącej Matki Bożej i podtrzymującego ją św. Jana Apostoła. Tworzą one wyrzeźbioną z twardego drewna (najprawdopodobniej dębiny) scenę Zaśnięcia NMP.
Wydaje się, że rzeźby trafiły do Rzyk z ważniejszej świątyni. Niewykluczone, że przeniesiono je z gotycką figurą tronującej Madonny z Dzieciątkiem z ok. 1400 r. i późnogotycką rzeźbą Matki Boskiej z Dzieciątkiem z początku XVI w.
Część większej kompozycji
Ks. dr Szymon Tracz, diecezjalny konserwator zabytków i sztuki sakralnej diecezji bielsko-żywieckiej, uważa, że figury z Rzyk stanowiły pierwotnie centralną część większej późnogotyckiej kompozycji ilustrującej scenę Zaśnięcia NMP, która prawdopodobnie zdobiła szafę retabulum skrzydłowego. Odchodzącej Maryi towarzyszyli zapewne również pozostali apostołowie. Niestety, ich postaci się nie zachowały. Według specjalisty, sposób kształtowania twarzy, układ szat i wzór ikonograficzny sugerują, że grupa powstała w latach 20. XVI w.
Wpływy Wita Stwosza
Wyraźnie widać tutaj echa słynnej kompozycji Wita Stwosza w centrum szafy krakowskiego Ołtarza Mariackiego, której to układ był długo powielany w kolejnych latach, czego przykładem jest chociażby scena Zaśnięcia NMP z ok. 1500 roku, zdobiąca dawny ołtarz główny w konkatedrze żywieckiej, obecnie znajdująca się w bocznym ołtarzu różańcowym - wyjaśnia ks. dr Tracz.
Figury musiały powstać w miejscowym warsztacie snycerskim. Świadczy o tym m.in. sposób ukształtowania dłoni. Za tym, że rzemieślnik znał krakowski pierwowzór i twórczość Wita Stwosza, przemawia [też] nieznacznie wywinięta podszewka w płaszczu św. Jana, będąca daleką reminiscencją słynnej Stwoszowskiej tzw. małżowiny usznej, wg której mistrz kształtował fałdy szat u swoich postaci. Manierę tę naśladowali później także inni artyści na przełomie XV i XVI wieku.
Przedstawiona scena Zaśnięcia mogła się rozgrywać we wnętrzu mieszkalnym
Maryja ma lekko pochyloną głowę, zamknięte oczy i dłonie skrzyżowane na piersi. Na jej dojrzałej twarzy maluje się spokój i poddanie woli Bożej. Układ jej postaci przywołuje na myśl scenę Zwiastowania, w której Boża Matka z pokorą przyjmuje wolę Bożą. Stojący z tyłu św. Jan Ewangelista ma bolejącą twarz (smutek podkreślono opadającymi kącikami ust) i oburącz podtrzymuje Maryję. Ponieważ draperie szat przedstawionych postaci opadają na posadzkę, dyrektor Muzeum Diecezjalnego w Bielsku-Białej podejrzewa, że miejscem wydarzenia mogło było wnętrze mieszkalne, a nie np. szczyt Golgoty.
Rekonstrukcja polichromii
Ponieważ oryginalna polichromia się nie zachowała, trzeba było ją zrekonstruować. Było to możliwe dzięki szczątkowym fragmentom ocalałym w niektórych partiach figur, które były wielokrotnie przemalowywane. Oryginalnie szaty były srebrzone z kładzionym na nich barwnym laserunkiem - wyjaśnia ks. dr Tracz.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
W Stambule rozpoczęła się renowacja Kolumny Wężowej, jednej z najstarszych budowli w mieście. Kolumna powstała równo 2500 lat temu w Delfach, a obecnie stoi na terenie dawnego hippodromu w Konstantynopolu, nieistniejącego już toru wyścigowego dla koni i rydwanów. Ustawiono ją przed 1700 laty z polecenia Konstantyna Wielkiego. Kolumna nie wygląda już tak okazale, jak w starożytności, a odpowiedzialny ma być za to turecki sułtan lub pijany polski ambasador. To jednak, jak dowodzi profesor Gościwit Malinowski, tylko fake news z XVIII wieku.
W monografii Hellenopolonica. Miniatury z dziejów polsko-greckich profesor Malinowski tak opisuje dzieje niezwykłego zabytku: Po zwycięskiej bitwie pod Platejami (479 r. p.n.e.) Grecy ofiarowali Apollonowi w Delfach niezwykłe wotum. Była to mierząca 8 metrów kolumna, składająca się z trzech splecionych węży, których głowy rozchodziły się od siebie, tworząc trójnóg, na którym ustawiono złotą czarę. Czarę tę zrabowali Fokejczycy już podczas III wojny świętej w 345 r. p.n.e., kolumna zachowała się natomiast w Delfach bez jakiegokolwiek uszczerbku, aż w 324 r. cesarz Konstantyn polecił przenieść ją do swej nowej stolicy. W Konstantynopolu ustawiono ją na hippodromie, gdzie stoi do dziś. Mierzy sobie jednak już tylko 6 metrów, utraciła wężowe głowy. Jedna z odpadniętych głów znajduje się obecnie w muzeum archeologicznym w Stambule.
Jak kolumna utraciła głowy? Polski uczony przytacza trzy wersje wydarzeń, które znajdziemy w historycznych dokumentach. Dwie sensacyjne i jedną zwyczajną.
Pod koniec XVI wieku pojawiła się informacja, jakoby szczękę jednej z głów miał osobiście utrącić buzdyganem Mehmet Zdobywca po zajęciu Konstantynopola w 1453 roku. Kolejne wersje legendy wspominają a to o wielkim wezyrze, a to o którymś z sułtanów, działającym prawdopodobnie pod wpływem alkoholu. Na początku XVIII wieku pojawia się zaś relacja francuskiego podróżnika, który mieszkał w Stambule. Aubry de La Mottraye zanotował, że jeszcze w 1699 widział kolumnę z trzema głowami, a w następnym roku głowy ściął pijany polski ambasador Rafał Leszczyński, ojciec późniejszego króla Stanisława Leszczyńskiego. W legendarnych przekazach pijany sułtan odłamujący szczękę jednej z głów w jakiś sposób stał się pijanym polskim ambasadorem ścinającym trzy wężowe głowy.
Najbardziej jednak prawdopodobna jest relacja z kroniki Nuṣretname. Jak czytamy w „Hellenopolonica” autor kroniki odnotował, że w nocy w czwartek ósmego dnia miesiąca, w czasie wieczornej modlitwy, wszystkie trzy brązowe węże na Hippodromie, które stały mocno przez 1500 lat, złamały się razem przy swych szyjach i spadły na ziemie; nie ma żadnej możliwości, że zostały uderzone i zniszczone, ponieważ w owym czasie nie było nikogo w pobliżu.
Wracając jednak do samego niezwykłego zabytku, tureccy konserwatorzy zapowiadają, że prace powinni zakończyć w ciągu miesiąca. Chcą naprawić pęknięcia na kolumnie, wyczyścić ją i poprawić jej otoczenie. Kolumna Wężowa to najważniejszy w Stambule zabytek z brązu, mówi główna architekt Irem Bülbül z Dyrektoriatu Zasobów Kulturowych i przypomina, że jedna z odłamanych głów została znaleziona podczas wykopalisk archeologicznych w XIX wieku i obecnie znajduje się w miejskim Muzeum Archeologicznym.
Kolumna znajduje się poniżej poziomu obecnego placu Sultanahmet. Stoi ona na oryginalnym podłożu hippodromu. Prace konserwatorskie rozpoczną się od oczyszczenia i odsłonięcia podłoża, otoczenia i poprawienia zabezpieczającego kolumnę płotu. Następnie specjaliści zajmą się samą kolumną, zabezpieczą ją przed korozją i postarają się zachować oryginalną patynę.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.