Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Bycie spryskanym wydzieliną gruczołów okołoodbytowych skunksa nie należy do miłych doświadczeń, zwłaszcza że smród może się utrzymywać tygodniami. Okazuje się jednak, że można sobie z tym poradzić z pomocą grzyba. Produkowana przez przedstawiciela rodzaju Tolypocladium perykozyna neutralizuje bowiem cuchnące związki siarki.

Badania amerykańskiego zespołu pokazały, że perykozyna A reaguje z wydzielinami skunksa, przekształcając je w bezwonne produkty. Analizy sugerują, że w wodnym roztworze glikolu propylenowego z dodatkiem sperminy perykozyna i jej syntetyczne analogi wchodzą z tiolami i tiooctanami w reakcje SN2, w wyniku których powstają stabilne tioestry. Warto dodać, że tiole można winić za obrzydliwy zapach, zaś tiooctany odpowiadają za długotrwałość skażenia koktajlem.

O ile wonne związki siarkoorganiczne są trudne do usunięcia, o tyle pod wpływem perykozyny powstają substancje, które można już bez problemu zmyć.

Naukowcy sądzą, że grzyby wykorzystują perykozynę do neutralizacji szkodliwych związków. Nigdy nie spotkaliśmy się z taką postacią obrony chemicznej - podkreśla Robert Cichewicz z Uniwersytetu Oklahomy.

Autorzy publikacji z pisma Natural Products wpadli na trop odkrycia, hodując Tolypocladium z innymi grzybami. Okazało się, że Tolypocladium wytwarzał perykozynę, która reagowała z różnymi substancjami produkowanymi przez sąsiadów (część z nich była zapewne szkodliwa).

Dalsze testy wykazały, że perykozyna A nie podrażnia skóry ani oczu. Skuteczność usuwania przez nią nieprzyjemnych zapachów rosła po dodaniu związków wykorzystywanych w kosmetykach.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dotychczas sądzono, że to po prostu bakterie akumulujące się jedna pod drugiej na naszych zębach powodują próchnicę, mówi mikrobiolog i dentysta Huyn Koo z University of Pennsylvania. To jednak błędny obraz. Koo jest współautorem badań, z których wynika, że bakterie i grzyby tworzą wzajemnie wspomagające się społeczności, które „spacerują”, a nawet „skaczą” po zębach.
      Znajdujące się na zębach mikroorganizmy żywią się tymi samymi cukrami, co my i wydzielają kwasy, które uszkadzają szkliwo, wywołując próchnicę. Dotychczas jednak mieliśmy dość uproszczony obraz tego zjawiska. Wiedzieliśmy, że kolonizacja powierzchni przez mikroorganizmy to pierwszy niezbędny krok, ku pojawieniu się biofilmu, który chroni mikroorganizmy przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych.
      Uczeni z Pennsylvanii zbadali ślinę pobraną od dzieci w wieku 12–36 miesięcy, u których występowała poważna próchnica. Badania ujawniły, że u takich dzieci występują zgrupowania bakterii z gatunku Streptococcus mutans i grzybów z gatunku Candida albicans. Takich zgrupowań nie znaleziono w ślinie dzieci o zdrowszych zębach. Jednak największym zaskoczeniem było spostrzeżenie, że zgrupowania takie są zdolne do złożonych ruchów.
      Komórki bakteryjne znajdowały się wewnątrz zgrupowania, zapewniając całości przyczepność. Z kolei większe, podobne do laski komórki grzybów zgromadzone były na zewnątrz, tworząc „kończyny”, przesuwające całość do przodu podczas wzrostu. Gdy dwa takie bakteryjno-grzybiczne zgrupowania się spotkały, dochodziło do ich połączenia. Tego typy zgrupowania rosły szybciej i były bardziej odporne na mechaniczne próby usunięcia i na oddziaływanie chemikaliów niż osobno żyjące grzyby czy bakterie.
      Autorzy badań chcą teraz sprawdzić, kto jest najbardziej narażony na pojawienie się zgrupowań grzybiczno-bateryjnych i jak można je zwalczać.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Grzyby obecne w glebie wywołują coraz większą liczbę infekcji płuc już w 48 z 50 stanów USA, donoszą naukowcy w Wydziału Medycyny Washington University. Ich rozprzestrzenianie się może mieć związek ze zmianą klimatu.
      Jeszcze w latach 50. i 60. grzybicze infekcje płuc występowały w niektórych regionach kraju. Teraz to się zmieniło, a lekarze, którzy posługują się starymi mapami występowania grzybów wywołujących infekcje mogą nie rozpoznać u pacjenta problemu i postawić niewłaściwą lub późną diagnozę.
      Jeden z autorów, Andrej Spec, profesor medycyny specjalizujący się w infekcjach grzybiczych mówi, że co kilka tygodni dzwoni do niego lekarz z okolicy Bostonu z problemem, którego nie potrafi rozwiązać. Zwykle lekarze ci rozpoczynają rozmowę od tego, że w ich okolicach nie występuje histoplasmosa, ale pojawił się u niego pacjent, który ma objawy infekcji Histoplasma capsulatum. Mówię mu wtedy: co jakiś czas dzwonicie do mnie z tym problemem. Histoplasmoza u was występuje, opowiada Spec.
      Historycznie rzecz biorąc Histoplasma capsulatum występowała i powodowała infekcje płuc na Środkowym Zachodzie (Midwest) i w części wschodniej USA. Kokcydioidomikoza (infekcja grzybami z rodzaju Coccidioides) miała miejsce na południowym-zachodzie kraju, a blastomykoza stanowiła problem na Środkowym Zachodzie oraz południu. Jednak zarówno rosnąca liczba studiów przypadku, jak i zasłyszane informacje wskazują, że wszystkie grzyby znacznie zwiększyły swój zasięg. Prawdopodobnie ma to związek ze zmianą klimatu.
      Ludzie mogą nabawić się grzybiczej infekcji płuc wdychając powietrze zawierające obecne w glebie spory grzybów. Te trafiają do powietrza w wyniku działalności rolniczej, budowlanej,  są wzbijane wraz z pyłem podczas pracy na działce czy nawet zwykłego spaceru. Organizmy zdecydowanej większości zdrowych dzieci i dorosłych bez problemu radzą sobie z zarodnikami grzybów trafiających do płuc. Jednak u niemowląt, osób starszych i ludzie o obniżonej odporności mogą pojawić się gorączka, kaszel, zmęczenie czy inne objawy. Grzybiczne infekcje płuc łatwo jest pomylić z infekcjami wirusowymi i bakteryjnymi, zapaleniem płuc czy gruźlicą.
      Ludzie z grzybiczymi infekcjami płuc najczęściej przez całe tygodnie nie otrzymują prawidłowej diagnozy i przez cały ten czas bardzo źle się czują. Wielokrotnie chodzą do lekarza, a lekarze zwykle nie przeprowadzają testów na grzybiczą infekcję płuc dopóki nie wyczerpią im się inne możliwości diagnozy.
      Autorzy najnowszych badań sprawdzili liczbę grzybiczych infekcji płuc na terenie USA w latach 2007–2016. Za znaczą liczbę infekcji uznali występowanie co najmniej 100 przypadków na 100 000 mieszkańców. Okazało się, że na 3143 hrabstw w 1806 wystąpiła znaczna liczba infekcji H. capsulatum, a grzyby z rodzajów Coccidioides i Blastomyces wywołały znaczną liczbę infekcji w – odpowiednio – 339 i 547 hrabstwach.
      Infekcje grzybicze są znacznie częstsze niż ludziom się wydaje. I zdarzają się coraz częściej. Zarówno badania nad zidentyfikowaniem, jak i zwalczaniem tego problemu są niedoinwestowane. Lekarze powinni zdawać sobie sprawę, że obecnie grzyby występują niemal wszędzie i uwzględniać to w diagnozie, dodaje Spec.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Guzy nowotworowe zawierają wiele różnych gatunków grzybów, donoszą naukowcy z izraelskiego Instytutu Naukowego Weizmanna oraz Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego (UCSD). Autorzy badań, których wyniki opublikowano w piśmie Cell, uważają, że odkrycie grzybów wewnątrz guzów może potencjalnie przydać się podczas diagnostyki nowotworów poprzez testy krwi, nie można też wykluczyć, że będzie ono pomocne w czasie leczenia.
      Naukowcy z Izraela i USA poszukiwali grzybów w ponad 17 000 próbek tkanek i krwi pobranych od pacjentów z 35 rodzajami nowotworów. Odkryli, że grzyby występują we wszystkich badanych rodzajach nowotworów. Najczęściej ukrywały się wewnątrz komórek nowotworowych lub wewnątrz komórek układu odpornościowego obecnych w guzach.
      Autorzy badań zauważyli też liczne korelacje pomiędzy konkretnym gatunkiem grzyba w guzie nowotworowym, a warunkami związanymi z leczeniem nowotworu. Okazało się na przykład, że osoby chorujące na raka piersi, w których guzach występuje Malassezia globosa – grzyb zwykle występujący na skórze – mają mniejsze szanse na przeżycie, niż osoby, u których Malassezia globosa nie występuje. Ponadto specyficzne gatunki grzybów były częściej znajdowane w guzach raka piersi starszych pacjentów, niż młodszych, w guzach nowotworowych płuc u palących niż u niepalących, a w guzach czerniaka nie reagujących na immunoterapię częściej, niż w reagujących.
      Zdaniem profesora Ravida Straussmana z Wydziału Biologii Molekularnej Komórki Instytutu Weizmanna, spostrzeżenia te wskazują, że obecność grzybów to nowy niebadany dotychczas obszar onkologii. Dzięki tym odkryciom powinniśmy lepiej zrozumieć potencjalny wpływ grzybów na guza i ponownie przyjrzeć się temu, co wiemy na temat nowotworów z punktu widzenia ich „mikrobiomu”, stwierdza uczony.
      Nie od dzisiaj wiemy, że w guzach obecne są też bakterie. Autorzy najnowszych badań przyjrzeli się również im i stwierdzili, że w guzach istnieją typowe „huby” obu mikroorganizmów. Na przykład dla guzów, w których obecne są grzyby z rodzaju Aspergillus, typowe są inne bakterie, niż dla guzów, gdzie występują grzyby z rodzaju Malassezia. Odkrycie tych „hubów” może mieć olbrzymie znaczenie, gdyż występowanie bakterii i grzybów w guzach jest skorelowane zarówno z podatnością guza na leczenie, jak i z szansami pacjenta na przeżycie.
      Badania te rzucają nowe światło na złożone środowisko biologiczne guzów, a przyszłe badania pokażą nam, w jaki sposób grzyby wpływają na rozrost nowotworu, mówi współautor badań, profesor Yitzhak Pilpel. Fakt, że grzyby znajdujemy nie tylko w komórkach nowotworowych, ale też w komórkach odpornościowych pokazuje, że w przyszłości prawdopodobnie odkryjemy, że grzyby wywierają jakiś wpływ nie tylko na komórki nowotworowe, ale też na odpornościowe i ich aktywność, dodaje uczony.
      Obecność grzybów w komórkach nowotworowych to z jednej strony niespodzianka, a z drugiej strony coś, co można było przewidzieć. To niespodzianka, gdyż nie wiemy, jaką drogą grzyby dostają się do guzów w różnych częściach ciała. Jest to jednak coś, czego należało się spodziewać, gdyż pasuje do zdrowego mikrobiomu całego organizmu, w tym mikrobiomu jelit, ust czy skóry, gdzie bakterie i grzyby wchodzą w interakcje, tworząc złożone społeczności, mówi profesor Rob Knight z UCSD.
      Naukowcy badali też krew pod kątem DNA grzybów i bakterii. Uzyskane wyniki sugerują, że pomiary DNA mikroorganizmów we krwi mogą pomóc we wczesnym wykryciu nowotworu, gdyż w krwi osób z nowotworami i osób zdrowych występują różne sygnatury tego DNA, wyjaśnia doktor Gregory Sepich-Poore.
      Nauka szacuje, że na Ziemi istnieje ponad 6 milionów gatunków grzybów. Są one obecne w każdym zakątku planety. Dotychczas udało się zidentyfikować około 148 000 gatunków z czego zaledwie kilkaset zamieszkujących organizm człowieka.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na terenie dzisiejszej Austrii w kopalniach soli w regionie Hallstatt-Dachstein/Salzkammergut zachowały się ludzkie odchody sprzed tysięcy lat. Badający je naukowcy ze zdumieniem zauważyli w nich dwa gatunki grzybów, używanych do produkcji piwa oraz sera z niebieską pleśnią.
      Analiza genomu tych grzybów wykazała, że oba brały udział w procesie fermentacji. To pierwszy molekularny dowód na konsumpcję piwa i sera z niebieską pleśnią w Europie w epoce żelaza, powiedział Frank Maixner z Instytutu Badań nad Mumiami Eurac.
      Wyniki badań rzucają nowe światło na życie prehistorycznych górników pracujących w kopalniach  soli w Hallstatt i lepiej pozwalają zrozumieć praktyki kulinarne z tamtych czasów, dodaje Kerstin Kowarik w Muzeum Historii Naturalnej w Wiedniu.
      Staje się coraz bardziej jasne, że prehistoryczne praktyki kulinarne nie tylko były złożone, ale wykorzystywały złożone sposoby przetwarzania żywności. Widzimy też, że techniki fermentacji odgrywały ważną rolę w historii, dodaje.
      Już wcześniejsze badania wykazały, że prehistoryczne odchody z kopalni soli mogą przynieść wiele informacji o zdrowiu i diecie ludzi sprzed tysięcy lat. Teraz austriaccy uczeni wykorzystali badania mikroskopowe, metagenomiczne i proteomiczne, przeanalizowali DNA, mikroorganizmy oraz proteiny obecne w próbkach.
      Badania ujawniły obecność w odchodach plew i otrębów różnych zbóż. Ludzie żyjący w tym regionie 2700 lat temu żywili się bogatą w błonnik i węglowodany dietą, którą uzupełniali białkiem z roślin strączkowych i od czasu do czasu owocami, orzechami oraz produktami zwierzęcymi.
      Z innych badań wiemy, że górnicy z tego regionu aż do czasów baroku żywili się głównie roślinami. Mikrobiom ich jelit przypominał bardziej mikrobiom obecnych społeczeństwa nieuprzemysłowionych, które żywią się głownie nieprzetworzoną żywnością, świeżymi owocami i warzywami. Znaczne zmiany w mikrobiomie mieszkańców świata zachodniego są więc stosunkowo nowym zjawiskiem, które zaszło pod wpływem zmian żywieniowych oraz trybu życia.
      Gdy autorzy najnowszych badań zaczęli poszukiwać w odchodach śladów grzybów, czekała ich niespodzianka. W jednej z próbek znaleźli duże ilości DNA gatunków Penicillium roqueforti i Saccharomyces cerevisiae. Wszystko wskazuje na to, że górnicy z Hallstatt celowo stosowali fermentację żywności, używając przy tym takich samych mikroorganizmów, jakie są wykorzystywane we współczesnym przemyśle, mówi Maixner. I dodaje, że to pierwszy dowód, iż przed 2700 laty w Europie produkowano ser z niebieską pleśnią.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Szwajcarscy naukowcy zauważyli, że w drewnie zainfekowanym rozkładającymi je grzybami dochodzi do 55-krotnego zwiększenia produkcji energii. Po 10 tygodniach od zainfekowania drewno wytwarzało tyle energii, że wystarczało to do zasilenia LED-ów. Uczeni twierdzą, że podłoga z drewna potraktowanego grzybem mogłaby wytwarzać odnawialną energię elektryczną, która powstawałaby wskutek chodzenia ludzi po takiej podłodze.
      Już przed wieloma dziesięcioleciami zauważono, że pod wpływem nacisku w drewnie powstają ładunki elektryczne. Ten efekt piezoelektryczny to wynik deformacji krystalicznej celulozy. Jednak jest on bardzo słaby, około 20-krotnie słabszy niż analogiczny efekt w kryształach kwarcu. Ponadto drewno nie jest łatwo zdeformować.
      Niektórzy naukowcy interesują się efektem piezoelektrycznym w materiałach budowlanych. Dość wspomnieć, że budynki są odpowiedzialne za 40% konsumpcji energii oraz 25% emisji gazów cieplarnianych. Gdyby udało się wykorzystać efekt piezoelektryczny z materiałów budowlanych można by produkować, w skali globalnej, olbrzymie ilości czystej odnawialnej energii.
      Ingo Burgert i jego koledzy ze Szwajcarskiego Instytutu Technologicznego w Zurichu (ETH Zurich) odkryli, że potraktowanie drewna mieszaniną nadtlenku wodoru i kwasu octowego prowadzi do 85-krotnego zwiększenia produkcji energii w drewnie w wyniku efektu piezoelektrycznego. Mieszanina taka rozpuszcza ligninę, pozostawiając celulozę, która staje się bardziej elastyczna. Z 1,5 centymetra sześciennego takiego drewna można uzyskać 0,69 V, czyli 85-krotnie więcej niż ze zwykłego drewna. Co więcej, wydajność taka utrzymuje się przez 600 cykli ściskania. Oddziałując na takie drewno można zasilać LED-y czy prosty wyświetlacz ciekłokrystaliczny.
      Jednak uczeni chcieli odwołać się do bardziej naturalnego procesu, bez potrzeby używania szkodliwych środków chemicznych. A naturalnym procesem zmieniającym strukturę drewna jest jego rozkład przez grzyby. W ramach eksperymentów zainfekowali drewno grzybem Ganoderma applanatum. Po 10 tygodniach drewno straciło 45% wagi i w tym momencie jego podatność na nacisk była najlepsza, a jednocześnie wracało ono do swojego oryginalnego kształtu po ustąpieniu nacisku.
      Analizy wykazały, że 1,5 cm2 takiego drewna poddane naciskowi 45 kPa generuje 0,87 V, podczas gdy to samo drewno niezainfekowane grzybem generuje 0,015 V. Co więcej pod naciskiem 100 kPa z drewna uzyskiwano 1,32 V.
      Analizy wykazały, że grzyby zmieniają strukturę i skład chemiczny ścian komórkowych drewna, zwiększając naturalne właściwości piezoelektryczne tego materiału. "Pracujemy obecnie nad stworzeniem instalacji pokazowej, która ma udowodnić, że można w ten sposób zasilać czujniki zintegrowane w drewnianej podłodze", mówi Burgert.
      Badania były prowadzone na drewnie balsy, gdyż grzyb szybko rozkłada w nim ligninę. Naukowcy chcą wykorzystać tę samą technikę na rodzimych gatunkach.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...