Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0

Czy geoinżynieria uratuje rolnictwo?
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Nauki przyrodnicze
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Globalne nierówności, poziom dystrybucji dóbr i akumulacji kapitału, są częstym przedmiotem dyskusji. Wiele dziedzin nauki zajmuje się badaniem historii powstawania hierarchii i nierówności w ludzkich społecznościach. Szeroko obecnie akceptowana teoria mówi, że pojawienie się rolnictwa i związanego z tym osiadłego trybu życia było zapowiedzią nieuniknionych nierówności. A do ich powstania w szczególności przyczyniło się wynalezienie radła, które umożliwiało akumulację kapitału i przekazywanie go kolejnym pokoleniom.
Zgodnie z tą teorią nierówności były stałym elementem życia w Eurazji już ok. 2500 lat po pojawieniu się rolnictwa i tylko rosły. Gdy bowiem wprowadzono radło elita wojowników mogła przejmować coraz większą kontrolę i przekazywać swoją pozycję oraz majątek potomstwu. Własność prywatna została zinstytucjonalizowana, co w sposób nieunikniony prowadziło do rosnącego rozwarstwienia społecznego.
Naukowcy z Uniwersytetu w Kilonii opublikowali na łamach Science Advances artykuł, w którym dowodzą, że chociaż rolnictwo miało potencjał zwiększania nierówności społecznych i materialnych, rzadko do nich prowadziło. Na podstawie badań w Kotlinie Panońskiej stwierdzają, że musiało minąć co najmniej 5000 lat od pojawienia się w Europie rolnictwa, by nierówności były szerzej widoczne.
Do badania nierówności wykorzystuje się obecnie współczynnik Giniego. Jego skala rozciąga się od 0 (idealna równość dochodowa wszystkich gospodarstw domowych) po 1 (jedno gospodarstwo przejmuje wszystkie dochody w państwie). Można go też wyrazić w skali od 0 do 100. Im zatem współczynnik Giniego wyższy, tym większe nierówności.
Naukowcy z Kilonii zauważają, że o ile w wyposażeniu grobów od V tysiąclecia przed naszą erą widoczne są większe różnice niż wcześniej, to między V a II tysiącleciem różnice te to pojawiają się, to zanikają, przez co w dłuższej perspektywie współczynnik Giniego nie rośnie w sposób znaczący.
Uczeni do obliczenia współczynnika nierówności wzięli pod uwagę zarówno wyposażenie grobowe, jak i wielkość domostw. Uwzględnili przy tym wielkość osad, zagęszczenie osadnictwa oraz czas istnienia każdej z nich. Stwierdzili, że chociaż nierówności zawsze są widoczne, to w okresie od 6000 do 1000 lat przed naszą erą sekwencja zmian w Kotlinie Panońskie wykazuje, ogólnie rzecz biorąc, ograniczony wzrost nierówności wyrażony wielkością domostw w granicach osad. Ich zdaniem stało się tak, gdyż istniała powtarzająca się sekwencja wzrostu i zmniejszania się nierówności, nad którą czuwały instytucje społeczne promujące współpracy, a nie akumulację kapitału i konkurencję.
Co więcej, mechanizmy te działały w społeczeństwach o coraz większym stopniu organizacji. Autorzy badań zauważyli na przykład, że wkrótce po przybyciu rolników do Europy Południowo-Wschodniej, mieszkańcy osad zaczynają tworzyć kopać rowy dla celów obronnych lub ceremonialnych. To wskazuje na rosnący stopień organizacji społecznej. Jednak dopiero w późnej epoce brązu, około 1400 roku p.n.e., dochodzi do znacznego zwiększenia rozmiarów tych rowów. Również jasny trend widać w czasie trwania osad. Te neolityczne istniały znacznie dłużej niż duże ufortyfikowane miejsca i inne osady epoki brązu.
To pokazuje, że z czasem rosła zdolność społeczeństw do samoorganizacji. Jednak zmiany te nie prowadziły automatycznie do zwiększenia nierówności. Te pojawiły się dopiero później, wyjaśnia doktor Fynn Wilkes. Co więcej, dane archeologiczne wskazują, że w epoce brązu te osady, w których tworzyły się pierwsze hierarchie, były opuszczane przez mieszkańców. Wydaje się, że ludzie głosowali nogami, niwecząc w ten sposób próby ambitnych jednostek, które chciały narzucić swoją wolę tym wczesnym społecznościom, stwierdza główny autor badań, doktor Paul R. Duffy.
Współczynnik Giniego dla wielkości domostw w Kotlinie Panońskiej w całym badanym okresie 5000 lat wahał się od 0,016 do 0,620. Średnio wynosił 0,209, był więc znacznie niższych od obecnego współczynnika dla najbardziej równościowych krajów na świecie.
Podsumowując swoje badania, naukowcy stwierdzają, że badając nierówności w europejskiej epoce brązu archeolodzy biorą pod uwagę nie różnice w wielkości domostw, a wyposażenie grobowe. [...] Naszym zdaniem bogactwo niewielkiej grupy nie oznacza istnienia różnych warstw społecznych i sprawowania kontroli przez mniejszość.[...] różnice w wyposażeniu grobów to raczej sposób na celebrowanie zmarłych za pomocą przedmiotów, które posiadali za życia. [...] wyposażenie grobowe składa się z przedmiotów [...] pozostawionych zmarłemu, a nie odziedziczonych przez żyjących.
Ze szczegółami można zapoznać się w artykule Five thousand years of inequality in the Carpathian Basin.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Naukowcy z Northeastern University odkryli, w jaki sposób można na żądanie zmieniać elektroniczny stan materii. Potencjalnie może to doprowadzić do stworzenia materiałów elektronicznych, które pracują z 1000-krotnie większą prędkością niż obecnie i są bardziej wydajne. Możliwość dowolnego przełączania pomiędzy przewodnikiem a izolatorem daje nadzieję na zastąpienia krzemowej elektroniki mniejszymi i szybszymi materiałami kwantowymi. Obecnie procesory pracują z częstotliwością liczoną w gigahercach. Dzięki pracom uczonych z Northeastern, w przyszłości mogą być to teraherce.
Opisana na łamach Nature Physics technika „termicznego chłodzenia” (thermal quenching) polega przełączaniu materiału pomiędzy izolatorem a przewodnikiem za pomocą kontrolowanego podgrzewania i schładzania. Współautor odkrycia, profesor Gregory Fiete porównuje tę metodę do przełączania bramek w tranzystorze. Każdy, kto kiedykolwiek używał komputera, doszedł w pewnym momencie do punktu, w którym chciał, by komputer działał szybciej. Nie ma nic szybszego niż światło, a my używamy światła do kontrolowania właściwości materiałów z największą prędkością, jaką dopuszcza fizyka, dodaje uczony.
Naukowcy w temperaturze bliskiej temperaturze pokojowej oświetlali materiał kwantowy 1T-TaS2 uzyskując „ukryty stan metaliczny”, który dotychczas był stabilny w temperaturach kriogenicznych, poniżej -150 stopni Celsjusza. Teraz osiągnięto ten stan w znacznie bardziej praktycznych temperaturach, sięgających -60 stopni C, a materiał utrzymywał go przez wiele miesięcy. To daje nadzieję na stworzenie podzespołów składających się z jednego materiału, który w zależności od potrzeb może być przewodnikiem lub izolatorem.
Źródło: Dynamic phase transition in 1T-TaS2 via a thermal quench, https://www.nature.com/articles/s41567-025-02938-1
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Copernicus Climate Change Service poinformował, że łączny zasięg lodu morskiego na obu biegunach osiągnął na początku lutego rekordowo niskie wartości i pozostał na takim poziomie do końca miesiąca, bijąc w ten sposób rekord małego zasięgu z lutego 2023 roku.
W Arktyce zasięg lodu był o 8% niższy niż wieloletnia średnia dla lutego. To już trzeci miesiąc z rzędu, gdy w tym regionie zostaje pobity niechlubny rekord dla danego miesiąca. Tutaj trzeba wspomnieć, że nie jest to rekordowo niski zasięg lodu w ogóle, gdyż obecnie lód morski w Arktyce zbliża się do swojego maksymalnego zasięgu, który osiągnie w marcu.
Z kolei w Antarktyce lutowy zasięg lodu morskiego był o 26% niższy od średniej dla tego miesiąca. To 4. najniższy zasięg w historii.
Eksperci przypuszczają – co można będzie potwierdzić w najbliższych dniach – że na przełomie lutego i marca lód morski w Antarktyce osiągnie drugi w historii pomiarów zasięg minimalny.
Jednocześnie luty 2025 roku był trzecim najcieplejszym lutym w historii pomiarów. Średnie temperatury powietrza sięgnęły 13,36 stopnia Celsjusza i były o 0,63 stopnia wyższe od średniej z lat 1991–2020. To jednocześnie o 1,59 stopnia Celsjusza więcej niż szacowana średnia z lat 1850–1900. Był to jednocześnie 19. z ostatnich 20 miesięcy, w czasie którego średnia temperatura powietrza była o ponad 1,5 stopnia Celsjusza wyższa niż w czasach przedprzemysłowych.
Mały zasięg lodu morskiego to gigantyczny problem dla zwierząt, które potrzebują go do przetrwania. To również wielki problem dla całej planety. Co prawda roztapianie się lodu pływającego nie podnosi poziomu oceanów, jednak im lodu mniej, tym ciemniejsza jest powierzchnia Ziemi, więc tym więcej energii ze Słońca jest absorbowane, a nie odbijane. To zaś przyspiesza globalne ocieplenie.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Naukowcy z University of Toronto bezpośrednio powiązali spadek populacji niedźwiedzi polarnych żyjących w zachodniej części Zatoki Hudsona ze zmniejszającą się wskutek globalnego ocieplenia powierzchnią lodu morskiego. Opracowany model wykazał, że liczba niedźwiedzi się zmniejsza, gdyż zwierzęta nie są w stanie zapewnić sobie wystarczającej ilości energii, gdyż krócej mogą polować na foki. Utrata lodu morskiego oznacza, że niedźwiedzie coraz mniej czasu w roku spędzają na polowaniach, a coraz więcej poszczą na lądzie, mówi główna autorka badań, Louise Archer.
Skrócenie sezonu polowań negatywnie wpływa na równowagę energetyczną zwierząt, co prowadzi do zmniejszenia reprodukcji, spadku przeżywalności młodych i spadku liczebności całej populacji. Wykorzystany model badał ilość energii, jaką niedźwiedzie pozyskują obecnie polując na foki i ilość energii, jaką potrzebują, by rosnąć i się rozmnażać. Unikatową cechą tego modelu jest jego zdolność do śledzenia pełnego cyklu życiowego poszczególnych zwierząt. Wyniki uzyskane z modelu porównano z danymi dotyczącymi niedźwiedzi z zachodnich regionów Zatoki Hudsona, zgromadzonymi w latach 1979–2021. W ciągu tych 42 lat populacja niedźwiedzi spadła o niemal 50%. Zmniejszyła się też masa poszczególnych osobników. W ciągu 37 lat waga przeciętnej dorosłej samicy zmniejszyła się o 39 kilogramów, a przeciętnego 1-rocznego zwierzęcia o 26 kg.
Okazało się, że model trafnie opisał, że takie procesy miały miejsce, co oznacza, że będzie też dobrze przewidywał to, co stanie się w przyszłości. Co więcej jednak, wykazał, że istnienie związek pomiędzy zmniejszaniem się zasięgu lodu morskiego, a spadkiem populacji niedźwiedzi.
Im krócej niedźwiedzie mogą polować, tym mniej mleka wytwarza samica, co jest niebezpieczne dla młodych. Małe niedźwiadki zginą, jeśli przed pierwszym w życiu sezonem postu nie osiągną odpowiedniej masy ciała. Samice mają też mniej młodych – tutaj zauważono spadek o 11% w czasie 40 lat – a potomstwo pozostaje z nimi na dłużej, gdyż później zyskuje zdolność do samodzielnego przeżycia. To bardzo proste. Przeżywalność młodych ma bezpośrednie przełożenie na przeżycie populacji, dodaje Archer.
Zachodnia część Zatoki Hudsona od dawna uważana jest za region, w którym wcześnie pojawiają się zjawiska dotykające całej światowej populacji niedźwiedzi polarnych. Arktyka ociepla się 4-krotnie szybciej niż reszta globu, więc podobne problemy czekają inne populacje niedźwiedzi. To jedna z najbardziej na południe wysuniętych populacji i jest monitorowana od dawna, więc mamy bardzo dobre dane na jej temat, stwierdza profesor Péter Molnár, który specjalizuje się w badaniu wpływu globalnego ocieplenia na duże ssaki. Mamy bardzo solidne podstawy, by wierzyć, że to, co dzieje się z niedźwiedziami polarnymi tutaj, będzie działo się z tym gatunkiem w innych regionach. Tan model opisuje przyszłość niedźwiedzi, dodaje uczony.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Troje naukowców – Elizabeth A Barnes z Colorado State University, Noah S Diffenbaugh z Uniwersytetu Stanforda oraz Sonia I Seneviratne z EHT Zurich – zebrało dane z 10 modeli klimatycznych i przeanalizowało je za pomocą algorytmów sztucznej inteligencji. Na łamach Environmental Research Letters poinformowali, że z tak przeprowadzonych badań wynika, iż globalne temperatury będą rosły szybciej niż zakładano, a jeszcze za naszego życia niektóre regiony doświadczą średniego wzrostu temperatury przekraczającego 3 stopnie Celsjusza.
Autorzy badań stwierdzili, że w 34 ze zdefiniowanych przez IPCC 43 regionów lądowych Ziemi średni wzrost temperatury przekroczy 1,5 stopnia Celsjusza do roku 2040. W 31 z tych 34 regionów należy spodziewać się wzrostu o 2 stopnie do roku 2040. Natomiast do roku 2060 w 26 regionach średnia temperatura wzrośnie o ponad 3 stopnie.
Regionami narażonymi na szybszy niż przeciętny wzrost temperatur są południowa Azja, region Morza Śródziemnego, Europa Środkowa i niektóre części Afryki Subsaharyjskiej.
Profesor Diffenbaugh zauważył, że ważne jest, by nie skupiać się tylko na temperaturach globalnych, ale zwracać uwagę na temperatury lokalne i regionalne. Badając, jak rośnie temperatura w poszczególnych regionach, będziemy mogli określić, kiedy i jakie skutki będą odczuwalne dla społeczności i ekosystemów tam żyjących. Problem w tym, że regionalne zmiany klimatyczne są trudniejsze do przewidzenia. Dzieje się tak dlatego, że zjawiska klimatyczne są bardziej chaotyczne w mniejszej skali oraz dlatego, że trudno powiedzieć, jak dany obszar będzie reagował na ocieplenie w skali całej planety.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.