Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Poszukiwania najbardziej wartościowych dyskutantów

Rekomendowane odpowiedzi

Specjaliści z Cornell University i Microsoft Research stworzyli oprogramowania, które identyfikuje najważniejsze osoby w serwisach społecznościowych i na grupach dyskusyjnych. Analizuje ono zależności łączące tysiące wiadomości pozostawianych w takich serwisach przez ich członków i na tej podstawie wyłania kluczowe osoby.

Dzięki nowemu programowi twórcy takich serwisów będą mogli w łatwy sposób wyróżnić czy nagrodzić najbardziej wartościowych członków społeczności.

W każdej społeczności istnieją ludzie uznawani w jakiejś dziedzinie za ekspertów. Próbujemy to zmierzyć. Wskaźnikami jest struktura interakcji pomiędzy użytkownikami – mówi socjolog Howard Welser, który przewodził pracom.

Wcześniej prowadzono już prace nad podobnym oprogramowaniem, skupiano się jednak na analizowaniu treści pozostawianych przez użytkowników. To jednak bardzo skomplikowana technologia. Zespół z Cornell i Microsoftu uprościł pracę analizując zależności pomiędzy pozostawianymi treściami.

Badacze przeanalizowali posty, które przez miesiąc pisali członkowie trzech grup dyskusyjnych – o języku matlab, o serwerach Windows i o latawcach. Na grupach pozostawiono w ciągu miesiąca 5700 wiadomości. Zostały one napisane przez 450 osób.

Specialiści sprawdzali w jaki sposób każdy z uczestników odpowiadał na posty, jak często zaczynał dyskusję i jak wiele sposób brał w niej udział. Następnie ocenili użyteczność każdego z postów i stworzyli wzorce zachowania różnych dyskutantów.

Okazało się, że najbardziej wpływowe osoby – nazwane przez badaczy „ludźmi odpowiedzi” - pozostawiające najbardziej wartościowe informacje, należą do... najbardziej milczących. Bardzo rzadko angażują się w spory czy długotrwałe dyskusje. Najczęściej też nie wchodzą one w konfrontacje z osobami, które są najbardziej aktywne i pozostawiają najwięcej postów (to tzw. „artyści dyskusji”).

„Ludzie odpowiedzi” pozostawiają jedną lub dwie wiadomości w różnych wątkach i najczęściej odpowiadają osobom, które rzadko udzielają się na grupach dyskusyjnych. Unikają też długich dyskusji i zabierają głos wtedy, gdy ktoś ma specyficzne pytanie. Wówczas włączają się do dyskusji, udzielają wartościowej odpowiedzi i znikają z wątku.

Twórcy nowego oprogramowania mówią, że przyda się ono również wyszukiwarkom, które będą w stanie znaleźć na grupach dyskusyjnych najbardziej wartościowe posty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie tak to jest. Człowiek przegląda jakieś forum, widzi różne głupoty wypisywane, użytkownicy spierają się wykrzykując jeden przez drugiego. Nagle ktoś się podpina, i zadaje pytanie związane ze swoim problemem, odpowiada mu właśnie taki specjalista, który ma tylko "naście" napisanych na całym forum postów i dalej toczy się już inna kłótnia, dotychczasowych użytkowników dotycząca właśnie odpowiedzi jakiej udzielił specjalista.

Jak na to spojrzeć można odnieść wrażenie, że żeby uzyskać skuteczną dla siebie pomoc należy umiejętnie sformułować pytanie i jak się uda, to uzyskuje się odpowiedź a jak nie to człowiek męczy się z dobrymi radami kilku-kilkunastu osób, które może i mają dobre chęci, ale ja podziękuję za takie rady.

Innymi słowy mam gdzieś takich specjalistów, gdyż pożytek z nich znikomy i robią tylko nadzieję człowiekowi na pomoc a fora i tak są pełne głupot czy też rozwiązań połowicznych i człowiek musi się z nimi męczyć, bo specjalista "nie raczy" zaszczycić nas łaską swojej bezcennej odpowiedzi, którą nie będzie się dzielił gdy potrzeba, tylko gdy uzna że jesteś osobą, której warto udzielić pomocy.

I zwykle w takich przypadkach pozostaje nam f.a.q. czy inne howto, które zazwyczaj się napisane przez kogoś "normalnego" i dotyczy ogólnego błędu a nie naszego prywatnego i musi nam wystarczyć i zazwyczaj wystarcza. A jak nie wystarcza, to cóż pozostaje nam czekać i starać się o łaskę iluminacji od specjalisty. Może odpowie, a może mu się nie spodobamy i nas zignoruje.

 

Tyle zgryźliwości o 5:50 nad ranem w niedzielę. Wracam z powrotem do łóżka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o troche przesadziłeś, każdy specjalista chetnie się dzieli wiedzą bo rozumie ten ból ,a jeśli się nie dzieli to poprostu nie wie ,ale pasuje mu status specjalisty ,to ty go czynisz specjalistą a takich jest bardzo mało koszą kasę i siedzą na bahama a nie na forach ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoria teorią, praktyka praktyką. Opisałem praktykę, z którą spotyka sie wiele osób, gdyż wiele takich użaleń naczytałem się winternecie.

Tak, czynimy z ludzi specjalistów. Lecz niektórzy już mają przyelpioną plakietkę. Nieważne, to już dywagacje.

Można zamiast terminu specjalista użyć terminu "wiedzący", by uniknąć kreowania na specjalistę osoby nieodpowiedniej i która nie siedzi na bahama. Ale określenie specjalista zostało narzucone przez autora artykułu i do niego musiałem się odnosić.

Tak, czy siak moje słowa zostały napisane o bardzo nieludzkiej porze, stąd moje nieludzkie zachowanie. Jest w nim prawda, to pewne. Ale nie cała prawda. Moje słowa odnoszą się do pewnych syuacji, nie odnoszą się do wszystkich przypadków. I nie wiem (mam nadzieję, że nie) czy do większości nawet. Ale nadal jest to smutna prawda.

 

P.S. Aha, ja nie czynię z nikogo specjalisty. Zbyt korci mnie by demaskować takich ludzi jako właśnie pseudo specjalistów, którzy zamiast siedzieć na bahama siedzą na forach i gnębią ludzi sami nawet tego nie wiedząc, robiąc to nieświadomie przez swoją ignorancję zajmując się swoimi sprawami olewając innych do czego mają pełne prawo i co jest normalne. I czego nie mozna mieć i za złe. Za złe mają im to tylko ci niewiedzący, którzy usilnie błagają o pomoc (ba, żadając jej nawet niezliczonymi wykrzyknikami), irytując tym samym wiedzących którzy powoli mają dość i przestają się odzywać. Bo ileż ludzkiej głupoty można znieść? Ale to nie ludzka głupota, lecz zwykłe nieporozumienia.

 

Tyle.

Ludzie... bądźcie mili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twardy tekst  ;D

1. ,, wiedzący'' jest zarezerwowane dla pewnej grupy ludzi a ty piszesz o takich co teoretycznie potrafią rozwiązać jakiś mały problem :;)

2.Poszukaj odpowiedzi w sobie lub zaczekaj na nią zmnieszając ilość obsługiwanych wątków ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że nie wolno nakładać na serwisy społecznościowe obowiązku filtrowania ruchu wszystkich użytkowników w celu zwalczania piractwa. Wyrok to wynik sporu pomiędzy serwisem społecznościowym Netlog, a organizacja SABAM, która w imieniu twórców muzyki pobiera tantiemy.
      Netlog NV prowadzi serwis społecznościowym, w którym każdy może w swoim profilu umieścić, między innymi, klipy wideo. Jako, że profile są widoczne dla każdego, wszyscy mają też dostęp do umieszczonych tam plików. Użytkownicy umieszczają zatem, bez zgody SABAM i bez opłacania tantiem, dzieła, nad którymi SABAM sprawuje kontrolę.
      W 2009 roku organizacja zwróciła się do belgijskiego sądu z wnioskiem, by ten nakazał Netlog NV uniemożliwienie użytkownikom nielegalnego umieszczania plików z portfolio SABAM. Sąd uznał jednak, że nie jest w stanie rozstrzygnąć tej kwestii i zwrócił się z do Trybunału Sprawiedliwości.
      Właściciel serwisu społecznościowego nie może zostać zobligowany do stosowania ogólnego systemu filtrującego, który dotyczyłby wszystkich użytkowników, po to, by zapobiegać nielegalnemu użyciu dzieł muzycznych i audiowizualnych. Taki system musiałby nie mieć ograniczeń czasowych, musiałby zapobiegać także przyszłym naruszeniom oraz musiałby chronić nie tylko dzieła już istniejące, ale również dzieła, które w momencie instalowania systemu jeszcze nie powstały. To oznacza, że nałożenie takiego obowiązku stanowiłoby poważne naruszenie prawa Netloga do swobodnego prowadzenia biznesu, jako że oznaczałoby zmuszenie firmy do zainstalowania na swój koszt skomplikowanego, drogiego i stale działającego systemu komputerowego - orzekł sąd. Trybunał dodał również, że uruchomienie filtra analizującego i przetwarzającego informacje użytkowników mogłoby być naruszeniem ich prawa do prywatności oraz skutkować zablokowaniem legalnej zawartości. Zaznaczono, że prawodawcy i sądy poszczególnych krajów muszą znaleźć równowagę pomiędzy ochroną własności intelektualnej a podstawowymi prawami człowieka.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykańskie media pracują nad systemami, które pozwolą w czasie rzeczywistym dostosowywać reklamy do gustów użytkowników. Będzie to możliwe dzięki śledzeniu i analizie komentarzy w serwisach społecznościowych.
      Specjaliści spodziewają się, że podczas najbliższych finałów Super Bowl około 5 milionów ludzi zasiądzie do Twittera i innych serwisów społecznościowych, by na bieżąco komentować wydarzenia. To olbrzymi wzrost w porównaniu z ubiegłym rokiem, gdy komentujących było 900 000. W internecie pojawi się zatem olbrzymia liczba opinii nie tylko o samych rozgrywkach, ale również o wyświetlanych reklamach. Bieżący rok będzie wielkim sprawdzianem przed tym, co jest planowane w roku 2013.
      Za rok stacje telewizyjne i reklamodawcy chcą dysponować systemem na bieżąco zbierającym i analizującym opinie, by błyskawicznie zmieniać plany i w kolejnym bloku reklamowym usunąć te klipy, które się widzom nie podobają, zastępując je treściami bardziej lubianymi.
      Trzeba będzie przygotować kilka reklam tego samego produktu i kilka wersji każdej reklamy. Będą one wyświetlane w zależności od tego, jakie komentarze będą się pojawiały zarówno na temat samej reklamy, jak i na temat wydarzeń na boisku - mówi Kate Sirkin, dyrektor ds. badań w Starcom MediaVest Group.
      W najbliższą sobotę firma Bluefin Labs, specjalizująca się w analizie mediów społecznościowych, po raz pierwszy upubliczni swoje analizy dotyczące reklam podczas Super Bowl. Będzie je można zobaczyć zaraz po rozgrywkach. Dotychczas takie dane były ujawniane tylko klientom firmy.
      Specjaliści podkreślają, że liczba komentarzy dotyczących tego, co można zobaczyć w telewizji, gwałtownie rośnie. Premiera pierwszego odcinka nowej serii reality show The Bachelor doczekała się 80 528 komentarzy, podczas gdy przed rokiem pierwszy odcinek nowej serii został skomentowany 13 966 razy. Nowy sezon Jersey Shore skomentowano 410 230 razy, a rok wcześniej - 69 829 razy.
      Internet, wbrew prognozom, nie tylko nie zabija telewizji, ale może jej pomagać. Średnia cena emisji pojedynczej reklamy podczas tegorocznego Super Bowl wyniesie 3,5 miliona dolarów. Anheuser-Busch, producent m.in. Budweisera, przygotował 6 różnych reklam, które będą wyświetlane w czasie rozgrywek. Pod koniec meczu będziemy wiedzieli, czy reklamy odbierane są podobnie, czy też któraś się wyróżnia. Na sam koniec będziemy mogli dzięki temu pokazać najbardziej lubianą reklamę - mówi Tom Thai, wiceprezes Bluefin.
      Jego firma obsługuje ponad 8000 programów w 200 stacjach oraz śledzi media społecznościowe, przede wszystkim Twittera. Śledzi też około 10 milionów osób, które w ciągu ostatnich trzech miesiącach dodały komentarz odnoszący się do programu telewizyjnego. Dzięki temu Bluefin wie, co się ludziom podoba, jak zmieniają się ich gusta, co ich inspiruje.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Młode dziewczęta, która spędzają zbyt dużo czasu przy komputerze oraz na obsłudze urządzeń elektronicznych, ryzykują zaburzeniem rozwoju społecznego i emocjonalnego. Na szczęście negatywne efekty takich zachowań można bardzo łatwo zniwelować dzięki rozmowie twarzą w twarz z drugim człowiekiem.
      Profesorowie Roy Pea i Clifford Nass i ich zespół ze Stanford University zbadali 3461 dziewcząt w wieku 8-12 lat. Przeprowadzili z nimi wywiady, dzięki którym poznali ich zwyczaje dotyczące używania urządzeń elektronicznych oraz ich życie społeczne i emocjonalne. Wyniki były zatrważające - mówi Ness.
      Dziewczęta - subskrybentki magazynu Discovery Girls - wypełniały onlineowe ankiety, w których musiały szczegółowo wyliczyć ile czasu spędzają na oglądaniu filmów (w telewizji, na komputerze, w kinach), słuchaniu muzyki, czytaniu, odrabianiu lekcji, pisaniu e-maili, pisaniu na Facebooku i MySpace, pisaniu SMS-ów, rozmawianiu przez komunikatory, rozmowach telefonicznych oraz wideorozmowach. Pytano ich również, jak często wykonują co najmniej dwie takie czynności jednocześnie.
      Badania wykazały, że wielozadaniowość, oglądanie wideo i komunikowanie się w ludźmi przez internet są znacząco statystycznie powiązane z negatywnymi doświadczeniami, takimi jak gorszej jakości życie społeczne, poczucie nie bycia normalnym, posiadanie większej liczby znajomych, o których rodzice sądzą, iż wywierają na badaną zły wpływ oraz zmniejszona liczba godzin snu.
      Naukowcy podkreślają, że na razie zauważyli oczywisty związek, jednak jeszcze nie znaleźli przyczyn takiego stanu rzeczy, zatem dotychczas nie udowodnili jednoznacznie wynikania.
      Płynące z badań wnioski są bardzo niepokojące, gdyż wiek 8-12 lat to dla dziewcząt najważniejszy okres rozwoju społecznego i emocjonalnego.
      Na szczęście naukowcy zadali badanym niezwykle ważne pytanie: jak dużo czasu spędzają na rozmowie z drugim człowiekiem twarzą w twarz. Okazało się, że im więcej czasu poświęcały dziewczęta takim kontaktom, tym lepszej jakości było ich życie społeczne, czuły się mniej wyobcowane, więcej spały i miały mniej znajomych oskarżanych o rodziców, że wywierają na nie zły wpływ. Dlatego też, jak mówią naukowcy, rodzice powinni powrócić do starej metody wychowawczej i powtarzać dzieciom „patrz na mnie, gdy do ciebie mówię“. Ludzie uczą się bowiem interpretowania emocji, patrząc na twarze innych osób. To bardzo trudne zadanie i mało prawdopodobne jest, żeby się go nauczyć, gdy podczas rozmowy dzieci wpatrują się w telewizor, komputer czy wyświetlacz telefonu.
      Doświadczeń z rozmowy twarzą w twarz nie da się niczym zastąpić. Nowe media i sposób ich wykorzystywania mogą być mylące. Gdy dziecko widzi w serwisie społecznościowym ikonki przedstawiające zadowolonych ludzi, ogląda zdjęcia znajomych, na których są oni uśmiechnięci i ma mało kontaktów twarzą w twarz, może dość do wniosku, że wszyscy wokół są szczęśliwi, z wyjątkiem niego.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      FBI ogłosiło, że szuka firm zdolnych do wykonania narzędzi pozwalających skuteczniej zbierać informacje z ogólnodostępnych źródeł z internetu. Biuro jest zainteresowane przede wszystkim danymi z serwisów społecznościowych. Ma to pozwolić na lepsze identyfikowanie, namierzanie i zwalczanie zagrożeń w czasie rzeczywistym.
      Na razie FBI robi rozeznanie na rynku, by zorientować się, co mogą mu zaoferować ewentualni zleceniobiorcy takiego zlecenia.
      Nowa aplikacja ma działać na zabezpieczonym portalu, musi być w stanie wyszukiwać i selekcjonować informacje tak, by możliwe było szybkie zlokalizowanie interesujących FBI wydarzeń. Zadaniem programu będzie skanowanie ogólnodostępnych źródeł informacji pod kątem zdefiniowanych wcześniej słów kluczowych.
      Zdobyte dane będą nakładane na cyfrową mapę, na której zostanie zidentyfikowane miejsce wydarzenia wraz ze wszystkimi danymi kontekstowymi, takimi jak np. dane o aktach terroru w okolicy, lokalizacji placówek dyplomatycznych USA, lokalizacji baz wojskowych i innych instalacji militarnych, dane o aktualnej pogodzie i prognozach, informacje o natężeniu ruchu drogowego i inne.
      Narzędzie będzie tez udoskonalane tak, by pozwalało ono przewidywać przyszłe wydarzenia.
      Zaskakujący może być tutaj jedynie fakt, że FBI najwyraźniej jeszcze nie posiada tego typu narzędzi. CIA, o czym pisaliśmy już wcześniej, korzysta z usług „mściwych bibliotekarzy“.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nie dalej jak wczoraj (20 grudnia) zadebiutował serwis społecznościowy dla robotów MyRobots.com. Na razie wszystko opiera się na współdziałaniu ludzkiego właściciela i maszyny, bo profil zakłada i zdjęcie zamieszcza człowiek, a dopiero potem jego mechaniczny przyjaciel na własną rękę aktualizuje status.
      Można postrzegać MyRobots.com jako rodzaj Facebooka dla robotów oraz inteligentnych obiektów - wyjaśnia koordynator przedsięwzięcia Carlos Asmat z Montrealu. Na razie zapisywanie się jest darmowe, nie wiadomo jednak, czy tak samo będzie w przyszłości. Kanadyjczycy uważają, że wymiana informacji między robotami pozwoli podwyższyć ich inteligencję, np. zwiększyć skuteczność i racjonalność podejmowanych decyzji. W końcu nie wszystkie roboty mają takie same czujniki lub dostęp do [tych samych] danych, lecz przy serwisie społecznościowym przestałoby to mieć znaczenie. Poza tym, jeśli w aktualizacji statusu pojawi się hasło "utknąłem obok wieży" albo "przegrzewam się", człowiek będzie mógł przyjść maszynie z pomocą.
      Asmat podaje ciekawy przykład urządzeń i robotów, które wspólnie dochodzą do wniosku, że w domu odbyło się przyjęcie. Lodówka i kuchenka odnotowują zwiększenie częstotliwości używania, robot patrolujący spotyka wielu ludzi, a następnego dnia odkurzacz wie, że trzeba dokładniej posprzątać.
      Maszyny zapisane do MyRobots.com posługują się fikcyjną walutą (żetonami), która zapewnia im dostęp do silnika bazodanowego. Żetony można nabywać pojedynczo lub w pakietach. Każdy z użytkowników ma dostęp do banku żetonów, co pozwala mu rozdzielić zasoby na poszczególne maszyny. Jeden żeton zapewnia pojedynczemu robotowi miesięczny dostęp do silnika.
      Na witrynie znajduje się dział, w którym prezentowane są sylwetki/"biogramy" wybranych robotów. Dotąd na MyRobots.com zapisano 80 robotów i urządzeń.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...