
Potencjalnie groźne bakterie w produktach/akcesoriach do makijażu
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Zdrowie i uroda
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Samsung Galaxy S25 Ultra to smartfon, który zachwyca wyglądem i możliwościami – ale czy można zabezpieczyć go bez kompromisów między stylem a ochroną? Na szczęście, nowoczesne etui potrafią łączyć elegancję z wytrzymałością, oferując zarówno minimalistyczne warianty, które eksponują design urządzenia, jak i pancerne modele, które wytrzymają nawet najcięższe warunki.
A co, jeśli dodamy do tego technologię MagSafe? Choć kojarzy się głównie z iPhone’ami, w przypadku Galaxy S25 Ultra okazuje się wyjątkowo praktyczna – pozwala na stabilne przyczepienie telefonu do magnetycznych uchwytów, ładowarek czy innych akcesoriów, co znacząco ułatwia codzienne użytkowanie.
Idealne etui do Galaxy S25 Ultra – styl czy ochrona? Czy można połączyć elegancję z wytrzymałością? Oczywiście, i wcale nie trzeba iść na kompromisy! Dzisiejsze etui to już nie tylko nudne, gumowe osłony, które kojarzą się z masywną cegłą w kieszeni. Technologia poszła do przodu, a producenci, tacy jak Spigen, oferują akcesoria, które łączą styl z solidnym zabezpieczeniem. Możesz mieć cienkie i eleganckie etui, które zapewni skuteczną amortyzację wstrząsów, albo przezroczystą ochronę, dzięki której nie zasłonisz futurystycznego designu Galaxy S25 Ultra.
A co z MagSafe? W końcu to funkcja kojarzona głównie z iPhone’ami. Okazuje się, że MagSafe w Samsungu ma jak najbardziej sens – zwłaszcza jeśli korzystasz z magnetycznych akcesoriów, takich jak uchwyty samochodowe czy ładowarki bezprzewodowe. Dzięki wbudowanym pierścieniom MagFit niektóre etui Samsung S25 Ultra pozwalają na mocne i stabilne przyczepienie do akcesoriów, bez potrzeby dodatkowych magnesów czy nieestetycznych naklejek. W efekcie dostajesz wygodę, która do tej pory była zarezerwowana dla użytkowników Apple, ale teraz równie dobrze sprawdza się w smartfonach Samsunga.
Przezroczyste i designerskie – etui, które podkreśli wygląd Galaxy S25 Ultra Ultra Hybrid i jego wariacje to prawdziwa gratka od Spigen - jest to najbardziej klasyczny i popularny rodzaj etui, jednak to, jak ewoluował, może Cię zaskoczyć. Poznaj hybrydę ultrawyrzymałych tworzyw, które zapewniają ochronę na najwyższym poziomie i zaskakują niesamowitym designem.
Ultra Hybrid Mag Nie każdy chce chować swój Samsung Galaxy S25 Ultra pod grubą warstwą plastiku – i właśnie dla tych osób powstało Ultra Hybrid Mag. Przejrzyste jak dobre intencje, a jednocześnie solidne jak przyjaźń, to etui pozwala cieszyć się oryginalnym designem smartfona bez obaw o przypadkowe spotkanie z chodnikiem. A co z tym wszechobecnym żółknięciem?Dzięki technologii Anti-Yellowing etui pozostaje przezroczyste na długo – więc nie musisz się martwić, że po kilku miesiącach będzie wyglądać jak stare plastikowe etui po solarium.
Idealne dla osób, które chcą chronić swój telefon, ale bez ukrywania jego prawdziwego blasku.
Ultra Hybrid Mag Zero One To etui to coś więcej niż tylko futurystyczny design – Ultra Hybrid Zero One łączy ciekawy wygląd z praktycznymi rozwiązaniami. Poza tym, że sprawia, iż Samsung S25 Ultra wygląda jak urządzenie rodem z laboratorium inżynierów, oferuje też solidną ochronę przed upadkami i zarysowaniami. Sztywna ramka i amortyzująca warstwa TPU chronią telefon przy codziennym użytkowaniu, a podwyższone krawędzie wokół ekranu i aparatu to mały, ale ważny detal, który może uratować wyświetlacz przy nieoczekiwanym spotkaniu z podłogą. Krótko mówiąc – telefon wygląda jak eksperyment z przyszłości, ale w praktyce to bardzo przemyślana zbroja.
Smukłe, ale odporne – idealne etui S25 Ultra do codziennego użytkowania Dwa kolejne wzory etui do Samsunga S25 Ultra nie sprawią, że wyskoczysz z butów, ale zapewne przypadną do gustu fanom ciekawych detali, zarówno tych wizualnych, jak i użytkowych.
Slim Armor Mag Nie masz gdzie schować karty płatniczej albo banknotu awaryjnego? Slim Armor CS rozwiązuje ten problem, bo to nie tylko etui, ale i mini sejf na tyle telefonu. Dzięki wbudowanemu, przesuwanemu schowkowi możesz ukryć w nim dwie karty, nie martwiąc się o wypchane kieszenie. A co z ochroną? Solidna, jak przystało na serię Armor – dwuwarstwowa konstrukcja i amortyzujące wnętrze chronią telefon przed upadkami. Ciekawostka? Mechanizm otwierania komory działa tak płynnie, że można poczuć się jak bohater filmu szpiegowskiego, wyciągając kartę niczym tajną broń.
Parallax Mag Etui Parallax to przykład na to, że design może iść w parze z funkcjonalnością. Jego geometryczna powierzchnia 3D nie tylko wygląda nowocześnie, ale przede wszystkim poprawia ułożenie telefonu w dłoni, zmniejszając ryzyko przypadkowego upuszczenia telefonu. Do tego elastyczna konstrukcja z TPU i wzmocnione narożniki zapewniają solidną ochronę przy codziennym użytkowaniu.
Ten charakterystyczny wzór inspirowany jest techniką iluzji optycznej – więc poza lepszą ergonomią, masz też etui, które wygląda inaczej w zależności od kąta patrzenia. Prawdziwa gratka dla fanów detali!
Podsumowanie – które etui do Galaxy S25 Ultra naprawdę Cię zachwyci? Czy etui może być czymś więcej niż tylko ochroną? Jak się okazuje – zdecydowanie tak! Nowoczesne case’y do Samsung Galaxy S25 Ultra nie tylko zabezpieczają urządzenie przed upadkami, ale również zaskakują nietuzinkowym wyglądem, podkreślają styl smartfona i dodają mu zupełnie nowego charakteru.
Jeśli cenisz minimalizm i przejrzystość, Ultra Hybrid Mag pozwoli Ci cieszyć się oryginalnym designem Galaxy S25 Ultra bez kompromisów w kwestii ochrony. Wolisz coś bardziej nietuzinkowego? Zero One odsłania technologiczne „wnętrzności” smartfona, nadając mu niemal eksperymentalny, futurystyczny styl. A może szukasz funkcjonalności? Slim Armor Mag to coś więcej niż etui – to także sprytny schowek na karty, który sprawia, że masz wszystko pod ręką. Jeśli zaś zależy Ci na wyjątkowym efekcie wizualnym i wygodniejszym chwycie, Parallax Mag wyróżnia się geometrycznym wzorem 3D, który przyciąga wzrok i poprawia ergonomię użytkowania.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Auke-Florian Hiemstra, naukowiec specjalizujący się w badaniu ptasich gniazd, który przed rokiem odkrył, że ptaki wykorzystują do budowy gniazd... kolce układane przez ludzi przeciwko ptakom, tym razem informuje o kolejnym fascynującym – i przerażającym – znalezisku. Znalazł gniazda zbudowane z nawarstwiającego się przez dekady plastiku. Odkrycie pokazuje, jak bardzo zanieczyściliśmy nasze otoczenie oraz jak wpływa to na zachowanie zwierząt.
Łyska to ptak powszechnie występujący w Europie. Można go spotkać na przykład w kanałach w Amsterdamie. Łyski zwykle nie wykorzystują ponownie wcześniej zbudowanych gniazd, gdyż tworzą je z nietrwałych materiałów roślinnych. Jednak w zanieczyszczonym przez ludzi środowisku miejskim ptaki zaczęły coraz częściej używać plastikowych odpadów. Jako że plastik się nie rozkłada, stare gniazda pozostają. I w ten sposób, warstwa po warstwie, rok po roku, plastikowe gniazdo się rozrasta. Heimstra trafił na gniazda, które istnieją w tym samym miejscu od 30 lat. Najstarsza warstwa ma tyle lat, co ja. Ptaki gniazdowały tutaj przez całe moje życie, mówi badacz.
Skąd jednak wiadomo, jak długo istnieje gniazdo? Wystarczyło sprawdzić daty upływu ważności produktów, które były w plastik zapakowane. W najstarszej warstwie znajduje się plastik datowany na początek lat 90., a skądinąd wiadomo, że łyski zaczęły gniazdować w Amsterdamie w 1989 roku. Gniazdo opowiada całą historię obecności tych ptaków w Amsterdamie, stwierdził uczony.
Wśród plastikowych odpadów znajduje się na przykład opakowanie batonika Mars wyprodukowane z okazji mistrzostw świata w piłce nożnej w USA w 1994 roku. Z kolei w górnej warstwie znajdziemy jednorazowe maseczki – śmieci, którymi zasypaliśmy Ziemię w trakcie pandemii COVID-19.
Znaczna część śmieci znalezionych w gniazdach pochodziła z opakowań żywności, szczególnie z pobliskiego McDonald'sa. Badacze znaleźli tam zarówno opakowania od McChickenów datowane na rok 1996, jak i współczesne opakowania od sosów do frytek. Odpady z sieci McDonald's, ze względu na jej rozpowszechnienie na świecie, to bardzo dobry znacznik plastikowych śmieci, które ludzkość po sobie pozostawia. Wydaje nam się, że gdy wyrzucamy plastikowy opad, to się go pozbywamy. Nic bardziej mylnego. Około 80% plastiku, jaki kiedykolwiek wyprodukowaliśmy, wciąż zanieczyszcza nasze środowisko i nasze organizmy.
Rozpowszechnienie niepodlegających rozkładowi plastikowych odpadów jest już tak wielkie, że niektórzy specjaliści mówią o „technostratygrafii”, kolejnych warstwach śmieci, które można wykorzystywać do datowania.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Jedną z metod służących poznaniu naszej historii jest badanie zanieczyszczeń powodowanych przez człowieka. W przeszłości informowaliśmy, że historia starożytnego Rzymu została zapisana w zanieczyszczeniach na Grenlandii, a później informowaliśmy, że Rzymianie zanieczyszczali atmosferę bardziej, niż sądziliśmy. Teraz zaś geolodzy z Uniwersytetu w Heidelbergu znaleźli najstarsze dowody na zanieczyszczenie przez człowieka środowiska ołowiem.
Rdzenie z osadów z dna morskiego oraz okolic wybrzeży Morza Egejskiego dostarczyły dowodów, że ludzie zanieczyścili okolicę ołowiem już 5200 lat temu. Odkrycie to, w połączeniu z analizą pyłków roślin zawartych w osadach, daje lepszy wgląd w zmiany społeczno-ekonomiczne regionu Morza Egejskiego. Widać w nich też wydarzenia polityczne, jak na przykład podbój Grecji przez Rzym.
W badanym regionie powstały jedne z najstarszych europejskich centrów kulturowych. Wpływ społeczności rolniczo-pasterskich na środowisko widać w wylesianiu oraz zmianie składu pyłków roślin, znajdujących się w osadach. Widzimy, że około 5200 lat temu na południu Europy dochodzi do intensyfikacji takich zmian. Wciąż jednak społeczności te miały jedynie lokalny wpływ na środowisko.
Na Półwyspie Bałkańskim metale wytapiano około 7000 lat temu, natomiast technologię kupelacji rud ołowiu w celu pozyskania srebra stosowano w regionie Morza Egejskiego i Bliskiego Wschodu być może już około 6000 lat temu. Technologie te pozostawiły po sobie trwały ślad w środowisku. Dotychczas najstarsze dowody na antropogeniczne zanieczyszczenie ołowiem pochodziły sprzed około 4000 lat. Uczeni z Heidelbergu znaleźli w rdzeniu pobranym z torfowiska w pobliżu Filippii (Tenaghi Philippon) ślady antropogenicznego zanieczyszczenia ołowiem sprzed 5200 lat. Wciąż jednak były to zmiany regionalne.
Pierwsze ponadregionalne zanieczyszczenie ołowiem miało miejsce na przełomie III i II wieku naszej ery. Ślady rzymskich zanieczyszczeń znaleziono w lodach Grenlandii. Pochodzą one mniej więcej z czasu podboju Grecji przez Rzym. Kolejny skok zanieczyszczeń miał miejsce około 200 lat później, gdy Imperium Romanum przeżywało okres największego rozkwitu. Wysoki poziom antropogenicznych zanieczyszczeń ołowiem utrzymywał się przez około 1000 lat. Poza wspomnianym skokiem w I wieku, do zwiększenia zanieczyszczeń doszło też około 1700 i 1200 lat temu.
Widoczne są też wyraźne spadki, które przypadają na okres władzy dynastii Antoninów (165–180) oraz cesarza bizantyńskiego Justyniana (541–549). W obu tych okresach doszło do dużych epidemii.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Rosnący popyt na metale i minerały powoduje, że zagrożone jest istnienie ponad 4000 gatunków kręgowców. Problem staje się coraz większy z powodu zwiększającego się wydobycia minerałów potrzebnych do budowy systemów czystej energii. Minerały takie często bowiem znajdują się w miejscach o dużej różnorodności biologicznej. Naukowcy z Uniwersytetów w Sheffield i Cambridge informują na łamach Current Biology, że górnictwo oraz wydobycie ropy i gazu zagrażają 4642 gatunkom kręgowców.
Największe ryzyko stwarza wydobycie materiałów potrzebnych do przejścia na czystą energię, takich jak lit i kobalt. Wiele gatunków jest też narażonych przez kamieniołomy, w których wydobywa się wapień, niezbędny do produkcji cementu. A zagrożenie dla zwierząt nie ogranicza się wyłącznie do miejsc wydobycia. Zagrożone są też gatunki zamieszkujące bardzo daleko od miejsc prowadzenia działalności wydobywczej. Górnictwo zanieczyszcza bowiem wody, a budowa kopalń – czy to wydobywających minerały czy ropę naftową lub gaz – bardzo często związana jest z wycinką lasów zarówno w miejscu samej kopalni, jak i dróg dojazdowych i innej niezbędnej infrastruktury.
Autorzy badań zwracają uwagę, że bardzo szybkim i łatwym sposobem na zmniejszenie negatywnego wpływu kopalń na kręgowce jest skupienie się na zmniejszeniu zanieczyszczeń generowanych przez takie zakłady.
Nie jesteśmy w stanie przestawić się na czystą energię i zmniejszyć naszego wpływu na klimat bez wydobywania potrzebnym materiałów. I tutaj pojawia się problem, gdyż często prowadzimy działalność górniczą w miejscach o dużej bioróżnorodności. Bardzo wiele gatunków, szczególnie ryb, jest narażonych z powodu zanieczyszczenia wód przez górnictwo. Łatwo możemy zapobiegać tego typu zanieczyszczeniom i w ten sposób zmniejszyć negatywny wpływa górnictwa na bioróżnorodność, stwierdza profesor David Edwards z University of Cambridge.
Z badań wynika, że najbardziej narażone są właśnie ryby. Górnictwo zagraża aż 2053 gatunkom tych zwierząt. Kolejnymi na liście zagrożonych są gady, płazy, ptaki i ssaki. Wszystko wskazuje na to, że największe niebezpieczeństwo wisi nad gatunkami żyjącymi w wodach słodkich oraz na tymi o małym zasięgu występowania.
Zapotrzebowanie na wapień, podstawowy składnik naszej działalności budowlanej, to poważne zagrożenie dla dzikich zwierząt. Bardzo wiele gatunków żyje w miejscach, gdzie istnieją kamieniołomy, gdyż są wyspecjalizowane w życiu na terenach występowania wapienia. Tymczasem kopalnia może dosłownie unicestwić wzgórze będące domem dla różnych gatunków, dodaje główny autor badań Ieuan Lamb z University of Sheffield. Uczony podaje przykład jaszczurki Cyrtodactylus hidupselamanya. To gatunek endemiczny dla Malezji, ściśle związany ze skałami wapiennymi. Występuje on na jednym wzgórzu i chroni w jego szczelinach oraz jaskiniach. Niestety, istnieją plany zniszczenia wzgórza w celu pozyskania wapienia. To zaś będzie oznaczało zagładę całego gatunku.
Kopalnie mogą negatywnie wpływać na cieki wodne na powierzchni setek tysięcy kilometrów kwadratowych. Wpływ ten może być bardzo różny. Na przykład wydobycie piasku powoduje, że dochodzi do zmian we wzorcach przepływu wody w rzekach i na mokradłach, przez co wiele gatunków ptaków staje się łatwiej dostępnych dla drapieżników. Górnictwo zagraża zwierzętom w bardzo ważnych centrach bioróżnorodności w tropikalnych Andach, Afryce Centralnej i Zachodniej czy Azji Południowo-Wschodniej. I nie musi to być działalność prowadzona na wielką skalę przemysłową. Na przykład prowadzone na niewielką skalę ręczne wydobycie złota z osadów rzecznych w Ghanie powoduje zanieczyszczenie rtęcią ważnych miejsc występowania ptaków.
Autorzy badań skupili się na zagrożeniach dla kręgowców, jednak przypuszczają, że działalność górnicza zagraża również bezkręgowcom i roślinom.
Nie ma wątpliwości, że musimy wydobywać potrzebne nam materiały. Wszystkie społeczeństwa się na tym opierają. Jednak wiążą się z tym zagrożenia środowiskowe. Nasz raport to pierwszy krok w kierunku uniknięcia utraty bioróżnorodności w obliczu przewidywanego drastycznego zwiększenia działalności górniczej, mówi Edwards.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
W niektórych miejscach Europy poziom radioaktywnego cezu w mięsie dzików jest tak wysoki, że ich mięsa nie wolno przeznaczać do konsumpcji dla człowieka. Co gorsza, ten wysoki poziom utrzymuje się od 30 lat, mimo że z zarówno nasza wiedza na temat cezu oraz badania innych zwierząt leśnych wskazują, że powinien on spadać. Problem znany jest jako paradoks dzika i został on szczegółowo opisany przez naukowców z Uniwersytetu Leibniza w Hanowerze i Uniwersytetu Technicznego w Wiedniu.
Uczeni przyjrzeli się dzikom żyjącym w Bawarii. Poziom cezu w ich mięsie wynosi od 370 do 15 000 Bq/kg (bekereli na kilogram). Przepisy dopuszczają poziom radioaktywności rzędu 600 Bq/kg, zatem normy w mięsie dzików są przekroczone nawet 25-krotnie. Badacze porównali stosunek izotopów cezu 135 i 137 w mięsie dzików z Bawarii i stwierdzili, że za zanieczyszczenie odpowiedzialne są z w znacznej mierze... testy broni jądrowej. To zaskakujące stwierdzenie, gdyż dotychczas sądzono, iż głównym źródłem zanieczyszczeń jest opad radioaktywny pochodzący z Czernobyla. Tymczasem okazało się, że to testy sprzed 60 lat odpowiadają za od 10 do 68 procent radioaktywności mięsa przekraczającego normy, a w niektórych przypadkach to sam opad z testów broni jądrowej wystarczył, by normy zostały przekroczone. W sumie aż 25% zbadanych próbek mięsa zawierało tak dużo radioaktywnego cezu pochodzącego z prób broni jądrowej, że normy w nich byłyby przekroczone nawet wówczas, gdyby nie doszło do katastrofy w Czarnobylu.
Po wypadku w Czarnobylu poziom zanieczyszczenia gleby w Bawarii znacząco wzrósł, a zanieczyszczenie mięsa dzików nawet o 2 rzędy wielkości przekraczało normy. Mięso innych dzikich zwierząt, jak jeleni, również było zanieczyszczone, ale u nich poziom radioaktywności znacząco spada. U dzików tak szybkiego spadku nie zauważono, co więcej, był on wolniejszy niż tempo półrozpadu cezu.
Zdaniem naukowców poziom radioaktywnego cezu w mięsie dzików nie spada, gdyż zwierzęta te ryją w ziemi i żywią się m.in. podziemnymi grzybami, które w odpowiednich warunkach mogą akumulować cez. Cez – zarówno ten z testów broni jądrowej, jak i z katastrofy w Czernobylu – wciąż trafia z gleby do pożywienia dzików.
Również w Polsce mięso dzikich zwierząt zanieczyszczone jest pierwiastkami radioaktywnymi. W naszym kraju regionem o szczególnie dużym poziomie zanieczyszczeń jest region Opola. Po raz pierwszy udowodniliśmy, że rejonie tym, w którym występuje najwyższy poziom promieniowania gamma w Polsce, aktywność cezu-137 w tkance mięśniowej wszystkich trzech badanych gatunków rośnie w czasie, piszą autorzy badań przeprowadzonych w 2022 roku. Badane przez nich gatunki to dzik, sarna europejska i jeleń szlachetny.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.