Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Na Oceanie Południowym odkryto nieznany typ orek

Rekomendowane odpowiedzi

Orki to bardzo charakterystyczne zwierzęta. Są też do siebie bardzo podobne fizycznie, w niewielkim stopniu różnią się kształtem, wielkością czy ubarwieniem. Gdy więc pojawiły się doniesienia o orkach, które były chudsze, miały wyraźnie mniejsze białe łaty koło oczu oraz węższe płetwy grzbietowe, naukowcy szybko się tym zainteresowali.

W styczniu bieżącego roku międzynarodowy zespół naukowy wyśledził te nietypowe orki i pobrał próbki do badań genetycznych. Okazało się, że mamy do czynienia z nieznanym dotychczas typem orek.

To niezwykle ekscytujące. Orki typu D mogą być największymi nieopisanymi zwierzętami żyjącymi na Ziemi i pokazują, jak mało wiemy o życiu w oceanach, mówi Bob Pitman, badacz w NOAA Fisheries' Southwest Fisheries Science Center.

Pierwsze doniesienia o nieznanych orkach pojawiły się już w 1955 roku, gdy 17 tych zwierząt uwięzło na plaży na Nowej Zelandii. Były one wyraźnie mniejsze od innych orek i miały inny kształt głowy. Eksperci sądzili wówczas, że mamy tu do czynienia z jakąś mutacją, która dotknęła tę grupę. W 2005 roku francuski naukowiec pokazał Pitmanowi zdjęcia dziwnie wyglądających orek wykonane w południowej części Oceanu Indyjskiego. Zwierzęta były podobne do tych sprzed pół wieku z Nowej Zelandii. Obie grupy dzielił nie tylko czas, ale odległość wynosząca 9000 kilometrów. To zaś sugerowało, że nietypowe orki są bardziej rozpowszechnione niż się sądzi. Przez kolejne lata Pitman i jego zespół zebrali od turystów i marynarzy przebywających na Oceanie Południowym tysiące zdjęć nietypowych orek. Nazwali je typem D.

Zdjęcia wskazywały, że orki te żyją na najbardziej nieprzyjaznych wodach na Ziemi, w strefie ryczących czterdziestek i wyjących pięćdziesiątek. A skoro tak, to nic dziwnego, że ludzie żeglujący w tych regionach dopiero niedawno zaczęli zwracać większą uwagę na tamtejsze zwierzęta.

Po latach zbierania informacji Pitman zorganizował wyprawę, której celem było znalezienie i zbadanie tajemniczych orek. W styczniu 2019 roku zespół opuścił Argentynę i znalazł stado około 30 orek typu D.

Naukowcy spędzili ze zwierzętami około 3 godzin. W tym czasie rejestrowali wydawane przez nie dźwięki i wykonali trzy biopsje, by stwierdzić, w jaki sposób typ D spokrewniony jest z typami A, B i C.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W czasie ostatniej epoki lodowej, przed około 20 000 lat, orki musiały opuścić swoje habitaty i znaleźć wody wolne od lodu. Badacze z Uniwersytetu Południowej Danii wykazali, że niektóre z nich znalazły takie miejsce w pobliżu Japonii i od tamtego czasu kolejne pokolenia ich potomków tam właśnie żyją. Na północnym Pacyfiku, w pobliżu wybrzeży Japonii i Rosji, żyje kilkanaście grup orek. Nie mają one ze sobą kontaktu, nie polują na te same zwierzęta, nie porozumiewają się tym samym dialektem, nie krzyżują się ze sobą. Jak to możliwe, skoro żyją tak blisko siebie i należą do tego samego gatunku?
      Olga Filatova bada, w jaki sposób orki skolonizowały północny Pacyfik. Wraz z kolegami z Centrum Badań Biologii Morza w Kerteminde opisała złożone interakcje i kulturę orek oraz ich historię na północnym Pacyfiku od czasu ostatniego zlodowacenia. Naukowcy wykazali, że orki żyjące w pobliżu cieśniny Nemuro w północnej Japonii, są potomkami orek, które osiedliły się tam 20 000 lat temu, w czasie ostatniego zlodowacenia.
      Orki to bardzo konserwatywne i przywiązane do tradycji zwierzęta. Nie zmieniają swoich zwyczajów dopóki nie mają bardzo dobrego powodu, by to zrobić. Widzimy to na przykładzie tej populacji, mówi Filatova. To drugi zidentyfikowany przez Filatovą habitat orek pochodzący z czasów epoki lodowej. Pierwszy znajduje się w pobliżu Aleutów. Tamtejsze zwierzęta równie są bardzo konserwatywne i przywiązane do wyboru swoich przodków, którzy osiedlili się tam, szukając wód wolnych od lodu. Gdy lód zaczął się wycofywać, orki i inne walenie mogły przenieść się na nowe tereny. Niektóre tego nie zrobiły. Zostały, gdzie były, a ich potomkowie żyją tam do dzisiaj, stwierdza uczona.
      Orki z cieśniny Namuro charakteryzuje niezwykle wysokie zróżnicowanie genetyczne. To typowe dla miejsc, w których orki schroniły się w okresie zlodowacenia. Repertuar wydawanych przez nie dźwięków jest znacząco różny od dialektów, jakimi posługują się orki żyjące na północ od Kamczatki. Orki z Kamczatki to prawdopodobnie potomkowie stad, które migrowały na zachód z regionu Aleutów, dlatego są tak różne, mówi Filatova.
      Wokalizacje orek są niezwykle zróżnicowane. Żadne dwa stada nie wydają takich samych dźwięków. Dlatego też odgłosy tych zwierząt służą to ich identyfikacji w ramach rodzin i stad. Orki nie są genetycznie zaprogramowane do wydawania konkretnych dźwięków, jak np. kot. Kot, który wychowa się z innymi zwierzętami i nigdy nie słyszał kota, będzie miauczał. Orki muszą nauczyć się komunikacji od innych orek. Każda grupa ma swój dialekt, którego nie używają inne grupy.
      Gdy więc połączymy analizy odgłosów wydawanych przez orki z badaniami genetycznymi, możemy stworzyć dobry obraz pokazujący, jak poszczególne grupy są ze sobą powiązane. Dotychczas odkryliśmy dwa regiony, w których orki znalazły schronienie w czasie epoki lodowej. To może rzucać światło na sposób ich radzenia sobie ze zmianami klimatu. Prawdopodobnie w miarę ustępowania lodu z bieguna, orki będą migrowały na północ, ale będzie to migracja obejmująca niewielkie rodziny czy stada. Raczej nie będzie odbywała się wielkimi falami.
      Badania Filatovej pokazują, jak bardzo różne mogą być zwierzęta w obrębie jednego gatunku. Wielu specjalistów uważa, że orki należy podzielić na różne podgatunki. Zgadzam się z tym. Co najmniej na podgatunki, gdyż są tak różne, że nie ma sensu mówić o jednym gatunku przy ich umieszczaniu na łańcuchu pokarmowym czy wydawaniu zgód odnośnie połowów, stwierdza uczona. Jako, że oficjalnie wszystkie orki uznawane są za jeden gatunek, naukowcy – by je od siebie odróżnić – mówią o ekotypach. Obecnie na północnym Pacyfiku zdefiniowano trzy ekotypy, a na półkuli południowej 4 lub 5. Filatova uważa, że istnienie nawet 20 ekotypów orek. Zwierzęta te znajdują się na szczycie łańcucha pokarmowego, ich zachowanie ma wpływ na cały ekosystem. Dlatego powinniśmy dobrze poznać te zwierzęta.
      Niektóre orki jedzą ryby, inne żywią się wyłącznie śledziami, inne tylko makrelami, a jeszcze inne wybierają niektóre gatunki łososia. Są też i takie orki, które jedzą wyłącznie morskie ssaki, jak foki, delfiny czy morświnowate. Jeszcze inne żywią się wszystkimi wymienionymi zwierzętami po trochu. Są też stada, które żyją na odległych otwartych wodach i o których niewiele wiemy.
      Informacja na temat diety orek jest niezwykle ważna. Gdy na przykład na wodach jakieś kraju żyje stado, które żywi się konkretnymi rybami, powinniśmy wiedzieć co to za ryby, ile ich żyje w wodach i uwzględniać orki przy wydawaniu zezwoleń na połowy ryb. Jako, że jedna orka potrzebuje od 50 do 100 kilogramów ryb dziennie, ilość ryb poławianych przez ludzi jest niezmiernie ważna. Musimy zostawić w morzu wystarczająco dużo pokarmu dla żyjących w nim zwierząt.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Czawycza zwana jest przez Rosjan carycą łososiowatych, a przez Amerykanów łososiem królewskim. Orki, które polują na tę rybę, interesują się tylko największymi osobnikami, a naukowcy obliczają, że każdego roku orki na amerykańskim Zachodnim Wybrzeżu zjadają ponad 2,5 miliona dorosłych łososi królewskich.
      Wszystkie tamtejsze populacje, z wyjątkiem SRKW (southern resident killer whales) rozrastają się. Populacja północna, żyjąca wzdłuż wybrzeża Kolumbii Brytyjskiej liczy ponad 300 osobników, w kolei u wybrzeży Alaski żyja około 2300 orek. Jednak z Zachodniego Wybrzeża niemal zniknęły duże czawycze.
      Badania przeprowadzone przez specjalistów z NOAA (Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna) oraz University of Washington wskazują, że to rozrastające się populacja orek są główną przyczyną zniknięcia dużych łososi królewskich.
      Mamy tutaj dwa chronione gatunki, orki i czawycze i próbujemy zwiększyć populacje obu. Jednak między nimi zachodzi interakcja drapieżnik-ofiara. Orki nie interesują się zbytnio czawyczami, póki te nie osiągną pewnych rozmiarów. Wtedy są nimi bardzo zainteresowane, mówi główny autor badań Jan Ohlberger.
      Czawycze przychodzą na świat w rzekach i strumieniach, później migrują do oceanu, gdzie dorastają. Różna populacje mają różne style życia, w zależności od tego, gdzie przyszły na świat. Ryby ze stanów Waszyngton i Oregon migrują tysiące kilometrów na północ do Zatoki Alaska. Gdy dorosną, wracają do rzek, w których przyszły na świat, by dać życie kolejnemu pokoleniu.
      Podczas tego powrotu przepływają przez terytoria wielu populacji orek. Najpierw, oczywiście, są to populacje północne, a ryby, które przeżyją, trafiają na terytorium populacji południowej. To populacja licząca zaledwie około 70 osobników, która uznawana jest za zagrożoną. Niewykluczone, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest m.in. fakt, iż dociera tam niewiele dużych czawyczy. Pacyfik wydaje się nam wielkim miejscem, ale dzieje się tak dlatego, że jesteśmy słabymi pływakami. Dla orek i łososi to nie jest duże miejsce, mówi profesor Daniel Schindler. Różne populacje orek unikają się nawzajem, ale tereny, na których się żywią, nakładają się na siebie.
      W przeszłości czawycze o długości przekraczającej metr były bardzo powszechne. Szczególnie dużo było ich w regionach rzeki Kolumbia oraz alaskańskiego Półwyspu Kenai i rzeki Copper. Jednak naukowcy od dłuższego czasu obserwują, że średnia długość ryby zmniejszyła się o 10%, a waga spadła o 25–30%. Może mieć to duży wpływ na całą populację. Mniejsze samice składają mniej jaj, które są ponadto mniejsze. Z czasem może dojść do spadku liczby młodych oraz liczby ryb dożywających dorosłości.
      Orki zwykle polują na czawycze dopiero wtedy, gdy ryby mają co najmniej 60 centymetrów długości, a szczególną ich uwagą cieszą się osobniki, które przekroczyły 75 centymetrów.
      Naukowcy z NOAA i UW przeanalizowali danie z niemal 40 lat dotyczące dzikich populacji czawyczy od Kalifornii po Alaskę. Sprawdzali, w jakim stopniu na zniknięcie największych czawyczy wpływało rybołówstwo, zmiany klimatu czy polujące na nie foki i lwy morskie. Odkryli, że co prawda rybołówstwo przyczyniło się do zanikania dużych łososi w przeszłości, jednak od lat 70. odgrywa ono coraz mniejszą rolę w tym zjawisku, gdyż poddane jest ściślejszym regulacjom. Tymczasem w omawianym okresie populacja orek żyjących wzdłuż wybrzeża zwiększyła się 3-krotnie.
      Coś wpłynęło na szanse przeżycia najstarszych ryb. Oczywiście nie odpowiedzieliśmy na wiele pytań, ale dotychczas zebrane dowody wskazują, że przyczyną są morskie ssaki, a w szczególności orki, dodaje Schindler.
      Współautor badań, Eric Ward, ostrzega jednak przez obarczaniem orek wyłączną winą za zniknięcie dużych czawyczy. Naukowcy zauważają bowiem, że nie wiemy, dlaczego w przeszłości – gdy populacje orek były nawet większe niż obecnie – wielkie czawycze były tak powszechne. Przypuszczają, że obecnie orki wywierają większą presję środowiskową na czawycze, gdyż w oceanie jest mniej ryb. Dodatkowo inne czynniki mogą powodować ogólny spadek populacji czawyczy.
      Odnieśliśmy sukcesy w odradzaniu populacji dużych drapieżników, jak orki. Próbujemy teraz zrozumieć skutki zwiększenia liczebności takich gatunków, dodaje Ward.
      Badania pokazują, że cały ekosystem jest płynny i połączone, nie uznaje granic i związanych z nimi praktyk ochrony przyrody. Widzimy tutaj, że lokalne strategie zarządzania muszą być umiejscowione w szerszym kontekście. W tym przypadku oznacza to zarządzanie na poziomie całego wybrzeża wzdłuż którego ryby migrują, dodaje Ohlberger.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy poinformowali o zarejestrowaniu najwyższej fali morskiej na południowej półkuli. Podczas silnego sztormu na Oceanie Południowym w pobliżu należącej do Nowej Zelandii Wyspy Campbella boja zarejestrowała falę o wysokości 23,8 metra. Oceanograf Tom Durrant mówi, że poprzedni rekord należał do zarejestrowanej w 2012 roku fali o wysokości 22,03 metra.
      O ile nam wiadomo, to najwyższa fala zarejestrowana na półkuli południowej, mówi Durrant i dodaje, że Ocean Południowy jest tym miejscem, na którym powstają obiegające całą planetę martwe fale. Surferzy w Kalifornii będą mogli za około tydzień skorzystać z energii właśnie zanotowanej fali, stwierdza uczony.
      Zdaniem Durranta podczas wspomnianego sztormu mogły powstawać fale o wysokości przekraczającej 25 metrów, jednak boja badawcza ich nie zarejestrowała.
      Wspomniana boja została zainstalowana w marcu. Jej zadaniem jest rejestrowanie ekstremalnych zjawisk na Oceanie Południowym. Aby na jak najdłużej zachować energię w akumulatorach pracuje ona jedynie przez 20 minut co trzy godziny. Bardzo prawdopodobne, że najwyższe fale powstawały, gdy boja nie pracowała, wyjaśnia Durrant.
      Najwyższa zarejestrowana fala w historii miała wysokość 30,5 metra. Pojawiła się ona w 1958 roku w Zatoce Lituya na Alasce po tsunami wywołanym trzęsieniem ziemi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kiedyś biolodzy sądzili, że podczas polowania na ssaki orki unikają wykrycia, ponieważ zaczynają się komunikować za pomocą niesłyszalnych dla ewentualnych ofiar dźwięków o bardzo wysokiej częstotliwości. Okazuje się jednak, że drapieżniki nie wydają wtedy żadnych dźwięków, a mimo to są jakoś w stanie skoordynować grupowe działania.
      By stwierdzić, jak orki to robią, Volker Deecke z Uniwersytetu św. Andrzeja oraz Rüdiger Riesch z Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny posłużyli się hydrofonami. Były one na tyle czułe, że zespół słyszał chrupanie, gdy myśliwi wgryzali się w zdobyte łupy.
      Naukowcy skoncentrowali się na ekotypie orek wędrownych z Oceanu Spokojnego u wybrzeży Kanady i Alaski. Orki wędrowne (koczownicze) tworzą mniejsze, liczące od 3 do 7 osobników, stada od orek osiadłych, które żyją bliżej brzegów w grupach składających się z 10-25 osobników. Populacje przybrzeżne żywią się głównie rybami oraz w mniejszym stopniu głowonogami, a populacje wędrowne fokami, morświnami czy mniejszymi delfinowatymi. Niektórzy specjaliści sądzą, że mamy do czynienia z dwoma różnymi podgatunkami. Najbardziej uderzającą różnicę stanowi dieta. W ciągu 40 lat badań nad tymi zwierzętami nigdy nie widziano orki osiadłej jedzącej ssaka ani orki wędrownej jedzącej ryby – podkreśla dr Deecke.
      Orki osiadłe polują na ryby, wykorzystując echolokację. Walenie kląskają, a generowana przez nie fala dźwiękowa odbija się od ofiary. Jednak wszystkie ssaki morskie doskonale słyszą pod wodą. Gdyby waleń pływał w pobliżu, kląskając jak szalony, wszystkie foki i morświny pomyślałyby zapewne – o, zbliża się drapieżnik, trzeba uciekać.
      Co zatem robią orki wędrowne, by jakoś zdobyć pokarm? Przechodzą w "tryb cichy". Wszystko wskazuje na to, że nie muszą się w ogóle porozumiewać, aby skutecznie zapolować. Chcąc pokryć większy obszar, rozpływają się od czasu do czasu, oddalając się na kilkaset metrów, a nawet kilka kilometrów, a następnie ponownie się do siebie zbliżają. Gdy tylko coś schwytają, zaczynają się ponownie odzywać. Dr Deecke nie sądzi, by orki mogły się widzieć z większych odległości. Przez obecność rozdrobnionego lodu w okolicach Alaski woda ma bowiem konsystencję i barwę mleka. Szkocki biolog przypuszcza, że walenie nieustannie ćwiczą przebieg polowania, dlatego znają swoje pozycje. Naukowcy chcą dokładniej poznać działania orek, nagrywając wydawane przez nie dźwięki i śledząc ich ruchy za pomocą GPS-a.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania genetyczne ujawniły, że choć wszystkie orki (Orcinus orca) wyglądają dość podobnie, w rzeczywistości mamy do czynienia z co najmniej 3 odrębnymi gatunkami.
      Próbki tkanek pobrano od 139 osobników z północnego Pacyfiku, północnego Atlantyku i Antarktyki. Naukowcy od jakiegoś czasu podejrzewali, że istnieje kilka gatunków, ponieważ zauważali różnice w umaszczeniu ciała oraz zwyczajach żywieniowych.
      Orki jako grupa nie są uznawane za zwierzęta zagrożone, ale poszczególne populacje już tak. Jako że udało się wyodrębnić różne gatunki, niewykluczone, że dojdzie do zmiany statusu ochronnego przynajmniej niektórych z nich.
      Jak wyjaśnia Phillip Morin z Southwest Fisheries Science Center amerykańskiej Narodowej Służby Oceanicznej i Meteorologicznej, jeden z gatunków żywi się w Antarktyce fokami, podczas gdy inny gustuje w rybach. Zespół sekwencjonował mitochondrialne DNA (mtDNA), zwykle przekazywane potomstwu wyłącznie przez matkę.
      Genetyczne cechy mitochondriów u waleni [..] zmieniały się w czasie jedynie nieznacznie, co utrudnia wykrycie jakiegokolwiek zróżnicowania u ostatnio wyewoluowanych gatunków bez przyglądania się całemu genomowi. Jednak dzięki zastosowaniu do badania mtDNA stosunkowo nowej metody, zwanej sekwencjonowaniem wysoce równoległym, byliśmy w stanie wychwycić różnice między tymi gatunkami. Amerykanie ustalili, że w Antarktyce istnieją dwa gatunki, a na obszarze północnego Oceanu Spokojnego występuje trzeci. Niewykluczone, że mamy do czynienia z jeszcze większą liczbą gatunków i podgatunków, ale trzeba to jeszcze będzie potwierdzić.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...