Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Liuba, mały mamut odnaleziony w doskonałym stanie na terenie rosyjskiej Arktyki (w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym), pozwolił uczonym zza naszej wschodniej granicy sporządzić najdokładniejszy w historii opis wnętrzności tych prehistorycznych zwierząt.

Maluchowi nadano imię żony myśliwego, który natrafił na niego w zeszłym roku. W lutym ciało przodka słonia powróciło do Rosji z Japonii, gdzie badano je za pomocą tomografu komputerowego.

Po raz pierwszy mogliśmy zobaczyć, jak narządy wewnętrzne były zlokalizowane w jamie ciała mamuta. To bardzo istotne z naukowego punktu widzenia – podkreśla Aleksiej Tichonow, szef projektu, a zarazem zastępca dyrektora Instytutu Zoologii Rosyjskiej Akademii Nauk.

Organy młodej samicy były do tego stopnia dobrze zachowane, że w sercu wyraźnie było widać wszystkie przedsionki i komory, a w wątrobie żyły. To najlepiej zachowany okaz nie tylko mamuta, ale także zwierzęcia prehistorycznego.

Badania Liuby wykazały, że była jeszcze oseskiem, a gdy zmarła 37 tysięcy lat temu, miała zaledwie 3-4 miesiące. Nie zachowała się co prawda jej okrywa włosowa, ale już skóra była zupełnie nietknięta zębem czasu, przez co nie doszło do skażenia narządów wewnętrznych współczesnymi drobnoustrojami.

Podczas tomografii nie znaleziono żadnych urazów ani złamań. Drogi oddechowe i pokarmowe mamuta były za to wypełnione szlamem, co doprowadziło biologów do uzasadnionego wniosku, że musiał utonąć.

Jeśli zrobimy biopsję tkanek Liuby bez odmrażania jej, istnieje duża szansa, że uzyskamy obiecujące rezultaty w zakresie genetyki i mikrobiologii. Wierzę, że mapa genetyczna mamuta zostanie ukończona w ciągu roku lub dwóch. Na potrzeby Liuby opracowaliśmy metodę dekodowania genomu właściwie każdego prehistorycznego zwierzęcia.

Tichonow spekuluje, że o ile nikt nie będzie raczej chciał ożywiać mamutów, o tyle zostaną zapewne podjęte próby reintrodukcji gatunków, które wyginęły stosunkowo niedawno, np. ptaka dodo.

Ciało Liuby jest przechowywane w skonstruowanym specjalnie do tego celu pojemniku. Utrzymywane są tam ujemne temperatury, by nie dopuścić do rozłożenia się tkanek ssaka. Wkrótce Liuba poleci do stolicy okręgu Salechardu. Latem będzie ją tam można podziwiać na wystawie. Już przygotowano dla niej szklaną gablotę, która zapewni odpowiednie warunki eksponowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
za to wypełnione szlamem, co doprowadziło biologów do uzasadnionego wniosku, że musiał utonąć.

 

Utonął!!! w błocie 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co, w bagnie się nie da utonąć? ???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A co, w bagnie się nie da utonąć?

 

Po utonięciu nie oddychasz i nie przełykasz , a szlam był w jelitach i prawdopodobnie płucach. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A zanim utoniesz, wpadasz w panikę i możesz połknąć szlam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A co, w bagnie się nie da utonąć?

 

Po utonięciu nie oddychasz i nie przełykasz , a szlam był w jelitach i prawdopodobnie płucach. 8)

 

Tonący, gdy już nie jest w stanie wstrzymywać oddechu, wciąga w końcu - jeszcze za życia - to, co go otacza: wodę czy błoto. Do jelit zaś szlam dostał się później, gdy otwarły się zwieracze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego ? Przysłużył się ku chwale swego gatunku ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

No jaja sobie robią z martwego biednego mamuta, co utoną w błocie, zjadł je, zwieracze mu puściły i jeszcze krwotoku wewnętrznego odbytu dostał... ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A teraz go jeszcze wykopali i gołego pokazują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Z tą okrwawiona pupą, i brązowym gilem z nosa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas budowy trasy S17 na stanowisku w Łubuniach w województwie lubelskim znaleziono szczątki mamutów. Na miejsce przyjechali eksperci z Instytutu Archeologii i Instytutu Nauk o Ziemi i Środowisku UMCS, którzy wraz z firmą APB THOR i GIODO przeprowadzili badania oraz zabezpieczyli dwie kości. Szczątki wymarłego ssaka zostały następnie przetransportowane na UMCS, gdzie zostaną odpowiednio przygotowane i poddane dalszym analizom i zaawansowanym badaniom acheozoologicznym i geologicznym.
      Kości zalegały płytko pod powierzchnią ziemi, tuż poniżej współczesnej warstwy ornej. Jak poinformował doktor hab. Marcin Szeliga, zastępca dyrektora Instytutu Archeologii UMCS kości to fragment ciosu oraz kości miednicznej należące najprawdopodobniej do dwóch mamutów. Niestety, obie zachowały się fragmentarycznie, a przy tym w bardzo złym stanie (są obecnie mocno pokruszone), co wymagało ich specjalnego zabezpieczenia w trakcie eksploracji, a następnie bardzo ostrożnego wydobycia w całości (właściwie wycięcia wraz z otaczającym kości osadem). Po wydobyciu kości trafiły na Wydział Nauk o Ziemi i Gospodarki Przestrzennej UMCS, gdzie mogą być przechowywane w odpowiednich warunkach. W dalszej kolejności archeolodzy i geografowie zajmą się ich naukowym opracowaniem. Planowane jest również wykonanie wielu specjalistycznych analiz, m.in. datowań bezwzględnych (zarówno samych szczątków kostnych, jak i osadu, w którym zalegały) oraz analiz archeozoologicznych (w celu jednoznacznej identyfikacji taksonomicznej szczątków).
      Zdaniem dr. hab. Przemysława Mroczka, fakt, że szczątki występowały blisko siebie może wskazywać, że kości zostały celowo złożone przez człowieka. Ich wtórne przemieszczenie (redepozycja) – wynikające z działania procesów erozyjnych lub rolniczych – nie wyklucza kulturowego kontekstu złożenia. Chronologicznie, są to szczątki plejstoceńskie, podczas gdy udokumentowane na stanowisku osadnictwo pochodzi z okresu średniowiecza. Znalezisko ma charakter unikatowy w skali regionu – odkrycia szczątków plejstoceńskich mamutów na Lubelszczyźnie należą do rzadkości, a ich obecność w strukturach krasowych rozwiniętych w stropie górnokredowych margli nie ma dotąd dobrze udokumentowanych analogii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Samice i samce bonobo łączą nietypowe stosunki. To samice decydują kiedy i z kim uprawiają seks. To one zwykle kontrolują zasoby najcenniejszego pokarmu, na przykład świeżo upolowane zwierzę. One jedzą, a samce czekają na swoją kolej. Tymczasem samce bonobo wcale nie są tak łagodne, jak się powszechnie uważa. Ubiegłoroczne badania pokazały, że trzykrotnie częściej niż szympansy angażują się w agresywne zachowania. Jednak ich agresja nie jest skierowana przeciwko samicom.
      Samce bonobo są większe i silniejsze. Zatem jak niemal u wszystkich ssaków, u których samce mają przewagę fizyczną nad samicami, społeczności bonobo powinny być zdominowane przez płeć męską. Tak jednak nie jest.
      Dotychczas nie wiedziano, dlaczego tak się dzieje. Istniały konkurujące ze sobą hipotezy, ale żadnej z nich nigdy nie przetestowano na dziko żyjących bonobo, mówi Bartara Fruth z Instytutu Zachowania Zwierząt im. Maxa Plancka, która od 30 lat prowadzi badania nad bonobo w stacji badawczej LuiKotale. Teraz Fruth we współpracy z Martinem Surbeckiem i innymi naukowcami opublikowała na łamach Communications Biology pierwsze dowody, wyjaśniające zagadkę bonobo.
      Badania pokazały, że samice bonobo tworzą koalicje, by zdominować samce. W aż 85% przypadków gangi samic zostały utworzone po to, by zdominować samce, zmusić je do posłuszeństwa i w ten sposób ustalić hierarchię w grupie. O ile wiemy, to pierwszy przypadek solidarności samic, którego celem jest odwrócenie warunków – w sposób naturalny preferujących samców – w celu zmiany struktury siły typowej dla wielu społeczności ssaków. To niezwykłe obserwować samice, które dzięki wzajemnemu wsparciu, aktywnie wzmacniają swoją pozycję społeczną, mówi Surbeck.
      Naukowcy od 30 lat zbierają dane od sześciu społeczności bonobo zamieszkujących Demokratyczną Republikę Kongo. W tym czasie odnotowano, między innymi, 1786 konfliktów pomiędzy samicami a samcami. Aż 1099 zakończyło się zwycięstwem samic. Analiza tych konfliktów i innych danych społecznych oraz demograficznych pokazała, jakie czynniki stoją za „żeńską siłą” w społecznościach bonobo. Konflikty można wygrywać albo będąc silniejszym, albo mając przy sobie przyjaciół, albo też posiadając coś, co druga strona chce, ale nie może tego wziąć siłą, wyjaśnia Surbeck.
      Dorosłe samice w społecznościach bonobo pochodzą z zewnątrz. Nie są one połączone więzami krwi, nie wychowywały się razem. Zatem odkrycie, że łączą je głębokie więzi i współpracują ze sobą, by dużym zaskoczeniem. Koalicje samic nie powstają często, ale gdy już się utworzą, robią wrażenie. Pierwszą oznaką ich powstania jest krzyk tak głośny, że człowiek musi zatykać uszy, by go znieść. Nie wiadomo, co jest bezpośrednim impulsem do utworzenia koalicji. Takie sojusze powstają bowiem na sekundy przed przystąpieniem samic do działania. Gdy na przykład zauważą, że samiec chce skrzywdzić młode. Na samca rzuca się wówczas cała grupa głośno krzyczących samic. Czasem taki atak może skończyć się śmiercią samca. To dzika demonstracja siły. Od razu wiadomo, dlaczego samce bonobo starają się nie przekraczać pewnych granic, mówi Fruth.
      Uczeni zauważyli, że nie mają tutaj do czynienia z prostą dominacją samic, obraz społeczności bonobo jest bardziej skomplikowany. Pomimo tego, że samice wygrały 61% konfliktów i zdominowały 70% samców, nie jest tak, że zasadą jest, iż dominują. Ich pozycja jest zróżnicowana w różnych społecznościach. Bardziej precyzyjnym opisem stosunków u bonobo jest stwierdzenie, że samice mają tam wysoki status, a nie niepodważalną dominującą pozycję, wyjaśnia Fruth.
      Tworzone przez samice sojusze to zapewne tylko jeden z mechanizmów za pomocą których podnoszą one swoją pozycję. Innym może być ukryta owulacja, która zmienia relacje między płciami. Gdy okres płodny nie jest dla samca od razu widoczny, przewagę zyskują ci, którzy pozostają w pobliżu samic, niż ci, którzy próbują przymusić je do rozmnażania. Ta i inne hipotezy będą przedmiotem przyszłych badań.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Nemo Science Museum w Amsterdamie zaprezentowano pierwszy w znanej nam historii... klops z mięsa mamuta. Jest on dziełem australijskiej firmy Vow, która pracuje nad mięsem z hodowli komórkowych, oraz międzynarodowej grupy ekspertów. Celem tego eksperymentu naukowego jest pokazanie, że mięso z hodowli komórkowych może zrewolucjonizować przemysł spożywczy. Hodowla mięsa z komórek może być realną alternatywą dla hodowli tradycyjnych.
      Klops z mamuta został stworzony dzięki pozyskaniu DNA mamuta włochatego, które zostało uzupełnione fragmentami DNA słonia afrykańskiego. Za pomocą technologii molekularnych można w ten sposób uzyskać prawdziwe mięso, które nie pochodzi jednak z hodowli zwierząt, jest więc pozbawione wad związanych z tą metodą produkcji żywności – od cierpienia miliardów zwierząt po gigantyczne zanieczyszczenie środowiska odchodami, gazami cieplarnianymi czy antybiotykami.
      Produkcja żywności odpowiada nawet za 20% emisji gazów cieplarnianych, a ilość ta rośnie wraz ze zwiększającą się liczbą ludności. Eksperci szacują, że w ciągu najbliższych 40 lat wyprodukujemy tyle żywności, ile w ciągu ostatnich 8000 lat. To olbrzymie zadanie i gigantyczne obciążenie dla środowiska. System produkcji żywności jest głównym odpowiedzialnym za utratę różnorodności. Tymczasem niektórzy oceniają, że mięso z kultur komórkowych może już w 2030 roku być konkurencyjne cenowo w porównaniu z mięsem tradycyjnym. Jednocześnie jego produkcja będzie wymagała od 63% (w przypadku drobiu) do 95% (dla wołowiny) mniej gruntów. Może przynieść też inne, mniej oczywiste korzyści, jak np. zmniejszenie ryzyka wybuchu pandemii. Eksperci od dawna bowiem uważają, że wielkie fermy zwierząt to poważne zagrożenie zoonozami, a wykorzystywanie antybiotyków w hodowli zwierząt powoduje pojawianie się kolejnych antybiotykoopornych patogenów.
      Australijska firma Vow powstała przed czterema laty. Pod koniec ubiegłego roku inwestorzy przeznaczyli na jej rozwój ponad 49 milionów dolarów. Przedsiębiorstwo zapowiada, że jeszcze w bieżącym roku jej produkty zadebiutują na rynku. Jako pierwsi żywności marki Forged by Vow spróbują mieszkańcy Singapuru.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Serce nie jest w stanie regenerować się po uszkodzeniu. Dlatego dla kardiologii i kardiochirurgii ważne są wysiłki specjalistów z dziedziny inżynierii tkankowej, którzy usiłują opracować techniki regeneracji mięśnia sercowego, a w przyszłości stworzyć od podstaw całe serce. To jednak trudne zadanie, gdyż trzeba odtworzyć unikatowe struktury, przede wszystkim zaś spiralne ułożenie komórek. Od dawna przypuszcza się, że to właśnie taki sposób organizacji komórek jest niezbędny do pompowania odpowiednio dużej ilości krwi.
      Bioinżynierom z Harvard John A. Paulson School of Engineering and Applied Sciences udało się stworzyć pierwszy biohybrydowy model komory ludzkiego serca ze spiralnie ułożonymi komórkami serca i wykazać przy tym, że przypuszczenia były prawdziwe. To właśnie takie spiralne ułożenie komórek znacząco zwiększa ilość krwi przepompowywanej przy każdym uderzeniu serca. To ważny krok, który przybliża nas do ostatecznego celu, jakim jest zbudowanie od podstaw serca zdatnego do transplantacji, mówi profesor Kit Parker, jeden z głównych autorów badań. Z ich wynikami możemy zapoznać się na łamach Science.
      Fundamenty dla obecnych osiągnięć amerykańskich naukowców położył 350 lat temu angielski Richard Lower. Lekarz, wśród którego pacjentów znajdował się król Karol II, jako pierwszy zauważył i opisał w Tractatus de Corde, że włókna mięśnia sercowego ułożone są w kształt spirali. Przez kolejne wieki naukowcy coraz więcej dowiadywali się o sercu, jednak badanie spiralnego ułożenia jego komórek było bardzo trudne. W 1969 roku Edward Sallin z Wydziału Medycyny University of Alabama wysunął hipotezę, że to właśnie spiralne ułożenie komórek pozwala sercu na tak wydajną pracę. Jednak zweryfikowanie tej hipotezy nie było łatwe, gdyż bardzo trudno jest zbudować serca o różnych geometriach i ułożeniu włókien.
      Naszym celem było zbudowanie modelu, na którym będziemy w stanie zweryfikować hipotezę Sallina i badać znaczenie spiralnej struktury włókien, stwierdza John Zimmerman z SEAS.
      Naukowcy opracowali metodę o nazwie Focused Rotary Jet Spinning (FRJS). Urządzenie działa podobnie do maszyny produkującej watę cukrową. Znajdujący się w zbiorniku płynny biopolimer wydobywa się z niego przez niewielki otwór, wypychany na zewnątrz przez siły odśrodkowe działające na obracający się zbiornik. Po opuszczeniu zbiornika, z biopolimeru odparowuje rozpuszczalnik i materiał utwardza się, tworząc włóka. Odpowiednią formę włóknom nadaje zaś precyzyjnie kontrolowany strumień powietrza. Dzięki manipulowaniu tym strumieniem, można nadać włóknom odpowiednią strukturę, naśladującą strukturę włókien mięśnia sercowego. Dzięki FRJS możemy precyzyjnie odtwarzać złożone struktury, tworząc jedno- a nawet czterokomorowe struktury, dodaje Hubin Chang.
      Gdy już w ten sposób odpowiednie struktury zostały utkane, na takie rusztowanie naukowcy nakładali na nie szczurze komórki mięśnia sercowego lub ludzkie komórki macierzyste uzyskane z kardiomiocytów. Tydzień później rusztowanie było pokryte wieloma warstwami kurczących się i rozkurczających komórek serca, których ułożenie naśladowało ułożenie włókien biopolimeru.
      Naukowcy stworzyli dwie architektury komór serca. Jedną o spiralnie ułożonych włóknach, drugą o włókach ułożonych okrężnie. Następnie porównali deformację komory, tempo przekazywania sygnałów elektrycznych oraz ilość krwi wyrzucanej podczas skurczu. Okazało się, że komora o promieniście ułożonych włókach pod każdym z badanych aspektów przewyższa tę o ułożeniu okrężnym.
      Co więcej, uczeni wykazali, że ich metoda może być skalowana nie tylko do rozmiarów ludzkiego serca, ale nawet do rozmiarów serca płetwala karłowatego. Z większymi modelami nie prowadzili testów, gdyż wymagałoby to zastosowania miliardów kardiomiocytów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zespół badawczy Liver4Life z Zurichu dokonał rzeczy, którą jeszcze niedawno moglibyśmy śmiało zaliczyć do kategorii fantastyki naukowej. Uszkodzona wątroba, która nie nadawała się do przeszczepu, została podłączona na 3 dni do maszyny, wyleczona, a następnie przeszczepiona pacjentowi, który swoją wątrobę stracił w wyniku nowotworu. Teraz, rok po operacji, pacjent czuje się świetnie.
      Zespół z Zurichu dysponuje wyjątkową zbudowaną przez siebie maszyną perfuzyjną. Naśladuje ona ludzkie ciało tak bardzo, jak to obecnie możliwe. Pompa zastępuje serce, a natleniacz płuca, jednostka do dializy pełni rolę nerek. Ponadto przez wątrobę przepuszczane są liczne hormony i składniki odżywcze, spełniające rolę jelit i trzustki. Sama maszyna porusza wątrobą tak, jak czyni to przepona w czasie oddychania.
      Już w styczniu 2020 roku informowaliśmy, że maszyna pozwala na utrzymanie ludzkiej wątroby przy życiu przez 7 dni, co był olbrzymim postępem. Już wówczas zauważono, że stan organów w maszynie może ulec poprawie.
      Teraz eksperci z Liver4Life dokonali kolejnego olbrzymiego postępu. Podłączyli do swojej maszyny wątrobę, która ze względu na zły stan, została zdyskwalifikowana jako organ nadający się do przeszczepu. Wątrobę leczono przez 3 dni. Tutaj warto przypomnieć, że obecnie zalecenia dla transplantologów mówią, że wątroba do przeszczepu może przebywać poza ludzkim organizmem do 12 godzin. Organy przechowuje się w lodzie lub w komercyjne dostępnych maszynach perfuzyjnych.
      Po 3 dniach stan wątroby poprawił się i zaproponowano ją jednemu z oczekujących na przeszczep pacjentów. Ten się zgodził i w maju 2021 roku otrzymał nową wątrobę. Opuścił szpital kilka dni po operacji i do dzisiaj czuje się świetnie. Jestem bardzo wdzięczny. Z powodu szybko rozrastającego się nowotworu miałem niewielką szansę na otrzymanie w odpowiednim czasie organu, komentuje pacjent.
      Nasz eksperyment dowiódł, że możliwe jest leczenie wątroby w maszynie perfuzyjnej i zwiększenie tym samym liczby organów dostępnych do przeszczepów, mówi profesor Pierre-Alain Clavien, dyrektor Wydziału Chirurgii Wewnętrznej i Transplantologii w Szpitalu Uniwersyteckim w Zurichu. A profesor Mark Tibbitt z Wydziału Inżynierii Makromolekularnej na ETH Zurich dodaje: Zastosowane przez nas multidyscyplinarne podejście do rozwiązywania złożonych problemów biomedycznych to przyszłość medycyny. Pozwoli to nam szybciej opracowywać nowe techniki leczenia.
      Teraz zespół Liver4Life planuje przeprowadzenia podobnych procedur na innych pacjentach. Chce w ten sposób wykazać, że procedura jest wiarygodna i bezpieczna. Dzięki ich pracy w przyszłości przeszczepy wątroby, które są obecnie procedurami pilnymi, wykonywanymi w miarę pojawiania się narządów, będą mogły być planowane z wyprzedzeniem. Jednocześnie specjaliści pracują nad udoskonaleniem swojej maszyny perfuzyjnej. Poszukiwane są też nowe metody leczenia wątroby poza organizmem.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...