Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Pod szkieletem zdekapitowanej ofiary Wezuwiusza znaleziono sakiewkę z monetami

Rekomendowane odpowiedzi

Mężczyzna, który doznał dekapitacji, uciekając w Pompejach przed wybuchem Wezuwiusza, miał przy sobie woreczek srebrnych i brązowych monet.

Prowadząc wykopaliska pod szkieletem, archeolodzy natrafili na pozostałości skórzanej sakiewki. Prawdopodobnie mężczyzna nosił ją na szyi.

W sakiewce znajdowały się 22 monety o łącznej wartości 80 sesterców (to równowartość ok. 500 euro). Jak podkreślają eksperci, taka suma wystarczyłaby na utrzymanie 3-osobowej rodziny przez co najmniej 2 tygodnie. Niewykluczone, że trzydziestokilkulatek był kupcem, który próbował ocalić choć część majątku.

Eksperci natrafili też na klucz, zapewne od domu zmarłego. "Nie był on obrzydliwie bogaty, ale nie był też biedakiem" - uważa Massimo Osana, archeolog, który od paru lat sprawuje nadzór nad pozostałościami zniszczonego w 79 r. przez Wezuwiusz miasta i który kiedyś prowadził tam wykopaliska.

Monety odnaleziono, gdy zespół kopał pod szkieletem, by wydobyć go do analizy. Niektóre monety datują się na II w. p.n.e., inne są młodsze - widać na nich podobizny Oktawiana Augusta i Wespazjana.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, przypomina się cytat z "Piratów" Polańskiego: "Łatwiej żyć bez głowy niż bez złota". ;-)

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Do Muzeum Czech Wschodnich w Hradcu Kralove zgłosili się dwaj turyści, którzy przynieśli... kilka kilogramów złota. Złote monety, bransolety, tabakiery, pudernica, grzebień i klucz na łańcuszku zostały znalezione w bardzo nietypowym skarbie. Zwykle złote skarby zakopane w ziemi pochodzą sprzed wieków lub tysiącleci. Nasi turyści odkryli złoto porastającym lasem byłym polu uprawnym, gdy zauważyli wystającą z ziemi aluminiową skrzynkę.
      Po otwarciu skrzynki okazało się, że wewnątrz jest 598 złotych monet zorganizowanych w 11 kolumn owiniętych czarnym materiałem. Metr obok leżała zaś żelazna skrzynka z wykonanymi z żółtego metalu 16 tabakierami, 10 bransoletami, torbą z metalowej plecionki, grzebieniem, łańcuszkiem z kluczem i pudernicy. Monety ważą niemal 4 kilogramy i są złote. Obecnie naukowcy badają materiał, z którego wykonano pozostałe przedmioty. To niezbędne, by opracować metodę ich konserwacji.
      Skarb jest nietypowy nie tylko dlatego, że nie jest zbyt stary, na co wskazuje chociażby aluminiowa skrzynka. Niezwykły jest też jego skład. Monety zostały wybite w latach 1808–1915, jednak rok 1915 nie jest tym, który wskazuje na datę ukrycia złota. Na niektórych monetach znaleziono bowiem kontrmarki wskazujące, że zostały one wybite w latach 20. i 30. XX wieku na terenie byłej Jugosławii. Jakby jeszcze tajemnic było mało, w skarbie znajdują się głównie monety francuskie, są też austro-węgierskie, belgijskie i ottomańskie. Natomiast brak w skarbie monet niemieckich czy czechosłowackich.
      Sama wartość złota ze skarbu wynosi co najmniej 7,5 miliona koron. Zgodnie z czeskim prawem, znalazcy należy się nagroda szacowana albo na podstawie wartości metalu szlachetnego lub innego cennego materiału, albo na podstawie wartości historycznej znaleziska. W przypadku szacunku po cenie materiału, znalazca może otrzymać do 100% jego wartości. W pozostałych przypadkach jest to do 10% wartości historycznej oszacowanej przez eksperta.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Walki gladiatorów to jeden z najbardziej znanych elementów historii Imperium Romanum. Były one jedną z ulubionych rozrywek mieszkańców imperium. Na całym jego terytorium znajdujemy liczne dowody, w formie ruin amfiteatrów i wizualnych przedstawień, na obecność gladiatorów w każdym zakątku państwa Rzymian. Najlepszym i jednoznacznym dowodem na odbywanie się walk są urazy na szkieletach ludzi, o których naukowcy sądzą, że byli gladiatorami. Co jednak zaskakujące, takich dowodów zachowało się bardzo mało.
      Najlepszym zachowanym zbiorem szczątków gladiatorów jest cmentarz w Efezie, gdzie byli oni chowani. Z kolei w Londynie znaleziono fragmenty szkieletów, których pochówku co prawda nie udało się jednoznacznie przypisać do gladiatorów, jednak widoczne urazy są w wysokim stopniu zgodne z tymi widocznymi na szkieletach z Efezu. Z przekazów historycznych wiemy, że na rzymskich arenach dochodziło nie tylko do walk pomiędzy gladiatorami, ale też organizowano walki gladiatorów z dzikimi zwierzętami oraz przeprowadzano egzekucje przestępców, rzucają ich zwierzętom. Jednak brak bezpośrednich dowodów powoduje, że nie znamy skali walk ludzi ze zwierzętami na arenach rzymskiej Brytanii.
      Profesor Tim Thompson z irlandzkiego Maynooth University i jego koledzy z innych uczelni, opublikowali na łamach PLOS One pierwszy osteologiczny dowód na walkę gladiatora z lwem w Brytanii. Naukowcy opisują w nim szczątki mężczyzny, który został pochowany w III wieku naszej ery na cmentarzu w pobliżu Eboracum (dzisiejszy York). Odkryty w 2004 roku cmentarz zawiera około 100 pochówków pochodzących okresu od końca I/początku II wieku do późnego IV wieku. Wyjątkowe cechy tego cmentarza stanowią zagadkę dla naukowców, którzy zaproponowali kilka hipotez dotyczących pochowanych tam ludzi. Jedna z nich mówi, że część z nich mogli stanowić gladiatorzy.
      Uczeni przyjrzeli się osobie oznaczonej jako 6DT19. Był to mężczyzna w wieku 26–35 lat, który miał około 172 centymetrów wzrostu. Na jego miednicy widać całą serię wgłębień, o których od lat mówiono, że mogły pochodzić od ugryzień dzikiego zwierzęcia. Zespół Thompsona wykonał trójwymiarowe skanowanie tych śladów i doszedł do wniosku, że ślady pochodzą od zębów dużego kota, prawdopodobnie lwa. Wszystko więc wskazuje na to, że w mniej więcej w chwili śmierci mężczyzna był atakowany przez lwa. Zdaniem autorów badań, szkielet jest pierwszym w Europie bezpośrednim fizycznym dowodem na walkę gladiatora ze zwierzęciem.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Średniowieczne manuskrypty nieodmiennie kojarzą się z mrówczą pracą mnichów w skryptoriach. Wiemy jednak, że ich kopiowaniem zajmowali się nie tylko mnisi, ale i mniszki. Na przykład w 2019 roku opisywaliśmy badania, które dowiodły, że mniszki miały swój udział w tworzeniu luksusowych iluminowanych manuskryptów. Jak duży jednak był to udział? Zbadania tego zagadnienia podjęli się naukowcy z Wydziału Lingwistyki Uniwersytetu w Bergen, a wyniki swojej pracy opisali na łamach Humanities & Social Sciences Communications.
      Najnowsze szacunki mówią, że pomiędzy rokiem 400 a 1500 na łacińskim Zachodzie, czyli w rzymskokatolickiej części Europy, powstało ponad 10 milionów manuskryptów, z czego do dnia dzisiejszego dotrwało około 750 000. Słynne badania nad manuskryptami tworzonymi przez kobiety przeprowadził w latach 50. XX wieku Bernhard Bischoff. Od tamtej pory kolejne prace naukowe pokazywały, że kobiety – zarówno mniszki, jak i osoby świeckie – tworzyły manuskrypty w różnych czasach i na różnych obszarach geograficznych. Żadna z nich nie daje jednak odpowiedzi na pytanie, jak duży był ogólny udział kobiet w powstawaniu manuskryptów.
      Badacze z Bergen przeanalizowali katalog kolofonów publikowany w latach 1965–1982 przez mnichów z Opactwa św. Benedykta w Le Bouveret w Szwajcarii. Kolofony umieszczane były na końcu średniowiecznych ksiąg i mogły, między innymi, zawierać imię kopisty. W katalogu znajdują się 23 774 kolofony z manuskryptów będących własnością różnych instytucji. W kolofonach tych widzimy na przykład wyrazy „scriptrix” lub „soror”, identyfikujące płeć kopisty. Bywają też wpisy z wymienionym imieniem. Przykładem niech będzie kolofon nr 21616 „Scriptrix donetur in celis merces scribentis” (Niech kopistka otrzyma nagrodę w niebie), nr 1296 „Pytt got fur die screiberyn swester Appolonia Polanderijn” (Módlmy się do Boga, za kopistkę siostrę Appolonię Polanderijn) czy też kolofon z manuskryptu znajdującego się w praskiej Katedrze św. Wita, który głosi „Ego Birgitta filia sighfusi soror conventualis in monasterio munkalijff prope Bergis scripsi hunc psalterium cum litteris capitalibus licet minus bene quam debui, orate pro peccatrice” (Ja, Birgitta córka Sigfusa, siostra zakonna w klasztorze Munkeliv w Bergen, przepisałam ten psałterz wraz z inicjałami, chociaż nie tak dobrze, jak powinnam. Módlcie się za mnie grzeszną).
      Wśród skatalogowanych 23 774 kolofonów imiona znajdują się w 18 951, z czego 204 to imiona kobiece. Wśród pozostałych 4823 anonimowych kolofonów kobietę – na podstawie rzeczowników i zaimków – można zidentyfikować w 50 przypadkach, a mężczyznę w 1309. Zatem 254 jednoznacznie identyfikuje twórcę manuskryptu jako kobietę. W tej liczbie jest 9 przypadków manuskryptów tworzonych przez więcej niż 1 kobietę, a wśród nich manuskrypt, nad którym pracowało 9 pań. Nie ma zaś żadnego kolofonu wskazującego, że księgę przepisywali przedstawiciele obu płci. Możemy zatem przyjąć, że kobiety stworzyły co najmniej 1,1% manuskryptów. Zatem panie przepisały co najmniej 110 000 manuskryptów, z czego do dzisiaj powinno przetrwać około 8000.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Eisleben, mieście urodzin i śmierci Marcina Lutra, w kościele św. Andrzeja, w którym Luter wygłosił swoje ostatnie kazania, znaleziono skarb składający się z 816 monet. Zostały one ukryte około 1640 roku w rzeźbie, która zdobi wykonany w 1567 roku nagrobek hrabiny Magdaleny (zm. 1565) i hrabiego Johanna Albrechta I z linii Mansfeld-Arnstein (zm. 1586). Mieszki z monetami ukryto w nodze hrabiego.
      Odkrycia skórzanych sakiewek zawierających monety dokonano podczas prac renowacyjnych. We wnęce rzeźby konserwatorzy wyczuli coś miękkiego. Okazało się, że to stara skarpeta, którą prawdopodobnie wykorzystano przed 100 laty do czyszczenia rzeźb. Najprawdopodobniej wpadła ona do środka, a prowadzący wówczas prace się tym nie przejęli. Pod skarpetą było zaś coś znacznie bardziej interesującego. Cztery mieszki z 816 dobrze posortowanymi monetami. Najcenniejsze z nich, złote, zostały owinięte w papier, a napisy na nim świadczą, że była to część kościelnego skarbca. Nie były to jednak pieniądze z coniedzielnej tacy, ale zebrane przy innych okazjach.
      W skarbie znaleziono monetę znaną jako złoty anioł, podwójnego dukata, kilka talarów, półtalarów i ćwierćtalarów. Jednak główną część zbioru stanowią wybite w Saksonii drobne monety, takie jak srebrne schreckenbergery, zinsgroschen oraz niemal 300 groszy praskich pochodzących z końca średniowiecza.
      Najnowszą monetą jest podwójny dukat wybity przez arcybiskupa Moguncji Anselma Casimira Wambolda von Umstadta w 1638 roku. Niewiele starsze są monety wybite po okresie ostrego kryzysu finansowego zwanego „Kipper i Wipper”, kiedy to doszło do masowego psucia monety. To saksońsko-turyński talar, saksońskie grosze oraz trzy złote monety.
      Zaskakującą cechą znalezionego skarbu jest fakt, że okres „Kipper i Wipper” nie pozostawił w nim śladu. W tym okresie menniczego chaosu i dewaluacji właściciele mennic masowo nie przestrzegali ordynacji menniczych dotyczących liczby i gatunków wybijanych monet. Inflacja była szczególnie dotkliwa w hrabstwie Mansfeld, do którego należało Eisleben. Działało tam ponad 20 mennic, które masowo biły miedziane pieniądze. To wyjaśnia, dlaczego w znalezionym skarbie widzimy sporo późnośredniowiecznych monet. Nie stanowiły one znaczącego odsetka wśród monet obiegowych w XVI wieku, jednak po kryzysie zyskały na znaczeniu, gdyż pokładano zaufanie w ich wartość. Masowo bite miedziane monety nie trafiły do skarbu.
      Skarb został ukryty w rzeźbie z szwedzkich najazdów łupieżczych. W latach 1636–1644 Eisleben było wielokrotnie – niemal co tydzień – rabowane przez Szwedów. Miejskie kroniki z tamtych lat są pełne opisów obowiązkowych kwaterunków dla żołnierzy, kontrybucji i innych uciążliwości. W latach 1628–1650 miasto straciło połowę ludności. Na podstawie zapisków z lat 1623–1642 naukowcy obliczyli, że miasto wydało w tym czasie 212 258 talarów na okup i żywność dla obcych wojsk. To gigantyczna kwota.
      Silny, dobrze zarabiający górnik otrzymywał około 1 talara tygodniowo. Jednak zarobki zdecydowanej większości górników wynosiły około 0,5 talara tygodniowo. Za talara można było kupić 8 funtów masła czy 24 śledzie. Zatem wydatki niewielkiego Eisleben związane z obecnością obcych wojsk były gigantyczne.
      Eksperci będą teraz badali, czy znaleziony skarb nie jest częścią „Aerarum Pastorale”, specjalnego funduszu parafialnego ustanowionego w Eisleben w 1561 roku. Fundusz ten przeznaczony był na kształcenie teologów oraz pensje, ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne księży w parafii. Był niezależny od władz i zgromadzenia parafian. Trwają też prace nad zbadaniem każdej z monet oraz stworzenie ich katalogu, który zostanie udostępniony w sieci.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wykopaliska w Pompejach prowadzone są od XVIII wieku, a miasto wciąż zaskakuje archeologów. Tym razem trafili oni na bogato zdobiony dom pozbawiony atrium. Niewielki budynek znajduje się przy głównej ulicy miasta, Via dell'Abbondanza, a dotychczas odkryte zdobienia wskazują, że był on udekorowany równie bogato, co wielkie wille najbogatszych obywateli. Badacze przypuszczają, że jego istnienie może skazywać na zmiany, jakie zachodziły w rzymskim społeczeństwie w I wieku. Ta hipoteza musi być jednak przedmiotem dalszych badań.
      Budynek został nazwany Domem Fedry, od wspaniałego fresku, na którym przedstawiono mit o Hipolicie i Fedrze. Ten i inne zdobienia wykonane zostały w stylu pompejańskim czwartym, który zdobył popularność po 50 roku naszej ery. Budowlę ozdobiono też innymi scenami mitologicznymi. Widzimy więc symplegmę (kompozycję erotyczną) pomiędzy satyrem i nimfą, boską parę – być może Wenus i Adonisa – oraz scenę, uszkodzoną niestety podczas wykopalisk za czasów Burbonów, która może przedstawiać sąd Parysa.
      Obok fresku z Fedrą i Hipolitem znajduje się okno wychodzące na niewielki dziedziniec, na którym w czasie erupcji Wezuwiusza trwały prace budowlane. Tam archeolodzy znaleźli niewielkie lararium (domowy ołtarz) z bogatą dekoracją przedstawiającą rośliny i zwierzęta na białym tle. Na górze wyobrażony został ptak drapieżny w locie, prawdopodobnie orzeł, który w szponach trzyma palmę. Dolna część fresku przedstawia dwa węże zwrócone w swoim kierunku.
      Na ołtarzu archeolodzy znaleźli ostatnie przedmioty umieszczone tam przed erupcją z 79 roku: ceramiczną kadzielnicę oraz lampę. Na obu widać ślady, świadczące o tym, że były używane. Analizy laboratoryjne ujawniły resztki substancji zapachowej. Za lampą i kadzielnicą mieszkańcy domu umieścili pojedynczy owoc figi. Na ołtarzu znaleziono też dwa kawały kolorowego marmuru oraz trzeci przedmiot, prawdopodobnie z czerwonego marmuru, który przedstawiał twarz z kręgu dionizyjskiego, prawdopodobnie to Sylen. Na przedniej części ołtarza znaleziono zaś żelazny nóż, którego rękojeść wyposażono w otwór umożliwiający jego zawieszenie.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...