Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Odkrycie w Cooper's Ferry potwierdza pacyficzną drogę migracji pierwszych ludzi do Ameryki

Rekomendowane odpowiedzi

Kamienne narzędzia i inne artefakty znalezione na stanowisku Cooper's Ferry w zachodnim Idaho sugerują, że ludzie żyli w tej okolicy już 16 000 lat temu, zatem o ponad 1000 lat wcześniej niż sądzono. To jedne z najstarszych dowodów na pobyt człowieka w Ameryce Północnej.

Odkrycie potwierdza hipotezę mówiącą, że początkowa migracja na teren Ameryk odbywała się wzdłuż wybrzeży Pacyfiku, a nie przez wolne od lodu korytarze wewnątrz kontynentu, mówi główny autor badań, profesor Loren Davis z Oregon State University.

Stanowisko Cooper's Ferry znajduje się na brzegu rzeki Salmon, która jest jednym z dopływów basenu rzeki Columbia. Dla ludzi przemieszczających się na południe wzdłuż wybrzeży Pacyfiku rzeka Columbia była pierwszym wolnym od lodu miejscem, w którym z łatwością mogli wędrować i przemieszczać się łodziami. Korytarz stworzony przez Columbię był pierwszą drogą umożliwiającą odejście od wybrzeża Pacyfiku w głąb lądu. Czas i miejsce pojawienia się artefaktów na stanowisku Cooper's Ferry jest zgodne z hipotezą o wczesnej pacyficznej drodze migracji i najłatwiej można je w ten sposób wyjaśnić, mówi Davis.
Cooper's Ferry znajduje się w miejscu, gdzie Rock Creek wpada do Salmon River. Indianie z plemienia Nez Perce znają to miejsce jako starożytną miejscowość Nipehe.

Davis prowadzi tam wykopaliska od lat 90. Wspólnie z US Bureau of Land Management założył tam letnią szkołę archeologiczną do której od 2009 roku każdego lata przybywają studenci i pomagają w wykopaliskach. Dotychczas znaleziono tam setki artefaktów, w tym kamienne narzędzia i fragmenty kości. Są też ślady paleniska i miejsca obróbki żywności oraz zagłębienia związane z innymi czynnościami domowymi.

W ubiegłym roku archeolodzy dotarli do najniższej warstwy, datowanej na 15–16 tysięcy lat temu. Wcześniej najstarsze znalezione tu artefakty pochodziły sprzed 13 000 lat, a najstarsze ślady świadczące o pobycie ludzi w Amerykach liczą sobie 14 000 lat. Przeprowadziliśmy tutaj wiele badań radiowęglowych i wiemy, że badane przez nas właśnie warstwy liczą sobie od 14 do 16 tysięcy lat, mówi Davis.

Hipoteza o wolnym od lodu korytarzu, którym ludzie mogli wędrować w głąb Ameryki Północnej mówi, że korytarz taki otworzył się być może już 14 800 lat temu. Teraz mamy dowody, że ludzie byli w Idaho na długo przed otwarciem się korytarza. To zaś dowodzi, że ludzie poruszali się wzdłuż pokrytych lodem wybrzeży Pacyfiku, dodaje uczony.

Najstarsze artefakty znalezione w Cooper's Ferry są bardzo podobne do starszych artefaktów z północno-zachodniej Azji, przede wszystkim z Japonii. Davis nawiązał więc współpracę z japońskimi uczonymi i mają zamiar wspólnie porównać artefakty.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Humbaki przepływające w pobliżu Australii zmieniły termin migracji, a przyczyna tego stanu rzeczy leży prawdopodobnie w ocieplających się wodach Oceanu Południowego. Profesor Rebecca Dunlop z University of Queensland poinformowała, że badania akustyczne i zwiady lotnicze prowadzone wzdłuż wschodnich wybrzeży Australii pokazały, że humbaki wracają z północy na południe o 3 tygodnie wcześniej, niż robiły to 21 lat temu.
      W 2003 roku szczyt migracji na południe przypadał na początek października. W 2024 roku była to połowa września, stwierdziła Dunlop. O ile termin migracji w sposób naturalny może zmieniać się z roku na rok o około 2 tygodnie, to od 2021 roku obserwujemy wyraźne przesunięcie, dodaje uczona.
      W miesiącach zimowych  – pamiętajmy, że mówimy tutaj o półkuli południowej – humbaki niemal nie jedzą. Migrują w tym czasie z letnich miejsc żerowania na południu w kierunku obszarów subtropikalnych i tropikalnych, gdzie się rozmnażają. Czas migracji dobierają tak, by upewnić się, że zostają w wodach Antarktyki na tyle długo, by nagromadzić odpowiednią ilość tłuszczu i białka, które wystarczą im w czasie migracji na północ i z powrotem oraz na rozmnażanie się.
      Naukowcy zauważyli, że wyraźna w ostatnich latach zmiana terminu migracji zbiega się ze znacznym zmniejszeniem zasięgu lodu morskiego. Mniej lodu morskiego, oznacza mniej glonów, którymi żywi się kryl. A mniej kryla dostępnego przed migracją może zmuszać humbaki do wcześniejszego powrotu z północy, stwierdza Dunlop.
      Gdy w latach 60. XX wieku zaprzestano polowań na humbaki, wschodnioaustralijska populacja liczyła zaledwie około 300 osobników. Obecnie jest ich około 40 000. Badaliśmy, że wcześniejsze opuszczenie północnych regionów rozrodu może być spowodowane zbytnim zagęszczeniem zwierząt, ludzkiej aktywności na Wielkiej Rafie czy innymi czynnikami. Jednak o ile populacja zwiększała się przez ostatnich 21 lat, to do wyraźnej zmiany migracji doszło po 2021 roku, kiedy to rosnąca temperatura wody wpłynęła na pokrywę lodową wokół Antarktyki, mówi doktor Dunlop. Uczona dodaje, że podobną zmianę widać też w innych populacjach humbaków, tych z regionów Ameryki Południowej oraz zachodniego wybrzeża Australii.
      Obawiam się, że w pewnym momencie dojdzie do spadku urodzin, gdyż samice nie będą miały wystarczająco dużo energii, by odbyć migrację na północ, urodzić młode i wrócić z nim na południowe żerowiska, stwierdza Dunlop. Obecnie trwają badania mające sprawdzić, czy czas migracji na północ również uległ zmianie.
      Źródło: Southern Ocean humpback whales are shifting to an earlier return migration, https://www.nature.com/articles/s41598-025-07010-9

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ukazały się kolejne już w ostatnim czasie badania wskazujące, że trąd nie został do Ameryk przywleczony przez europejskich kolonistów, ale istniał tam na długo przed ich przybyciem. Głównym patogenem tej choroby jest Mycobacterium leprae, jednak niecałe 20 lat temu odkryto jeszcze inny powodujący ją patogen, M. lepromatosis. Przed miesiącem informowaliśmy, że Maria Lopopolo i jej zespół zidentyfikowali w materiale archeologicznym z Kanady i Argentyny M. lepromatosis sprzed co najmniej 1000 lat. Teraz zespół Darío A. Ramireza donosi o dwóch wyjątkowo dobrze zachowanych genomach tego patogenu odkrytych w Ameryce Południowej w ludzkich szczątkach sprzed 4000 lat.
      Genomy znaleziono u dwóch mężczyzn, którzy spoczęli na stanowiskach El Cerrito i La Herradura na północy Chile. Naukowcy dokonali porównania tych genomów z dawnymi i współczesnymi wariantami patogenu i odkryli zaskakująco długą historię M. lepromatosis w Nowym Świecie.
      Dotychczas ślady trądu identyfikowano przede wszystkim na szkieletach z Eurazji i Oceanii, a najstarsze z nich mogą liczyć około 5000 lat. Trąd – podobnie jak dżuma, zapalenie płuc czy tyfus – mógł pojawić się wśród ludzi około 7000 lat temu, podczas przejścia z gospodarki zbieracko-łowieckiej do rolniczej.
      Historia chorób w przedkolonialnych Amerykach jest słabo zbadana. Znacznie więcej wiemy o chorobach, które zanieśli tam kolonizatorzy. Badania kości sprzed kontaktu z Europejczykami pokazują, że miejscowa ludność cierpiała na wiele różnych chorób, jednak pozostawione przez nie ślady są najczęściej na tyle niespecyficzne, że trudno je przypisać konkretnemu schorzeniu.
      Stare DNA to wspaniałe narzędzie do poznania historii chorób trapiących Ameryki, mówi Kirsten Bos z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka. Bos wraz z zespołem od ponad dekady bada patologiczne zmiany na kościach sprzed wieków znalezionych w Ameryce. Gdy naukowcy znaleźli w kościach sprzed 4000 lat z Chile sygnaturę DNA wskazującą na trąd, byli początkowo podejrzliwi. Sądzono bowiem, że chorobę tę przywieźli dopiero Europejczycy. Jednak szczegółowe analizy wykazały, że w kościach znajduje się patogen powiązany ze wszystkimi znanymi współczesnymi wariantami M. lepromatosis.
      M. lepromatosis została po raz pierwszy odkryta w 2008 roku w USA u pewnego Meksykanina, a w 2016 roku zidentyfikowano ją u wiewiórek na Wyspach Brytyjskich. Wiemy, że zaraził te zwierzęta w XIX wieku i że został przywleczony z Ameryki. Można przypuszczać, że w Ameryce istnieją zwierzęce rezerwuary trądu, jednak dotychczas jedynym gatunkiem, u którego wykryto tam M. lepromatosis jest Homo sapiens.
      Źródło: 4,000-year-old Mycobacterium lepromatosis genomes from Chile reveal long establishment of Hansen’s disease in the Americas, https://www.nature.com/articles/s41559-025-02771-y

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Historia chorób jest nierozerwalnie połączona z historią ludzkości. Trąd jest jedną z najsłynniejszych chorób prześladujących nasz gatunek. Od dawna uważa się, że do obu Ameryk został on zawleczony przez europejskich kolonistów. Jednak naukowcy z Instytutu Pasteura, francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych, University of Colorado i innych instytucji oznajmili właśnie, że Mycobacterium lepromatosis jest obecna w Amerykach od co najmniej 1000 lat. Pojawiła się zatem przed europejską kolonizacją.
      Trąd uważamy za chorobę historyczną. Niesłusznie. Na całym świecie co roku zapada na nią około 200 000 osób. Głównym jej patogenem jest Mycobacterium leprae. Jednak autorzy najnowszych badań skupili się na innym mikroorganizmie, M. lepromatosis, który w 2008 roku wykryto w USA u pewnego Meksykanina, a w 2016 roku zidentyfikowano go u wiewiórek na Wyspach Brytyjskich.
      Teraz badacze przeanalizowali próbki DNA z niemal 800 źródeł, w tym ze zwłok znalezionych na stanowiskach archeologicznych i stwierdzili, że bakteria M. lepromatosis była szeroko rozpowszechniona w obu Amerykach na całe wieki przed kolonizacją. To odkrycie zmienia nasze rozumienie historii trądu w Ameryce. Pokazuje ono, że pewna postać tej choroby była endemiczna wśród krajowców przed przybyciem Europejczyków, mówi doktor Maria Lopopolo z Instytutu Pasteura.
      Podczas badań naukowcy porównali m.in. genomy M. lepromatosis znalezione na stanowiskach archeologicznych w Kanadzie i Argentynie. Mimo dużej dzielącej je odległości genomy te, pochodzące sprzed około 1000 lat, były zaskakująco podobne. Co prawda należą one do dwóch gałęzi drzewa ewolucyjnego Mycobacterium, ale gałęzie te są bliższe sobie niż jakiejkolwiek innej gałęzi. Tak duże genetyczne podobieństwo w połączeniu z dzielącą obie próbki wielką odległością oznacza, że patogen bardzo szybko rozprzestrzenił się na obu kontynentach, prawdopodobnie trwało to zaledwie kilkaset lat.
      Co interesujące, analizy wskazują, że patogen znaleziony w 2016 roku u wiewiórek na Wyspach Brytyjskich pochodzi z Ameryki i został zawleczony w XIX wieku. To dowodzi, że jeszcze niedawno miał miejsce międzykontynentalny transfer trądu. Dopiero zaczynamy odkrywać różnorodność i drogi rozprzestrzeniania się tej nowo odkrytej linii. Nasze badania dają podstawy do przypuszczeń, że istnieją nieznane rezerwuary zwierzęce, dodaje Nicolás Rascovan. Jasno tutaj widzimy, że badania starego i współczesnego DNA mogą na nowo naświetlić historię patogenów trapiących ludzkość i pomóc nam lepiej zrozumieć epidemiologię współcześnie rozprzestrzeniających się chorób, podsumowuje uczony.
      Źródło: Pre-European contact leprosy in the Americas and its current persistence

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ludzie zużywają gigantyczną ilość leków. Oszacowanie liczby dawek jest niezmiernie trudne, jednak to biliony dawek rocznie, z czego znaczna część przyjmowana jest niepotrzebnie. Leki te, wydalane przez ludzi, trafiają do środowiska i stanowią dla niego coraz większe obciążenie. W zależności od substancji, mogą wpływać na zdrowie i zachowanie dzikich zwierząt, do organizmów których trafiły. Kręgowce wodne, jak ryby, mogą być szczególnie podatne na ich działanie, gdyż leki trafiają do środowiska głównie za pośrednictwem ścieków, a mózgi ryb w wielu aspektów działają podobnie, jak mózgi ssaków.
      Naukowcy ze Szwecji, Belgii i Australii postanowili przyjrzeć się, jak wykrywany w środowisku klobazam – benzodiazepina stosowana jako lek psychotropowy – wpływa na migrację dzikich łososi. Uczeni wszczepili rybom implanty powoli uwalniające klobazam oraz inny wykrywany w środowisku lek, przeciwbólowy tramadol, i śledzili, zachowani młodych łososi migrujących ze szwedzkiej rzeki Dal do Morza Bałtyckiego. Okazało się, że ryby wystawione na działanie leków przebywały tę trasę szybciej. Szybciej pokonywały też znajdujące się po drodze dwie zapory elektrowni wodnych. Badania laboratoryjne pokazały, że podane leki działają na ryby podobnie jak na ludzi, znoszą strach i ból.
      Zwiększenie sukcesu migracyjnego łososi wystawionych na działanie klobazamu może wydawać się czymś pozytywnym. Jednak musimy zdawać sobie sprawę, że każda zmiana naturalnego zachowania i ekologii gatunku ma szersze negatywne konsekwencje zarówno dla samego gatunku, jak i ekosystemu, w którym on żyje, mówi doktor Marcus Michelangeli z australijskiego Griffith University.
      Zanieczyszczenie farmaceutykami to coraz większy problem. W wodach całego świata zidentyfikowano już ponad 900 substancji pochodzących z leków. Głównym powodem do zmartwień są środki psychotropowe i przeciwbólowe, które mogą znacząco wpływać na funkcjonowanie mózgów dzikich zwierząt i ich zachowanie. Nasze badania są wyjątkowe, gdyż przeprowadziliśmy je w środowisku naturalnym, co pozwoliło lepiej zrozumieć wpływ farmaceutyków na migracje, dodaje uczony.
      Autorzy badań mówią, że przewidzenie konsekwencji zanieczyszczenia lekami całego środowiska jest niezwykle trudne. Mamy przecież do czynienia z wieloma gatunkami i wieloma różnymi substancjami.
      3Głównymi rozpoznanymi zagrożeniami dla łososi atlantyckich jest przełowienie, utrata siedlisk oraz ich fragmentacja. Nowe badania pokazują, że warto przyjrzeć się też wpływowi leków na kluczowy okres życia łososi, ich migrację. Oczywiście osobną kwestią jest problem spożywania przez ludzi zanieczyszczonego lekami mięsa zwierząt – tak dzikich, jak i hodowlanych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Tikal, jednym z najważniejszych miast cywilizacji Majów, znaleziono ołtarz sprzed 1600 lat. Zabytek poszerza naszą wiedzę o ówczesnych stosunkach między Tikal i Teotihuacán. Miasto Teotihuacán powstało w I wieku z rozproszonych wiosek i szybko stało się dominującą siłą w regionie. W IV wieku Teotihuacán przeją władzę w Tikal. W 1. połowie I tysiąclecia był jednym z najludniejszych miast świata. Jednak w VII-VIII wieku stracił na znaczeniu, od VIII wieku dowody na wpływy Teotihuacán w Tikal znikają, a Tikal przeżywa rozkwit trwający do początków X wieku.
      Odkryty właśnie ołtarz powstał pod koniec IV wieku. Jest udekorowany czterema panelami malowanymi w kolorach czerwonym, czarnym i żółtym. Widzimy na nich postać noszącą na głowie ozdobę z piór, a po obu jej stronach przedstawiono tarcze lub dary. Zdaniem autorów badań – naukowców z USA i Gwatemali – styl przedstawienia postaci odpowiada stylowi z Teotihuacán. Przypomina go tak bardzo, że eksperci wykluczają, by ołtarz udekorował lokalny majański artysta. Ich zdaniem malunki są dziełem dobrze wykształconego malarza pochodzącego z Teotihuacán.
      Mamy coraz więcej dowodów wskazujących, że okres, w którym powstał ołtarz, to czas poważnych zmian w Tikal. Ołtarz potwierdza, że bogaci przywódcy z Teotihuacán przybyli do Tikal i stworzyli tutaj kopie budowli rytualnych ze swojego miasta. To pokazuje, jak wielkie były wówczas wpływy Teotihuacán w Tikal, mówi profesor Stephan Houston z Brown University.
      Tikal zostało założone około 850 roku p.n.e. i przez setki lat było niewielką, nic nie znaczącą mieściną. Około 100 roku po Chrystusie pojawiła się tam dynastia rządząca i siła oraz znaczenie miasta wzrosło. Mamy liczne dowody wskazujące, że już 200 lat później kontakty pomiędzy Teotihuacán a Tikal były bardzo intensywne. Interakcje pomiędzy miastami rozpoczęły się od sporadycznych kontaktów handlowych, ale szybko uległo to zmianie.
      Wygląda to tak, jakby Tikal rozdrażnił bestię i zwrócił na siebie zbyt dużą uwagę Teotihuacán. To właśnie wówczas obcy z Teotihuacán zaczęli przybywać w te okolice, dodaje uczony. Gromadzone od lat 60. XX wieku dowody wskazują na zmianę stosunków pomiędzy miastami na mniej przyjazne. Z jednego z tekstów wyrytych w kamieniu wiemy, że około 378 roku Teotihuacán przejął władzę w Tikal. Usunęli miejscowego władcę i zastąpili go swoją marionetką, wyjaśnia Houston. Jednym z dowodów na zwierzchnictwo Teotihuacán nad Tikal jest odkryta przed 4 laty cytadela. W pobliżu centrum Tikal, pod czymś co uważano za naturalne wzgórza, archeolodzy z Brown University znaleźli pomniejszoną kopię cytadeli z Teotihuacán. Zatem w latach po obaleniu miejscowego władcy obecność mieszkańców Teotihuacán w Tikal miała wyraźne cechy okupacji lub jakiegoś rodzaju nadzoru.
      Ołtarz, który powstał mniej więcej w czasie zmiany władzy w Tikal, to jeszcze jeden dowód na to zwierzchnictwo. I świadczą o tym nie tylko malunki. Wewnątrz ołtarza odkryto bowiem dziecko pochowane w pozycji siedzącej. To rzadki zwyczaj w Tikal, a powszechny w Teotihuacán. Znaleziono też zwłoki dorosłego, a w jego grobie znajdował się grot z zielonego obsydianu. Zarówno materiał, jak i sposób wykonania grotu są typowe dla Teotihuacán.
      Rządy Teotihuacán na zawsze zmieniły Tikal i musiały być niezwykle ważnym doświadczeniem dla jego mieszkańców. Świadczy o tym fakt, że ołtarz i otaczające go budynki zostały przysypane ziemią i zostawione. Majowie regularnie zasypywali budynki i budowali na nich. Tutaj zasypali ołtarz oraz jego otoczenie i tak to po prostu zostawili. Traktowali to miejsce jak pomnik lub składowisko radioaktywnych odpadów. To pokazuje, jak skomplikowane stosunki łączyły oba miasta. Musiało minąć wiele wieków, zanim tutaj coś wybudowano, dodaje profesor Andrew Scherer.
      Okupacja wstrząsnęła Tikal i zbiorową pamięcią jego mieszkańców, ale uczyniła miasto też silniejszym. Zdaniem badaczy z czasem mieszkańcy Tikal zaczęli z nostalgią wspominać czasy, gdy Teotihuacán był potęgą, która zwróciła uwagę na Majów. Nawet gdy cywilizacja Majów chyliła się ku upadkowi, jej lokalna polityka była rozważana pod kątem kontaktów ze środkowym Meksykiem, stwierdza Houston.
      Dla badaczy historia kontaktów Teotihuacán i Tikal jako żywo przypomina dzieje kontaktu Azteków z Hiszpanami. Wszyscy wiedza, co stało się z cywilizacją Azteków po przybyciu Hiszpanów. Odkryte przez nas dowody wskazują, że to historia stara jak świat. Tutaj potęga ze środkowego Meksyku sięgnęła po świat Majów, gdyż postrzegała go jako miejsce niezwykłych bogactw. Były tam pióra tropikalnych ptaków, jadeit i czekolada. Dla Teotihuacán był to kraj mlekiem i miodem płynący, mówi profesor Houston.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...