Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Delfin biały prawdopodobnie wyginął

Rekomendowane odpowiedzi

Baiji czyli żyjący w Jangcy słodkowodny delfin biały najprawdopodobniej wyginął. Zwierzę, które przetrwało na Ziemi 20 milionów lat, nie było w stanie poradzić sobie z zanieczyszczeniem, kłusownictwem i zwiększonym ruchem na rzece.

Grupa naukowców z Chin, Japonii, Wielkiej Brytanii i USA przez sześć tygodni szukała śladów delfina i nie natrafiła na nie. Baiji prawdopodobnie wyginął – mówi Wang Ding, jeden z czołowych światowych ekspertów specjalizujących się w tym gatunku. Jeśli tak się stało, to biały delfin jest pierwszym od 50 lat gatunkiem ssaka, który zniknął z powierzchni Ziemi. Baiji to kuzyn zagrożonego wyginięciem delfina butlonosego.

Wang nie traci jednak nadziei. Być może delfinom udało się przeżyć, jednak nadzieja na to jest coraz mniejsza. Prowadzona przez niego ekspedycja była kolejną, która nie natrafiła na ślady zwierzęcia.

Ostatnio baiji był widziany ponad 2 lata temu. Charakterystyczną cechą tego zwierzęcia jest długi nos.

Jeszcze 100 lat temu w Jangcy żyło 5000 delfinów słodkowodnych. Ostatnio były one liczone w 1997 roku. Zanotowano wówczas obecność zaledwie 13 osobników. Naukowcy oceniają wyginięcie baiji jako „wielką tragedię”. Delfin z Jangcy był wyjątkowym ssakiem, który ponad 20 milionów lat temu wyodrębnił się z innych gatunków – mówi Sam Turvey z Londyńskiego Towarzystwa Zoologicznego.

Inne żyjące w Jangcy gatunki, takie jak jesiotr chiński czy morświn bezpłetwy są skrajnie zagrożone.

Specjaliści z World Wildlife Fund (WWF) zauważają, że wyginięcie delfina, wskazuje na znaczne zanieczyszczenie rzeki. Jest to niebezpieczne nie tylko dla zwierząt, ale i dla ludzi od niej uzależnionych.

Wyginięcie delfina białego oznacza, że zniszczono kompletną gałąź drzewa ewolucji i pokazuje, iż powinniśmy wziąć na siebie odpowiedzialność za los naszej planety – dodał Turvey.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie najlepiej potrafią gadać(nie mylić z komunikacją;)), ale nic nie robimy w tym kierunku, żeby naszym dzieciom żyło się lepiej, a chyba najbardziej to zapędziliśmy się chyba w produkcji śmieci, które są wielkim koszmarem a będą jeszcze większym. I jak to ma się zmienić skoro ani ci na górze ani ci na dole (tzn.szarzy obywatele) nic nie robią.A ziemia woła o naszą pomoc coraz głośniej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No popatrz, 20 mln lat a tu taki człowiek istniejący o wiele krócej nagle doprowadza do wyginięcia gatunku ;) A tak w ogóle to 20 mln to i tak bardzo dużo jak na jeden gatunek, więc można powiedzieć że jest to sukces białego delfina. Każdy gatunek powstaje, trwa i znika. To normalny proces ewolucji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się, ale tylko wtedy , gdy dzieje się to poprzez naturalne procesy. A działalność człowieka do naturalnych zaliczyć chyba się nie da...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wg jednego z gadzich ekspertów z Państwa Środka, liczba żyjących w dorzeczu Jangcy aligatorów chińskich (Alligator sinensis) zwiększy się w ciągu najbliższych 5-10 lat ponad 2-krotnie.
      Wang Chaolin jest zastępcą dyrektora Naturalnego Rezerwatu Ochrony Aligatorów Chińskich w prowincji Anhui. Twierdzi on, że na razie doliczono się 120 dzikich przedstawicieli zagrożonego gatunku, ale widoczny rozrost terytoriów powinien sprawić, iż w ciągu 10 lat populacja będzie się składać z 300 osobników.
      Oszacowania Chińczyków nie są czysto teoretyczne. Ostatnio po raz pierwszy znaleziono małe aligatory. Normalnie wskaźnik ich przeżycia wynosi tylko 2%. Odkrycie niemowląt wskazuje, że gatunek się odradza i powiększa. Na tym jednak nie koniec. W pobliżu miasta Wuhu, które było kiedyś głównym habitatem aligatorów, w kilku miejscach pojawiły się nowe ślady tych zwierząt.
      Biolodzy chronią młode aligatory i wypuszczają na wolność gady urodzone w niewoli. Na początku w założonym 30 lat temu Centrum Rozmnażania Aligatorów żyło ok. 200 okazów, teraz jest ich ponad 10 tysięcy.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ludzi zamieszkujących okolice płytkiego jeziora Dongting Hu (Tungting-hu) we wschodnich Chinach zalała (i to dosłownie) fala 2 miliardów myszy. Inwazja gryzoni rozpoczęła się 23 czerwca, kiedy rzeka Jangcy wystąpiła z brzegów. Wskutek tego podniósł się poziom wody w jeziorze, a nory myszy z tamtejszych wysp zostały zatopione.
      Teraz chmary gryzoni pustoszą plony w 22 otaczających jezioro gminach. Władze były zmuszone wybudować specjalne ściany i kanały, które chronią uprawy przed szkodnikami. Jak donosi agencja informacyjna Xinhua, rolnicy zabili do tej pory 2,3 mln myszy. Łącznie ważyły one 90 ton.
      Tam, gdzie opieszałe władze spóźniły się z budową zabezpieczeń, gryzonie zniszczyły już groble i uprawy.
      Mysi problem stanie się zapewne jeszcze bardziej naglący, ponieważ meteorolodzy zapowiadają kolejne powodzie w górnym biegu Jangcy. I jak tu nie wierzyć w legendę o zjedzonym przez te zwierzęta Popielu...
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Martin Strel, 52-letni Słoweniec, jest pierwszym człowiekiem, który w 66 dni pokonał wpław całą długość Amazonki. Wcześniej przepłynął Jangcy (dystans 4003 km w 2004 r.), Mississippi (3797 km w 2001 r.) oraz Dunaj (3004 km w 2000 r.).
      Zmagania człowieka ryby, jak mówią o nim dziennikarze i zwolennicy, z przyrodą i samym sobą zakończyły się w sobotę (7 kwietnia). Po przepłynięciu 5265 km Strel znalazł się w pobliżu Belem, 2440 km na północ od Rio de Janeiro. Po drodze nękały go mdłości, biegunka, zawroty głowy, doznał też udaru słonecznego. Jak na złość, wszystkie wymienione przypadłości pojawiły się, gdy podróż miała się już ku końcowi.
      Słoweniec płynął w specjalnej masce. Twierdzi, że mieszkające w wodzie zwierzęta po prostu go zaakceptowały. Płynąłem z nimi tak długo, że chyba zaczęły myśleć, że jestem jednym z nich. Niestraszne były mu więc piranie ("caribe"), anakondy, żarłacze tępogłowe czy krokodyle ("yacares"). Nie pokonały go także fale pływowe, wiry ani szajki uzbrojonych bandytów.
      Czasami nie mogłem się wydostać z wody o własnych siłach. Kiedyś zabrano mnie do szpitala, aby zbadać moje serce. Na szczęście wszystko było w porządku.
      Najważniejsze punkty nietypowej wyprawy, to: Iquitos, największe miasto lasu deszczowego, Manaus oraz Macapa, miejscowość zbudowana dokładnie na równiku.
      Pływak pojawił się na mecie 4 dni przed czasem. Średnio pokonywał dziennie ok. 83,5 km.
      Wyczyn Słoweńca najprawdopodobniej zostanie za kilka tygodni wpisany do Księgi rekordów Guinnessa.
      Chętni mogą dowiedzieć się czegoś więcej o Martinie Strelu z jego strony WWW.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...