Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Przed 20 laty ukazała się pierwsza praca naukowa, której autorzy opisali badania o wysokiej rozdzielczości dowodzące, że do największego zanieczyszczenia atmosfery ołowiem w epoce przedprzemysłowej dochodziło na północy Europy w latach 1150–1200. Dowody takie zdobyto badając izotopy ołowiu w osadach szwedzkich jezior. Wzrost zanieczyszczenia ołowiem niemal na pewno odzwierciedla wzrost populacji miejskiej i rozwój gospodarki. Z badań tych wynika, że najwięcej zanieczyszczeń było emitowanych na terenie Anglii, Niemiec, Walii i Polski.

Teraz brytyjsko-amerykański zespół naukowy z University of Notthingham, University of Maine, Long Island University oraz Uniwersytetu Harvarda wykorzystał najnowocześniejsze techniki oraz dowody ze źródeł pisanych i archeologicznych by sprawdzić, czy rzeczywiście to Anglia była największym źródłem zanieczyszczenia na przełomie XII i XIII wieku.

Naukowcy zbadali w tym celu rdzeń pobrany z lodowca Colle Gnifetti w Szwajcarii. Wysoka rozdzielczość pozwoliła na przeprowadzenie szczegółowej corocznej analizy wpływu produkcji srebra i ołowiu w imperium andegaweńskim. Terminem tym określa się czasem ziemie na terenie dzisiejszej Anglii i Francji, które znajdowały się pod większą lub mniejszą kontrolą Henryka II (1154–1189), Ryszarda Lwie Serce (1189–1199) oraz Jana bez Ziemi (1199–1216). W rdzeniu lodowym widzimy zapisane najważniejsze wydarzenia tego okresu, od prowadzonych wojen i budowy zamków po śmierci władców.

Już wcześniej z badań o mniejszej rozdzielczości wiedzieliśmy,że około 1200 roku nastąpił szczyt zanieczyszczenia ołowiem. Teraz wiemy, że dekady pomiędzy około 1150 rokiem, a 1220 rokiem były dekadami największych zanieczyszczeń w okresie  150–1650. Z historycznych zapisków dotyczących podatków nakładanych na miejsca wydobycia i wytopu rud wiemy, gdzie i ile ołowiu i srebra produkowano, a z modeli klimatycznych dowiadujemy się, z którego regionu napływały zanieczyszczenia obecne w badanym rdzeniu lodowym.

W rdzeniu widzimy na przykład spadki zanieczyszczeń w latach śmierci trzech wymienionych władców. Interregnum i niepewność spowodowana zgonem dotychczasowego władcy wiązały się bowiem ze spadkiem zamówień na ołów i srebro, co jest widoczne też w zapisach dotyczących pobieranych podatków. Z kolei z zapisów podatkowych z roku 1190 i 1200, a zatem w pierwszym roku rządów Ryszarda Lwie Serce i Jana Bez Ziemi, widzimy wzrost pobieranych kwot. Wzrosła bowiem produkcja, gdyż sytuacja polityczna ustabilizowała się, a administracja nowego władcy złożyła nowe zamówienia. Dokładnie widać to też w zanieczyszczeniach z rdzenia lodowego.

Spadek zanieczyszczeń obserwowany jest też w czasach politycznych kryzysów czy nieobecności władcy. Taki spadek widzimy na przykład w roku 1170. To rok kulminacji sporu pomiędzy królem Henrykiem II a arcybiskupem Canterbury Thomasem Becketem, zakończony głośnym na całą Europę zamordowaniem biskupa.

Becket był niezwykle zdolnym administratorem, dzięki czemu został Lordem Kanclerzem Anglii, a zatem jednym z najbliższych współpracowników króla. Siedem lat po objęciu tego stanowiska Becket został, przy poparciu króla, arcybiskupem Canterbury. Henryk II miał nadzieję, że dzięki Becketowi uzależni od siebie arcybiskupstwo. Becket miał jednak inne plany i postanowił pozostać niezależny. Konflikt przez lata narastał, a w latach 1169–1170 osiągnął apogeum. I również ten fakt widać w zanieczyszczeniach. Władza świecka i duchowna nie chciały ze sobą współpracować, co odbiło się na spadku produkcji. W końcu 29 grudnia 1170 roku Becket został zamordowany przy ołtarzu w swojej katedrze.

Henryk II został bardzo szybko obłożony ekskomuniką przez papieża Aleksandra III. Z czasem król ukorzył się przed papieżem, a w ramach ugody obiecał m.in. wzniesienie licznych budynków na potrzeby Kościoła. I również to wydarzenie jest wyraźnie widoczne w zapisach z rdzenia – ówcześnie na dachy budynków zużywano bowiem sporo ołowiu.

Spadki poziomu zanieczyszczeń widzimy również w latach 1173–1174, kiedy to w Anglii trwała wojna domowa i prowadzono wojnę ze Szkocją. Do kolejnego spadku produkcji ołowiu i srebra doszło w latach 1191–1192, gdy Ryszard Lwie Serce stanął na czele III krucjaty oraz w latach 1215–1216 w czasie wojny domowej i francuskiej inwazji, kiedy to Jan bez Ziemi został zmuszony do podpisania Magna Carta.

Dane uzyskane z rdzenia lodowego są tak dokładne, że pozwalają określić względną wielkość produkcji z różnych obszarów. Gdy zestawimy wielkość zanieczyszczeń z wielkością podatków płaconych przez właścicieli kopalń widzimy, że największym ośrodkiem produkcji ołowiu i srebra w latach 1160–1195 była kopalnia w Carlisle. Gdy spadają wpływy podatkowe z tego miejsca, widać wyraźne spadki zanieczyszczeń, mimo iż inne kopalnie pracowały normalnie. Tego typu porównania pozwalają stwierdzić, że do połowy lat 90. XII wieku najważniejszym producentem stały się kopalnie Peak District.

Z kolei dane dotyczące wielkości wysyłanych ładunków, terminów ich wysłania i terminów dotarcia do celu oraz zmian poziomu zanieczyszczeń zdradzają nam nie tylko informacje o możliwościach transportowych, ale również o mocach produkcyjnych. Czasami bowiem wyraźnie widać opóźnienia, co wskazuje, że zamówienie było na tyle duże, iż nie nadążano z produkcją i transportem zamówionego metalu.

Zbieżność zanieczyszczeń powietrza widocznych w rdzeniu lodowym z produkcją ołowiu w imperium andegaweńskim jest uderzająca [wynosi aż 89% - red.]. Szczegółowa analiza informacji pisanych, danych archeologicznych i geoarcheologicznych w połączeniu z analizą cyrkulacji atmosferycznej potwierdza, że w latach 1167–1216 Brytania była głównym źródłem zanieczyszczenia atmosfery ołowiem, stwierdzają autorzy badań.

Nasze badania dostarczają unikatowych danych odnośnie związku władców imperium andegaweńskiego z produkcją metali i szerzej z gospodarką Brytanii i zachodniej Francji w krytycznym momencie formowania się europejskich państw. W rdzeniu z lodowca Colle Gnifetti wyraźnie widać wpływ wydarzeń politycznych, takich jak wojny, zgodny władców, obejmowanie przez nich tronu czy spory pomiędzy państwem a Kościołem. To jasno pokazuje, jaki wpływ miały okresy politycznej stabilności i niestabilności oraz bezpieczeństwo transportu na produkcję i dostawy wyspecjalizowanych dóbr w jednym z najpotężniejszych organizmów politycznych XII-wiecznej Europy.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

. Henryk II miał nadzieję, że dzięki Becketowi uzależni od siebie arcybiskupstwo.

Główną osią konfliktu były clarendońskie konstytucje, wzmacniające ogólnie  władzę królewską (świecką) nad kościelną. W zasadzie było to królewskie przewciwdziałanie reformom gregoriańskim, a zwlaszcza nurtowi papocezaryzmu. Zresztą w zabójstwie Becketa jest niezwykle ciekawa paralela do śmierci św. Stanisława, a to chyba jedna z najwiekszych zagadek naszej krajowej historii. Takie zapasy władzy świeckiej z kościelną. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Punktem wyjścia dla szacowania poziomu antropogenicznego ocieplenia jest zwykle rok 1850, kiedy na wystarczająco dużą skalę prowadzono wiarygodne pomiary temperatury. Jednak w roku 1850 rewolucja przemysłowa trwała od dawna, więc przyjmując ten rok jako podstawę dla pomiarów, trudno jest mówić o wpływie człowieka na temperatury na Ziemi od czasów preindustrialnych. Andrew Jarvis z Lancaster University i Piers Forster z University of Leeds, wykorzystali rdzenie lodowe z Antarktyki do opracowania nowej osi referencyjnej temperatur w czasach przedprzemysłowych.
      Uczeni przeanalizowali bąbelki powietrza zamknięte w rdzeniach lodowych i w ten sposób określili stężenie dwutlenku węgla w latach 13–1700. Następnie, zakładając liniową zależność pomiędzy koncentracją CO2 a temperaturami, obliczyli średnie temperatury panujące na Ziemi.
      Z pracy opublikowanej na łamach Nature Geoscience dowiadujemy się, że od okresu przed 1700 roku do roku 2023 ludzie podnieśli średnią temperaturę na planecie o 1,49 (±0,11) stopnia Celsjusza. Dodatkową zaletą wykorzystanej metody jest niezależna weryfikacja obecnych szacunków. Z badań Jarvisa i Forstera wynika, że od roku 1850 wzrost temperatury wyniósł 1,31 stopnia Celsjusza. Dokładnie zgadza się to z dotychczasowymi ustaleniami, ale badania z rdzeni lodowych są obarczone mniejszym marginesem błędu.
      Niektórzy eksperci uważają, że nowa metoda, chociaż sprawdza się teraz, może nie być przydatna w przyszłości. Nie wiemy bowiem, czy w nadchodzących dekadach liniowa zależność pomiędzy stężeniem dwutlenku węgla a temperaturą się utrzyma. Ich metoda bazuje na korelacji stężenia CO2 z antropogenicznym ociepleniem klimatu. Ta widoczna w przeszłości silna korelacja może być czystym przypadkiem i, w zależności od tego jak będą się układały proporcje CO2 i innych czynników w przyszłości, może się ona nie utrzymać, stwierdza Joeri Rogelj z Imperial College London.
      Richard Betts z Met Office chwali nową metodę, zauważa, że może dostarczać ona lepszych danych na temat przeszłości, ale nie widzi potrzeby zmiany punktu odniesienia dla badań nad ociepleniem klimatu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rosnący popyt na metale i minerały powoduje, że zagrożone jest istnienie ponad 4000 gatunków kręgowców. Problem staje się coraz większy z powodu zwiększającego się wydobycia minerałów potrzebnych do budowy systemów czystej energii. Minerały takie często bowiem znajdują się w miejscach o dużej różnorodności biologicznej. Naukowcy z Uniwersytetów w Sheffield i Cambridge informują na łamach Current Biology, że górnictwo oraz wydobycie ropy i gazu zagrażają 4642 gatunkom kręgowców.
      Największe ryzyko stwarza wydobycie materiałów potrzebnych do przejścia na czystą energię, takich jak lit i kobalt. Wiele gatunków jest też narażonych przez kamieniołomy, w których wydobywa się wapień, niezbędny do produkcji cementu. A zagrożenie dla zwierząt nie ogranicza się wyłącznie do miejsc wydobycia. Zagrożone są też gatunki zamieszkujące bardzo daleko od miejsc prowadzenia działalności wydobywczej. Górnictwo zanieczyszcza bowiem wody, a budowa kopalń – czy to wydobywających minerały czy ropę naftową lub gaz – bardzo często związana jest z wycinką lasów zarówno w miejscu samej kopalni, jak i dróg dojazdowych i innej niezbędnej infrastruktury.
      Autorzy badań zwracają uwagę, że bardzo szybkim i łatwym sposobem na zmniejszenie negatywnego wpływu kopalń na kręgowce jest skupienie się na zmniejszeniu zanieczyszczeń generowanych przez takie zakłady.
      Nie jesteśmy w stanie przestawić się na czystą energię i zmniejszyć naszego wpływu na klimat bez wydobywania potrzebnym materiałów. I tutaj pojawia się problem, gdyż często prowadzimy działalność górniczą w miejscach o dużej bioróżnorodności. Bardzo wiele gatunków, szczególnie ryb, jest narażonych z powodu zanieczyszczenia wód przez górnictwo. Łatwo możemy zapobiegać tego typu zanieczyszczeniom i w ten sposób zmniejszyć negatywny wpływa górnictwa na bioróżnorodność, stwierdza profesor David Edwards z University of Cambridge.
      Z badań wynika, że najbardziej narażone są właśnie ryby. Górnictwo zagraża aż 2053 gatunkom tych zwierząt. Kolejnymi na liście zagrożonych są gady, płazy, ptaki i ssaki. Wszystko wskazuje na to, że największe niebezpieczeństwo wisi nad gatunkami żyjącymi w wodach słodkich oraz na tymi o małym zasięgu występowania.
      Zapotrzebowanie na wapień, podstawowy składnik naszej działalności budowlanej, to poważne zagrożenie dla dzikich zwierząt. Bardzo wiele gatunków żyje w miejscach, gdzie istnieją kamieniołomy, gdyż są wyspecjalizowane w życiu na terenach występowania wapienia. Tymczasem kopalnia może dosłownie unicestwić wzgórze będące domem dla różnych gatunków, dodaje główny autor badań Ieuan Lamb z University of Sheffield. Uczony podaje przykład jaszczurki Cyrtodactylus hidupselamanya. To gatunek endemiczny dla Malezji, ściśle związany ze skałami wapiennymi. Występuje on na jednym wzgórzu i chroni w jego szczelinach oraz jaskiniach. Niestety, istnieją plany zniszczenia wzgórza w celu pozyskania wapienia. To zaś będzie oznaczało zagładę całego gatunku.
      Kopalnie mogą negatywnie wpływać na cieki wodne na powierzchni setek tysięcy kilometrów kwadratowych. Wpływ ten może być bardzo różny. Na przykład wydobycie piasku powoduje, że dochodzi do zmian we wzorcach przepływu wody w rzekach i na mokradłach, przez co wiele gatunków ptaków staje się łatwiej dostępnych dla drapieżników. Górnictwo zagraża zwierzętom w bardzo ważnych centrach bioróżnorodności w tropikalnych Andach, Afryce Centralnej i Zachodniej czy Azji Południowo-Wschodniej. I nie musi to być działalność prowadzona na wielką skalę przemysłową. Na przykład prowadzone na niewielką skalę ręczne wydobycie złota z osadów rzecznych w Ghanie powoduje zanieczyszczenie rtęcią ważnych miejsc występowania ptaków.
      Autorzy badań skupili się na zagrożeniach dla kręgowców, jednak przypuszczają, że działalność górnicza zagraża również bezkręgowcom i roślinom.
      Nie ma wątpliwości, że musimy wydobywać potrzebne nam materiały. Wszystkie społeczeństwa się na tym opierają. Jednak wiążą się z tym zagrożenia środowiskowe. Nasz raport to pierwszy krok w kierunku uniknięcia utraty bioróżnorodności w obliczu przewidywanego drastycznego zwiększenia działalności górniczej, mówi Edwards.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W niektórych miejscach Europy poziom radioaktywnego cezu w mięsie dzików jest tak wysoki, że ich mięsa nie wolno przeznaczać do konsumpcji dla człowieka. Co gorsza, ten wysoki poziom utrzymuje się od 30 lat, mimo że z zarówno nasza wiedza na temat cezu oraz badania innych zwierząt leśnych wskazują, że powinien on spadać. Problem znany jest jako paradoks dzika i został on szczegółowo opisany przez naukowców z Uniwersytetu Leibniza w Hanowerze i Uniwersytetu Technicznego w Wiedniu.
      Uczeni przyjrzeli się dzikom żyjącym w Bawarii. Poziom cezu w ich mięsie wynosi od 370 do 15 000 Bq/kg (bekereli na kilogram). Przepisy dopuszczają poziom radioaktywności rzędu 600 Bq/kg, zatem normy w mięsie dzików są przekroczone nawet 25-krotnie. Badacze porównali stosunek izotopów cezu 135 i 137 w mięsie dzików z Bawarii i stwierdzili, że za zanieczyszczenie odpowiedzialne są z w znacznej mierze... testy broni jądrowej. To zaskakujące stwierdzenie, gdyż dotychczas sądzono, iż głównym źródłem zanieczyszczeń jest opad radioaktywny pochodzący z Czernobyla. Tymczasem okazało się, że to testy sprzed 60 lat odpowiadają za od 10 do 68 procent radioaktywności mięsa przekraczającego normy, a w niektórych przypadkach to sam opad z testów broni jądrowej wystarczył, by normy zostały przekroczone. W sumie aż 25% zbadanych próbek mięsa zawierało tak dużo radioaktywnego cezu pochodzącego z prób broni jądrowej, że normy w nich byłyby przekroczone nawet wówczas, gdyby nie doszło do katastrofy w Czarnobylu.
      Po wypadku w Czarnobylu poziom zanieczyszczenia gleby w Bawarii znacząco wzrósł, a zanieczyszczenie mięsa dzików nawet o 2 rzędy wielkości przekraczało normy. Mięso innych dzikich zwierząt, jak jeleni, również było zanieczyszczone, ale u nich poziom radioaktywności znacząco spada. U dzików tak szybkiego spadku nie zauważono, co więcej, był on wolniejszy niż tempo półrozpadu cezu.
      Zdaniem naukowców poziom radioaktywnego cezu w mięsie dzików nie spada, gdyż zwierzęta te ryją w ziemi i żywią się m.in. podziemnymi grzybami, które w odpowiednich warunkach mogą akumulować cez. Cez – zarówno ten z testów broni jądrowej, jak i z katastrofy w Czernobylu – wciąż trafia z gleby do pożywienia dzików.
      Również w Polsce mięso dzikich zwierząt zanieczyszczone jest pierwiastkami radioaktywnymi. W naszym kraju regionem o szczególnie dużym poziomie zanieczyszczeń jest region Opola. Po raz pierwszy udowodniliśmy, że rejonie tym, w którym występuje najwyższy poziom promieniowania gamma w Polsce, aktywność cezu-137 w tkance mięśniowej wszystkich trzech badanych gatunków rośnie w czasie, piszą autorzy badań przeprowadzonych w 2022 roku. Badane przez nich gatunki to dzik, sarna europejska i jeleń szlachetny.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Politechniki Gdańskiej, wraz z uczonymi z Danii i Brazylii, pracują nad nową generacją nieszkodliwych dla środowiska materiałów piezoelektrycznych, które mogą posłużyć np. do budowy biokompatybilnych przetworników ultradźwiękowych nowej generacji. Prace koncentrują się wokół niedawno odkrytego podobnego do piezoelektryczności zjawiska elektrostrykcji.
      Piezoelektryczność polega na przekształcaniu energii mechanicznej w elektryczną i odwrotnie. Na co dzień korzystamy z wielu urządzeń piezoelektrycznych, od zapalarek, przez zegarki kwarcowe po głośniki. Piezoelektryki znajdziemy m.in. w głowicach USG czy wagach cyfrowych.
      Koncepcja działania piezoelektryków jest prosta, jednak poważnym problemem, z którym nauka zmaga się od ponad 100 lat, jest znalezienie nieszkodliwych dla środowiska materiałów wykazujących duży efekt piezoelektryczny. W piezoelektrykach powszechnie stosuje się bowiem ołów.
      Przed około 10 laty odkryto podobny do piezoelektryczności efekt elektrostrykcji i okazało się, że w tlenku ceru jest on znacznie większy niż zjawisko piezolektryczne w większości materiałów. Dlatego też profesor Sebastian Molin z Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki Politechniki Gdańskiej pracuje nad bazującymi na tlenku ceru bezołowiowymi biokompatybilnymi materiałami elektrostyrykcyjnymi. Zadaniem mojego zespołu jest wytworzenie nowych materiałów na bazie tlenku ceru o określonych właściwościach, natomiast nasi duńscy partnerzy będą badali je pod kątem ich możliwości piezoelektrycznych oraz zastosowania w praktycznych układach generacyjnych. Nasza grupa będzie stosować różne parametry syntezy materiałów, różne domieszki i modelować te materiały, by uzyskać najlepsze efekty, mówi uczony.
      Badania odbywają się w ramach międzynarodowego projektu m-era.net, a partnerami Polaków są naukowcy z Duńskiego Uniwersytetu Technologicznego, CTS Ferroperm oraz Universidade Federal do ABC.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dwa lata temu, prowadząc systematyczne prace na terenach zlokalizowanych na północ od dawnego cmentarza, Grupa Eksploracyjno-Poszukiwawcza Parsęta natrafiła w Budzistowie (gm. Kołobrzeg) na cenny zabytek. Przekazany do oczyszczenia i konserwacji obiekt okazał się bullą z okresu panowania papieża Bonifacego IX. Na początku tygodnia w Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu odbyła się poświęcona jej konferencja prasowa.
      Oczyszczeniem i konserwacją zajmowała się pracownia z Krakowa. Analiza składu metalu wskazuje, że jest to niemal czysty ołów. Pozyskano go z galenitu. Jego złoża znajdowały się na terenie Cypru, Sardynii, Grecji i Hiszpanii. Sama bulla jest zabytkiem wyjątkowym - podkreślono w komunikacie Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu.
      Na awersie bulli budzistowskiej znajdują się podobizny świętych Piotra i Pawła. Najważniejszy dla nas jest [jednak] rewers, ponieważ znajduje się tam informacja o aktualnym pontyfikacie papieża, który dany dokument wydał. Dzięki temu wiemy, że jest to [...] Bonifacy IX [który urodził się ok. 1350 r. i zm. w 1404 r., a papieżem był od 1389 r.] - wyjaśnił cytowany przez serwis Nauka w Polsce (PAP) dr Robert Dziemba, kustosz i kierownik Działu Historii Kołobrzegu. Pieczęć przywieszano na jedwabnych sznurkach do pergaminu z papieskimi decyzjami, przywilejami albo odpustami.
      W jaki sposób bulla znalazła się w Budzistowie? Podczas analizy historycznej dr Dziemba odwołał się do monumentalnej pracy nt. historii dawnego Kołobrzegu autorstwa pastora Johanna Friedricha Wachsena (jej część poświęcona jest dziejom Klasztoru Staromiejskiego). Duchowny wskazuje, że w 1397 roku papież Bonifacy wydał list odpustowy dla benedyktynek ze Starego Kołobrzegu (dziś Budzistowo), gwarantując odpust zupełny tym, którzy nawiedzą tutejszy kościół [...].
      Gdyby okazało się, że rzeczywiście istnieje związek między wzmianką źródłową a bullą znalezioną w 2021 r., wg specjalistów, mielibyśmy do czynienia z prawdziwą historyczną rewelacją, nie zachował się [bowiem] ani jeden zabytek powiązany z klasztorem w Budzistowie.
      Jan Orliński z Grupy Eksploracyjno-Poszukiwawczej Parsęta przyznaje, że bulla jest najcenniejszym znaleziskiem, jakiego grupa dokonała w ramach 6-letniej działalności przy Muzeum Oręża Polskiego.
      Z łac. bulla oznacza „bąbel” czy „coś wypukłego”. Jest to zarówno okrągła pieczęć metalowa wyciskana obustronnie, którą przytwierdzano do dokumentu jako znak uwierzytelnienia, jak i dokument o doniosłym znaczeniu wystawiany przez papieża bądź panującego.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...