Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Pierwsze dowody na niezależny rozwój neolitu w górach Nowej Gwinei

Rekomendowane odpowiedzi

Nowe artefakty odkryte na stanowisku Waim w górach Nowej Gwinei dowodzą, że 5050–4200 lat temu, w reakcji na rozprzestrzenienie się rolnictwa, doszło do zmiany ludzkich zachowań i rozpoczął się tam regionalny neolit, podobny do neolitu w Eurazji.

Wspomniane artefakty wskazują, że w badanym regionie doszło do samodzielnego rozwoju kultury neolitycznej, a proces ten miał miejsce około 1000 lat przed dotarciem na Nową Gwineę rolników reprezentujących kulturę Lapita, którzy przybyli z Azji Południowo-Wchodniej.

Naukowcy od dawna wiedzieli, że pomiędzy 8000 a 4000 lat temu na wysoko położonych podmokłych terenach Nowej Gwinei pojawiło się rolnictwo. Dotychczas jednak nie było dowodów na równoczesne zachodzenie związanych z tym zmian społecznych, jakie są widoczne w innych częściach świata.

Dowody takie właśnie zdobył Ben Shaw i jego zespół w Uniwersytetu Nowej Południowej Walii, który prowadził wykopaliska na niedawno zidentyfikowanym stanowisku Waim. Po raz pierwszy takie artefakty znajdujemy w gruncie, co pozwala nam na określenie ich wieku za pomocą datowania radiowęglowego, cieszy się Shaw.

Wśród znalezionych artefaktów jest fragment kamiennej rzeźby na której widać łuk brwiowy człowieka lub zwierzęcia, kompletna rzeźba ludzkiej głowy ze stojącym na niej ptakiem i dwa fragmenty kamiennych żaren, na których powierzchni stwierdzono obecność resztek pochrzynu, owoców i orzechów.

Naukowcy znaleźli też fragment obsydianu, który jest pierwszym dowodem na długodystansowy handel wewnątrz lądu. Zidentyfikowano też zagłębienia w ziemi, w których mogły znajdować się pale, na jakich umieszczano domy.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Toksyczne zwierzęta kojarzą się najczęściej z płazami posiadającymi na skórze gruczoły zawierające truciznę. Warto jednak wiedzieć, że istnieją również toksyczne... ptaki, a duńscy naukowcy odkryli właśnie dwa kolejne gatunki.
      Toksyczne ptaki zamieszkują jedne z najbardziej dziewiczych lasów deszczowych na Ziemi – dżunglę Nowej Gwinei. Podczas naszej ostatniej wyprawy zidentyfikowaliśmy dwa nowe gatunki toksycznych ptaków. Zawierają one neurotoksynę, którą same tolerują i przechowują ją w piórach, mówi Knud Jønsson z Duńskiego Muzeum Historii Naturalnej. Oba gatunki były już wcześniej znane, jednak naukowcy nie mieli pojęcia, że zawierają neurotoksynę. Jeden z nich to fletówka królewska (Pachycephala schlegelii), drugi zaś to rdzawogłowik (Aleadryas rufinucha). Byliśmy zaskoczeni, gdy okazało się, że oba gatunki są toksyczne, gdyż od ponad 2 dekad nie znaleziono żadnego gatunku, którego pióra zawierałyby toksynę. A zaskoczenie było tym większe, że oba gatunki występują bardzo powszechnie w tej części świata, dodaje Jønsson. Ptaki zjadają pożywienie zawierające toksyny i wbudowują je we własne organizmy.
      Jednym z najbardziej toksycznych zwierząt na świecie jest liściołaz żółty, niewielki płaz zamieszkujący Amerykę Południową. Już samo dotknięcie tego zwierzęcia jest śmiertelnie niebezpieczne dla człowieka. W skórze liściołaza znajduje się batrachotoksyna. Związek ten wiąże się silnie z kanałami sodowymi w komórkach nerwowych, pozostawiając je permanentnie otwarte, co prowadzi do stałego skurczu mięśni, w tym mięśnia sercowego, i śmierci. Nie jest znane żadne antidotum.
      I właśnie batrachotoksyna występuje w piórach toksycznych ptaków z Nowej Gwinei. To ta sama toksyna, która występuje u żab. To neurotoksyna, która wymuszając otwarcie kanałów sodowych mięśni szkieletowych, może powodować gwałtowne konwulsje i śmierć, dodaje doktor Kasun Bodawatta.
      Koncentracja toksyny w piórach nowogwinejskich ptaków jest znacznie mniej niebezpieczna niż w skórze płazów. Wciąż jednak jest na tyle duża, że może służyć celom obronnym, chociaż znaczenie tego mechanizmu nie zostało do końca poznane.
      Dotykanie ptaków o toksycznych piórach wywołuje podrażnienie błon śluzowych. Wpływa to na nos i oczy. To jak krojenie cebuli, ale podrażnienie neurotoksyną, mówi Bodawatta. Miejscowa ludność nie jest przyzwyczajona do pikantnej żywności i trzyma się z daleka tych ptaków. Mówią, że ich mięso pali jak chili, stwierdzają badacze. Zresztą to właśnie dzięki temu naukowcy dowiedzieli się o istnieniu takich ptaków.
      Zwierzęta mogą stawać się toksyczne na dwa sposoby. Część z nich wytwarza toksyny, a część absorbuje je z otoczenia. Zarówno płazy, jak i ptaki należą do tej drugiej grupy. Toksyny przyjmują wraz z pożywieniem. W żołądkach niektórych z toksycznych ptaków znaleziono toksyczne chrząszcze. Nie znamy jeszcze mechanizmu, za pomocą którego toksyny są wbudowywane w ciała ptaków. Wiemy, że u ptaków występują mutacje genetyczne dotyczące kanałów sodowych. To prawdopodobnie daje im możliwość tolerowania toksyny, jednak – co interesujące – mutacje te nie występują w dokładnie tych samych miejscach, co w DNA płazów. To zaś wskazuje, że mimo iż wykorzystywana jest ta sama neurotoksyna, to liściołaz i ptaki niezależnie od siebie wyewoluowały zdolność do jej używania ku własnej korzyści.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      We wczesnych społecznościach rolniczych północno-zachodniej Europy przemoc była codziennością, wskazują badania brytyjsko-szwedzko-niemieckiej grupy naukowej. Naukowcy przyjrzeli się szczątkom ponad 2300 rolników ze 180 stanowisk archeologicznych z okresu pomiędzy 8000 a 4000 lat temu i zauważyli, że w przypadku ponad 10% z nich widoczne są obrażenia od broni. Wbrew rozpowszechnionemu poglądowi o pokojowej współpracy, w neolicie dochodziło do konfliktów, w których zabijano całe społeczności.
      Badania sugerują, że rozpowszechnienie się hodowli roślin i zwierząt i związana z tym zmiana trybu życia z łowiecko-zbierackiego na osiadły, mogły doprowadzić do sformalizowania konfliktów zbrojnych. Naukowcy przyjrzeli się szczątkom ludzkim z Danii, Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Szwecji. Na szkieletach szukali śladów urazów, przede wszystkim zadanych w czaszkę tępym narzędziem.
      W ponad 10% przypadków znaleziono uszkodzenia czaszki odpowiadające wielokrotnym uderzeniom tępym narzędziem. Odkryto też obrażenia penetrujące, być może od strzał. W niektórych przypadkach obrażenia były powiązane z masowymi pochówkami, co sugeruje zniszczenie całych społeczności. Ludzkie kości do najlepsze i najbardziej wiarygodne dowody na przemoc. W ostatnich latach zaś znacznie zwiększyły się nasze możliwości odróżnienia śmiertelnych obrażeń od złamań kości, które miały miejsce po śmierci, potrafimy też odróżnić przypadkowe zranienia od napaści z bronią, mówi doktor Linda Fibiger z Uniwersytetu w Edynburgu.
      Naukowcy zastanawiają się też, dlaczego przemoc stała się tak powszechna w tym czasie. Ich zdaniem, najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem jest zmiana stosunków ekonomicznych. Wraz z rolnictwem pojawiły się nierówności i ci, którym wiodło się gorzej zaczęli organizować napaści i dochodziło do zbiorowej przemocy, co było alternatywną strategią na odniesienie sukcesu, dodaje doktor Martin Smith z Bournemouth University.
      Badania zostały opisane w artykule Conflict, violence, and warfare among early farmers in Northwestern Europe.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na przedmieściach Pragi, na osiedlu Vinoř, archeolodzy badają neolityczny rondel – duże założenie przestrzenne w kształcie okręgu. Rondele to najstarsze w Europie przykłady architektury monumentalnej. W Europie znanych jest zaledwie około 200 takich struktur. Rondel z Pragi jest wyjątkowo dobrze zachowany i ma niezwykły plan podłogi, na którym widać trzy wejścia.
      Rondel z Vinořza ma średnicę 55 metrów i wyjątkową cechę, gdyż jest jednym z niewielu, które posiadały trzy wejścia, mówi kierownik wykopalisk Miroslav Kraus z Instytutu Archeologii Czeskiej Akademii Nauk w Pradze. Naukowców zaskoczyły też świetnie zachowane pozostałości po dołkach palisadowych, w których umieszczona była oryginalna drewniana struktura. W większości przypadków zachowały się tylko pozostałości rowu lub nawet licznych rowów otaczających drewnianą strukturę znajdującą się w centralnej części rondela. Fakt, że zachowały się trzy dołki to dla nas olbrzymia niespodzianka, gdyż w ciągu ostatnich 7000 lat tutejszy teren uległ znacznym zmianom, stwierdzili archeolodzy.
      Unikatowy jest nie tylko sam rondel, ale i zakres prac prowadzonych przez archeologów. Na całym terenie mają powstać budynki mieszkalne, więc cały zostanie zbadany. Oceniam, że będziemy mogli przebadać około 90% powierzchni rondela. To niezwykła okazja. W całej Europie w tak szerokim zakresie przebadano jedynie około 10 rondeli, mówi Jaroslav Řídký z Czeskiej Akademii Nauk, który od dawna specjalizuje się w rondelach.
      Praski rondel został odkryty w latach 80. Około 10 lat później archeolodzy mogli przebadać jego niewielką część. Dopiero teraz nadarzyła się okazja do zbadania całości. W tej chwili wiemy, że rondel ma średnicę 55 metrów, w jego skład wchodzi otaczający go rów oraz trzy trzy dołki palisadowe. Z centralnego budynku istniały trzy wyjścia; na północ, południowy-zachód i południowy-wschód.
      Do dzisiaj trwają spory, co do kształtów rondeli. Wiadomo jednak, że wewnątrz znajdowała się drewniana struktura na palach otoczona przez od jednego do czterech rowów. Na zewnętrznej stronie rowu prawdopodobnie gromadzono materiał z wykopu. Rondele posiadały 2, 3, a najczęściej 4 wyjścia. Jeśli istniały dwa wyjścia, znajdowały się one na wschodzie i zachodzie, jeśli były cztery – były skierowane na cztery strony świata, dodaje Řídký.
      Wszystkie znane nam rondele pochodzą z lat 4850–4700/4600 p.n.e. i udokumentowano w nich istnienie różnych kultur archeologicznych. Są tym samym najstarszymi budowlami monumentalnymi w Europie.
      Z wcześniejszych badań wiemy, że pobliżu praskiego rondela, w kierunku północno-wschodnim istniały zabudowania mieszalne, w których mogło żyć około 300–400 osób. W promieniu 5 kilometrów istnieje więcej podobnych śladów osadnictwa.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Analizy DNA z jednego z najlepiej zachowanych neolitycznych grobowców z terenu Wielkiej Brytanii ujawniły, że większość pochowanych tam osób to przedstawiciele pięciu pokoleń jednej rodziny. Opublikowane na lamach Nature badania to pierwsza praca, która tak dokładnie opisuje strukturę rodziny epoki kamienia, a jej autorzy mówią, że rzuca ona nowe światło na rodzaje pokrewieństwa oraz praktyki grzebalne neolitu.
      Archeolodzy z Newcastle University oraz genetycy z Uniwersytetu Kraju Basków. Uniwersytetu Wiedeńskiego oraz Uniwersytetu Harvarda przeanalizowali DNA z kości i zębów 35 osób pochowanych w grobowcu Hazleton North w regionie Cotswolds-Severn. Okazało się, że 27 osób było blisko ze sobą spokrewnionych. Wszyscy żyli mniej więcej w latach 3700–3600 p.n.e., czyli około 100 lat po pojawieniu się rolnictwa na Wyspach Brytyjskich.
      Naukowcy wykazali, że większość zmarłych to potomkowie czterech kobiet, które miały wszystkie dzieci z tym samym mężczyzną.
      Hazleton North składa się z dwóch komór grobowych w kształcie litery L usytuowanych na północy i południu od głównej osi całej struktury. Zmarłych po śmieci składano wewnątrz jednej z komór. Badania wykazały,że mężczyźni byli chowani wraz z ojcami i braćmi, co wskazuje na dziedziczenie w linii męskiej. Późniejsze pochowane pokolenia są powiązane z pierwszym pokoleniem wyłącznie za pośrednictwem mężczyzn.
      W grobowcu pochowano też dwie dziewczynki z tej rodziny. Brak jednak dorosłych córek pochowanych tutaj mężczyzn, co wskazuje, że prawdopodobnie pochowano je z mężczyznami, z którymi miały dzieci lub jeszcze gdzieś indziej.
      Co interesujące, mimo że prawo do używania grobowca było dziedziczone w linii męskiej, wybór co do pochówku w południowej lub północnej komorze zależał początkowo od kobiety z pierwszej generacji, która była przodkiem zmarłych. To zaś sugeruje, że kobieta ta była ważną osobą we wspólnej pamięci tej społeczności.
      Badania te dały nam wyjątkowy wzgląd w organizację rodzinną neolitycznych społeczności. Grobowiec Hazleton North ma dwie oddzielne komory. Do jednej można się dostać przez wejście południowe, do drugiej przez północne. A jednym z najbardziej niezwykłych odkryć było, że początkowo każda z komór była wykorzystywana do chowania zmarłych z jednej gałęzi tej samej rodziny. Odkrycie to ma bardzo ważne szerokie implikacje, gdyż sugeruje, że budowa innych neolitycznych grobowców może zdradzić nam, w jaki sposób spokrewnione były osoby tam pochowane, mówi doktor Chris Fowler z Newcastle University.
      Odkryto też wskazówki sugerujące, że do rodziny przyjmowano pasierbów. Znaleziono bowiem szczątki mężczyzn, których matka również była pochowana w grobowcu, ale nie było tam zwłok ich ojca. Natomiast ich matka miała też dzieci z mężczyzną z tej rodziny. Ponadto osiem pochowanych osób nie było spokrewnionych z resztą, co może wskazywać, że pokrewieństwo nie było jedynym elementem dającym prawo do pochówku w tym grobowcu. Trzy z tych osób to kobiety. Być może ich partnerzy należeli do rodziny i są tam pochowani, jednak pary te albo nie miały dzieci, albo były to córki, które dożyły do dorosłości i opuściły społeczność, dlatego brak ich ciał.
      Ron Pinhasi z Uniwersytetu Wiedeńskiego stwierdził, że jeszcze kilka lat temu trudno było sobie wyobrazić, że kiedykolwiek poznamy strukturę neolitycznej rodziny. To dopiero początek. Bez wątpienia pozostało nam wiele do odkrycia na innych stanowiskach na terenie Wielkiej Brytanii, atlantyckiego wybrzeża Francji i w innych miejscach. A David Reich z Uniwersytetu Harvarda uważa, że tak właśnie będzie wyglądała przyszłość badań archeologicznych. Archeolodzy będą mogli przeprowadzić analizy DNA o tak dużej rozdzielczości, że poznają odpowiedzi na naprawdę interesujące pytania.
      Hazleton North to bardzo ważne stanowisko archeologiczne, które przyniosło wiele istotnych informacji. To tam znaleziono najstarszy bezpośredni dowód na spożycie mleka przez ludzi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas budowy kompleksu apartamentów w Mikołajkach odkryto ciekawe stanowisko archeologiczne. Natrafiono na ślady osady z okresu neolitu oraz z okresu wpływów rzymskich. Archeolodzy wspominają też o nekropoliach z różnych czasów. W 60 grobach odkryto szczątki ok. 100 ofiar dżumy z XVIII w. (z ok. 1710-1711 r.). Nieopodal pochówków po dżumie - prawdopodobnie do początku XIX w. - grzebano kolejnych zmarłych.
      Odkrycie podczas budowy kompleksu apartamentów
      Robotnicy przypadkowo natknęli się na ludzkie szczątki. Decyzją Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Olszytnie (delegatura w Ełku) budowę wstrzymano. Prace interwencyjne rozpoczęła Fundacja Dajna im. Jerzego Okulicza-Kozaryna. Badania archeologiczne przyniosły sporo ciekawych odkryć.
      Jak napisano na profilu miasta Mikołajki na Facebooku, najstarsze artefakty to fragmenty naczynia glinianego z okresu neolitu, czyli sprzed ok. 4 tys. lat. Znaleziono także zabytki z okresu wpływów rzymskich – wśród nich [niebieski] paciorek szklany oraz pozostałości naczynia ceramicznego (ok. IV w.).
      Wiceprezes Fundacji Dajna Agnieszka Jaremek powiedziała PAP-owi, że można przypuszczać, że miejsce to wybrano na lokalizację osad ze względu na bliskość jeziora i ukształtowanie terenu. Szacuje się, że w okresie wpływów rzymskich (kultura bogaczewska) osada zajmowała 30-50 arów.
      Nekropolie z różnych czasów
      W relacji miasta Mikołajki ujawniono, że najstarsze ludzkie szczątki związane są z ludnością kultury bogaczewskiej (ok. V w.). Z początku XVIII w. pochodzi cmentarz ofiar dżumy. W źródłach pisanych są wzmianki, że zabrakło wówczas miejsc na cmentarzu przy kościele i dlatego zmarłych chowano przy drodze na Mrągowo. Wszystko wskazuje na to, że odkryliśmy to miejsce - podkreśliła Jaremek. Wiele grobów kryje całe rodziny - zarówno dorosłych, jak i dzieci - dodała.
      Później - prawdopodobnie do początku XIX w. - w pobliżu tych grobów chowano następnych zmarłych. Pochówki te są inne niż ofiar dżumy, mniej uporządkowane, wielowarstwowe.
      W sumie do tej pory odkryto 150 szkieletów. Zostaną one zbadane. Następnie zostaną pochowane, prawdopodobnie we wspólnym grobie. Joanna Sobolewska, kierowniczka ełckiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Olsztynie, stwierdziła, że kwestia wyboru miejsca takiego grobu to sprawa przyszłości.


      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...