Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Powodzie zagrożą trzykrotnie większej liczbie ludzi, niż sądzono

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z organizacji Climate Central w Princeton ostrzegają na łamach Nature, że przed rokiem 2050 tereny zamieszkane przez 300 milionów osób będą doświadczały corocznych powodzi, a do końca wieku obszary zamieszane przez 200 milionów osób na stałe znajdą się poniżej linii wysokiego przyboru wody. Swoje wnioski uczeni wyciągnęli na podstawie nowych danych dotyczących wysokości wybrzeży nad poziomem morza.

Nie od dzisiaj wiemy, że w skutek globalnego ocieplenia rośnie poziom oceanów. Szacunki mówią, że – w zależności od rozwoju sytuacji – w XXI wieku globalny poziom oceanów wzrośnie od 0,6 do ponad 2 metrów, a może jeszcze więcej. Wszystko będzie zależało od stabilności pokryw lodowych Arktyki i Antarktyki oraz poziomu emisji gazów cieplarnianych. Wiadomo też, że w związku z tym wzrostem zagrożone będą wybrzeża i mieszkający na nich ludzie.

Naukowcy od dawna szacują ryzyko powodzi związanych z podnoszeniem się poziomu oceanu. Do jego wyliczenia potrzebne są m.in. dotyczące wysokości danego obszaru nad poziomem morza. Problem jednak w tym, że, poza danymi z USA, Australii i części Europy, informacje takie są albo niedostępne, albo ich zdobycie jest niezwykle kosztowne. To zaś znacząco  ogranicza możliwości rzetelnej oceny sytuacji.

Dokładne pomiary wysokości dużych obszarów nad poziomem morza są kosztowne i skomplikowane. W niektórych krajach, jak USA, badania takie prowadzi się za pomocą technologii lidar. To bardzo pracochłonna i kosztowna metoda. Wymaga bowiem, by nad badanym terenem latał samolot, śmigłowiec lub dron, wyposażony w odpowiednie urządzenia laserowe. Stany Zjednoczone mogą sobie pozwolić na przeprowadzenie tego typu badań nad olbrzymimi obszarami

Jednak w większości przypadków naukowcy muszą polegać na danych pochodzących z prowadzonego przez NASA projektu Shuttle Radar Topography Mission (SRTM), która mierzy wysokości za pomocą satelity. Dane SRTM są publicznie dostępne, jednak są mniej dokładne niż dane z lidar. SRTM mierzy bowiem wysokość samego gruntu oraz obiektów wystających ponad grunt. Dane takie są więc zawyżone, szczególnie na obszarach gęsto zurbanizowanych i zalesionych. Wiadomo na przykład, że dla nisko położonych części wybrzeży Australii SRTM zawyża pomiary aż o 2,5 metra. Wydaje się, że średni pomiar za pomocą SRTM odbiega od rzeczywistości o około 2 metry. W przypadku wybrzeży te 2 metry czynią olbrzymią różnicę.

Naukowcy z Climate Central stworzyli cyfrowy model CoastalDEM, który jest znacząco bardziej dokładny niż SRTM, szczególnie w odniesieniu do gęsto zaludnionych obszarów. Wykorzystali przy tym ponad 51 milionów punktów danych. Okazało się, że na gęsto zaludnionych obszarach USA, gdzie zagęszczenie ludności sięga 20 000 osób na km2 – tak jest w częściach Bostonu, Miami czy Nowego Jorku – SRMT przeszacowuje wysokość nad poziomem morza średnio o 4,7 metra, podczas gdy CoastalDEM zmniejsza ten błąd do około 10 centymetrów.

Po połączeniu CoastalDEM z modelami dotyczącymi wzrostu poziomu oceanów oraz modelami powodzi na wybrzeżach okazało się, że znacznie większe obszary niż dotychczas sądzono będą narażone na powodzie związane z rosnącym poziomem wód.
Przy założeniu umiarkowanego ograniczenia emisji gazów cieplarnianych przewidywania oparte na modelu SRTM pokazują, że w roku 2050 na coroczne powodzie narażonych będzie 79 milionów mieszkańców wybrzeży. Takie same założenia przy wykorzystaniu modelu CoastalDEM zwiększają liczbę narażonych do 300 milionów.

Wzrost poziomu oceanów dotknie przede wszystkim mieszkańców Azji. I tak w Chinach, wedle wyliczeń przy uwzględnieniu danych z CoastalDEM, corocznych powodzi na wybrzeżach mogą spodziewać się 93 miliony osób (29 milionów wg SRTM), w Bangladeszu będą to 42 miliony (SRTM: 5 milionów), w Indiach to 36 milionów (SRTM: 5 milionów). Na powodzie powinno też przygotować się 31 milionów mieszkańców Wietnamu (SRTM: 9 milionów), 23 miliony obywateli Indonezji (SRTM: 5 milionów) oraz 12 milionów zamieszkujących Tajlandię (SRTM: 1 milion). W tych sześciu krajach mieszka 75% osób, które będą narażone na coroczne powodzie spowodowane wzrostem poziomu oceanów.

Naukowcy podkreślają, że w swoich badaniach brali pod uwagę zagrożenie powodzią związane z wysokością danego obszaru nad poziomem morza. Nie uwzględniali istniejących i przyszłych działań władz, mających na celu zabezpieczenie zalewanych terenów.

Jako, że poziom oceanów będzie rósł również po roku 2050 uczeni wykonali modelowanie do roku 2100. Z CoastalDEM wynika, że wówczas obszary zamieszkane przez 200 milionów osób mogą na stałe znaleźć się pod wodą. I znowu najbardziej zagrożone będą kraje Azji. W Chinach, Bangladeszu, Indiach, Wietnamie, Indonezji i Tajlandii mieszka 151 milionów ludzi (tylko w Chinach są to 43 miliony), których domy mogą zostać na stałe zatopione. Podobny los może spotkać wielu mieszkańców innych krajów, od Nigerii i Egiptu, poprzez Wielką Brytanię po Brazylię. W tym też czasie doroczne powodzie będą groziły kolejnym 360 milionom osób, co oznacza, że do końca wieku 560 milionów mieszkańców wybrzeży będzie żyło w ciągłym zagrożeniu. I to przy założeniu ograniczonej redukcji emisji. Jeśli zaś emisja będzie wyższa, niż założono, zagrożone będą obszary zamieszkane przez 640 milionów osób.

Skutki gospodarcze takiego rozwoju sytuacji będą trudne do przewidzenia. Dość wspomnieć, że w ostatnich dekadach przybrzeżne prowincje Chin przyciągnęły miliony emigrantów z wnętrza kraju. Podnoszący się poziom oceanów zagrozi globalnym centrom gospodarczym w prowincjach Guangdong czy Jiangsu.

Autorzy badań wymienili ich słabości. Przyznają, że model CoastalDEM jest mniej dokładny niż lidar i zawyża średnią wysokość nad poziomem morza. Ponadto w swoich wyliczeniach wykorzystali dane populacji pochodząc e bazy 2010 LandScan. W ciągu ostatnich lat populacja ludności znacznie wzrosła. Ponadto wciąż nieznany jest wpływ Arktyki i Antarktyki na przyszły wzrost poziomu oceanów. W ostatnim czasie pojawiły się badania sugerujące, że szczególnie lody Antarktyki mogą być mniej stabilne niż sądzono. W analizach wykorzystano ponadto model RCP4.5, który zakłada, że na globalną skalę zostanie wdrożone porozumienie paryskie. Badania nie uwzględniają też infrastruktury chroniącej przed powodziami. Warto jednak wspomnieć, że taka infrastruktura jest kosztowna, wymaga znacznych wysiłków na jej utrzymanie i nawet w USA w 2013 roku oceniano, że jedynie 8% tego typu infrastruktury znajduje się w akceptowalnym stanie.

W sieci dostępna jest też interaktywna mapa, na której można sprawdzić przyszłe ryzyko powodzi.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czyli jedynym ratunkiem będą domy budowane na wyższych terenach N.P.M. Inaczej, jeżeli prognozy się ziszczą będzie krucho

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z University of Hawai'i ostrzegają, że do roku 2080 rosnący poziom oceanów zacznie zagrażać słynnym moai z Wyspy Wielkanocnej. Z artykułu opublikowanego na łamach Journal of Cultural Heritage dowiadujemy się, że za nieco ponad 50 lat poziom oceanów wzrośnie na tyle, że sezonowo fale będą dosięgały największej platformy ceremonialnej (ahu) na Wyspie, Ahu Tongariki, na której ustawionych jest 15 posągów, w tym najcięższe moai, jakie kiedykolwiek powstały na wyspie. Ponadto wody oceaniczne zagrożą 51 innym zabytkom.
      Główny autor badań, doktorant Noah Paoa i jego zespół stworzyli szczegółowy wirtualny obraz wybrzeża i symulowali oddziaływanie fal morskich w różnych przewidywanych dla przyszłości scenariuszach wzrostu poziomu oceanów. Niestety, z naukowego punktu widzenia, wyniki naszej pracy nie są zaskakujące. Wiemy, że wzrost poziomu oceanów zagraża wybrzeżom na całym świecie. Nie pytaliśmy, czy dane miejsca zostaną zagrożone, ale kiedy i jak poważne będzie to zagrożenie. Odkrycie, że fale morskie mogą dosięgnąć Ahu Tongariki do roku 2080 pokazuje, że należy rozpocząć dyskusję na ten temat i zastanowić się nad planami na przyszłość, mówi uczony.
      Wzrost poziomu oceanów to poważny problem dla wybrzeży na całym świecie oraz dla znajdującego się tam dziedzictwa kulturowego. Z podobnym problemem już w najbliższym czasie będą zmagały się i Hawaje i wszystkie inne wyspy Pacyfiku. Niebezpieczeństwo wisi nad świętymi miejscami, świątyniami czy cmentarzami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Copernicus Climate Change Service poinformował, że łączny zasięg lodu morskiego na obu biegunach osiągnął na początku lutego rekordowo niskie wartości i pozostał na takim poziomie do końca miesiąca, bijąc w ten sposób rekord małego zasięgu z lutego 2023 roku.
      W Arktyce zasięg lodu był o 8% niższy niż wieloletnia średnia dla lutego. To już trzeci miesiąc z rzędu, gdy w tym regionie zostaje pobity niechlubny rekord dla danego miesiąca. Tutaj trzeba wspomnieć, że nie jest to rekordowo niski zasięg lodu w ogóle, gdyż obecnie lód morski w Arktyce zbliża się do swojego maksymalnego zasięgu, który osiągnie w marcu.
      Z kolei w Antarktyce lutowy zasięg lodu morskiego był o 26% niższy od średniej dla tego miesiąca. To 4. najniższy zasięg w historii.
      Eksperci przypuszczają – co można będzie potwierdzić w najbliższych dniach – że na przełomie lutego i marca lód morski w Antarktyce osiągnie drugi w historii pomiarów zasięg minimalny.
      Jednocześnie luty 2025 roku był trzecim najcieplejszym lutym w historii pomiarów. Średnie temperatury powietrza sięgnęły 13,36 stopnia Celsjusza i były o 0,63 stopnia wyższe od średniej z lat 1991–2020. To jednocześnie o 1,59 stopnia Celsjusza więcej niż szacowana średnia z lat 1850–1900. Był to jednocześnie 19. z ostatnich 20 miesięcy, w czasie którego średnia temperatura powietrza była o ponad 1,5 stopnia Celsjusza wyższa niż w czasach przedprzemysłowych.
      Mały zasięg lodu morskiego to gigantyczny problem dla zwierząt, które potrzebują go do przetrwania. To również wielki problem dla całej planety. Co prawda roztapianie się lodu pływającego nie podnosi poziomu oceanów, jednak im lodu mniej, tym ciemniejsza jest powierzchnia Ziemi, więc tym więcej energii ze Słońca jest absorbowane, a nie odbijane. To zaś przyspiesza globalne ocieplenie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z University of Toronto bezpośrednio powiązali spadek populacji niedźwiedzi polarnych żyjących w zachodniej części Zatoki Hudsona ze zmniejszającą się wskutek globalnego ocieplenia powierzchnią lodu morskiego. Opracowany model wykazał, że liczba niedźwiedzi się zmniejsza, gdyż zwierzęta nie są w stanie zapewnić sobie wystarczającej ilości energii, gdyż krócej mogą polować na foki. Utrata lodu morskiego oznacza, że niedźwiedzie coraz mniej czasu w roku spędzają na polowaniach, a coraz więcej poszczą na lądzie, mówi główna autorka badań, Louise Archer.
      Skrócenie sezonu polowań negatywnie wpływa na równowagę energetyczną zwierząt, co prowadzi do zmniejszenia reprodukcji, spadku przeżywalności młodych i spadku liczebności całej populacji. Wykorzystany model badał ilość energii, jaką niedźwiedzie pozyskują obecnie polując na foki i ilość energii, jaką potrzebują, by rosnąć i się rozmnażać. Unikatową cechą tego modelu jest jego zdolność do śledzenia pełnego cyklu życiowego poszczególnych zwierząt. Wyniki uzyskane z modelu porównano z danymi dotyczącymi niedźwiedzi z zachodnich regionów Zatoki Hudsona, zgromadzonymi w latach 1979–2021. W ciągu tych 42 lat populacja niedźwiedzi spadła o niemal 50%. Zmniejszyła się też masa poszczególnych osobników. W ciągu 37 lat waga przeciętnej dorosłej samicy zmniejszyła się o 39 kilogramów, a przeciętnego 1-rocznego zwierzęcia o 26 kg.
      Okazało się, że model trafnie opisał, że takie procesy miały miejsce, co oznacza, że będzie też dobrze przewidywał to, co stanie się w przyszłości. Co więcej jednak, wykazał, że istnienie związek pomiędzy zmniejszaniem się zasięgu lodu morskiego, a spadkiem populacji niedźwiedzi.
      Im krócej niedźwiedzie mogą polować, tym mniej mleka wytwarza samica, co jest niebezpieczne dla młodych. Małe niedźwiadki zginą, jeśli przed pierwszym w życiu sezonem postu nie osiągną odpowiedniej masy ciała. Samice mają też mniej młodych – tutaj zauważono spadek o 11% w czasie 40 lat – a potomstwo pozostaje z nimi na dłużej, gdyż później zyskuje zdolność do samodzielnego przeżycia. To bardzo proste. Przeżywalność młodych ma bezpośrednie przełożenie na przeżycie populacji, dodaje Archer.
      Zachodnia część Zatoki Hudsona od dawna uważana jest za region, w którym wcześnie pojawiają się zjawiska dotykające całej światowej populacji niedźwiedzi polarnych. Arktyka ociepla się 4-krotnie szybciej niż reszta globu, więc podobne problemy czekają inne populacje niedźwiedzi. To jedna z najbardziej na południe wysuniętych populacji i jest monitorowana od dawna, więc mamy bardzo dobre dane na jej temat, stwierdza profesor Péter Molnár, który specjalizuje się w badaniu wpływu globalnego ocieplenia na duże ssaki. Mamy bardzo solidne podstawy, by wierzyć, że to, co dzieje się z niedźwiedziami polarnymi tutaj, będzie działo się z tym gatunkiem w innych regionach. Tan model opisuje przyszłość niedźwiedzi, dodaje uczony.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Troje naukowców – Elizabeth A Barnes z Colorado State University, Noah S Diffenbaugh z Uniwersytetu Stanforda oraz Sonia I Seneviratne z EHT Zurich – zebrało dane z 10 modeli klimatycznych i przeanalizowało je za pomocą algorytmów sztucznej inteligencji. Na łamach Environmental Research Letters poinformowali, że z tak przeprowadzonych badań wynika, iż globalne temperatury będą rosły szybciej niż zakładano, a jeszcze za naszego życia niektóre regiony doświadczą średniego wzrostu temperatury przekraczającego 3 stopnie Celsjusza.
      Autorzy badań stwierdzili, że w 34 ze zdefiniowanych przez IPCC 43 regionów lądowych Ziemi średni wzrost temperatury przekroczy 1,5 stopnia Celsjusza do roku 2040. W 31 z tych 34 regionów należy spodziewać się wzrostu o 2 stopnie do roku 2040. Natomiast do roku 2060 w 26 regionach średnia temperatura wzrośnie o ponad 3 stopnie.
      Regionami narażonymi na szybszy niż przeciętny wzrost temperatur są południowa Azja, region Morza Śródziemnego, Europa Środkowa i niektóre części Afryki Subsaharyjskiej.
      Profesor Diffenbaugh zauważył, że ważne jest, by nie skupiać się tylko na temperaturach globalnych, ale zwracać uwagę na temperatury lokalne i regionalne. Badając, jak rośnie temperatura w poszczególnych regionach, będziemy mogli określić, kiedy i jakie skutki będą odczuwalne dla społeczności i ekosystemów tam żyjących. Problem w tym, że regionalne zmiany klimatyczne są trudniejsze do przewidzenia. Dzieje się tak dlatego, że zjawiska klimatyczne są bardziej chaotyczne w mniejszej skali oraz dlatego, że trudno powiedzieć, jak dany obszar będzie reagował na ocieplenie w skali całej planety.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...