Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Uczeni odczytują Palimpsest Archimedesa

Rekomendowane odpowiedzi

Dzięki promieniom Rentgena naukowcom udało się ujawnić kopie zapisków starożytnego greckiego uczonego Archimedesa. Około 1000 lat temu chrześcijański mnich wykorzystał zwoje z tekstami autorstwa Greka, usunął z nich pismo i zapełnił je tekstami modlitw.

Uczeni z Linear Accelerator Center, należącego do Uniwersytetu Stanforda, niezwykle delikatnie traktowali promieniami manuskrypt z X wieku, który zawiera jedyne znane nam kopie jednych z najważniejszych dzieł Archimedesa. Zadanie było wyjątkowo trudne ze względu na stan, w jakim znajduje się manuskrypt. Naukowcy wykorzystali metodę zwaną rentgenowską techniką fluorescencyjną. Dzięki temu, że starożytny uczony używał atramentu zawierającego żelazo, udało się odczytać zapiski, od dawna przykryte innymi warstwami.

Archimedes tworzył swoje dzieło w III wieku przed naszą erą. Około 1300 lat później pergamin z koziej skóry, na którym zostało one spisane, postanowiono ponownie wykorzystać. Zapiski uczonego usunięto (zwykle zeskrobywano nożem, pumeksem lub zmywano kozim mlekiem), karty księgi pocięto i odwrócono.

Przeskanowanie jednej strony zajmuje około 12 godzin. Uczeni maja nadzieję, że uda im się odcyfrować 15 stron, których dotychczas nie udało się odczytać. Skupiamy się na najtrudniejszych stronach, tych, których dotychczas nie udało się odczytać za pomocą innych technik – mowi Uwe Bergman, fizyk kierujący projektem.

Zawiera on traktaty na temat ruchu płynów, grawitacji i matematyki.Dokument liczy 174 strony i znany jest jako "Palimpsest Archimedesa". Zdaniem uczonych, jego autor przepisał go bezpośrednio z oryginalnych zapisków Archimedesa. Samo słowo "palimpsest" oznacza rękopis zapisany na pergaminie, z którego usunięto poprzednie teksty.

Dzieło przechodziło różne koleje losu. Już w czasach najnowszych, na początku XX wieku fałszerze, chcąc podnieść jego wartość, pokryli niektóre z jego stron, religijnymi malunkami. W 1988 roku anonimowy prywatny kolekcjoner kupił go na aukcji za 2 miliony dolarów, a następnie wypożyczył Walter Arts Museum do badań. W ciągu ostatnich 8 lat uczeni używali promieni ultrafioletowych i podczerwonych oraz kamer cyfrowych i zaawansowanych technik przetwarzania obrazu, by odczytać kopie tekstów Archimedesa. Teraz przyszła kolej na promienie Rentgena.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Świat utracił zdecydowaną większość dokumentów z opowieściami heroicznymi i rycerskimi, wynika z najnowszych badań. Międzynarodowy zespół naukowy wykorzystał modele używane w ekologii do oszacowania poziomu strat oraz zachowania cennych artefaktów i opowieści z różnych krajów i kultur. Wyniki badań zostały opublikowana na łamach Science.
      Fikcja narracyjna była niezwykle ważnym składnikiem średniowiecznej kultury. Do dzisiaj na naszą wyobraźnię i kulturę wpływają opowieści o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu, obecne w literaturze, kinie czy grach komputerowych, a oparte na sagach seriale o wikingach biją rekordy popularności. Przed rozpowszechnieniem się ruchomej czcionki większość tych opowieści było zapisywanych w manuskryptach, które w niektórych regionach – jak Islandia czy Irlandia – były rozpowszechnione również w epoce nowożytnej.
      Średniowieczne manuskrypty są dla nas obecnie świadkami tamtych czasów i nośnikami tamtych opowieści. Teksty mogły przetrwać w formie nietkniętych kodeksów, ale wiele z nich istnieje wyłącznie we fragmentach.
      Wiele pergaminowych ksiąg zostało zniszczonych w procesie ich recyklingu. Materiał wykorzystywano, by zapisać na nim nowe teksty, dzielono na fragmenty, którymi wzmacniano okładki książek, pudełka czy... mitry biskupie.
      Powstaje pytanie, ile ze średniowiecznych ksiąg zachowało się do naszych czasów. Dotychczas próbowano na nie odpowiedzieć badając m.in. średniowieczne katalogi. Na podstawie tych badań stwierdzono, że – w przypadku Świętego Cesarstwa Rzymskiego – do czasów dzisiejszych dotrwało około 7% manuskryptów, ale w przypadku szczególnie ważnych i cennych kodeksów odsetek zachowanych dokumentów wynosi około 20%. Jednak takie szacunki obarczone są poważnym błędem. Zależą one bowiem od stanu zachowania samych katalogów. A zachowały się te, które były dobrze chronione, zatem znajdowały się w ważnych miejscach, jak klasztory czy dwory królewskie. Tutaj musimy brać jeszcze pod uwagę fakt, że w takich miejscach gromadzono dzieła, które były uważane za ważne czy cenne. Brak tam więc informacji o mało znaczących manuskryptach.
      Grupa naukowców z Danii, Belgii, Holandii, Islandii, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Irlandii i Tajwanu – w tym nasza rodaczka, doktor Katarzyna Anna Kapitan z Uniwersytetu w Oksfordzie – postanowiła na gruncie teorii informacji potraktować średniowieczne manuskrypty jak różne gatunki i zastosować do nich metody badawcze opracowane na potrzeby ocen populacji na podstawie obserwowanych przedstawicieli gatunku. Jeśli potraktujemy dostępne informacje o średniowiecznych manuskryptach jako dane o ich występowaniu, będziemy mogli zastosować do nich modele używane do oceny gatunków, które wyginęły, szacując w ten sposób liczbę utraconych manuskryptów, czytamy na łamach Science.
      Uczeni zebrali więc informacje o zachowanych opowieściach heroicznych i rycerskich z sześciu europejskich obszarów, trzech wyspiarskich (irlandzkiego, islandzkiego i angielskiego) oraz trzech kontynentalnych (holenderskiego, francuskiego i niemieckiego).
      Analiza wykazała, że średnio zachowało się 68,3% utworów i 9% dokumentów, w których je spisano. Strata aż 90% manuskryptów oznacza olbrzymią stratę dziedzictwa kulturowego i różnorodności opowieści rycerskich i heroicznych. Naukowcy ocenili, że w średniowieczu musiało istnieć około 1170 oryginalnych opowieści, z czego do naszych czasów przetrwało 799. A zidentyfikowanych 3648 dokumentów to niewielka próbka z istniejących wówczas około 40 614.
      Widoczne są też wyraźne różnice regionalne. O ile z opowieści angielskich przetrwało zaledwie 38,6%, to tradycja niemiecka zachowała 79% swoich opowieści. Holendrom i Francuzom udało się zachować znacznie mniej niż Niemcom. Rekordzistami są tutaj Islandczycy i Irlandczycy. Ci pierwsi zachowali 77,3% opowieści i 16,9% dokumentów, a w tradycji kultury irlandzkiej zachowało się 81% opowieści i 19,2% dokumentów. Tutaj dobrze widać przepaść dzielącą blisko położone geograficznie Irlandię i Anglię. Z angielskich dokumentów zachowało się bowiem zaledwie 4,9%.
      Co interesujące, wyniki analiz dla dokumentów i opowieści wykazują analogię z wynikami analiz dla gatunków roślin i zwierząt. Wyspy są bowiem znane z tego, że mimo posiadania niewielkiej jak na ich powierzchnię liczby gatunków, występuje tam większe bogactwo gatunków endemicznych niż na kontynentach. I więcej takich gatunków zostaje zachowanych. To spostrzeżenie może zaś skłaniać do stwierdzenia, że skoro wyspy lepiej zachowują swoje ekosystemy biologiczne, może być to też prawdą dla ekosystemów kulturowych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Odkryte niedawno w Bristolu fragmenty średniowiecznego manuskryptu, opowiadające historię Merlina, czarodzieja znanego opowieści o królu Arturze, są jednymi z najstarszych znanych zapisków dotyczących tej postaci. Naukowcy, którzy badali zabytki, znaleźli różnice pomiędzy tą a innymi wersjami tekstu, a dzięki użyciu nowoczesnych narzędzi byli w stanie odczytać uszkodzone fragmenty, określić czas i miejsce powstania manuskryptu oraz typ atramentu.
      Do niezwykłego odkrycia doszło w 2019 roku. Wówczas to Michael Richardson ze Special Collection Library na University of Bristol przypadkowo zauważył pergamin wklejony w wewnętrzne strony okładek wczesnonowożytnego dzieła opublikowanego w latach 1494–1502. Szybko okazało się, że spisany na pergaminie tekst należy do starofrancuskiego cyklu Lancelot-Graal, zwanego też Cyklem Wulgaty. To jedno z najważniejszych dzieł średniowiecznej prozy powieściowej. Cykl powstał na początku XIII wieku. I to najprawdopodobniej ten cykl był głównym źródłem kompilacji średniowiecznej literatury arturiańskiej czyli romansu Le Morte Darthur (Śmierć Artura) autorstwa Thomasa Malory'ego, najbardziej znanej wersji historii o słynnym władcy. Na wydanym w 1485 roku dziele Malory'ego opierali się późniejsi pisarze.
      Badaniem odkrytych fragmentów zajęli się profesor anglistyki i prezydent brytyjskiego oddziału International Arthurian Society Leah Tether, jej mąż, historyk średniowiecza i specjalista od manuskryptów doktor Benjamin Pohl oraz doktor Laura Chuhan Campbell z Durham University, specjalistka od starofrancuskich opowieści o Merlinie.
      Na podstawie badań paleograficznych [paleografia zajmuje się badaniem rozwoju pisma w procesie historycznym i badaniem środowiska, w jakim żył i tworzył dany pisarz – red.] stwierdziliśmy, że manuskrypt pochodzi z lat 1250–1275, a analiza lingwistyczna wskazuje, iż powstał na północy, a prawdopodobnie północnym wschodzie Francji, mówi profesor Tether. Uczona przypomina, że Cykl Wulgaty został spisany mniej więcej w latach 1220–1225, zatem odkryte w Bristolu fragmenty powstały zaledwie pokolenie później.
      Z kolei analiza paleograficzna zapisków na marginesach tekstu z Bristolu wskazała, że już w latach 1300–1350 manuskrypt znajdował się w Anglii. To czyni odkrycie szczególnie cennym. Większość tekstów arturiańskich, jakie w średniowieczu trafiły do Anglii, powstała po roku 1275. Tutaj mamy więc do czynienia z bardzo wczesną wersją opowieści o Merlinie, która znalazła się na Wyspach Brytyjskich.
      Kolejnym przełomowym momentem w badaniach była współpraca z zespołem profesora Beeby'ego z Wydziału Chemii Durham University. Zespół ten, specjalnie na potrzeby badań manuskryptów z Bristolu, stworzył specjalny mobilny spektrometr ramanowski. Posłużył on do wykonania zdjęć uszkodzonych fragmentów, które następnie poddano cyfrowej analizie, co pozwoliło na lepsze odczytanie tekstu. Badanie to pozwoliło też stwierdzić, jaki atrament został wykorzystany. W świetle podczerwonym tekst był ciemny, zatem obaj skrybowie wykorzystali bazujący na węglu atrament wykonany z sadzy, a nie znacznie powszechniej stosowany atrament żelazowo-galusowy. Wybór rodzaju atramentu miał prawdopodobnie związek z tym, co było dostępne w najbliższej okolicy.
      Naukowcy odkryli też, jak to się stało, że fragmenty pergaminu trafiły do różnych ksiąg, a księgi do Bristolu. Pergaminy znaleziono w czterotomowej kopii dzieł wybitnego francuskiego teologa i filozofa Jeana Gersona, które wydrukowano w latach 1494–1502. Analizując sposób wykonania oprawy, naukowcy doszli do wniosku, że manuskrypt, z którego pochodzi pergamin, znajdował się w Oxfordzie lub Cambridge i tam został uznany za zbędny. Cenny pergamin postanowiono więc wykorzystać do oprawy innego dzieła. Wszystko wskazuje na to, że okładki wykonano przed rokiem 1520.
      Nie wiadomo, dlaczego ktoś postanowił pozbyć się manuskryptu. Niewykluczone, że miał do dyspozycji nowszą, drukowaną, wersję legend arturiańskich i uznał, że staroć nie jest mu już potrzebny.
      Z kolei do Bristolu dzieło Gersona wraz z cennym pergaminem w okładkach trafiło najprawdopodobniej za sprawą Tobiasa Matthewa. Matthew był biskupem Durham i kolekcjonerem ksiąg należących uprzednio do mnichów. Wiele z tych ksiąg było oprawianych w Oxfordzie, gdyż mnisi z Durham zwyczajowo studiowali w Durham College w Oxfordzie (obecnie to Trinity College). W 1613 roku – już jako arcybiskup Yorku – Matthew pomógł ufundować Bristol Public Library i podarował jej wiele ze swoich ksiąg.
      Badacze znaleźli też niewielkie, ale znaczące, różnice pomiędzy wersją spisaną na pergaminach z Bristolu a nowożytnymi wersjami. Pergaminy bardziej szczegółowo opisują działanie różnych postaci w niektórych sytuacjach, szczególnie tam, gdzie dochodzi do bitew. Jednym z takich fragmentów jest np. ten, gdzie Merlin mówi, kto będzie stał na czele poszczególnych oddziałów króla Artura. Gdzie indziej mamy różnicę co do rany, jaką odniósł przeciwnik Artura, król Klaudas. W wersjach nowożytnych ranny został w udo, natomiast w pergaminie z Bristolu miejsce rany nie zostało dokładnie określone. To istotna różnica dla ekspertów badających stare teksty, gdyż stwierdzenie o ranie w udo jest często interpretowane, jako metafora impotencji lub kastracji.
      W sumie w okładkach książki Gersona znaleziono siedem stron opisujących historię Merlina. Badania nad nimi zaowocowały zaś książką pt. „The Bristol Merlin: Revealing the Secrests of a Medieval Fragment”.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z University of Toronto znaleźli gliniane tabliczki pochodzące z VII wieku przed Chrystusem. Po ich odczytaniu okazało się, że zawierają one niezwykły tekst - traktat polityczny.
      To niesamowite. Zapisano na nich traktat zawarty pomiędzy władcą Asyrii Asarhaddonem (681-669 p.n.e) a jakimś drugim władcą, który uznaje asyryjskie zwierzchnictwo. Traktat spisano w 672 roku przed Chrystusem, podczas ceremonii, która odbyła się w królewskim mieście Kalchu (Nimrud). W tekście tym wspomniany władca uznaje autorytet następcy Asarhaddona, jego syna Aszurbanipala - mówi profesor Timothy Harrison.
      Uczony dodał, że celem traktatu było zabezpieczenie praw Aszurbanipala i zapewnienie mu płynnego przejęcia władzy. Król Asarhaddon chciał z pewnością uniknąć burzliwych przejść, jakie stały się jego udziałem. Asarhaddon został przez swojego ojca, Sanheriba, mianowany namiestnikiem Babilonii, co nie spodobało się jego starszym braciom. W 681 roku Sanherib został zamordowany, a z Biblii wiemy, że sprawcami byli bracia Asarhaddona. Wybuchła kilkutygodniowa wojna domowa, którą wygrał Asarhaddon.
      Tabliczka z traktatem ma wymiary 43x28 centymetrów. Zawiera ona około 650 linii pisma. I nie cała została jeszcze odczytana. Teraz już wiemy, że jest jedną z całej serii traktatów, jakie Asarhaddon zawarł ze swoimi wasalami.
      Zarówno ona, jak i wiele innych tabliczek zawierających traktaty z wasalami, nie przetrwały próby czasu. Wspomniana tabliczka jest potłuczona na drobne kawałki, jednak szczęśliwie wszystkie były w jednym miejscu, naukowcom udało się zatem odtworzyć traktat.
      Jak mówi Harrison, język traktatu jest bardzo formalny, a jego styl przypomina język umowy, zawarty pomiędzy Abrahamem a Bogiem. Niewykluczone zatem, że mógł on posłużyć jako wzór biblijnego opisu.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jedną z najbardziej znanych naukowych anegdot jest ta o jabłku, które spadło na głowę Izaaka Newtona. Teraz, po raz pierwszy w dziejach, manuskrypt z opisem tego wydarzenia został udostępniony szerokiej publiczności.
      Historia spisana przez Williama Stuckeleya, współczesnego Newtonowi, została zaprezentowana w formie cyfrowej i obejrzeć możemy ją w Sieci.
      Autor usłyszał ją osobiście od Newtona pewnego wiosennego popołudnia 1726 roku. W manuskrypcie Stukeleya czytamy: It was occasion'd by the fall of an apple, as he sat in contemplative mood. Why should that apple always descend perpendicularly to the ground, thought he to himself ... Why should it not go sideways, or upwards? But constantly to the earth's center? Assuredly, the reason is, that the earth draws it. There must be a drawing power in matter.
      Ten i wiele innych wyjątkowych manuskryptów można oglądać na stronach The Royal Society.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dr Renate Smithuis, specjalista ds. średniowiecznych tekstów żydowskich z Uniwersytetu w Manchesterze, odkrył rzadki tekst hebrajskiego egzorcyzmu. W 150 słowach opisuje on krok po kroku ceremonię wypędzania złego ducha Nissim Ben Bunya z wdowy po nim Qamar Bat Rahmy.
      Smithuis sądzi, że dokument spisano najprawdopodobniej w XVIII wieku i że pochodzi on z Egiptu bądź Palestyny. Fragment stanowi jedyny w swoim rodzaju dowód, iż w synagogach odprawiano tego typu obrzędy. Manuskrypt, z którego pochodzi, znajduje się obecnie w 11 tys. kawałków i jest przechowywany w uniwersyteckiej Bibliotece Johna Rylandsa. Uratowano go z tysiącletniej genizy synagogi Ben Ezra w Kairze (jest ona tak sławna, że często nazywa się ją po prostu genizą kairską).
      Urywek zawiera opis drugiej część rytuału, w ramach którego mąż lub kandydat na męża wdowy recytował egzorcyzm. Inni zgromadzeni w świątyni mężczyźni mieli mu odpowiadać podobną recytacją. Wydaje się, że zaręczając się bądź wychodząc za Josepha Mosesa Ben Saraha, Qamar była opętana przez ducha (dybuka) zmarłego męża Nissim Ben Bunya. Joseph i zgromadzeni prosili Boga, by duch opuścił ciało kobiety oraz by nowa rodzina i jej dobra były chronione przed dubukiem przez wiele kolejnych lat.
      Profesor Gideon Bohak z Uniwersytetu w Tel Awiwie, który współpracował z Smithuisem, odkrył, że modlitwa jest przypisywana sławnemu XVIII-wiecznemu kabaliście rabbiemu Shalomowi Shar'abiemu.
      Od drugiej połowy XVI wieku na obszarze śródziemnomorskim, głównie w Afryce Północnej i Palestynie, pojawiało się wiele historii o dybukach. Ten fragment jest tak ekscytujący, gdyż nie stanowi opowiadania, lecz opis prawdziwego wydarzenia, podczas którego w synagodze recytowano modlitwę. Egzorcyzm odprawiano w obecności minjanu – kworum modlitewnego składającego się z 10 dorosłych mężczyzn [...]. Myślimy, że tekst pochodzi z Egiptu lub Palestyny. Nie chodzi tylko o to, że pozyskaliśmy go z genizy kairskiej. [Wniosek ten jest uzasadniany przez użycie słów o etiologii arabskiej] – Qamar oznacza księżyc, a Rahma miłosierdzie.
      Biblioteka Johna Rylandsa otrzymała w 2006 r. nagrodę za digitalizację genizy. Wkrótce projekt się zakończy i na witrynie będzie można podziwiać ok. 22 tys. zdjęć w wysokiej rozdzielczości.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...