Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Utraciliśmy 90% średniowiecznych manuskryptów z opowieściami rycerskimi i heroicznymi

Rekomendowane odpowiedzi

Świat utracił zdecydowaną większość dokumentów z opowieściami heroicznymi i rycerskimi, wynika z najnowszych badań. Międzynarodowy zespół naukowy wykorzystał modele używane w ekologii do oszacowania poziomu strat oraz zachowania cennych artefaktów i opowieści z różnych krajów i kultur. Wyniki badań zostały opublikowana na łamach Science.

Fikcja narracyjna była niezwykle ważnym składnikiem średniowiecznej kultury. Do dzisiaj na naszą wyobraźnię i kulturę wpływają opowieści o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu, obecne w literaturze, kinie czy grach komputerowych, a oparte na sagach seriale o wikingach biją rekordy popularności. Przed rozpowszechnieniem się ruchomej czcionki większość tych opowieści było zapisywanych w manuskryptach, które w niektórych regionach – jak Islandia czy Irlandia – były rozpowszechnione również w epoce nowożytnej.

Średniowieczne manuskrypty są dla nas obecnie świadkami tamtych czasów i nośnikami tamtych opowieści. Teksty mogły przetrwać w formie nietkniętych kodeksów, ale wiele z nich istnieje wyłącznie we fragmentach.

Wiele pergaminowych ksiąg zostało zniszczonych w procesie ich recyklingu. Materiał wykorzystywano, by zapisać na nim nowe teksty, dzielono na fragmenty, którymi wzmacniano okładki książek, pudełka czy... mitry biskupie.

Powstaje pytanie, ile ze średniowiecznych ksiąg zachowało się do naszych czasów. Dotychczas próbowano na nie odpowiedzieć badając m.in. średniowieczne katalogi. Na podstawie tych badań stwierdzono, że – w przypadku Świętego Cesarstwa Rzymskiego – do czasów dzisiejszych dotrwało około 7% manuskryptów, ale w przypadku szczególnie ważnych i cennych kodeksów odsetek zachowanych dokumentów wynosi około 20%. Jednak takie szacunki obarczone są poważnym błędem. Zależą one bowiem od stanu zachowania samych katalogów. A zachowały się te, które były dobrze chronione, zatem znajdowały się w ważnych miejscach, jak klasztory czy dwory królewskie. Tutaj musimy brać jeszcze pod uwagę fakt, że w takich miejscach gromadzono dzieła, które były uważane za ważne czy cenne. Brak tam więc informacji o mało znaczących manuskryptach.

Grupa naukowców z Danii, Belgii, Holandii, Islandii, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Irlandii i Tajwanu – w tym nasza rodaczka, doktor Katarzyna Anna Kapitan z Uniwersytetu w Oksfordzie – postanowiła na gruncie teorii informacji potraktować średniowieczne manuskrypty jak różne gatunki i zastosować do nich metody badawcze opracowane na potrzeby ocen populacji na podstawie obserwowanych przedstawicieli gatunku. Jeśli potraktujemy dostępne informacje o średniowiecznych manuskryptach jako dane o ich występowaniu, będziemy mogli zastosować do nich modele używane do oceny gatunków, które wyginęły, szacując w ten sposób liczbę utraconych manuskryptów, czytamy na łamach Science.

Uczeni zebrali więc informacje o zachowanych opowieściach heroicznych i rycerskich z sześciu europejskich obszarów, trzech wyspiarskich (irlandzkiego, islandzkiego i angielskiego) oraz trzech kontynentalnych (holenderskiego, francuskiego i niemieckiego).

Analiza wykazała, że średnio zachowało się 68,3% utworów i 9% dokumentów, w których je spisano. Strata aż 90% manuskryptów oznacza olbrzymią stratę dziedzictwa kulturowego i różnorodności opowieści rycerskich i heroicznych. Naukowcy ocenili, że w średniowieczu musiało istnieć około 1170 oryginalnych opowieści, z czego do naszych czasów przetrwało 799. A zidentyfikowanych 3648 dokumentów to niewielka próbka z istniejących wówczas około 40 614.

Widoczne są też wyraźne różnice regionalne. O ile z opowieści angielskich przetrwało zaledwie 38,6%, to tradycja niemiecka zachowała 79% swoich opowieści. Holendrom i Francuzom udało się zachować znacznie mniej niż Niemcom. Rekordzistami są tutaj Islandczycy i Irlandczycy. Ci pierwsi zachowali 77,3% opowieści i 16,9% dokumentów, a w tradycji kultury irlandzkiej zachowało się 81% opowieści i 19,2% dokumentów. Tutaj dobrze widać przepaść dzielącą blisko położone geograficznie Irlandię i Anglię. Z angielskich dokumentów zachowało się bowiem zaledwie 4,9%.

Co interesujące, wyniki analiz dla dokumentów i opowieści wykazują analogię z wynikami analiz dla gatunków roślin i zwierząt. Wyspy są bowiem znane z tego, że mimo posiadania niewielkiej jak na ich powierzchnię liczby gatunków, występuje tam większe bogactwo gatunków endemicznych niż na kontynentach. I więcej takich gatunków zostaje zachowanych. To spostrzeżenie może zaś skłaniać do stwierdzenia, że skoro wyspy lepiej zachowują swoje ekosystemy biologiczne, może być to też prawdą dla ekosystemów kulturowych.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoda że nie napisali ile utracono polskich. Mimo - naszej rodaczki w składzie grupy.
Wynik byłby dużo bardziej szokujący.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po 3 latach specjalistycznych prac naukowcy z University of Cambridge zbadali, zdigitalizowali i udostępnili fragmenty rzadkiego średniowiecznego bestsellera z cyklu o czarodzieju Merlinie. Niezwykły XIII-wieczny manuskrypt został znaleziony w 2019 roku w Cambridge University Library w okładce XVI-wiecznego rejestru. Suite Vulgate du Merlin to część starofrancuskiego Cyklu Wulgaty, zwanego też Lancelot-Graal.
      Cykl Wulgaty powstał na początku XIII wieku. To kompilacja pięciu romansów napisanych w latach 1220–1240. Najstarsza i najbardziej obszerna część to Lancelot en prose, opowiadająca historię Lancelota i innych rycerzy króla Artura. Później dodano La Queste del saint graal traktujący o poszukiwaniu św. Graala oraz La Mort le roi Artu, historię zniszczenia królestwa Artura. Natomiast przed Lancelota dodano L'Estoire del saint graal, wczesną historię Graala i L'Estoire de Merlin, wczesną historię królestwa Artura. Każda z tych historii stanowi niezależną część i każda istniała w wielu wersjach.
      Obecnie znamy mniej niż 40 zachowanych manuskryptów Suite Vulgate du Merlin. Ten właśnie odkryty datowany jest na lata 1275–1315. W XVI wieku manuskrypt został wykorzystany do wykonania okładki księgi, w której odnotowywany składniki majątku Huntingfield Manor, należącego z rodziny Vanneck z Heveningham. Średniowieczny manuskrypt został podarty, pozginany i przymocowany do oprawy, przez co jego odczytanie, zbadanie i potwierdzenie pochodzenia było niezwykle trudne.
      Osobą, która jako pierwsza rozpoznała, z jak ważnym dziełem mamy do czynienia, jest doktor Irène Fabry-Tehranchi. Początkowo myślałam, że to XIV-wieczna opowieść o Sir Gawainie, jednak bardziej szczegółowe badania ujawniły, że to kontynuacja starofrancuskiej Vulgate du Merlin, innego i niezwykle ważnego tekstu arturiańskiego, cieszy się uczona. Jako, że mamy tutaj do czynienia z manuskryptem, jest to dzieło niepowtarzalne. Praktycznie każdy manuskrypt jest czymś unikatowym, a wyjątkowe cechy pozwalają na śledzenie rozwoju tekstu. Na przykład widzimy tutaj niewielkie błędy, jak użycie imienia „Dorilas” zamiast „Dodalis”. Dzięki nim uczeni mogą zbadać, jakie relacje łączą poszczególne zachowane manuskrypty.
      Sposób zdobień manuskryptu, inicjały w kolorach czerwonym i błękitnym pozwoliły datować dokument na koniec XIII i początek XIV wieku. Całość spisana jest w języku starofrancuskim, który po normańskim podboju był językiem angielskiego dworu i arystokracji. Fragment historii z manuskryptu przeznaczony był dla szlachetnie urodzonych odbiorców, w tym kobiet.
      Manuskrypt opowiada dwa kluczowe epizody z końca Suite Vulgate du Merlin. Pierwsza część to opis zwycięstwa sił chrześcijańskich nad Sasami w bitwie pod Cambénic, gdzie sir Gawain – zbrojny w Excalibur – wraz z braćmi i ojcem, królem Lothem, walczy z saskimi królami Dodalisem, Moydasem, Oriancésem i Brandalusem. Drugi ustęp ma miejsce podczas uroczystości z okazji Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Na dworze Artura zjawia się Merlin przebrany z harfistę. Moment ten pokazuje nadprzyrodzone umiejętności czarodzieja oraz jego znaczenie jako doradcy króla. I gdy radowali się biesiadą, a seneszal Kay przyniósł pierwsze danie królowi Arturowi i królowej Ginewrze, zjawił się najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek widziano w krajach chrześcijańskich. Odziany był w jedwabną tunikę przewiązaną jedwabnym pasem, zdobioną złotem i kamieniami szlachetnymi, które tak błyszczały, że oświetliły całą komnatę.
      Konserwatorzy z Cambridge podjęli decyzję, by nie usuwać manuskryptu z oprawy. Zwykle się to robi, jednak tutaj próba usunięcia wiązałaby się z poważnym ryzykiem uszkodzenia manuskryptu. Ponadto eksperci chcieli zachować XVI-wieczną oprawę, która równie stanowi zabytek i może być przedmiotem specjalistycznych badań nad oprawianiem ksiąg z tego okresu. Amélie Deblauwe, Błażej Mikuła i Maciej Pawlikowski z uniwersyteckiego Laboratorium Obrazowania Dziedzictwa Kulturowego (Cultural Heritage Imaging Laboratory, CHIL) oraz Jennifer Murray z Wydziału Konserwatorskiego Biblioteki Uniwersyteckiej zdecydowali się na próbę wirtualnego rozwinięcia i odczytania manuskryptu. Wykorzystali techniki obrazowania multispektralnego, tomografii komputerowej i modelowania trójwymiarowego. Uzyskali setki cyfrowych fragmentów obrazów, które cierpliwe złożyli razem i w ten sposób stworzyli obraz tego, jak manuskrypt mógł wyglądać, gdyby został fizycznie rozwinięty.
      Jeszcze na początku bieżącego wieku takie działania były niemożliwe. Również i dzisiaj są to nowatorskie metody. Nasz projekt to nie tylko kwestia odczytania jednego tekstu. Przyczyniamy się do rozwoju metodologii, którą można wykorzystać przy innych manuskryptach. Biblioteki i archiwa na całym świecie zmagają się z podobnymi problemami, gdy znajdują delikatne teksty wykorzystane do wykonania opraw. Nasze badania stanowią wzór dla nieinwazyjnych metod badawczych, stwierdzają ich autorzy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wieś Trójca to jedna z najstarszych osad w dzisiejszym powiecie sandomierskim. W średniowieczu była ważnym punktem na tamtejszej sieci dróg. Zdaniem niektórych badaczy, mogła ona dać początek Zawichostowi. Tak czy inaczej, z czasem utraciła znaczenie na jego rzecz, a w 1954 roku stała się częścią Zawichostu. Jednak w środowisku archeologicznym o wsi zrobiło się głośno w latach 30. XX wieku. Wtedy bowiem na jej terenie przypadkowo odkryto skarb srebrnych monet. A kilka dni temu trafiono na kolejny – czwarty już – skarb w Zawichoście-Trójcy.
      Ten z lat 30. składał się z co najmniej 900 monet, przede wszystkim denarów krzyżowych saskich i polskich oraz denarów niemieckich i węgierskich. Został on zakopany po 1063 roku w dwóch glinianych naczyniach.
      Na kolejne odkrycie trzeba było czekać niemal 100 lat. W 2021 roku członkowie Nadwiślańskiej Grupy Poszukiwawczej Stowarzyszenia Mieszkańców Gminy Annopol „Szansa” znaleźli gliniane naczynie, a w nim 1900 monet, wybitych przede wszystkim przez synów Bolesława Krzywoustego – Władysława Wygnańca i Bolesława Kędzierzawego. W skarbie – ukrytym po 1165 roku –znajdowały się też pojedyncze monety Bolesława Krzywoustego, Bolesława Śmiałego i denary krzyżowe.
      W związku z odkryciem tego skarbu, jeszcze w tym samym roku do badań przystąpili naukowcy z Instytutu Archeologii UMCS wspomagani przez Stowarzyszenie „Szansa” i Stowarzyszenie „Wspólne Dziedzictwo” z Opatowa. Efektem ich prac było znalezienie 3. skarbu. Było to 58 monet i siekańców (fragmentów monet), ukrytych na początku XI wieku. To głównie monety niemieckie: denary krzyżowe, denary Ottona III, Ottona i Adelajdy i Henryka Świętego. Ponadto zidentyfikowano pojedyncze monety czeskie, arabskie i angielskie (Æthelreda II). W tym jednak przypadku nie wiadomo, jak skarb został schowany. Prowadzone w tym miejscu prace rolnicze spowodowały, że był on rozproszony na kilku metrach kwadratowych.
      Jakby tego było mało, w latach 2021–2024 znaleziono niemal 500 pojedynczych monet wczesnośredniowiecznych, setki zabytków z żelaza, kamienia, szkła, kości i fragmenty naczyń glinianych z XI–XIII wieku. Wśród bardziej interesujących znalezisk jest unikatowa bulla książęca czy grociki z jednej z najważniejszych bitew XIII wieku.
      Kolejnego odkrycia – 4. już skarbu – dokonano kilka dni temu w pasie drogowym przebiegającej przez Trójcę remontowanej drogi wojewódzkiej. Nadwiślańska Grupa Poszukiwawcza Stowarzyszenia Mieszkańców Gminy Annopol „Szansa” znalazła 19 placków srebrnych o łącznej wadze niemal 700 g. Niewykluczone, że było ich więcej, jednak naczynie, w którym się znajdowały, zostało uszkodzone podczas niwelacji terenu. Część skarbu mogła zostać wywieziona wraz z ziemią. Na podstawie pozostałości naczynia stwierdzono, że nowo odkryty skarb pochodzi z I połowy XI wieku, został więc ukryty w tym samym czasie, co skarb 3.
      Najnowsze odkrycie jest wyjątkowe. O ile trzy pierwsze skarby składały się niemal wyłącznie z monet, tutaj mamy wyłącznie placki lanego srebra. Na niektórych widać ślady cięcia na mniejsze kawałki. Można przypuszczać, że to srebrny półsurowiec pochodzący z przetopionych monet lub złomu, który został ukryty przez odlewnika lub jubilera.
      Już wcześniejsze badania archeologiczne pokazały, że w XI wieku w Trójcy istniały warsztaty zajmujące się wytopem ołowiu i srebra. To zaś pokazuje, że Trójca była nie tylko osadą handlową, przez którą przebiegały szlaki łączące Bałtyk z Morzem Śródziemnym oraz wschodnią i zachodnią część Europy, ale również miejscem wyspecjalizowanej produkcji metalurgicznej.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas prac na berlińskim Molkenmarkt archeolodzy dokonali interesującego odkrycia. Znaleźli wyjątkowe figurki z białej gliny pochodzące z XV wieku oraz 188 glinianych relikwiarzy z XIV stulecia. Molkenmarkt zdradza kolejne tajemnice z historii Berlina. Równo przed czterema miesiącami informowaliśmy o znalezieniu tam japońskiego miecza, który może pochodzić jeszcze sprzed epoki Edo.
      Jednym z bardziej interesujących obiektów jest 11-centymetrowa figurka przedstawiająca świętą Katarzynę. Wykonana z białej gliny, pochodzi z połowy XV wieku  i zachowała się w stanie niemal nienaruszonym. Święta cieszyła się olbrzymią popularnością pod koniec średniowiecza, była patronką, pomagała w potrzebie. Starannie wykonana figurkę przedstawia Katarzynę z atrybutami jej męczeństwa – mieczem i kołem – w dłoniach. Wedle legendy ta 18-letnia dziewczyna krytykowała cesarza Maksencjusza za prześladowania chrześcijan. Została skazana na łamanie kołem, a gdy anioł zniszczył koło, męczennicę ścięto mieczem. Katarzyna ma na głowie koronę, które może być symbolem męczeństwa lub szlachetnego pochodzenia.
      Kolejna z interesujących figurek to Madonna z Dzieciątkiem, również z połowy XV wieku. Siedmiocentymetrowej figurce brakuje głowy. Widzimy Marię trzymającą w lewej ręce Jezusa. Prawą podaje mu prawdopodobnie jabłko.
      Archeolodzy znaleźli też duży depozyt XIV-wiecznych figurek ceramicznych. To fragmenty 188 figurek kobiecych, które na piersiach mają inkrustacje w kształcie medalionu. Część figurek ma na głowie koronę, część jej nie posiada. Oryginalnie figurki miały około 8 centymetrów wysokości. W trakcie badań stwierdzono, że inkrustacje wykonano z ludzkich kości. Wskazuje to, że figurki były relikwiarzami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W miejscowości Glotteral w południowo-zachodnich Niemczech niedaleko granicy z Francją i Szwajcarią znaleziono jeden z największych skarbów średniowiecznych monet. Odkrycia dokonano przypadkiem, a zawdzięczamy je spostrzegawczości jednego z mieszkańców, który na prośbę pracownika Państwowego Urzędu Ochrony Zabytków (LAD) przyglądał się pracom nad układaniem nowej rury z pobliżu basenu. Miał rozglądać się za fragmentami ceramiki. W pewnym momencie jednak zauważył w wykopie niewielkie metalowe przedmioty. Gdy dokładniej przyjrzał się wykopowi, zauważył ich więcej. Natychmiast poinformował więc LAD.
      Jeszcze tego samego dnia na miejsce przybyli archeolodzy, który znaleźli w wykopie około 1000 monet. W tym samym czasie ziemię wydobytą z wykopu przeczesywali trzej detektoryści certyfikowani przez LAD. Odkryli w niej niemal 600 kolejnych monet. Po oczyszczeniu zabytków, można było dokonać wstępnej oceny znaleziska.
      Okazało się, że monety pochodzą głównie z mennic w Breisach, Zofingen oraz Fryburga Bryzgowijskiego i zostały wybite około 1320 roku. Wśród nich znajdowało się też nieco monet z Bazylei, St. Gallen, Zurichu, Laufenburgu i Colmar.
      Bardziej szczegółowe badania monet pozwolą na lepsze poznanie obiegu pieniądza w Bryzgowii, działania tamtejszych mennic, handlu srebrem oraz działalności górniczej w Glotteral. Za wspomnianych 1600 monet można było w epoce kupić około 150 owiec.
      Stan zachowania monet wskazuje, że prawdopodobnie zakopano je wkrótce po wybiciu. Miejsce znalezienia zaś to dawna osada górników pracujących w kopalniach srebra u podnóża Schwarzwaldu.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...