Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Spojrzenie onieśmiela skrzydlatego złodzieja

Rekomendowane odpowiedzi

Każdy, kto był nad morzem, wie, że mewy podkradają turystom jedzenie. Ostatnie badania naukowców z Uniwersytetu w Exeter sugerują, że jest na to prosty sposób. Otóż okazuje się, że można ocalić swoje frytki, wpatrując się w ptaki.

Podczas eksperymentów, które przeprowadzano w kornwalijskich miejscowościach nadmorskich między 16 listopada a 11 grudnia 2018 r., przed badaczem, w odległości ok. 1,5 m, umieszczano 250 g frytek. Jedzenie zamykano w przezroczystych woreczkach do mrożenia. Całość obciążano ciężarkiem o wadze 550 g.

Sprawdzano, ile czasu zajmie ptakom zbliżenie się do frytek, gdy człowiek będzie obserwował przebieg zdarzeń i gdy odwróci wzrok. Okazało się, że kiedy człowiek wpatrywał się w mewy, podejście do jedzenia zajmowało im 21 s dłużej.

Brytyjczycy próbowali przetestować 74 mewy, ale tylko 27 (36%) podjęło co najmniej jedną próbę zbliżenia się do jedzenia. Pozostałe odleciały niedługo po prezentacji pokarmu albo, już na ziemi, nie zbliżyły się do frytek w ciągu 300 s. Dziewiętnaście osobników (26%) ukończyło oba warianty z wpatrywaniem się i odwracaniem wzroku.

Zaobserwowano duże różnice indywidualne w czasie przybliżania się do jedzenia; przy scenariuszu z wpatrywaniem wahał się on w zakresie 4-300 s, a przy scenariuszu odwracania wzroku w zakresie 3-167 s. Przy pierwszym scenariuszu sześć osobników nie dotknęło frytek w 300-s ramie czasowej, a przy 2. scenariuszu wszystkie dotknęły jedzenia.

Mewy są często postrzegane jako agresywne i czające się na ludzkie jedzenie, dlatego ciekawie było stwierdzić, że większość nie była zainteresowana naszymi testami - podkreśla Madeleine Goumas.

Wśród tych, które się zbliżyły, większość zwlekała, gdy człowiek się przyglądał. Niektóre ptaki nawet nie tknęły jedzenia, podczas gdy inne wydawały się w ogóle nie zauważać gapiącego się na nie człowieka. Nie badaliśmy, czemu mewy są tak różne - może chodzić o osobowość albo pozytywne doświadczenia dokarmiania przez ludzi u części ptaków - ale wszystko wskazuje na to, że kilka bardzo namolnych osobników jest w stanie zrujnować reputację reszty.

Mewy bardzo szybko się uczą, dlatego jeśli raz uda im się pozyskać jedzenie od człowieka, będą tego próbować w przyszłości. [...] Latem, podczas wakacji i plażowych grilli, widzimy więcej mew szukających łatwego łupu. Radzimy, by wypoczywający rozglądali się wokół, ponieważ mewy często zabierają jedzenie po kryjomu, biorąc ludzi z zaskoczenia. Wydaje się, że wpatrywanie się w nie zmniejsza ryzyko podkradania przysmaków - podsumowuje dr Neeltje Boogert.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Konsolidując pamięć wcześniejszego spożycia, glutaminianergiczne neurony piramidowe brzusznego i grzbietowego hipokampa odgrywają kluczową rolę w hamowaniu jedzenia/poboru energii w okresie poposiłkowym.
      Wspomnienia ostatnio zjedzonych pokarmów mogą stanowić potężny mechanizm kontroli zachowań związanych z odżywianiem, gdyż zapewniają zapis ostatniego spożycia, który prawdopodobnie przetrwa większość sygnałów hormonalnych i mózgowych generowanych przez posiłek - podkreśla dr Marise Parent z Uniwersytetu Stanowego Georgii. Co jednak zaskakujące, regiony mózgu, które pozwalają pamięci kontrolować przyszłe zachowania związane z odżywianiem, są w dużej mierze nieznane - dodaje.
      Komórki hipokampa dostają informacje o stanie łaknienia i są połączone z obszarami mózgu istotnymi dla zapoczątkowania i zahamowania jedzenia. Naukowcy postanowili więc sprawdzić, czy zaburzenie funkcji hipokampa po posiłku, kiedy wspomnienie jedzenia jest stabilizowane, może sprzyjać przyszłemu spożyciu, gdy komórki zaczynają działać normalnie.
      Autorzy artykułu z pisma eNeuro posłużyli się optogenetyką, która pozwala kontrolować pojedyncze neurony za pomocą światła. Gdy Amerykanie wykorzystali tę metodę, by zahamować komórki hipokampa po jedzeniu, okazało się, że zwierzęta jadły następny posiłek wcześniej i pochłaniały niemal 2-krotnie więcej jedzenia. Działo się tak, mimo że komórki działały już wtedy normalnie. Nie miało przy tym znaczenia, czy szczurom dawano paszę dla gryzoni, roztwór sacharozy czy wodę z sacharyną.
      Naukowcy byli zaskoczeni faktem, że szczury spożywały więcej sacharyny, bo ta nieposiadająca wartości odżywczych substancja słodząca generuje bardzo mało jelitowych sygnałów chemicznych charakterystycznych dla jedzenia. Mając to na uwadze, doszli do wniosku, że efekt, który dostrzegli, można wyjaśnić wpływem na konsolidację pamięci, a nie upośledzoną zdolnością do przetwarzania sygnałów żołądkowo-jelitowych.
      Amerykanie podkreślają, że uzyskane wyniki mają ogromne znaczenie dla zrozumienia przyczyn otyłości i opracowania metod jej leczenia. Wiele wskazuje na to, że wspieranie zależnych od hipokampa wspomnień tego, co, kiedy i jak dużo się zjadło, może być użyteczną strategią odchudzania.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Większość potraw spożywanych ok. 500 lat temu na krzyżackim zamku w Przezmarku (woj. pomorskie) gotowano. Składały się z mięsa i warzyw, a zaskakująco mało było dań rybnych, mimo blisko położonego jeziora – wynika z analiz tłuszczów znajdujących się na fragmentach naczyń ceramicznych.
      Zamek w Przezmarku wznieśli Krzyżacy w pierwszej połowie XIV w. Kilkukrotnie był zajmowany przez wojska polskie – na przykład po bitwie pod Grunwaldem, ale ostatecznie wracał w ręce krzyżackie.
      W czasie badań wykopaliskowych w ostatnich latach na terenie twierdzy archeolodzy natknęli się na setki zniszczonych fragmentów naczyń ceramicznych. Część z nich przeanalizowali pod kątem obecności na nich śladów tłuszczów.
      Jako jedno z najciekawszych ustaleń Zdeb wskazuje bardzo niewielką liczbę fragmentów naczyń ceramicznych (zaledwie dwa naczynia) ze śladami kwasów tłuszczowych pochodzących z ryb. Oznacza to, że mimo bezpośredniej bliskości jeziora stosunkowo rzadko korzystano z możliwości korzystania z jego zasobów – dodaje. Badaczka zastrzega, że na taki wynik może mieć wpływ kwestia doboru fragmentów naczyń, ale i tak zaskakująca jest mała liczba fragmentów z wykrytymi na ich powierzchni śladami rybiego tłuszczu.
      Analizy chemiczne, które  przeprowadził Maciej Sierakowski, zostały wykonane w Laboratorium Przyrodniczym Instytutu Ekologii i Bioetyki UKSW. 
      Z reguły w czasie badań w Polsce naukowcy bardzo rzadko analizują zachowane na nich tłuszcze, bo wymaga to wykorzystania specjalistycznej aparatury. W tym przypadku zastosowali chromatografię gazową sprężoną ze spektrometrią mas.
      Poszukiwanie śladów tłuszczów na naczyniach ma sens tylko w przypadku naczyń służących do przygotowywania potraw w wysokiej temperaturze, dlatego do badań wybrano tylko takie naczynia. Tłuszcze wnikają w porowate ściany naczyń na skutek wysokiej temperatury, czyli przyjmuje się, że musi nastąpić podgrzanie naczynia z potrawami – opowiada Zdeb.
      Przebadane fragmenty naczyń ceramicznych pochodzą głównie z wnętrza... latryn zamkowych umiejscowionych w centralnej części twierdzy, czyli w tzw. zamku wysokim. Te wykonano w okresie, w którym zamek był używany w najbardziej intensywny sposób. Archeolodzy pozyskali fragmenty naczyń ceramicznych w czasie wykopalisk prowadzonych wewnątrz w 2017 i w 2018 r. Ich kierownikiem jest dr Magdalena Żurek z Instytutu Archeologii UKSW. Badania związane były z modernizacją zamku dla ruchu turystycznego. Archeolodzy chcieli dokonać inwentaryzacji murów otaczających zamek wysoki i poszukiwali pozostałości po jednej z wież. Wtedy też natknęli się na pozostałości latryny w postaci ceglanego zbiornika po zewnętrznej stronie północno-wschodniego narożnika zamku wysokiego.
      Badaczka zwraca uwagę na to, że mimo iż badane naczynia znajdowały się kilkaset lat w dość toksycznym środowisku, to tłuszcze spożywcze nadal się na nich zachowały. Okazało się, że teoretycznie inwazyjne środowisko nie niszczy wszystkich kwasów tłuszczowych w ścianach naczyń. Ale nadal nie wiemy, czy i jak duży ma wpływ ma na ich przetrwanie i czy np. nie usuwa części kwasów i dlatego nie jesteśmy ich w stanie dziś wykryć – dodaje Zdeb.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzikie słonie afrykańskie żerują do 18 godz. dziennie i spożywają do 200 kg roślinności. Oznacza to, że średnio słoń zjada 180 g pokarmu na minutę (to odpowiednik wagi 2 kolb kukurydzy). By zaspokoić tak duży apetyt, słonie muszą być w stanie zjeść bardzo różnorodne produkty: zarówno spore, jak i małe. Próbując ustalić, jak sobie z tym radzą, naukowcy z Zoo Atlanta, Georgia Institute of Technology i Rochester Institute of Technology prowadzili latem 2017 r. kilkutygodniowy eksperyment na 34-letniej słonicy.
      Okazało się, że by chwycić drobne obiekty, słonie tworzą w trąbie coś w rodzaju stawu. Trąba zagina się pod dość ostrym kątem, a dolna część pełni funkcję ubijaka. W ten sposób powstają łatwe do chwycenia porcje.
      Amerykanie podawali słonicy marchew, brukiew oraz otręby. Warzywa krojono w różnej wielkości kostkę (o boku długości 32, 16 i 10 mm). Granulki otrąb miały średnicę ok. 2 mm. Przy chwytaniu kostki o boku 32 mm trąba była prosta, jednak przy mniejszych sześcianach słonica tworzyła staw. Przy jedzeniu otrąb odległość stawu od podłoża była największa i sięgała nawet 11 cm.
      Gdy samica jadła otręby, czubek trąby najpierw przez ok. 5 s omiatał zboże, by zebrać je w kupkę. Później za pomocą przypominających palce 2 wypustek z czubka trąby zwierzę ubijało otręby, by następnie unieść je do pyska.
      Dla każdej wielkości pokarmu przeprowadzono 6 prób. Z 24 prób przeanalizowano 16 (8 wyeliminowano, bo słonica uciekała się raczej do owijania niż do ubijania pokarmu).
      W czasie badań wykorzystano płytę dynamometryczną, można więc było zmierzyć siłę, z jaką słonica działała trąbą na pokarm. Okazało się, że by podnieść 50-g kupkę otrąb, samica przykładała siłę 47 niutonów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Skóra jest ważniejszym szlakiem wychwytu rakotwórczych związków powstających podczas grillowania niż oddychanie i płuca. Autorzy artykułu z pisma Environmental Science & Technology zauważyli też, że ubranie nie chroni tak dobrze, jak mogłoby się wydawać.
      Podczas grillowania powstaje sporo wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA), które mogą powodować choroby dróg oddechowych i mutacje.
      Choć WWA dostają się do organizmu głównie podczas jedzenia, wcześniejsze badania zespołu Eddy'ego Y. Zenga z Jinan University wykazały, że nawet bez sięgania po potrawy z rusztu osoby przebywające w okolicach grilla są wystawiane na oddziaływanie znaczących ilości węglowodorów aromatycznych. Dzieje się tak, bo są one wchłaniane przez skórę i wdychane. Mając to na uwadze, naukowcy postanowili precyzyjnie wyliczyć skórny wychwyt WWA.
      Biorących udział w 2,5-godzinnym grillu ochotników podzielono na grupy, które różniły się pod względem ekspozycji na pokarm i dym. Gdy zbadano próbki krwi, tak jak się spodziewano, okazało się, że za największą część ekspozycji na WWA odpowiadała konsumpcja grillowanych pokarmów. Na drugim miejscu znalazła się jednak skóra, a nie oddychanie.
      Chińczycy tłumaczą, że wychwyt wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych przez skórę wydają się zwiększać tłuste substancje z dymu. Co istotne, ubranie ogranicza ten proces tylko na krótką metę, nim samo przesyci się dymem z grilla. Później znaczące ilości WWA są pobierane właśnie ze spodni czy koszulki. Po powrocie z grilla warto więc od razu wrzucić garderobę do pralki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od pewnego czasu naukowcy obserwowali tajemnicze przypadki wymierania ptaków połączone z wcześniejszym występowaniem paraliżu. Teraz okazuje się, że przyczyną tego zjawiska jest niedobór tiaminy, czyli witaminy B1.
      Próby wyjaśnienia przyczyn śmierci zwierząt podjęli się naukowcy z Uniwersytetu w Sztokholmie. W swoim studium analizowali oni stan zdrowia żyjących nad Bałtykiem ptaków. Jak się okazało, aż u 28 gatunków skrzydlatych mieszkańców okolic Bałtyku stwierdzono objawy niedoboru tiaminy. Dokładne badania osobników należących do trzech gatunków - mew srebrzystych, szpaków oraz edredonów - wykazały, że objawy te rzeczywiście są wywołane niedostatecznym stężeniem witaminy B1 w organizmie. 
      Niedobór tiaminy, związku kluczowego m.in. dla najważniejszych przemian energetycznych w organizmie, stwierdzono w licznych tkankach pobranych od ptaków. Co więcej, żywe zwierzęta cierpiące na tajemniczy paraliż bardzo szybko dochodziły do siebie po podaniu im zastrzyku zawierającego witaminę. 
      Zjawisko podobne do tego obserwowanego nad Bałtykiem stwierdzono m.in. w Ameryce Północnej. Na niedobór witaminy B1 cierpiały na tym kontynencie m.in. niektóre gatunki ryb oraz aligatory. W przypadku gadów okazało się, że winna jest ich dieta, obejmująca spożywanie znacznej ilości ryb wytwarzających enzym rozkładający tiaminę. Jeśli jednak chodzi o ryby, przyczyną niedoboru była najprawdopodobniej niedostateczna podaż życiodajnego związku.
      Niestety, dotychczas nie ustalono przyczyny obserwowanego zjawiska. Nie ma jednak wątpliwości, że zidentyfikowanie powodów tej katastrofalnej sytuacji jest kluczowe dla poprawy sytuacji wielu ekosystemów.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...