Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Nie żyje Saturn, aligator, który przeżył bombardowanie Berlina
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Ciekawostki
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Podczas wykopalisk na Molkenmarkt, najstarszym placu Berlina, archeolodzy dokonali niespodziewanego odkrycia. W piwnicy domu zniszczonego w czasie II wojny światowej znaleziono broń białą. Początkowo odkrywcy przypuszczali, że mają do czynienia z szablą paradną. Jednak podczas prac konserwatorskich okazało się, że to japoński krótki miecz wakizashi z XVII wieku. A być może nawet starszy.
Po zniszczeniach II wojny światowej, w latach 60. XX wieku dzielnica Mitte w Berlinie została znacznie przebudowana, dostosowano ją do większego ruchu samochodowego. Pracujący tam archeolodzy wiedzieli, że pod poziomem obecnych ulic znajdą piwnice starszych budynków. W jednej z takich piwnic, wśród gruzu, którymi wypełniono ją pod koniec II wojny, znajdują części rzędu końskiego z jednostki artyleryjskiej. Wśród nich jest broń biała, którą biorą za szablę paradną.
Wszystkie znaleziska archeologiczne z terenu Berlina trafiają do konserwacji w Muzeum Prehistorii i Wczesnej Historii. Tam dokonano sensacyjnego odkrycia. Okazuje się, że to japoński wakizashi. Jedna strona rękojeści jest poważnie uszkodzona przez ogień. Jednak zachowała się druga strona, zarówno sama drewniana rękojeść (tsuka), skóra płaszczki jak i tekstylna taśma oplatająca rękojeść. Pierścień (fuchi) znajdujący się pomiędzy rękojeścią a jelcem (tsuba), ozdobiony został wizerunkiem Daikoku, jednego z siedmioro bogów szczęścia, którego można poznać po młotku i worku z ryżem. Sama tsuba jest ozdobiona motywem chryzantemy i wody. Na podstawie zdobień i stylu miecz można datować na okres Edo (XVII-XIX wiek).
Jednak badania za pomocą promieniowania rentgenowskiego przyniosły kolejne niespodzianki. Okazało się, że ostrze było oryginalnie dłuższe, ale zostało skrócone. Na jego części służącej za rękojeść (nakago) widoczne są dwa otwory do mocowania, ale wykorzystano tylko jeden. Oczywistym stało się, że drewniana rękojeść została dodana później, po skróceniu ostrza. Takie skrócenie dłuższego miecza, by zrobić z niego wakizashi oznacza, że oryginał powstał wcześniej. Zabytek może pochodzić nawet z XVI wieku. Skracanie mieczy było popularne w okresie Edo, gdy władze nakazały samurajom noszenie dwóch mieczy – katany oraz krótszego. Z krótszych zwykle wybierano właśnie wakizashi.
Jak symbol statusu samuraja mógł trafić do berlińskiej piwnicy? Być może miecz został przywieziony przez japońską misję dyplomatyczną Takenouchi z 1862 roku lub misję Iwakura z 1873 roku. Misje te to podróże japońskich ambasadorów, którzy odwiedzali Europę i nawiązywali kontakty dyplomatyczne. Przypuszczenie o pochodzeniu miecza z którejś z tych misji jest tym bardziej uzasadnione, że na Molkenmarkt znajdowały się arystokratyczne pałace wybudowane w pobliżu zamku w Berlinie.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Pierścienie Saturna są bardzo młode, znacznie młodsze niż sama planeta. Fizyk Sascha Kempf z University of Colorado w Boulder dostarczył najsilniejszych dowodów wskazujących, że pierścienie gazowego olbrzyma liczą nie więcej niż 400 milionów lat. Są więc o ponad 4 miliardy lat młodsze niż planeta, którą otaczają. Pierścienie zatem to króciutki epizod w historii planety. Tym bardziej, że z danych przekazanych przez sondę Cassini wynika, iż Saturn szybko niszczy swoje pierścienie.
Pierścienie jako pierwszy zauważył Galileusz w 1610 roku. Nie wiedział jednak, czym są. Na jego rysunkach wyglądają nieco podobnie jak uszy dzbana. Dopiero w XIX wieku James Scott Maxwell stwierdził, że pierścienie nie są strukturą stałą, a zbudowaną z wielu indywidualnych części. Obecnie wiemy, że Saturn posiada 7 pierścieni zbudowanych z kawałków lody, a większość z nich jest mniejsza niż głazy na Ziemi. W sumie jednak lód ten ma taką masę jak połowa masy księżyca Mimas.
Przez większość XX wieku astronomowie sądzili, że pierścienie powstały jednocześnie z planetą. Nie potrafili jednak wyjaśnić, dlaczego są one tak „czyste”. Obserwacje wskazywały bowiem, że w 98% zbudowane są z lodu. Było niemal niemożliwe, by materiał skalny stanowił tak niewielki odsetek pierścieni istniejących przez miliardy lat.
Misja sondy Cassini, która przybyła w okolice Saturna w 2004 roku, stała się niepowtarzalną okazją do wyjaśnienia zagadki pierścieni. Sonda miała na pokładzie urządzenie o nazwie Cosmic Dust Analyzer, w który łapała kawałki międzyplanetarnego pyłu. W ciągu 13 lat złapała zaledwie 163 ziarna pyłu znajdującego się w sąsiedztwie Saturna. To jednak wystarczyło Kempfowi i jego kolegom. Na podstawie danych zebranych przez Cassini obliczyli oni, że każdego roku na lodowe pierścienie opada znacznie mniej niż 1 gram pyłu na stopę kwadratową powierzchni. To bardzo mało, ale gromadzi się on latami, więc stanowi coraz większy odsetek materiału pierścieni. Biorąc zaś pod uwagę wielkość pierścieni, stosunek pyłu do lodu oraz tempo opadania pyłu na pierścienie, naukowcy mogli wyliczyć maksymalny wiek pierścieni. Już wcześniej uważano, że pierścienie są bardzo młode, jednak nikt dotychczas nie dostarczył równie przekonujących dowodów.
W najbliższych latach powinniśmy poznać kolejne tajemnice pierścieni Saturna. W przyszłym roku ma bowiem wystartować misja Europa Clipper, na pokładzie której znajdzie się znacznie bardziej zaawansowany analizator pyłu.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Gdy podróżujemy z miasta Brandenburg an der Havel (Branibór, Brenna) przez Berlin i Frankfurt nad Odrą do granicy polsko-niemieckiej i dalej przez Stargard i Skarszewy w kierunku Malborka, podążamy via Marchionis, która od wieków jest najważniejszą drogą biegnącą przez równiny północnej Polski z zachodu na wschód.
Polsko-niemiecki zespół naukowy, na którego czele stał Michał Słowiński z Polskiej Akademii Nauk, przeprowadził szczegółową rekonstrukcję wpływu via Marchionis na historię i ewolucję krajobrazu nizin położonych na południe od Bałtyku. Badania osadów z Jeziora Czechowskiego (Trzechowskiego) wraz z zapiskami historycznymi pozwoliły naukowcom na bardzo precyzyjne – w 5-letnich odstępach – określenie zmian zachodzących w tym regionie.
Osady z okresu ponad 800 lat pozwoliły na wyróżnienie trzech faz zmian antropogenicznych. Faza wczesna, trwająca do połowy XIV wieku charakteryzowała się powoli rosnącym wpływem człowieka, w fazie drugiej nastąpiła intensyfikacja zmian środowiskowych i trwała ona do połowy XIX wieku, kiedy do via Marchionis stała się nowoczesnym szlakiem transportowym z olbrzymim wpływem na środowisko.
Nie od dzisiaj wiemy, że drogi mają znaczy wpływ zarówno na krajobraz naturalny, jak i kulturowy. Wśród licznych przykładów takich znaczących dróg możemy wymienić Jedwabny Szlak, Szlak Bursztynowy i drogi rzymskie.
Słowiński oraz jego zespół złożony z naukowców z PAN, Uniwersytetów w Poczdamie, Białymstoku, Greifswald i Toruniu, wykorzystali pyłki i węgiel drzewny z osadów w Jeziorze Czechowskim do zrekonstruowania wpływu via Marchionis na środowisko.
Pierwsze wzmianki drodze pochodzą z 1286 roku, kiedy to jest wspomniana jako jedna z odnóg szlaku prowadzącego z Frankfurtu nad Odrą do Malborka. Przez kolejne wieki była niezwykle ważnym szlakiem, o czym świadczą jej nazwy – via Regia Prussica czy via Regia Nove Marchiae. Nazwy te sugerują również, że wszyscy lokalni władcy, przez których ziemie droga przebiegała, byli zobowiązani do zapewnienia bezpieczeństwa podróżującym.
Droga odegrała ważną rolę w rozwoju Państwa Krzyżackiego. Była często używana przez wspierające Krzyżaków oddziały idące na wojny z Prusami, a później maszerujących przeciwko Litwie i Polsce. O jej randze świadczy fakt, że w 1524 Zygmunt Stary ustanowił na niej punkty celne, a dokument z 1549 opisuje ją jako „wielką i znaczącą”. Analizy dokumentów podatkowych ze Skarszewa i Starogardu wskazują, że te leżące przy via Marchionis miasta rozwijały się gospodarczo. Na początku XIX wieku droga umożliwiła rozwój całego regionu. W latach 1816–1823 została poszerzona do 5 metrów i utwardzona. Wcześniej możliwość korzystania z niej była ograniczona warunkami pogodowymi. Z kolei pod koniec XIX wieku z polecenia króla Prus Wilhelma IV wzdłuż via Marchionis wybudowano linię kolejową łączącą Berlin z Królewcem.
Naukowcy z Polski i Niemiec wybrali położone w Borach Tucholskich Jezioro Czechowskie jako miejsce prowadzenia badań, gdyż via Marchionis przebiegała przez jego zlewnię, a w samym jeziorze co roku gromadzą się osady pozwalające na precyzyjne datowanie i kontrolę z rozdzielczością wynoszącą 5 lat.
Lata 1000 – 1350 to okres niewielkiego wpływu człowieka. Wówczas okolica zdominowana jest przez lasy mieszane złożone głównie z graba pospolitego i sosny zwyczajnej. Pola uprawne stanowią nie więcej niż 2% obszaru i rośnie na nich głównie żyto. Uprawy pojawiają się i znikają, a ich stała obecność notowana jest dopiero po roku 1150. W latach 1238–1253, podczas wojny Zakonu Krzyżackiego z księciem pomorskim Świętopełkiem II uprawy żyta ponownie całkowicie znikają. Prawdopodobnie to skutek działalności wojsk krzyżackich, które zdewastowały okolice, wykorzystując istniejącą drogę. Co prawda nie posiadamy żadnych dokumentów z tych lat mówiących o via Marchionis, ale dokumenty z Borzechowa (rok 1241) oraz Zblewa (r. 1305) wskazują, ze pomiędzy tymi miejscowościami istniała droga.
Zniknięcie upraw żyta podczas wojny Zakonu ze Świętopełkiem wiązało się z rozrostem powierzchni sosny i zmniejszoną erozją, co wskazuje na szybkie odzyskanie terenu przez lat. Jest to widoczne w osadach na przestrzeni około 100 lat. Prawdopodobnie przez cały wiek po wojnie ludzie nie osiedlali się na tych terenach. Można to wyjaśnić nie tylko zniszczeniami wojennymi, ale również ubóstwem ziem, które nie nadawały się do intensywnej uprawy, szczególnie średniowieczną metodą dwupolówki. Hipotezę taką wzmacnia fakt, że około 100 kilometrów dalej na północny-wschód, w okolicach Malborka i Radzynia Chełmińskiego nie zanotowano tak długiej przerwy w działalności rolniczej.
Pierwsze dowody na ponowne pojawienie się rolnictwa pochodzą z około 1350 roku. Najpierw widzimy pierwsze oznaki uprawy żyta, a około 20 lat później mamy już silne dowody na działalność rolniczą, która trwa nieprzerwanie do dzisiaj. Rozpoczyna się epoka stałego rolnictwa, która prowadzi do znacznych przeobrażeń środowiskowych, społecznych i ekonomicznych. Podwaliny pod nią położono kilka lat wcześniej, gdy na tamtejszych terenach wprowadzono osadnictwo na prawie niemieckim. Ustanowienie nowego porządku prawnego i związanego z nim nową organizacją przestrzenną wsi, doprowadziło do znaczącego rozwoju gospodarczego. Wiązało się to ze szybkim wylesianiem i postępującą erozją, co doprowadziło do znaczących zmian w krajobrazie. Autorzy badań zauważają, że w dłuższym terminie nadmierna eksploatacja ziem uprawnych mogła przyczynić się do kryzysu ekonomicznego, jaki miał miejsce pod koniec średniowieczna.
Nowe przepisy pojawiły się po długim okresie pokoju w regionie, w czasie zmieniał się klimat i podnosiły temperatury wiosną oraz latem. Istniała też via Marchionis. Elementy te ułatwiały kolonizację, powstawanie centrów miejskich, infrastruktury obronnej oraz rozwój terenów wiejskich. Jedną z takich nowych wsi było Iwiczno, założone w 1402 roku zaledwie 500 metrów od Jeziora Czechowskiego. Rozwój rolnictwa wiąże się ze spadkiem ilości pyłków sosnowych i innych pyłków drzew w osadach, co świadczy o zmniejszaniu powierzchni leśnych.
Czas rozwoju został gwałtownie przerwany podczas dwóch wojen pomiędzy Polską a Państwem Zakonnym: 1409–1411 i 1414–1435. I znowu w osadach widoczne jest zwiększanie powierzchni lasów i zmniejszająca się erozja. Naukowcy zauważyli nawet takie wydarzenia, jak zniszczenia dokonane w 1433 roku przez opłacone przez Polskę najemne wojska czeskich husytów, którzy zniszczyli prowincję Neumark. Osadnictwo i rolnictwo wróciły na te tereny po 2 dekadach, po to tylko, by ponownie zostać na krótko powstrzymane podczas wojny trzynastoletniej (1454–1455).
Podpisany w 1466 roku II pokój toruński przyniósł regionowi ponad 50 lat pokoju, co zapewniło szybki rozwój gospodarczy. Szczególnie widoczne jest to w aż 4-krotnym wzroście powierzchni upraw żyta. W mniej niż 40% zajęły one ponad 11% terenów. Przez 350 kolejnych lat działalność rolnicza nie miała się tutaj tak dobrze.
Dochodzi do szybkiego spadku powierzchni lasów. Po raz pierwszy widoczne są też konsekwencje industrializacji. Gwałtownie spada powierzchnia zajmowana przez grab pospolity. Drewno tego gatunku jest wykorzystywane jako materiał budowlany oraz do produkcji węgla drzewnego i potażu.
W procesie tym znaczącą rolę odgrywała via Marchionis, główna droga przecinająca Pomorze i wiodąca do Gdańska i Elbląga. Rozwój tych miast przełożył się zaś na rozwój całego regionu. Do ponownego spadku produkcji rolnej i ekspansji lasów dochodzi w wyniku kolejnej wojny między Polską a Zakonem (1519–1525). Uprawy żyta zmniejszają się o 50%, pokrywa leśna zwiększa zaś z 45 do 70 procent. Natychmiast też zmniejsza się erozja gleby. Wszystko to wskutek działań 10-tysięcznego oddziału wojska wysłanego w Marchii Brandenburskiej na pomoc Krzyżakom. Oddziału, który szedł via Marchionis niszcząc po drodze wsie i pola uprawne. Skutki zniszczeń są widoczne w osadach przez około 80 lat, prawdopodobnie dlatego, że w ponownym zajęciu tych terenów przez osadników przeszkodziły trzy fale zarazy z lat 1538, 1549 i 1564.
W warstwach datowanych na około 1610 rok widać z kolei szybkie zwiększanie się areałów żyta, gwałtowny spadek powierzchni lasów i zwiększającą się erozję. Rozwój rolnictwa na krótko przerywają wojny ze Szwedami (1626–1629, 1655–1660), które prawdopodobnie nie miały zbyt dużego wpływu na okolice Jeziora Czechowskiego. Nie można jednak tego powiedzieć o trzeciej wojnie północnej (1700–1725). W okresie tym widać znaczy spadek areału upraw żyta z 6,2% do 3,2% terenów. Doszło do niego w ciągu zaledwie 5 lat. Najprawdopodobniej nałożyło się na to Minimum Maundera. Ochłodzenie się klimatu i epidemie księgosuszu (pomoru bydła) z lat 1709 i 1734 znacząco pogorszyły sytuację rolnictwa.
Nie podniosło się ono przez kolejnych sześć dekad, w czasie których region doświadczył trzech kolejnych wojen. Jednak po zakończeniu ostatniej z nich, wojny siedmioletniej (1754–1763), powierzchnia upraw szybko zwiększa się aż do 14% dostępnego terenu. Via Marchionis ponownie pozwala na rozwój tych terenów. Niedługo później dochodzi do pierwszego rozbioru Polski. Pomorze zostaje zaanektowane przez Prusy. To prowadzi do kolejnych zmian krajobrazowych. Wprowadzone zostają monokultury sosny, osuszane są mokradła. Skutkiem tych działań – szczególnie zaś monokultur – są zaś częstsze pożary lasów.
Ostatnia faza zmian trwa od 1860 roku. W tym właśnie roku dochodzi do znaczącego zwiększenia areału upraw żyta, które zajmują już niemal 30% terenów. Ta eksplozja rolnictwa ma związek z industrializacją i rozwojem miast portowych Zatoki Gdańskiej. W latach 70. XIX wieku krajobraz leśny zostaje mocno pofragmentowany. Budowa linii kolejowej wzdłuż via Marchionis otwiera nowe możliwości rozwoju, ułatwia transport drewna. Powstają nowe tartaki, a lasy są masowo wycinane. Powierzchnia zajmowana przez sosny spada z ok. 30% do 15% w zaledwie 23 lata (1873–1896). Dochodzi do rekordowo dużej erozji, a konsekwencją istnienia linii kolejowej i pociągów z silnikami parowymi jest gwałtowny wzrost liczby pożarów lasów. Sytuacja poprawia się dopiero po II wojnie światowej, gdy sadzone są nowe lasy i widać zmniejszającą się erozję.
Zespół Michała Słowińskiego pokazał, jaką rolę odgrywała via Marchionis w przeciągu ostatnich 800 lat. Z jednej strony ułatwiała rozprzestrzeniania się nowych idei, technologii i ludzi, pozwalając na rozwój ekonomiczny regionu, z drugiej zaś rozprzestrzeniały się nią zarazy i była wykorzystywana przez wojska przynoszące zniszczenia i spadek liczby ludności.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Trzeciego października, w 30. rocznicę zjednoczenia Niemiec, na Wyspie Muzeów w Berlinie ktoś spryskał oleistą substancją co najmniej 70 eksponatów. W doniesieniach medialnych wymieniane są egipskie sarkofagi czy XIX-wieczne obrazy, wystawiane w Muzeum Pergamońskim, Starej Galerii Narodowej i Nowym Muzeum. Fundacja Pruskiego Dziedzictwa Kultury ponoć potwierdziła, że oleista substancja pozostawiła widoczne ślady. Na szczęście uszkodzenia są powierzchowne. Stołeczna policja wszczęła śledztwo, ale odmówiła komentowania motywów zdarzenia. Ze względów strategicznych sprawy nie upubliczniono.
Jak poinformowało BBC, policja skontaktowała się mailowo z osobami, które kupiły bilety w tym terminie.
Próbując wyjaśnić, co się stało, prasa i telewizja przypominają, że w 2018 roku w Atenach aresztowano dwie Bułgarki, które pobrudziły oleistą substancją zabytki w Narodowym Muzeum Historii. Kobiety zeznały, że spryskały je olejkami i mirrą, kierując się zapisami z Pisma Świętego.
Październikowe zdarzenie, opisywane jako jeden z największych ataków na dzieła sztuki w powojennej historii Niemiec, może mieć związek z teoriami spiskowymi. Jedna z nich postuluje np., że Muzeum Pergamońskie to światowe centrum satanizmu (znajduje się tam bowiem zrekonstruowany Ołtarz Pergamoński). W tym kontekście media wymieniają niejakiego Attilę Hildmanna, byłego wegańskiego kucharza-celebrytę, który stał się jednym z najbardziej znanych zwolenników teorii spiskowych QAnon. Niedawno Hildmann opublikował wpisy, w których sugerował, że Angela Merkel wykorzystuje Ołtarz do składania ofiar z ludzi. Komentując zaś doniesienia o najnowszym akcie wandalizmu na Wyspie Muzeów, Hildmann stwierdził: Fakt! To jest tron Baala (Szatana).
Warto przypomnieć, że w 1999 r. Museumsinsel została wpisana na Listę Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Wielu mieszkańców Berlina padło ofiarą lisa amatora butów. Sprytny złodziejaszek zgromadził ich całkiem sporo, bo ponad 100. Lekko nadgryzione chował w krzakach.
Ok. 3 tygodni temu Christian Meyer z berlińskiej dzielnicy Zehlendorf zauważył, że jeden z jego drogich, niedawno kupionych, butów do biegania zniknął z ganku. Postanowił przeprowadzić w tej sprawie małe śledztwo.
Dość szybko zorientował się, że nie tylko jemu zginął but. W pewnym momencie przyłapał złodziejaszka, miejskiego lisa, z dwoma niebieskimi klapkami w pysku. Po kilku dniach spotkał go znowu. Tym razem poszedł za nim aż do zarośli, przez które przedzierał się niemal godzinę. Wreszcie znalazł sekretną kryjówkę lisa. Znajdowało się w niej ponad 100 butów.
Meyer sfotografował złodzieja przyłapanego na gorącym uczynku i jego skarb. Choć można wypatrzyć różne rodzaje obuwia, widać, że lis szczególnie upodobał sobie crocsy.
Większość berlińczyków odzyskała swoje buty. Niestety, Meyer się do nich nie zalicza. Jego but przepadł jak kamień w wodę...
Nie wiadomo, czemu berliński lis kradł buty i skąd jego inklinacja do crocsów, ale już wcześniej opisywano lisy, które zachowywały się podobnie. W sierpniu zeszłego roku mieszkanka Melbourne narzekała na lisa, który wielokrotnie przychodził pod jej drzwi i w ciągu tygodnia zabrał w sumie 3 buty. Nagranie z monitoringu trafiło na YouTube'a.
W 2018 r. para lisów z Nagaokakyō w prefekturze Kioto ukradła ponad 40 par sandałów. Zwierzęta wpadły w policyjną zasadzkę. Lisy i ich norę z rozrzuconymi wokół butami odkryto w ogrodzie niezamieszkałego domu. Komentujący wtedy sprawę dyrektor zoo w Kioto, Naoki Yamashita, twierdził, że rozmnażające się lisy mogły wykopać norę, a buty zebrały ze względu na instynkt gromadzenia pokarmu i innych obiektów.
W 2009 r. w Föhren w Nadrenii-Palatynacie lisica ukradła ponad 100 butów. Znalazł je robotnik leśny. "Było tam wszystko: od obuwia damskiego po buty sportowe. Jak dotąd znaleźliśmy 110-120 sztuk. Wydaje się, że lisica kradła je, by szczenięta mogły się nimi bawić".
W 2013 r. dziennikarz Guardiana Peter Baaumont opisał, jak pewnego ranka znalazł na środku swojego trawnika w dzielnicy Tottenham w Londynie 7 butów nie od pary.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.