Sign in to follow this
Followers
0

Znaleziona w Chinach zbroja sprzed 2700 lat przywędrowała z dalekiej Asyrii
By
KopalniaWiedzy.pl, in Humanistyka
-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
Chiny rozpoczęły największy na świecie program walki z inwazyjnym gatunkiem zagrażającym mokradłom. Wzdłuż wybrzeży Państwa Środka rozrasta się zielony najeźdźca – trawa z gatunku Spartina alterniflora. Rośnie na słonych mokradłach strefy pływowej i zagraża habitatom zagrożonych ptaków migrujących, zarasta kanały żeglugowe, niszczy farmy mięczaków. Chińskie władze twierdzą, że do 2025 roku pozbędą się 90% traw. To kolejny raz, gdy człowiek gorączkowo szuka rozwiązania problemów, które sam stworzył.
Zdaniem specjalistów pozbycie się inwazyjnych traw będzie ani łatwe, ani obojętne dla środowiska. Inwazyjne trawy będą wykopywane za pomocą koparek, zalewane i trute. Wszystkie te działania niosą ze sobą skutki uboczne. A koszty będą liczone w setkach milionów dolarów.
Spartina alterniflora pochodzi ze wschodnich wybrzeży Ameryki Północnej. Została sprowadzona do Chin w 1979 roku, by ustabilizować watty, osuszyć je i przeznaczyć pod uprawę. To się udało, ale trawa zaczęła się rozrastać i obecnie pokrywa 68 000 hektarów, a czynione przez nią szkody są znacznie większe niż uzyskane korzyści. Spartina zagłuszyła rodzimą roślinność, zdominowała ją, przez co miejscowe gatunki ptaków utraciły źródła pożywienia i ich liczebność spadła. Z tego samego powodu Spartina stała się największym zagrożeniem dla ptaków migrujących na chińskie wybrzeża.
Chiny już przeprowadziły mały pilotażowy program walki z inwazyjnym gatunkiem. Został on wdrożony w Chongming Dongtan National Nature Reserve. Spartina, celowo wprowadzona na teren rezerwatu w 2001 roku zrujnowała habitaty dziesiątków gatunków ryb i ptaków. W ramach walki z najeźdźcą wybudowano zaporę i zalano mokradła, by utopić trawę. W ten sposób z powierzchni 2400 hektarów wyeliminowano 95% populacji trawy, a rodzime gatunki zaczęły się odradzać. Pozostałe 5% usunięto ręcznie. Koszty takich działań były olbrzymie, wyniosły 150 milionów dolarów.
Tego typu lokalne działania nic jednak nie dają, bo Spartina alterniflora bardzo łatwo się rozprzestrzenia. Koniecznie stało się wdrożenie działań na skalę krajową. Eksperci wciąż jednak nie opracowali planu, który będzie skuteczny w różnych habitatach. W przypadku niektórych roślin inwazyjnych sprawdzało się wypuszczanie owadów, które je zjadają. Jednak dotychczas nie znaleziono takiego organizmu, który byłby skuteczny przeciwko Spartina w Chinach. Zalewanie mokradeł grozi pozbawieniem tlenu osadów dennych i zabiciem żyjących tam organizmów, niezbędnych do podtrzymania habitatów. Eksperci opowiadają się przeciwko takiemu rozwiązaniu. Proponowano też zagrzebanie traw w mule. To jednak grozi ubiciem osadów przez pracujące maszyny. Ponadto to strategia krótkoterminowa, gdyż trawa odrasta. Dobrze działają herbicydy, pod warunkiem, że są stosowane rok po roku, a to oznacza ciągłe zatruwanie środowiska. W Nowej Zelandii, gdzie trawa ta również stanowi problem, do wyszukiwania ocalałych – nawet pojedynczych roślin – wykorzystuje się drony i psy.
Eksperci uważają, że najlepiej sprawdzi się połączenie różnych metod. Nikt wcześniej nie próbował walczyć ze Spartina alterniflora na tak wielką skalę. Chiny staną się więc dla specjalistów wielkim poligonem doświadczalnym, dzięki któremu być może nauczymy się choć częściowo naprawić szkody, jakie wyrządziliśmy.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Gdy w 2008 roku CITES (Convention on International Trade in Endangered Species of Wild Fauna and Flora) zgodziła się na jednorazową sprzedaż w Chinach 108 ton kości słoniowej pochodzącej od zwierząt, które zmarły w sposób naturalny lub zostały legalnie zabite, obawiano się, że chińska opinia publiczna zacznie bardziej pozytywnie reagować na handel kością słoniową. Jednak badania przeprowadzone niedawno przez Yale University pokazały, że stało się wręcz przeciwnie.
Yufang Gao i jego zespół wykorzystali techniki uczenia maszynowego do przeanalizowania postawy chińskiej opinii publicznej odnośnie handlu kością słoniową. Ton doniesień chińskiej prasy stał się bardziej nieprzyjazny temu zjawisku, media bardziej skupiały się na przemycie oraz na rządowych wysiłkach na rzecz kontrolowania handlu, mówi Gao. Uczony od ponad dekady prowadzi badania dotyczące handlu kością słoniową. Na potrzeby ostatnich badań rozpoczął współpracę ze statystykiem Yuntianem Liu oraz międzynarodową grupą naukową i wspólnie przeanalizowali dotyczące kości słoniowej doniesienia chińskiej prasy z lat 2000–2021.
Naukowcy wykorzystali model statystyczny LDA (latent Dirichlet allocation) i za jego pomocą przeanalizowali 6394 doniesienia prasowe badając, w jaki sposób polityka wpłynęła na postawę opinii publicznej. LDA pozwala nam zidentyfikować i przeanalizować powtarzające się frazy. W tym przypadku były to wyrażenia często spotykane w doniesieniach o kości słoniowej, takie jak „przemyt”, „celnicy”, „Afryka”, „zagrożony” czy „zwierzę”, mówi Liu.
Naukowców szczególnie interesował wpływ decyzji CITES z 2008 roku oraz wprowadzony w 2016 roku w Chinach zakaz sprzedaży kości słoniowej. Naukowcy badali, w jaki sposób wydarzenia te wpłynęły na opinię publiczną odnośnie kultury i sztuki związanej z kością słoniową, wysiłków na rzecz ocalenia słoni czy przestępczości z nią powiązanej.
Ku zaskoczeniu naukowców okazało się, że decyzja CITES spowodowała, iż opinia publiczna zmieniła swój stosunek do handlu kością słoniową na bardziej negatywny. Z kolei po wprowadzeniu zakazu z 2016 roku opinia zmieniła się na bardziej pozytywną. Gao uważa, że zakaz zwrócił większą uwagę na wykorzystywanie kości słoniowej w kulturze i sztuce, powodując, że materiał ten wydał się bardziej pożądanym.
Naukowcy mówią, że ich badania pokazują, iż potrzebne jest bardziej zróżnicowane podejście do kwestii opinii publicznej, mediów i polityki. Monitorując media piszące o dzikiej przyrodzie i wysiłkach na rzecz jej ocalenia, możemy szybciej reagować na problemy i zagrożenia, uważają naukowcy.
Słonie, zarówno afrykańskie jak i azjatyckie, są gatunkami zagrożonymi. Tylko w latach 1979–1989 liczba słoni afrykańskich zmniejszyła się z 1,3 miliona do 600 tysięcy. Obecnie żyje nieco ponad 400 tysięcy słoni afrykańskich, a afrykańskie słonie leśne są krytycznie zagrożone. W 2013 roku przy życiu pozostało mniej niż 30 000 osobników. Szacuje się, że w przeszłości w Afryce żyło 10 milionów słoni. Zagrożone są też słonie azjatyckie. Pozostało ich mniej niż 52 000.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Naukowcy z Uniwersytetu Nauki i Technologii Chin w Hefei poinformowali o bezprzewodowym przekazaniu informacji o czasie i częstotliwości zegara optycznego na odległość ponad 100 kilometrów. To zaś umożliwi synchronizowanie i monitorowanie optycznych zegarów atomowych tam, gdzie nie można ich połączyć za pomocą światłowodów. Nowa technika będzie miała olbrzymie znaczenie dla metrologii, nawigacji czy systemów pozycjonowania, a także dla poszukiwania ciemnej materii czy testowania teorii względności.
Optyczne zegary atomowe składają się z trzech głównych elementów. Tworzą go atomy lub jony, które przechodzą pomiędzy poziomami energetycznymi z dobrze zmierzoną i stabilną częstotliwością odpowiadającą częstotliwości promieniowania optycznego spektrum elektromagnetycznego. To one stanowią wzorzec atomowy. Drugim elementem jest niezwykle precyzyjny laser. Częstotliwość emitowanego przezeń światła jest dopasowana do różnicy energetycznej pomiędzy poziomami w atomach tworzących wzorzec atomowy. Pomiar odbywa się poprzez zliczanie zmian pola elektromagnetycznego w świetle laserowym.
Jednak częstotliwość drgań znacznie wykracza poza możliwości elektroniki. Dlatego też rolę przekładni, która zlicza poszczególne drgania, pełni optyczny grzebień częstotliwości, czyli mówiąc wprost, laser femtosekundowy. Emituje on serię niezwykle krótkich – liczonych w femtosekundach – impulsów, spełniających rolę podziałki. Jest ona synchronizowana z częstotliwością światła lasera dopasowanego do wzorca atomowego. Uzyskanie naprawdę precyzyjnych pomiarów czasu wymaga jednak ciągłego porównywania czasu z co najmniej dwóch zegarów atomowych.
Janwei Pan kierował zespołem, który przesłał dane pomiędzy systemem odbiorczym a zegarem atomowym na odległość 113 kilometrów. Po 10 000 sekund okazało się, że różnice między oboma systemami wynosiły mniej nią 4x10-19, co oznacza, że bezprzewodowego porównania czasu zegarów atomowych można dokonać z dokładnością 1 sekundy na 100 miliardów lat.
Nasza praca otwiera drogę do porównywania czasów zegarów atomowych znajdujących się na satelitach z zegarami atomowymi na Ziemi, mówi Pan. Jego zdaniem w przyszłości będą mogły powstać całe sieci zegarów optycznych, łączące pomiędzy sobą zegary znajdujące się na satelitach, zegary na satelitach z zegarami naziemnymi oraz zegary naziemne pomiędzy sobą. Chińczycy przygotowują się teraz do przeprowadzenia eksperymentów, w ramach których chcą sprawdzić przekazywanie danych z zegarów atomowych zarówno pomiędzy satelitami, jak i pomiędzy satelitami a Ziemią. Mamy nadzieję, że niestabilność takiego systemu nie przekroczy 5x10-18 w ciągu 10 000 sekund, mówi Pan. Satelita, który posłuży tym eksperymentom, ma zostać wystrzelony w 2026 roku.
Chińscy naukowcy wykorzystali podczas swoich badań technologie opracowane na potrzeby chińskiego satelity Micius, który generuje kwantowo splątane pary fotonów. Służy on do badań nad bezpiecznym przesyłaniem informacji kwantowej. Zaangażowany jest w nie wybitny polski uczony, profesor Artur Ekert, jeden z twórców kryptografii kwantowej.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Pod jednym z domów we wsi Başbük w południowo-wschodniej Turcji dokonano niezwykłego odkrycia. Znaleziono tam podziemny kompleks z nowoasyryjskiej epoki żelaza z niezwykle interesującą sztuką naskalną. Nieukończone dzieło przedstawiające procesję bogów pokazuje proces stapiania się różnych kultur.
W 2017 roku złodzieje wybili dziurę w podłodze dwupiętrowego domu, by dostać się do znajdującej się poniżej komory. Rabusie trafili w ręce władz, a ich znaleziskiem zainteresowali się archeolodzy. W 2018 roku zeszli do 30-metrowego pomieszczenia wykutego w piaskowcu i rozpoczęli badania znalezionych tam rysunków naskalnych. Na łamach Antiquity ukazał się właśnie artykuł opisujący wyniki badań.
W środkowej epoce żelaza na początku I tysiąclecia przed Chrystusem, państwo nowoasyryjskie zajęło tereny południowo-wschodniej Analtolii. Region ten, obejmujący doliny górnego Eufratu i Tygrysu oraz góry Taurus, był zamieszkany przez ludność mówiącą językiem luwijskim i aramejskim. Neoasyryjscy władcy sprowadzili władców tamtejszych państw-miast do roli wasali, a ich królestwa zamienili w prowincje swojego imperium. Kontrola nad regionem była częściowo sprawowana poprzez kulturę materialną oraz wykorzystanie elementów asyryjskiej kultury dworskiej jako oznak statusu. Jednym zaś z przejawów tego procesu było tworzenie monumentalnych reliefów naskalnych, chociaż trzeba podkreślić, że znamy niewiele takich przykładów z okresu nowoasyryjskiego. Nowo odkryty relief, znajdujący się w podziemnym kompleksie w Başbük w pobliżu Siverek, to pierwszy znany przykład nowoasyryjskiego reliefu z aramejską inskrypcją. Przedstawiono na nim unikatowe regionalne odmiany ikonograficzne i aramejskie motywy religijne, piszą autorzy badań.
Relief pochodzi z IX wieku p.n.e. i jest przykładem integracji lokalnej kultury z kulturą imperium, które właśnie zajęło te tereny. Widzimy tam lokalne bóstwa, których imiona zostały wymienione w języku aramejskim, relief przedstawia tematy religijne z Anatolii i Syrii, ale wykonane w stylu asyryjskim.
To dowodzi, że we wczesnej fazie sprawowania kontroli nad tymi terenami przez imperium nowoasyryjskie mieliśmy do czynienia z pokojowym współżyciem i symbiozą Asyryjczyków i Aramejczyków. To uderzający przykład tego, jak lokalna tradycja może pozostać żywa i służyć imperium za pomocą monumentalnej sztuki, mówi jeden z autorów badań, Selim Ferruh Adali z Uniwersytetu w Ankarze.
Relief z Başbük przedstawia osiem bóstw. Wszystkie są nieukończone, a najwyższa figura ma 1,1 metra. Procesję bogów otwiera, znajdujący się najbardziej po prawej, Adad (Hadad), przedstawiany w ikonografii północnosyryjskiej i wschodnioanatolijskiej jako bóg burzy. Można go rozpoznać po trójzębie z piorunów i gwieździe. Jest on większy od pozostałych bogów. Hadadowi towarzyszy bogini przedstawiona w stylu Isztar, której nie można jednoznacznie zidentyfikować na podstawie ikonografii, gdyż w podobny sposób przedstawiano różne lokalne boginie. W jej przypadku jednoznacznej identyfikacji dokonano dzięki inskrypcji. Za towarzyszką Hadada widzimy boga, nad którego głową przedstawiono sierp księżyca i księżyc w pełni. Sierp wskazuje na Sina, bóstwo z miasta Harran, którego kult był rozpowszechniony w północnej Syrii i południowo-wschodniej Anatolii. Za Sinem znajduje się bóg Słońca Šamaš, w którego identyfikacji pomaga korona ze skrzydlatego słońca. Czterech kolejnych bogów nie udało się jednoznacznie zidentyfikować.
Pierwsi trzej bogowie zostali podpisani. Pomiędzy pierwszym bogiem, a boginią widoczny jest napis HDD, co potwierdza, że procesję otwiera Hadad. Na ramieniu bogini umieszczono aramejski napis TRT, dzięki czemu dowiadujemy się, że towarzyszką Hadada jest Atargatis. To główna bogini północnej Syrii, znana Rzymianom pod imieniem Dea Syria. Na piersi trzeciego boga umieszczono zaś literę tsade (ṣ), potwierdzającą identyfikację jako Sina.
Na panelu znaleziono też inskrypcję z imieniem Mukin-abūa. To neoasyryjski urzędnik, który służył za rządów króla Adada-nirariego III (811–783 p.n.e.). Skądinąd wiemy, że Mukin-abūa był namiestnikiem w prowincjonalnej stolicy Tušhan i odpowiadał za kampanię zbrojną przeciwko miastu Der z 794 roku p.n.e. Panel z Başbük może być dowodem, że Mukin-abūa otrzymał za swoją służbę rozległe posiadłości, a o jego pozycji świadczy fakt wymienienia jego imienia w połączeniu z lokalnymi bóstwami.
Warto jednak zauważyć, że relief nie jest ukończony. Z jakiegoś powodu został porzucony przez władze i wykonującego go artystę. Relief to dzieło lokalnego artysty służącemu asyryjskim władzom, które zaadaptowały nowoasyryjską sztukę do lokalnego kontekstu. Przedstawiono na nim rytuały nadzorowane przez lokalne władze. Mógł zostać porzucony z powodu zmiany lokalnych władz i praktyk lub też z powodu narastającego konfliktu polityczno-wojskowego, mówi Adali. Uczony, który był odpowiedzialny za odczytanie epigrafów na reliefie przyznaje, że był zaskoczony widząc aramejskie napisy na tego typu zabytku.
Dotychczas naukowcy mieli okazję do przeprowadzenia krótki badań komory. Całość jest bowiem niestabilna i grozi zawaleniem. Archeolodzy mają nadzieję, że uda im się wrócić na miejsce badań. Liczą na to, że lepiej przyjrzą się już odkrytym zabytkom i nie wykluczają, że odkryją tam kolejne.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Częściowo sfosylizowane szczątki wielkiego wytępionego przez ludzi krokodyla, który mógł zostać rytualnie zabity na terenie dzisiejszych Chin, mogą rzucić nowe światło na ewolucję współczesnych krokodyli. Szczątki Hanyusuchus sinensis zostały znalezione w południowych Chinach. Zwierzę mogło mieć 6 metrów długości i było szczytowym drapieżnikiem w swoim środowisku.
Z przekazów wiemy, że w IX wieku n.e. w delcie rzeki Han krokodyle były uważane za poważny problem. Ludzie masowo je tępili. Przekazy mówią, że urzędnik i poeta nazwiskiem Han Yu próbował ostrzec krokodyle i skłonić je do opuszczenia tych terenów. Poświęcił nawet świnię i kozę. Krokodyle nie rozpoznały jednak zagrożenia i wkrótce wygięły.
Profesor Minoru Yoneda z Muzeum Uniwersytetu Tokijskiego, Masaya Iijima z Muzeum Uniwersytetu w Nagoi oraz profesor Jun Liu z Uniwersytetu Technologicznego Hefei w Chinach zbadali szczątki dwóch krokodyli krokodyli, zabitych prawdopodobnie w XIV i X wieku przed naszą erą. Na cześć Han Yu nazwali nowy gatunek Hanyusuchus sinensis.
Iijima przyznaje, że od lat bada krokodyle, ale H. sinensis to najbardziej zdumiewające zwierzę, z jakim miał do czynienia. Każdy kojarzy krokodyle o ostro zakończonych pyskach i aligatory o pyskach tępo zakończonych. Jednak mniej osób przypomni sobie gawiala, o wąskiej wydłużonej czaszce. Hanyusuchus sinensis to gatunek gawiala, jednak najbardziej ekscytujące są cechy, które dzieli z pozostałymi krokodylami. To znaczące odkrycie, gdyż może zakończyć trwającą od dekad dyskusję o tym, jak, kiedy i w jako sposób krokodyle podzieliły się na znane obecnie trzy rodziny.
H. sinensis to takson pośredni, który zmniejsza różnice morfologiczne dzielące gawiale indyjskie i malajskie, stwierdzają autorzy badań na łamach Proceedings of the Royal Society B. Dla badań nad ewolucją ważny jest każdy gatunek uznany za zaginione ogniwo. Hanyusuchus sinensis jest tym bardziej ważny, że został wytępiony przez człowieka. Oba badane krokodyle noszą ślady gwałtownego ataku i obcięcia głowy. Biorąc pod uwagę dowody, wskazujące, że oba osobniki zostały zabite przez ludzi, że gatunek już nie istnieje oraz historyczną dokumentację mówiącą o systematycznym tępieniu tych zwierząt musimy uznać, że to ludzie są odpowiedzialni za wyginięcie Hanyusuchus sinensis. Krokodyle to szczytowe drapieżniki swoich ekosystemów. Odgrywają olbrzymią rolę w utrzymaniu zdrowia ekosystemów słodkowodnych, mówi profesor Yoneda.
Naukowiec specjalizuje się w badaniu początków chińskiej cywilizacji. Na wielu stanowiskach archeologicznych widział kości krokodyli i sądzi, że niektóre z nich mogły mieć znaczenie kulturowe. Nie tylko ja sądzę, że chiński gawial, Hanyusuchus sinensis, mógł zostawić ślady w cywilizacji starożytnych Chin. Niektóre postaci z chińskiej mitologii, a być może nawet mity o smokach, mogły powstać pod wpływem tego zwierzęcia. To mógł być jedyny gad starożytnych Chin, który polował na ludzi, mówi uczony.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.