Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

W 2019 r. przeszczepiono w Polsce 1482 narządy

Rekomendowane odpowiedzi

W 2019 r. w Polsce przeszczepiono 1482 narządy – poinformowała w poniedziałek w Zabrzu dr Anna Pszenny z Poltransplantu. Od 1966 r., kiedy w Polsce przeprowadzono pierwszy przeszczep nerki, do końca ub.r. - przeszczepiono w sumie 34 872 narządy.

To spore miasteczko i powód do dumy dla polskiego środowiska transplantologicznego – ocenił podczas poniedziałkowej konferencji w Zabrzu wicedyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca – jednego z czołowych w Polsce ośrodków transplantacyjnych – prof. Piotr Przybyłowski.

Na koniec grudnia w rejestrze Poltransplantu było 1947 osób oczekujących na przeszczep narządów.

Konferencja zorganizowana w Zabrzu związku z Ogólnopolskim Dniem Transplantacji, przypadającym 26 stycznia, była okazją do podsumowań i podziękowań m.in. dla pilotów Wojska Polskiego, od lat służących lekarzom pomocą w transporcie narządów do przeszczepu - oraz Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, transportującego pacjentów.

W ocenie uczestników spotkania polska transplantologia stoi na dobrym poziomie, wciąż jednak mierzy się z wyzwaniami, przede wszystkim - zbyt małą liczbą dawców. Problemem jest też mała aktywność donacyjna wielu szpitali. Nawet nie we wszystkich spośród 388 placówek z potencjałem dawstwa jest koordynator, czyli pracownik odpowiadający za organizację procesu dawstwa narządów.

Jednocześnie polska transplantologia notuje spektakularne sukcesy, jak przeszczepy twarzy przeprowadzone w Centrum Onkologii w Gliwicach przez zespół pod kierownictwem prof. Adama Maciejewskiego, czy przeprowadzony w marcu ubiegłego roku przez ten zespół we współpracy ze Śląskim Centrum Chorób Serca jednoczesny przeszczep narządów szyi i szpiku u ciężko poparzonego 6-letniego Tymka. Zabieg ten został ostatnio uznany za najlepszą operację rekonstrukcyjną na świecie w 2019 r. przez American Society for Reconstructive Microsurgery.

Transplantologia to dziedzina medycyny, której sukces zależy w dużej mierze od akceptacji społecznej. Jeśli w społeczeństwie nie ma akceptacji dla idei dawstwa – zarówno od dawców zmarłych, jak i żywych – to nie będzie postępu – powiedział konsultant krajowy w zakresie transplantacji klinicznej prof. Lech Cierpka ze Szpitala im. A. Mielęckiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

Mamy jeszcze dużo do zrobienia. Obecnie mamy w Polsce do czynienia z pewną stagnacją, nie ma wzrostu liczby przeszczepów. To jest trochę niepokojące, zwłaszcza że społeczeństwo się starzeje. Wciąż mamy takie OIOM-y, z których nie ma w ciągu roku ani jednego dawcy, choć według założeń na 1 łóżko OIOM-owe powinien przypadać 1 zmarły dawca rocznie – dodał.

Województwo śląskie należy do krajowej czołówki, zarówno pod względem liczby pobrań, jak i osiągnięć ośrodków transplantacyjnych. W Śląskim Centrum Chorób Serca wykonano dotychczas 1347 przeszczepów serca. W tej placówce wykonuje się ich najwięcej, bo 48 proc. spośród wszystkich przeprowadzanych rocznie w kraju.

W ŚCCS przeprowadzono też 223 przeszczepy płuc, w tym 58 transplantacji z powodu mukowiscydozy. Jak poinformował kierujący programem transplantacji płuc w ŚCCS dr hab. Marek Ochman, w 2019 r. wykonano w Zabrzu 36 transplantacji płuc. Najtrudniejsze jest leczenie tą metodą nie chorych na mukowiscydozę, ale na idiopatyczne tętnicze nadciśnienie płucne – takich transplantacji wykonaliśmy w mijającym roku 4 – poinformował.

Zabrzańscy lekarze wykonali też w ub.r. pierwszą w Polsce udaną retransplantację obu płuc, konieczną z powodu przewlekłego odrzutu pierwszego przeszczepu. Kolejnym udanym przykładem współpracy śląskich ośrodków transplantacyjnych był pierwszy w Polsce jednoczesny przeszczep wątroby i obu płuc, przeprowadzony z sukcesem w Zabrzu przez lekarzy z ŚCCS i Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im. A. Mielęckiego w Katowicach. Wcześniej na całym świecie wykonano jedynie ok. 80 takich zabiegów. Skomplikowaną, 14-godzinną operację przeprowadzono 11 września u 21-letniego pacjenta, mieszkańca woj. śląskiego, chorującego na mukowiscydozę. Choroba doprowadziła u niego do nieodwracalnego uszkodzenia płuc oraz ciężkich zaburzeń metabolicznych. Wielonarządowy przeszczep był dla niego jedyną szansą na przeżycie.

Do krajowej czołówki należą też działające w woj. śląskim kliniczne ośrodki przeszczepiające rogówkę, działające w Okręgowym Szpitalu Kolejowym w Katowicach i Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. św. Barbary w Sosnowcu. W ubiegłym roku wprowadzono też nowość - keraptoprotezy dla chorych, u których tradycyjne przeszczepy nie pozwalają przywrócić widzenia. Od ubiegłego roku tę nową procedurę finansuje NFZ. Przeszczepy to procedury nielimitowane i NFZ płaci za wszystkie wykonane transplantacje – przypomniał dyrektor śląskiego oddziału NFZ Piotr Nowak.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 28.01.2020 o 13:36, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Transplantologia to dziedzina medycyny, której sukces zależy w dużej mierze od akceptacji społecznej. Jeśli w społeczeństwie nie ma akceptacji dla idei dawstwa – zarówno od dawców zmarłych, jak i żywych – to nie będzie postępu – powiedział konsultant krajowy w zakresie transplantacji klinicznej prof. Lech Cierpka ze Szpitala im. A. Mielęckiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

Mamy jeszcze dużo do zrobienia. Obecnie mamy w Polsce do czynienia z pewną stagnacją, nie ma wzrostu liczby przeszczepów. To jest trochę niepokojące, zwłaszcza że społeczeństwo się starzeje. Wciąż mamy takie OIOM-y, z których nie ma w ciągu roku ani jednego dawcy, choć według założeń na 1 łóżko OIOM-owe powinien przypadać 1 zmarły dawca rocznie – dodał.
« powrót do artykułu

Może warto byłoby przeznaczyć trochę środków z tych 2 mld zł, które otrzymała TVP w "prezencie" z budżetu, na społeczną kampanię uświadamiającą .....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na całym świecie rośnie liczba przypadków chorób przenoszonych przez wektory. Najbardziej znane wektory to komary, kleszcze czy pchły. Jedną z przenoszonych przez nie chorób jest denga, której liczba przypadków zwiększyła się w ciągu ostatnich 50 lat aż 30-krotnie czyniąc ją drugą, po malarii, najbardziej rozpowszechnioną chorobą wektorową. Badacze z UK Centre for Ecology & Hydrology, Uniwersytetów w Glasgow i Reading oraz Biomathematics and Statistics Scotland opracowali model, który pozwala przewidzieć rozprzestrzenianie się w Europie komara tygrysiego (Aedes albopictus) i ryzyka lokalnych zachorowań na dengę.
      Komar tygrysi występował naturalnie w Azji Południowo-Wschodniej. Został jednak przez człowieka rozwleczony po całym świecie. Najnowsze dane European Centre for Disease Prevention and Control z maja bieżącego roku wskazują, że komar tygrysi jest już zadomowiony między innymi w znacznej części Hiszpanii, większości Francji, całych Włoszech, środkowych i południowo-zachodnich Niemczech oraz w Berlinie, na Węgrzech i na południu Słowacji. Jego obecność zarejestrowano też w Czechach, Austrii czy na południu Szwecji. W Polsce gatunku tego nie stwierdzono, jednak niewykluczone, że z powodu... braku danych. Zdecydowana większość obszaru naszego kraju jest oznaczona jako tereny, z których nie ma informacji.
      W porównaniu z poprzednim raportem, z października 2023 roku komar tygrysi zadomowił się w kolejnych 6 regionach Francji i 1 regionie Niemiec i został zaobserwowany w nowych regionach w Hiszpanii, Holandii, Portugalii i Słowenii.
      Jeszcze w 2000 roku na świecie odnotowano około 0,5 miliona zachorowań na dengę, w roku 2024 mamy już ponad 12 milionów chorych i ponad 8000 zgonów. Przyczyną jest zarówno zmiana klimatu, jak i zachowanie ludzi, dzięki którym komar łatwiej się rozmnaża i rozprzestrzenia.
      Autorzy nowych badań stworzyli bardziej szczegółowy model niż dotychczas używane, który już prawidłowo przewidział miejscowości, w których w bieżącym roku nastąpią pierwsze zachorowania na dengę. Są wśród nich La Colle-sur-Loup, Baho i Montpellier-Pérols we Francji czy Vila-seca w Hiszpanii. Prognozujemy, że najbardziej narażone na dengę pozostaną południowe regiony Francji oraz północ Włoch. Są tam sprzyjające warunki klimatyczne, stabilna populacja komarów oraz duża liczba osób wracających z krajów tropikalnych, gdzie denga występuje, stwierdził główny autor badań, Dominic Brass. Dotychczas najbardziej na północ wysuniętym miastem, w którym wystąpiła denga, był Paryż. Pierwszego komara tygrysiego zaobserwowano tam w 2015 roku, a w roku ubiegłym zanotowano lokalne zachorowania. Co więcej, w bieżącym roku w Paryżu doszło też do lokalnego zachorowania na chikungunyę, inną tropikalną chorobę przenoszoną przez komary.
      Autorzy badań ostrzegają jednak, że obszar występowania ryzyka zachorowań przesuwa się na północ. Z ich modelu wynika, że lokalnych zachorowań można spodziewać się też w Warszawie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas badań archeologicznych na stanowisku Łysa Góra (Rembielin) w pobliżu miejscowości Chorzele w powiecie przasnyskim dokonano sensacyjnego odkrycia. Eksperci z Państwowego Muzeum Archeologicznego, pracujący pod kierunkiem doktorów Wojciecha Borkowskiego i Bartłomieja Kaczyńskiego, znaleźli celtycki hełm z IV wieku przed naszą erą. To zaledwie drugie tego typu znalezisko na terenie naszego kraju. Pierwszy hełm celtycki znaleziono ponad 50 lat temu w Siemiechowie.
      Łysa Góra to piaszczysta wydma na bagnach w dolinie rzeki Orzyc. Około VI wieku przed Chrystusem osiedlili się tam przedstawiciele kultury kurhanów zachodniobałtyjskich. Osadę odkryto w 1959 roku i od tej pory, z przerwą w latach 1971–1984, jest ona przedmiotem badań archeologicznych. Podczas obecnego sezonu wykopalisk znaleziono między innymi pozostałości umocnień, w tym kamienne licowania i ślady drewnianej palisady. Świadczą one o tym, że osada miała charakter obronny. Umocnienia były zapewne szczególnie przydatne zimą, gdy mokradła zamarzały.
      Najważniejszym jednak ze znalezionych artefaktów jest wspomniany hełm. Ma on łukowaty nakarczek i stożkowatą kalotę (górną część) zakończoną podwójnym guzkiem. Wstępna analiza wykazała, że to hełm z brązu zbliżony do typu Berru, co pozwoliło datować go na IV w. p.n.e. Kompletne przykłady takich hełmów można obejrzeć w Muzeum Celtów w Hallein (Keltenmuseum Hallein). Zabytek jest w złym stanie, trafił do Działu Konserwacji Muzealiów Państwowego Muzeum Archeologicznego. Będzie się nim zajmował Mikołaj Organek, który specjalizuje się w konserwacji przedmiotów z brązu i żelaza. Prace konserwatorskie potrwają kilka miesięcy, po czym hełm trafi na przygotowywaną wystawę stałą.
      Oprócz hełmu i umocnień archeolodzy znaleźli nożyce, siekiery, ciosła, półkoski oraz fibule, naszyjniki i bransolety.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Intel ogłosił, że wybuduje w Polsce supernowoczesny zakład integracji i testowania półprzewodników. Stanie on w Miękini pod Wrocławiem, a koncern ma zamiar zainwestować w jego stworzenie do 4,6 miliarda dolarów. Inwestycja w Polsce to część obecnych i przyszłych planów Intela dotyczących Europy. Firma ma już fabrykę półprzewodników w Leixlip w Irlandii i planuje budowę drugiej w Magdeburgu w Niemczech. W sumie Intel chce zainwestować 33 miliardy euro w fabrykę w Niemczech, zakład badawczo-rozwojowo-projektowy we Francji oraz podobne przedsięwzięcia we Włoszech, Hiszpanii i Polsce.
      Zakład w Polsce ma rozpocząć pracę w 2027 roku. Zatrudnienie znajdzie w nim około 2000 osób, jednak inwestycja pomyślana została tak, by w razie potrzeby można było ją rozbudować. Koncern już przystąpił do realizacji fazy projektowania i planowania budowy, na jej rozpoczęcie będzie musiała wyrazić zgodę Unia Europejska.
      Intel już działa w Polsce i kraj ten jest dobrze przygotowany do współpracy z naszymi fabrykami w Irlandii i Niemczech. To jednocześnie kraj bardzo konkurencyjny pod względem kosztów, w którym istnieje solidna baza utalentowanych pracowników, stwierdził dyrektor wykonawczy Intela, Pat Gelsinger. Przedstawiciele koncernu stwierdzili, że Polskę wybrali między innymi ze względu na istniejącą infrastrukturę, odpowiednio przygotowaną siłę roboczą oraz świetne warunki do prowadzenia biznesu.
      Zakład w Miękini będzie ściśle współpracował z fabryką w Irlandii i planowaną fabryką w Niemczech. Będą do niego trafiały plastry krzemowe z naniesionymi elementami elektronicznymi układów scalonych. W polskim zakładzie będą one cięte na pojedyncze układy scalone, składane w gotowe chipy oraz testowane pod kątem wydajności i jakości. Stąd też będą trafiały do odbiorców. Przedsiębiorstwo będzie też w stanie pracować z indywidualnymi chipami otrzymanymi od zleceniodawcy i składać je w końcowy produkt. Będzie mogło pracować z plastrami i chipami Intela, Intel Foundry Services i innych fabryk.
      Intel nie ujawnił, jaką kwotę wsparcia z publicznych pieniędzy otrzyma od polskiego rządu. Wiemy na przykład, że koncern wciąż prowadzi negocjacje z rządem w Berlinie w sprawie dotacji do budowy fabryki w Magdeburgu. Ma być ona warta 17 miliardów euro, a Intel początkowo negocjował kwotę 6,8 miliarda euro wsparcia, ostatnio zaś niemieckie media doniosły, że firma jest bliska podpisania z Berlinem porozumienia o 9,9 miliardach euro dofinansowania. Pat Gelsinger przyznał, że Polska miała nieco więcej chęci na inwestycję Intela niż inne kraje.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nieodpowiednia dieta była przyczyną 14,1 milionów zachorowań na cukrzycę typu 2. w 2018 roku, informują naukowcy z Tufts University. Na podstawie stworzonego przez siebie modelu dotyczącego zwyczajów dietetycznych mieszkańców 184 krajów, uczeni uznali, że złe odżywianie się odpowiada za 70% nowych przypadków cukrzycy typu 2. Badania, w których uwzględniono dane z lat 1990–2018 zostały opublikowane na łamach Nature Medicine. Autorom badań udało się określić te zwyczaje żywieniowe, które w największym stopniu przyczyniają się do rozwoju cukrzycy.
      Uwzględnili w swoich badaniach 11 czynników powiązanych z dietą i stwierdzili, że 3 z nich odgrywają nieproporcjonalnie dużą rolę w rozwoju cukrzycy. Są nimi niedostateczne spożycie pełnego ziarna, zbyt duże spożycie oczyszczonego ryżu i pszenicy oraz zbyt duże spożycie przetworzonego mięsa. Mniejszy wpływ na rozwój choroby miało spożywanie zbyt dużych ilości soków owocowych, zbyt małych ilości warzyw zawierających niewiele skrobi oraz orzechów i nasion.
      Nasze badania sugerują, że zła jakość węglowodanów w diecie to główna przyczyna rozwoju cukrzycy typu 2., mówi profesor Dariush Mozaffarian, jeden z głównych autorów badań.
      Naukowcy zauważyli, że we wszystkich 184 badanych krajach doszło w latach 1990–2018 do wzrostu zachorowań na cukrzycę typu 2. Ma to niekorzystny wpływ na całe społeczeństwo, od osób chorych, poprzez ich rodziny, po systemy opieki zdrowotnej.
      Analiza wykazała też, że zła dieta jest częściej przyczyną zachorowań na cukrzycę wśród mężczyzn niż kobiet, wśród osób młodszych niż starszych i wśród mieszkańców miast niż wsi. Największy wzrost zachorowań notuje się w Europie Środkowej i Wschodniej oraz Azji Centralnej. Niechlubne rekordy dzierżą tutaj Polska i Rosja, gdzie dieta pełna jest czerwonego mięsa, mięsa przetworzonego oraz ziemniaków. To właśnie w tych krajach zanotowano największy odsetek przypadków cukrzycy typu 2. powiązanych z nieprawidłową dietą. Drugim obszarem częstych zachorowań jest Ameryka Łacińska i Karaiby, szczególnie Kolumbia i Meksyk. Tam za zachorowania odpowiadają głównie słodzone napoje, przetworzone mięso oraz niskie spożycie pełnych ziaren.
      Regionami, w których dieta ma mały wpływ na cukrzycę typu 2. są kraje Azji Południowej i Afryki Subsaharyjskiej, a z 30 najbardziej zaludnionych krajów świata najmniej przypadków cukrzycy powiązanej z dietą występuje w Indiach, Nigerii i Etiopii.
      Z innych ostatnio publikowanych analiz podobnego typu dowiadujemy się, że zła dieta odpowiada za 40% przypadków cukrzycy typu 2. Autorzy nowych badań mówią, że różnica wynika z faktu, iż w swojej analizie jako pierwsi uwzględnili rafinowane ziarna, a ponadto wykorzystali nowsze dane pochodzące m.in. z badań zwyczajów dietetycznych poszczególnych osób, a nie tylko z danych na temat produkcji rolnej w różnych krajach.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po pracy Łukasz Wilk z Instytutu Botaniki im. W. Szafera PAN w Krakowie zajmuje się tropieniem drzew zasługujących na miano leśnych olbrzymów. Cechują się one rekordowymi rozmiarami, ewentualnie interesującym pokrojem. W ostatnim dniu zeszłego roku z bratem Przemysławem natrafił na wyjątkowy egzemplarz buka zwyczajnego. Najpierw przeprowadzono wstępne pomiary, a po 2 tygodniach w lepszych warunkach ustalono, że wysokość drzewa wynosi aż 48,6 m.
      Tym samym buk z Dąbrówki Szczepanowskiej okazał się najwyższym znanym drzewem liściastym w Polsce, ustępującym w obrębie gatunku wysokością jedynie trzem z pomierzonych okazów na świecie! - podkreślono w komunikacie IB PAN. Szacowany wiek drzewa wynosi 150-180 lat.
      Okazały buk rośnie na terenie Nadleśnictwa Gromnik. Bracia Łukasz i Przemysław Wilkowie natrafili na niego, gdy już zmierzchało. Zgodnie z ostrożnymi szacunkami, drzewo mierzyło 48 m. W połowie stycznia w wyprawie towarzyszył im inicjator Rejestru Polskich Drzew Pomnikowych (RPDP) Piotr Gach. Było jaśniej, warunki pogodowe również okazały się bardziej sprzyjające. Przeprowadzono pomiary obwodu pnia i wysokości. Potwierdziły one, że udało się wytropić nowego rekordzistę.
      Łukasz Wilk ujawnił PAP-owi, że wcześniej rekord wysokości dla drzew liściastych również należał do buka. Znalazł go z bratem na obrzeżach rezerwatu Wielki Las koło Rzeszowa. Zdetronizowany rekordzista mierzył 47,7 m.
      Uczony przyznaje, że od jakiegoś czasu interesowały go regiony Dąbrówki Szczepanowskiej. W mapach drzewostanów, takich jak Bank Danych o Lasach czy Mapa Drzew, zauważył tam skupiska wysokich drzew w pozostałościach starodrzewów. Wspólnie z bratem Przemysławem, który dzieli ze mną pasję do drzew, zmierzyliśmy tam wiele okazałych buków, mimo że po niektórych drzewach pozostały tylko pniaki (są to partie drzewostanów, gdzie prowadzi się normalną gospodarkę leśną). Na szczęście zdążyliśmy dotrzeć w odpowiednim momencie do odnawianego fragmentu starodrzewu z nowym rekordzistą - powiedział serwisowi PAP Nauka w Polsce.
      Osoby szukające rekordowo wysokich okazów albo korzystają z tego typu danych, albo też szukają olbrzymów, bazując na własnym doświadczeniu, wiedzy, warunkach terenowych. Wysokie drzewa występują częściej w górach, dolinach rzek i potoków, miejscach, gdzie mają dostęp do wody, są chronione przed wiatrem i gdzie muszą konkurować o światło, co stymuluje je do szybszego wzrostu.
      Łukasz Wilk ma na swoim koncie spore osiągnięcia jako „łowca drzew”. To on zidentyfikował drugie najwyższe w Polsce drzewo (to daglezja zielona o wys. 58,3 m), sześć z dziesięciu najwyższych polskich drzew, znalazł najwyższy w Polsce i jeden z ośmiu najwyższych na świecie modrzewi europejskich (50,5 m), sześć najwyższych w naszym kraju buków, najwyższy w Polsce i na świecie dąb szypułkowy (43,5 m) oraz wiele innych.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...