Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Szpiegowskie zdjęcia sprzed dekad pomagają w badaniu zmian populacji świstaków

Rekomendowane odpowiedzi

W czasach Zimnej Wojny Stany Zjednoczone prowadziły projekt Corona, w ramach którego próbowano za pomocą satelitów odnaleźć miejsca stacjonowania radzieckich rakiet balistycznych. Teraz grupa naukowców postanowiła zbadać, czy da się wykorzystać zdjęcia wykonane w ramach projektu Corona do badań zmian populacji habitatów dzikich zwierząt w regionach, co do których brakuje rzetelnych danych.

Swoją hipotezę naukowcy sprawdzili na przykładzie populacji świstaka stepowego zamieszkującej północ Kazachstanu. Za czasów ZSRR miliony hektarów naturalnych habitatów zamieniono tam w pola uprawne. Naukowcy przeanalizowali więc zdjęcia wykonane przez szpiegowskie satelity, a przechowywane obecnie przez US Geological Survey. Na starych zdjęciach zidentyfikowali ponad 5000 nor świstaków i porównali je z fotografiami satelitarnymi wykonanymi w czasach współczesnych.

Na badanym obszarze przez ponad 50 lat nory były zajmowane przez około 8 generacji świstaków. Jak czytamy w artykule opublikowanym na łamach Proceedings of the Royal Society B, od lat 60. ubiegłego wieku liczba nor zmniejszyła się o 14%. Jednak w miejscach gdzie pola uprawne pojawiły się jako pierwsze, więc ludzie najczęściej niszczyli tam nory świstaków za pomocą sprzętu rolniczego, doszło do nawet 60-procentowego spadku liczby nor.

Świstaki przez dziesięciolecia zajmują te same nory. Gdy ludzie je niszczą, zwierzęta często wracają i odbudowują swój dom. Jednak takie ciągłe odbudowywanie nor wymaga od zwierząt olbrzymiej ilości energii, co niekorzystnie odbija się na ich zdrowiu. Podupadające na siłach i zdrowiu zwierzęta mogą wychować mniej młodych, co negatywnie wpływa na całą populację. Daniel Blumstein, ekolog i ekspert od świstaków z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles mówi, że długoterminowy spadek liczby nor na obszarach, które były uprawiane przed wielu laty to niespodzianka. Widać, że intensywna działalność człowieka na całe dekady osłabiła populację świstaków.

Autorka badań, Catalina Munteanu z Uniwersytetu Humboldta w Berlinie zauważa, że wykorzystana metoda to szansa na zbadanie innych ekosystemów z przeszłości. Dzięki szpiegowskim satelitom sprzed dekad naukowcy mogą zaobserwować wiele interesujących struktur widocznych z kosmosu, takich jak kopce termitów, żeremia bobrowe czy miejsca, w których przeżuwacze wygryzają trawę. Takie informacje o długotrwałym wpływie działalności człowieka na habitaty różnych gatunków pomogą nam lepiej chronić bioróżnorodność.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzisiaj o godzinie 17:00 czasu polskiego zostaną zaprezentowane pierwsze zdjęcia naukowe z Vera C. Rubiny Observatory, jednego z najważniejszych współczesnych obserwatoriów astronomicznych. W obserwatorium zainstalowano najpotężniejszy aparat cyfrowy, jaki kiedykolwiek powstał. Obserwatorium korzysta z Simonyi Survey Telescope, wyposażonego w jedno z największych zwierciadeł głównych, o imponującej średnicy 8,4 metra. Co więcej, jest to jedyny teleskop, w którym zwierciadło główne i trzeciorzędowe zostały zintegrowane. Te wyjątkowe instrumenty będą prowadziły największy przegląd nieba w historii.
      Niezwykły teleskop ma też niezwykłą historię. Pomysł projektu, nazwanego początkowo Large Synoptic Survey Telescope, pojawił się w 2001 roku, a w roku 2007 rozpoczęły się – finansowane ze źródeł prywatnych – prace nad głównym zwierciadłem. Juz w styczniu 2008 roku pojawiły się większe pieniądze. Państwo Charles i Lisa Simonyi zadeklarowali 20 milionów dolarów, a kolejnych 10 milionów przeznaczył Bill Gates. Dwa lata później, podczas dekadalnego przeglądu projektów astronomicznych, amerykańska Narodowa Fundacja Nauki uznała LSST za naziemny instrument naukowy o największym priorytecie, a w 2014 roku organizacja uzyskała zezwolenie na sfinansowanie projektu do końca. Zaś w 2018 roku niespodziewanie na budowę obserwatorium przyznano znacznie więcej pieniędzy, niż wnioskowano. Głównymi sponsorami Vera C. Rubin Observatory są Narodowa Fundacja Nauki i Biuro ds. Nauki Departamentu Energii, a za pracę centrum odpowiedzialne jest NOIRLab oraz SLAC National Accelerator Laboratory.
      Obserwatorium zbudowano w Chile na Cerro Pachón, a wysokości 2682 metrów nad poziomem morza. Jego głównym celem będzie dziesięcioletni, największy w historii przegląd nieba (Legacy Survey of Space and Time – LSST). W ciągu kilku dni obserwatorium wykona zdjęcia całego południowego nieboskłonu, dostarczając najbardziej szczegółowych jego obrazów w historii. I tak przez dziesięć lat, dzięki czemu można będzie obserwować zmiany zachodzące w przestrzeni kosmicznej. Astronomowie spodziewają się olbrzymiej liczby odkryć. Obserwatorium sfotografuje asteroidy, komety, gwiazdy zmienne czy eksplozje supernowych. Eksperci spodziewają się, że zarejestrowanych zostanie 40 miliardów obiektów.
      Vera C. Rubin Observatory pozwoli lepiej zrozumieć ciemną energię i ciemną materię, przyczyni się do powstania szczegółowej mapy Układu Słonecznego wraz ze znajdującymi się w nim obiektami, zmapuje Drogę Mleczną, dzięki niemu możliwe będzie badanie obiektów zmieniających w czasie pozycję czy jasność.
      Wyjątkowy ośrodek badawczy ma wyjątkową nazwę. LSST przemianowano bowiem na Obserwatorium Very C. Rubin. To pierwsze narodowe obserwatorium USA nazwane imieniem kobiety. To właśnie pionierskie badania Rubin z lat 70. dostarczyły pierwszych dowodów na istnienie ciemnej materii. To m.in. jej prace uświadomiły naukowcom, że we wszechświecie wcale nie dominuje materia widzialna. Rubin zasłużyła sobie na uznanie ciężką pracą. W 1965 roku stała się pierwszą kobietą, która otrzymała zgodę na korzystanie z Palomar Observatory, posiadające wówczas jedne z najbardziej zaawansowanych teleskopów.
      Już w pierwszych latach swojej pracy zaczęła zdobywać dowody na istnienie ciemnej materii. Jej prace "były jednymi z najważniejszych odkryć naukowych ubiegłego wieku, nie tylko na polu astronomii, ale również na polu fizyki", mówi dyrektor Vera C. Rubin Observatory, Steve Kahn. Rubin była kilkukrotnie nominowana do Nagrody Nobla, ale nigdy jej nie zdobyła. Zmarła w 2016 roku.
      Relację na żywo z prezentacji pierwszych zdjęć można będzie obserwować w serwisie YouTube. Na razie udostępniono fotografie wykonane podczas kalibracji instrumentów naukowych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed tygodniem misja BepiColombo przeleciała w odległości zaledwie 295 kilometrów nad powierzchnią Merkurego. O godzinie 7:07 pojazd znalazł się bezpośrednio nad północnym biegunem planety, który właśnie był oświetlony przez Słońce. Była to szósta i ostatnia asysta grawitacyjna, dzięki której pod koniec przyszłego roku pojazd trafi na orbitę Merkurego. Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), która wraz z Japońską Agencją Kosmiczną (JAXA) zorganizowała misję, pokazała zdjęcia wykonane podczas przelotu. Trzeba przyznać, że fotografie nie zawiodły oczekiwań.
      Wspomniany przelot był ostatnią okazją do wykonania zdjęć przez M-CAMs (monitoring cameras). Moduł Mercury Transfer Module, do którego zamontowane są trzy 1-megapikselowe aparaty, oddzieli się od dwóch orbiterów – Mercury Planetary Orbiter (MPO - ESA) i Mercury Magnetospheric Orbiter (Mio - JAXA) – i zostanie porzucony w przestrzeni kosmicznej. MPO i MMO trafią zaś na orbitę planety.
      Podczas niedawnego przelotu aparat M-CAM 1 wykonał pierwsze ujęcia powierzchni Merkurego. Mijając terminator – linię między dzienną a nocną stroną planety – miał unikatową możliwość zajrzenia do wiecznie zacienionych kraterów. Krawędzie kraterów Prokofjew, Kandinski, Tolkien i Gordimer rzucają wieczny cień na ich dno. To zaś czyni te kratery jednymi z najchłodniejszych miejsc w Układzie Słonecznym. I dzieje się tak pomimo tego, że Merkury jest planetą najbliższą Słońca.
      Mamy przesłanki, by przypuszczać, że na dnie tych kraterów znajduje się woda. Czy rzeczywiście ona tam jest? To jedno z najważniejszych pytań, na jakie ma odpowiedzieć misja BepiColombo.
      Na lewo od bieguna północnego M-CAM 1 sfotografował rozległe równiny wulkaniczne zwane Borealis Planitia. Te największe równiny najmniejszej planety Układu Słonecznego powstały 3,7 miliarda lat temu podczas masowego wypływu lawy. Zalała ona wcześniej istniejące kratery, jak Henri i Lismer. Widoczne na zdjęciach zmarszczki lawy utworzyły się w ciągu miliardów lat po ostygnięciu lawy, prawdopodobnie w wyniku kurczenia się samej planety, której wnętrze powoli stygło.
      Kolejne zdjęcie zostało wykonane przez M-CAM 1 kilka minut po pierwszym. Widać na nim na przykład krater Mendelssohn. Jego krawędzie są ledwie widoczne nad zalanym przez lawę wnętrzem. Podobnie zresztą jest w przypadku krateru Rustaweli.
      Na zdjęciach widzimy też basen Caloris. To największy krater uderzeniowy Merkurego o średnicy ponad 1500 kilometrów. Uderzenie, które go utworzyło, było tak potężne, że na powierzchni planety widać linie ciągnące się przez tysiące kilometrów od krateru. Na górze od basenu Caloris widać jaśniejszą fragment powierzchni w kształcie bumerangu. To lawa, która wydaje się łączyć powierzchnię z wnętrzem Merkurego. Wydaje się, że jej kolor jest podobny do lawy w Caloris na na Borealis Planitia. BepiColombo ma znaleźć odpowiedź na pytanie, w którą stronę ta lawa płynęła. Od czy do Caloris.
      Merkury ma ciemną powierzchnię. Jasne fragmenty są młodsze od reszty. Naukowcy wciąż nie są pewni, jaki dokładnie jest skład planety, jednak jasne jest, że materiał, który wydobył się z wnętrza Merkurego na powierzchnię, ciemnieje z czasem. Na trzecim zdjęciu widzimy więc bardzo jasny obszar Nathair Facula, pozostałość po ostatniej wielkiej erupcji wulkanicznej na Merkurym. Obszar ma co najmniej 300 kilometrów średnicy. Po lewej znajduje się krater Fonteyn. Młody, powstał zaledwie 300 milionów lat temu. BepiColombo będzie badała jasne i ciemne fragmenty Merkurego i pozwoli znaleźć odpowiedź na pytanie, z czego planeta jest zbudowana i jak powstała.
      Główna faza badawcza misji rozpocznie się za dwa lata, ale każdy z 6 dotychczasowych przelotów przyniósł nam niezwykle ważne informacje o tej mało zbadanej planecie, mówi główny naukowiec misji z ramienia ESA, Geraint Jones.
      BepiColombo została wystrzelona 20 października 2018 roku. W jej skład wchodzą dwa orbitery, wspomniane już MPO i Mio. Za ich transport w okolice Merkurego odpowiada zaś Mercury Transfer Module. Pod koniec 2026 roku MTM oddzieli się od orbiterów, które wejdą na orbity biegunowe wokół planety. Badania naukowe rozpoczną na początku 2027 roku. Misja obu orbiterów przewidziana jest na 12 miesięcy, z możliwością przedłużenia jej o kolejny rok.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Papież Franciszek paradujący po Watykanie w białej, puchowej kurtce od Balenciagi, Donald Trump uciekający przed policją, Władimir Putin za kratkami. To tylko kilka z licznych przykładów zdjęć, które obiegły Internet w ciągu ostatnich miesięcy. Wszystkie mają jedną cechę wspólną – przedstawiają wydarzenia, które nigdy nie miały miejsca.
      Internet, jaki znamy, czeka rewolucja, a być może już jesteśmy jej naocznymi świadkami. Rozwój technologii chyba jeszcze nigdy nie wiązał się ze zmianami na taką skalę. Mowa o sztucznej inteligencji, czyli AI, która już teraz budzi zarówno fascynację, jak i niepokój.
      Spreparowane zdjęcia znanych osób obiegają sieć
      Generatywne narzędzia oparte na sztucznej inteligencji rozwinęły się w ostatnich miesiącach tak bardzo, że mówi się o przełomie. Prawdopodobnie każdy choć raz słyszał takie nazwy jak ChatGPT, Midjourney, DALL-E czy Stable Diffusion. To tylko wierzchołek góry lodowej, bo szum związany z AI jest na tyle duży, że zarówno małe, jak i wielkie przedsiębiorstwa poddają się modzie (i obietnicy zysków), wypuszczając własne aplikacje.
      Coraz więcej ekspertów zwraca jednak uwagę na to, jak niebezpieczna staje się moda na AI. Już teraz możemy zaobserwować jej wpływ na to, jak postrzegamy rzeczywistość.
      Przykładowo, poniższe „zdjęcie” zostało wygenerowane za pomocą narzędzia Midjourney i umieszczone na platformie Reddit:
      Grafika została prędko pochwycona i podbiła wszystkie media społecznościowe. I choć od początku było wiadomo, że została wygenerowana przez AI, to wiele osób zapomniało wspomnieć o tym fakcie, udostępniając ją dalej. Tak narodził się Balenciaga Pope, w którego prawdziwość uwierzyła duża część internautów.
      Papież Franciszek w kurtce Balenciagi jest bardziej zabawny niż szkodliwy, ale nie jest jedynym przykładem viralowego zdjęcia, na które nabrało się wiele osób, a które zostało najzwyczajniej w świecie spreparowane. Podobny los podzieliły między innymi obrazy przedstawiające Donalda Trumpa w pomarańczowym kombinezonie więziennym czy Władimira Putina klękającego przed Xi Jinpingiem, przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej.
      Dlaczego problem dezinformacji staje się tak poważny?
      Spreparowane obrazy przedstawiające twarze znanych osób nie są niczym nowym w Internecie. Przerabianie zdjęć stało się możliwe już wtedy, gdy powstały narzędzia do obróbki graficznej (z Adobe Photoshopem na czele).
      Jest jednak różnica między standardowym przerabianiem zdjęć a generowaniem ich za pomocą AI. O ile obsługa programów graficznych (z zadowalającymi rezultatami) wymaga posiadania pewnych umiejętności, o tyle generowanie zdjęć i obrazów za pomocą AI jest darmowe oraz banalnie łatwe. Narzędzia korzystają z promptów, czyli tekstowych podpowiedzi. Wystarczy więc odpowiednio opisać to, co chce się uzyskać, a sztuczna inteligencja wygeneruje obraz na podstawie zapytania.
      Sprawia to, że właściwie każdy jest dziś w stanie generować treści, które są realistyczne, a jednocześnie nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Sianie dezinformacji, propagandy i rozpowszechnianie kłamstw nigdy nie było tak łatwe, a z drugiej strony – w przyszłości możemy mieć też problem z wiarą we wszystkie wiadomości ze względu na wyuczoną nieufność w stosunku do treści generowanych przez AI.
      Warto zaznaczyć, że nie tylko sfalsyfikowane zdjęcia stanowią niebezpieczeństwo związane z szerzeniem dezinformacji i „fake newsów”. Rozwój AI dotyka każdego medium. W przyszłości prawdopodobnie trzeba będzie zastanawiać się dwa razy nie tylko nad autentycznością zdjęć, ale i filmów oraz ludzkich głosów.
      Już teraz możliwe jest wkładanie w usta znanych osób wypowiedzi, które nigdy nie padły. Brzmi to dystopijnie, ale trzeba przyznać jedno – internauci nigdy nie zawodzą, a memy z prezydentami kłócącymi się przy grach wideo to prawdopodobnie najśmieszniejsze, co wynikło z całej tej sytuacji.
      Moda na AI groźna także z innych powodów
      Łatwość, z jaką będzie można tworzyć i rozprzestrzeniać materiały propagandowe i dezinformację, to z pewnością jeden z najważniejszych problemów, z którymi będą musieli zmierzyć się wszyscy ludzie korzystający z sieci. AI stanowi jednak również inne zagrożenia.
      W sklepach Play czy App Store znajdziemy masę aplikacji mobilnych używających sztucznej inteligencji: wirtualnych asystentów, czatboty, filtry upiększające albo zmieniające twarze.
      Aplikacje te są teraz szczególnie rozchwytywane, ponieważ „boom” na AI trwa w najlepsze. Wiele z nich to jednak w rzeczywistości tylko fasady udające autentyczne narzędzia. Moda na AI ułatwia bowiem oszustom i przestępcom rozprzestrzenianie złośliwego oprogramowania, dlatego dziś czujność jest szczególnie ważna.
      Warto pamiętać, by uważnie czytać opinie i komentarze na temat każdej aplikacji, którą planujemy pobrać na swoje urządzenie. Dobrze też podjąć dodatkowe środki ostrożności. Tani VPN niestety nie zapewni nam wystarczającej ochrony i nie uchroni przed pobraniem szkodliwego oprogramowania, dlatego rozsądniej jest zainwestować z porządną wirtualną sieć prywatną.
      Wśród „AI-sceptyków” niepokój budzi również etyka związana z ulepszaniem tej technologii, a właściwie jej brak, gdy mowa na przykład o trenowaniu sieci neuronowych. Narzędzia takie jak ChatGPT czy Midjourney nie tworzą treści z powietrza – zanim zostały wypuszczone na rynek, trenowano je na tysiącach gigabajtów materiałów umieszczonych w Internecie.
      Obecnie trwa spór o to, czy takie praktyki powinny być w ogóle legalne, jako że twórcy tych materiałów (w tym graficy, pisarze i inni artyści) nigdy nie wyrazili zgody na użyczenie wyników swojej pracy do trenowania systemów mogących ich w przyszłości nawet zastąpić.
      Jak na razie pewne jest jedno: musimy nauczyć się poważnie zastanawiać nad tym, czy to, co widzimy, na pewno jest autentyczne.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi: tak. Jednak „prawdziwe” w odniesieniu do fotografowanych przez Webba obiektów nie oznacza tutaj takie, jak byśmy zobaczyli je na własne oczy będąc w miejscu Webba, ale takie, jakimi są w rzeczywistości. Żeby to zrozumieć, musimy co nieco wiedzieć o działaniu ludzkiego wzroku oraz Teleskopu Kosmicznego Jamesa Webba (JWST).
      Gdy jesteśmy na ulicy i słyszymy zbliżającą się do nas karetkę pogotowia jadącą na sygnale, zauważymy, że dźwięk jest coraz wyższy, a gdy samochód nas minie, staje się coraz niższy. Fala dźwiękowa zbliżającego się do nas źródła sygnału staje się coraz krótsza, a wydłuża się, gdy źródło sygnału się od nas oddala. Takie samo zjawisko ma miejsce w przypadku fali elektromagnetycznej. Wszechświat się rozszerza, więc – generalnie rzecz biorąc – galaktyki i gwiazdy się od nas oddalają. Długość fali biegnącego w naszym kierunku światła staje się coraz większa, światło to staje się coraz bardziej czerwone. A im bardziej odległy od nas obiekt, tym bardziej czerwone światło do nas dociera. Mówimy tutaj o zjawisku przesunięcia ku czerwieni.
      Ludzie widzą światło o ograniczonym zakresie długości fali. Odległość pomiędzy Ziemią a większością obiektów we wszechświecie jest tak duża, że docierające do nas fale świetlne znajdują się w zakresie podczerwieni, którego nasze oczy nie widzą. Jednak Teleskop Webba jest wyspecjalizowany właśnie w odbieraniu podczerwieni. Dlatego możemy dojrzeć dzięki niemu bardzo stare, niezwykle odległe obiekty.
      JWST korzysta z trzech zwierciadeł. Największe, główne, odpowiada za zbieranie światła docierającego do teleskopu. Zwierciadło główne skupie je i kieruje do zwierciadła wtórnego, stamtąd zaś światło trafia do instrumentów naukowych, a trzecie ze zwierciadeł koryguje wszelkie zniekształcenia wywołane przez dwa pierwsze. Teleskop Webba korzysta ze specjalnej perforowanej maski, która blokuje część docierającego doń światła, symulując działanie wielu teleskopów, dzięki czemu może zwiększyć rozdzielczość. Technika ta pozwala na zdobycie większej ilości danych na temat bardzo jasnych sąsiadujących ze sobą obiektów. Webba wyposażono też w spektrografy, które rozbijają światło na części składowe, ujawniając informacje o intensywności poszczególnych fali światła. Obserwatorium wyposażono też macierz 248 000 mikromigawek służących do pomiaru spektrum światła.
      Za dostarczenie nam obrazu odpowiedzialny jest Zintegrowany Moduł Instrumentów Naukowych, w skład którego wchodzą trzy urządzenia. NIRCam, działająca w podczerwieni kamera, rejestrująca fale o długości od 0,6 do 5 mikrometrów. To ona rejestruje światło z pierwszych gwiazd i galaktyk, pokazuje gwiazdy w pobliskich galaktykach, młode gwiazdy w Drodze Mlecznej oraz obiekty w Pasie Kuipera. Wyposażono ją w koronografy, instrumenty pozwalające na fotografowanie bardzo słabo świecących obiektów znajdujących się wokół obiektów znacznie jaśniejszych. Drugim z nich jest NIRSpec, spektrograf również działający w zakresie od 0,6 do 5 mikrometrów. Spektrografy to urządzenia do rejestracji całego widma promieniowania. Analiza tego widma pozwoli naukowcom poznać wiele cech fizycznych badanego obiektu, w tym jego temperaturę, masę i skład chemiczny. Wiele z obiektów, które Webb będzie badał, jest tak słabo widocznych, że olbrzymie zwierciadło teleskopu będzie musiało prowadzić obserwacje przez setki godzin, by zebrać ilość światła wystarczającą do stworzenia całego widma. Natomiast Mid-Infared Instrument (MIRI) składa się zarówno z kamery jak i spektrografu pracujących w średniej podczerwieni. To zakresy od 5 do 28 mikrometrów. Fal o takiej długości nasze oczy nie widzą. Ten bardzo czuły instrument zobaczy przesunięte ku czerwieni światło odległych galaktyk, tworzących się gwiazd i słabo widocznych komet. Może obserwować Pas Kuipera. Kamer MIRI będzie zdolna do wykonania podobnych szerokokątnych zdjęć, z jakich zasłynął Hubble. A jego spektrograf umożliwi poznanie wielu cech fizycznych odległych obiektów.
      Wszystkie wymienione tutaj instrumenty dostarczają naukowcom danych, które należy odpowiednio dostosować tak, by nasze oczy mogły je zobaczyć. Obrazów z Webba, które udostępnia NASA, nie moglibyśmy zobaczyć będąc w miejscu teleskopu, zarówno dlatego, że nasze oczy nie odbierają światła o takiej długości fali, jak i dlatego, że Webb jest znacznie bardziej czuły na światło. Zatem obrazy przekazywane przez Webba bardziej odpowiadają rzeczywistości, są bardziej prawdziwe, niż to, co możemy zobaczyć na własne oczy. Teleskop korzysta z aż 27 filtrów rejestrujących fale podczerwone o różnej długości. Naukowcy dokładnie analizują te fale, zbierają informacje np. o ich intensywności, a następnie każdej z nich przypisują falę o długości z zakresu światła widzialnego. Najkrótszym przypisywana jest barwa niebieska, dłuższym zielona, najdłuższym czerwona. Po złożeniu tak otrzymany obrazów należy przeprowadzić jeszcze balans, bieli, skorygować kontrast oraz kolory i podziwiać niezwykłe zdjęcia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Teleskop Webba dostarczył pierwsze zdjęcia Marsa. Naukowcy zyskali dodatkowe dane, które uzupełniają to, co wiedzieliśmy o Czerwonej Planecie dzięki badaniom prowadzonym dotychczas za pomocą innych teleskopów, łazików i orbiterów. Ze swojego stanowiska obserwacyjnego, punktu libracyjnego L2, Webb może obserwować i szczegółowo rejestrować spektrum światła takich zjawisk jak burze pyłowe, zmiany pogody czy pór roku.
      Mars, ze względu na swoją niewielką odległość, jest jednym z najjaśniejszych obiektów na niebie, zarówno w zakresie światła widzialnego, jak i podczerwieni. To dla Webba poważny problem. Teleskop został zbudowany z myślą o obserwowaniu najdalszych, niezwykle słabo świecących obiektów. Blask Marsa może oślepiać Webba, prowadząc do nasycenia detektorów podczerwieni. Dlatego też na potrzeby obserwacji Czerwonej Planety opracowano technikę, w ramach której używa się bardzo krótkich czasów ekspozycji i dokonuje pomiarów tylko części światła docierającego do czujników Webba. To wszystko wspomagany jest specjalnymi metodami analizy danych.
      Pierwsze zdjęcia Marsa przysłane przez Webba pokazują fragment wschodniej półkuli planety. Sfotografowany on został przez instrument NIRcam w dwóch zakresach długości fali 2,1 µm i 4,3 µm. Na fotografii 2,1 µm dominuje odbite światło słoneczne, dlatego jest ono podobne do fotografii wykonanych w zakresie widzialnym przez Mars Orbitera. Z kolei fotografia w zakresie 4,3 µm powstała dzięki ciepłu emitowanemu przez planetę. Odpowiada ono temperaturze powierzchni i atmosfery.
      Najjaśniejsze miejsca to te, na które promienie słoneczne padają pod największym kątem. Jasność spada w kierunku biegunów, widać też, że półkula północna, na której panuje właśnie zima, jest chłodniejsza. Na zdjęcie 4,3 µm wpływa też pochłaniający ten zakres fal dwutlenek węgla w atmosferze. Widać to np. w Basenie Hellas, najlepiej zachowanej strukturze uderzeniowej na Marsie. Jest on ciemniejszy właśnie ze względu na CO2. Basen położony jest niżej, panuje w nim wyższe ciśnienie, które prowadzi do pojawienia się zjawiska pochłaniania promieniowania w zakresie 4,1–4,4 µm. Analiza światła rejestrowanego przez Webba pozwala więc astronomom na zdobycie dodatkowych informacji o powierzchni i atmosferze planety.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...