Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Topniejący lód odsłonił szlak wikingów i cenne artefakty

Rekomendowane odpowiedzi

Cofający się płat lodowy Lendbreen w górach Jotunheimen w Norwegii ujawnił przełęcz wykorzystywaną niegdyś przez wikingów. Odsłonięte artefakty wskazują na wykorzystywanie od ok. 300 do 1500 r. n.e., ze szczytem aktywności ok. roku 1000 w epoce wikingów.

Podczas wyjątkowo ciepłego lata w 2011 r. archeolodzy odkryli rozrzucone końskie odchody sprzed kilkuset lat. Wśród wczesnych znalezisk znajdowała się również 1700-1600-letnia tunika (co ciekawe, była ona zadziwiająco kompletna), o której przed kilku laty pisaliśmy. Naukowcy przypuszczają, że została zrzucona przez podróżnika podczas halucynacji związanych z hipotermią.

Podczas dalszych badań stanowiska znaleziono ok. 800 artefaktów, w tym fragmenty wełnianych ubrań, skórzanych butów i sań, nóż z drewnianą rączką, futrzaną rękawiczkę, kądziel, a także podkowy i kostur. Natrafiono także na kości (końskie) oraz poroża.

Analiza przedmiotów z płata lodowego ukazała się właśnie w piśmie Antiquity. Daje ona pojęcie, w jaki sposób przełęcz była wykorzystywana na przestrzeni wieków i czemu ostatecznie ją porzucono.

Zespół z Uniwersytetu w Cambridge/Vitenskapsmuseet w Trondheim i Departamentu Dziedzictwa Kulturowego Rady Gminy Innlandet dodaje, że o ile wszystkie inne zbadane płaty lodowe i małe lodowce z Oppland to stanowiska łowieckie, o tyle Lendbreen służyło podróżnym. Rolnicy, pasterze i kupcy przybywali tu, by pokonać grzbiet górski Lomseggen. Zachowały się nawet fundamenty kamiennego schroniska.

W ramach najnowszego badania ekipa Larsa Holgera Pilø, dyrektora Departamentu Dziedzictwa Kulturowego Rady Gminy Innlandet, przeprowadziła datowanie radiowęglowe ~60 obiektów z Lendbreen. Okazało się, że przełęcz była wykorzystywana od ok. 300 r. do późnego średniowiecza.

Przełęcz była najintensywniej wykorzystywana w epoce wikingów ok. 1000 r. [...]. Ten szczyt wykorzystania pokazuje nam, jak mocno połączony był nawet tak odległy punkt z szerszym kontekstem ekonomicznym i demograficznym - podkreśla James Barrett z Uniwersytetu w Cambridge.

Archeolodzy wyjaśniają, że stanowiska takie jak Lendbreen trudno interpretować, gdyż wody roztopowe i silne wiatry mogą przesuwać obiekty z oryginalnego kontekstu. W opisywanym przypadku narta z epoki brązu została np. znaleziona w 4 kawałkach, rozrzuconych w odległości nawet 250 m, zaś inne obiekty, porzucone na szlaku w odstępie kilkuset lat, mogły zostać zmyte razem.

Sekwencja kamiennych kopców znaczyła drogę w górę po północnym, częściowo pokrytym lodem zboczu, przez szczyt i w dół po południowej stronie, w kierunku doliny Bøverdalen. Potem trasa prawdopodobnie rozwidlała się na prowadzącą do dużej, stale zamieszkałej farmy Sulheim i wiodącą na południowy zachód do Neto. Wieku kopców jeszcze nie ustalono; badania lichenologiczne będą dopiero prowadzone.

Na razie trudno powiedzieć, czy przełęcz na Lendbreen była najbardziej uczęszczana, wydaje się jednak, że miała szczególne znaczenie [spośród 5 przełęczy w Lomseggen, znanych z przekazów ustnych i/lub archeologii, tylko Lendbreen może się pochwalić schroniskiem i dużą liczbą kopców]. Być może niektórzy podróżni nie pochodzili z okolicy i potrzebowali lepszego pokierowania - wyjaśnia Pilø.

Długodystansowi podróżnicy mogli odbierać górskie produkty, np. wełnę, skóry i poroże reniferów lub ser i masło, i przewozić je do odległych lokalizacji, niewykluczone, że nawet poza Norwegią. Naukowcy uważają jednak, że przełęcz służyła też miejscowym do przemieszczania się z farm w dolinach do położonych wyżej farm letnich.

Spadek intensywności wykorzystania przełęczy po epoce wikingów można łączyć z Małą Epoką Lodową oraz czarną śmiercią. Kilka kolejnych pandemii w późnym średniowieczu jeszcze bardziej pogorszyło sytuację. Miało to oczywisty wpływ na lokalne osadnictwo i ekonomię, a więc i na ruch górski, który się zmniejszył [...] - opowiada Pilø. Do czasu, gdy farmy znów się odrodziły, przełęcz Lendbreen odeszła w zapomnienie i ludzie podróżowali innymi trasami.

Pandemia COVID-19 sprawia, że nie wydaje się, by archeolodzy badali latem Lendbreen oraz inną obiecującą przełęcz.
Prace na stanowisku tak czy siak wydają się zbliżać do nieuchronnego końca, gdyż lód szybko topnieje.

Mój ulubiony artefakt to kawałek drewna ze spiczastymi końcówkami. Gdy go znaleźliśmy, nie mieliśmy pojęcia, do czego służył. Obiekt trafił na wystawę w miejscowym muzeum. Wtedy zidentyfikowała go starsza kobieta. Okazało się, że za jego pomocą uniemożliwiano jagniętom i koźlętom ssanie matek; mleko wykorzystywano do produkcji nabiału na farmach letnich. Staruszka widziała to jeszcze w latach 30. ubiegłego wieku. Zarówno XX-wieczne "gryzaki", jak i obiekt ze stanowiska archeologicznego wyprodukowano z drewna jałowca. Datowanie wykazało, że wędzidło z Lendbreen pochodzi z XI w. - podsumowuje Pilø.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Analiza niemal 7000 pochówków wskazuje, że po połowie VI wieku na południu dzisiejszej Norwegii doszło do poważnego kryzysu demograficznego. Liczba pochówków spadła o ponad 75% w porównaniu z okresem wcześniejszym. Co prawda pochówki nie oddają dokładnie liczby ludności, ale są bardzo dobrym wskaźnikiem trendów demograficznych i ich zakłóceń.
      Wyniki nowych badań, których autorami są Kjetil Loftsgarden i Frode Iversen z Uniwersytetu w Oslo, są zbieżne z wynikami innych badań archeologicznych, które wskazują na zmniejszenie sieci osadniczej, co już samo w sobie sugeruje znaczne zmiany w rozmiarach populacji.
      Zdaniem Iversena i Loftsgardena, kryzys populacyjny nastąpił w wyniku połączenia czynników klimatycznych i epidemiologicznych. W latach 536 i 540 doszło do dwóch dużych erupcji wulkanicznych, które spowodowały ochłodzenie klimatu, co mogło wywołać powszechne zmniejszenie się plonów i głód. W tym samym czasie w Europie ma miejsce pierwsza wielka epidemia dżumy. Dżuma Justyniana pojawiła się w 541 roku, dotarła na Wyspy Brytyjskie czy do Persji, nie można więc wykluczyć, że trafiła i do Skandynawii. Wszystkie te czynniki pojawiły się w momencie, gdy społeczeństwo było wrażliwe na kryzysy z powodu szybkiego wzrostu liczby ludności i kurczących się zasobów po okresie ekspansji rolniczej na nowe tereny.
      Przed VI wiekiem na terenach dzisiejszej Norwegii i Szwecji doszło do szybkiego wzrostu liczby ludności, coraz więcej terenów było zajmowanych pod działalność rolniczą. Jednak ten wzrost spowodował, że lokalne zasoby były mocno wyeksploatowane, co czyniło społeczeństwo podatnymi na zewnętrzne wstrząsy. I takim właśnie wstrząsem były erupcje wulkaniczne, które mogły wywołać głód.
      Liczba pochówków spada, groby są też mniej bogato wyposażone. Jednocześnie na ten okres przypada pojawienie się wielu monumentalnych kopców. Autorzy badań uważają, że w wyniku kryzysu ucierpiały też elity. Liczba ich członków zmniejszyła się, znaczna część zubożała. Jednocześnie ci członkowie elit, którzy przetrwali, umocnili swoją pozycję, często kosztem tych, którym się nie udało. I mogli ją zaznaczać organizując wielkie prace, prowadzące do powstania kopców. W ten sposób też konsolidowali swoją władzę, która była oparciem w niespokojnych czasach.
      Z informacji, jakie mamy ze znacznie lepiej przebadanego kryzysu – Czarnej Śmierci z XIV wieku – wiemy, że tego typu wydarzenia prowadzą do większego rozwarstwienia społecznego, jednak po ustąpieniu sytuacji kryzysowej ci, którzy przetrwali, mają do dyspozycji więcej zasobów, więc społeczeństwo staje się bardziej egalitarne. Niewykluczone, że – pomimo olbrzymich różnic między VI a XIV wiekiem – podobne zjawiska pojawiły się w omawianym okresie.
      Po kryzysie VI wieku społeczeństwo wieku VII było bardziej egalitarne, zasoby bardziej sprawiedliwie dzielone. Do epoki wikingów – dzięki korzystnym warunkom klimatycznym, postępach w rolnictwie i rozszerzaniu sieci handlowych – liczba ludności znowu wzrosła i wojownicy ze Skandynawii mogli ruszyć na Europę, przez wieki zaznaczając się jej historii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      John Crowe i David O'Hare z Isle of Man wybrali się w maju na prywatny teren – oczywiście za zgodą właściciela – z wykrywaczami metali. Podczas spaceru znaleźli skarb składający się z 36 srebrnych monet – całych i we fragmentach – z czasów wikingów. To wspaniałe znalezisko pozwala nam lepiej zrozumieć gospodarkę Isle of Man w czasach wikingów. Na wyspie odkryto już więcej srebrnych monet na kilometr kwadratowy niż w Anglii, Irlandii, Szkocji czy Walii, mówi Allison Fox, kuratorka zbiorów archeologicznych z Manx National Heritage.
      Analizą znaleziska zajęła się doktor Kristin Bornholdt Collins. To niezależna badaczka i specjalistka od numizmatyki z USA. Właśnie poznaliśmy efekty jej pracy.
      Okazuje się, że John i David znaleźli monety wybite w Anglii i Irlandii pomiędzy ok. rokiem 1000 a rokiem 1065. Najwięcej z nich pochodzi z czasów Edwarda Wyznawcy (1042–1066), są też monety wybite przez Ethelreda II Bezradnego (978–1016) i Knuta Wielkiego (1015–1035). Reprezentowane są mennice z Yorku, Londynu, Lincoln, Cambridge, Hastings, Ipswich i Exeter. W zbiorze znajdują się też irlandzkie monety z Dublina z pierwszych dekad po roku 1000. Widać na nich profil Sigtrygga II Silkbearda Olafssona, króla Dublinu w latach 989–1036. Na podstawie najmłodszej z angielskich monet stwierdzono, że skarb został porzucony lub ukryty na krótko przed rokiem 1070.
      Ten ważny skarb był prawdopodobnie zgromadzony w dwóch etapach. Najpierw właściciel zebrał monety irlandzkie i wcześniejsze angielskie, później dodał monety z czasów Edwarda Wyznawcy. Podobnie jak nieco wcześniejsze i większe skarby Northern i Glenfaba oraz podobnie datowany skarb Kirk Michael, możemy go porównać do zgromadzenia w portfelu różnych kart kredytowych, banknotów i monet, tak, jakby przygotowywano się do zagranicznej podróży. Właściciel zgromadził różne monety, jakimi posługiwali się kupcy i mieszkańcy okolic Morza Irlandzkiego, mówi doktor Bornholdt Collins. Specjalistkę najbardziej cieszy fakt, że oto mamy do czynienia z kolejnym blisko datowanym podobnym skarbem do znalezionych wcześniej. To daje unikatową okazję do przeprowadzenia badań porównawczych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Archeolodzy z Muzeum w Odense znaleźli w Åsum ponad 50 pochówków wikingów. Podczas trwających od pół roku prac wydobyto świetnie zachowane szkielety oraz dobra grobowe, z których część pochodzi daleko spoza granic dzisiejszej Danii. Szkielety znakomicie zwiększą naszą wiedzę na temat codziennego życia ludzi z X wieku, z czasów pierwszego króla Danii, Gorma Starego, ojca Haralda Sinozębego. Znalezione przedmioty pozwolą zaś dokładniej zbadać szlaki handlowe, które wykorzystywali wikingowie.
      Odkrywcy podkreślają, że praktycznie nie zdarza się, by w jednym miejscu znaleziono tak dużo tak dobrze zachowanych szkieletów. To otwiera przed nami wyjątkową okazję do przeprowadzenia wielu analiz naukowych, dzięki którym będziemy mogli poznać szczegóły diety pochowanych, poznać ich stan zdrowia i dowiedzieć się, skąd pochodzili. Być może uda się też zbadać ewentualne pokrewieństwo pomiędzy pochowanymi. Byłoby to szczególnie ważne, gdyż nigdy wcześniej nie przeprowadzono takich badań na podobnym cmentarzysku, mówi kurator Michael Borre Lundø.
      Doktor Sarah Croix z Uniwersytetu w Aarhus jest szczególnie zainteresowana właśnie możliwością przeprowadzenia badań genetycznych. Groby w Åsum są tak dobrze zachowane, że po raz pierwszy może udać się przeprowadzić analizy antycznego DNA (aDNA) większości szkieletów, mówi. Uczona chciałaby sprawdzić, czy na cmentarzu nie chowano członków tej samej rodziny.
      Szczególnie wyróżnia się jeden z pochówków. Kobiety, którą pochowano w wozie. Prawdopodobnie w tym, w którym podróżowała. Możemy wyobrazić sobie, że pochowano ją w najlepszym ubraniu, a do grobu złożono najcenniejsze z należących do niej przedmiotów. Był tam piękny naszyjnik ze szklanych paciorków, żelazny klucz, nóż z rękojeścią zdobioną srebrem i niewielki kawałek szkła, który mógł być amuletem. Przy wozie znajdowała się pięknie dekorowana drewniana skrzynia. Jej zawartość wciąż jest dla nas tajemnicą, mówi Lundø.
      W innym z grobów znaleziono wysokiej jakości broszkę z brązu, czerwony szklany paciorek zawieszony na szyi zmarłej osoby, żelazny nóż oraz kryształ górski. Kryształy nie występują w Danii, ten prawdopodobnie pochodził z terenu dzisiejszej Norwegii.
      Wspomniany cmentarz wikingów ma około 2000 metrów kwadratowych powierzchni i znajduje się na południowych krańcach wsi Åsum. Był używany w IX i X wieku. Dotychczas znaleziono tam 50 pochówków szkieletowych i 5 pochówków ciałopalnych.
      Odkrycie potwierdza, że Åsum było jednym z kluczowych punktów najwcześniejszego formowania się ośrodka miejskiego, z którego z czasem powstało Odense.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przemoc jest jednym z podstawowych elementów ludzkiego działania i od dawna jest przedmiotem zainteresowania nauki. Uczeni z Norwegii, USA i Niemiec postanowili sprawdzić hipotezę mówiącą, że im silniejsza władza centralna i większa stratyfikacja społeczna, tym mniejszy poziom przemocy w społeczeństwie. Wykorzystali badania archeologiczne, socjologiczne, osteologiczne i filologiczne, by przyjrzeć się dwóm skandynawskim społecznościom z epoki wikingów, w czasie której Skandynawowie stali się słynni z „eksportu przemocy”.
      Już mitologia wikingów jest przesiąknięta przemocą. Świat został stworzony przez trzech braci, Wiliego, We i Odyna, którzy rozszarpali lodowego giganta Ymira i z jego ciała stworzyli Ziemię. Również przemocą – wielką bitwą, ragnarökiem – mają skończyć się losy znanego nam świata. Przez kilkaset lat wikingowie niepokoili łupieżczymi wyprawami całą Europę, od Anglii po Bizancjum, przez co do dzisiaj są symbolem grabieży, napaści i walki.
      Autorzy najnowszych badań chcieli dowiedzieć się, jak wyglądało samo społeczeństwo wikingów, patrząc na nie przez pryzmat wewnętrznej przemocy. Porównali społeczności zamieszkujące dzisiejszą Norwegię i Danię by sprawdzić, jak poziom organizacji społecznej i władzy wpływał na przemoc wewnątrz badanych grup.
      Na początku uczeni przyjęli hipotezę, że poziom przemocy powiązany jest z organizacją piramidy społecznej. Im jest ona bardziej stroma – a zatem im silniejsza władza centralna i większe rozwarstwienie społeczne – tym mniej przemocy. Założyli bowiem, że centralizacją władzy i rozwarstwieniem wiąże się większe ucywilizowanie stosunków społecznych. Relacje pomiędzy członkami społeczności są moderowane przez władze oraz wypracowane przez zwyczaj i prawo sposoby rozwiązywania konfliktów, a nie bazują wyłącznie na dominacji.
      Badacze wykorzystali cztery wskaźniki świadczące o poziomie przemocy, zagrożenia i organizacji społecznej. Badali częstotliwość urazów od broni na szkieletach, rozpowszechnienie broni w pochówkach, częstotliwość występowania, wielkość i rodzaj struktur ziemnych oraz częstotliwość występowania i typ hierarchii społecznych opisanych w tekstach.
      Wyniki badań wskazują, że w społeczności wikingów z Norwegii przemoc była bardziej rozpowszechniona, niż w społeczności duńskich wikingów. Świadczy o tym zarówno znacznie, jakie przypisywano noszeniu przy sobie broni – co widać w rytuałach pogrzebowych – jak i w częstotliwości oraz rodzajach urazów widocznych na szkieletach z Norwegii.
      Piramida społeczna na terenie dzisiejszej Danii była bardziej złożona i stroma niż w Norwegii. Obie społeczności prowadziły prace ziemne na dużą skalę, co świadczy o pewnym stopniu skoncentrowania władzy, jednak w Norwegii widoczne są ślady osłabienia władzy w epoce wikingów, a tymczasem w Danii dochodzi do jej umocnienia. W Danii widać to szczególnie w trzeciej ćwierci X wieku, podczas rządów Haralda Gormssona zw. Sinozębym. Również teksty runiczne wskazują na wyższy stopień zorganizowania społeczeństwa i władzy w Danii niż Norwegii.
      Ważnym elementem badań była analiza poziomu przemocy wobec kobiet. Tutaj wyniki nie były jednoznaczne. Napisy runiczne wskazują, że pozycja kobiet w Danii epoki wikingów była lepsza niż w Norwegii. Jednak z drugiej strony badania szkieletów kobiet i mężczyzn wykazały, że w Norwegii obie płci odnosiły podobne obrażenia, a stan ich zdrowia nie wskazywał na różnice. To sugeruje, że status społeczny kobiet i mężczyzn na terenie współczesnej Norwegii epoki wikingów był podobny, a podobny poziom przemocy – która jest przecież w większym stopniu wiązana z mężczyznami – wobec obu płci sugeruje, że kobiety stanowiły dla napastników równie duże zagrożenie, co mężczyźni, były więc przez nich traktowane równie brutalnie. Na tej podstawie można się domyślać podobnego statusu kobiet i mężczyzn.
      Badacze podkreślają, że w epoce wikingów różnice pomiędzy obiema społecznościami – które wcześniej nie były tak widoczne – stają się bardziej oczywiste. Na północy (w Norwegii) duże kurhany pojawiają się coraz częściej, ale są nie są one tak wspaniałe i wielkie, jak wcześniej. Tymczasem na południu (w Danii) kurhany i fortyfikacje są coraz większe. Szczyt tego typu aktywności przypada na rządy Haralda Gormssona, pierwszego władcy, który miał rządzić całą Danią i podbił Norwegię. W Norwegii widoczny jest też wyższy poziom przemocy w społeczeństwie oraz większy strach przed przemocą, co widać i w urazach i w powszechności broni.
      Uczeni odrzucają też ewentualne stwierdzenia, że poziom przemocy może mieć coś wspólnego ze składem genetycznym. Obie społeczności różnią się bowiem nieco pod tym względem. Naukowcy zauważają jednak, że w epoce przedwikińskiej różnice genetyczne były większe, poziom organizacji społecznej mniejszy, a poziom przemocy podobny. W epoce wikingów zaś dochodzi do zmniejszenia różnic genetycznych w wyniku mieszania się genów, ujawniają się większe różnice w organizacji społeczeństwa oraz władzy i to właśnie one pociągają za sobą rosnące różnice w poziomie przemocy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dobrze znany jest fakt, że w epoce wikingów oraz późniejszym średniowieczu na terenie dzisiejszej Norwegii posługiwano się runami. Obecnie nikt ich już nie używa. Najnowsze badania pokazują, że przejście z pisma runicznego na alfabet łaciński nie tylko trwało znacznie dłużej niż sądzono, ale że pojawienie się łaciny spowodowało... prawdziwy rozkwit pisma runicznego.
      Profesor Elise Kleivane z Wydziału Lingwistyki i Studiów Skandynawskich Uniwersytetu w Oslo specjalizuje się w języku staronordyjskim. Wraz z doktorantem Johanem Bollaertem badała inskrypcje, w których zostały jednocześnie użyte runy i łacińskie litery.
      Pismo pojawia się na terenie dzisiejszej Norwegii około 100 roku naszej ery. Dominował wówczas przekaz mówiony, ale pisano runami na drewnie, metalu czy kamieniu. Patrząc na to, co się zachowało, wydaje się, że pisma runicznego używano w ograniczonym zakresie. Na biżuterii czy cennych przedmiotach spotykamy krótkie inskrypcje, przeważnie imiona. Prawdopodobnie używano wówczas więcej materiałów, niż znaleźliśmy. Pisali na korze brzozowej, piasku czy drewnie, mówi Kleivane.
      W epoce wikingów tekst pisany był krótki. Najbardziej znanym przykładem są kamienie nagrobne, w których używano standardowych formułek dotyczących zmarłej osoby. Wszystko uległo zmianie około roku 1000, gdy w Norwegii zaczęło upowszechniać się chrześcijaństwo, a wraz z nim łacina. Ludzie zaczęli więcej pisać, również runami, stwierdza uczona.
      Mieszkańcy dzisiejszej Norwegii mieli coraz większe kontakty ze światem zewnętrznym. Poznawali kraje chrześcijańskie, widzieli, jak zorganizowane jest społeczeństwo. Gdy dotarło do nich chrześcijaństwo, jego kultura, w tym kultura pisana, wiele rzeczy uległo zmianie, także znaczenie pisma. Ludzie zobaczyli, co mogą napisać i co się dzieje, gdy piszą. Wydaje się, że to dopiero nadału pismu, w tym pismu runicznemu, prawdziwe znaczenie.
      Można by się spodziewać, że stosunkowo mało używane runy będą szybko zanikały w czasach, gdy rozpowszechniało się chrześcijaństwo z własnym pismem, instytucją Kościoła i gdy dochodziło do centralizacji władzy królewskiej. W średniowieczu, szczególnie w jego szczycie, runy spotykamy wszędzie. Codziennością staje się pisanie wiadomości na kijach. Pisano też na rzeczach, które miały mieć właściwości magiczne lub lecznicze. Znajdujemy modlitwy i zaklęcia. Wiele tekstów pisano runami i alfabetem łacińskim, inskrypcje spisywano zarówno w staronordyjskim jak i po łacinie.
      W tym okresie widoczne jest mieszanie się zarówno alfabetów jak i języków. Używano ich do tych samych rzeczy, jednak widoczne były pewne tendencje. Język staronordyjski był językiem ojczystym, łacina była językiem wyuczonym. W pewnych okolicznościach bardziej właściwym było używanie łaciny, stwierdza profesor Kleivane.
      Łaciny używano oczywiście w Kościele i księża oraz wysocy rangą urzędnicy znali łacinę. Jednak to uproszczony obraz. W pracach naukowych oraz w poszukiwaniu norweskiej tożsamości narodowej istnieje tendencja do postrzegania łaciny jako języka opresji. Jednak gdy przyjrzymy się przypadkom używania łaciny, widzimy, że to fałszywy obraz, dodaje.
      Każdy uczył się apostolskiego wyznania wiary [najwcześniejsze wyznanie wiary Kościoła katolickiego – red.], Ojcze nasz czy Zdrowaś Maryjo. Wszystkie te modlitwy znajdujemy spisane w języku staronordyjskim, co wskazuje, że tłumaczenie modlitw nie było zakazane. Jednak, jak przypuszcza Kleivane, wiele osób chciało znać je po łacinie. Prawdopodobnie uważali, że tak należy i że modlitwa jest bardziej właściwa, bardziej potężna po łacinie.
      Dla uczonej oczywistym jest, że ludzie używali run lub łacińskich liter w zależności od funkcji tekstu. Jednak czasem znajdowane są zaskakujące inskrypcje, w których oba alfabety są przemieszane.
      Jednym z takich przykładów jest kamień nagrobny znaleziony w gminie Trondelag. Inskrypcja na kamieniu zaczyna się alfabetem łacińskim w języku staronordyjskim. W pewnym momencie w słowie faþer (ojciec) mamy literę þ (thorn), która nie występuje w alfabecie łacińskim. I od tego momentu reszta inskrypcji jest spisana runami. Uczona nie potrafi wytłumaczyć takiej zmiany. Jej zdaniem, napis musiał zostać w taki właśnie sposób zaplanowany. Nie możesz wycinać w kamieniu napisu, nie wiedząc z góry, jak będziesz go kończył, mówi.
      Innym badanym przez nią przykładem jest psałterz ze wsi Kvikne Na okładce jest napis, w którym runy i łacińskie litery są wymieszane. Wszystkie „k” z wyjątkiem jednej, są spisane alfabetem łacińskim. Resztę napisu stanowią runy. Sam psałterz jest spisany po łacinie alfabetem łacińskim, a na okładce mamy jeszcze jeden napis w języku staronordyjskim, ale w całości spisany alfabetem łacińskim. Takie mieszane napisy mogą wskazywać, że ludzie bardzo dobrze zdawali sobie sprawę z efektu, jaki chcieli osiągnąć. Runy były często używane do krótkich bardziej spontanicznych przekazów, litery łacińskie spotykamy głównie w dłuższych tekstach, które miały dłużej przetrwać.
      Zdaniem Kleivane mieszanie systemów pisma wskazuje zarówno na istnienie dwujęzycznej kultury oraz na szerokie rozpowszechnienie znajomości łaciny przynajmniej w minimalnym stopniu. Łacina to nie jest czarna magia. Można się jej nauczyć. I wielu ludzi chociaż trochę ją znało. Myślę, że nie doceniamy tamtych ludzi pod tym względem. A również pod względem umiejętności czytania. Wyobraźmy sobie, że na ołtarzu mamy spisane Zdrowaś Mario. Gdy będziemy słuchać modlitwy, po jakimś czasie zaczniemy rozpoznawać to, co jest napisane. W końcu tak czytania uczą się dzieci, stwierdza Kleivane.
      Mimo to łacina nigdy nie stała się głównym językiem mieszkańców Norwegii. Mogło się tak stać, ale norweski i łacina to języki tak odległe strukturalnie, że trudno sobie wyobrazić, by połączyły się tworząc nowy język. Ponadto, gdy łacina tutaj przybyła, nie była już niczyim językiem ojczystym. Pojawiły się już inne europejskie języki, jak hiszpański, francuski czy włoski. Rozwinęły się one z łaciny. Ale te ludy, które zostały w czasach rzymskich zlatynizowane, mają zupełnie inną historię językową, wyjaśnia uczona.
      Runy stopniowo wychodziły z użycia. Ostatnie przykłady ich wykorzystywania pochodzą z końca XV wieku. To właśnie one były przedmiotem badań w kontekście nordyckim i przyciągały uwagę filologów. Inskrypcje, którymi zajmowała się Kleivane były wcześniej znane i badane, ale nie zajmowano się samym alfabetem, jakim zostały spisane. Łacinę i jej alfabet spotykamy w całej Europie, więc uznano, że nie ma tutaj sensu ich badać, gdyż nic nowego nam nie powiedzą. A jest wręcz przeciwnie! Gdy patrzymy na nie jako na źródło historii języka, możemy dowiedzieć się wielu rzeczy na temat rozwoju współczesnej kultury pisanej.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...