Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Zmiany klimatu zagrażają też pasożytom. I to nie jest dobra wiadomość

Rekomendowane odpowiedzi

Pasożyty nie mają dobrej opinii. Na pierwszy rzut oka, chyba nikt by się nie zmartwił na wieść, że wszystkie pasożyty na świecie wyginęły. Jednak grupa biologów ostrzega, że pasożyty należy chronić jak inne gatunki. Tym bardziej, że również i im grozi masowe wymieranie.

Pasożyty odniosły duży sukces ewolucyjny. Nawet połowa ze znanych nam 7,7 miliona gatunków roślin i zwierząt prowadzi pasożytniczy tryb życia. Teraz na łamach Science Advances ukazały się badania, których autorzy ostrzegają, że do roku 2070 wyginąć może ponad 30% gatunków pasożytów. To byłaby katastrofa.

W ciągu ostatniej dekady dowidzieliśmy się, że pasożyty odgrywają niezwykle ważną rolę w ekosystemie. Przez lata nauka nie brała tego pod uwagę, mówi Colin Carlson z University of California Berkeley, który prowadzi badania nad zmianami w ekosystemach.

Młody uczony od dawna bada zmiany w liczebności gatunków spowodowane globalnym ocieplenie. Przed 4 laty postanowił przyjrzeć się pasożytom. W ciągu ostatnich dekad przeprowadzono wiele badań dotyczących wymierania wielkich ssaków czy reakcji upraw na zmiany klimatu. Jednak istnieje wiele gatunków roślin i zwierząt, o których niezbyt dużo wiemy", stwierdza.
Naukowiec stworzył więc grupę badawczą, której celem jest stwierdzenie, jak pasożyty reagują na ocieplający się klimat. "Problem w tym, że niewiele wiemy o tym, gdzie pasożyty żyją, wyjaśnia.

Swoje kroki skierował więc do National Parasite Collection. To licząca sobie 125 lat kolekcja pasożytów tworzona przez Smithsonian Institution. Znajduje się w niej ponad 20 milionów okazów reprezentujących tysiące gatunków. Większość z nich pochodzi z Ameryki Północnej, jednak znajdziemy tam przedstawicieli wszystkich kontynentów wraz z mniej lub bardziej dokładnymi informacjami na temat miejsca ich zebrania.

Kurator zbiorów, Anna Phillips, wraz ze swoim zespołem przeprowadziła digitalizację, tworząc największą istniejącą bazę pasożytów. Dzięki temu można było zastosować modele komputerowe i spróbować przewidzieć, co w przyszłości stanie się z 450 gatunkami pasożytów.

Badania wykazały, że nawet w najbardziej optymistycznym scenariuszu do roku 2070 wyginie 10% gatunków pasożytów. Przy mniej optymistycznych założeniach będzie to ponad 30%.

Wbrew złej opinii, jaką cieszą się pasożyty, ich wyginięcie nie jest dobrą wiadomością. Wręcz przeciwnie. Będzie to miało katastrofalne skutki. Trzeba bowiem wiedzieć, że pasożyty regulują liczebność gatunków i utrzymują ekosystem w równowadze. Zabijają część z organizmów i powodują, że inne są bardziej podatne na taki drapieżników. Na przykład pardwa mszarna zarażona nicieniem wydziela silniejszy zapach, przez co łatwiej pada łupem drapieżnika, a to pozwala na kontrolowanie populacji tego ptaka. Z kolei pobrzeżka pospolita, gatunek ślimaka morskiego zamieszkujący atlantyckie wybrzeża, gdy zarazi się pewnym gatunkiem przywry, zjada znacząco mniej glonów, przez co więcej zostaje dla innych gatunków.

Bardzo znamienny jest tutaj przykład krytycznie zagrożonego australijskiego ssaka, kanguroszczurnika pędzloogonowego. Jako, że jednym z powodów zanikania gatunku były choroby pasożytnicze, starano się wyeliminować pasożyty z otoczenia ratowanych zwierząt. Z czasem jednak badania ujawniły, że sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana, niż sądzono. Kanguroszczurnik musi współżyć z niemal 40 gatunkami pasożytów, a nie wszystkie są dla niego zagrożeniem. Po 10 latach badań naukowcy zauważyli, że pasożyty pomagają zwierzęciu w walce z chorobami, regulują rozrodczość, mają pozytywny wpływ na zachowanie kanguroszczurnika. Jest dla nas teraz całkowicie jasne, że większość pasożytów jest nieszkodliwa. Żyją w harmonii ze swoimi gospodarzami. Dopiero jeśli harmonia ta zostanie zakłócona, pojawiają się problemy, mówi profesor Andrew Thompson, który bada kanguroszczurniki. Uczeni zauważyli też, że jeśli pozbędziemy się jednych gatunków pasożytów, organizm może zostać zaatakowany przez inne gatunki, z którymi dotychczas się nie zetknął, a to stwarza dla niego bardzo poważne zagrożenie.

Musimy też pamiętać, że niewiele wiemy o znanych nam pasożytach i ich interakcjach z gospodarzami, a jakby tego było mało, istnieją miliony nieodkrytych jeszcze gatunków. Trudno jest przewidywać, jaki wpływ na środowisko mają te gatunki, skoro ich nawet nie znamy. To właśnie najbardziej przerażający wniosek płynący z tych badań... powinniśmy jak najszybciej rozpoznać te gatunki, mówi Phillips.

Możemy też przypuszczać, że w związku z globalnym ociepleniem będą zmieniały się zasięgi poszczególnych gatunków pasożytów. A to zła wiadomość dla ludzi. W wielu regionach mogą pojawić się choroby, które wcześniej tam nie docierały. Pasożyty będą zasiedlały organizmy ludzi, którzy nigdy się z nimi nie zetknęli. Wiele gatunków, w tym ludzie, ewoluowało obok pasożytów. Wypracowaliśmy z nimi delikatną równowagę. Pasożyty zwykle nie mają interesu w tym, by zabijać gospodarza. Jeśli jednak jedne gatunki wyginą lub zmienią swój zasięg terytorialny, pojawi się pusta nisza, w którą mogą wejść gatunki, z jakimi wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Tego typu zjawiska już mają miejsce. Choroby tropikalne zaczynają pojawiać się w bardziej umiarkowanych strefach klimatycznych, a w 2014 roku w mózgu pewnego Chińczyka znaleziono pasożyta, który dotychczas nie atakował ludzi. Spowodował on u ofiary drgawki i zapalenie mózgu.

W wielu przypadkach mamy pozytywny stosunek do zwierząt lub potrafimy nadać im wartość. Jednak w przypadku pasożytów takie odczucia są mniej prawdopodobne. Na szczęście obecnie biologia podchodzi do gatunków neutralnie jeśli chodzi o potrzebę ich ochrony i stoi na stanowisku, że należy chronić zarówno gospodarza jak i organizmy na nim pasożytujące, mówi Kevin Lafferty, ekolog z US Geological Survey.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 31.10.2019 o 13:09, KopalniaWiedzy.pl napisał:

a w 2014 roku w mózgu pewnego Chińczyka znaleziono pasożyta, który dotychczas nie atakował ludzi. Spowodował on u ofiary drgawki i zapalenie mózgu

A przynajmniej tak wydawało się medyceuszom. Ciężko uzasadnić taką bzdurę że ocieplenie klimatu może zmieniać podatność gatunków (zwłaszcza stałocieplnych) na pasożyty.

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Latem 2022 z powodu upałów zmarły w Europie 68 593 osoby. Badacze z Barcelońskiego Instytutu Zdrowia Globalnego poinformowali, że gdyby nie globalne ocieplenie, nie doszłoby do śmierci 38 154 z tych osób. Uczeni zauważyli też, że liczba zgonów z powodu globalnego ocieplenia była szczególnie duża wśród kobiet oraz osób w wieku 80 lat i starszych.
      Punktem wyjścia do obecnych badań, była wcześniejsza praca, w ramach której – wykorzystując dane o zgonach i temperaturze w 35 krajach Europy – eksperci stworzyli model epidemiologiczny pozwalający na określenie liczby zgonów spowodowanych wysokimi temperaturami.
      Teraz wykorzystali dane na temat średnich anomalii temperaturowych w latach 1880–2022 i oszacowali dla każdego badanego regionu wzrost temperatury spowodowany ociepleniem. Na tej podstawie określili, jakie temperatury panowałyby na badanych obszarach, gdybyśmy nie mieli do czynienia z ociepleniem klimatu. W końcu uruchomili swój model epidemiologiczny, by sprawdzić, do jakiej liczby zgonów by doszło w scenariuszu, w którym ocieplenie nie występuje.
      Badania wykazały, że – w przeliczeniu na milion mieszkańców – liczba zgonów z powodu upałów, które można przypisać ociepleniu, jest dwukrotnie wyższa na południu kontynentu niż w pozostałej części Europy. Z modelu wynika, że stres cieplny spowodowany globalnym ociepleniem w szkodzi głównie kobietom – z powodu globalnego ocieplenia zmarło ich 22 501 z 37 983 wszystkich zgonów kobiet spowodowanych upałami – osobom w wieku 80 lat i więcej (23 881 zgonów z ogólnej liczby 38 978).
      Wzrost temperatur spowodowany przez ocieplenie klimatu w mniejszym stopniu dotyka mężczyzn (14 426 z 25 385 zgonów) oraz osób w wieku 64 lat i mniej (2702 z 5565 zgonów).
      Nasze badania pokazują, do jakiego stopnia globalne ocieplenie wpływa na zdrowie publiczne. Niemal we wszystkich krajach obserwujemy wzrost liczby zgonów spowodowanych upałami. Nie wszyscy są jednak narażeni w takim samym stopniu, mówi Thessa Beck.
      Latem 2022 roku z powodu upałów najwięcej osób – 18 758 – zmarło we Włoszech. Globalne ocieplenie spowodowało śmierć 13 318 z nich, co stanowi 71% wszystkich zgonów. W Hiszpanii zmarło 11 797 osób, z czego z powodu ocieplenia 7 582 (64%). Na kolejnym miejscu znajdziemy Niemcy (9675 zgonów, 5746 (59%) z powodu ocieplenia). Następne na liście są Francja, Grecja, Wielka Brytania i Rumunia. Polska uplasowała się na 8. miejscu tabeli. W naszym kraju upały zabiły 1808 osób, z czego 1218 zgonów badacze przypisali globalnemu ociepleniu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zmiany klimatu spowodują, że obszary nadające się do uprawy żywności oraz do produkcji drewna przesuną się na północ. W ten sposób dwa kluczowe zasoby – pożywienie i drewno – będą konkurowały o ziemię uprawną. Naukowcy z University of Cambridge zwracają uwagę na pomijany aspekt zmian klimatu. W miarę, jak tereny nadające się do produkcji żywności przesuwają się ku północy, w coraz większym stopniu będą konkurowały z terenami, na których rosną lasy.
      Na Ziemi istnieje ograniczona ilość miejsca nadająca się do produkcji żywności i drewna. W miarę zmian klimatu rolnictwo zmuszone jest przesuwać się ku północy, a to zwiększy presję na tereny wykorzystywane do produkcji drewna, mówi doktor Oscar Mordon, jeden ze współautorów badań. Musimy myśleć na 50 lat naprzód, gdy jeśli chcemy mieć w przyszłości drewno, musimy sadzić drzewa. Drzewa, które zostaną wycięte pod koniec bieżącego wieku, już są zasadzone, dodaje doktor Chris Bousfield.
      Obecne prognozy mówią, że do roku 2050 w związku z rosnącą liczbą ludności zapotrzebowanie na żywność zwiększy się 2-krotnie. Podobnie wzrośnie zapotrzebowanie na drewno, które jest wykorzystywane w produkcji papieru, mebli czy budownictwie. Zmiany klimatu spowodują, że do końca wieku ponad 1/4 terenów – około 340 milionów hektarów – zajmowanych przez uprawy lasów będzie nadawała się na upraw żywności. Obecnie większość lasów wykorzystywanych do produkcji drewna znajduje się USA, Kanadzie, Chinach i Rosji. Z przeprowadzonych na University of Cambridge badań wynika, że w 2100 roku aż 90% terenów leśnych, nadających się też do produkcji żywności, będzie znajdowało się w tych właśnie krajach. Szczególnie widoczne będzie to w Rosji. Obszary zajmowane obecnie przez lasy będą nadawały się do produkcji ziemniaków, soi oraz pszenicy.
      Największym zagrożeniem spowodowanym przez rosnącą konkurencję pomiędzy produkcją żywności a produkcją drewna jest ryzyko, że ludzie przeniosą produkcję drewna na pozostałe jeszcze nietknięte tereny pierwotnych lasów na północy i w tropikach. To ostatnie regiony globalnej bioróżnorodności, dodaje profesor David Edwards. Rozpoczęcie wycinki tych lasów nie tylko zniszczy bioróżnorodność, ale spowoduje też uwolnienie olbrzymich ilości węgla do atmosfery.
      Z powodu globalnego ocieplenia coraz częstsze i większe pożary niszczą kolejne obszary leśne, z których pozyskujemy drewno. Zmiana klimatu powoduje też, że rozprzestrzeniają się szkodniki niszczące lasy. Jednocześnie wiele obszarów staje się powoli niezdatnymi do produkcji żywności.
      Przemysł drzewny już teraz boryka się z problemami powodowanymi przez zmiany klimatyczne. Wkrótce dojdzie do tego presja ze strony rolnictwa, co spowoduje kolejne problemy. Oczywiście zapewnienie dostępu do drewna nie wydaje się tak pilne, jak zapewnienie dostępu do żywności. Jednak musimy pamiętać, że drewno jest równie obecne w naszym codziennym życiu i potrzebujemy strategii, dzięki której w przyszłości będziemy mieli odpowiednie ilości i żywności, i drewna, stwierdzają naukowcy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Europa jest kontynentem z największa liczbą kurortów narciarskich. Jednak ich istnienie jest zagrożone przez globalne ocieplenie. Jeśli emisja gazów cieplarnianych zostanie utrzymana na dotychczasowym poziomie i średnia temperatura na Ziemi wzrośnie o 3 stopnie Celsjusza w porównaniu z epoką przedindustrialną, aż 90% z badanych 2234 europejskich kurortów narciarskich będzie doświadczało krytycznych niedoborów naturalnego śniegu, ostrzegają naukowcy.
      Nawet jeśli uda się utrzymać ocieplenie na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza – co jest coraz bardziej wątpliwe – problemy z naturalnym śniegiem dotkną około 30% kurortów. W takim przypadku kurorty położone na większych wysokościach – na przykład w Alpach – czy w krajach nordyckich będą mogły wspomagać się sztucznym naśnieżaniem. Jednak nie zda ono egzaminu w kurortach położonych niżej lub dalej na południe. Sztuczne naśnieżanie wymaga inwestycji i wiąże się z kosztami, które narażają kurort na ryzyko porażki ekonomicznej, mówi główny autor badań, Hughes Francois z francuskiego Narodowego Instytutu Badań Rolniczych.
      Na potrzeby badań naukowcy wykorzystali jako punkt odniesienia średnie opady śniegu z lat 1961–1990, które połączyli z regionalnymi modelami klimatycznymi oraz danymi na temat warunków panujących w poszczególnych kurortach. Następni badali, jaki wpływ na kurorty będzie miał wzrost średniej globalnej temperatury o 1,5 oraz 2, 3 i 4 stopnie Celsjusza. Już teraz bowiem kurorty na całym świecie, szczególnie te położone poniżej 1500 metrów nad poziomem morza, doświadczają pogarszających się warunków narciarskich.
      Jeśli wzrost temperatur zostanie utrzymany na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza, to wysokie ryzyko braku śniegu dotknie 4% kurortów w Alpach Szwajcarskich, 5% w Alpach Francuskich i 7% w Alpach Austriackich oraz 20% w Alpach Niemieckich i 48% w górach Skandynawii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy analizujący zdjęcia satelitarne z Antarktyki zauważyli, że pod koniec 2022 roku doszło do katastrofalnego wydarzenia, w wyniku którego mogło zginąć nawet 10 000 młodych pingwinów cesarskich. Lód pod koloniami pingwinów rozpadł się, zanim młode miały szansę rozwinąć wodoodporne pióra, potrzebne im do przetrwania w wodzie. Zwierzęta utonęły lub zamarzły. Tragedia miała miejsce na zachodzie Antarktyki, u wybrzeży Morza Bellingshausena.
      Specjaliści twierdzą, że zagłada piskląt to zapowiedź wydarzeń, jakie będą miały miejsce w przyszłości. Jak mówi doktor Peter Fretwell z British Antarctic Survey, do końca wieku globalne ocieplenie zniszczy ponad 90% kolonii pingwinów cesarskich. Gatunek ten potrzebuje lodu morskiego. To stabilna platforma, na której wychowują młode. Jeśli jednak lód nie ma takiego zasięgu, jak powinien, albo rozpada się szybciej, to oznacza kłopoty dla tych ptaków, powiedział uczony w rozmowie z BBC News.
      Doktor Fretwell i jego zespół śledzili za pomocą satelitów pięć kolonii z okolic morza Bellingshausena. Dorosłe pingwiny cesarskie przybywają około marca na lód. Tam łączą się w pary i wychowują młode do czasu, aż są one zdolne do samodzielnego życia. Zwykle ma to miejsce na przełomie grudnia i stycznia. Jednak w ubiegłym roku lód rozpadł się w listopadzie, nie dając młodym pingwinom szans na dorośnięcie. W wyniku tego cztery z pięciu kolonii straciło wszystkie młode. Przetrwały tylko te z najmniejszej kolonii położonej najbardziej na północy.
      Od 2016 roku notowane są rekordowo niskie zasięgi lodu morskiego w Antarktyce. Najgorsza sytuacja panuje właśnie na Morzu Bellingshausena, gdzie w sezonie 2021/2022 i 2022/2023 niemal w ogóle nie było lodu. Przyczyną były wyjątkowo ciepłe wody morskie oraz układ wiatrów, które pchały lód w kierunku wybrzeża, uniemożliwiając zwiększanie jego zasięgu.
      Co gorsza, obecnie lód bardzo powoli się tam formuje, a to oznacza, że kolonie, które straciły młode, najprawdopodobniej nie będą się rozmnażały również w kolejnym sezonie. Maksymalny zasięg lodu morskiego w Antarktyce notuje się we wrześniu. Już teraz widać, że będzie on znacznie poniżej średniej. Pingwiny cesarskie mają coraz większe kłopoty. W latach 2018–2022 co trzecia z ponad 60 znanych kolonii została w jakiś sposób dotknięta zmniejszającym się zasięgiem lodu morskiego.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Roztapianie się wiecznej zmarzliny wiąże się z uwolnieniem z niej nieznanych nauce mikroorganizmów. Wciąż mamy niewiele informacji na ich temat, nie wiemy, czy tacy „podróżnicy w czasie” mogą po uwolnieniu z wiecznej zmarzliny się rozwijać i przystosować do obecnie panujących warunków. Giovanni Strona z Uniwersytetu w Helsinkach i Wspólnego Centrum Badawczego Komisji Europejskiej wraz z grupą naukowców z Finlandii, Australii i USA przeprowadzili cyfrowe symulacje zachowania mikroorganizmów uwalnianych z wiecznej zmarzliny.
      Przebudzone z lodu czy wiecznej zmarzliny bakterie i wirusy zagroziły ludzkości w niejednym filmie czy książce. W rzeczywistości jednak niewiele wiemy o potencjalnych ryzykach, jakie mogą wynikać z wpływu globalnego ocieplenia na mikroorganizmy uwięzione w glebie czy wodzie od wielu tysięcy lat.
      Zespół Strony ocenił ekologiczne ryzyko i skutki inwazji wirtualnych wirusów na istniejące społeczności bakterii. W przeprowadzonych symulacjach uwolnione z wiecznej zmarzliny patogeny podobne do wirusów wchodziły w interakcje z gospodarzami podobnymi do bakterii.
      Symulacje pokazały, że przebudzone wirusy są często w stanie przetrwać i ewoluować we współczesnym środowisku. W 3,1% analizowanych przypadków mogą zdominować bakteryjną społeczność, na którą dokonały inwazji. Jednak nawet wówczas wirusy takie mają pomijalny wpływ na zaatakowane bakterie. Problemem jest 1,1% przypadków, w których wirusy albo prowadziły do znacznych strat – sięgających 32% – albo do zwiększenia – do 12% – bioróżnorodności mikroorganizmów na zajmowanym przez siebie terenie. Mimo niewielkiego prawdopodobieństwa wystąpienia takiego scenariusza należy wziąć pod uwagę olbrzymią liczbę uśpionych mikroorganizmów regularnie uwalnianych do obecnego środowiska. To zwiększa prawdopodobieństwo spowodowania przez nie znaczących zmian w środowisku naturalnym. Nowe mikroorganizmy, uwolnione z topniejącej wiecznej zmarzliny czy lodu mogą być siłą napędową trudnych do przewidzenia procesów ekologicznych.
      Obecnie nie wiemy, co takie zmiany mogą spowodować. Nie można jednak wykluczyć, że nowe patogeny będą stanowiły zagrożenie dla ludzkiego zdrowia, czy to bezpośrednie, czy to w postaci zoonoz, zarażających nas za pośrednictwem zwierząt.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...