Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0

Przez 50 lat walczyli o ocalenie gatunku. W końcu się udało
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Nauki przyrodnicze
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Prezydent Trump nie ustaje w wysiłkach na rzecz ograniczenia finansowania nauki. Wcześniej informowaliśmy o propozycji obcięcia budżetu NASA na naukę. Tym razem na celowniku jego administracji znalazł się superkomputer Horizon. Mimo, że prezydent twierdzi, że utrzymanie dominacji USA na rynku najbardziej wydajnych maszyn obliczeniowych jest jego priorytetem, działania Białego Domu mogą opóźnić lub całkowicie zniweczyć plany budowy maszyny Horizon, która ma stanąć na University of Texas w Austin.
Stany Zjednoczone dominują na rynku superkomputerów. To w tym kraju tradycyjnie już znajduje się największa liczba spośród 500 najbardziej wydajnych maszyn świata. Jednak dominacja ta jest coraz mniejsza. Obecnie na liście TOP500 superkomputerów znajdują się 173 maszyny z USA – w tym 5 z 10 najpotężniejszych – a przed 10 laty w USA stały 232 takie maszyny.
Horizon ma być najpotężniejszym superkomputerem na amerykańskiej uczelni wyższej. Obecnie miano takiej maszyny należy do superkomputera Frontera, również znajdującego się na University of Texas. Maksymalna moc obliczeniowa Frontery to 23,52 Pflops (Pflops to 1015 operacji zmiennoprzecinkowych na sekundę), teoretyczna szczytowa wydajność tej maszyny to 38,75 Pflops. Frontera znajduje się obecnie na 52. miejscu na liście TOP500. W chwili powstania był 5. najbardziej wydajnym superkomputerem na świecie. Dla porównania, najpotężniejszy polski superkomputer Helios GPU, z maksymalną mocą obliczeniową 19,14 Pflops zajmuje obecnie 69. pozycję.
Horizon, którego koszt ma wynieść 520 milionów dolarów, będzie 10-krotnie bardziej wydajny od Frontery. Znalazłby się na 10. miejscu obecnej listy. Obecnie jednak nie wiadomo czy i kiedy powstanie. Wszystko przez działania Białego Domu, który chce uniemożliwić Narodowej Fundacji Nauki (NFC) wydatkowanie 234 milionów dolarów, jakie Kongres przyznał jej w ubiegłym miesiącu na program Major Research Equipment and Facilities Construction (MREFC). Zdecydowana większość tej kwoty – 154 miliony USD – miało zostać przeznaczone na budowę Horizona, a resztę NFC ma zamiar wydać na wieloletni program unowocześniania stacji antarktycznej McMurdo i niewielką infrastrukturę naukową w kraju.
Pieniądze przyznane na MFERC to część znacznie większej kwoty 1,9 biliona USD zatwierdzonej w marcu jako awaryjne wydatki w celu uniknięcia przerw w pracy w wyniku możliwego zamknięcia rządu federalnego.
Prezydent Trump sprzeciwił się takim działaniom i zapowiedział, że wstrzyma wydatkowanie 2,9 miliarda USD, w tym właśnie 234 milionów dolarów dla Narodowej Fundacji Nauki. Stwierdził bowiem, że nie są to wydatki awaryjne. Prawdopodobnie takie działanie byłoby nielegalne, gdyż zgodnie z prawem prezydent może albo wstrzymać całość wydatków (1,9 biliona), albo żadnego.
Jeśli jednak Trump dopnie swego, budowa Horizona może co najmniej poważnie się opóźnić. Texas Advanced Computing Center (TACC) ma fundusze wystarczające na prace nad superkomputerem przez 3–4 miesiące. W zbudowanie i oprogramowanie komputera zaangażowanych jest 80 specjalistów z TACC oraz prywatne firmy.
Naukowcy z niecierpliwością czekają na nowy superkomputer. Pozwoli on na symulowanie zarówno ewolucji galaktyk, jak i rozprzestrzeniania się wirusów w aerozolach. Mikrobiolodzy mówią, że zastosowanie Horizona w połączeniu z algorytmami sztucznej inteligencji sprawi, że obliczenia związane z wirusami będą 100-krotnie bardziej wydajne, niż obliczenia prowadzone na Fronterze.
Uruchomienie Horizona planowane jest na połowę przyszłego roku. Frontera używa technologii z 2019 roku. Starzeje się i nie możemy go już dłużej używać, stwierdzają naukowcy. Już samo opóźnienie prac nad Horizonem to poważny problem. Może to bowiem oznaczać unieważnienie umowy pomiędzy TACC a Nvidią na dostarczenie tysięcy zaawansowanych procesorów graficznych. W związku z rozwojem sztucznej inteligencji zapotrzebowanie na takie układy jest ogromne, więc nie wiadomo, kiedy znowu Nvidia mogłaby dostarczyć tylu układów, ile potrzebuje Horizon.
Zatrzymanie prac nad superkomputerem oznaczałoby też zmarnowanie 100 milionów USD, które dotychczas wydano na maszynę.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Ponad pięć lat temu w Science ukazał się artykuł, którego autorzy alarmowali, że od 1970 roku populacja ptaków w USA spadła niemal o 30%. Wczoraj podczas 90th North American Wildlife and Natural Resources Conference opublikowano 2025 U.S. State of the Birds, raport przygotowany przez wiodące organizacje i instytucje zajmujące się ochroną przyrody, w tym Cornell Lab of Ornithology. Z raportu wynika, że populacja ptaków wciąż się zmniejsza. Co więcej, pozytywne zjawiska z pierwszego raportu – jak długoterminowy wzrost liczby ptaków wodnych – już nie zachodzą.
Najnowszy raport nie przynosi optymistycznych wieści. Okazuje się bowiem, że sytuacja 229 gatunków, czyli około 1/3 wszystkich żyjących w USA, jest na tyle zła, że w bliższej lub dalszej przyszłości ich istnienie może być zagrożone. Liczebność gatunków leśnych spada zarówno na wschodzie, jak i zachodzie, ale na zachodzie tempo spadku przyspiesza. Jednak najszybciej zmniejsza się liczebność gatunków żyjących na łąkach i pastwiskach (o 43% od 1970 r.) oraz na terenach suchych (o 41% od 1970 r.). Populacja ptaków wodnych, która rosła od 1970 roku, zaczęła spadać. Od roku 2014 zmniejszyła się aż o 20%.
Aż 42 gatunki, w tym c, srokę żółtodziobą i epoletnika trójbarwnego, zaklasyfikowano jako Red-Alert Tipping Point Species, co oznacza, że ich liczebność jest niebezpiecznie mała. Kolejnych 37 gatunków przypisano do kategorii Orange Alert. Ich liczebność w długim terminie się zmniejsza, a spadek ten przyspiesza.
Szybkie spadki liczebności ptaków to dowód na coraz silniejsze działanie niekorzystnych czynników, które doświadczają zwierzęta i ludzie na całym świecie. Te czynniki to utrata siedlisk, degradacja środowiska i ekstremalne zjawiska pogodowe. Gdy widzimy takie spadki, musimy pamiętać, że jeśli warunki nie są dobre do życia dla ptaków, nie są też dobre do życia dla ludzi, mówi profesor Amanda Rodewald z Cornell Lab.
Naukowcy zwracają jednak uwagę, że takie zjawiska nie są nieodwracalne. Odpowiednie działania i inwestycje mogą dać bardzo dobre wyniki. Przypominają, że w 2009 roku 16 leżących na wybrzeżach stanów skoordynowało wysiłki na rzecz ochrony ostrygojada brunatnego. Od tamtej pory regionalne populacje tego ptaka zwiększyły swoją liczebność o 43%. Jak więc zauważają eksperci, takie działania jak zakładanie obszarów chronionych, ochrona wybrzeży i lasów mogą wiele zdziałać i odwrócić niekorzystne trendy.
Coś wręcz przeciwnego obserwuje się w przypadku ptaków wodnych. Obecnie ich liczebność gwałtownie spada, gdyż mamy do czynienia z suszami, zmniejszono ochronę obszarów podmokłych i są one coraz częściej zamieniane są w pola uprawne.
Wiele populacji ptaków walczy o przetrwanie. Istnieją jednak sprawdzone metody ochrony oparte na nauce i inwestycjach w ochronę środowiska. Dekady ochrony obszarów podmokłych przed myśliwymi, właścicielami ziemskimi, agencjami stanowymi i federalnym oraz korporacjami pozwoliły na zwiększenie liczebności wielu gatunków ptaków wodnych. Wystarczy, że będzie korzystna pogoda. Udowodniliśmy, że to działa, mówi Steve Adair, główny naukowiec organizacji Ducks Unlimited.
Autorzy raportu podkreślają też korzyści gospodarcze wynikające z ochrony ptaków. Przypominają, że rekreacyjnymi obserwacjami ptaków zajmuje się około 100 milionów Amerykanów. Żadna inna forma aktywności nie jest w USA tak popularna. Nie licząc oczywistych korzyści zdrowotnych wynikających z aktywności fizycznej i przebywania na świeżym powietrzu, to zamiłowanie obywateli USA do obserwowania ptaków przekłada się na konkretne kwoty. Amerykanie wydają na tę formę rozrywki aż 108 miliardów USD rocznie w postaci wydatków na podróże, zakwaterowanie czy sprzęt do obserwacji. Przekłada się to na 1,4 miliona miejsc pracy i 38 miliardów USD wpływów z podatków.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Papużka żółtobrzucha (Pezoporus occidentalis) to krytycznie zagrożony, niezwykły ptak. Prowadzi nocny tryb życia, a ma słaby wzrok. Papużka zamieszkuje Australię i przez długi czas nie rejestrowano jej obecności. Obecnie występuje tak rzadko, że o jej znaczeniu kulturowym zapomnieli nawet Aborygeni. Dawniej jej zawołania służyły rodzicom do ostrzegania dzieci, by nocą nie oddalały się zbytnio od obozu. Dzieciom mówiono, że dźwięki, które słyszą, to odgłosy wydawane przez złe duchy. Papużki odgrywały więc ważną rolę w uczeniu dzieci ostrożności i odpowiedniego postępowania, które umożliwiały im przetrwanie.
Teraz dzięki wysiłkom badaczy udało się odnaleźć prawdopodobnie największą na świecie kolonię papużek żółtobrzuchych. Na wschodzie regionu Pilbara, jednego z najsłabiej zaludnionych miejsc na Ziemi, naukowcy rozstawili kilkadziesiąt mikrofonów. Siedemnaście z nich nagrało odgłosy wydawane przez Pezoporus occidentalis. Podczas poszukiwań najbardziej obiecujących miejsc uczeni znaleźli stare gniazdo, kilka piór, czasem sami słyszeli nawoływania papużek, udało im się jedną sfotografować dzięki fotopułapce. Wstępnie ocenia się, że odkryta populacja co najmniej 50 osobników i jest rozproszona na obszarze około 14,5 tysiąca kilometrów kwadratowych.
O Pezoporus occidentalis niewiele wiadomo. Ptaki przemieszczają się głównie po ziemi. Za dnia kryją się przed upałem wśród roślinności, nocą wychodzą się pożywić.
Gdy w XIX wieku Europejczycy po raz pierwszy odnotowali obecność tego gatunku, powszechnie występował on w całej Australii. Jednak koloniści przywieźli ze sobą koty. I papugi zaczęły szybko znikać z krajobrazu. Przez dziesięciolecia ich nie widziano. Pierwsze od 67 lat doniesienia o tym, że gatunek mógł przetrwać, pojawiły się w roku 1979. W 1990 ostatecznie potwierdzono te doniesienia. Znaleziono wówczas martwą papugę. Pierwszą żywą populację odkryto w 2013. Niestety, znane obecnie populacje są rozrzucone na olbrzymich terenach. Papużki muszą latać dziesiątki kilometrów, by znaleźć wodę lub partnera. A poszczególne populacje dzielą setki i tysiące kilometrów, co rodzi olbrzymie ryzyko chowu wsobnego.
Naukowcy stwierdzili, że kluczowym elementem do przetrwania papużek żółtobrzuchych są psy dingo. Nie znaleziono żadnych dowodów, by polowały one na papużki, wiadomo jednak, że polują na koty, które doprowadziły ptaki na skraj zagłady. Być może rolę w przetrwaniu papużek odgrywa też kontrolowanie przez dingo populacji lisów. Utrzymanie populacji dingo na terenach, gdzie papużki występują, jest niezbędne do ich przetrwania. Innym zagrożeniem jest wypijanie wody, która jest deficytowym zasobem w regionach występowania gatunku, przez zdziczałe wielbłądy.
Nowo odkrytej populacji zagrażają też pożary. Żyje ona bowiem na obszarze, na którym dość często do nich dochodzi. Dlatego uczeni rekomendują kontrolowane wypalanie roślinności, ale przeprowadzane z uwzględnieniem obecności papug. Nie wiadomo, jak na ptaki może wpłynąć globalne ocieplenie. Jednak fakt, że żyją one w jednym z najgorętszych miejsc na Ziemi nie napawa optymizmem. Być może właśnie wysokie temperatury panujące za dnia skłoniły papużki żółtobrzuche do prowadzenia nocnego trybu życia. Jednak, w przeciwieństwie do znacznie bardziej znanych nocnych papug – kakapo – Pezoporus occidentalis mają niewielkie oczy, co sugeruje, że słabo widzą w nocy.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Orły przednie przez długi czas doskonalą swoje umiejętności latania, zauważyli naukowcy z Instytutu Zachowania Zwierząt im. Maxa Plancka, Szwajcarskiego Instytutu Ornitologicznego i Uniwersytetu w Wiedniu. Na podstawie obserwacji uczeni stwierdzili, że to, co postrzegano jako zachowanie instynktowne nie tylko wymaga nauki podczas opuszczania gniazda. Okazuje się, że orły z wiekiem się doskonalą.
Orły przednie to ptaki szybujące. By zaoszczędzić energię starają się jak najmniej machać skrzydłami, a latają dzięki wykorzystywaniu prądów wznoszących. Jednak odnalezienie takich prądów i odpowiednie ustawienie ciała nie jest rzeczą łatwą. Orły muszą się tego nauczyć.
Naukowcy założyli nadajniki GPS 55 młodym orłom z gniazd w Szwajcarii, Niemczech, Włoszech, Słowenii i Austrii. Zwierzęta śledzono nawet przez 3 lata od opuszczenia terytorium rodziców. Badacze zdobyli dowody, że orły nawet wówczas uczą się latać, analizując miejsca, w których przebywały.
Początkowo młode osobniki trzymały się w pobliżu gór, gdzie ukształtowanie terenu wymusza powstawanie prądów wznoszących, więc są one łatwiejsze do przewidzenia. Z czasem jednak orły coraz odważniej latały na otwartych przestrzeniach, gdzie prądy trudniej jest przewidzieć. To sugeruje, że z wiekiem umiejętności odnajdowania i wykorzystywania prądów wznoszących rosły.
Naukowcy obliczyli, że w ciągu trzech lat obszar, na których latał ptak, zwiększał się przeciętnie ponad 2000 razy.
Latanie jest tym, co definiuje orły, są one jego symbolem. Więc można by pomyśleć, że jest czymś tak naturalnym, jak dla ryby pływanie. Jednak wszystko wskazuje na to, że muszą nabyć doświadczenia, by nauczyć się wykorzystywać energię atmosfery, co wiąże się z tym, jak latają i gdzie mogą się przemieszczać, mówi Kamran Safi, szef grupy badawczej z Instytutu Maxa Plancka w Konstancji.
Nowo zdobyta wiedza zostanie wykorzystana podczas ochrony orłów. Naukowcy tworzą mapy występowania zwierząt chronionych i ich przemieszczania się. Teraz do tych map trzeba będzie dostać kolejny element, wiek ptaka.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Zoo w Los Angeles pochwaliło się olbrzymim sukcesem. W tegorocznym sezonie rozrodczym z jaj wykluło się rekordowo dużo – 17 – piskląt skrajnie zagrożonego kondora kalifornijskiego. Populacja tych wymarłych niegdyś na wolności zwierząt jest obecnie powoli przywracana do środowiska w ramach California Condor Recovery Program (CCRP). Opiekunowie kondorów mają nadzieję, że wszystkie tegoroczne pisklęta uda się w przyszłości wypuścić na wolność. Poprzednim rekordowym rokiem w Los Angeles Zoo był 1997, kiedy na świat przyszło 15 piskląt.
W 2017 roku w L.A. Zoo zapoczątkowano pionierską technikę, w ramach której przetrzymywanej w niewoli parze podkładano dwa jaja do wyklucia i wychowania. Nikt wcześniej tego nie próbował. W bieżącym roku zdecydowano się na pójście o krok dalej i jednej parze podkładano 3 jaja. Jak widać, był to dobry pomysł. W bieżącym sezonie trzy pisklęta wykluły się jako jedynacy, osiem przyszło na świat z jaj, które podłożono po 2 jednej parze, a sześć ptaków wykluło się z jaj podłożonych po 3.
Pierwszy kondor kalifornijski trafił do ogrodu zoologicznego w Los Angeles w 1967 roku. Był to legendarny Topa Topa, przyniesiony do zoo jako niedożywione roczne zwierzę. Udało się go uratować, a Topa Topa okazał się niezwykłym ptakiem. Jest wyjątkowo duży, został ojcem 34 piskląt, a w bieżącym roku skończył 58 lat.
Sytuacja gatunku była tragiczna. Pod koniec lat 80. na świecie pozostały tylko 22 kondory kalifornijskie, z czego większość w niewoli. Zdecydowano więc o wyłapaniu wszystkich żyjących na wolności ptaków i rozpoczęciu programu ratowania gatunku. Ostatniego wolno żyjącego kondora kalifornijskiego złapano w Wielką Sobotę 1987 roku. Tym samym gatunek stał się wymarły na wolności. Rozpoczął się jeden z najdroższych programów reintrodukcji w USA. Program okazał się sukcesem.
W 2003 roku po raz pierwszy od 22 lat żyjące na wolności młode wzbiły się w powietrze. W 2006 roku po raz pierwszy od ponad 100 lat kondory założyły gniazdo na północy Kalifornii. Obecnie na świecie żyje 561 kondorów kalifornijskich, z czego 344 na wolności.
Największym zagrożeniem dla tego gatunku – i nie tylko dla niego, bo podobnie wygląda sytuacja w przypadku bielika amerykańskiego – są myśliwi. A konkretnie stosowana przez nich ołowiana amunicja. Ptaki zjadają ołów żywiąc się mięsem zwierząt, które zmarły po postrzale i nie zostały przez myśliwych zabrane. Przeprowadzone badania wykazały, że aż 48% dzikich kondorów ma przez całe życie przekroczony poziom ołowiu. Apele do myśliwych i wprowadzane regionalnie zakazy stosowania ołowianej amunicji nie przynoszą skutku. Kondory i bieliki wciąż są przez nich trute ołowiem.
Kondor kalifornijski to największy ptak Ameryki Północnej. Rozpiętość jego skrzydeł sięga trzech metrów, dorosły ptak ma wysokość 1 metra i waży 7–11 kilogramów. Może wznieć się na wysokość 4,5 kilometra i przebyć dziennie niemal 250 kilometrów.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.